Koszmar z Ramarcku

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 01 sierpnia 2013, 21:29

Zaproszeni do chaty szamana bohaterowie będą mieli pewne kłopoty ze zrozumieniem gospodarza, ponieważ miejscowi mówią bardzo dziwacznym dialektem, a sam szaman ze względu na podeszły wiek dodatkowo nie ułatwia sprawy denerwującym mlaskaniem i seplenieniem. Na szczęście uratowani w Ramarcku tubylcy posłużą za tłumaczy, szybko kierując rozmowę na właściwy tor.

Szaman zasugeruje, że za zniknięciami malców w mieście stoją dzieciołapy, okrutne żarłoczne skrzaty o sadystycznych skłonnościach. Arjunowie znają przekazywane z pokolenia na pokolenie metody zwalczania skrzatów, od zamierzchłych czasów sąsiadujących z tubylcami na rozległych mokradłach południowego Cygnaru.

Chcąc odwdzięczyć się obcym za pomoc okazaną ziomkom, szaman zaproponuje im przygotowanie pewnego odrażającego specyfiku, który po zaaplikowaniu pozwoli dostrzec człowiekowi wejścia do labiryntu magicznych tuneli budowanych przez skrzaty pod sadybami ludzi. Cały szkopuł w tym, że sporządzenie specyfiku wymaga udziału w rytuale, na który składa się spożywanie silnie narkotycznych grzybów, malowanie skóry dziwacznymi symbolami za pomocą wilgotnego popiołu oraz ofiarowanie cząstki własnego ciała (wystarczy mały palec, ale amputacja odbywa się bez znieczulenia).

Jeśli wśród członków drużyny znajdzie się śmiałek gotowy narazić swą nieśmiertelną duszę na ryzyko wieczystego potępienia (wszak rytuał taki z definicji musi budzić emocjonalne rozdarcie w sercach praktykujących morrowian i menitów), pozostanie w chacie wraz z szamanem i jego małoletnim wychowankiem. Reszta graczy zostanie poproszona o przejście do sąsiedniej lepianki, gdzie wszyscy zostaną nakarmieni i napojeni mocnym piwem domowej roboty. Pełną podejrzliwości libację w towarzystwie nieufnych Arjunów przerwie znienacka krótki, ale bolesny okrzyk dobiegający z chaty szamana. Jeśli BG wpadną na pomysł pójścia druhowi z pomocą, po wpadnięciu do lepianki ujrzą coś, co zetnie im krew w żyłach.

Śmiałek, niemal zupełnie nagi i pokryty odrażającymi malunkami, będzie kołysał się na kuckach ściskając kurczowo pokrytą plamami krwi dłoń, z miną nie tyle przepełnioną cierpieniem, co pełną przerażającej ekstazy. Jakikolwiek przejaw wrogości wobec szamana spowoduje, że BG zostaną błyskawicznie utemperowani przez miejscowych wojowników. W ich obecności bądź nie, czarownik dokończy ceremonię ucierając odcięty palec w drewnianym moździerzu i mieszając organiczną papkę ze grudami zwierzęcego tłuszczu oraz sproszkowanymi ziołami.

O brzasku następnego dnia - kiedy nad mokradłami zawiśnie gęsta kurtyna mgieł - goście zostaną odprowadzeni do czółen. Dochodzący powoli do siebie uczestnik ceremonii będzie trzymał w rękach pojemniczek pełen dziwnie pachnącej maści, żując podane przez szamana liście mające na jakiś czas stępić ból promieniujący z rany w dłoni.

Maść ta ma magiczne właściwości, działające nie tylko na uczestnika rytuału, ale na każdego, kto wetrze sobie specyfik w oczy. Po zaaplikowaniu specyfiku poddany jego działaniu człowiek zaczyna dostrzegać niewidzialne dla zwykłych śmiertelników wejścia do podziemnych tuneli stanowiących siedliska skrzatów. Pojemniczek zawiera dziesięć porcji maści, ale specyfik zachowuje swe właściwości jedynie przez pięć dni, później ulega rozkładowi.

Jeśli żaden z BG nie odważy się wziąć udziału w rytuale, drużyna zostanie odstawiona do miasta czółnami następnego dnia o świcie, ale jej szanse na schwytanie dzieciołapów drastycznie się wówczas zmniejszą.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 09 grudnia 2013, 22:12

Na tropie zbrodniarza

Drużyna posiadająca magiczną maść bez trudu wpadnie na trop dzieciołapa. By odkryć niewidoczne dla zwykłych śmiertelników wejścia do labiryntu skrzata, wystarczy wetrzeć maść w oczy i odczekać krótką chwilę, aż specyfik zadziała. Jeśli drużyna uda się do karczmy Oldhamów bądź domostwa Kerswellów, po chwili poszukiwań natrafi na pozornie nieistniejące wejścia do podziemnych tuneli, dopasowanych do rozmiaru dzieciołapa, a przez to bardzo ciasnych. By dostać się do ich wnętrza, śmiałkowie będą musieli porwać się na znojne czołganie w klaustrofobicznych warunkach, w ciemnościach przerywanych niepokojącymi dźwiękami i zapachami.

Skrzat mieszkający pod Ramarckiem, w murszejących fundamentach starego miasta, urządził sobie legowisko w samym sercu labiryntu, dzieląc leże pospołu z makabryczną spiżarnią. Do jego matecznika wiedzie wiele dróg, ale wszystkie chronione są sprytnymi pułapkami w postaci ostrych kolców i potrzasków. Pewien swego bezpieczeństwa, dzieciołap do ostatniej chwili nie zorientuje się, że w labiryncie tuneli pojawili się nieproszeni goście, chyba że BG poczynią w trakcie przeprawy zbyt dużo hałasu. Zaskoczony bądź nie, skrzat podejmie zaciekłą walkę w obronie legowiska, dopiero w ostateczności decydując się na ucieczkę.

Jeśli bohaterowie zdołają zabić odrażające stworzenie, będą mogli wynieść truchło z labiryntu dokumentując namacalnie makabryczną tożsamość porywacza dzieci. Bez względu na ich sukces, ratunek dla uprowadzonych dzieci przyjdzie zbyt późno, bo skrzat zwykł pożywiać się swymi ofiarami na bieżąco. Przeszukując wilgotne i ubrudzone krwią legowisko BG mogą znaleźć nie tylko szczątki ludzkich ciał, ale i dwie odrażające laleczki, w których wnętrzu skrywają się perły: groteskowa zapłata za życie dzieci.

Jeśli pogromcy skrzata zgłoszą się do straży miejskiej Ramarcku albo wikaratu, szybko zostaną zaszczyceni zaproszeniem, którego zapewne się nie spodziewali - na dwór zarządczyni Ramarcku mianowicie (zarówno naczelny konstabl miasta jak i wikariusze pozostają w ciągłym kontakcie z baronową Arken, toteż powiadomią ją o upolowaniu skrzata natychmiast po powrocie BG).

ODPOWIEDZ