Sesja PBF - Posłaniec

Awatar użytkownika
venar
Reactions:
Posty: 1590
Rejestracja: 11 listopada 2008, 12:01

Post autor: venar » 13 listopada 2009, 15:28

- Dziękuję Panie, że przychyliłeś się do mojej prośby i w tak trudnym momencie zechciałeś zebrac ponownie członków Rady. Zapewniam Cię, że sprawa nie dotyczy Marneusa - Venharr zamyślił się na chwilę - choć może jest inaczej? Nie dotyczy też posiłków dla Generała, powinny one już dotrzeć pod jego komendę.

Venharr spojrzał w kierunku posępnego Hrantza.

- Mam nadzieję, że ten skromny oddział jaki udało mi się wyselekcjonować w pełni satysfakcjonuje Cię Generale?

- Panie, wracając do tematu. Zapewne pamiętasz jak podczas ostatniej narady dotyczącej zarazy wspominałem, że poczyniłem pewne kroki w tej kwestii. Otóż, jeden z moich zwiadowców, który niestety przypłacił to odkrycie życiem, natknął się na wrak statku. Przed śmiercią zdążył tylko przekazać urywaną wiadomość, z której wynika, że ów rozbity okręt jest źródłem zarazy. Niepokojacym jest fakt, iż jest on otoczony jakąś potężną aurą a to oznacza, że zaraz nie jest dziełem przypadku ani też czymś normalnym.

- Uznałem, że dalsze samodzielne rozpoznawanie tej sprawy nie jest możliwe i dlatego poprosiłem o zebranie. Otóż, za Twoim pozwoleniem Hyrtanie chciałbym wysłąć kolejną ekspedycję celem dokładnego zbadania tego okrętu i będzie mi w tym potrzebna pomoc kapłanów Katana będących w służbie świątynnej Arcykapłana Lheobarra oraz wojskowa eskorta Generała Hrantza. Uważam, że jeden okręt w zupełności wystarczy byleby tylko miał solidną ochronę wojskową i kapłańską. Ponadto, jeśli tylko Panie wyrazisz na to zgodę - tu Venharr robi krótką przerwę - chciałbym osobiście dowodzić wyprawą i osobiście wziąć w niej udział...
Nie zgadzam si? z Twoimi pogl?dami, ale po kres moich dni b?d? broni? Twego prawa do ich g?oszenia

Awatar użytkownika
czegoj
Site Admin
Reactions:
Posty: 3837
Rejestracja: 18 listopada 2008, 23:34
Has thanked: 5 times
Been thanked: 10 times
Kontakt:

Post autor: czegoj » 15 listopada 2009, 20:44

Hyrtan spojrzał z ukosa - Arcymagu masz mnie za durnia? - chwilka przerwy.
Chcesz, żeby wyraził zgodę na Twoją podróż gdzieś tam, dając Ci dowództwo i pozwolił zabrać ze sobą eskortę wojskową i kapłańską. Dajesz mi tu minimum informacji a ja mam na to pójść?
Odpowiedz na wszystkie moje pytania, a jeśli mnie usatysfakcjonują to może dostaniesz to o co prosisz.
Po pierwsze - Skąd wiesz o tym statku, co naprowadziło Cię na jego trop i co u licha znaczy, że twój zwiadowca przypłacił życiem odkrycie?
Po drugie - Po cholerę Ci zbrojne i kapłańskie ramię podczas tej podróży? Czym jest owa silna aura, jakie jest ryzyko i ile potrwa ta wyprawa? Chwilka przerwy - zdajesz sobie sprawę, co się dzieje na wyspie, a ja mam wypuścić swojego najlepszego maga w celach badawczych. To nie do pomyślenia.
Po chwili wzburzenia.
Po trzecie, ostatnie - Kiedy pojawia się u mnie obiecane skarby dla Ostrogaru? Przecież, jak tam zginiesz to cały misterny plan reptilioni wzięli.
Słucham co masz do powiedzenia?

Hans696
Reactions:
Posty: 210
Rejestracja: 10 stycznia 2009, 11:05

Post autor: Hans696 » 15 listopada 2009, 23:17

Generał spojrzał poważnie na maga.
- To prawda arcymagu. Twoja obecność w wyprawie wydaje się wielce nierozważna. Na żołnierzy i okręt możesz liczyć... Niemniej chciałbym wiedzieć gdzie ich wysyłam i jakie jest ryzyko.
Windswept landscape, desolated mountain plateaus..

Awatar użytkownika
venar
Reactions:
Posty: 1590
Rejestracja: 11 listopada 2008, 12:01

Post autor: venar » 16 listopada 2009, 07:59

- Panie, nigdy nie uważałem Cię za durnia, wręcz przeciwnie zawsze podziwiałem Twą bystrość umysłu i rozwagę, której właśnie dałeś dowód. Bardzo schlebia mi również, że uważasz mnie za najlepszego maga na wyspie oraz dziękuję za Twą troskę o moje bezpieczeństwo.

- Spróbuję teraz najbardziej precyzyjnie jak tylko mogę odpowiedzieć na Twoje pytania. Otóż kiedy tylko było już wiadomo, że na Orcusie Małym szaleje zaraz a walka z nią zaczynała przybierać niekorzystny kierunek wysłałem kilku zwiadowców aby sprawdzili plotki o jej pochodzeniu. Znalezienie źródła, dałoby nam możliwość walki z tą zarazą, być może trafiła ona już wcześniej gdzieś indziej i ktoś inny znalazł sposób na jej powstrzymanie. Jako, że plotki mówiły o jakimś statku, który mógł być tego przyczyną i roznosicielem właśnie pod tym kątem miały być poczynione działania zwiadowcze. Kiedy pojawił się Marneus, leczący chorych a działania kapłańskie nie przy nosiły efektu, coś mnie tknęło, że zaraza może nie być naturalną chorobą. Rozesłałem więc wieści, swoim ludziom, że mają być czujni również na wszelkie działania magiczne wywołujące taki efekt. Jeden z nich, oby Katan przyjął go w swe szeregi - tu Venharr przyłożył zaciśniętą pięść do czoła w geście szacunku- natknął się na rozbity statek. Niestety, nie zdołał go zbadać, bo "coś" mu to uniemożliwiło. Przed śmiercią zdążył tylko przekazać urywaną wiadomość, z której wynika że jest to właśnie źródło zarazy otoczone jakąś magiczną aurą. Magicznymi metodami, namierzyłem go i ujrzałem gdzie jest i co się z nim stało. Aby nie wyciągać pochopnych wniosków poprosiłem o potwierdzenie przyjaciela, Tana Whozarra najlepszego astrologa jakim dysponuje Orcus Mały.

Vhenarr upił łyk wina by zwilżyć wysuszone gardło od długiej wypowiedzi, po czym kontynuował dalej

- Nie wiem, czego można się spodziewać wokół więc wojsko jest mi potrzebne do ochrony. Kapłani? Zwiadowca nie był magiem ani kapłanem więc nie wiem jakiego typu jest ta aura, dlatego potrzebna mi ochrona kapłańska na wypadek ochrony przed wszystkim co może pochodzić z boskich domen sfer egzystencji. Magię czarodziejską biorę na siebie jak zapewne już się Panie domyśliłeś. Wyprawa nie potrwa długo, zdążę na pewno przed terminem podatku dla Ostrogaru, jednakże aby Cię Panie uspokoić mój sekretarz otrzyma odpowiednie wytyczne w tej kwestii.

- I na koniec, dlaczego ja? Ponieważ zdaję sobie sprawę z ryzyka jakie niesie ta wyprawa. Niestety moi utalentowani czarodzieje - Vhenarr w myślach uśmiechnął się sam do siebie złośliwie - zostali oddelegowani do pomocy generałowi. I bez obaw Panie, potrafię o siebie zadbać, gdyby było inaczej nie dożyłbym tego wieku. Wszak sam Panie powiedziałeś, że jestem w tym najlepszy...
Ostatnio zmieniony 16 listopada 2009, 08:00 przez venar, łącznie zmieniany 1 raz.
Nie zgadzam si? z Twoimi pogl?dami, ale po kres moich dni b?d? broni? Twego prawa do ich g?oszenia

Awatar użytkownika
czegoj
Site Admin
Reactions:
Posty: 3837
Rejestracja: 18 listopada 2008, 23:34
Has thanked: 5 times
Been thanked: 10 times
Kontakt:

Post autor: czegoj » 17 listopada 2009, 10:25

- Dam Ci pozwolenie, ale pod pewnymi warunkami.
1. Musisz mi dać coś dzięki czemu będę miał z Tobą stały kontakt. Już ja wiem, że wy magowie posiadacie takie błyskotki magiczne.
2. Na czas podróży oddelegujesz do mojego pałacu maga, który będzie Cie zastępował w radzie.
3. Jeśli coś Ci się stanie, a Twój sekretarz nie dostarczy kosztowności na czas, napiszesz mi pismo, że mam prawo do zawłaszczenia Twojego majątku i tym samym spłacenia długu wobec Ostrogaru. Kochajmy się jak bracia a liczmy się jak gnomy. Może to małostkowe, ale ta maksyma pozwoliła mi przeżyć trochę wiosen. Jak jest Twoja odpowiedź?

Awatar użytkownika
venar
Reactions:
Posty: 1590
Rejestracja: 11 listopada 2008, 12:01

Post autor: venar » 17 listopada 2009, 12:59

- Oczywiście Panie, nie widzę przeszkód byśmy mieli ze sobą stały kontakt, wszak sprawa jest na tyle istotna, że musisz Panie wiedzieć o jej postępach. Co do zastępstwa, hmmm. Czy na pewno chcesz Panie aby ktokolwiek jeszcze wiedział o czym tu radzimy? Z całym szacunkiem ale nie jest to dobry pomysł. Mój sekretarz dostarczy kosztowności na czas, a co do mojego majątku. Panie, jeśli cokolwiek by mi się stało to na pewno potrzebny Ci moje pismo w tej kwestii? Jeśłi stanę przed obliczem Katana, mój majątek będzie mi zbędny - Vhenarr usmiechnął się lekko
Ostatnio zmieniony 17 listopada 2009, 20:32 przez venar, łącznie zmieniany 1 raz.
Nie zgadzam si? z Twoimi pogl?dami, ale po kres moich dni b?d? broni? Twego prawa do ich g?oszenia

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 17 listopada 2009, 20:48

Książę-przedstawiciel milczał przez chwilę, rozważając w ciszy słowa arcymaga. Obecni w sali doradcy wiedzieli, że Venharr był bezdzietny i nigdy nie wszedł w żaden związek małżeński mogący doprowadzić do żądań majątkowych w przypadku jego zgonu, toteż hyrtan mógł zaufać oświadczeniu swego zausznika. Gdyby Venharr zmarł podczas ryzykownej wyprawy na południe, Tshegoj mógł bez większego trudu zagarnąć jego mienie i zupełnie bez znaczenia były tu szczytne uzasadnienia, na które mógłby się ewentualnie powoływać.

Zadowolony z przebiegu spotkania arcymag przeniósł swe spojrzenie dwóch pozostałych członków rady, taksując ich nieco zaczepnym wzrokiem. Zarówno Lheobarr jak i Hrantz zdawali sobie sprawę z faktu, że umiejętnie korzystający z okazji do zabłyśnięcia Venharr od kilku tygodni zaskarbił sobie ogromne łaski księcia-przedstawiciela i fakt ten nie poprawiał im humoru. Delikatna równowaga sił pomiędzy zausznikami zaczynała ulegać coraz silniejszemu zachwianiu, a faworyzowany coraz bardziej Venharr zyskiwał na znaczeniu - a raczej zyskiwały w oczach hyrtana jego sugestie i rady.

Co było Hrantzowi i Lheobarrowi wyraźnie nie w smak, chociaż żaden z nich nie wyrażał wprost swego niezadowolenia starając się zachować kamienne miny i zastanawiając się w myślach, po co w ogóle hyrtan wezwał ich do pałacu, skoro całe spotkanie obracało się w zasadzie wokół osobistej konwersacji Tshegoja i Venharra. Rzecz jasna wieść o odkryciu statku będącego być może źródłem zarazy poruszyła obu uruków do głębi, ale żaden nie wiedział jeszcze jak mógłby wykorzystać ewentualną wiedzę na ten temat dla własnych korzyści.

Awatar użytkownika
venar
Reactions:
Posty: 1590
Rejestracja: 11 listopada 2008, 12:01

Post autor: venar » 17 listopada 2009, 20:56

Vhenarr powoli skierował wzrok na członów Rady, upił kolejny łyk wina i korzystając na krótkim zamyśleniu się Hyrtana rzekł:
- Mam nadzieję, że moje wyjaśnienia Generale były wystarczające i będę mógł liczyć na doborowy oddział Twoich żołnierzy a także Twoich kapłanów Wasza Świątobliwość. Sam uznasz ilu ale myślę, że trzech będzie dobrą ilością. Jako, że cały czas sądzę, iż Marneus jest z tym powiązany chciałbym się spytać czy Katan objawił Ci już kim jest oraz potwierdził jego boskość by rozwiać moje oraz Księcia wątpliwości?
Nie zgadzam si? z Twoimi pogl?dami, ale po kres moich dni b?d? broni? Twego prawa do ich g?oszenia

leobardis
Reactions:
Posty: 451
Rejestracja: 11 listopada 2008, 12:02

Post autor: leobardis » 21 listopada 2009, 21:12

Venharre wiedz , że tu w świątyni Katana masz zacne miejsce w katakumbach... skoro spieszno Ci spotkać się z samym najwyższym.
Ceremonia też odbędzie się jak przystało na prawdziwego szlachcica.
Dlaczego tak stawiam sprawę?
A no ... kapłani , których Tchegoj nakazał mi wysłać aby walczyli z zarazą , zdążyli już przesłać mi niepełne relacje z "frontu" - dowiedziałem się , że magia nie jest w stanie walczyć z tą zarazą i że ledwo mogą utrzymać się przy życiu nie mówiąc już o ratowaniu innych a tym bardziej Ciebie drogi Venharre bo wiadomo że byłbyś osobą najważniejszą w tamtych okolicach.
Ta garstka kapłanów , która wyruszyła z Marneusem...no cóż...nie odezwali się jeszcze - co mnie bardzo martwi ponieważ Katan nie objawił swego oblicza przede mną...podczas modłów i nie wyjawił mi tajemnicy owego Marneusa.
Panie chyba nadszedł już czas... zwracam się do hyrtananadszedł czas aby złożyć ofiarę naszemu Katanowi najwyższemu z bogów i w modłach poprosić Go aby nam wyjawił kim jest Marneus i czy jest źródłem zarazy.
Każdy na Orkusie Małym wie , że tylko Ty jesteś godzien składania Katanowi ulubionej ofiary.
Co nakażesz tak świątynia uczyni ukłon w kierunku hyrtana po czym przykładam pięść do czoła na cześć Katana
[center]Nie dostaniesz drugiej szansy, by zrobi? dobre pierwsze wra?enie.[/center]
[center]Obrazek[/center]

Awatar użytkownika
czegoj
Site Admin
Reactions:
Posty: 3837
Rejestracja: 18 listopada 2008, 23:34
Has thanked: 5 times
Been thanked: 10 times
Kontakt:

Post autor: czegoj » 21 listopada 2009, 22:34

Sprytne to było zagranie Arcykapłanie, ale nie pozwolę się wciągnąć w tę grę. Sprawy bogów, wierzeń, ofiar i tym podobnych rzeczy są w Twoich rękach i nie zrzucaj na mnie tej odpowiedzialności. Wszak ja rządzę ludem a nie kontaktem ze światem bogów. Jeśli Twoja nieudolność jest na tyle wielka, że nie potrafisz wyjawić nam tajemnicy Marnusa, to może pora zmienić arcykapłana. Chwila przerwy żeby emocje opadły. Nie próbuj więcej tych sztuczek, bo powiadam Ci, wierzę w Twoją mądrość i przychylność jaką potrafisz nam zjednać u Najwyższego. Jednak jeśli rozum - przerzucając na mnie odpowiedzialność - i wiara - nie potrafisz otrzymać odpowiedzi Katana - Cię opuściły to na cóż Ty nam?

leobardis
Reactions:
Posty: 451
Rejestracja: 11 listopada 2008, 12:02

Post autor: leobardis » 22 listopada 2009, 09:48

Widzę Panie ,że tracisz panowanie...
Nie traktuj mojej osoby jako intruza - bo nim nie jestem (chyba)...
Ja próbuję wyciągnąć Cię Panie z tej gry...z gry w której już jesteś, wszyscy jesteśmy.
My służymy Ci radą i pomocną ręką ale wszak to Ty jesteś głową , która decyduje i dzierży na Tobie odpowiedzialność za wszystkich mieszkańców Orkusa Małego - nie prawda?
Jeśli nie chcesz stanąć na orędziu i ogłosić nowe prawo to przekaż tą odpowiedzialność jednemu z członków tej rady a niezwłocznie zaczniemy ceremonie.
Jeśli to wszystko co mieliśmy do omówienia to wolałbym już udać się do świątyni , do obowiązków , które mi powierzyłeś .
[center]Nie dostaniesz drugiej szansy, by zrobi? dobre pierwsze wra?enie.[/center]
[center]Obrazek[/center]

Awatar użytkownika
venar
Reactions:
Posty: 1590
Rejestracja: 11 listopada 2008, 12:01

Post autor: venar » 22 listopada 2009, 10:41

- Zgadzam się z Hyrtanem. Skoro drogi Lheobarre straciłeś zaufanie Najwyższego, który dotychczas nie objawił Ci swego boskiego planu a tym samym istoty pochodzenia Marneusa to może lepiej byłoby już usunąć się na bok i pozwolić przejąć obowiązki Arcykapłana komuś młodszemu i bliższemu Katanowi. Może pora udać się do opactwa Hrobakka na zasłużoną emeryturę?

Vhenarr skłonił się Księciu i rzekł:
- Wybacz Panie, ale wciąż nie wiem co zadecydowałeś w sprawie wyprawy na południe. Jeśli taka będzie Twoja wola bym pozostał w Orwin-Garze tak właśnie uczynię ale ekspedycja tak czy inaczej musi wyruszyć i zbadać ten problem i to nawet już jutro skoro świt z pierwszym odpływem. Wybacz, że Cię poganiam ale nie możemy tego odkładać.
Ostatnio zmieniony 22 listopada 2009, 10:42 przez venar, łącznie zmieniany 1 raz.
Nie zgadzam si? z Twoimi pogl?dami, ale po kres moich dni b?d? broni? Twego prawa do ich g?oszenia

leobardis
Reactions:
Posty: 451
Rejestracja: 11 listopada 2008, 12:02

Post autor: leobardis » 22 listopada 2009, 11:05

Dobrze więc !
Po powrocie do świątyni wyślę stosowne pismo do głównej świątyni Katana w Ostrogarze aby zajęli stanowisko w tej sprawie.
Jeśli moi przełożeni stwierdzą iż moja osoba w roli arcykapłana świątyni w Orwin-Garze nie wypełnia misji należycie ,odsunę się i przejdę na... "zasłużoną emeryturę".
Dodam jeszcze , że wszyscy tu zgromadzeni są za malutcy aby NAKAZAĆ KATANOWI - NAJWYŻSZEMU Z BOGÓW aby objawiał się wtedy kiedy ktoś sobie tego życzy i nie rozmawiajmy o dogmatach wiary bo jak na razie to ja tu jestem autorytetem w tej dziedzinie ostatnie zdanie ewidentnie kieruje w stronę arcymaga
[center]Nie dostaniesz drugiej szansy, by zrobi? dobre pierwsze wra?enie.[/center]
[center]Obrazek[/center]

Awatar użytkownika
czegoj
Site Admin
Reactions:
Posty: 3837
Rejestracja: 18 listopada 2008, 23:34
Has thanked: 5 times
Been thanked: 10 times
Kontakt:

Post autor: czegoj » 22 listopada 2009, 12:46

Wydaje mi się, że wszystko mamy wyjaśnione. Vhenarr udaje się w podróż, jednak ja pozostaję z nim w ścisłym kontakcie. Lheobarre udaje się do świątyni szukając dalej odpowiedzi na nurtujące nas pytania. Generał myśli jak rozplanować wojska, żeby nie zabrakło ich w żadnym punkcie naszych planów A ja wreszcie będę miał święty spokój - dopowiadam w ciszy.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 23 listopada 2009, 20:23

W drodze do pałacyku arcykapłana Katana, późny wieczór

Arcykapłan Lheobarr był wściekły i towarzyszący mu kapłani doskonale to widzieli, toteż trzymali się na sporą odległość od lektyki swego pryncypała, z trudem próbując nadążyć za czwórką niosących przywódcę kultu półolbrzymów w czarnych tunikach i z tatuażami w postaci pięści na czołach. Kapłański pochód zmierzał w dół krętej drogi łączącej pałac księcia-przedstawiciela i Orwin-gar, poprzedzany przez grupę służbitów z pochodniami w rękach.

Spotkanie rady hyrtańskiej okazało się dla Lheobarra upokarzającym doświadczeniem, ale jednocześnie wzmocniło desperację i żądzę walki arcykapłana, nie zamierzającego bez oporu zepchnąć się na boczny tor. Lheobarr ani myślał o porzuceniu swej posady i odejściu w pokorze na spartańską posługę w klasztorze mistrza Hrobbaka, zbyt cenił sobie wystawny styl życia i władzę. Arcymag Venharr rzucił mu otwarcie rękawicę dając do zrozumienia w towarzystwie wszystkich doradców, że poczynił stosowne kroki zmierzające ku usunięciu Lheobarra z jego stanowiska w radzie. Skoro tak, pożałuje po tysiąckroć, że się na to odważył, pomyślał z wściekłością arcykapłan, kiedy z nim skończę, będzie się płaszczył pod moimi stopami!

Przewrotny plan uknuty kilka dni wcześniej znienacka zyskał wydatnie na prawdopodobieństwie i paradoksalnie mógł w tym pomóc właśnie zauważalny opór księcia Tshegoja przed zajęciem jakiegokolwiek zdecydowanego stanowiska w kwestii samozwańczego proroka. Lheobarr nie obawiał się rezultatów wymiany korespondencji z głowami katanickiego kultu w Ostrogarze, bo studiując ostatnią noc opasłe księgi w swej bibliotece odkrył coś, co pozwalało przekuć jego rzekomą porażkę w wielce prawdopodobny sukces.

Na drodze robiło się coraz ciemniej, słońce znikało za zachodnim widnokręgiem barwiąc na czerwono zarówno ostatni skrawek niebios jak i toń morskiego bezmiaru. Wyzierający zza zasłonki lektyki arcykapłan wodził wzrokiem po pełgających w coraz głębszym mroku światełkach Orwin-garu, pogrążony w równie mrocznych, ale zarazem iskrzących się posępną nadzieją myślach.

Z zadumy wyrwał go nagły tętent końskich kopyt i podniesione głosy prowadzących orszak służbitów z pochodniami. Jakiś konny w liberii katanickiej świątyni zeskoczył z siodła swego wierzchowca, cisnął uzdę w ręce najbliższego sługi Lheobarra, po czym dopadł lektyki i przyklęknąwszy na jedno kolano wyciągnął w stronę arcykapłana zrolowany ciasno zwój.

- Co to takiego? - zapytał zaskoczony widokiem posłańca Lheobarr, sięgając jednocześnie po zwój.

- List od czcigodnego Ayterasa, arcykapłanie! - odrzekł natychmiast półork w świątynnej liberii.

Marszcząc czoło arcykapłan rozwinął zwój i przywoławszy do siebie jednego ze służbitów począł czytać w świetle łuczywa treść pisma.

I w miarę lektury czuł jak krew odpływa mu z twarzy, a nogi drętwieją coraz bardziej nieposłuszne rozgorączkowanemu umysłowi.
Ostatnio zmieniony 23 listopada 2009, 20:44 przez Keth, łącznie zmieniany 1 raz.

ODPOWIEDZ