38 lat, Polkon 92' i bylem jednym z mlodszych...
Taa ale czas leci. Rodzilo sie duzo wczesniej a my z kumplami bylismy wtedy szczylami. Pamiętam sesje na Polibudzie, na Woli w Domu Kultury , w tramwaju, w pociagu i oczywiscie u Artura - czasami zaczynaly sie w piatek, a konczyly w niedziele wieczorem - potem man o' war, warhammer 40 kilo itd. - bylo fajnie. Mag 13 poziom (albo 16 juz mnie pamiec zwodzi)
-
- Reactions:
- Posty: 6267
- Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
- Has thanked: 121 times
- Been thanked: 81 times
Ja zaczalem bodajze w 1994 w kieleckim WDK - klub Avatar (Pierwsza sesja: robiłem postać gwardzisty przez godzine i zginął w ciągu pierwszych 5 minut sesji:)) Potem byl Landstrad przy Politechnice Swiętokrzyskiej a potem już cieliśmy z bratem, Kubą i Łukaszem przez wiele lat razem. Dochapałem się czarnego rycerza/czarnoksiężnika (interwencja smoków) 35/25: Pana na kilku dobrze prosperujących wyspach na pograniczu z Archipelagiem Pajęczym, ambasadora Katana przy Imperium Czerwonego Zmierzchu, dowódcy martwiaczego legionu wyspecjalizowanego w walkach z sharanami. Ech to były czasy.
-
- Reactions:
- Posty: 435
- Rejestracja: 30 listopada 2008, 21:34
no cóż ja zaczynałem trochę później bo 1997r. pierwszym systemem było D&D,ale zaraz brat zarzucił mi bakcyla kryształowego.
A moja najfajniejsza postać no cóż w kryształach był to kapłan/złodziej 14/7 u czegoja. nawet Pólboga o kilka poziomów wyżej się nie bałem...
można powiedzieć,że święciłem wtedy triumf i cała drużyna szła za moim głosem (czytaj moim interesem ). Niezapomniana postać....
Czasami łezka w oku się kręci....
A moja najfajniejsza postać no cóż w kryształach był to kapłan/złodziej 14/7 u czegoja. nawet Pólboga o kilka poziomów wyżej się nie bałem...
można powiedzieć,że święciłem wtedy triumf i cała drużyna szła za moim głosem (czytaj moim interesem ). Niezapomniana postać....
Czasami łezka w oku się kręci....
Nie przypomnę sobie teraz dokładnie, czy był to 96 lub 95, druga czy trzecia klasa szkoły średniej. Zaczynałem od CoC i oczywiście MeRPa, co do którego mam sentyment do dziś. Później był standardowo: Warhammer i Cyber, zresztą w Polsce nie było w tym czasie wielkiego wyboru i wszyscy właściwie grali w to samo... Pamiętam czasy, gdy w jednym podręczniku było wszystko - a nie jak dziś, musiałeś kupić przynajmniej trzy, aby sklecić sesje.
Dodatki odbite na ksero, karty postaci kreślone na kartkach w kratkę i sesje przez cały weekend, od 10 rano do 22. Na konwentach zwykle w ogóle nie chodziłem spać, lecz grałem non stop - mój rekord gry wynosił 46 h., a rekord prowadzenia 16 h. bez przerwy. Prezentacja mojego systemu autorskiego odbyła się w tym samym dniu co zamach na WTC (trudno o bardziej bombową reklamę, prawda?). Gdy wspomniałem o tym ludziom na spotkaniu, nie byli pewni czy mówię do nich o prawdziwym ataku terrorystycznym, czy też opowiadam im jakąś przygodę do WoDa.
To było fajne czasy i miło jest tutaj chwilę powspominać - choć można się zastanowić, czy bardziej w tym momencie wspominamy same gry RPG czy po prostu własną młodość? Czasami jednak myślę, że obie te rzeczy zlewają się ze sobą.
Dodatki odbite na ksero, karty postaci kreślone na kartkach w kratkę i sesje przez cały weekend, od 10 rano do 22. Na konwentach zwykle w ogóle nie chodziłem spać, lecz grałem non stop - mój rekord gry wynosił 46 h., a rekord prowadzenia 16 h. bez przerwy. Prezentacja mojego systemu autorskiego odbyła się w tym samym dniu co zamach na WTC (trudno o bardziej bombową reklamę, prawda?). Gdy wspomniałem o tym ludziom na spotkaniu, nie byli pewni czy mówię do nich o prawdziwym ataku terrorystycznym, czy też opowiadam im jakąś przygodę do WoDa.
To było fajne czasy i miło jest tutaj chwilę powspominać - choć można się zastanowić, czy bardziej w tym momencie wspominamy same gry RPG czy po prostu własną młodość? Czasami jednak myślę, że obie te rzeczy zlewają się ze sobą.
Ostatnio zmieniony 12 stycznia 2015, 15:16 przez Sigil, łącznie zmieniany 1 raz.
[center]No beast so fierce but knows some touch of pity. But I know none, and therefore am no beast.[/center]