PBF - Memento mori

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 19 stycznia 2016, 12:33

Medykusem był może niezbyt długo, ale takowych rzeczy nie widział. Bełt wrażony prosto w serce trupem każdego kładł i to Erchard widział. Feuchtwangen martwy był, a co jak co Rundstedt trupów wiele widział i rozpoznać potrafił. Ale żeby który wstał jak tylko prawicą bełt wraży wyciągnięto? Diabelska iście sztuczka wszelakim traktatom medycznym i pismu świętemu przecząca.

Wysłuchał co rycerz przeklęty do powiedzenia miał i odprowadził go spojrzeniem odchodzącego w mrok.

Sakiewka łechtając miłym ciężarem za połą skórzni spoczywała. Żal był jeno trochę Rundstedtowi. Nie, bo rycerza złota pozbawił, bo przecie grzech to żaden był trup
a ograbić i nic w Piśmie Świętym ani naukach Pana Jezusa Chrystusa przeciw temu nie stało, tylko dlatego, iż ni miecza, ni zbroicy nie udało się z Feuchtwangena zedrzeć. Zaczął Rundstedt niepotrzebnie czas mitrężyć i gdybać co byłoby gdbyby się diabelski pomiot przebudził z martwych, a Erchard w prawicy żelazo jego miał. Pewnie zrobiłby użytek ze stali Feuchtwangena raz na zawsze w piekielne czeluście czarta wysłał, ale czy tedy wiedzieliby, że mus im będzie dnia unikać?

Wzdrygnął się i powziął iż nie będzie roztrząsać tego co się stać mogło. Rycerz zniknął w nocy ciemnościach, a tu zostały jeno trupy i kilku żywych co jednak trupom bardziej podobni byli. Wziął sobie Rundstedt do serca rady Niemca. Napoić im się trza i schronienia znaleźć. A nocy kolejnej ku warowni rodzinnej ruszyć i swe poszukiwania panaceum na dziatek dolegliwości kontynuować. Spytał chrystusowego rycerza (bo przecie rada niższego stanem medyka nie potrzebna mu była) z grzeczności, bo pewnym był że ani krzyżowiec, ani kmieć praski na przekór radom Feuchtwangena iść nie będą:

- Sługi nam zwołać jeśli jacyś uszli i za radami Feuchtwangena iść. Co sądzicie herr Buenafiorri?
ok. Dla Rundstedta plan jest nastepujacy.. Zebrać dóbr ile się da (ale takich co łatwo nieść). Konie są jakieś żywe?[center][/center] Tzn czy wszystkie ubite czy uszły w las? Jak jakieś złapiemy, to wtedy będziemy mogli w tej karocy spać i podróż wygodna będzie. Nawołujemy Chlawę i innych co w noc uciekli.

Jak konie jakieś konające są, to Erchard nawet taką juchą nie pogardzi. Jak się nie ma co się lubi... Zresztą już pewno nie raz za życia głodem na wyprawach przymierał, to nie jest wybredny, tym bardziej jeśli chodzi o kwestie przeżycia.
Ps: A co z Sigurdem, bo jakoś mi umknęło co się z nim stało. Jak jest ranny to go opatrzę, wydam punkt SW jak będzie trzeba żeby się opanować. Chlavę nawołuje (mam wysoki Autorytet) bo wiem że uciekł tylko dlatego, że wiedział żeśmy na skraju szału. Tłumaczę, żeśmy już posileni i żeby wracał.

Ps: Odpowiedź dla 8art- Sigurd i Hlava w las uszli przerażeni chwilę wcześniej, ale powinni jeszcze Was słyszeć, pod warunkiem, że będziecie krzyczeć dość głośno - jeśli ich nawołujesz, to proszę konkretną deklarację jakimi słowami ("Hlava wracaj, już się dość juhy nażłopalim!"- nie brzmi zachęcająco ;)) Co do koni to uszły w las spłoszone. Kwestie przeszukiwania karocy podam jak inni określą swoje działania.
Ostatnio zmieniony 19 stycznia 2016, 12:53 przez 8art, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 19 stycznia 2016, 22:57

Templariusz zaskoczony odstąpił pół kroku w dłoni grot bełta dzierżąc, kiedy nagle trafiony w klatkę Feuchtwangen wstał za nic mając trafienie dla zwykłego człowieka śmiertelne. Oniemiał, kiedy ten prawić począł. I dobrze, że mowa się mu przedłużała. Templariusz odzyskał w tym czasie mores.

- Zaczekajcie Panie... - wyrzucił z siebie bezwiednie, zdając sobie sprawę, że do biesa z szacunkiem się niechcący zwraca. Skarcił się od razu w myślach. - O jakiej, że to misyji prawicie rycerzu Feuchtwangen? Rzeknijcie co więcej skrom wam już wyciągnął ten grot zaklęty co was jak martwym uczynił.

Zazgrzytał zębami, bo żal miał wielki o to do siebie, że nie chcący bestię wypuścił. Jeno myśl go jedna od najgorszego wstrzymywała, że może i ten oto Feuchtwangen tak samo przeklęty jak i oni został.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Dobro
Reactions:
Posty: 2848
Rejestracja: 10 listopada 2012, 22:13

Post autor: Dobro » 21 stycznia 2016, 21:48

Krwawa mgła bezsensu mroczyła umysł Mikulasa. Rzecz to była niesłychana, że martwy do życia powrócił i dreptać począł. Rozejrzał się tedy praski medyk po towarzyszach niedoli, by reakcję jakowąś dostrzec od nich. Wzruszył jeno ramionami i przemówił w te słowa:

- Sługi nam znaleźć trza, obaczyć, co się z nimi stało. Mego Łamignata zobaczyć chcę raz jeszcze - pewnikiem i ostatni. Tedy ruszmy zatem, rozejrzyjmy się po okolicy. Martwego raz jeszcze nie zabijecie, a być może to i zwidy, jakoby diabeł sam nam wizje zsyłał.

Mikulas rozejrzał się jeszcze raz wokół siebie, błądząc niewidzącymi oczyma po okolicy. Miał nadzieję dostrzec coś, co być może mu umyka i przez podstępne zło znika z jego pola widzenia. Jednocześnie nowe uczucie, które w nim narastało, przepełniało go... satysfakcją. W końcu będzie mógł poświęcić się nauce, zgłębianiu wiedzy... bez trosk... ach...
Ostatnio zmieniony 22 stycznia 2016, 21:11 przez Dobro, łącznie zmieniany 1 raz.
Prowadz? sesje: ?mier? i ?ycie kami Ryby (L5K) - zawieszona
Mistyczny Lotos (Conan na zasadach Fate)
Moje postacie:
Ahmed Assad Omar - audytor finansowy (PBF Wybawiciel)
Olaf Vilbergson - m?ody zwiadowca (PBF Cienie na ?niegu)
Mikulas Tichy - m?ody medyk z Pragi (PBF - Memento Mori)

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 22 stycznia 2016, 23:26

Przejął się losem Sigurda i Hlavy niemiecki rycerz, bo nic oni nie zawinili, a widząc piekelne sceny jakie na polanie miejsce miały, strwożeni w knieje sudecką uszli, gdzie nie przymierzając długo, los mógł ich gorszy ode śmierci szybkiej spotkać. Toteż jak krześcijan dobry, jak pasterz co swe owieczki pilnuje, ruszył Rundstedt za sługami w mrok i wołać, ufając w Bogu miłosiernym, że nie pozwolił odejść im zbyt daleko:

- Na chrystusowe rany! Hlava! Sigurd! Wracajcież! Toć te wilki szatańskie w knieji tam! Na Boga jedynego w Trójcy prawdziwego się klnę, że ukrzywdzić żadnego z Was nie dam w imię Ojca, i Syna i Ducha Świętego!
Rundstedt ruszy w las za obojgiem i będzie nawoływać.

Tak notabenne przydadzą się aby za dnia nas pilnować...

Co z końmi? Jeśli są, to Erchard najpierw się posili taką alternatywą (w końcu jest Odkrywcą i musi sprawdzić jak ochydnie końska jucha smakuje:)

Dobro
Reactions:
Posty: 2848
Rejestracja: 10 listopada 2012, 22:13

Post autor: Dobro » 23 stycznia 2016, 13:16

Mikulas dojrzał szanse w odnalezieniu Łamignata, gdy swego kroku dotrzyma Rundstedt'owi. Tedy ruszył za nim i nawoływać począł, wzorem niemieckiego rittera kierowany. Po cichu liczył zaś, że rycerz ów odwdzięczy się medykowi i jemu pomoże w poszukiwaniach familiara.
Prowadz? sesje: ?mier? i ?ycie kami Ryby (L5K) - zawieszona
Mistyczny Lotos (Conan na zasadach Fate)
Moje postacie:
Ahmed Assad Omar - audytor finansowy (PBF Wybawiciel)
Olaf Vilbergson - m?ody zwiadowca (PBF Cienie na ?niegu)
Mikulas Tichy - m?ody medyk z Pragi (PBF - Memento Mori)

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 23 stycznia 2016, 13:47

Generalnie czekam na odpowiedź MG czy i co ewentualnie rycerz mi odpowie i ruszam na poszukiwania ślad za pozostałymi a zwłaszcza Sigurda. Co opisze po informacji od mgie.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

koszal
Reactions:
Posty: 2787
Rejestracja: 15 marca 2012, 13:35
Been thanked: 1 time

Post autor: koszal » 24 stycznia 2016, 18:27

...- Rzeknijcie co więcej skorom wam już wyciągnął ten grot zaklęty co was jak martwym uczynił.- dręcząca myśli templariusza potrzeba niezbędnej dodawała mu otuchy i bezczelności, by rozmowę podjąć wbrew władczej pozie i na przekór autorytetowi Fechtwangena. Rycerz obrócił się ku niemu i przysiągłby Alfonso, że nie użyte słowa, lecz sam fakt zdobycia się na nie zrobić musiał na władcy wrażenie. Było wszak w jego pozie i spojrzeniu coś książętom przynależnego, coś co skłoniło jego i pozostałych do wyprawy, nieszczęsnej jako się okazało w skutkach. W przeciwieństwie do wielkich władców jednak Feuchtwangen nie zdawał się obchodzić losem jego, jak i pozostałych ludzi, co na drogę piekielną wstąpili potępienie biorąc na swe dusze nieśmiertelne. Wszelako czasu na przemyślenia nie było. Feuchtwangen wreszcie mówić zaczął.

- Prawda to. Bełt wyciągnęliście. I szybko rewanżu za to oczekujecie. Widać, że w parze z walecznością chłodne rozumowanie kupca w was siedzi... tak, widzę w waszych oczach wiele pytań. Odpowiem więc na nie, lecz w czasie, który ja wskażę. Zrozumieć musicie wszyscy na tę chwilę jedno. Samiście swój los wybrali, w chwili próby wybierając drogę.* Tak jak ją wybrał ojciec nas wszystkich. Spotkajmy się w Kładzku, w gospodzie Mateuszowej. Nie wypytujcie tam o nic, o niczym nie wspominajcie co tu zaszło. Znajdę was i swój dług spłacę.- zdecydowanym ruchem ruszył ku karocy, grzebiąc coś przy kufrach, poprawił się i oporządził, po czym ruszył piechotą w podobną, co i poczwara odleciałą stronę. Erchardt chciał odetchnąć nawykiem człowieczym, lecz jedynie ramionami wzruszył obojętnie, jakoby ciężar jakiś zrzucił niewidoczny. Również do karocy ruszył kątem oka spoglądając, czego rycerz szuka, jednocześnie tropu koni wypatrując. Respekt czuł zbyt duży, aby mu przeszkadzać choć zbójecka ciekawość o łupach dumała. Zapach krwi go wyrwał z niezdecydowania. W las po śladach świerzych koni czym prędzej podążył nawołując przy tym Hlavy, Łamignata krzepiącymi słowy.

*
Spoiler!
Nie tak łatwo okłamać królewskiego medyka. Mikulas czuje, że Feuchtwangen nie mówi prawdy. Jest władczy i wielu ślepo uwierzyłoby w cokolwiek powie, zwłaszcza Ci, co wywodzą się z podobnego jak on stanu. Czujesz bijący od niego autorytet, lecz zarazem dostrzegasz coś subtelnego, jakiś sposób manipulacji i próby wpłynięcia na Wasze myśli i postawy. Najważniejsze jest jednak to, że czujesz, że Feuchtwangen chciał się Wami posłużyć i nadal zamierza to zrobić bardzo sprytnie manipulując okolicznościami. To trochę tak, jakby mówił jedno, a do Waszych uszu dobiegało coś innego. Nie wiesz jednak zupełnie, czego od Was chce.
Gdy Feuchtwangen odszedł poczułeś, że możesz wytężyć swój umysł ponad możliwości, jakie miałeś za życia. Ot, dostrzegłeś sowę na skraju polany, szum koron drzew wyraźny i głośny niby jarmark, powiew wiatru subtelny, lecz każdą jego nutę i zapach mocny niby przez kucharza przyrządzon. Skupić się wszelako na jakimś zmyśle Ci trzeba, naraz to zbyt wiele by wszystkie ogarnąć.
**
Spoiler!
kilkadziesiąt metrów dalej znalazliście rozszarpane konie, musiały je dopaść wilki, przeto wbrew zwyczaju jedynie gardła poprzegryzały im i pęciny. Dwa spośród sześciu koni dyszą jeszcze, a krew w nich ciepła pulsuje ostatkiem. Obrzydliwy posmak! Jeśliż taka cena za dar mroczny czeka, jednakowoż poczucie daje nasycenia, odrzuca, przyciąga i pragnienie gasi. W nocy, pośród mroku gęstego polesia dwaj wędrowcy straszni poją się posoką, chłepczą, mlaszczą widząc swe skrwawione twarze o kłach wysuniętych niczym diabły same. Okropność z pragnieniem się miesza ohydnem, lecz potrzeba większa niźli obrzydzenie, póki krew jest gęsta, ciepła i pożywna. Z chwilą każdą niechęć mija, przechodzi bezgłośnie ustępując miejsca drżącej przyjemności.
Mikulas i Erchard- na koniach regenerujecie po 3 pkt krwi. Konkretnie kto ile ma dla zainteresowanych na pw, choć póki "skali głodu" się Wasze postaci nie nauczą będę to raczej opisywał fabularnie. Podczas Waszych poszukiwań nie znaleźliście sług.
Buonafiori- co robisz w czasie, gdy wesoła gromadka spaceruje po lesie za potrzebą? Idziesz za nimi, czy za Feuchtwangenem próbując coś jeszcze wycisnąć. Karoca raczej nie odjedzie, bo chcieliście ją jeszcze przetrząsnąć.

Dzięki za odpowiedzi na pw. Są bardzo istotne i poprawią nam wszystkim jakość zabawy. Tę noc chciałbym już zakończyć, chyba że chcecie sobie pogadać jeszcze. Spać można w karocy, ewentualnie możecie spróbować znaleźć schronienie gdzie indziej. Jeszcze jedna prośba, co i Wam da pole do zabawy większe. Przemyślcie proszę to, co Wasze postaci sądzą o innych przemienionych (czyli o sobie nawzajem) i wampirach (Feuchtwangen, Anna, Arpad, Konrad ubity przez Rundstedta, łowca..) i skrobnijcie mi na pw. Jak z zaufaniem? Co Was spaja, a co dzieli? Wczujcie się w to. To są pierwsze noce Waszego nieżycia i będą rzutować na pozostałe.
Ostatnio zmieniony 24 stycznia 2016, 18:39 przez koszal, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 24 stycznia 2016, 21:50

- Zgoda. Skoro tak żeście zadecydowali niechaj będzie po waszemu. Widać żeście nie przywykli do słuchania jeno do rozkazywania. A ja przecie żołnierz chrystusowy jeno prosty nijak więc nalegać mi nie wypada. - Ściągnęły się jednak żyły na szyi krzyżowca jakby co w sobie z trudem stłumił.

O, czekajcie Fechtwangen książątko polskie, już ja wam to zapamiętam, że jak wy z grotem leżeliście bez ducha to od razu każda pomoc byście przyjęli. A jak kto was o zwrot przysługi prosi to nie dość że spłacacie kiedy chcecie to i jeszcze za wami po świecie jeździć trza. Myślicie, że jak tylko warkniecie to ja jak tamci dwaj się ulęknę? Choć prosty krzyżowiec to z twardszej ja gliny niźli wam się by wydawać mogło. Cierpienia się opatrzyłem jak mało kto, krwi niewiernym nawytaczałem co nie miara. Nikt pomiatać mną nie będzie. NIKT! - myślał tak zbierając ekwipunek z polany po czym już miał jak zwykle po walce miecz wbić w ziemię i do tak uczynionego znaku krzyża modły wznosić ale tknęło go, że tym razem i za co dziękować nie ma. Niepokój tedy wielki poczuł, raz że serce jego tak zatwardziałe na raz się stało a dwa, że poczuł coś... czego nawet bał się nazwać jeszcze.

- Bywajcie. - Rzucił oschle do Fechtwangena i ruszył w las w ślad za towarzyszami. Najłacniej Sigurda dogonić pragnął. Był to przecie jego brat z którym nie raz krew przelewał. W nim to pomocy Alfonso upatrywał. Już widział jak Sigurd u biskupa znajduje posłuchanie i jak ten klątwę z Alfonsa zdejmuje. Potem wraz z pachołki diablicy Arpadowej szukają. A kiedy ją znajdują za włosy dziwkę Szatana Alfonoso wyprowadza i na stosik łacny prowadzi, gdzie jeno płacz jej straszliwy i skwierczenie ciała z ciemnych kłębów dymu w jedno się miesza.
A jak się okaże że i Fechtwangena myśli omotała to już ja dopilnuję, by inkwizycyja obcęgami i rozpalonym żelazem mu owo omotanie z głowy wybiła. Wtedy to dopiero przysługi Fechtwangen zapragniecie ale za późno już dla was w ten czas będzie bom pamiętliwy okrutnie i w ściganiu heretyków zawzięty.

Tak oto Buonafiorii zgładzić Arpadównę postanowił i tym sposobem wszelkie przekleństwo odwrócić. Uśmiechnął się templariusz do swoich myśli i biada temu kto na jego drodze by stanął.
Templariusz zasad statusu wśród wampirów nie zna bo i nikt mu ich nie wyjaśnił, więc nie przestrzega. A heretyków kocha wszystkich równo bez względu na stan jak w biblii nakazano, co widać w jego imaginacjach.
Za Sigurdem a potem spanie w karecie z testowaniem czym jest słońce i dlaczego się trza go bac jak nam rzekli.
Bełt templariusz zachowuje bo myśli że na rycerza podziałał nie dlatego ze w serce dostał tylko dlatego, że jakoś specjalnie pobłogosławiony albo relikwia może jakowaś.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 25 stycznia 2016, 19:43

Podrapał się po głowie zasmucon Erchard, bo sługi, których los mu jakoś drogi był w ćmicy przepadły i pewno wilcowe sługi jako i rumaki je pokąsały do śmierci w gęstwie. Rzekł zrezygnowany do praskiego medyka:

-Nic tu po nas Czechu. Rzeknij kogo ty wyglądasz? Parobka swego? - Raubritter jakby wyczuł zachowanie Mikulasa, chyżo za Rundstedem nogami przebierającego: - Czasu mitrężyć zbyt długo nie będziem, ale spróbować można. Po pacierzach trzech mus nam do karocy wracać nim nas świtanie zastanie.

Dumał raubritter w drodze po trzykroć, a nawet po stokroć zachodząc w głowie jakiej diablej przemianie uległ i jakie tegoż reperkusje będą. Pewnym
mu było iż podobniejszej suce owej madziarskiej się stał, ale czy Feuchtwagen też rodzaju owego był? Czy juche chłeptać musiał? I jak jego los z losem Mikulasa i Buenafiorrego się połączył. Bo przecie widział że Arpadówna sprawczynią była i tego, że krzyżowiec krwiopijcą się stał. Słyszał von Rundstedt klechdy o wąpierzach ale koncypował, że to jeno bajanie chłopskie było. Jednemu takiemu głupka wioskowego kazał nawet w przeręblu kąpieli zażyć przez pacierzy dwa, co by mu ostudzić zapał w ciemnoty szerzeniu. A teraz co? Wyglądało jakby ów półgłówek więcej wiedział niźli on sam, co nauki na magdeburskim i praskim uniwersytecie pobierał i niejedno w życiu widział.

Tfu, splunął na ziemie przez ramię przesądnie i przeżegnał się nabożnie. Kimkolwiek z woli Pana się stał, choćby i diabelskim pomiotem, to wiary słusznej mus nie było mu rzucić, a także misyji od jakiej los jego dziatek zależał.

Rzekł niemiecki rycerz aby na niego w kłodzkiej karczmie mateuszowej czekać cierpliwie. A kto przecie starościcem kłodzkim był. Przyjmie go Rundstedt na ziemi swojej, zasadom gościny przez rodzicieli wpojonym zadość uczyni i wysłucha nauk jakich o rodzaju przeklętym Feuchtwagen chce im dać.

A przy okazji rodzine odwiedzi i kiesy zawartością odbarzy, co by driakwi i okładów dla dziatek można było uczynić leczących.

Jak już z Feuchtwangenem rozmówią się, tedy mus mu będzie uradzić, co dalej czynić. Czy klątwe Arpadówny odwrócić próbować, czy może łacniej będzie z krzyżem przekleństwa chorobe dziatki trawiącą leczyć.

Takoż dumał Raubritter, a myślami już w swej zamkowej sali był i nogi przy kominku zagrzewał i szedł przez gęstwe.
Dobra. Poszukamy troche Łamignata, ale jak to beznadziejna sprawa, to wracamy do karocy. Trzeba "nocleg" przygotować.

Rundstedt jeszcze nic o wąpierzach też nie wie, może paroma plotkami, które między bajki można włożyć. Toteż w karczmie na jego ziemi spotkania będzie wyglądać. A potem zdecyduje co dalej.
Ostatnio zmieniony 25 stycznia 2016, 19:50 przez 8art, łącznie zmieniany 1 raz.

Dobro
Reactions:
Posty: 2848
Rejestracja: 10 listopada 2012, 22:13

Post autor: Dobro » 25 stycznia 2016, 21:01

Mikual spoglądał to na końską juchę sączącą się leniwie z truchła, to na raubrittera. Jego głos jakby dobiegał z daleka; praski medyk tak patrzył zahipnotyzowany w życiodajny płyn, że i świata nie widział poza nim.

- Łamignat... - coś usłyszał mimochodem i już szykował się do odpowiedzi.

- Zaiste, to mój sługa najwierniejszy, podstępem bełtem przebity. Nieocenioną pomoc by nam przyniósł, pilnować za dnia by mógł... - medyk mówił bardziej do siebie, niźli do stojącego obok Rundstedta. Myślami wciąż próbował zgłębić nowe pragnienie, które drążyło jego umysł. Zawsze był ciekawy, jak smakuje nieco krwi...

...otrząsnął się z tych myśli, albowiem ryzykował gniew templariusza, który już do nich dochodził.

- Panowie, mus mi zaspokoić głód... wody w pobliżu nie ma... tedy krwi nieco wypije, albowiem lepsze to, niż nic - zełgał częściowo i klękając przy martwym wierzchowcu, przyłożył usta do cieknącej rany i pociągnął z niej nieco płynu.

Świat zawirował, przykryty ciemną mgłą, w akompaniamencie chóru przeklętego, śpiewającego jakby krótkie "oooooch". Mikulas Tichy pociągnął drugi łyk. Jitka i dzieci przemknęły przed oczyma Mikulasa i zgasły zaraz, jak płomień świecy targnięty podmuchem jesiennego wiatru. Mgła ustąpiła, świat wrócił do swych barw, smak... smak pozostawał ten sam.

- Taak... znajdźmy Łamignata i udajmy się z powrotem do karety. Nasze brzemie wymaga poświęceń, które musimy uszanować - rzekłszy to ruszył raźnym krokiem, nawołując dalej, jakby z większą werwą.
Spoiler!
Figurka jest gdzieś w karocy, dobrze pamiętam?
Ostatnio zmieniony 26 stycznia 2016, 20:33 przez Dobro, łącznie zmieniany 1 raz.
Prowadz? sesje: ?mier? i ?ycie kami Ryby (L5K) - zawieszona
Mistyczny Lotos (Conan na zasadach Fate)
Moje postacie:
Ahmed Assad Omar - audytor finansowy (PBF Wybawiciel)
Olaf Vilbergson - m?ody zwiadowca (PBF Cienie na ?niegu)
Mikulas Tichy - m?ody medyk z Pragi (PBF - Memento Mori)

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 26 stycznia 2016, 13:43

Rundstedt klęczał i gorliwie zmawiał pacierz, choć śpiący już nad wyraz, jako Feuchtwagen rzekł. rycerz, oprócz dziesiątek różańcowych, credo kilkukrotnie na głos powtórzył, a jeśli się łacinie trudnej zmylił, tedy cierpliwie od początku zaczynał Pana Boga za swą nieuwagę w myślach przepraszając. Gdy skończył do swych podróży towarzyszy się zwrócił:

-Posłuchajcież mnie. Nie wiem co zamierzacie, ale rankora nade nami poważne zawisły. Murwa ta madziarska Arpadówna może pomsty chcieć, a i zamiary tego diablego pomiotu, co za szatańskimi wilcami stał jasne nie są. Tedy konkluduje i do rozsądku zdrowego apeluje, iż mus nam się razem trzymać, przynajmniej dopóty wyjścia z opresji nie znajdziem. Rzekł Feuchtwagen iż w kłodzkiej gospodzie Mateuszowej układać się chce. Moje to ziemie, bom starościcem kłodzkim jest, tedy umyśliłem, co by u mnie na zamku wam gościny udzielić, a w gdy termina stosowne nadejdą wysłuchać co Niemiec do powiedzenia ma. Co o nim myślę nie przystoi mówić, ale co by nie rzekł, to nauka będzie dla nas płynęła jakowaś, bo o klątwie naszej nic nie wiemy, a skąd indziej języka zasięgnąć jak nie od diablego syna Arpadówny w sodomii kompana? Tedy jak? Ściśniem prawice?
Tak pisze z wyprzedzeniem, co powie Rundstedt przy najbliższej okazji. Napisałem że zmawia pacierze, ale równie dobrze może to powiedzieć plądrując karoce, albo stojąc z innymi w dąbrowie.
Ostatnio zmieniony 26 stycznia 2016, 17:20 przez 8art, łącznie zmieniany 1 raz.

Dobro
Reactions:
Posty: 2848
Rejestracja: 10 listopada 2012, 22:13

Post autor: Dobro » 26 stycznia 2016, 20:36

- Rację prawisz, Rundstedtcie przemiły - powiedział Mikulas, zatrzymując się na chwilę. - Zważ jednak, że póki nie zabezpieczymy się na noc*, na nic nam zemsta będzie, gdy trafimy w odmęty piekieł, skąd losu nie odwrócimy. Znajdźmy sługi i odnajdźmy schronienie, gdyż za dnia nie przeżyjemy w słodkim słońca blasku.

[offtopic]* póki co z uwagi na niedawną przemianę pewne ludzkie nawyki postaci stanowią swoisty smaczek, w toku gry proszę byście zwracali uwagę na fakt, że spoczynek kojarzony jest z dniem, spokojny sen oznacza bezproblemowy dzień w trumience, czy jak kto tam lubi, a noc zwykle jest porą aktywności i wrażeń.[/offtopic]
Ostatnio zmieniony 27 stycznia 2016, 13:42 przez Dobro, łącznie zmieniany 1 raz.
Prowadz? sesje: ?mier? i ?ycie kami Ryby (L5K) - zawieszona
Mistyczny Lotos (Conan na zasadach Fate)
Moje postacie:
Ahmed Assad Omar - audytor finansowy (PBF Wybawiciel)
Olaf Vilbergson - m?ody zwiadowca (PBF Cienie na ?niegu)
Mikulas Tichy - m?ody medyk z Pragi (PBF - Memento Mori)

koszal
Reactions:
Posty: 2787
Rejestracja: 15 marca 2012, 13:35
Been thanked: 1 time

Post autor: koszal » 27 stycznia 2016, 13:21

Przepadli jakby ich sam bies porwał. Mimo wysiłków wspólnie poczynionych ni Sigurda, ni Hlavy, czy też Łamignata śladów choćby- żadnych nie znaleźli. Leżała li rzecz w braku poważniejszej praktyki być może*, tudzież kolejne złe licho przeciw nim podziałało. Późno już się na wszelkie dalsze poszukiwania robiło, gdy Rundstedt trop wątły znalazł człeka samotnego, postawnego rzekłbyś Łamignata miary, co na oślep ku gęstej puszczy, trakt całkiem porzuciwszy ruszyć musiał. Za późno jednak było by ryzyko ponieść, przeto wszyscy w karocy schronienia zaznali. Tamże zdążyli jeszcze znalezisk dokonać frapujących wielce, zarazem wstydliwą przyjemność dających**. Oto w kufrach było flakoników wiele, jak i przyborów do tortur, czy czarów plugawych. Głowy ropuch we słoju, zasuszonych pająków mieszek, sztylet o ostrzu krętym saraceńską modą, świece z symbolami w nieznanym języku, przyprawy, li prochy dawno umarłego, wszystko to mieszane choć ... chciwe uczucia, budziło w kompanii przeklętej tuż przed świtem. Dalej flakoników więcej... z krwią w środku.. jest i .. księga, na dnie samym, w skórę oprawiona...
-..ludzką.. z trwogą szepcze Mikulas, a niedowierzaniem..



*
Spoiler!
Rzuty na znalezienie tropu mimo wszystko wyszły dość ciekawie :), podobnie nawoływania Rundstedta dały mi nieoczekiwane pole do zabawy.
**
Spoiler!
Te wszystkie komponenty Twoim zdaniem służą potężnej magii, przeczy to wierze, lecz budzi w Tobie chęć poznania do czego służą, a co niechybnie jest opisane w księdze. Trudno Ci się oprzeć chęci zatrzymania wszystkiego dla siebie i sam się dziwisz, jak silne to jest uczucie.
**
Spoiler!
To z pewnością rzeczy tej przeklętej Arpadówny! Jakieś dziwne przeczucie mówi Ci, że jeśli je wszystkie spalisz, niechybnie jej dokuczysz. Natomiast co do krwi.. może to jej? Pamiętasz jej rozkoszny smak.. a przecież masz ją za diablicę. Masz jednak dalece większą ochotę ją wypić, niźli zmitrężyć wylewając.
**
Spoiler!
Kojarzysz fakt, że zbrojni Feuchtwangena pili krew z takich fiolek przed walką ubiegłęj nocy. Z pewnością dawała im krzepę, bądź żywotność, a może odwagę? Musi mieć jakieś magiczne działanie. Może pomogłaby Twojej rodzinie? Podobnie pewne komponenty i zioła, które rozpoznajesz mają zastosowanie w zielarstwie i czarach wiejskich znachorek.. nie wspominając o sekretach, jakie może kryć księga.
Ok, chcę się zabrać za kolejną noc. Znajdujecie to wszystko. Wygląda to na jakieś komponenty do rzucania uroków (po jednym sukcesie w teście miał każdy, mimo różnych statystyk), itp, nic wspólnego nie mające z chrześcijaństwem, ciekawym natomiast jakie uczucia budzi w Was krew, otwiera ktoś fiolkę? Wypija zawartość? Za kilka minut zaśniecie w kolejności: Alfonso, Erchard, Mikulas- zatem ostatnie wpisy, bądź nie przed lulaniem i lecimy dalej.
Ostatnio zmieniony 27 stycznia 2016, 13:58 przez koszal, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 27 stycznia 2016, 23:32

Niezadowolenie nieumiejętnie kryjąc ruszył tedy za dwoma towarzyszami w las, rycerza na polanie ostawiwszy samojeden.

Przedzierając się przez gęste leśne ostępy nie mógł od siebie nijak odegnać myśli, że oto jako myśliwy kroczy a przed nim jako psy naganiające Rundstedt i Tichy bieżą, ujadając swym wołaniem w dziczy. Tak to bowiem było, że przodem jazgot i strach a z tyłu cicha śmierć szła zawżdy.

Gdy do nich doszedł zrazu poznał, że psy to są marne i nader lichy z nich będzie miał pożytek alboli i wcale.

- ...wody w pobliżu nie ma... tedy krwi nieco wypije, albowiem lepsze to, niż nic. - Rzekł praski medyk.

Mikulas przykucnął głośno chłepcąc krew z padliny co Buonafioriego obrzydzeniem napełniało.

Jako psi i nic więcej... jako psi, przede mną łowczym.

Wielkodusznie pozwolił mu chłeptać dalej, bowiem uznał, że za byle jaką pogoń należy się i nagroda byle jaka. Poza tym Mikulas już jęzor swój wywalił i chłeptać martwą juchę począł z takim zawzięciem i z takim ćmokaniem wykwintnym, że rozbawiło to templariusza. Przez chwilę patrzał upodleniem królewskiego medyka ciesząc wzrok albowiem potwierdzało to jeno słuszność niskiej Buonafiorrego o wszystkich Czechach opinii.

[center]***[/center]

Zamknął z trzaskiem kufer Templariusz. Nie chciał się, przyznać bowiem przed sobą że owa krew we flakonikach pożądliwą mu się przez chwilę zdała. Ostatkiem sił się opanowawszy postanowi, że nigdy więcej słodkiej jak miód krwi diablicy już nie spróbuje.

- ...gdyż za dnia nie przeżyjemy w słodkim słońca blasku. - zakończył Mikulas

- Skąd żeście tacy pewni tego medyku? - Zapytał podejrzliwie Templariusz. Taka pewność osądu wywodziła się z wiedzy a jakiż to człek ma wiedzę o tak podstępnych i heretyckich rzeczach. Pomiarkował jednak Alfonso, że ta wiedza tym razem przydatna być może dla niego więc straszenie medyka torturami pozostawił sobie na później. Spojrzał na Mikulasza jak Chrystusowy mściciel jak choć raz spojrzy to z całej gawiedzi ludzi z razu wyłowić umie tego jedynego heretyka przebrzydłego.

No ładna mi się tu kompanijna trafiła, nie powiem.

- A może... może i co o tych utensyliach z karocy więcej wy Mikulas wiecie? Wszak księgę w mig rozpoznaliście, że w ludzką a nie inną skórę oprawiona.... Wiecie co w niej jest zapisane alboli potraficie rozczytać co w niej stoi? A może dobrze znacie wy ją, albo które z tych rzeczy do czego służą? - zapytał zachęcająco*.

Wbił sztylety swego wzroku w praskiego medyka.

Po chwili niedługiej poczuł senność. To słońce wstawało na siłę do snu go przymuszając. Chciał jednakże potestować jaką to krzywdę światło na ręce uczynić może. Wszelako na ręce ale nie swojej. Spoglądał tedy raz na starościego raz na medyka królewskiego, jakby coś w myślach głęboko ważył...
Spoiler!
* test empatyi czy mnie okłamać nie będzie chciał ten pies przebrzydły i zatraceniec wszeteczny.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 28 stycznia 2016, 16:13

Jakież herezje mógł w ludzką skórę oprawion wolumin kryć? Bo tegoż, że psalmów w niej nie spisano Rundstedt nie miał wątpliwości. Przeżegnał się po trzykroć, za Boga Ojca, Syna i Ducha Świętego i ostrożnie, z mieszanką obrzydzenia i ciekawości zarazem sięgnął lewicą swą po księgę (toć wiadomym było, że takowe plugawe księgi mogły gusła różne skrywać perfidne, co skutki mogły przynieść nieliche, a wolał raubritter aby mu lewica uschła niźli ręka, którą mieczem władał) i zerknął jakież w niej plugastwa spisano. Czasu nie chciał mitrężyć, bo go sen morzyć zaczynał. Jeno chciał ciekawości zaspokoić.

A misktury z krwi co Arpadówny wojacy pili. Azaliż sił dodawała, a może odwagi, a może od chorób chroniła i jego dziatwie pomóc mogła. Nie wiedział tego Erchard i wątpił, bo diable to sztuczki jeno być mogły, ale dowiedzieć się chciał, czy uzytek jakiś może przynieść. Spojrzał takoż na Mikulasa, bo Czech podlejszej był kondycyji i od Chaama swój rodowoód wywodził niźli szlachta, tedy mógłby spróbować fiolki jednej w eksperymentu ramach. Czas był jednak ku temu aby karocę do snu przygotować. Wiedział Erchard, że jesli tę samą klątwę mają, co suka karpacka, tedy słońce im zabójcze będzie. Pamiętał bowiem, że Arpad sama słońca się bała bardziej chyba niźli Boga w niebiosiech.

- Mus nam spać, bo świt niebawem - ziewnął przeciągle.

ODPOWIEDZ