Spakojna szef. W Irakie nie takoje u nas byli prabliemy..- rzucił z góry Motłoch szczerząc zęby w słońcu.
Opadali pośród wypalonych zgliszczy. Obraz porzuconej nędzy, bólu, wyrzeczeń i piekła zmiażdżonego miasta, które ośmieliło się wystąpić przeciw korporacyjnemu reżimowi.
Obserwowali tę panoramę z wysoka. Bezwładny, stalowy kolos runął o podziurawioną powierzchnię dawno porzuconej drogi wzbijając tornado odłamków. Potężny huk i obezwładniająca, dzwoniąca w uszach cisza.
Jakiś wojskowy transporter, który niefortunnie znalazł się na torze kolizyjnym Tu-154 na ich oczach wbił się w ruiny jakiegoś zniszczonego budynku zawalając co było możliwe, po czym utonął w morzu odłamków, gruzu i wszechogarniającego kurzu.
Czas stanął w miejscu.
Bezwietrzna pogoda podniecona zjawiskiem przyglądała się katastrofie.
Uniesione w górę groteskowo powykręcane części giganta przestworzy zdawały się na moment znieruchomieć, po czym kolejno uderzały o powierzchnię gruntu w miejscu kilkanaście metrów pod korpusem Tani, frustrująco zdetuningowanej w ostatniej misji.
Lecz dopiero wtedy rozpoczął się koszmar.
[center]***[/center]
podkładzik http://www.youtube.com/watch?v=1pO4nOIy-FY
Zgrzytliwa kakofonia destrukcji zagłuszyła krzyki Kmicica. Pociągnął Saszę w ostatniej chwili rozrywając słabej jakości kołnierz pasiaka współwięźnia. Potknął się. Świat zawirował i obrócił się wokół niego. Ciemność.
Obudził go ból w ramieniu i odgłosy niedalekich wybuchów. Znał ten dźwięk jeszcze z czasów służby. Nieśmiertelna PMN-2 do tej pory produkowana w ilości miliona sztuk rocznie.
Obrócił wzrok ku wrakowi ocierając oczy z kurzu. Kilku zdezorientowanych, okaleczonych pasażerów miało nadludzkiego farta. Choć wydawało się to niemożliwe, kilku kolejnych również niezgrabnie podnosiło się z ziemi.
Czyjaś ręka opadła na jego głowę przyciskając ją do ziemi. Kolejna, pobliska eksplozja miny przeciwpiechotnej PMN-2 ku zdziwieniu Kmicica zlała się w czasie z obrazem rozpadającej się głowy jakiegoś nieszczęśnika, który usiłował wydostać się z wraku.
[center]***[/center]
Cyberzłomowana lala opadła jako pierwsza. Wciąż sprawny system analizował tetrabajty danych o zmieniającej się sytuacji otoczenia. Jelcynow niezgrabnie podnosił się z ziemi zasłaniając twarz ramieniem.
ZAGROŻENIE ŻYCIA PROTEKTA. POZIOM KRYTYCZNY.
Nieprzewidywalny tor chmury odłamków leciał w ich stronę. Kilka pierwszych, niezidentyfikowanych rykoszetów uderzyło o powierzchnię pobliskiego gruntu.
Koszmar rozpoczął się, gdy dołączyły fajerwerki. Coś, co jeszcze przed chwilą przypominało element kokpitu zostało rozerwane na strzępy uaktywnieniem heksogenu. Tania wydała z siebie wzmocniony do granic potencjometrów, elektroniczny skowyt:
MOTŁOCH! OSTRZELAJ POZYCJE DO EWAKUACJI. TO POLE MINOWE.
[center]***[/center]
Opuść łeb. Snajper kosi ocalałych.
-chłodne, pozbawione emocji proste zdanie zagotowało krew w skroniach Kmicica. Podążył wzrokiem za palcem wskazującym Saszy dostrzegając strzelców na szczytach niskich okolicznych budynków.
[center]WITEBSK. THE OBLIVION[/center]
W rolach głównych:
8art jako
Tupolew rozbija się na starej drodze. Kmicic i Sasza lądują w rowie wyskakując w ostatniej chwili z transportera. Niezidentyfikowani strzelcy z niewiadomych przyczyn prują do ocalałych z katastrofy.
150 metrów dalej Tania i Jelcynow, Motłoch (we wskazanej kolejności) lądują na polu minowym.