Sesja PBF - Posłaniec

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 24 października 2009, 15:45

W tym samym czasie, akademia sztuk magicznych w Orwin-garze

Zhordak siedział na krawędzi krzesła, wyprostowany i skupiony na słowach swego mistrza, z kamienną miną przyjmując do wiadomości szereg poleceń przełożonego. Venharr siedział po drugiej stronie stołu, postukując w jego blat sztućcami, których służba nie zdążyła uprzątnąć po przerwanym w dramatyczny sposób posiłku. Kratesh zniknął zaraz po sprowadzeniu Zhordaka, osobiście sprawując pieczę nad wysłaniem specjalnego listu do księcia-przedstawiciela, wnioskującego o jak najszybsze ponowne zwołanie hyrtańskiej rady.

- Nie wyjedziesz od razu - dodał po chwili namysłu Venharr - Mam dzisiaj pewne spotkanie, kiedy dobiegnie końca, otrzymasz ostatnie rozkazy. Czekaj w pogotowiu.

Zhordah, niski półork o silnej domieszce ludzkiej krwi, skinął w odpowiedzi głową. Niewiele mówił, nawet w chwilach, kiedy Venharr pozwalał sobie w stosunku do niego na stonowaną poufałość. Arcymagowi owa milkliwość zbytnio nie przeszkadzała, liczyły się dla niego przede wszystkim niezwykłe umiejętności wywiadowcy.

Pukanie do drzwi przerwało i tak już dobiegającą końca rozmowę. Venharr przeniósł spojrzenie na wchodzącego do komnaty Kratesha, uniósł pytająco brwi.

- List od jego eminencji Lheobarra - powiedział sekretarz unosząc wyżej przewiązany szkarłatną wstążką zwój - Właśnie go dostarczył osobisty posłaniec arcykapłana. Adresowany do rąk własnych mistrza.

Venharr odprawił Zhordaka ruchem ręki, odczekał aż szpieg wyjdzie za drzwi, potem zaś odebrał Krateshowi list i rozwiązał gorączkowo wstążkę. Jego zmrużone oczy przebiegły po wykaligrafowanych starannie literach.

- Proszę, proszę - mruknął skończywszy lekturę i zwijając list ponownie w rulon - Interesujące wnioski, interesujące propozycje. Kratesh, schowaj to pismo, bardzo starannie, niech przypadkiem nigdzie się nie zagubi. Kto wie, czy nie przyda się nam jeszcze w przyszłości.

- Tak jest, mistrzu - skłonił głowę sekretarz - Czy zechcesz jego eminencji odpisać?

- Tak, przynieś moje przybory - zdecydował arcymag - List drogiego Lheobarra zasługuje na szybką odpowiedź.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 24 października 2009, 16:18

W tym samym czasie, pałacyk arcykapłana Katana

Arcykapłan Saudak upił przez grzeczność nieco wina, po czym odłożył puchar na niski stoliczek, gestem dającym do zrozumienia, że wytworny poczęstunek zupełnie go nie interesuje. Był niskim człowiekiem przed pięćdziesiątką, zadbanym i żwawym, o skrzących się inteligencją oczach. Lheobarr niezbyt za nim prywatnie przepadał, zarówno ze względu na misjonarskie zapędy głowy kościoła Asteriusza jak i fakt, że był on człowiekiem - a zatem z definicji istotą pośledniejszą - z biegiem czasu nauczył się jednak szanować Saudaka jako twardego negocjatora, ale i człowieka kompromisu.

- Oczywiście zdajesz sobie sprawę z powodu mojego przybycia - stwierdził asteriuszowski arcykapłan, przechodząc od razu do sedna sprawy - Całe miasto wrze, gdzie nie przystanę, słyszę o zstąpieniu z niebios katanickiego mesjasza. Czy to prawda?

Lheobarr nie odpowiedział od razu, upił łyczek wina rozważając w myślach odpowiedź na wyjątkowo niezręczne dla niego pytanie.

- Wysłałem do ciebie dwa listy, jeden wczoraj, jeden dzisiaj - Saudak przeszedł z miejsca do ataku, poprawiając się w wygodnym fotelu i splatając ręce na brzuchu - Mniemam, iż tylko niezwykły nawał obowiązków związanych z pojawieniem się awatara uniemożliwia ci odpisanie, by zatem wybawić cię z kłopotu mozolnego dyktowania korespondencji sekretarzowi, przybyłem rozmówić się osobiście.

Gość przechylił się w fotelu, wbił chłodny wzrok w twarz katanickiego arcykapłana.

- Lheobarze, bądźmy ze sobą szczerzy. Czy ten głosiciel waszego boga naprawdę nosi w sobie cząstkę mocy Katana?

leobardis
Reactions:
Posty: 451
Rejestracja: 11 listopada 2008, 12:02

Post autor: leobardis » 24 października 2009, 17:29

...od kiedy to Saudaku wierzysz w plotki?
Otóż nic mi nie wiadomo iż ten domniemany mesjasz ma jakąkolwiek moc Katana, żadne znaki na niebie nie mówiły o nadejściu proroka Katana.
Jedno wiem na pewno - ten człowiek chodzi po Orkusie Małym i leczy chorych z zarazy.
Może on jest gorliwym wyznawcą Katana? a jak wiesz każdy ma prawo do głoszenia słów własnej wiary.

Jeśli chodzi o korespondencję między nami to wybacz ale obowiązki narzucone mi przez samego Tchegoja pochłaniają cały mój cenny czas.
[center]Nie dostaniesz drugiej szansy, by zrobi? dobre pierwsze wra?enie.[/center]
[center]Obrazek[/center]

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 24 października 2009, 19:42

W tym samym czasie, w bastionie generała Hrantza

Hrantz podrapał się po porastającym brodę zaroście, zerknął raz jeszcze na mapę, pokiwał głową aprobując propozycję Sahaala.

- Przekaż szczegółowe rozkazy dowódcom wybranych gastarów - polecił - Niech wyruszą do Awinlonu jutro o brzasku. Azzert, przygotuj z Mrukhem wydawkę zaopatrzenia dla tego kontyngentu. Napiszę list przewodni dla dowódcy awinlońskiego garnizonu, żeby go przygotować na ewentualne komplikacje. Dekret podatkowy hyrtana może doprowadzić do wybuchu zamieszek, a nie chcę, żeby komendant Brekhl został czymś zaskoczony. Wystarczy nam kłopotów z utrzymaniem kontroli nad Sorostą.

- Dodatkowa odprawa dla dowódców przed wymarszem? - zapytał Bezhub.

- Raczej nie - pokręcił głową Hrantz - Standardowe procedury przemarszu, stan pogotowia. Normalne czujki na flankach. Dotrą na miejsce w dwa do trzech dni, wszystko zależy od pogody.

- I woli bogów - dodał z przekonaniem Azzert, z żarliwością oddający cześć zarówno Katanowi jak i Oriakowi, co w przypadku Uruk-hai należało do rzadkości.

- I woli bogów - powtórzył Hrantz kierując głowę w stronę wejścia do pokoju, dosłyszał bowiem wymianę zdań między pilnującymi drzwi strażnikami. Jeden z wartowników uchylił je mocniej i zajrzał do środka.

- Twój adiutant, panie - oznajmił cofając się o krok i przepuszczając do środka młodego oficera o dumnym obliczu uruka.

Przybysz zasalutował zgromadzonym przy stole oficerom, wszystkim bez wyjątku znacząco przewyższającym go rangą, potem zaś wręczył wstającemu zza stołu Hrantzowi przywiezione w pośpiechu pismo. Generał złamał hyrtańskie pieczęcie i przeczytał list, a na jego twarzy pojawił się rosnący w miarę lektury wyraz zdumienia. Kiedy skończył czytać, opuścił dzierżącą list dłoń i powiódł wzrokiem po swych przybocznych.

- Hyrtan nakazał wstrzymać przygotowania do ataku na korsarzy - oznajmił zdziwiony, jakby samemu nie dowierzając w odwołanie rozkazu, który otrzymał zaledwie dzień wcześniej - Nie ma uzasadnienia, ale jest podpis księcia-przedstawiciela...

- Coś się musiało stać? - mruknął Bezhub - Inaczej nie zmieniałby tak szybko decyzji...

- Może to ma coś wspólnego z tym całym prorokiem? - zastanowił się na głos Azzert, po raz pierwszy od rozpoczęcia narady poruszając starannie przez wszystkich unikany temat katanickiego awatara.

- Panie? - chrząknął znacząco adiutant, zwracając na siebie uwagę Hrantza - Pański... gość właśnie przybył.

- Gdzie jest? - zapytał pozornie beznamiętnym tonem generał, ale ci oficerowie, którzy znali go od dłuższego czasu niezawodnie wyczuli w tonie tego pytania ledwie dostrzegalną nutkę niepokoju.

- Czeka w pańskiej kwaterze, generale - odpowiedział adiutant, również starając się zachować kamienną twarz.

- Sahaal, muszę na jakiś czas wyjść - Hrantz odsunął swe krzesło, skinął sztabowcom głową - Zajmij moje miejsce. Chcę dzisiaj zobaczyć listę propozycji operacji w interiorze. Na razie.

Pożegnany salutami podwładnych, generał wyszedł z komnaty, z adiutantem depczącym mu po piętach. Hrantz przeszedł kilkoma korytarzami w stronę swych prywatnych pokojów, zwolnił kroku widząc wiodące do nich drzwi, odwrócił się w stronę milczącego adiutanta.

- Zostań tutaj i przypilnuj, żeby nikt nam nie przeszkadzał - polecił. Młody oficer wyprężył się na baczność dając do zrozumienia, że przyjął rozkaz do wiadomości, po czym odprowadził wzrokiem wchodzącego do kwatery Hrantza.

Adiutant nie mógł się wyzbyć złego przeczucia. Generał Hrantz nigdy dotąd nie przyjmował w swych pokojach noszących czarne szaty osobników w kapturach, starannie dbających o to, by nikt nie miał sposobności dostrzec ich twarzy, nie poddających się zwyczajowemu przeszukaniu przez strażników. Ktoś iny mógłby co prawda pomyśleć, że Hrantz zaprosił do siebie jakiegoś wojskowego szpiega, ale adiutant pewien był już, że to tylko sprytna przykrywka.

Kiedy prowadził gościa do kwatery przełożonego, ten odsłonił na ułamek chwili niechcący połę swego czarnego płaszcza i ciekawy, chociaż dyskretny wzrok młodego oficera natychmiast napotkał błysk srebrnego medalionu.

I natychmiast go rozpoznał, chociaż starannie to ukrył.

Generał Hrantz spotkał się w sercu imperialnego bastionu w Orwin-garze z kapłanem Morglitha!

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 24 października 2009, 19:56

Moi drodzy, pozwolę sobie teraz na chwilę zboczyć z toru gry, żeby zadać Wam pewne pytania. Zdaję sobie sprawę z faktu, że dla Waszej czwórka ta akurat forma zabawy jest nowością, a ja nie znam Was na tyle dobrze, by móc wychwycić jakieś zawoalowane sygnały niezadowolenia z przebiegu gry. Stąd zadane wprost pytanie: czy dotychczasowy przebieg fabuły jest dla Was dostatecznie czytelny, abyście się w niej nie pogubili? Ponieważ specyfika tej sesji polega na braku działania drużynowego, muszę siłą rzeczy pisać osobne wątki dla każdego z Was - na pewno nie sprawia to Wam kłopotu?

Inną kwestią są wstawki fabularne nie związane bezpośrednio z Wami, dla przykładu ta scena ze szpiegiem w Karastanie. W miarę rozwoju fabuły będzie się takich scenek pojawiać coraz więcej, więc zgłaszajcie od razu, jeśli któraś z nich będzie dla Was niezrozumiała.

I jeszcze jedno: spora część tej zabawy odbywa się za kulisami (czyt. poprzez Prywatne Wiadomości). Opierając się na ich treści piszę wstawki ogólnie dostępne na forum, ale staram się nie ujawniać w nich krytycznie ważnych informacji. Niektórzy z Was mogą poczuć się mimo wszystko dotknięci faktem, że ujawniam poza PW na przykład wymianę sekretnej korespondencji pomiędzy doradcami hyrtana. Robię to szukając cały czas "złotego środka" pomiędzy grą na forum, a grą przez PW, inaczej właściwie moglibyśmy rozegrać wszystko wyłącznie przez PW ;) Tak więc mam nadzieję, że zrozumiecie, dlaczego rezygnuję z części realizmu dla realizowania celu rozrywkowego tej sesji.

Jeśli macie jakieś uwagi odnośnie mechaniki sesji, możecie je zwyczajnie zgłaszać w tym topiku (również czytelnicy-NPC).

To tyle mojego marudzenia, zaczynam myśleć nad updatem przedstawiającym dostojnego Phurrta czytającego list księcia-przedstawiciela :o

Awatar użytkownika
venar
Reactions:
Posty: 1590
Rejestracja: 11 listopada 2008, 12:01

Post autor: venar » 24 października 2009, 21:10

Taka forma przedstawiania sytuacji jest zdecydowanie odpowiednia. Wymiana informacji PW, Twoje wstawki fabularne, dostępność robienia tego również przez nas oraz bezpośrednie rozmowy jak przy naradzie, to wszystko jest jak najbardziej w porządku. My również oczywiście czekamy na pytania od Ciebie w formie PW ;). A wracając do wątków fabularnych...
Nie zgadzam si? z Twoimi pogl?dami, ale po kres moich dni b?d? broni? Twego prawa do ich g?oszenia

Awatar użytkownika
venar
Reactions:
Posty: 1590
Rejestracja: 11 listopada 2008, 12:01

Post autor: venar » 24 października 2009, 21:40

Akademia sztuk magicznych w Orwin-garze

Po wyjściu Zhrdaka, Venharr zaczął zastanawiać się nad tym co powinien przekazać Hyrtanowi i Radzie a co z zebranych informacji powinien tymczasowo zachować dla siebie. Niefortunna dla arcykapłana treść listu spowodowała chwilową poprawę nastroju arcymaga i na wspomnienie jego zawartości nawet się uśmiechnął. Zaraz potem jednak uśmiech zniknął z jego twarzy na wspomnienie Sylwana. Doskonale wiedział, że jego znalezisko może zasadniczo wpłynąć dalsze wydarzenia ale posłanie jego śladem Zhordaka może się skończyć podobnie, a na stratę kolejnego zwiadowcy nie mógł sobie pozwolić. Kolejna wyprawa musi być odpowiednio przygotowana.

I nagle Venharr doznał olśnienia.
- Kratesh!!! - głos arcymaga rozniósł się daleko
- Tak Panie? - sekretarz jakby wystraszony tym gwałtownym wezwaniem pojawił się natychmiast.
- Udaj się do mego przyjaciela Mistrza Wozharra i przekaż mu, że pilnie potrzebuję jego umiejętności astrologa. Byłbym zobowiązany do spotkania jeszcze dziś. Kiedy się pojawi będę w swoim laboratorium.

Szybkim krokiem arcymag podążył krętymi schodami w jedyne miejsce do którego nikt nie miał dostępu. Zabezpieczone magicznymi symbolami oraz strażniczym golemem pomieszczenie było przesycone magią. Venharr podszedł do kamiennego postumentu na szczycie której znajdowała się magiczna kula. W skupieniu zaczął się w nią wpatrywać oczekując odpowiedzi...


...dwie godziny później

- Witaj przyjacielu, wina?
Venharr osobiście tym razem postanowił podjąć swojego gościa, zwłaszcza, że ten postanowił tak szybko przybyć na jego prośbę.
Sędziwy uruk przez chwilę przyglądał się arcymagowi, świdrując go swym wzrokiem.
- Przejdźmy do rzeczy, w czym masz problem?
Venharr, odstawił karafkę i podszedł w milczeniu do stojącej nieopodal skrzyni. Szybkim i zdecydowanym ruchem otworzył ją.
- W tej skrzyni znajdują się rzeczy naszego wspólnego znajomego Sylwana. Potrzebuję wiedzieć gdzie jest i co się z nim stało. Najprawdopodobniej nie żyje.

Wozharr, bez chwili namysłu zbliżył się do skrzyni wyciągając po kolei poszczególne przedmioty. Kiedy skrzynia była już pusta, skupił się dłużej na każdej z nich. Wypowiadając słowa zaklęć, których arcymag nie rozumiał oraz wykorzystując własne indywidualne umiejętności poznawał lepiej ich właściciela. Trwało to dłuższy czas, wreszcie odwrócił się w kierunku przełożonego akademii.

- Sylwan...
Ostatnio zmieniony 24 października 2009, 21:41 przez venar, łącznie zmieniany 1 raz.
Nie zgadzam si? z Twoimi pogl?dami, ale po kres moich dni b?d? broni? Twego prawa do ich g?oszenia

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 27 października 2009, 21:57

Ocean, gdzieś pomiędzy Orkusami Małym i Wielkim

Smukły trzymasztowiec ciął morskie fale swym wysokim dziobem, gnany na wschód wiatrem dmącym w łopoczące na rejach żagle. Stojący na przednim pokładzie wysoki ork w nabijanym metalowymi płytkami kaftanie spoglądał przed siebie od kilku dobrych godzin, niczym posąg ustawiony tam przez lubującego się w takich ozdobach kapitana i tylko powiewające na bryzie włosy zdradzały, że była to żywa istota, a nie kamienna statua.

Ork drgnął słysząc za sobą czyjeś kroki, spojrzał przez ramię. Podobnie odziany mieszaniec krwi skinął mu z szacunkiem głową, zatrzymał się w tyle zakładając ręce za plecy.

- Dobre tempo - zagaił próbując nawiązać rozmowę, wyraźnie osamotniony wśród spozierających na niego podejrzliwie marynarzy i instynktownie szukający kontaktu z towarzyszem podróży - Jeśli tak dalej pójdzie...

- Nie zakładaj z góry, że tak będzie - uciął niechętnym konwersacji głosem Kosuth - Pogoda na tym akwenie potrafi się zmieniać z chwili na chwilę, wcale się nie zdziwię, jeśli po drodze wpadniemy w szkwał.

- "Serdush" to dobry statek, kapitan tak mówił - podjął rozmowę po chwili ciężkiego milczenia mieszaniec, śledząc wzrokiem szybującego wysoko w górze albatrosa - Jeśli wiatr się nie zmieni, może nawet dogonimy ten bryg, który wyszedł w morze przed nami.

Kosuth - wysłannik arcymaga Venharra do Ostrogaru - obejrzał się ponownie przez ramię, zerknął uważnie na swego towarzysza.

- Jaki bryg? - warknął kręcąc głową - Ktoś wychodził przed nami w rejs?

Mieszaniec spojrzał na orka z lekkim zdziwieniem, ale z wyrazu jego twarzy i oczu wywnioskował natychmiast, że dla Kosutha musiała to być bardzo ważna informacja.

- Kapitan mi powiedział, że dwie godziny przed nami wypłynął na wschód inny statek, w wielkim pośpiechu. Okrzyknęli go, kiedy mijał "Serdusha", ale tamci nawet nie odpowiedzieli, tak się uwijali z robotą na pokładzie. Podobno wziął taki sam kurs jak my, więc pewnie płynie na Get-warr-gar. trochę to dziwne, bo oprócz łodzi rybackich przez ostatni tydzień z portu nie wypływał żaden duży statek, a teraz dwa jeden po drugim... spodziewasz się kłopotów?

Ork zmierzył towarzysza posępnym wzrokiem, a jego prawa dłoń namacała zawieszony na szyi talizman oplatając wisior palcami.

- Zawsze spodziewam się kłopotów - odparł Kotush odwracając się twarzą w stronę dziobu i błądząc wzrokiem po pustej linii widnokręgu, gdzie błękit nieba stykał się cienką linią z lazurem oceanu.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 27 października 2009, 22:24

W tym samym czasie, pałacyk arcykapłana Katana

Arcykapłan Saudak zmrużył oczy słysząc wyjaśnienia swego gospodarza, potem zaś uniósł znacząco brwi, dając tą miną niejako do zrozumienia, że czuje się poniekąd zaskoczony słowami Lheobarra.

- Nadejścia tego proroka nie poprzedziły żadne sekretne objawienia? - zapytał z lekkim przekąsem, jakby nie wierząc do końca w prawdomówność arcykapłana Katana - Zrozumiałbym jeszcze brak znaków ze strony boskiego Asteriusza, wszak nasi bogowie... zwykli rywalizować ze sobą o dusze śmiertelników, lecz czy naprawdę chcesz powiedzieć, że wy, słudzy Katana, również zostaliście tym objawieniem zaskoczeni?

Lheobarr nic nie odrzekł w odpowiedzi, upijając niewielki łyczek wina i zastanawiając się gorączkowo w duchu nad sposobem pozbycia się z pałacu uciążliwego i zadającego niezręczne pytania gościa.

- Któż z nas śmiertelnych może przejrzeć zamiary bogów? - odpowiedział w końcu wymijającym tonem - Wierzę, że to rodzaj wielkiej próby, której muszą się poddać prawdziwi katanici. Czas pokaże, kto miał rację.

- A co sądzi na ten temat książę-przedstawiciel? - w głosie Saudaka pojawił się podchwytliwy ton, a w oczach mężczyzny zalśnił chytry błysk - Przecież jego wysokość hyrtan przyjął owego Marneusa w swych progach, prawda?

Lheobarr nie widział sensu w zaprzeczaniu, bo zbyt wielu postronnych świadków widziało proroka opuszczającego zamek Tschegoja, więc jedynie kiwnął głową w odpowiedzi, szukając jednocześnie gotowego wyjaśnienia dla niechęci księcia wobec zajęcia jakiegoś zdecydowanego stanowiska. Pytanie Saudaka postawiło go w niezręcznej sytuacji, bo chociaż mógł sobie pozwolić na krytykę decyzji hyrtana w zaciszu swej biblioteki i w towarzystwie Ayterasa, to jednak wobec Saudaka - głowy rywalizującego z katanitami wyznania - musiał uważać na każde słowo mogące nawet nieumyślnie podważyć autorytet władcy Orkusa Małego.

- Co zatem orzekł w swej nieskończonej mądrości książę-przedstawiciel? - powtórzył pytanie Saudak, pozwalając sobie na ledwie, ledwie wyczuwalną nutkę drwiny w głosie - Czy pokłonił się przed awatarem swego boga?

leobardis
Reactions:
Posty: 451
Rejestracja: 11 listopada 2008, 12:02

Post autor: leobardis » 27 października 2009, 22:47

Oczywiście , że przyjął w swe progi domniemanego proroka tak jak ja Ciebie przyjąłem...
...A skąd Saudaku znasz imię tego człeka co go zwą mesjaszem ? na pewno nie ode mnie... on swego imienia chętnie nie wymawia.
Nasz hyrtan... cóż mógł rzec ??? przecież wiesz doskonale , że Tchegojowi chodzi jedynie o dobro nasze i wszystkich mieszkańców Orkusa Małego.
Jeśli ten człowiek chodzi po tej ziemi i uzdrawia z zarazy to chyba odpowiedzi udzielać nie muszę - to oczywiste.


[center]Nie dostaniesz drugiej szansy, by zrobi? dobre pierwsze wra?enie.[/center]
[center]Obrazek[/center]

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 30 października 2009, 15:23

Jakiś czas potem, pałacyk arcykapłana Katana

Lheobarr odetchnął z nieskrywaną ulgą, kiedy zewnętrzne drzwi pałacyku zamknęły się za plecami wychodzącego z niezadowoloną miną arcykapłana Saudaka. Przez całe spotkanie zwierzchnik asteriuszowskiego kościoła atakował ustawicznie swego gospodarza, z przesadnym niedowierzaniem przyjmując do wiadomości fakt, iż książę-przedstawiciel nie uznał za stosowne poddać uzurpatora do półboskiego tytułu próbom czystości w stołecznej świątyni, definitywnie przesądzając o jego autentyczności. Dyplomatycznie formułujący swe wypowiedzi katanita obrał za główną linię obrony konieczność jak najszybszego zwalczenia zarazy, wskazując na nadzwyczajne umiejętności Marneusa w tym kierunku.

Wyjaśnienia te w najmniejszym stopniu Saudaka nie usatysfakcjonowały. Lheobarr dostrzegał wyraźnie frustrację kapłana, który stanąwszy znienacka w obliczu rzekomego awatara innego boga nie mógł ostatecznie przesądzić o jego autentyczności. Arcykapłan Asteriusza opuścił pałacyk Lheobarra dopiero po uzyskaniu zapewnienia, że gospodarz spróbuje raz jeszcze wpłynąć na decyzję hyrtana i doprowadzi do powrotu Marneusa do Orwin-garu.

- Jego świątobliwość był bardzo poruszony - powiedział sucho Ayteras, powracając z holu, dokąd Lheobarr oddelegował go z misją odprowadzenia na zewnątrz Saudaka - Łatwo nie zrezygnuje, czuje na karku dyszenie swego kleru. Objawienie Marneusa będzie dla innowierców bolesną nauczką, że istnieją ich bożkowie i potężniejszy od nich bóg.

- Chwała Jedynemu - odpowiedział Lheobarr przykładając mimowolnie pięść do czoła - Znowu jakiś list?

Ayteras spojrzał na trzymany w dłoni zwój, zreflektował się natychmiast podając swemu zwierzchnikowi przyniesioną z holu korespondencję. Lheobarr spojrzał na znajomą pieczęć Venharra, złamał ją, rozwinął zwój i przeczytał uważnie krótką treść listu.

- Następny natręt? - uniósł pytająco brwi diakon.

- Nie - potrząsnął przecząco głową arcykapłan, rozmyślając nad czymś gorączkowo. To prośba o zwołanie zebrania rady hyrtańskiej, jeszcze dziś wieczorem.

- Podał jakiś powód? - indygował dalej Ayteras, opierając się o blat stołu i krzyżując ramiona na piersiach.

- Nie - zaprzeczył ponownie Lheobarr - Tylko prośba o spotkanie... ale ten stary drań musi wiedzieć coś, czego my nie wiemy...

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 12 listopada 2009, 20:48

W tym samym czasie, prywatne apartamenty Venharra

Arcymag nalał sobie z kryształowej karafy wina, wypił duszkiem zawartość całego kielicha. Stojący w stosownym oddaleniu Kratesh spoglądał na swego pana z mieszaniną szacunku i niepokoju, wyraźnie przejęty niecodzienną aktywnością i ferworem czcigodnego Venharra.

- Jak czuje się Wozharr? - spytał arcymag odstawiając kielich na stół i zakładając ręce za plecy - Już doszedł do siebie?

- Tak, mistrzu - odrzekł Kratesh - Zasłabł od nadmiernego wysiłku, ale nasi bracia już postawili go na nogi. Musi zażyć kilka medykamentów i za parę dni znów będzie się czuł świetnie.

- To dobrze - kiwnął głową Venharr - Przyszykuj w takim razie moje uroczyste szaty, lektykę i świtę. Udamy się niezwłocznie do pałacu namiestnika.

Sekretarz z trudem ukrył zaskoczenie słowami pryncypała, przygryzł leciutko charakterystyczne dla swej rasy grube wargi. Venharr odprawił go władczym ruchem dłoni, jednakże uruk nie od razu ruszył się z miejsca.

- Mistrzu, wybacz mi oburzającą ciekawość... - powiedział dobierając starannie słowa - Lecz czy zechcesz w swej nieskończonej mądrości zdradzić mi, co zdołał odkryć czcigodny Wozharr?

- Nie tylko sam Wozharr, ja również miałem w tym wymierny udział - odparował nieco szorstko Venharr, kierując wzrok ku ustawionej na złotym trójnogu kryształowej kuli - To wieści wyłącznie dla uszu członków hyrtańskiej rady, młokosie, lecz znaj me pańskie serce. Jeśli puścisz komu parę, będziesz żałował, żeś się kiedykolwiek narodził, ale skoro chcesz, zdradzę ci mały sekret, byś wiedział, kim jest twój pan.

Kratesh skamieniał z wrażenia, a kiedy odzyskał władzę nad członkami, z miejsca skłonił pokornie swą głowę.

- Wiem już jak ta przeklęta zaraza dostała się na naszą wyspę... i wiem, gdzie należy szukać jej źródła - na obliczu Venharra pojawił się pełen satysfakcji uśmiech, którego widok wywołał u Kratesha zimne dreszcze.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 13 listopada 2009, 12:49

Bastion generała Hrantza na zachodnim krańcu Orwin-garu

Generał Hrantz napiął mięśnie na dźwięk stanowczego pukania w drzwi swego pokoju. Siedzący po przeciwnej stronie stołu zakapturzony mężczyzna wyciągnął natychmiast dłoń i pochwycił w nią leżący na blacie przedmiot, będący chwilę wcześniej obiektem wnikliwych studiów oficera. Niewielka rzecz zniknęła bez śladu pomiędzy szczupłymi palcami gościa.

- Postąpimy wedle umowy, panie - błyszczące pod kapturem oczy kapłana zdawały się przenikać na wylot duszę generała budząc w sercu mężnego uruka lekki ucisk - Odwiedzę cię jutro o zmroku, aby dobić targu. Niechaj Pan Śmierci jak najdłużej cię omija.

Odgłos pukania powtórzył się, tym razem głośniej, bardziej natarczywie.

- Wejść - polecił Hrantz odsuwając swe krzesło. Do pokoju wpadł jego adiutant, wyciągając w stronę dowódcy zwinięty ciasno zwój, z ukosa zerkając zaś na wstającego z miejsca mężczyznę w czarnym kapturze.

- List z pieczęcią księcia-przedstawiciela, panie! - oznajmił adiutant - Właśnie doręczył go konny posłaniec!

- Odprowadź mojego gościa do bramy - polecił Hrantz posyłając lekki ukłon w stronę czarnego kaptura, zaraz zresztą odwzajemniony. Kiedy obaj mężczyźni opuścili jego gabinet, generał złamał czerwone pieczęcie hyrtana i przeczytał pośpiesznie treść listu.

Chwilę później był już w drodze do garnizonowej stajni, pokrzykując na dyżurujących tam żołdaków, aby ci natychmiast wyprowadzili na plac i osiodłali jego wierzchowca.

Książę-przedstawiciel zwołał na wniosek arcymaga Venharra zebranie rady hyrtańskiej i Hrantz podejrzewał, że tym razem nie miało ono w ogóle dotyczyć kwestii kłopotów finansowych urzędu namiestnika.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 13 listopada 2009, 13:09

Pałac hyrtański w Orwin-garze, późny wieczór

Książę Tshegoj wezwał swych doradców do tej samej komnaty, w której dzień wcześniej spotkali się z Marneusem. Hyrtan był w kiepskim humorze, świadczyły o tym dobitnie jego cierpka mina i zdradzające nieprzespaną noc ciemne sińce pod oczami. Powitani przez generała Bleriha, członkowie rady zasiedli śpiesznie na swych miejscach, tym razem nie tracąc czasu na teatralne powitania i okraszone komplementami rozmowy stanowiące wstęp do narady. Nikt nie chciał ściągać na siebie gniewu księcia-przedstawiciela, a wszyscy wyczuwali, że ten mógł wybuchnąć lada chwila.

Generał Hrantz znieruchomiał na swoim krześle, wyprostowany niczym trzcina i pozornie wyzbyty wszelkich emocji. W jego głowie powracały natrętnie echa rozmowy z emisariuszem czcicieli Boga Śmierci, chociaż uruk starał się te wspomnienia zepchnąć na dalszy plan, koncentrując w zamian myśli na potencjalnym powodzie nagłego wezwania do pałacu. Krótki list dostarczony do bastionu zdradzał jedynie, że o zwołanie rady wnioskował arcymag Venharr, toteż generał spozierał na niego z ukosa, próbując odgadnąć motywy działania ambitnego czarodzieja.

- Venharr, twój to był pomysł i twoja prośba, więc nie marnuj mojego czasu - przerwał ciężką ciszę Tshegoj, postukując rytmicznie palcami w kamienny stół - Jakie wieści nam przynosisz? Prorok daje nam jakieś powody do zmartwienia czy też zabrakło ci ochotników do wzmocnienia kontyngentu tana Hrantza?

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 13 listopada 2009, 13:32

Ponieważ mieliśmy z mojej winy pewien przestój w sesji, pozwolę sobie naprędce zrobić streszczenie dotychczasowego jej przebiegu, dla odświeżenia pamięci.

Podczas comiesięcznego spotkania rady hyrtańskiej w Orwin-garze pojawia się człowiek utrzymujący, iż jest posłańcem boskiego Katana. W obliczu dowodów jego mocy - półboskiej czy innego źródła, trudno jednoznacznie stwierdzić - hyrtan pozwala posłańcowi odejść, by ten mógł dalej leczyć chorujących na śmiertelną zarazę mieszkańców południowej części wyspy. Do świty proroka dołączają hyrtańscy "opiekunowie", a stołeczny port opuszcza szybki żaglowiec wysłany na Orkusa Wielkiego, mający powiadomić o całym zajściu ostrogarski dwór. W międzyczasie członkowie rady hyrtańskiej kontynuują za pośrednictwem swoich agentów poszukiwania źródła zarazy oraz sposobów jej zwalczania, a także monitorują działania samozwańczego proroka. Następnego dnia po pojawieniu się Marneusa w stolicy atmosfera wyraźnie gęstnieje, ponieważ głęboko zaniepokojeni nieoczekiwanym objawieniem przedstawiciele innych wiodących religii domagają się od arcykapłana Katana jednoznacznego potwierdzenia boskości awatara w ludzkiej skórze.

Tego samego dnia wieczorem hyrtan ponownie zwołuje radę, tym razem na wniosek arcymaga, który najwyraźniej wszedł w posiadanie nowych cennych informacji...

ODPOWIEDZ