PBF - Czarny Świt

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 12 stycznia 2018, 22:51

Kocie Miasto, ruiny na peryferiach

Kiedy rozkrzyczana tłuszcza runęła poprzez gruzowisko ku cofającym się w ledwie trzymanej w ryzach panice zwiadowcom Koronapanu, Yuran ujrzał przed oczami całe swe życie, w jednej sekundzie i niczym na negatywie nałożonym na obraz ponad setki szarżujących na niego barbarzyńców. Wiedziony bardziej odruchem niż przemyślanym zamiarem, Polanin złapał za przewieszonego przez ramię wielkiego glojka i nawet nie przykładając się do celowania zaczął strzelać raz za razem w ciżbę spoconych gorących ciał.

W przeciwieństwie do małego glojka otrzymanego od Schillera, broń pochodząca z podziemnego skarbca nie miała nic wspólnego z dyskrecją. Pomimo chroniącego uszy hełmu Yuran nie potrafił się wyzbyć wrażenia, że ogłuszający huk wystrzałów zaraz rozsadzi mu głowę, a podskakująca w rękach broń wypadnie mu ze sztywnego uścisku.

Cofający się tuż obok Broni zaczął strzelać z własnego kulomiotu, a jego egzemplarz musiał być znacznie lepszy od broni Yurana, bo dosłownie rzygał płomieniami wylotowymi, plując ołowiem bez przerwy przez kilkanaście sekund, dopóki nie skończyły się w nim naboje.

Dziurawione kulami ludzkie ciała słały się pokotem na porośniętym trawą gruzowisku, łuski spadały dźwięcznie pod nogi Koronopańczyków, wrzaski dzikich klanytów zyskały nowe brzmienie, coraz mocniej wibrujące zdezorientowaniem i strachem. Widząc sianą przez czarne człekokształtne żuki śmierć, wiodący hordę wojownicy zaczęli się łamać, ale ich współplemieńcy napierali wściekle od tyłu pchając ziomków wprost pod lufy Yurana, Dragana, Bruniego i Bayera Werka.

- Nie damy rady im uciec! - krzyknął z desperacją Bruni, próbując jak najszybciej wymienić w swoim kulomiocie magazynek - Musimy zabić wszystkich!

- Za dużo ich! - wrzasnął strzelający szaleńczo Werk - Za dużo!

Od huku potwornej kanonady Yuranowi pojawiły się przed oczami mroczki - a może był to efekt skrajnego przemęczenia? Polanin odskoczył kilka metrów do tyłu, zerwał z pasa na zbroi zapasowy magazynek próbując przypomnieć sobie czynności, których Bayer nauczył swych sąsiadów kilka godzin wcześniej w schronie demonstrując im podstawy użytkowania starożytnych kulomiotów.

Nikodemus i Gerard byli za plecami Yurana, ciągnąc co sił bezwładne ciało Telibora. Polanin jeszcze sobie do końca nie uświadomił, że jego znajomek nie żyje, że czarnopióra strzała tkwiąca w jego mózgu bezpowrotnie zakończyła egzystencję mężczyzny.

Najpierw Dirk, teraz Telibor! A dzika horda wciąż nie przestawała napierać depcząc swe trupy, ciskając w przeciwników kamieniami i oszczepami, które odbijały się od demonicznych czarnych pancerzy. W tym zachowaniu dzikich było coś nienaturalnego, coś wręcz nieludzkiego, kojarzącego się bardziej ze ślepą furią głodnego drapieżnika.
To naprawdę epicki zbrojny odwrót i może się tak stać, że zużyjecie całą swoją amunicję, ale może faktycznie ujdziecie stamtąd z życiem. Dzikich jest tak wielu, że praktycznie każdy strzał kogoś zwala z nóg! Nie traćcie nadziei, może tamci w końcu pękną!

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 15 stycznia 2018, 10:43

Kocie Miasto, ruiny na peryferiach

Yuran nie miał pojęcia, ilu zdziczałych klanytów zdążył zastrzelić, zresztą liczba ta najpewniej już wykroczyła poza jego skromne umiejętności liczenia. Huk wystrzałów z kilku kulomiotów jednocześnie wprawił młodego myśliwego w permanentne ogłuszenie, ręce drętwiały mu od niekończącego się odrzutu broni. Przeszyte metalowymi pociskami trupy dzikusów upadały pod nogi ich ziomków, a rosnące straty zdławiły w końcu zwierzęcą furię napastników. Wrzeszcząc jak oszaleli, klanyci rozpierzchli się na boki, zmienili taktykę zasypując zbiegów gradem kamieni i strzał słanych zza co większych stert gruzu.

- Oszczędzać naboje! - krzyknął Yuran - Uciekamy!

Bruni odkrzyknął coś niezrozumiale, ale w tonie aprobaty dla słów samozwańczego przywódcy grupy. Zwalniając kroku wymienił magazynek w swoim dużym glojku, z rosnącą pewnością siebie i dużo sprawniej niż poprzednio.

- Pół setki rozwaliliśmy jak nic! - zawołał omiatając lufą broni zasłane zwłokami pobojowisko. Jakiś nie zważający na nic długowłosy wojownik w zwierzęcych skórach rzucił się na niego z pianą na ustach, ale pokonał zaledwie kilka kroków, zanim Bruni nie przestrzelił mu głowy.

- W zamian za takie kulomioty przyjmą nas za mury Wrocławia razem z całą wioską! - roześmiał się chrapliwie Koronapańczyk, upojony niszczycielskim potencjałem broni.

Popękana ściana mijanego budynku zawaliła się bez ostrzeżenia, w powietrze buchnęła chmura pyłu i kurzu. Postać, która z niej wychynęła z trudem przypominała człowieka, już prędzej krzyżówkę istoty człekokształtnej z przerośniętym niedźwiedziem. Liczący sobie dalece ponad dwa metry wzrostu i nienaturalnie muskularny, ogromny mężczyzna o zdradzających umysłową degradację rysach zamachnął się dzierżoną w rękach metalową sztangą.

Zdzielony nią Bruni wyleciał w powietrze niczym uderzona kijkiem piłeczka, wyrżnął z całej siły o fasadę zrujnowanego budynku po przeciwnej stronie, a donośny huk pancerza nie zdołał zagłuszyć równie wyraźnego trzasku pękających ludzkich kości.

- Crinos! Crinos! - rojący się wśród gruzów miasta dzicy ludzie podnieśli chóralny wrzask, wibrujący nienawistną nutą.
...

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 16 stycznia 2018, 22:43

Kocie Miasto, ruiny na peryferiach

Widok ogromnego pobratymca wprawił tracących szybko ducha walki dzikusów w ponowny amok. Potrząsając swym orężem i wrzeszcząc na całe gardła, wojownicy w skórzanych kaftanach runęli poprzez rumowisko w ślad za sunącym na osadników Crinosem, biorącym już ponowny zamach swą wielką sztangą.

Z trudem odrywając wzrok od martwego Bruniego, Yuran poderwał w górę lufę swego kulomiotu i wcisnął do końca spust zamierzając rozerwać pierś i głowę wielkiego zabójcy gradem metalowych pocisków.

A glojk nie wypalił! Coś we wnętrzu kulomiotu szczęknęło metalicznie, ale broń nie wystrzeliła, ewidentnie odmawiając z jakiegoś powodu posłuszeństwa. Zdolna miażdżyć czaszki sztanga wzniosła się w powietrze gotowa wbić w usłaną gruzem ziemię ciało struchlałego Polanina.

Grunt zatrząsł się pod nogami Yurana, nim jeszcze kawał żelastwa opadł w dół, zadygotała wprawiona w poruszenie niewyobrażalną dla Koronapańczyków siłą. Wrzaski zwalonych z nóg dzikusów przeszyły powietrze nutą oczywistego przerażenia. Tępy mocarz stracił w jednej chwili zainteresowanie Yuranem i jego towarzyszami, odwrócił się niezgrabnie w przeciwną stronę rozdziawiając usta i gapiąc się z kompletnym brakiem zrozumienia na rozkwitający na niebie czarny grzyb potężnej eksplozji gdzieś w centrum Kociego Miasta.

Gigantyczna chmura zawisła ponad ruinami martwego miasta, rozchodząc się na boki niczym upiorny parasol. Ziemia wciąż drżała, krzyki dzikusów nadal nie milkły. Wielki Crinos stał w bezruchu z zadartą w górę głową, z opuszczoną wzdłuż ciała sztangą.

Bayer Werk podrzucił do ramienia swój kulomiot, wysunął się przed Yurana i kilkoma oddanymi w zawrotnym tempie strzałami rozsadził czaszkę mocarza powalając jego cielsko na ziemię.

- Widziałeś?! - wrzasnął histerycznie borkański mechanik - Widziałeś to?!

Rozgorączkowane oczy Werka lśniły za przeźroczystą osłoną jego hełmu. Yuran potrząsnął głową, wyciągnął w stronę śmiejącego się szaleńczo druha rękę.

W tej samej chwili Bayer zniknął bezpowrotnie. Ważący kilka ton kawał betonu, wyrzucony impetem ogromnej eksplozji w niebo setki metrów od miejsca wybuchu, spadł z góry wprost na mechanika zgniatając go niczym kowalski młot łupinę laskowego orzecha. Stojący na wyciągnięcie ręki od mechanika Yuran w jednej sekundzie przestał cokolwiek widzieć, zbryzgany ogromną ilością wyciśniętej z ludzkiego ciała krwi i zmiażdżonej tkanki.
Spoko, zasadniczo nie musicie dalej grać /EVILS/ Sam sobie dokończę tę przygodę /EVILS/

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 17 stycznia 2018, 14:36

Yuran domyślał się, co się stało. Pewnie gaśnice zebrane w schronie pod miastem eksplodowały od ognia, a przynajmniej nic lepszego nie przychodziło mu do głowy. Nie było teraz jednak czasu aby się zastanawiać i przypatrywać z dzikusami przerażającej rozmiarami faerii ognia.

Dopiero po chwili dotarło do niego, czemu widzi wszystko na czerwono, ale ciało pogrążone w amoku walki nie dawało jeszcze zrozumieć całości tragedii, jaka spotkała Borkanina.

Polanin błyskawicznie zmienił broń, gotów prowadzić ogień ze zdobycznego automatu. Krzyknął tylko do swoich, bo trzeba było wykorzystać nadażającą się okazję do ucieczki:

- Uchodzim!!!
Zbieramy ciała tych, których możemy (Werka może być nieco trudno wydobyć spod kilkutonowej bryły betonu) i spadamy najszybciej jak się da. Jak tylko oddalimy się na bezpieczną odległość, będziemy z Draganem zacierać ślady. Kierujemy się do miejsca gdzie zostali nasi.

Awatar użytkownika
dretch
Reactions:
Posty: 660
Rejestracja: 07 czerwca 2010, 13:24
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 1 time
Been thanked: 7 times

Post autor: dretch » 18 stycznia 2018, 13:38

Kocie Miasto, ruiny na peryferiach

Najn! Rozległ się żałobny krzyk młodego Geradra kiedy mgła krwi pokryła jednego z Koronapańskich łowczych. Mechanik zniknął bezpowrotnie. Gerard obrócił się w stronę wielkiego kotłującego się dymu na horyzoncie. Który jak stwór z piekieł oplatał smolistymi rękoma wysokie betonowe konstrukcje. Co chwile z trzewiów gęstej czarnej besti wydobywał się kolejny grzmot, a w raz znim piekielne płomienie.

Przerażny anabaptysta złapał do sakwy i wyciągnął ostatnią pozostawioną gasnicę. Poinstruowany przez martwego już mechanika, przygotował ją do rzutu. Dragan! Sznela! zabierz Telibora. Yuran biegnij do Bruniego!

Zrozumiałem dla każdego krzyki sposodowały Koronapański zryw. Gerard widział jak jego towarzysze wychodzą przed niego. Miał nadzieje, że kulomiot który zwisał na mocnym grubym pasku będzie na tyle skuteczny że pozwoli powstrzymać kolejny napływ technobarbarzyńców, w ostateczności miał jeszcze jedną gasnicę aby użyc jej dla skutecznej ucieczki pobratymców.
Jka wygląda sytuacja? Czy fragmenty betonu spadają z nieba? Co z barbażyńcami? Możemy się wycofać, czy mamy po drodzy jakiś przesmyk w którym moglibyśmy wykonac defensywny ostrzał. Np.
Zasypac przejście zwaić część budynku etc. Oczywście jak daleko jest do miejca gdzie są nasi?
Rudzielec z Koronapan o imieniu Gerard (Anabaptysta, Borka)
http://www.degenesis.com/character-en/i ... a6aa74c071

**
ECO - Stra?nik miejski Ostrogaru
http://www.krysztalyczasu.pl/nickpage.php?user=353

--
Je?eli pad?e?, szybko wsta?, bo jeszcze Ci dokopi?.

namakemono
Reactions:
Posty: 1552
Rejestracja: 26 października 2012, 07:18

Post autor: namakemono » 26 stycznia 2018, 17:02

Dziwna sprawa, ale raz na jakiś czas pojawiają się u mnie problemy z powiadomieniami o nowych postach. I znów się to stało. Gdybym sam nie wszedł, żeby zobaczyć czy przypadkiem nie pojawiły się jakieś nowości, to pewnie też bym w niedalekiej przyszłości dostał niezidentyfikowanym betonowym obiektem spadającym w łeb.

Ale do rzeczy: Wiać, wiać i jeszcze raz wiać. Przy tym nie oglądając się za siebie siać w tył porcjami ołowiu z glojka. Oczywiście nie mam zamiaru zwiewać przed towarzyszami. Przeprowadzamy zaplanowany odwrót. Znaczy na tyle, na ile się da w zaistniałych okolicznościch. Generalnie podpisuję się pod planem 8arta aka Yurana. Jedynie wolałbym trupów ze sobą nie zabierać. Ja wiem, no one left behind, ale im już życia nie wrócimy, rodzinom nic po truchełkach, a dla nas to zbędny balast. Jak się uprzecie - no trudno. Pytam jeno: po co?

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 26 stycznia 2018, 17:50

Jak to po co??? Tyle dobra mają na sobie, że nie można zostawić. Jak coś to chociaż trzeba gaśnicami rozwalić, żeby w niepowołane ręce nie trafiło.

Jeśli jakieś mamy, to można odbezpieczyć i włożyć pod ciała, co by zwiększyć liczbę ofiar, starym afgańskim sposobem.

Można zabrać co się da z ciał i spadamy, ale jak sie tylko da , to nie zostawiamy nikogo.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 27 stycznia 2018, 14:16

Kocie Miasto, ruiny na peryferiach

Z nieba spadł grad betonowych szczątków, odłamków rozmaitej wielkości, od kurzego jaja po bloki gruzu podobne rozmiarami do tego, który zmiażdżył nieszczęsnego Bayera. Katastroficzne bombardowanie w jednej chwili przerwało dziką walkę o życie w ruinach Kociego Miasta. Bój w mgnieniu oka przeszedł w przerażony odwrót, ucieczkę przed podniebnymi pociskami mogącymi bez trudu zabić samym impetem uderzenia w czaszkę, bez względu na rozmiary gruzu.

Mający pecha dzicy klanyci padali na oczach wycofujących się nieskładnie Koronapańczyków, zalani krwią, z połamanymi kończynami, zwijający się z bólu albo kompletnie nieruchomi. Zwiadowcy Markusa co chwila uginali się na nogach trafiani sporymi odłamkami betonu, ale chroniące ich ciała czarne pancerze przyjmowały na siebie większość energii pocisków. Klnący na całe gardło Yuran pewien był, że po zdjęciu zbroi będzie jednym wielkim chodzącym siniakiem, ale nie miał złudzeń, że demoniczne pancerze uratowały jemu i jego kompanom życie.

Rzut oka na bryłę przygniatającą wtłoczonego w grunt Werka wystarczył, by Polanin przypomniał sobie, że przed niektórymi odłamkami nawet pancerz nie był w stanie uchronić.

- W nogi! - ryknął krzywiąc się z bólu, kiedy ciężka cegła wyrżnęła go z hukiem w prawy naramiennik zbroi - Dragan, bierzemy Bruniego!

Na pogodnym niebie ponad Kocim Miastem wyrastał wielki czarny grzyb eksplozji. Yuran nie miał pojęcia, co takiego wybuchło w podziemnym schronie, ale oczywistym było, że detonacja nie pozostawiła po sobie kompletnie niczego, co mogłoby mieć wartość dla jakichkolwiek szabrowników. Efekt eksplozji przeszedł wszelkie oczekiwania i sam w sobie miał pozostać w pamięci Yurana żywym obrazem do ostatnich dni myśliwego.

Gerard i Nikodemus sprawiali wrażenie, jakby rozważali porzucenie ciała Telibora, ale rozkaz Yurana szybko wybił im to z głowy. Dragan i Yuran pobiegli ciężkim truchtem za pierwszą parą, ciągnąc między sobą trzymanego pod pachy Bruniego, nie dającego żadnych oznak życia i ważącego prawie tyle, co młode mamuta.

Wyjący ze strachu i bólu klanyci pozostali w tyle, rozpierzchnięci w ruinach, kryjący się przed morderczym deszczem szczątków.
Chaos wywołany apokaliptyczną eksplozją pozwolił Wam uciec w las. Nie widać pościgu, detonacja zapasów w schronie skutecznie odwróciła uwagę barbarzyńców. Zdołacie wydostać się z przedmieścia Cottbusu i uciec na wschód, ale miejcie w pamięci, że ciągnięcie ciał Telibora i Bruniego (obaj nie żyją) ogromnie Was spowolni. Jeśli klanyci się ogarną, być może Was dogonią, nie będzie to trudne przy takim obciążeniu. W miejscu pozostawienia Dirka i Oksany nikogo nie ma, tylko plamy krwi na ściółce. Co dalej?

namakemono
Reactions:
Posty: 1552
Rejestracja: 26 października 2012, 07:18

Post autor: namakemono » 27 stycznia 2018, 16:41

Jak wyglądają te plamy krwi, co sądzą o nich nasi zwiadowcy? Nasi ziomkowie zostali zabici czy uprowadzeni? Odbyła się walka czy tortury? Jeśli tortury i/lub uprowadzenie, to możemy się spodziewać zasadzki. Możemy próbować tropić i odbić, ale możemy nie mieć na to czasu. Nie za bardzo mamy szanse z tymi, którzy mogli się na nas zasadzić i tymi, którzy mogą nas ścigać. Dirk i Oksana raczej większych szans na przeżycie nie mają. Ja bym spylał do Koronapanu.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 28 stycznia 2018, 19:24

Lasy na wschód od Kociego Miasta

Yuran przyklęknął obok zdeptanej ściółki, przyjrzał sie wyraźnie odciśniętym w gruncie śladom licznych stóp. Chociaż mógłby przysiąc, że plamy krwi należały w całości do Dirka, oczywistym było, że nie tylko Oksana kręciła się obok śmiertelnie rannego rudzielca.

- Kilkunastu chłopa, ciężkich, najpewniej sami mężczyźni - oszacował naprędce - Zabrali Dirka, może pochwycili Oksanę... nie zazdroszczę jej tego, nie zazdroszczę. Poszli chyba na zachód, w stronę tego pierdolonego miasta. Pewien nie jestem.

Dyszący ciężko Nikodemus i Gerard opuścili na ziemię ciało Telibora, oparci się o pobliskie drzewa zaczęli mierzyć lufami glojków w pobliskie chaszcze.

- Co teraz? - wysapał Dragan - Będziemy jej szukać?
I co dalej?

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 31 stycznia 2018, 22:46

Yuran myślał przez chwilę obstawiając, że obcy, którzy zabrali Dorka i Oksane musieli należeć do tych, którzy odjechali z miasta żelaznym pojazdem. A jeśli to byli dzicy, to pewnie już dawno zjedli jeńców. Kanibalizm nie był niczym nadzwyczajnym i choć napawał Polanina odruchowym niesmakiem, to wystarczająco wielerazy widział charakterytyczne ślady ostrzy na szkieletach, by wiedzieć, że nawet w okolicy Koronapanu nie brakowało na przednówku takich, co nie gardzili ludziną.

Spojrzał na ciała martwych i na plamy krwi na sciółce. Nie stać ich było na kolejne straty, bo jeśli nie wrócą, to mieszkańcy Koronapanu sami zostaną kanibalami najbliższej zimy.

W końcu po chwili ciężkiej ciszy w której zmagał się ze swoimi myślami oznajmił:

- Dragan powiedziesz naszych i łupy ku Koronapanowi. Ja jeszcze spróbuję wytropić Oksanę i Dirka. A nuż jeszcze dychają, będę mógł to ich do osady przywiodę. Nie to o sam wrócę. Ostawiaj ślady naszym sposobem tak jak to zawsze czynim, tedy szansa będzie, że was dogonimy... albo sam was dojdę.
Yuran, przepakuje sprzęt, odblokuje Glojka, weźmie trochę żywności, leków, amunicji i spróbuje wytropić porwanych. Będzie się sensowna okazja, to może się uda. Nie będzie to cóż, Yuran nie będzie ryzykował życia dla zabójczyni i będącego jedną nogą w grobie Dirka. Reszta rusza do osady. Ocalenie Koronapanu jest priorytetem. Myślę, że bracia, obaj tropiciele, mają jakiś sekretny jezyk braci-tropicieli, co by tylko sobie drogę oznaczyć?
Ostatnio zmieniony 31 stycznia 2018, 22:51 przez 8art, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
dretch
Reactions:
Posty: 660
Rejestracja: 07 czerwca 2010, 13:24
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 1 time
Been thanked: 7 times

Post autor: dretch » 01 lutego 2018, 09:25

- Yuran, odezwał się zmartwionym głosem Gerard. Jeżeli bylito jelenichuje to Oksana i Dirk prześli do Stwórcy. Twoje życie jest za drogie aby ryzykować. Zmęczony anabaptysta zbierał się z każdym tchem aby jego wypowiedź brzmiała najrozsądniej w tych okolicznościach.

- verstehst ty? Zobacz co nas spotkało, spokojnie mówił Gerard. Troje z nas straciło, życie, być może oni, wskazał na plamy krwi na ściółce żyją, ale jeżeli zabrani zostali przez Czarne Maski to widziałeś co się działo z jeńcami.

Pełna nadziei wypowiedź młodego Gerarda wyrażała przyjacielski strach przed stratą kolejnego z uczestników wyprawy. Pomimo tegoże Yuran podjął już decyzję i przeglądał ekwipunek pakując najpotrzebniejsze sprzęty młody borkanin nie odpuszczał.

- Yuran bitte, pomyśl o Koronapanie, pomyśl o Eleni... ostatni argument wprowadził kilkuchwilowa niezręczną ciszę.
Gerard próbóje zatrzymać Yurana przed ta nierozsądną decyzją. Może warto się nie rozdzielać? Co będzie jak Yuran nie wróci? Wyruszymy na poszukiwania? Jeleniogłowych było tam setki, sam w pojedynkę nie da sobie rady. Ktoś musi iść z nimi.
Spoiler!
Jak wygląda kwestia pochówku zmarłych w Koronapanie zgodna z obyczajem?
Rudzielec z Koronapan o imieniu Gerard (Anabaptysta, Borka)
http://www.degenesis.com/character-en/i ... a6aa74c071

**
ECO - Stra?nik miejski Ostrogaru
http://www.krysztalyczasu.pl/nickpage.php?user=353

--
Je?eli pad?e?, szybko wsta?, bo jeszcze Ci dokopi?.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 11 lutego 2018, 23:48

Mała wstawka taktyczna

Czy Yuran zmieni zdanie pod wpływem argumentów Gerarda czy jednak rusza na poszukiwania zaginionych towarzyszy? Analiza śladów praktycznie przesądza o tym, że ziomkowie padli ofiarą dzikusów, nic nie wskazuje na obecność w lesie bardziej chyba cywilizowanych goglarzy. Wcześniejsze dźwięki sugerowały, że tamci odjechali z Kociego Miasta pociągiem, a do torów od miejsca pozostawienia Dirka i Oksany daleko.

Macie przy sobie zwłoki Telibora i Bruniego, cholernie ciężkie zważywszy na ich pancerze, plecaki i resztę gratów. Po odłączeniu się od grupy Yurana na chodzie pozostają Nikodemus, Dragan i Gerard - nie ma szans, żeby zdołali z takim obciążeniem gdziekolwiek odejść, padną z wysiłku po krótkim marszu.

Co do zwyczajów pogrzebowych, zależnie od preferencji zmarłych się grzebie w ziemi albo pali na pogrzebowym stosie.

Awatar użytkownika
dretch
Reactions:
Posty: 660
Rejestracja: 07 czerwca 2010, 13:24
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 1 time
Been thanked: 7 times

Post autor: dretch » 12 lutego 2018, 15:29

Jak my to zaniesiemy... może da się zrobić jakieś nosze? coś ala lektyka? Pownnno być łatwiej niż w rękach czy na plecach. W razie takich działań INT 3 +SCI 2 ;)
Rudzielec z Koronapan o imieniu Gerard (Anabaptysta, Borka)
http://www.degenesis.com/character-en/i ... a6aa74c071

**
ECO - Stra?nik miejski Ostrogaru
http://www.krysztalyczasu.pl/nickpage.php?user=353

--
Je?eli pad?e?, szybko wsta?, bo jeszcze Ci dokopi?.

namakemono
Reactions:
Posty: 1552
Rejestracja: 26 października 2012, 07:18

Post autor: namakemono » 12 lutego 2018, 16:03

No bez sensu trochę tachać te trupy. Zabrać skarby, one same już co nieco ważą. I w drogę.

ODPOWIEDZ