Sesja PBF - Posłaniec

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 06 września 2009, 16:54

Moi drodzy, zgodnie z wcześniejszymi planami zbliża się termin uruchomienia pierwszej sesji PBF na tym jakże zacnym forum. Uznałem, że pora najwyższa na kilka informacji o samej przygodzie. Obsada składa się z czterech graczy (w tych rolach Czegoj, Hans, Leobardis i Venar). Profesje narzucone z góry (wiem, to niemiłe, ale tak czasami bywa): mag, kapłan, dwaj wojownicy. Gra toczyć się będzie na Orkusie Małym i osadzona jest w klimacie... political thriller! Już przerażeni? Spokojnie, mam nadzieję, że ta koncepcja jednak się Wam spodoba! (a przynajmniej dajcie mi szansę :) ).

Start w weekend za dwa tygodnie, w międzyczasie wyślę do graczy PW z bliższymi informacjami na temat ich postaci.

Czy ktoś ma jakieś pytania na chwilę bieżącą? :)

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 08 września 2009, 20:43

Kilka dodatkowych informacji. Przewidywany start sesji 20 września (niedziela). Gracze zainteresowani przykładami sesji PBF mogą zerknąć pobieżnie na moje forum macierzyste www.rpgonliner.fora.pl, by wyrobić sobie pewne wyobrażenie na temat zasad tej zabawy (polecam wątek w Panelu Technicznym zawierający FAQ).

Część graczy już otrzymała pierwsze PW wprowadzające do przygody - kto nie dostał, proszony jest o odrobinę cierpliwości :) Nie krępujcie się zadawaniem pytań dodatkowych, bo zdaję sobie sprawę z faktu, że skala przygody jest nieco... duża i podstawowe PW nie zaspokoją od razu całego głodu informacji.

I mam nadzieję, że nie czujecie lęku przed tym wyzwaniem, w końcu władza to takie słodkie brzemię :)

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 14 września 2009, 13:33

Chciałbym szybko przypomnieć podział ról (wedle zgłoszenia Czegoja): Czegoj i Hans wojownicy, Venar mag, Leobardis kapłan. Czegoj i Hans już odpisali na moje PW-ki, Venar dostanie swoją dzisiaj. Leobardisie, dotarła do Ciebie wiadomość o postaci?

leobardis
Reactions:
Posty: 451
Rejestracja: 11 listopada 2008, 12:02

Post autor: leobardis » 14 września 2009, 14:07

Tak oczywiście dotarła - przeczytałem z wielką radością i mam nadzieję na jeszcze :)
Ciekawy jestem jak rozwinie się ta...przygoda .
[center]Nie dostaniesz drugiej szansy, by zrobi? dobre pierwsze wra?enie.[/center]
[center]Obrazek[/center]

Awatar użytkownika
venar
Reactions:
Posty: 1590
Rejestracja: 11 listopada 2008, 12:01

Post autor: venar » 16 września 2009, 16:02

Dzisiaj jest 16-ty a ja nadal nic nie mam :(
Nie zgadzam si? z Twoimi pogl?dami, ale po kres moich dni b?d? broni? Twego prawa do ich g?oszenia

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 17 września 2009, 17:54

Z góry przepraszam za poślizg, związany był on z nową atrakcją w moim życiu, zwącą się „dodatkowa praca na nocki”. Powoduje ona dwa razy w tygodniu wyłączenie moich funkcji myślowych na cały dzień (ten po nocce), ponieważ załapałem fuchę w drukarni i panujący tam hałas skutecznie pierze mi mózg. Wysłałem Ci stosowną PW-kę.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 20 września 2009, 11:45

Naturalnie sporo już wiecie z otrzymanych dyskretnie PW, ale dla ogólnej informacji przypomnę raz jeszcze, kto jest kim w grze i co na jego temat wiedzą inni gracze. Wszyscy nasi BG to Uruk-hai z wyższych kręgów władzy, osobnicy w kwiecie wieku, żądni bogactwa, wpływów i zaszczytów, a także bezwzględni w dążeniu do celu.

Hyrtan Orkusa Małego Tshegoj (Czegoj) sprawuje władzę naczelną na kontynencie. Posiada własny zamek na wybrzeżu przy Orwin-garze, liczną służbę, legalną żonę z wysokiego rodu oraz mrowie nałożnic, zasobny prywatny skarbiec, przyboczną gwardię w sile pięciuset wybornych gwardzistów arystokratycznego pochodzenia, a także nominalną komendę nad katanickim garnizonem (pięćdziesiąt tysięcy gwardzistów orczej krwi oraz trochę pułków zaciężnych innych ras), nad niewielką flotą morską, nad sędziami stołecznymi i prowincjonalnymi oraz wszystkimi innymi miastami na wyspie. W chwili obecnej daje się zauważyć pewna nerwowość w działaniach władcy kontynentu, objawiająca się głównie paskudnym humorem i dążeniem do cięcia kosztów urzędowania gdzie popadnie, tudzież szukania zupełnie nowych źródeł dochodu dla administracji imperialnej. Informacje z drugiej ręki pozwalają sądzić, że kryzys gospodarczy na Orkusie Małym sięgnął w końcu poziomu uniemożliwiającego terminową spłatę ostrogarskiej daniny, a przykra prawda jest taka, że Ostrogar może przymknąć oko praktycznie na wszystko prócz opieszałości w regulowaniu zobowiązań finansowych.

Hyrtanowi podlega trzyosobowa rada namiestnicza pełniąca rolę organu doradczego. Przyjrzyjmy się teraz jej członkom.

Generał Hrantz (Hans) piastuje funkcję dowódcy wojskowego granizonu na wyspie i podlega bezpośrednio hyrtanowi. Mając do dyspozycji złożony z oficerów-weteranów sztab Hrantz odpowiada za szczegółowe planowanie operacji militarnych i realizowanie ogólnikowych życzeń Tshegoja (proszę spacyfikować Halandię, proszę najechać Wyspy Czerwonych Korsarzy, proszę zorganizować urodzinową paradę wojsk w stolicy). Chwała zwycięzcy spływa naturalnie na hyrtana, natomiast generał odpowiada bezpośrednio za ewentualne porażki, co sprawia, że musi on siłą rzeczy dość podejrzliwie podchodzić do częstokroć bardzo ambitnych planów swego zwierzchnika. W chwili obecnej wiadomo, że generał nie przesypia dobrze nocy, bo na jego barkach spoczywa odpowiedzialność za zahamowanie narastających ataków ze strony korsarzy (wybrzeże) oraz troglodytów (interior). Co gorsza, szerząca się na południu Orkusa Małego zaraza zaczyna pochłaniać coraz więcej ofiar wśród próbujących utrzymać kwarantannę żołnierzy, a wszystkie forty i warownie poza strefą zagrożenia zostały dosłownie ogołocone z personelu medycznego, pchniętego do południowych prowincji z misją leczenia chorych.

Arcykapłan Lheobarr (Leobardis) to najwyższy rangą duchowny kultu Katana na wyspie. Uruk niezwykle zamożny, skupiający w swych rękach władzę nad kilkuset katanickimi kapłanami zamieszkującymi Orkus Mały (poza jego jurysdykcją znajdują się jedynie mnisi-wojownicy z klasztoru Żelaznej Pięści). Głowy innych kościołów odnoszą się do niego z szacunkiem i zabiegają o względy. Jako doradca hyrtana zwykł się wypowiadać we wszelkich kwestiach, aczkolwiek w razie kłopotów odpowiada własną głową jedynie w sferze porażek natury religijnej. Dostrzegając zagrożenie związane z zarazą zaczął działać niemal natychmiast, w dyplomatyczny sposób nakłaniając niemal wszystkich kapłanów Graama do wyruszenia na południe z misją wyspy i ochoczo wspierając ich mniej skorymi do takiej misji asteriuszowcami oraz lekarzami wojskowymi Hrantza. Uwadze innych członków rady nie uszedł rzecz jasna fakt, że kataniccy duchowni, również znający się na leczeniu chorób, opuścili dość śpiesznie strefę zagrożenia i zgromadzili się bezczynnie w stolicy, najpewniej po to, by w razie ewentualnego przeniesienia zarazy do Orwin-garru móc od razu pełnymi siłami nieść pomoc jego mieszkańcom. Wszyscy współczują zatem arcykapłanowi, wiedzą bowiem jak wielkich wyrzeczeń musiała go kosztować ta decyzja i wierząc zarazem w jej słuszność, albowiem to przecież w Orwin-garze mieszka śmietanka kontynentalnych elit władzy.

Ostatnim członkiem rady jest arcymag Venharr (Venar), dziekan stołecznej akademii sztuk magicznych i wpływowy obywatel Orwin-garru (czyt. rozległa posiadłość, majętność, służba i prywatna armijka, pełny dostęp do laboratoriów i bibliotek akademii, czterystu pomniejszych magów na skinienie palca, bo przecież każdy chciałby chciałby żyć z takim urukiem w jak najlepszych stosunkach). Niestety, funkcja doradcza u boku hyrtana wiąże się z pewnymi niedogodnościami, a plotka głosi, że arcymag ma ostatnio równie wiele kłopotów ze snem jak generał Hrantz (i podobno ma to coś wspólnego z intensywnymi, chociaż prowadzonymi dość dyskretnie pracami w laboratoriach akademii).

Przygoda zaczyna się sceną spotkania hyrtana ze swoimi doradcami w zamku namiestnika w Orwin-garze, gdzie poruszone zostaną zapewne bardzo niepokojące radę kwestie - pustoszejący szybko skarbiec oraz panosząca się w południowych prowincjach zaraza.
Ostatnio zmieniony 20 września 2009, 21:07 przez Keth, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 20 września 2009, 11:51

Rześka morska bryza owiała znienacka twarz stojącego na balkonie uruka, wyrywając go swym słonym smakiem z posępnego zamyślenia. Rosły ork rozluźnił zaciśnięte na prętach balkonu palce, cofnął się o krok w tył wodząc spojrzeniem po widocznych w dole spienionych skałach, smaganych falami oceanu w rytm jednostajnego szumu. Zbudowany z granitowych bloków pałac hyrtana wznosił się na stromych klifach wybrzeża, górując ponad rozciągającym się w pobliskiej zatoce Orwin-garem, szczerząc swe baszty i wieżyczki na podobieństwo wielkiego kamiennego jeżłacza. Chociaż okowy zimy zdążyły już pójść w zapomnienie, a świeża zieleń przykuwała oczy swą żywą barwą, na balkonie panował przesycony wilgocią chłód. Słońce wzeszło ledwie dwie godziny temu i zaspany jeszcze hyrtan skorzystał z okazji, by nieco się orzeźwić w podmuchach silnego wiatru.

Namiestnik Orkusa Małego nie zwracał uwagi na chłód poranka, bo jego myśli zaprzątnięte były znacznie poważniejszymi kwestiami. Postukując machinalnie palcami w nabijany złotymi guzami pas spozierał zamglonym wzrokiem na skrzące się kolorami dachy stolicy, portowe żurawie, kamienne brukowane uliczki i zdziczałe parki Orwin-garru. Miasto popadało z roku na roku w nędzę, niszczejąc w oczach, wyludniając się w zastraszającym tempie.

- Khurrwa muttra - Tshegoj zmełł w ustach chrapliwe przekleństwo wypowiedziane w klanowym dialekcie uruków, poirytowany widokiem zaledwie kilku stojących w portowym basenie brygów, przycumowanych do rozległych pustych nabrzeży i straszących nagimi, pozbawionymi żagli masztami. Już sama myśl o bogatych szlakach kupieckich łączących południowe archipelagi z sąsiednim Orkusem Wielkim powodowała u czcigodnego możnowładcy spazmatyczny szczękościsk, a wspomnienie zaplanowanego na ten poranek zebrania Rady Hyrtańskiej tylko ów gniewny nastrój pogłębiało.

- Khe? - zza pleców namiestnika dobiegło zduszone, pełne respektu kaszlnięcie. Tshegoj obejrzał się przez ramię, zmierzył złowrogim spojrzeniem stojącego w korytarzu sędziwego uruka w szarych szatach imperialnego urzędnika - Rzekłeś coś, o czcigodny? Racz wybaczyć, stare uszy coraz częściej zawodzą...

Na co dzień hyrtan zwykł okazywać swemu osobistemu skarbnikowi poważanie przez wzgląd na jego wciąż rzutki analityczny umysł, przemieszane z politowaniem z tytułu wieku urzędnika, dzisiaj jednak nie miał ani krzty dobrego humoru. Dwie wyuzdane ludzkie niewolnice próbowały z samego rana poprawić samopoczucie namiestnika wyrafinowanymi pieszczotami, nie zyskały jednak ani wymiernego efektu swych wysiłków ani nawet dobrego słowa, ponury od chwili przebudzenia Tshegoj przepędził je bowiem z sypialni z krzykiem ciskając w ślad za biedaczkami swe buty.

- Skoro tak cię zwodzą, trzeba ci je będzie uciąć - sarknął możnowładca - Starczy się ich pozbyć i już mniej ciężaru na twej łysej głowie, już lekcej ci się będzie myślało, co?

Kalamarsh nic nie odrzekł, znał bowiem swego pana od wielu lat i wiedział doskonale, kiedy winien był słowa hyrtana komentować, kiedy zaś skromnie milczeć.

- Piękny dzień - dodał Tshegoj wchodząc z powrotem na kamienny korytarz wiodący ku położonej piętro niżej komnacie audiencyjnej - Chodźmy zatem i zepsujmy go naszym gościom do szczętu. Wszyscy już przybyli?

- Wszyscy, czcigodny. Zaprowadzono ich na miejscu, gdzie niecierpliwie oczekują posłuchania.

- I dobrze, nic im się nie stanie, jeśli odrobinę poczekają - sarknął hyrtan dając raz jeszcze upust swej złości - Pamiętaj, com ci rzekł wczoraj i tak sprawy wyłóż jak się one mają.

A potem zobaczymy ich miny
, dodał w myślach mijając ściskające zwoje pergaminów skarbnika i zmierzając po kamiennej posadzce ku sali audiencyjnej.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 20 września 2009, 11:53

Chwilowo zmuszony jestem wyskoczyć z wizytą do siostry, ale wieczorem wkleję Wam fragment wprowadzający do narady (wystąpienie skarbnika Kalamarsha), a potem już sami będziecie mogli omówić w swoim gronie kontrowersyjne pomysły hyrtana :)
Ostatnio zmieniony 20 września 2009, 11:54 przez Keth, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 20 września 2009, 21:04

Sala audiencyjna namiestnika mogła pomieścić ponad tysiąc gości, a jej wysokie sklepienie pyszniło się freskami autorstwa samego mistrza Danahila, przedstawiającymi sceny z życia boskiego Kartana. Gładkie kamienne ściany obwieszone były setkami sztandarów, zarówno złożonych w hołdzie hyrtanowi przez miejscową arystokrację jak i zdobytych na wrogach. Stojący pod ścianami niczym statuy gwardziści ze straży przybocznej namiestnika, wspaniali w swych pozłacanych zbrojach i uskrzydlonych hełmach, wyprężyli się jednocześnie na baczność obwieszczając nadejście hyrtana Tshegoja.

Uruk wkroczył do komnaty w towarzystwie swego osobistego skarbnika, podeszłego wiekiem Kalamarsha, niosącego pod pachami rolki związanych ciasno jedwabnym sznurkiem zwojów. Członkowie rady hyrtańskiej podnieśli się natychmiast ze swoich drewnianych krzeseł, pochylając głowy w wyrazie szacunku i przykładając do czoła zaciśniętą prawą pięść. Tshegoj odpowiedział im skinięciem dłoni, po czym strzelił głośno palcami dając gwardzistom znać, że życzy sobie ich odejścia. Żołnierze usłuchali bez słowa, opuszczając komnatę i starannie zamykając za sobą wszystkie drzwi.

Tshegoj usiadł u szczytu stołu, zabębnił w jego blat palcami spoglądając na zajmujących ponownie miejsca doradców. Generał Hrantz siedział wyprostowany jak struna, w idealnie wypolerowanej zbroi łuskowej, ale bez broni. Arcymag Venharr i arcykapłan Lheobarr mieli na sobie ostentacyjnie bogate szaty i równie okazałą biżuterię, ale w przeciwieństwie do oficera armii pozwolili sobie na bardziej rozluźnione pozy.

- Chwała Kartanowi - powiedział po chwili niepokojącego milczenia namiestnik - Czas jest ostatnio na wagę złota, więc lepiej go nie marnujmy na czcze pogawędki. Kalamarsh, referuj.

Wiekowy skarbnik stał po prawicy hyrtana, protokół nie przewidywał bowiem dla niego miejsca przy stole rady. Chrząkając znacząco uruk rozwiązał jeden ze swoich zwojów, a potem zaczął czytać monotonnym głosem.

- Podług norm i miar stosownych dla bieżącego roku znanym jest, iż podatek ostrogarski za trzeci miesiąc winien wynieść trzysta jedenaście tysięcy sztuk złota w gotówce, kruszcach, rudach metali lub innych dobrach materialnych, przy czym co najmniej połowa musi mieć postać monety. Płatność jego przypada na ostatni dzień miesiąca, czyli za dwa tygodnie. Dokonawszy stosownych obliczeń, trzykrotnie zweryfikowanych przez innych powierników imperatorskiego skarbca, z głęboką troską zmuszony jestem oświadczyć, że w gotowości do załadunku na statki znajduje się jedynie dwieście dwadzieścia tysięcy sztuk złota. Rzecz ta spowodowana jest coraz niższymi wpływami z podatków od ludności oraz rosnącymi kosztami zwalczania zarazy.

- Ile dokładnie brakuje? - hyrtan przerwał skarbnikowi suchym tonem, chociaż doskonale znał jego wyliczenia.

- Równe dziewięćdziesiąt jeden tysięcy, czcigodny i wielki panie - Kalamarsh ukłonił się lekko akcentując w ten sposób zwyczajowy tytuł namiestnika - Pozostają nam dwa tygodnie na zebranie daniny, w przeciwnym razie Ostrogar nałoży na nas wysoką karę za opóźnienie, a jeśli nie zapłacimy jej w terminie... wynikną dalsze komplikacje.

Kalamarsh najwyraźniej nie kwapił się do wyjaśnień, na czym owe komplikacje miałyby polegać, ale czwórka zasiadających przy stole uruków wcale bliższych informacji na ten temat nie potrzebowała, widząc już oczami wyobraźni swe ścięte głowy nabite na dzidy i wystawione na blanki zamku w Orwin-garze. Spojrzenia trójki doradców pobiegły w stronę hyrtana, oczekując od niego wstępnych propozycji rozwiązania palącego problemu. Wszyscy posiadali informacje z drugiej ręki pozwalające wnioskować, że skarbiec namiestnika pustoszeje w zaskakującym tempie, ale nikt nie spodziewał się, że zabraknie blisko jednej trzeciej należności składających się na comiesięczny podatek.

I chociaż wszyscy starannie ukryli głęboki niepokój, w ich oczach pojawiły się momentalnie błyski, które wcale nie przypadły hyrtanowi do gustu.

Wolelibyście, żeby cała wina spadła na mnie, pomyślał z przekąsem Tshegoj. Zobaczmy zatem, jak daleko się posuniecie, by ratować własne głowy.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 20 września 2009, 21:14

No i przyszła pora na Was, moi drodzy gracze. Znacie już sedno problemu, a hyrtan za chwilę wprowadzi Was w swoje pomysły (ponieważ ma już ich całkiem sporo). Wy jako rada hyrtańska pełnicie rolę doradczą, dlatego będziecie musieli niektóre z nich poprzeć, niektóre być może oprotestować (rzecz jasna w grzeczny sposób!), a może podsuniecie własne pomysły?

Hans, poprosiłeś o bardzo obszerne dane, wszystkiego nie zdołam dzisiaj obrobić :)

Czegoj, pałeczka należy do Ciebie!

Co do trybu fabularnego, nie jest on wcale obowiązkowy, możecie pisać posty również w trybie taktycznym (znakujcie go tylko zielonym kolorem czcionki, proszę).

Awatar użytkownika
czegoj
Site Admin
Reactions:
Posty: 3837
Rejestracja: 18 listopada 2008, 23:34
Has thanked: 5 times
Been thanked: 10 times
Kontakt:

Post autor: czegoj » 20 września 2009, 23:59

Panowie, już wiecie, że nie jest dobrze. Na początek pragnę powiadomić wszystkich jak się tu znajdujemy, iż na dno nie zamierzam pójść sam. Jeśli ja się tam znajdę to wy również. Nie zawaham użyć się wszystkich moich wpływów, żeby pieniądze się znalazły i wam radzę to samo. Nie ważne, czy wyciągniecie pieniądze z podziemi, czy sprzedacie swoich służących i służbę w niewolę. Nie ważne czy będą pochodzić z grabieży, czy legalnego źródła. Czy to będą wasze osobiste pieniądze, czy rolników, którzy są zbyt leniwi żeby utrzymać naszą ziemię.

Tutaj robię dłuższą przerwę, taksując każdego z uczestników, jakby byli towarem na sprzedaż.

Na początek dwa moje zrządzenia. Notuj - wskazuję na skarbnika. Zostaje podniesiony podatek nałożony na gnomich górników. Skoro mało przynoszą dochodu niech pracują dłużej. Dostają pozwolenie na pracę w nocy. Napisz mi ładne zarządzenie i przynieś do podpisu. Druga sprawa wszyscy, podkreślam słowo wszyscy, kapłani mają obowiązek wysłać 90% obsad świątyń w miejsce kwarantanny w celu poszukiwania lekarstwa na zarazę. To tyle tytułem wstępu, a teraz sprawy indywidualne.

Tutaj robię kolejną dłuższą przerwę. Mój wzrok kieruje się w stronę osoby arcykapłana i chwilę na nim spoczywa. Biorę głęboki oddech i kontynuuje.

- Generale, chcę znać czas jaki Ci jest potrzebny na zorganizowanie wyprawy przeciw korsarzom. Skoro tak dobrze idzie im rabunek pobliskich ziem, to może mają już wystarczająco złota, którym mogliby podzielić się z nami.
- Drogi Venharre, raczyłbyś mi udzielić informacji jak długo będą trwały jeszcze pracę w akademii nad tym o czym rozmawialiśmy miesiąc temu. Widzisz mi się zaczyna trochę śpieszyć, a Ty chyba jesteś w stanie coś wymyśleć, żebym łatwiej kład się spać. Twój wynalazek może znacznie poprawić mój nastrój.
- Przechodząc do Ciebie Lheobarrdisie. Przekonaj mnie, że świątynie Katana prosperują na tyle dobrze, że zmniejszanie obsad może nie korzystnie wpłynąć na i tak nieciekawą sytuację finansową, a może się okazać, że nie trzeba wysyłać kapłanów Katana w rejon zarazy. Mogą się przecież okazać przydatni tu na miejscu, na przykład przy wyprawie na korsarzy.

Resztą pomysłów podzielę się po wysłuchaniu członków rady w poruszonych kwestiach.
Ostatnio zmieniony 21 września 2009, 00:12 przez czegoj, łącznie zmieniany 1 raz.

Hans696
Reactions:
Posty: 210
Rejestracja: 10 stycznia 2009, 11:05

Post autor: Hans696 » 21 września 2009, 10:08

Siedzący na prawo od hyrtana naczelny dowódca wojsk, pomimo młodego wieku wygląda na wiarusa i weterana. To od razu poznać. I nawet nie po tym że po żołniersku nienagannie ubrany i ogolony, że jego ręka od czasu do czasu zaciska się nerwowo w poszukiwaniu rękojeści szabli, która zwykle towarzyszy generałowi. Poznać to po oczach. Oczach, które widziały tysiące wzajemnie się mordujących i okaleczających wojowników, ogień, pożogę i twardą, bezlitosną rzeczywistość orczego świata..

..Hrantz spoglądał przez dłuższą chwilę na ścienny fresk, przedstawiający Kartana ubijającego reptylliona. Autor fresku bardzo starał się aby jaszczur wyglądał na przerażonego perspektywą zagłady z ręki samego Kartana. Hrantzowi wydało się jednak, że ten sam śmieszny efekt powstałby jakby ktoś próbował narysować uśmiechającego w ludzki sposób warga.... z drugiej strony jednak, nie dalej jak wczoraj uczestniczył przy egzekucji jednego zdrajcy, który po odpowiednim "oporządzeniu" przez orczego mistrza, przypominał do złudzenia rozprutą kobiecą sakiewkę z której wypadły wszystkie drobne rzeczy. Może zatem i uśmiechające się wargi istnieją...

Po wypowiedzi hyrtana zapadła długa cisza. Za długa. Ewidentnie nikt z tutaj obecnych nie ma błyskotliwego remedium na problemy, którym mógłby się pochwalić i wkupić w łaski jaśnie panującego.. Generał, zanim zaczął przemawiać, dygnął w kierunku hyrtana i zgodnie ze starym obyczajem na chwilę przymykając oczy.

- Czcigodny Panie, wiadomym jest, że popłynę na czele armii w kierunku który wskażesz i wykonam lojalnie każde zadanie w służbie naszemu bogu. Niemniej wielkim smutkiem i niepokoją napawają mnie wieści z południa Orcus Elag. Mój Panie, siły które chciałbym przeznaczyć na wyprawę na Wyspy Korsarskie - to jest ponad 10 tyś żołnierzy - mam związane w kordonie opasającym ogniska zarazy - nikogo nie przepuszczają i są obecnie jedyną zaporą powstrzymującą tajemniczą pandemię. Na domiar złego na tych terenach są również chorujące kohorty - to już nie setki ale tysiące naszych żołnierzy, którzy bez pomocy będą martwi najdalej za tydzień! Osłabiona reszta Twych wojsk wykonuje pracę ponad siły, utrzymując porządek w miastach i wsiach na całej wyspie. Zwłaszcza w centrum wyspy. Wiesz zapewne Panie o tym że tryglodyci podnoszą swe ohydne głowy. Już teraz sytuacja jest poważna. Bez wzmocnienia garnizonów może nawet wymknąć się spod kontroli. Tu już nie chodzi o karność i poświęcenie żołnierzy - wiesz przecie, że pod moim dowództwem na to nie mogłeś Panie mój nigdy narzekać. Najzwyklej chodzi o to, że stwory zmiażdżą nas przewagą liczebną!
Jeżeli mógłbym cokolwiek zasugerować to widzę dwie możliwości. Pierwsza to znaczne uszczuplenie załogi garnizonu w naszym stołecznym Orwin-garze a druga to rychłe rozwiązanie kwestii zarazy.

Hrantz przeniósł wzrok na Arcykapłana Lheobarra.

- Osobiście sugerowałbym drugie rozwiązanie. Uszczuplanie stołecznych wojsk zagraża bezpieczeństwu wewnętrznemu państwa - wielokrotnie w przeszłości stykaliśmy się z takimi sytuacjami gdy....

Zanim generał zdążył rozwinąć owy wątek historyczny, zimne spojrzenie hyrtana spowodowało szybki powrót do wcześniejszego tematu.

- Zatem, Panie, w moim mniemaniu wszystkie wysiłki winniśmy skierować na rozwiązanie problemu zarazy, następnie uspokoić problemy wewnętrzne, a wtedy droga będzie wolna do korsarskich skarbów...

Po chwili przerwy dodał:
- jest oczywiście jeszcze jedna sposobność aby plan ten wykonać szybciej... zawsze Panie można zaciągnąć dodatkowych żołnierzy. W moim mniemaniu 15 tysięcy powinno wystarczyć.
Windswept landscape, desolated mountain plateaus..

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 21 września 2009, 11:06

Chociaż członkowie rady słuchali z kamiennymi minami wypowiedzi generała, Tshegoj wyczuwał doskonale kotłujące się w ich umysłach emocje. Kilka ostatnich dni spędził wyłącznie w towarzystwie Kalamarsha i kilku jego zaufanych skrybów, dokonując frustrujących obliczeń, które z racji odwiecznej niechęci hyrtana do nauk ścisłych powodowały u uruka dolegliwość jako żywo przywodzącą na myśl migrenę. Możnowładca wiedział, że jego propozycje nie spotkają się ze szczerą aprobatą doradców, zwłaszcza niezbyt głęboko ukryte groźby pod adresem Lheobarra i arcykapłana katanitów. Generał Hrantz mówił w twardy oschły sposób dając tym samym do zrozumienia, że dotyczące jego osoby polecenie również nie wywołało żywiołowej radości oficera.

- Wpierw Avinlon - powiedział Tshegoj dostrzegając nerwowość Kalamarsha na samą wzmiankę o dodatkowym zacięgu dla Hrantza. Hyrtan dokonał pośpiesznych obliczeń w głowie dochodząc do wniosku, że rzeczone piętnaście tysięcy dodatkowych żołnierzy równe będzie co najmniej czterdziestu tysiącom sztuk złota żołdu miesięcznie. Niepokój skarbnika był zatem doskonale zrozumiały i namiestnik całkowicie go podzielał.

Hyrtan wiedział, że podejmuje się ryzykownych działań, ale sytuacja nie pozwalała mu już dłużej na bezcelową zwłokę. Zamieszkująca Avinlon kilkunastutysięczna kolonia gnomów stanowiła najbardziej zaawansowaną technologicznie enklawę na Orkusie Małym, wytapiając, przetwarzając i eksportując poza kontynent blisko tysiąc ton surowców miesięcznie. Nałożone na miasto podatki stanowiły lwią część dochodów hyrtana, toteż doradcy poczuli ukłucie niepokoju na myśl o podniesieniu ich i tak już wyśrubowanego poziomu. Gnomia rada górnicza, pełniąca w Avinlonie rolę lokalnych władz, z pewnością nie zaakceptowałaby bez sprzeciwu kolejnego finansowego obciążenia, ale namiestnik nie pozostawił nikomu złudzeń co do pewności swych postanowień.

- Podwyżka podatków górniczych przyniesie nam około dziesięciu tysięcy wpływu dla skarbca, ale będzie miała pewne konsekwencje - wtrącił Kalamarsh, chrząknąwszy uprzednio znacząco - Gnomy bez wątpienia podniosą rejwach, trzeba się liczyć z listami protestacyjnymi i poselstwami, zarówno do czcigodnego i wielkiego hyrtana jak i samego Ostrogaru. Już teraz pracują niemal wyłącznie na swe utrzymanie, więc może dojść do strajku albo rozruchów w całym Avinlonie, a to naturalnie zmniejszy bieżącą produkcję enklawy i imperatorskie dochody.

Tshegoj pokiwał głową dając zebranym do zrozumienia, że znane mu są wnioski skarbnika, potem przeniósł pytające spojrzenie na Hrantza. Generał zrozumiał od razu znaczenie tego spojrzenia.

- W Avinlonie stacjonuje obecnie dwa i pół tysiąca żołnierzy ze sto pięćdziesiątego siódmego legionu oraz pułk zaciężnej lekkiej piechoty z Osmundu, razem około dwa tysiące ośmiuset wojów pod bronią. Jeśli będziemy musieli obsadzić garnizonem huty i sztolnie i do tego pilnować ulic, to będę tam potrzebował dodatkowych dwóch tysięcy gwardzistów - oznajmił zdecydowanym tonem oficer - Ataki troglodytów przybierają na sile i częstości, w centralnych prowincjach poszły już z dymem cztery rolnicze osady. Jeśli Avinlon ma otrzymać posiłki, będzie trzeba przerzucić do interioru żołnierzy z wybrzeża.

- Pomyślimy o tym za chwilę - orzekł namiestnik unosząc dłoń - Oczekuję, że dokonasz wszystkiego, by gnomy nie podnosiły łbów, najwyżej kilka z nich odrąbiesz. Avinlon ma pracować dzień i noc, nie chcę słyszeć ani słowa o strajkach czy protestach. Jeśli wyślą jakieś poselstwa, sam się tym zajmę. Wyprawa na Wyspy Korsarskie pozostaje priorytetem.

Tshegoj przeniósł spojrzenie na Lheobarra i Venharra, oczekując ich reakcji na swoją wcześniejszą wypowiedź.

leobardis
Reactions:
Posty: 451
Rejestracja: 11 listopada 2008, 12:02

Post autor: leobardis » 21 września 2009, 11:33

Najjaśniejszy Panie jeśli pozwolisz...

A więc tak, uszczuplanie obsady w moich świątyniach w takiej ilości może doprowadzić do tragedii.
Wielka rzesza graamitów i asteriuszowców przebywają wśród zarażonych i próbują ich leczyć nie licząc już medyków wojskowych Generała Hrantza i wiemy że
duża ich część niestety została zarażona bądź już nie żyje i dlatego wysyłając kapłanów wśród zarażonych bez potrzebnej wiedzy skazujemy ich na pewną zagłade.
Poza tym Czcigodny Wiesz przecież, że wróg nie śpi i jeśli doszły by słuchy iż większość świątyń jest praktycznie pustych i bezbronnych,to aż boję się pomyśleć jakie spustoszenia były by w świątyniach nie mówiąc już o najazdach ze strony banitów i innych szumowin i nie mówię tu tylko o świątyniach...

Chwila konsternacji z mojej strony , spoglądam po kolei na wszystkich zatrzymując wzrok przez chwilę na arcymagu...głęboki oddech...

Mam oczywiście pomysł na zasilenie garnizonu którym ewentualnie generał Hrantz miałby popłynąć na korsarzy.
Po pierwsze mogę wysłać gońca... nie udam się osobiście do Klasztoru Żelaznej Pięści aby zaoferować im możliwość pomocy nam w tej jakże trudnej sytuacji.
Ponad to przecież wszyscy wiedzą jak skuteczne są jednostki naszego Venharra i sądze że ich pomoc w najeździe na korsarzy jest niezastąpiona.
Moi podwładni kapłani oczywiście są zawsze gotowi aby Cie wspierać Panie i napewno część z nich będzie obecna w wyprawie na korsarzy , ale w walce...sam wiesz... nie są biegli.
[center]Nie dostaniesz drugiej szansy, by zrobi? dobre pierwsze wra?enie.[/center]
[center]Obrazek[/center]

ODPOWIEDZ