DeG - Czarny Świt

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 30 kwietnia 2016, 14:17

Markus dopalił skręta, zdeptał go starannie obcasem buta. Kilku szepczących między sobą nastolatków pod przewodnictwem Aspiryny przeciągnęło środkiem uliczki dwukołowy drewniany wózek, ucichło na widok starszego mężczyzny posyłając mu podejrzanie uprzejme skinięcia głów. Pewnie znowu coś zbroili, ale Markus nie widział potrzeby wtykania nosa w ich sprawy, dopóki nikt nie podnosił wrzasku o młodzieńcze psoty. Co więcej, wózek pełen był skoszonej prowizorycznymi sierpami trawy, spokojnie mogącej wystarczyć na dwa dni dla hodowanych w Koronapanie królików - skoro szajka Aspiryny wykonała zleconą im pracę, mogła w granicach zdrowego rozsądku psocić do woli.

Mężczyzna podążył leniwym krokiem do końca ubitej butami uliczki, pozostawił za sobą gwar ludzkich głosów i stukot narzędzi Bayerna. Jego spojrzenie podążyło ku czworokątnym zagonom żyta, kołyszącego na lekkim wietrze ciężkimi od ziaren kłosami. Kawałek dalej otwartą przestrzeń zamykała ściana wielkiego lasu, ciągnącego się pozornie w nieskończoność ku zachodowi. Potężne dęby wyrastały rozłożystymi konarami ponad świerki i brzozy, walczyły o miejsce z bukami. Gęste krzewy rozsiadły się pomiędzy pniami ogromnych drzew, tylko czyhając na sposobność do wdarcia się na uprawne poletka. Dzikie zwierzęta, przeważnie zające i dziki, żerowały od czasu do czasu na obrzeżach pól, konsekwentnie straszone blaszanymi potykaczami li okrzykami obsadzających wieże wartowników bądź eliminowane za pomocą rozkładanych przez myśliwych pułapek.

Otaczająca Koronapan puszcza zapewniała osadnikom dostęp do mięsa, owoców i opału, a także ukrywała leśną społeczność przed niepożądanymi intruzami. Karawany jehammedańskich kupców z Osmanu ciągnące lasami do Wrocławia zwykły podążać przez Zieloną Grotę, a jej mieszkańcy z zazdrości o potencjalne zyski z handlu uparcie przemilczali istnienie pobliskiego Koronapanu. Markus wcale nie był z tego powodu nieszczęśliwy. Jeśli akuratnie miał ochotę coś sprzedać lub kupić, wyprawiał się z chętnymi ziomkami do Zielonej Groty: jeśli napotykał tam na jehammedan, handlował z nimi, w przeciwnym razie ograniczał barter do osadników starego Hurkacza. Raz do roku większa grupa koronapanczyków odwiedzała odległy o ponad sto kilometrów sławny Wrocław, zawożąc tam szczególnie cenne produkty i archeologiczne znaleziska.
Gwoli objaśnienia, Osman to dawny Berlin. Łączy go z Wrocławiem strategicznie ważny szlak handlowy, ale duża odległość i lesiste pustkowia niosą dla kupców liczne niebezpieczeństwa, dlatego na szlaku najczęściej spotyka się duże karawany z silną eskortą. Najbliżej Koronapanu położona osada to Zielona Grota, zasiedlona przez mieszaninę Borkan i Pollan rządzonych przez autorytarnego Hurkacza (jakieś pięć kilometrów od Was). Łączą Was neutralne stosunki i wymiana handlowa.

Awatar użytkownika
Jarlaxle
Reactions:
Posty: 132
Rejestracja: 02 listopada 2011, 19:26

Post autor: Jarlaxle » 30 kwietnia 2016, 15:12

No to i ja wrzucę jakiegoś wstępniaczka.
Może na początek coś o duchowości ;) Dragana
Dragan chował do glinianego słoja ostatni plaster miodu, który zabrał z barci. Choć podbierał miód nie po raz pierwszy, nie obeszło się bez użądleń. Przyjmował to ze spokojem. Był odporny na pszczeli jad, a ból stanowił ofiarę dla Ducha Roju, który pozwalał skorzystać z owocu pracy pszczół.

Dragan od lat mieszkał w Koronapanie, nie porzucił jednak Dawnych Ścieżek. Wierzył w równowagę, pokrywał swe ciało różnymi barwami i symbolami, oddawał cześć duchom. Szczególną czcią otaczał swój totem - Świętego Jaguara. Jaguar objawił mu się jako duch opiekuńczy podczas pierwszej samodzielnej wyprawy łowieckiej. Dragan wierzył tradycji plemiennej, według której duch opiekuńczy wybiera sobie myśliwego i daje mu o tym znać podczas pierwszych samodzielnych łowów. Podczas swojej wyprawy Dragan znalazł przedmiot pochodzący z Minionych Czasów - opaskę z wizerunkiem dzikiego kota w drapieżnym skoku. Zrozumiał, że to znak i że od tej chwili jest związany z Duchem Jaguarem.

Oddalił się od barci by nie narażać się na kolejne użądlenia i spojrzał w niebo. Słońce było już nisko, a to znaczyło, że trzeba się spieszyć by dotrzeć do osady przed zapadnięciem zmroku. Spóźnienia były niemile widziane. Myśliwy nawet to rozumiał. Świat, w którym żyli był niebezpieczny. Każdy osadnik, który nie wracał przed zmierzchem do domu był potencjalnie martwy. Stres był tym większy, im ważniejszą rolę spełniał zaginiony. Często zdarzało mu się spóźniać, taka praca... Ale nie chciał łamać zasad i generować konfliktów bez wyraźnego powodu. Rozejrzał się po okolicy. Gdzieś tu powinien być jego brat...
Dostrzegł go brnącego przez bujne trawy po drugiej stronie leniwie płynącej, płytkiej rzeczki. Gwizdnął przeciągle i grotem włóczni wskazał chylące się ku zachodowi słońce. Juran zrozumiał sygnał i po chwili obaj szybkim truchtem zmierzali w kierunku osady.

Koronapan był domem Dragana. Choć gotów był bronić osady i jej mieszkańców, to jednak najważniejsza była dla niego rodzina. Starszy brat Juran i młodsza siostra Eleni byli dla niego wszystkim.
Uśmiechał się na myśl, że na najbliższą wyprawę do Wrocławia wybiorą się wszyscy razem. Sezon letni był w tym roku wyjątkowo udany. Nagromadzili sporo wysokiej jakości towaru: skóry, futra, suszone mięso, ozdoby z kości i susz lokalnych ziół, które wysoce cenione są przez medyków. Z pewnością stać go będzie na zakup doskonałych materiałów na wnyki, a kto wie, może uda się kupić coś wyjątkowego jak ostatnim razem. Dragan miał na myśli egzotyczną broń, zakupioną w ubiegłym roku od nubijskiego wojownika, który koczował wraz ze swymi pobratymcami pod Wrocławską bramą. Liczył, że tym razem również znajdą dla siebie coś wyjątkowego... No i siostra pozna wreszcie "wielki świat", którego była tak ciekawa.
Tomasz "Jarl" Ordycz - dziennikarz (PBF Kl?twa Burzy)
Dragan - Polanin, klanowy my?liwy (PBF Czarny ?wit)
Tiberius - Tactical Marine of Raven Guard (PBF Cie? Ob??du)

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 30 kwietnia 2016, 15:51

- Pośpiesz się bracie - Yuran zdenerwowanym tonem powiedział do Dragana: - boje się, że Eleni ma kłopoty. Tylu absztyfikantów się koło niej kręci, a my tu już tyle czasu zmitrężyli. Widziałeś jak oni na nią patrzą? Jak ja na pieczeń...

Największy w wiosce wojownik, patrzył na wszystkich z góry. Nie dlatego, żeby uważał się za leszego, po prostu był ze wszystkich najwyższy. Teraz jednak sprawiał wrażenie małego, niepewnego młodziaka. Nerwowo gładził głowicę buzdyganu, jakby miało go to uspokoić.

Nie godzi się tak. Weź no wrzuć na luz bo zachowujesz się jak lechpies - przywołał się do porządku wojownik wymieniając najgorszą inwektywę jaką znali mieszkańcy wsi, a która wzięła z błogosławionego napisu na starym murze: lech psy. Nikt nie wiedział kim byli wspomniani lechpsy, krążyły na ten temat jedynie różne legendy, mówiące coś o ekstraklasie (???), tajemniczym złocisto-krwistym panu w koronie, pochodzącym z Wrocławia Śląsku i gdynnej arce (???). Odetchnął głęboko kilka razy i kiwnął jeszcze raz na uwijającego się na drzewie Drgana. Choć zaczął wydawać się spokojny to, prawda była jednak taka, że odpręży się dopiero po powrocie do Koronapanu i sprawdzeniu, że nikt nie zrobił krzywdy ich młodszej siostrze.

Złapał worek z plastrami miodu, który zrzucił mu z drzewa Dragan i kiwnął pośpieszająco na brata. Chłopak zwinnie zeskoczył z dębu i bracia ruszyli w stronę nieodległej wioski. Myśl, że wkrótce będą z powrotem zaczęła uspkojać Yurana. Narzucał jednak szybsze tempo chcąc jak najszybciej znaleźć się we wsi.
Tak na początek. Taki wstępniak. Jeszcze napewno napisze więcej;)
Ostatnio zmieniony 30 kwietnia 2016, 15:59 przez 8art, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 30 kwietnia 2016, 17:45

Markus obszedł zachodni skraj osady, przez cały czas obserwując kątem oka zieloną gęstwę. Robił to bardziej z przyzwyczajenia niż potrzeby, wiedziony starym instynktem. Od kilku zim w pobliżu nie widziano nawet pojedynczego tropu wulfa, a siedzący na najbliższej wieży Rudolf na pewno asekurował Markusa wzrokiem - mimo to mężczyzna nigdy nie pozwalał uśpić się do końca poczuciu złudnego bezpieczeństwa.

Koronapańczycy uważali za swoje terytorium połącie lasu sięgające na pół dnia marszu w kierunku zachodu i południa. Od północy współdzielili granicę z Zieloną Grotą, na wschodzie za kraniec strefy swoich wpływów uważali brzeg płynącej leniwie rzeczki, gdzie wiecznie podejrzliwi i małomówni klanyci Liszaja zwykli poić niewielkie kudłate kuce. Poza tymi granicami mogło czaić się wszystko, od watah drapieżnych wulfów, przez równie niebezpieczne niedźwiedzie i jadowite węże, po wrogo nastawionych ludzi. Wyprawiając się na polowania na południowym zachodzie, w okolice Szarych Wzgórz, myśliwi z Koronapanu odnosili nocami wrażenie, że słyszą odległe bicie w bębny, ale nikt nie mógł do końca zaświadczyć, że nie były to jakieś słuchowe omamy. Osadnicy Hurkacza wspominali dla odmiany o dziwnym klanie półnagich puszczańskich ludzi mieszkających w chatkach na drzewach gdzieś za ich północną granicą, podchodzących czasami na opłotki Groty i obnażających się z dziką uciechą przed przerażonymi osadniczkami. Kilka bardziej agresywnych plemion opuściło okolice handlujących ze sobą osad po zbrojnej konfrontacji sprzed siedmiu lat, kiedy w leśno runo wsiąknęło wiele ludzkiej krwi.

Masakra nad Cisowym Potokiem na zawsze zapadła mieszkańcom Koronapanu i Zielonej Groty w pamięć.

Przejeżdżające przez Grotę karawany niosły ze sobą inne zagrożenia, bardziej subtelne, trudniejsze do zdemaskowania. Czasami zabierały ze sobą młodych ludzi chcących opuścić leśne sadyby w zamiarze poznania szerszego świata, czasami przynosiły ze sobą dziwne choroby, przede wszystkim weneryczne. Oczywiście w rozległej puszczy znajdowały się też inne odosobnione sadyby, znane Koronapańczykom jedynie ze słyszenia. Dziki gąszcz i wzajemna nieufność nie sprzyjały zacieśnianiu wspólnych więzi.

- Spokój?! - Markus pomachał Rudolfowi ręką, przysłonił drugą dłonią oczy, by nie raziło go słońce.

- Skonać z nudów można! - odkrzyknął przechylony przez drewnianą poręcz wartownik.

Zza drewnianych chat osady wychynęły prawie niedostrzegalne w leśnej gęstwie zmurszałe ruiny, ledwie rozpoznawalne resztki po ludzkim mieście sprzed czasów Eshatonu. Popękane płyty chodnikowe wciąż pozwalały ustalić plan ulic i parkingów, na których rozsypywały się w rdzawy pył ostatnie szczątki skorodowanych na wskroś samojezdników. Korzenie drzew rozsadzały fundamenty zawalonych mrówców, wielopiętrowych domostw, w których tłoczyli się licznie Dawni Ludzie. Chociaż porośnięte lasem miasto zostało przez minione dekady dokładnie przeczesane, wciąż stanowiło sporą rezerwę surowców, przede wszystkim metali i innego budulca.

Kilka mniej zniszczonych budynków na obrzeżach lasu przystosowano do potrzeb osadników, wymiatając z nich gruz i usuwając regularnie zwały suchych liści. Na dachu jednego z nich kilkunastosobowa kongregacja anabaptystów zwykła odprawiać poranne i wieczorne modły, pod surowym okiem Antona i jego żony Gerty. W drugim, częściowo przesłoniętym drzewami, stary zgarbiony Stanimir urządził swoją pracownię i bibliotekę zarazem.
Anton i Gerta to przywódcy anabaptystów w Koronapanie. Starają się ewangelizować każdego, kto przed nimi nie ucieknie i twardo trzymają się reguł odłamu ascetów. Mają siedmioro dzieci, z których najstarszy jest Gerard: krnąbrny i zadziorny osobnik przejawiający zadatki na rasowego orgiastyka! Stanimir to polleński mędrzec, który poświęcił drugą połowę swego życia na studiowanie przesłań i przepowiedni ukrytych w kilku dostępnych Koronapańczykom książkach. Fakt, że prawie nikt w osadzie nie potrafi czytać (wyjątkiem są na pewno Markus i Nikodemus) czyni ze starca prawdziwy autorytet w dziedzinie słowa pisanego.

Awatar użytkownika
dretch
Reactions:
Posty: 660
Rejestracja: 07 czerwca 2010, 13:24
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 1 time
Been thanked: 7 times

Post autor: dretch » 30 kwietnia 2016, 19:48

Krople wystukiwały rytmiczną melodię wewnątrz głębokiej studni. Zimne ściany ziemi wycięte w cylinder łopatami i kilofem otaczały ubranego jedynie w płócienne spodnie Gerharda. Woda szybko z kropel przemieniała się w stróżki, a następnie tuż przed taflą łączyła się w strumień pędzącej wody po wielkich kamiennych płytach. Mokra ziemia czasem tuż nad taflą łączyła się z strumieniem wody i wpadała do zbiornika malując na jej powierzchni mętne obrazy trwające kilka sekund.

Rudzielec oparł rękę na kamiennej konstrukcji ciesząc się z każdej chwili spędzonej w studni, która oddzielała go od ukropu panującego na powierzchni. Podziwiał pędzące w wyścigu krople, które coraz szybciej gnały na spotkanie z swoim przeznaczeniem. Spojrzał w górę i biały okrąg przeciął na pół czarny owal, który powiększał się z każdą chwilą. Przywarł do ściany i kilka sekund późnię jego ciało skąpane było w lodowatych kroplach. Wiadro nabierające impetu straciło na sile uderzając o tafle wody. Z gracją zatopiło się jak piórko aż po same brzegi napełniając się drogocennym płynem.

Gerhard przywiązał do rączki wiaderka stalowy łańcuch i kilka ciężkich nakrętek, upewnił się, że prowizoryczna konstrukcja będzie działać, po czym głośno zawołał kierując swoją twarz ku górze.

Fertig! Możesz wciągać.

Kilka sekund później usłyszał szczęk nawijanego łańcucha na drewniany walec, a wiaderko pełne wody uniosło się nad tafle i poszybowało kilkunastoma etapami ku niebu aż do białego okręgu, gdzie po chwili zniknęło. Teraz moja kolej - pomyślał w duchu. Mam nadzieje, że Emili będzie zadowolona - uśmiechnął się pod nosem i zaczął wspinać się co jakiś czas opierając nogi i plecy o ściany cylindrycznego zbiornika.

Słońce zmierzało ku schyłku zmieniając kolor na rdzawy, tym bardziej komponując się z brązowo-rdzawymi włosami Gerarda. Jego maszynę ręce pozwoliły spokojnie podnieść się na ramionach i wydostać całe cielsko z głębokiego dołu. Strzepał z umięśnionego torsu rękami ziemie i kawałki kamieni wbitych w skórę. Następnie nadczerpnął do rondla trochę wody i oblał ręce i zmoczył mokrą ręką włosy zaczesując kręcone loki w tył głowy. Nim odwrócił się do Eleni, wziął wiadro w obie ręce i przytkał do ust. Pił aż zaspokoił pragnienie. Po czym wytarł wierzchem ręki usta i krótką szczecinę. Spoglądnął na bujającą się nieopodal pszenicę zauważając dalej pracującą rodzinę. Obrócił się w stronę patrzącej na niego dziewczyny.

Możesz już spokojnie czerpać Wasser, łańcuch został naprawiony - wskazał ręką na stojące wiadro. Dodałem też zwai odważniki woda będzie napływać do wiaderka schneller. Nie będziesz musiała czekać aż wiadro się zatopi - uśmiechnął się.

Nie był pewny czy dziewczyna dalej bujała w obłokach czy próbowała zrozumieć treść wypowiadanych słów, szybko szukając w pamięci znaczeń staroniemieckich zwrotów, które co chwile gościły w wypowiedzi rudzielca. Dziewczyna uśmiechnęła się tylko, starając się w tym samym czasie wydusić kilka słów podziękowania do anabaptysty. Jednak skończyło się na szerokim uśmiechu i prostym - dziękuję.

Gerard spoglądnął na jej wdzięki po czym odparł - Bitte! Puścił dziewczynie oczko. Wracam do rodziny, dalej pracują w polu. Uśmiechnął się i obróci się już miał odejść kiedy dziewczyna dopowiedziała.
Jak czuje się twoja matka? Mam nadzieje, że z nią lepiej - nieśmiało dodała.
Bywało lepiej - ale Markus zrobił dla niej okłady z tkaniny i srebra. Będzie dobrze - nie wiem [edit] kiedy będzie biegać, ale chodzić pewnie lada dzień. Jeżeli rana się wygoi to i będzie potrzebne silniesze lekarstwo z Wrocławia.
Musze już iść Eleni - odparł miło przerywając rozmowę. Chętnie opowiem Ci więcej ale widzisz nie mogę zostawić moich w polu, dalej ścinają żyto. Verzeihen - dodał na koniec. [edit]

Odszedł pozdrawiając uniesioną ręką pracującego w warsztacie Bayer - którego darzył bardzo dużą sympatią. Miał też do niego sprawę - tylko on mógł pomóc mu w przygotowaniu ruchomej i zaawansowanej protezy dla jego matki.

Idąc do swoich jego myśli szybko trafiły do zakamarków [edit] wspomnień kiedy to późnym wieczorem przechodził ulicami Wrocławia. Starał się przypomnieć sobie miejsce gdzie nabyć można było odpowiednie medykamenty. W duchu jednak licząc, że srebrny opatrunek Markusa pomoże na ranę swojej matki.[edit]

Kilka chwili później ścinał wraz z swoimi żyto ostrym sierpem - ciągle [edit] myśląc o Elani[edit].

Kiedy wyprostowany odpoczywał spoglądał na Koronapan, jej mieszkańców i na piorącą Eleni - myśl o niej koiła mu serce.

Za moment będzie zmrok - skończmy na dzisiaj i pomódlmy się razem - odparł do swojej rodziny - patrząc na ojca pytającym spojrzeniem.
Krótki wstęp - mam nadzieje, że się spodoba. Wrzucam pojedyncze słowa niemieckie - jeżeli ktoś nie będzie mógł ich zrozumieć - dorzucę wtedy pod postem ich tłumaczenia :). Po edycji według sugestii mistrza
Ostatnio zmieniony 01 maja 2016, 00:46 przez dretch, łącznie zmieniany 1 raz.
Rudzielec z Koronapan o imieniu Gerard (Anabaptysta, Borka)
http://www.degenesis.com/character-en/i ... a6aa74c071

**
ECO - Stra?nik miejski Ostrogaru
http://www.krysztalyczasu.pl/nickpage.php?user=353

--
Je?eli pad?e?, szybko wsta?, bo jeszcze Ci dokopi?.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 30 kwietnia 2016, 22:05

Wulfów nie było w Waszej okolicy od wielu lat - inaczej musielibyście się znacząco ufortyfikować. Gendo dysponują nadnaturalną inteligencją, bez trudu zabijają nie tylko samotnych wędrowców, ale i małe grupki. Nie widzę natomiast powodu, by rana Gerty pochodziła sprzed wielu lat, będąc powodem trwałego kalectwa.

Awatar użytkownika
dretch
Reactions:
Posty: 660
Rejestracja: 07 czerwca 2010, 13:24
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 1 time
Been thanked: 7 times

Post autor: dretch » 01 maja 2016, 00:48

Keth post zmieniony - za mocno pociągnąłem fabularkę. Wyczuwam twoje niecne zamiary z Gertą ?
Rudzielec z Koronapan o imieniu Gerard (Anabaptysta, Borka)
http://www.degenesis.com/character-en/i ... a6aa74c071

**
ECO - Stra?nik miejski Ostrogaru
http://www.krysztalyczasu.pl/nickpage.php?user=353

--
Je?eli pad?e?, szybko wsta?, bo jeszcze Ci dokopi?.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 02 maja 2016, 08:25

Nie mam względem Gerty żadnych niecnych zamiarów: po prostu chciałem Was uchronić od konfrontacji z gendo. To zwierzęta stadne, skrajnie niebezpieczne dla całych osad. Jeśli są w pobliżu, trzeba wkroczyć na wojenną ścieżkę. Już lepiej, żeby srogą anabaptystkę pogryzł niedźwiedź.

I inna propozycja w ramach luźnych wrzutek z Koronapanu: ćwiczenie żołnierki to taki sam element życia codziennego jak uprawa roli. Możemy przenieść się do ruin leśnego miasta, na starannie oczyszczoną z gruzu arenę, gdzie chętni będą mogli się ze sobą zmierzyć na pięści albo kije? Ktoś zainteresowany przetestowaniem mechaniki na swojej i ziomka skórze?

el009
Reactions:
Posty: 273
Rejestracja: 15 listopada 2015, 10:46

Post autor: el009 » 02 maja 2016, 10:13

Ja nie, Bayer nie umie się bić, w ostateczności posyła adwersarzowi brenekę między oczy, ale amunicja droga a ziomków szkoda ;)

Z wążnych spraw dotyczących odgrywania postaci: Keth, Ty na pewno wiesz jak jest po niemiecku: "spierdoliło się na amen" i "kto to panu tak spierdolił?". Te dwie frazy są mi niezbędne do odgrywania borcańskiego mechanika ;)
Rogue Trader - Magos Eksplorator Diomedes
Degenesis - Bayer Werk (Scrapper)

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 02 maja 2016, 10:17

"Wer hat das so abgefuckt?" ;)

Co do odgrywania profesji, może w zamian chciałbyś coś naprawić, zbudować bądź upgrade'ować opierając się na swoich charakterystykach oraz moich rzutach?

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 02 maja 2016, 11:20

A Jurek za to chetnie kogos pouczy machania kijem. W koncu to jeden z obowiazkow tribal warriora. A pozniej napije sie kwasnego cydru w Domu Gospodarzy.

el009
Reactions:
Posty: 273
Rejestracja: 15 listopada 2015, 10:46

Post autor: el009 » 02 maja 2016, 12:25

Ależ owszem, czemu nie. Jeśli coś wymaga mojej interwencji to chętnie rzucę okiem. Mogę coś naprawić, mogę przetrząsnąć lokalny składzik w poszukiwaniu części zamiennych, czasu mamy sporo a dodatkowo oswoimy się z mechaniką.
Rogue Trader - Magos Eksplorator Diomedes
Degenesis - Bayer Werk (Scrapper)

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 02 maja 2016, 13:19

Umówmy się, że przed wyruszeniem w drogę będziesz mógł zrobić upgrade na wybranym egzemplarzu broni lub pancerza swojego lub któregoś wybranego towarzysza. Ja zakładam, że do tego zabiegu w zupełności wystarczy Ci surowców. Co trafi na Twój warsztat?

Kto dziś wieczorem na Arenie w Koronapanie zechce się zmierzyć na pałki i pięści z Jurasem? Nie martwcie się o obrażenia, do czasu wyruszenia z osady wszystkie zostaną wyleczone (z wyjątkiem wybitych oczu albo zębów, rzecz jasna).

Awatar użytkownika
dretch
Reactions:
Posty: 660
Rejestracja: 07 czerwca 2010, 13:24
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 1 time
Been thanked: 7 times

Post autor: dretch » 02 maja 2016, 13:47

Gerard z miłą chęcią poćwiczy szermierkę i pięści. Nic tak nie hartuje ducha i ciała - do tego w zacnym gronie. Bójka a po niej wspólny napitek bardzo zaciska więzi!
Rudzielec z Koronapan o imieniu Gerard (Anabaptysta, Borka)
http://www.degenesis.com/character-en/i ... a6aa74c071

**
ECO - Stra?nik miejski Ostrogaru
http://www.krysztalyczasu.pl/nickpage.php?user=353

--
Je?eli pad?e?, szybko wsta?, bo jeszcze Ci dokopi?.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 02 maja 2016, 22:12

[center]Arena w Koronapanie, lato 2595[/center]
Ćwiczebna arena położona była z dala od oczu i uszu bardziej pacyfistycznie nastawionych mieszkańców osady. Podobnie jak świątynia anabaptystów i uboga w woluminy biblioteka Stanimira, znajdowała się w ruinach leśnego miasta.

Kilka lat temu, w pierwszych miesiącach pobytu w Koronapanie, Markus starannie zbadał szczątki ukrytego pod koronami drzew wymarłego miasta. Nie potrzebował wiele czasu, by odgadnąć pierwotne przeznaczenie wyłożonego ceramicznymi płytkami czworokątnego zagłębienia w ziemi, które służyło miejscowym za miejsce do ćwiczebnych walk. Wytłumaczenie mieszkańcom Koronapanu, czym była miejska pływalnia okazało się dla odmiany wyzwaniem ponad siły Markusa. Sam koncept budowania zbiornika przeznaczonego nie na magazynowanie wody, tylko zanieczyszczanie jej poprzez kąpiele musiał budzić skrajne niedowierzanie tubylców - i tylko utrwalał ich w przeświadczeniu o całkowitym wyobcowaniu i degeneracji Minionych Ludzi.

Gromada kilkudziesięciu osób siedziała na krawędziach basenu ze spuszczonymi w dół nogami, oświetlona blaskiem bijącym z wypełnionych opałem zardzewiałych beczek. Przeważali młodzi ludzie, nastoletni chłopcy chcący się popisać swymi umiejętnościami oraz flirtujące z nimi dziewczęta, korzystające z okazji do rozrywki po dniu ciężkiej pracy na roli.

Wysoko w górze czarny nieboskłon skrzył się miriadami jasnych punkcików, kojąc nerwy Markusa pięknem niebiańskiej panoramy. Była ciepła pogodna noc, doskonała na przyjacielskie potyczki na arenie. Gliniane kubki z bimbrem krążyły z rąk do rąk, przytulone do siebie pary wymieniały dyskretne pieszczoty, a powietrze wibrowało okrzykami dodającymi otuchy walczącym na dnie basenu antagonistom.

Pełniący tej nocy rolę arbitra Nikodemus pozdrowił nadchodzącego Markusa przytkniętą do ronda kapelusza dłonią, potem przeniósł wzrok na spękane kafelki. Markus uśmiechnął się pod nosem widząc jak dwóch pomocników arbitra pomaga podnieść się z klęczek długowłosemu Pankracemu. Odpowiedzialny za jego nokaut Telibor obiegł truchtem dno basenu pławiąc się w pochwalnych okrzykach widowni.

- Kto następny?! - krzyknął Nikodemus. Niemal natychmiast do basenu zeskoczyli dwaj młodzi mężczyźni, powitani gwizdami, oklaskami i kocią muzyką.
Jak obiecałem, zabawimy się w ćwiczebną walkę. Najpierw klaryfikacja imienia postaci 8ARTa - zaproponowałem wcześniej Jurasa (bądź Jurana), bo odniosłem wrażenie, że imię takie dobrze się komponuje z bliźniakiem Draganem, ale ostateczne słowo należy do Bartka, więc jeśli zechce, pozostaniemy przy Jurku.

Teraz walka. Proponuję sparing bez broni, sztuki walki mieszane, dopuszczalne ciosy pięściami i kopnięcia, ale nie gryzienie. Dla przypomnienia, kopnięcie ma premię +1k6, ale zadaje większe obrażenia (F/2). Cios pięścią posiada premię +2k6 w ataku, ale generuje mniejsze obrażenia (F/3) - w zamian uzyskanie w teście dwóch triggerów pozwala wyprowadzić dodatkowy atak (chociaż z karą -2k6 do ataku).

Jeśli w pierwszej rundzie chcielibyście podbić test na Inicjatywę punktami Ego, możecie zużyć na ten zabieg maksymalnie 3 ego i każdy da premię +1k6 do testu inicjatywy. Dajcie znać przez PW, ile chcecie ewentualnie zużyć (albo dajcie znać, że żadnego). Czy ja dobrze zrozumiałem, że w tej grze inicjatywę ustala się na nowo na początku każdej kolejnej rundy?

ODPOWIEDZ