Krople wystukiwały rytmiczną melodię wewnątrz głębokiej studni. Zimne ściany ziemi wycięte w cylinder łopatami i kilofem otaczały ubranego jedynie w płócienne spodnie Gerharda. Woda szybko z kropel przemieniała się w stróżki, a następnie tuż przed taflą łączyła się w strumień pędzącej wody po wielkich kamiennych płytach. Mokra ziemia czasem tuż nad taflą łączyła się z strumieniem wody i wpadała do zbiornika malując na jej powierzchni mętne obrazy trwające kilka sekund.
Rudzielec oparł rękę na kamiennej konstrukcji ciesząc się z każdej chwili spędzonej w studni, która oddzielała go od ukropu panującego na powierzchni. Podziwiał pędzące w wyścigu krople, które coraz szybciej gnały na spotkanie z swoim przeznaczeniem. Spojrzał w górę i biały okrąg przeciął na pół czarny owal, który powiększał się z każdą chwilą. Przywarł do ściany i kilka sekund późnię jego ciało skąpane było w lodowatych kroplach. Wiadro nabierające impetu straciło na sile uderzając o tafle wody. Z gracją zatopiło się jak piórko aż po same brzegi napełniając się drogocennym płynem.
Gerhard przywiązał do rączki wiaderka stalowy łańcuch i kilka ciężkich nakrętek, upewnił się, że prowizoryczna konstrukcja będzie działać, po czym głośno zawołał kierując swoją twarz ku górze.
Fertig! Możesz wciągać.
Kilka sekund później usłyszał szczęk nawijanego łańcucha na drewniany walec, a wiaderko pełne wody uniosło się nad tafle i poszybowało kilkunastoma etapami ku niebu aż do białego okręgu, gdzie po chwili zniknęło. Teraz moja kolej - pomyślał w duchu. Mam nadzieje, że Emili będzie zadowolona - uśmiechnął się pod nosem i zaczął wspinać się co jakiś czas opierając nogi i plecy o ściany cylindrycznego zbiornika.
Słońce zmierzało ku schyłku zmieniając kolor na rdzawy, tym bardziej komponując się z brązowo-rdzawymi włosami Gerarda. Jego maszynę ręce pozwoliły spokojnie podnieść się na ramionach i wydostać całe cielsko z głębokiego dołu. Strzepał z umięśnionego torsu rękami ziemie i kawałki kamieni wbitych w skórę. Następnie nadczerpnął do rondla trochę wody i oblał ręce i zmoczył mokrą ręką włosy zaczesując kręcone loki w tył głowy. Nim odwrócił się do Eleni, wziął wiadro w obie ręce i przytkał do ust. Pił aż zaspokoił pragnienie. Po czym wytarł wierzchem ręki usta i krótką szczecinę. Spoglądnął na bujającą się nieopodal pszenicę zauważając dalej pracującą rodzinę. Obrócił się w stronę patrzącej na niego dziewczyny.
Możesz już spokojnie czerpać Wasser, łańcuch został naprawiony - wskazał ręką na stojące wiadro. Dodałem też
zwai odważniki woda będzie napływać do wiaderka
schneller. Nie będziesz musiała czekać aż wiadro się zatopi - uśmiechnął się.
Nie był pewny czy dziewczyna dalej bujała w obłokach czy próbowała zrozumieć treść wypowiadanych słów, szybko szukając w pamięci znaczeń staroniemieckich zwrotów, które co chwile gościły w wypowiedzi rudzielca. Dziewczyna uśmiechnęła się tylko, starając się w tym samym czasie wydusić kilka słów podziękowania do anabaptysty. Jednak skończyło się na szerokim uśmiechu i prostym - dziękuję.
Gerard spoglądnął na jej wdzięki po czym odparł -
Bitte! Puścił dziewczynie oczko. Wracam do rodziny, dalej pracują w polu. Uśmiechnął się i obróci się już miał odejść kiedy dziewczyna dopowiedziała.
Jak czuje się twoja matka? Mam nadzieje, że z nią lepiej - nieśmiało dodała.
Bywało lepiej - ale Markus zrobił dla niej okłady z tkaniny i srebra. Będzie dobrze - nie wiem [edit] kiedy będzie biegać, ale chodzić pewnie lada dzień. Jeżeli rana się wygoi to i będzie potrzebne silniesze lekarstwo z Wrocławia.
Musze już iść Eleni - odparł miło przerywając rozmowę. Chętnie opowiem Ci więcej ale widzisz nie mogę zostawić moich w polu, dalej ścinają żyto.
Verzeihen - dodał na koniec. [edit]
Odszedł pozdrawiając uniesioną ręką pracującego w warsztacie Bayer - którego darzył bardzo dużą sympatią. Miał też do niego sprawę - tylko on mógł pomóc mu w przygotowaniu ruchomej i zaawansowanej protezy dla jego matki.
Idąc do swoich jego myśli szybko trafiły do zakamarków [edit] wspomnień kiedy to późnym wieczorem przechodził ulicami Wrocławia. Starał się przypomnieć sobie miejsce gdzie nabyć można było odpowiednie medykamenty. W duchu jednak licząc, że srebrny opatrunek Markusa pomoże na ranę swojej matki.[edit]
Kilka chwili później ścinał wraz z swoimi żyto ostrym sierpem - ciągle [edit] myśląc o Elani[edit].
Kiedy wyprostowany odpoczywał spoglądał na Koronapan, jej mieszkańców i na piorącą Eleni - myśl o niej koiła mu serce.
Za moment będzie zmrok - skończmy na dzisiaj i pomódlmy się razem - odparł do swojej rodziny - patrząc na ojca pytającym spojrzeniem.
Krótki wstęp - mam nadzieje, że się spodoba. Wrzucam pojedyncze słowa niemieckie - jeżeli ktoś nie będzie mógł ich zrozumieć - dorzucę wtedy pod postem ich tłumaczenia
. Po edycji według sugestii mistrza