[center]DZIEDZICTWO STAROŻYTNYCH[/center]
[center]BORKA[/center]
Silne podmuchy wiatru omiatają zbocza kraterów. Wnikają głęboko w grube warstwy sproszkowanego gruntu, wprawiają w poruszenie morze czerwonego pyłu, po czym unoszą w górę całe jego chmury niosąc je poprzez kontynent. Wrony kręcą głowami wypatrując śladu zagrożenia. Wyczuwają nadciągające chmury. Rozkładają skrzydła, przeskakują z nogi na nogę, a potem podrywają się znienacka w górę. Uciekają. W ostatniej chwili.
Czerwona kurtyna pyłu przesłania słońce.
Wiatr przestaje w końcu wiać i czerwone chmury opadają na ziemię pokrywając drobinami pyłu Borkę. Opadając w dól odsłaniają skupiska bladych monolitów. Niektóre z nich już się rozsypały albo nadgryza je ząb erozji, żelazne zbrojenia sterczą w górę z morza betonu niczym pnie martwych drzew. Większość góruje ponad starożytnym rumowiskiem. Żółtawe porosty wspinają się na spękane ściany walcząc o miejsce z mchem. Zdrewniałe krzewy sterczą z pozbawionych szyb okien, brzozy wyrastają na ruinach zapuszczając korzenie głęboko w grunt, w labirynt zapomnianych tuneli i piwnic. W miejskich kanionach gromadzą się wysokie diuny czerwonego piasku. Krążą po nich niewielkie żuki, wprawiające w ruch swe skrzydła i latające w poszukiwaniu pożywienia.
Borka to kraina kamieni i pyłu pełna wielkich budowli, niekończących się podziemnych labiryntów, zarośniętych krzewami kraterów i rozległych pustkowi. Zżarte rdzą drogowskazy, obwieszone girlandami porostów, wskazują ku wymarłym miastom.
Pogrzebane przed wiekami, ukryte pod skorupą wyprażonej słońcem ziemi, cuda dawnej technologii czekają na zgrzyt wbijanych w grunt szpadli. Ludzie w tej krainie są twardzi z natury i konsekwentni w działaniu, niczym źdźbła trawy wyrastające wszędzie wokół na przekór piaskowym wydmom. Ludzie ci nie widzą wokół siebie dowodów cywilizacyjnego upadku, tylko ogrom możliwości. Ruiny i ukryte w nich artefakty są dziedzictwem Borkan, ale nie ich przyszłością. Kawałek po kawałku Borkanie budują nowy świat, przeistaczając ruiny w metropolie takie jak Justitian, Katedralne Miasto czy Osman, dzieląc krainę na segmenty przeznaczone pod uprawy i zabudowę.
Lecz w okolicznych cieniach czai się śmierć. Jej zęby są ostre, jej usta zaciśnięte, jej skóra przebita przewleczonymi przez ciało kawałkami kości. Silne dłonie zaciskają się na kamiennych nożach, drewnianych włóczniach i żelaznych prętach. Dzicy byli tu od zawsze, zamieszkując te ruiny jako wolny lud. Pobici i zapędzeni w podziemia przez zwycięskie nacje, teraz powrócili. Zamierzają odebrać to, co uważają za swoje - i wiele więcej.
[center]
[/center]