Zanim wyszliśmy od Gerretha:
Kasme spojrzała na papiery, które Gerreth przed chwilą podpisał potem zlustrowała wzrokiem zabójce.
- Dobra Gerreth, uznam, że mówisz prawdę w tej kwestii, ale chciałabym, żebyś coś bardzo dobrze zapamiętał - oszustka przysunęła się bliżej Gerretha i przez dłuższą chwilę wpatrywała mu się w oczy - jeśli okaże się, że bujasz, to nie licz na to, że się wywiniesz. Zadbaliśmy o przepływ informacji i jak coś będzie nie tak, to gildia będzie miała nieprzyjemności i na pewno się dowie, przez kogo. - Kasme poprawiła kosmyk włosów, który opadł jej na twarz, po czym przez chwilę milczała - Jeśli natomiast wszystko będzie załatwione, tak jak trzeba, to my o tym nie zapomnimy, co zapewne będzie dla Ciebie całkiem opłacalne. Dla Ciebie i dla gildii. Jeśli Ty dotrzymasz słowa, to ja też.
Kasme skinęła krótko głową w geście pożegnania i wyszła z biura zabójcy.
- Czarny, czy Ty myślisz, że on to załatwi? Ja jakoś ciągle nie bardzo w to wierzę. Miejmy oczy dookoła głowy, a przede wszystkim dookoła Antharesa. Ty jesteś dobry w takich zabawach z zabójcami, więc liczę, że jak coś nas napadnie, to wymyślisz, jak mnie... i innych... uratować.
Oszustka puściła oczko do Czarnego, uśmiechnęła się wesoło i poprawiwszy chustkę na szyi ruszyła żwawym krokiem na poszukiwanie reszty ekipy, pamiętając rzec jasna o swoich słowach na temat oczu...
MG: Tak założyłam, że gościu wie kim jestem, nawet jeśli się nie przedstawiłam. Czy wykryłam, ze Gerreth coś kręci z tym zaginięciem w papierach? Jakie mam opcje zostawienia wiadomości, która trafi do Wielkiego Księcia, gdyby jednak gildia nas upolowała? Kasme pewnie by wymyśliła, ale ja nie bardzo się jeszcze orientuję jak działa ten świat i chwilowo nie mam pomysłów.