PBF - Obietnica szybkiej śmierci w Dolinie Węży

Dobro
Reactions:
Posty: 2848
Rejestracja: 10 listopada 2012, 22:13

Post autor: Dobro » 15 maja 2014, 14:10

7:20 P.M. droga krajowa gdzieś w stanie Georgia

- Naprawdę nie wiem, dlaczego dałem się na to namówić - powiedział po raz kolejny Paul, siedzący z przodu zdezelowanego forda mustanga 4.0 V6 GT. Kierujący Ian nie odzywał się od pewnego czasu, a siedzący na tyłach złodziej tylko pomrukiwał. Ogłoszenie, które zwabiło awanturników było dosyć interesujące, a cierpiący na ustawiczny brak gambli towarzysze postanowili zaryzykować i sprawdzić chociaż, na czym to zlecenie mogłoby polegać.

Droga do Atlanty była dosyć dobrze zachowana; pomimo to przez całą, niemal ośmiogodzinną jazdę nikogo nie spotkano po drodze. Elektroniczny zegarek umieszczony w desce rozdzielczej wozu wskazywał godzinę 7:33 P.M, zaś wskaźnik paliwa kładł się spać, wskazując na groźnie wyglądającą literkę E.

- To koniec. Jak nie weźmiemy zlecenia to albo będziemy musieli przehandlować co mamy, albo dalsza podróż z buta - oznajmił pompatycznie Wilson, rozkładając ręce. Odpowiedziała mu cisza.

Pięć minut później w oddali zamigotały światła, zaś z zapadającego, jesiennego mroku wyłoniły się światła wojskowego Hummera. Ian zatrzymał samochód - zresztą od pewnego czasu i tak silnik przestał pracować, a pojazd zjeżdżał z górki. Do szyby zapukał wysoki mężczyzna uzbrojony z M16, w maskującym ubraniu i poważnym wyrazie twarzy. Kierujący fordem opuścił szybę.

- Teren wojskowy, dalej zakaz wjazdu, zawróćcie - oznajmił żołnierz, wskazując dwoma palcami kierunek, z którego ford dopiero co się stoczył.

- My do... - Paul rozwinął kartkę z ogłoszeniem, poszukał chwilę wzrokiem i kontynuował - My do Jacka Higinsa, w sprawie ogłoszenia - to powiedziawszy, podał kartkę Ianowi, ten z kolei żołnierzowi. Mężczyzna nawet nie spojrzał na świtek, tylko uśmiechnął się, kiwnął do swoich towarzyszy i odpowiedział uprzejmiejszym już tonem.

- Aha. No to prosimy za nami.

Już miał się odwrócić, gdy siedzący z tyłu forda złodziej rzucił:

- Hej, weźcie nas na hol, co? Mamy trochę mało benzyny...

Godzinę później, barak Generała Jacka Higinsa, gdzieś w stanie Georgia

Kalendarz na monitorze komputera wskazywał na 24 września 2049 roku, ale wszyscy zdawali sobie sprawę, że w tych czasach daty są umowne i każda społeczność ma swoją własną i równie dobrze mógłby być październik.

- Panowie zapewne słyszeli o Atlancie i tego, co z niej zostało - generał zwrócił się do siedzących na starych, biurowych fotelach najemników, którzy podziwiali wnętrze baraku głównodowodzącego Posterunkiem. Pomieszczenie wyglądało zupełnie inaczej, niż się spodziewali; było proste, schludne i posprzątane. Brakowało tu map, sprzętu komputerowego i innych elementów wyposażenia każdego szanującego się dowódcy.

- Krótko mówiąc, nie zostało tam wiele poza ruinami. Większość budynków zawalona, wszystko co cenne już dawno skradzione, nikt tam nie mieszka, nawet mutanci omijają to miejsce. Zapytacie pewnie, dlaczego? - basowy głos generała śmiesznie brzmiał w pytaniu retorycznym. - Bo od roku siedzi tam Moloch. Znaczy się - siedział. Od dwóch tygodni po prostu go nie ma. Wszystkie maszyny wyjechały i wróciły na zachód... na przeklęty zachód - dodał już ciszej, patrząc w nieokreślone miejsce za plecami Wilsona. - Zastanawialiśmy się, co też sprawiło, że Moloch tak nagle dał gaz do tyłu i uciekł z miasta. Kolejne patrole wracały z intrygującymi raportami: żadnego śladu maszyn. Ale moi ludzie to tylko żołnierze, naukowcy i lekarze. Żadni z nich poszukiwacze. Jest też pewna inna, delikatna kwestia... - generał ucichł, przeczytał wiadomość, która wyświetliła się na jego monitorze, po czym wrócił do jedzących darmowy posiłek najemników. - Jeden z naszych naukowców uciekł akurat dwa tygodnie temu do ruin Atlanty, wykradając mój dysk twardy. I dzień później Moloch się wycofał. Przypadek? - znów zapytał retorycznie, rozkładając ręce. Zajęci jedzeniem fasoli i mięsa z puszki nie odpowiedzieli nic, czekając na dalszą część odprawy. - Większość ludzi na tym Posterunku jest przekonana, że doktorek poszedł tam później. Tylko kilka osób się domyśla, że ten kutas i zdrajca uciekł wcześniej z ukradzionym sprzętem. Ostatni specjalny partol, który udał się do Atlanty i wrócił potwierdził, że Stoltzmann kryje się gdzieś wśród ruin metra. Nie chcę urządzać na niego polowania, bo nie chce podkopywać i tak wątłe już morale, dlatego potrzebuje takich jak wy - co za gamble zrobią wszystko.

Ostatnie zdanie Higins powiedział w wyraźną pogardą. Dał przełknąć jedzenie najemnikom i kontynuował.

- Wasze zadanie będzie niezbyt skomplikowane: jutro z rana udacie się do Atlanty, poszukacie doktora Marka Stoltzmanna i tutaj macie wolną rękę: albo przywieziecie mi go żywego, albo jego zwłoki - lub ich część, którą będzie można zidentyfikować, a także wszystko, co przy nim znajdziecie. W nagrodę oferuję wam równowartość tysiąca gambli do podziału na was trzech, w czym tylko będziecie chcieli: w amunicji, benzynie, sprzęcie. Umowa stoi?
Możemy zacząć przygodę! Jeżeli przyjmiecie ofertę, macie około 12 godzin na przygotowania; mile widziane będą wasze plany na ten czas. W razie odrzucenia oferty to przydałby się plan, w jaki sposób chcecie uzupełnić paliwo i pojechać dalej ;)
Ostatnio zmieniony 18 maja 2014, 12:39 przez Dobro, łącznie zmieniany 1 raz.
Prowadz? sesje: ?mier? i ?ycie kami Ryby (L5K) - zawieszona
Mistyczny Lotos (Conan na zasadach Fate)
Moje postacie:
Ahmed Assad Omar - audytor finansowy (PBF Wybawiciel)
Olaf Vilbergson - m?ody zwiadowca (PBF Cienie na ?niegu)
Mikulas Tichy - m?ody medyk z Pragi (PBF - Memento Mori)

Araven
Reactions:
Posty: 8334
Rejestracja: 13 lipca 2011, 14:56
Has thanked: 1 time
Been thanked: 1 time

Post autor: Araven » 15 maja 2014, 15:48

1200 gambli byłoby w sam raz panie generale, jak daleko stąd do Atlanty i jak poznamy tego doktora Stoltzmana.
Dla kogo ten doktorek pracuje, i jak silną może mieć obstawę? Coś wiadomo?
I jest problem lecimy na oparach benzyny, poratujecie nas paliwem, w ramach zaliczki?

Dobro
Reactions:
Posty: 2848
Rejestracja: 10 listopada 2012, 22:13

Post autor: Dobro » 15 maja 2014, 16:20

Generał Higins milczał przez chwilę, z palcami rąk ułożonymi w trójkąt z wierzchołkiem u góry.

- Po 350 gambli na głowę. Nie więcej - powiedział w końcu po znaczącej chwili przerwy. Następnie poklikał coś myszką i odwrócił monitor, przedstawiając zdjęcie.
Obrazek

- To zdjęcie zrobiliśmy tego roku. Powinno wam pomóc, więc przyjrzyjcie się dobrze. Doktor pracował dla nas, dla nikogo więcej. Znaliśmy go od dziesięciu lat i ani razu się nie zdarzyło, żeby sam opuścił Posterunek. Co do sprzętu, to nie martwcie się. Dostaniecie samochód, benzynę i parę innych gadżetów. Ale lepiej, żeby wam nie przyszło do głowy uciekać ze sprzętem. Atlanta zaś jest jakieś 9 mil stąd na południowy zachód, pojedziecie autostradą międzystanową numer 285, będą tabliczki, nie zbłądzicie.
Prowadz? sesje: ?mier? i ?ycie kami Ryby (L5K) - zawieszona
Mistyczny Lotos (Conan na zasadach Fate)
Moje postacie:
Ahmed Assad Omar - audytor finansowy (PBF Wybawiciel)
Olaf Vilbergson - m?ody zwiadowca (PBF Cienie na ?niegu)
Mikulas Tichy - m?ody medyk z Pragi (PBF - Memento Mori)

Awatar użytkownika
deliad
Reactions:
Posty: 3638
Rejestracja: 28 marca 2010, 10:24
Lokalizacja: Kostrzyn nad Odrą
Nickpage: https://krysztalyczasu.pl/profile/deliad
Has thanked: 5 times
Been thanked: 52 times

Post autor: deliad » 15 maja 2014, 17:53

Ian powolnym gestem sięgnął do kieszeni starej i wytartej skórzanej kurtki "pilotki" i wyciągnął wykałaczkę. Wsadził ją w kącik ust i zaczął przeżuwać. Robił tak gdy musiał coś przemyśleć, czyli dość często. Ruszał kwadratową żuchwą i spoglądał na generała piwnymi oczyma. Generał wyglądał na twardziela z nutką talentu do negocjacji. W całej tej historyjce nie pasowało mu jedno. Obawa o podkopanie morale swoich ludzi. Wydawało mu się, że misja po prostu jest zbyt trudna, a generał chce ograniczyć straty swoich wojsk.
Jednak zlecenie było jak najbardziej jest w jego guście. Kropnąć kogoś i to najlepiej z dalka. Taką robotę lubił.

- Czwartą część gambli chcemy z góry. Amunicja, sprzęt opatrunkowy, komunikatory jakiś leki. Ta sprawa śmierdzi. Śmierdzi olejem, smarem i złomem. Żelastwem Molocha. Zrobimy to, ale musisz spełnić nasze warunki.

Dobro
Reactions:
Posty: 2848
Rejestracja: 10 listopada 2012, 22:13

Post autor: Dobro » 16 maja 2014, 16:03

- Śmierdzi czy nie, wydam odpowiednie predyspozycje. Udajcie się do kwatermistrza Fernando Lorez, znajdziecie go przy namiocie z namalowaną bronią na dachu. Sprzęt, który wam wypożyczamy będzie waszym pokryciem. My, z Posterunku, nie oszukujemy ludzi. Nigdy - dodał głosem, w którym czuć było urażoną dumę. Następnie wyciągnął z jednej szuflady biurka złożoną na 4 części kartkę A4 i podał ją Ianowi. Chwilę po tym odwrócił się i robił coś przy komputerze, uznając audiencję za zakończoną.

8:45 P.M., obóz Posterunku, gdzieś w stanie Georgia

Powietrze było ciężkie i wilgotne. Z pewnością zanosiło się na ulewę, ale nikt nic sobie z tego nie robił. Całą osadę Posterunku tworzyło miasteczko namiotów, kamperów, wojskowych pojazdów i wszelkiego rodzaju sprzętu, a wszystko to stało w wyznaczonym miejscu w totalnym porządku. Alejki między namiotami były wystarczająco szerokie, by mógł między nimi przejechać samochód i kilku piechurów. Ciekawskie spojrzenia skanowały trójkę najemników, szukającą namiotu kwatermistrza Loreza.

- Mówię ci, to było dziwne. Dostaliśmy granatem ogłuszającym i leżeliśmy dobre półgodziny nie przytomni, a mimo to nikt nas nie zabił!

Rozmawiajacy przy namiocie kwatermistrza żołnierze zdawali sprzęt, wpisując się na listę i dyskutowali żywiołowo; wszyscy trzej domyślili się, że mężczyźni mówili o ostatnim wypadzie do ruin.

- Nowe twarze co? Heh, tyle ludzi się tu ostatnio przewija, że nie wiem kto jest swój a kto nie! Co dla was, panowie? - zapytał niespodziewane gadatliwy wąsaty jegomość, stojący za prowizoryczną ladą, skleconą z dużych metalowych kontenerów i składanych stolików turystycznych.

McNeil podał bez słowa kartkę. Ten pokiwał głową, przy czym mina mu wyraźnie zrzedła i również bez słowa podreptał na tył namiotu. Po chwili wrócił, trzymając w rękach dużą, metalową skrzynkę oznaczoną jako ZS-001-07.

- Tutaj napiszcie pokwitowanie, że otrzymaliście - mówiąc to podawał kartkę przyczepioną do twardej tektury z długopisem zwisającym na długiej sprężynce. Wszyscy najemnicy podpisali kolejno odbiór sprzętu. Paul wziął skrzynkę i już mieli się rozchodzić, gdy Fernando gwizdną i przywołał jednego ze swoich ludzi.

- Kapral Martha Bay zaprowadzi was do waszej kwatery. Pamiętajcie, by oddać sprzęt w takim stanie, w jakim go wydaliśmy. Miłej nocy - dodał, uśmiechając się pod wąsem.

- Za mną - rzuciła szorstko kobieta i podreptała na obrzeża obozu, nie dając się wciągnąć w rozmowę. Wyraźnie była czymś zmartwiona.

Po drodze wszyscy minęli trzech stojących żołnierzy, którzy z pewnością nie mieli w słownikach takich słów jak "Poddać się", "mięczak" czy "przerwać ogień". Ich kwadratowe szczęki, napakowane mięśnie, krótkie włosy i wyrazy twarzy przypominające buldogi mówiły wszystko za siebie. Mężczyźni zmierzyli wzrokiem najemników, szczerząc zęby w pogardliwym uśmieszku.

- Nie zwracajcie na nich uwagi - powiedziała automatycznie pani kapral, przerywając ciszę. - To dobre chłopaki, tylko trochę głupie.

***

Namiot nosił ślady licznego użytkowania; ale z pewnością nie przeciekał. Deszczówka gromadziła się w wykopanych rowkach, skąd spływała do głównego zbiornika deszczówki. Rozkładane leżanki skrzypiały przeraźliwie przy każdym ruchu, ale Ian miał to gdzieś. Otworzył skrzynkę i podziwiał "zabawki" jakie wszyscy dostali.

- No, no... detektor ruchu, granat EMP, granat hukowy, paczka amunicji 7.62, kilka bandaży, coś do dezynfekowania rany, soda, trzy krótkofalówki, dwie latarki, cztery zapasowe baterie... a to co? - zabójca się zdziwił. Nigdy nie widział czegoś takiego i nie wiedział co to. Wilson podszedł bliżej i poświecił lampką olejną. - Wygląda jak mały ładunek C4.

- Zabieraj tą lapmkę! - krzyknął stojący obok złodziej. Gladiator posłużnie odłożył źródło ognia.

- Tak, to zdecydowanie ładunek wybuchowy. Wystarczy, by wysadzić w powietrze dużą ciężarówkę - dodał, siadając na swoim "łóżku". Zdobyczny zegarek elektroniczny, który Paul nosił na lewej ręce, wyświetlał godzinę 9:21 P.M.
Jakieś plany na noc, czy jedziemy z koksem?
Prowadz? sesje: ?mier? i ?ycie kami Ryby (L5K) - zawieszona
Mistyczny Lotos (Conan na zasadach Fate)
Moje postacie:
Ahmed Assad Omar - audytor finansowy (PBF Wybawiciel)
Olaf Vilbergson - m?ody zwiadowca (PBF Cienie na ?niegu)
Mikulas Tichy - m?ody medyk z Pragi (PBF - Memento Mori)

Awatar użytkownika
deliad
Reactions:
Posty: 3638
Rejestracja: 28 marca 2010, 10:24
Lokalizacja: Kostrzyn nad Odrą
Nickpage: https://krysztalyczasu.pl/profile/deliad
Has thanked: 5 times
Been thanked: 52 times

Post autor: deliad » 17 maja 2014, 07:24

Ian zabrał się do podziału sprzętu. Rozdał amunicję, bandaże, dezynfektyk, sodę, krótkofalówki i baterie. Jedną latarkę wziął dla siebie, a drugą podał Paulowi, trzeciemu towarzyszowi przekazał detektor ruchu. W skrzynce zostały granaty i ładunek wybuchowy.
- A to jak podzielimy? Nie znam się na ładunkach wybuchowych ale zawleczkę umiem wyciągnąć. Wezmę granat, ten hukowy. Przyda się na uciekiniera.

- Połaźmy trochę po obozie i przetestujmy krótkofalówki. Może przy okazji uda się gdzieś zdobyć mapę miasta. Taką w miarę aktualną. Zresztą trzeba popytać na co tam jeszcze możemy trafić.

Araven
Reactions:
Posty: 8334
Rejestracja: 13 lipca 2011, 14:56
Has thanked: 1 time
Been thanked: 1 time

Post autor: Araven » 17 maja 2014, 12:05

Próbuję się coś dowiedzieć od pani kapral, i innych żołnierzy w bazie, czegoś na temat sytuacji w Atlancie, co tam się dzieje, czemu wojsko wysyła tam najemników, czyżby było aż tak źle?

Dobro
Reactions:
Posty: 2848
Rejestracja: 10 listopada 2012, 22:13

Post autor: Dobro » 17 maja 2014, 12:52

Nikt nie zaprotestował przy rozdawaniu sprzętu, zaś najemnicy ochoczo ruszyli na małą przechadzkę po obozie, testując przy tym krótkofalówki. Ulewa przeszła w pojedyncze krople spadające raz na jakiś czas. Krótkofalówki działały sprawnie - a przynajmniej na dystansie około jednego kilometra. Potem w miarę oddalania się od siebie zaczynały trzeszczeć niemiłosiernie, więc najemnicy uznali, że bezpiecznym dystansem jest około 1 km.

Paul Wilson przysiadł przy polowej stołówce - wielkim, wojskowym namiocie, w którym ciągle panował ruch i przyjemne zapachy jedzenia mieszały się z odorem niemytych ciał, brudnego sprzętu i wszechobecnego zapachu oleju napędowego. Swoją zmianę kończyli właśnie wartownicy, pilnujący obozu, więc całkiem pokaźna grupa osób wchodziła do stołówki. Żołnierze byli rozgadani, ale wyczuwało się w powietrzu napiętą atmosferę.

Do Paula dosiadł się Ian, zaś po dłuższej chwili podeszła kapral Martha, niosąc na blaszanej tacy trzy parujące kubki z herbatą. Po krótkiej rozmowie o niczym Wilson zaryzykował.

- Co się wydarzyło, tam, w Atlancie? - zapytał, przerywając gadkę o deszczu.

Odpowiedziała mu długa cisza. Wydawało się, że cały namiot zamilkł w napięciu. Gwary rozmów rzeczywiście przycichnęły, a do stolika podszedł mężczyzna w siwych włosach, w wojskowym mundurze z napisem Płk. Saul Lockie. Położył swój kubek i wpatrując się w najemników, powiedział:

- Tam w Atlancie zginęło wielu naszych ludzi. Każdy z nas kogoś stracił w walkach z blaszakiem. Wielu sra w gacie na myśl o kolejnej potyczce w tym przeklętym mieście. Na patrole udają się tylko ci najbardziej odważni... albo najgłupsi. W sumie na jedno wychodzi - pułkownik pociągnął łyk herbaty - która nawiasem mówiąc, smakowała jak woda z trawą z kawałkami ziemi - po czym kontynuował. - Zdaje się, że sytuacja jest już opanowana. W ruinach praktycznie nie ma maszyn, a przynajmniej żaden z patroli nie natknął się na żadną maszynę od tygodnia. Nic. Dosłownie nic. Sama ta pustka i cisza zdaje się gorsza od walki.

Znów zapadła długa cisza, którą przerwały od czasu do czasu pogawędki innych żołnierzy. Ludzie rozmawiali głównie o swoich przeżyciach w minionym miesiącu, ale nic to nie mówiło najemnikom.

- Jutro rano, o godzinie 7, zawieziemy was do Doliny Węży - przemówiła niespodziewanie Martha.

- To rejon miasta, w którym kikuty budynków, druty zbrojeniowe i inne szczątki wystają z ziemi, jak atakująca kobra - objaśnił Lockie, widząc wyraz twarzy Iana i Paula.

- Dalej będziecie musieli udać się sami. Samochodem nie przejedziecie, nie ma szans. Będziecie musieli przemierzać pieszo. Ale nie martwcie się, miasto nie jest takie duże, jak mogłoby się wydawać - dokończyła, po czym kiwnęła głową i odeszła od stolika, zanosząc opróżniony kubek.

- Macie jakieś mapy? - zapytał złodziej, który od pewnego czasu dosiadł się bezszelestnie do stolika.

- Mamy, ale wam nie damy. Zresztą, w Dolnie Węży jest jeden budynek, który wznosi się na 30 metrów ponad poziom gruntu. Z jego szczytu obejmiecie całą panoramę miasta.
Jakieś jeszcze pytania?
Prowadz? sesje: ?mier? i ?ycie kami Ryby (L5K) - zawieszona
Mistyczny Lotos (Conan na zasadach Fate)
Moje postacie:
Ahmed Assad Omar - audytor finansowy (PBF Wybawiciel)
Olaf Vilbergson - m?ody zwiadowca (PBF Cienie na ?niegu)
Mikulas Tichy - m?ody medyk z Pragi (PBF - Memento Mori)

Awatar użytkownika
deliad
Reactions:
Posty: 3638
Rejestracja: 28 marca 2010, 10:24
Lokalizacja: Kostrzyn nad Odrą
Nickpage: https://krysztalyczasu.pl/profile/deliad
Has thanked: 5 times
Been thanked: 52 times

Post autor: deliad » 17 maja 2014, 14:04

Ian pociągnął łyk herbaty i nieznacznie się skrzywił.

- Tak, całkowicie was rozumiem. Cisza zazwyczaj jest przed burzą. W mieście panuje spokój, ale jak zamiesza się kijem w mrowisku to... może być kiepsko.

McNeil zastanawiał się przez chwilę i w końcu sformował myśli.

- Gdybyśmy, dajmy na to, jednak trafili na maszyny. A, maszyn byłoby na tyle dużo, że nie mielibyśmy szans. Gdybyśmy, w takiej sytuacji podpalili kila opon, a słup dymu poszedłby prosto w niebo. Mamy jaką szansę na misję ewakuacyjną? Skoro od siedzenia wolicie walkę?
Warto jeszcze wypytać o tego doktorka. Czym się zajmował, czy jest groźny, szalony, zna się na pułapkach i ładunkach wybuchowych. Czy Posterunek chce odzyskać jego prace?

Araven
Reactions:
Posty: 8334
Rejestracja: 13 lipca 2011, 14:56
Has thanked: 1 time
Been thanked: 1 time

Post autor: Araven » 17 maja 2014, 14:19

Dodatkowo, chciałem zapytać o doktora, odbiło mu nagle, zaczął współpracować z molochem czy co? W końcu po niego idziemy, to podajcie szczegóły. Wolicie bardziej żywego czy martwego i własnie czy mamy szukać jakichś wyników jego prac czy badań, czy tylko jego samego, żywego lub martwego?

Machin tam nie ma, niby.. Może szykują kontrnatarcie?

Ale jacyś żywi tam są, mutanci, poszukiwacze czy inni? Patrole coś widziały, musi tam być niebezpiecznie bo nie wysyłalibyście najemników a swoich ludzi..
Co nas tam czeka? Im więcej wiemy, tym większa szansa, że wrócimy tu z celem.

Dobro
Reactions:
Posty: 2848
Rejestracja: 10 listopada 2012, 22:13

Post autor: Dobro » 17 maja 2014, 23:16

- Nie macie na co liczyć. Ale dobrze wam radzę - powiedział poważnie pułkownik. - Uciekajcie do tuneli metra. Tam wejdą tylko techmorwy, a te łatwo zabić. Strzelajcie im zawsze w środek szczęki. Nie są zbyt wytrzymałe. Juggernauty, wartownicy i obrońcy to już inna bajka. Z nimi z waszych pukawek to możecie ich co najwyżej połaskotać. Uważajcie też na łowców i pająki. To wredne skurwysyństwo atakuje w grupach, ale gubi się pod ziemią i po kilkunastu metrach wraca na powierzchnie. Samo metro zaś jest dosyć dobrze zachowane i ma wiele wyjść, więc możecie nim się w miarę bezpiecznie poruszać. Tylko ciemno tam jak cholera, a i można zmysły tracić. Podziemne korytarze to ostateczność, pamiętajcie - dokończył, popijając łyk "świeżej" herbaty, którą przyniósł do stolika jeden z kucharzy. Tym razem zapach napoju był przyjemniejszy, więc najemnicy również się skusili.

- Dodatkowo, chciałem zapytać o doktora, odbiło mu nagle, zaczął współpracować z molochem czy co? W końcu po niego idziemy, to podajcie szczegóły. Wolicie bardziej żywego czy martwego i własnie czy mamy szukać jakichś wyników jego prac czy badań, czy tylko jego samego, żywego lub martwego?

- Człowieku, co ty wygadujesz? - Lockie obruszył się i niemal zagotował. - Co ty pierdolisz, co? Gadałeś pewnie z tym gnojem Kowalskim, co? Skurwiel ma paranoje i rozsiewa ploty o zdrajcy Stoltzmannie, co? - żołnierz chwycił za chapy płaszcza Wilsona, ale szybko się uspokoił. I bynajmniej nie dlatego, że Ian i Eb sięgnęli znacząco po broń.

Gdy się nieco uspokoił, usiadł i wypił resztę herbaty. Smakowała jak zwykła, czarna herbata, nieco rozwodniona, ale jednak.

- Stoltzmann to porządny facet. Znam go od dziesięciu lat. Całe swoje dorosłe życie poświęcił na badania zachowania Molocha. Teraz udał się do Atlanty wraz z dwoma innymi ludźmi, by zbadać to na miejscu. Zabunkrowali się w starym szpitalu stanowym, leżącym przy głównej autostradzie. Pojedziecie, to zobaczycie.

Mężczyzna wstał i chwycił swój kubek.

- Nie wiem, po kiego diabła generał Higins was wysyła do Atlanty, ale wiem jedno: Stoltzmann jest w porządku facet.

Z tymi słowami pułkownik odszedł, zostawiając najemników w powoli pustoszejącej się jadalni. Zegarek wskazywał 10:31 P.M.
Prowadz? sesje: ?mier? i ?ycie kami Ryby (L5K) - zawieszona
Mistyczny Lotos (Conan na zasadach Fate)
Moje postacie:
Ahmed Assad Omar - audytor finansowy (PBF Wybawiciel)
Olaf Vilbergson - m?ody zwiadowca (PBF Cienie na ?niegu)
Mikulas Tichy - m?ody medyk z Pragi (PBF - Memento Mori)

Awatar użytkownika
deliad
Reactions:
Posty: 3638
Rejestracja: 28 marca 2010, 10:24
Lokalizacja: Kostrzyn nad Odrą
Nickpage: https://krysztalyczasu.pl/profile/deliad
Has thanked: 5 times
Been thanked: 52 times

Post autor: deliad » 18 maja 2014, 08:20

Ian pożegnał się z żołnierzami i ruszył do namiotu.

- Paul, kur..., nie potrzebnie wyjeżdżałeś z tym Soltzmanem tak przy wszystkich. Mogło być krucho. Jeszcze, żeby robić z niego zdrajcę przy tej paczce. Jak dla mnie doktorek obmyślił swój sposób na Molocha, który się nie spodobał generalicji, więc zwiał i działa na własną rękę. Efekty widać, a generałowi to nie w smak. Z resztą to nie nasza sprawa. My mamy tylko go kropnąć.
Ian idzie spać, che być rano wypoczęty.

Araven
Reactions:
Posty: 8334
Rejestracja: 13 lipca 2011, 14:56
Has thanked: 1 time
Been thanked: 1 time

Post autor: Araven » 18 maja 2014, 09:55

Może i tak, ale wiemy o co chodzi, on nie jest zdrajcą, niekoniecznie mam ochotę go zabijać, nie tak od razu.
Ale najpierw trzeba go znaleźć.

Dobro
Reactions:
Posty: 2848
Rejestracja: 10 listopada 2012, 22:13

Post autor: Dobro » 19 maja 2014, 10:27

Jesteście z powrotem w namiocie. Czekamy jeszcze na decyzje Koszala i jedziemy dalej. Sprzęt zostanie wam dopisany do ekwipunku. Link już wkrótce!
Prowadz? sesje: ?mier? i ?ycie kami Ryby (L5K) - zawieszona
Mistyczny Lotos (Conan na zasadach Fate)
Moje postacie:
Ahmed Assad Omar - audytor finansowy (PBF Wybawiciel)
Olaf Vilbergson - m?ody zwiadowca (PBF Cienie na ?niegu)
Mikulas Tichy - m?ody medyk z Pragi (PBF - Memento Mori)

Awatar użytkownika
deliad
Reactions:
Posty: 3638
Rejestracja: 28 marca 2010, 10:24
Lokalizacja: Kostrzyn nad Odrą
Nickpage: https://krysztalyczasu.pl/profile/deliad
Has thanked: 5 times
Been thanked: 52 times

Post autor: deliad » 19 maja 2014, 10:44

Uda się zamontować tą latarkę scotch-em pod lufą kałacha, czy to jakaś duża?

ODPOWIEDZ