Skype - KC - Biały rekin

ghasta
Reactions:
Posty: 2334
Rejestracja: 29 września 2010, 23:48
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: ghasta » 08 czerwca 2015, 13:17

Mi wyszedł trochę inny reptilion. :)
Rysowany był dzisiaj na szybko i jest to pierwsze podejście.

Awatar użytkownika
Oggy
Reactions:
Posty: 766
Rejestracja: 13 lipca 2009, 15:05
Nickpage: https://krysztalyczasu.pl/profile/Oggy
Has thanked: 24 times
Been thanked: 10 times

Post autor: Oggy » 08 czerwca 2015, 15:48

Warsztatowo to swietny rysunek ale bardziej kojarzy mi sie z trytonem niz z reptillionem, ten troche rybi leb idealnie pasuje (o ile usunac luski oczywiscie)
astrolog/alchemik 10/10 POZ

ghasta
Reactions:
Posty: 2334
Rejestracja: 29 września 2010, 23:48
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: ghasta » 11 czerwca 2015, 09:49

Oggy napisał(a):

Warsztatowo to swietny rysunek ale bardziej kojarzy mi sie z trytonem niz z reptillionem, ten troche rybi leb idealnie pasuje (o ile usunac luski oczywiscie)
W sumie też fajne skojarzenie.
Wczoraj zacząłem rysować kolejną wersję reptiliona - bardziej humanoidalengo z twarzy (tak jak ten fajny kolorowy wyżej) i zaczyna już jakoś wyglądać. Muszę jednak przyznać, że mam problem z narysowaniem sensownego nosa :]

Awatar użytkownika
deliad
Reactions:
Posty: 3638
Rejestracja: 28 marca 2010, 10:24
Lokalizacja: Kostrzyn nad Odrą
Nickpage: https://krysztalyczasu.pl/profile/deliad
Has thanked: 5 times
Been thanked: 52 times

Post autor: deliad » 12 czerwca 2015, 09:55

[center]Ekspresem do wnętrza ziemi[/center]
[center]Obrazek[/center]

Gdzieś bardzo głęboko pod ziemią, w zatęchłej i gorącej atmosferze tchnącej smrodem topiących się rud metali, Ceen i Rekio wpatrywali się w otwarte wrota.

- Znowu na dół? - westchnął półelf.
- Być może. Bierzmy manele i idziemy dalej.
- Czekaj, czekaj - zaoponował poraniony Rekio - a ten zlepek kamiennych reptilionów co wewnątrz maja komnatkę? Coś mi mówi, że to jakiś środek transportu, że może się ruszać i gdzieś nas zawieść.

Ceen zmarszczył czoło i obszedł dookoła dziwną konstrukcję. W końcu zdecydował.

- Dobra, spróbujmy. Wejdź do środka i wetknij tą płytkę w zagłębienie koło podestu. Oczy posągów powinny zacząć się jarzyć. Ja pójdę na galerię i spróbuję jakoś to wprawić w ruch.

Już po chwili Rekio rozciągał derkę i szykował się do podróży. Mimo, że widział taką konstrukcję pierwszy raz, intuicja podpowiadała mu, że służy to do przemieszczania. Rozsiadł się wygodnie i wsunął płytkę w zagłębienie. Oczy golemów, bo tak chyba należy nazywać posągi tworzące "piramidkę", zaświeciły jasno zmieniając kolor od jasnożółtego po głęboką czerwień. Rekio przetarł pot z twarzy i czekał. Mijała minuta za minutom i nic się nie działo. Gdy już miał wyjść i sprawdzić co słychać u Ceena konstrukcja drgnęła i Rekio poczuł w brzuchu dziwne uczucie jak podczas spadania. Trochę wibrowało i huczało. Półelf zerknął przez otwór którym tu wszedł i zobaczył, że sufit przesuwa się coraz szybciej. Zauważył też, że przekracza wrota. No pięknie! A gdzie Ceen. Jeszcze brakowałoby tego, żeby w tą podróż podążył sam. Istniała możliwość, że wróci z miejsca do którego dotrze, tylko jak tego dokonać bez płytek. Alb lepiej poczeka na miejscu.

Wtem w otworze pojawił się Ceen. Jednak zdążył! Całe szczęście, bo kto wie co będzie działo się dalej?

Rozsiedli się wygodnie i żartowali na temat archaicznych Reptilionów i ich wynalazków. Ceen co chwilę zaglądał na zewnątrz, aby zobaczyć kres podróży.
Minął jedna kwadrans, później i drugi, a machina mknęła gdzieś w ciemność ani myśląc żeby się zatrzymać.

Był coraz bardziej gorąco. Ubrania zawilgotniały od potu. Zaduch niemal powalał. Rekio wygrzebał pełny bukłak wody. Dziesięć litrów. Starczy na całą podróż. Rekio z nudów zmienił bandaże. Rana po zadrapaniu przez wyschniętego na wiór reptiliona zaogniła się. Nie dobrze, kto wie co ten żywy trup miał pod pazurami. Chyba nadeszła pora na eksperymenty z "pożyczonymi" eliksirami. Tylko jak je stosować? Rekio poprosił Ceena o analizę smakową jednej z fiolek. Reptilion wziął trochę na koniec języka i pomlaskał. Lekko się skrzywił. Smak gorzki ale ziołowy. Co począć trzeba było wypróbować obie drogi podania. Na ranę i doustnie. Brak wyraźnych oznak.

Czas wlókł się jak krople smoły. Upał zmuszał gruczoły potowe do nadludzkiej pracy. Półelf co chwilę szarpał za kołnierz. Gorące powietrze niemal parzyło w płuca.

Trud i znój ostatnich dni zwycięży i towarzysze zapadli w sen. Sen który nie dawał odpoczynku. Płytki i niespokojny. Rzucali się na posłaniach szukając choć odrobiny chłodu. Na próżno. Zostali w samych przepaskach biodrowych.

Ceen zaczął racjonować wodę. Rekio szumiało w głowie i mętniało mu przed oczami. Rana szarpała tępym bólem.
Rekio zaczął wspominać swoje życie. Wieczna walka o kawałek placka z agawy. Zatłoczone ulice Ongir-garu. Robota murarska. Kradzieże kieszonkowe. I tamten dzień gdy orki zaatakowali jego leśną chatę...

- Rekio? Rekio, śpisz - półelf potrząsnął głową i spojrzał na wpół przytomnie na Ceena - krzyczałeś przez sen. Masz wody.

Złodziej przytknął spierzchnięte usta do bukłaka i pociągną łyk ciepłej i niesmacznej wody. Podał ją Ceenowi.
- Nie dzięki, nie chce mi się pić - skłamał zakłopotany jaszczór.

- Wiesz co Rekio sprawdźmy dokładnie wszystkie nasze przedmioty. Poszukajmy tych magicznych. Nie chcę aby znowu gdy gdzieś zagrzejemy miejsce, naszły nas katańskie legiony. Obawiam się, że mamy coś po czym nas namierzają. Zrobimy tak, że każdą sprawdzoną rzecz będę przekazywać tobie. Tym sposobem nic nam się nie przemknie. Zacznijmy od tego - Ceen ściągnął swój amulet i pomiętosił go w pazurzastych łapach - magiczny - szepnął i podał Rekio.

Mijała godzina za godziną gdy guzik po guziku sprawdzali swój ekwipunek. Zajęcie odciągnęło ich myśli o piekle przez które właśnie przelatywali. Stosik przedmiotów magicznych nie był zbyt imponujący. Dwa amulety z PM, księga czarów Rekio i księga przekazania.

- To jest najbardziej podejrzane - powiedział Ceen sięgając po samozapisującą się księgę.
- Już ją identyfikowałem - powiedział zmęczonym głosem Rekio - to jedna z bliźniaczych ksiąg, zwana księgą przekazania. Jak ktoś pisze w jednej z nich to osoba mająca drugą taką może to odczytać. I ktoś w niej pisze. Policz zapisane strony. Tak masz rację znowu ich przybyło.

Rekio przetarł kark chustą i wycisnął z niej strużkę potu.

- Wiesz Ceen nie chciałem ci tego mówić, bo wiedze na ten temat jest ściśle zakazana i prowadza śmierć szybciej niż uderzenie pioruna. Ale skoro niedługo będziemy jak dwa homary ugotowane żywcem we wrzątku, to ci powiem. Ta księga zawiera notatki jakiegoś maga lub innej profesji magicznej, która zgłębia najmroczniejszą dziedzinę magii. Spójrz jak to wszystko jest spisane. To jakieś skróty tak słowne jak i myślowe. W języku elfów więc jakoś część z nich rozpracowałem. Wracając do tej magii. Niby ciebie osobiście nie dotyczy, ale z perspektywy historii jest już całkiem inaczej. Pamiętasz te płaskorzeźby przedstawiające mordy jakie czynili krasnoludy na twoich przodkach. Krwawe rytuały, wysysane duszy i jej wpajanie w kamień. To wszystko tu jest w tej księdze. Ktoś znalazł tą płytę do rytualnego mordu i chce ją rozszyfrować. Każdy zapisany na niej znak. Zresztą spójrz - półelf otworzył księgę na stronie przedstawiającej kamienną płytę.

- Niemal identyczna jak ta z płaskorzeźb - skomentował przejętym głosem reptilion.

- Właśnie. W tym rzecz. Druga sprawa jest taka, że to magia zakazana. Orki chyba też o niej wiedzą, bo ścigają wszystkich, którzy maja z nią coś wspólnego. Wiesz mój mistrz miał księgę, w której był taki znak jak na tej płycie. Nigdy nie dał mi jej obejrzeć, ale widziałem przez jego ramię. Znak jak ten tu. Później naszli go orkowie. Zniszczył księgę zamiast ratować się ucieczką. Widać uważał to za ważniejsze od swego życia. To był dobry człowiek. Szalony, ale dobry. Wydaje mi się, że zrobił wszystko aby ta księga i skrywana w niej wiedza nie trafiła w łapska orków. Tymczasem ja wchodzę sobie do księgarni Harden w Archagaście, sięgam dla niepoznaki po pierwszą lepszą książkę i patrzę przez witrynę czy mnie ktoś nie śledzi. Patrze a tu ta księga! Kupiłem ją podając się za kupca. Bo niby co innego miałby robić półelf w Archcagaście niż parać się handlem. A tam niespodzianka mówią, że ta księga należy do .... Do ciebie Ceen. No chyba, że po Orchii chadza więcej Ceenów Ardagalów. Skąd ją wziąłeś i dlaczego się jej pozbyłeś?


Reptilion wziął księgę i dokładniej jej się przyjrzał.
- Tak znam ją. Dostaliśmy ją razem wraz z papierem, którym mieliśmy handlować. Zaiście niemożebny zbieg okoliczności.

- Nie wierzę ni w przeznaczenie, ni w zbiegi okoliczności. Ktoś to nam podrzucił. Tylko po co? Po co pisze nam to wszystko? - rzekł Rekio.

- Widzę kilka możliwości. Po pierwsze może autor nie wie, że pisze to do nas. Kupił magiczną księgę i zapisuje w niej notatki. Po drugie miał współpracownika, któremu przekazuje swoją wiedzę. Po trzecie chce nas uwikłać w tą śmierdzącą sprawę. Widziałem co ta magia może sprawić. Widziałem co robią osoby ją uprawiające. Uważam, że powinniśmy znaleźć tego kto to pisze i zniweczyć jego plany. Potrafisz go namierzyć dzięki tej księdze?


- Nie. To nie mój poziom. Z resztę może nawet nie istnieje taka możliwość...

- To przeszukamy biblioteki, tam gdzie dotrzemy, na temat tych ksiąg przekazania. Może coś uda się znaleźć. Tym bardziej, że to przez nią nas znaleźli. Zauważ, że orki pojawiły się zaraz po tym jak dostałej przesyłkę z Archagasty.

- Dobrze zrobimy jak uważasz. Teraz spróbuję się przespać.




Ciałem półelfa wstrząsały drgawki. Trupioblada twarz i urywane krzyki w języku elfów. W wątłym płomieniu oliwnej lampki Rekio wyglądał jakby jego godziny zostały policzone.

Ceen oblizał spękane wargi. Ile to już czasu minęło. Życie w świątyni pobudziło w nim instynktowne poczucie czasu. Mimo mroku dobrze wiedział, że minęło już trzy dni. Woda była na wykończeniu, mimo, że prawie jej nie pił. Stan Rekia pogarszał się zadziwiająco szybko. Czyżby był tak delikatnej konstytucji, czy było coś jeszcze. Reptilion zbliżył się do półelfa i zajrzał pod bandaż na piersi. Krawędzie rany rozeszły się prezentując zaropiałe dno.

- Na Asteriusza - syknął gdy spłynęło na niego olśnienie - toż to trupia gorączka! Już po nim. To przecież śmiertelna choroba roznoszona przez martwiaki. Cud, że jeszcze żyje. Hej Rekio. Rekio wstawaj. Wiesz co, mam pomysł. Wody mamy mało, a ty masz przecież jeszcze dwie flaszki leków. Wiem, że pijesz co popadnie więc i to ci nie zaszkodzi. Wątrobę masz jak sama hiena.

- No coś bym się napił - przyznał wybudzony półelf.

Ceen wziął flaszki i przemył nimi ranę po czym dał do wypicia choremu.

- Ehhh, reptiliony do gorzałki nie potrafią zrobić
- zagadnął bezsensownie Rekio - gębę może i wykrzywia, ale nie ma kopa.

- Czeka Rekio, nie śpij - zaczął Ceen wykorzystując przytomność towarzysza - dręczy mnie jedna sprawa. Co my w ogóle będziemy robić jak już wyjdziemy na powierzchnie? Trzeba będzie zmienić imiona czy co? - gadał szybko starając się nie pozwolić Rekio zasnąć.

Półelf z trudem oparł się o ścianę.
- O to nie musisz się martwić. Wymyślę ci tak udane imię, że nikt ci nie uwierzy, że to nie te rodzice nadali się przy wykluciu, czy skąd wy tam się bierzecie. Jestem specem to tworzenie nowych tożsamości. Kiedyś ci wyjaśnię co to znaczy. Wszytko jednak zależy od tego gdzie wyjdziemy. Imię trzeba dopasować to otoczenia, mieszkańców, dialektów i tym podobnych.

- A co będziemy robić. Nie mamy zbyt wiele złota. Chyba, że ty masz? - drążył Ceen.

- Pieniędzy zawsze jest za mało, nigdy za dużo - Rekio przywołał złodziejskie powiedzenie - Sporo nad tym myślałem siedząc w tym kamiennym więzieniu zwanym świątynią. Połączymy nasze umiejętności z magią.

- Ale ja jestem iluzjonistą. Potrafię co najwyżej udać, że jestem trupem.

- He he he - zaśmiał się półelf - ależ to bardzo, ale to bardzo przydatna umiejętność. Popatrz. Będziemy prowokować bitki z majętnymi mieszczanami. Ty niby to rzucając jakiś bojowy czar padasz trupem. Ja oskarżam dupka o morderstwo szlachcica i szantaż gotowy. Albo oddajemy twoje ciało do kostnicy. Ty w nocy otwierasz mi drzwi i sprzedajemy łupy. To złoty ząb, to części ciała dla alchemików, albo nawet dewiantom zimne i sztywne piękności. Na wszystkim da się zarobić.

Ceen zmarszczył się zniesmaczony.

- A może by tak handel. Znam się trochę na tym. Kupić taniej sprzedać drożej. No wiesz legalnie - zaproponował Ceen.

- Pewnie! Akuratnie zarobisz na cła, myta, wozowe i inne podatki. Katanici będą ci wdzięczni za sponsorowanie ich imperioum. Poczkaj jednak. Mówisz kupić tanio a sprzedać drogo? A jakby tak nie kupczyć? Ja ci towaru nagram sporo i bez kupowania....

Półelf wpół zdania wyleciał do przodu ledwo co chroniąc się przed trzaśnięciem głową w ścianę. Nagły szum i chlupot. Rzężenie zmęczonych golemów. Coś zwiększyło opór pojazdu. Przez otwór wpadają strugi wody. Ceen wspiął się i wyjrzał na zewnątrz.

- Woda! Prawie wrzątek. Brniemy przez nią, ale się pogłębia. Na wszystkich bogów! Coś tam jest. Wielkie jak bawół.

Rekio oprzytomniony dawką adrenaliny sięgnął po księgę czarów.
-Puść mnie. Usmażę to piorunem.

Nie było możliwości wyglądać z otworu we dwójkę. Ceen kombinował jak osłonić półelfa od wody ale był za ciasno. W końcu ustąpił miejsca Rekio. Półelf zaparty nogami szukał w księdze stosownego zaklęcia. Taranowana woda leciała łukiem nad pojazdem i spadała wprost na Rekio. Szybko przemókł i klął, bo woda parzyła.
- Nie dam rady - szepnął - piorun wykończy i mnie.

Nim zszedł na dół coś i impetem huknęło o kamień. Pojazd zwolnił. Ceen wszedł do otworu.
- Coś tu włazi! Ni to rak ni inne paskudztwo - zaryczał przekrzykując pęd.

Rozległy się kolejne uderzenia. Jednemu z golemów zgasły oczy, po kolejnych uderzeniach kolejnemu. Ceen walczył z czymś na górze. Do wnętrza wpadały obcięte macko/łapska.
W końcu zszedł na dół a Rekio palnął piorunem w ostatnią mackę.

-Wlazło nam na "piramidę". Chce przegryźć się do środka - poinformował Ceen.

- Spróbuję to strącić - krzyknął Rekio wrzucając na siebie futro - to ochroni mnie przed czarem. Wylazł na górę nim Ceen zdążył zareagować.
W dziwnej pozycji przeczytał z księgi słowa zaklęcia i wskazał ręką pełznącego po pojeździe robala. I dupa! Zaklęcie nie zadziałało. Zawiodło w tak krytycznym momencie. Rekio pochylił się starając się uniknąć kolejnych łapsk. I tym razem się nie udało. Został wbity w otwór w jak korek w butelkę i spadł do środka brocząc z niemal oskalpowanej głowy. Ocierając krew z oczu ze zgrozą patrzał na opadające kamienie z "przegryzanej ściany". Nagle pojazd wystrzelił jak z procy. A z otworu zsunął się zadowolony Ceen.

- Udało się. Trzepnąłem go po czułkach i od razu stracił ochotę do walki.

Podróż trwała dalej. Rekio zabandażował głowę i powoli zapadał w malignę. Jednak nie dane mu było zaznać spokoju przed śmiercią. Pojazdem szarpnęło i przekoziołkował. Ceen i Rekio latali jak kule w młynku. Gdy opadli leżeli w dziwnych pozycjach stękając i jęcząc z bólu. Z plecaka Rekia wypadła fiolka i potoczyła się w jedną ze stron.

- Przechylamy się - warknął Ceen i rzucił się pod ścianę. Butelka przestała się toczyć. - Rekio wyjdź na zewnątrz i zobacz co się dzieje.

Półelf delikatnie stąpając opuścił pojazd. To co zobaczył spowodowało, że po plecach przeszły mu ciarki. Ich golemowy mechanizm stała na krawędzi osypiska. Gdyby polecieli kawałeczek dalej, sturlaliby by się w przepaść. Ten Ceen to ma instynkt samozachowawczy. Trzeba mu go pogratulować.

- Nie ruszaj się Ceen. Jesteśmy na miejscu. W jaskini podobnej do tej z której wyjechaliśmy. Tylko jest w dużo gorszym stanie. Muszę obciążyć tył i możesz podać mi klamoty.
Mimo, że kamienie nie były zbyt ciężkie nim półelf zaniósł ich odpowiednią liczbę, niemal stracił przytomność ze zmęczenie. Ceen i ich bagaże znalazły się na zewnątrz. Stanęli przed kilkoma korytarzami.

- Gdzie idziemy?
-zapytał Ceen.
W oddali pojazd przegrał walkę z grawitacją i sturlał się z łoskotem na dół. Co gorsze coś tam na dole się poruszyło. Rekio wzniósł oczy gu górze niemo pytając bogów czym ich tak zawinił, że tak się nad nim znęcają. Bogowie nie odpowiedzieli.
- Byle do góry i byle szybko odpowiedział Ceenowi.

Dwie samotne postacie zniknęli w ciemnościach korytarza ponownie zmierzając ku nieznanemu....
Ostatnio zmieniony 12 czerwca 2015, 21:46 przez deliad, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Oggy
Reactions:
Posty: 766
Rejestracja: 13 lipca 2009, 15:05
Nickpage: https://krysztalyczasu.pl/profile/Oggy
Has thanked: 24 times
Been thanked: 10 times

Post autor: Oggy » 13 czerwca 2015, 00:20

Nie działa ocenianie postów wiec po prostu napisze ze po raz kolejny deliad wstawiłes popisowe podsumowanie sesji. Dziękuję bardzo.
Wyjście z podziemi juz niedaleko! Najwyżej pół kilometra w górę!
astrolog/alchemik 10/10 POZ

avnar
Reactions:
Posty: 1137
Rejestracja: 29 kwietnia 2009, 20:39
Has thanked: 2 times
Been thanked: 6 times

Post autor: avnar » 13 czerwca 2015, 18:45

Zgadzam się z Oggym, podsumowanie rewelacyjne.

avnar
Reactions:
Posty: 1137
Rejestracja: 29 kwietnia 2009, 20:39
Has thanked: 2 times
Been thanked: 6 times

Post autor: avnar » 14 czerwca 2015, 23:57

Kolejna sesja za nami, wątek z podziemiami zakończony, a oto co się tam wydarzyło:

Dwie postacie poganiane strachem zniknęły w ciemnościach korytarza.

Za nimi słychać było powoli poruszające się cielsko, które niezgrabnie gramoliło się z otchłani, pobudzone do życia niecodziennym przybyciem bohaterów.

Ceen prawie niósł Rekio. Właściwie to nie tylko jego, ale też ich plecaki, broń i wspomagał słaniającego się z powodu choroby i obrażeń towarzysza. Ten gorączkował i czasem tylko odzyskiwał świadomość i jasność umysłu. Większość jednak czasu poświęcał na upartym i mozolnym kroczeniu do przodu.

Ruiny były przytłaczające, nie pozwalały się zorientować gdzie są i co można zrobić żeby się z nich wydostać. Pchani strachem, kierowali się w górę. W którymś momencie doszedł ich zapach dymu

- Czujesz - krzyknął Ceen, potrząsając Rekio.

Ten ciężko podniósł głowę i z wysiłkiem skoncentrował się na tym co mówi do niego towarzysz.

Stali w szerokim korzytarzu u stóp długiego i wysokiego osypiska kamiennego, a gdzieś z przodu dochodził do nich delikatny zapach dębowego dymu.

Głośne szurnięcie gdzieś za nimi, szybko ich zmobilizowało. To co wylazło z otchłani, ciągle podążało ich śladem. Strach dodał im motywacji. Ceen się skupił i rzucił na siebie Iluzyjna zbroję, Rekio chciał ulżyć koledze więc chciał zmniejszyć swą wagę Lewitacją. Było to jednak niemożliwe. Jego stan był krytyczny, a ręce trzęsły się jak w febrze. Gdyby miał w nich kielich to nie byłby się z niego wstanie napić bo rozlał by wszystko zanim by podniósł do ust.

Po chwili konsternacji, zostawili większość swoich rzeczy, zabierając tylko broń i magiczne księgi. Mozolnie ruszyli po osuwisku. Kiedy dopełzli do szczytu Rekio znalzł szczelinę i przepchnął się na drugą stronę. W tym czasie Ceen czuwał i ze strachem wpatrywał się w ciemność za nimi, w której tajemnicza bestia zbliżała się uparcie coraz bliżej do nich. Kiedy rzucił czar światła w odległy kraniec korytarza, zastygł z przerażenia. W niepełnym świetle dojrzał coś o wielu odnurzach, nie wiadomo, besita, demon czy smok. Było to jednak wielkie i było to coś coraz bliżej.

Szczupakiem rzucił się w przejście i po krótkiej szamotaninie wylądował po drugiej stronie. Znajdowała się tam jakaś starożytna reduta, ze zwaloną ścianą i szeregiem kości, przerdzewiałych zbroi i broni. Za resztką muru, widać było niewielką komnatę i kilka wychodzących z niej korytarzy. Towarzysze powoli ruszyli w ich kierunku, kiedy Ceen zauważył leżący w kurzu toporomiecz. Toporomiecz, który nie był zniszczony, lecz tylko brudny, który z jakiegoś powodu przyciągał go do siebie jak magnes. I z którego wydobył się ten niewyraźny zapach dymu.

-Patrz Rekio, topromiecz i to całkiem w dobrym stanie. - Mówiąc to wyciągnął rękę w jego kierunku, chcąc go podnieść.

Zanim to jednak zrobił, dosiegnął go potężny cios po którym ciężko zwalił się kilka metrów dalej, a w korytarzu rozległ się głos:
-Nie rusz, bo to nie Twoje.

-Wróciłeś, zdrajco. Chcesz sprawdzić czy wszyscy tu szczźliśmy. Wiedziałem że jesteś tchórzem Ardagalu, ale nie przypuszczałem że aż takim. - Niewyraźna postać, ledwo co widoczna w magicznym świetle otaczającym Ceena, mówiła przerażającym głosem, który powodował przerażenie.
- Teraz zginiesz. Zapłacisz za wszystko Drakisie...
-Nie jestem nim - krzyknął Ceen, który dopiero co odzyskał oddech po potwornym ciosie w splot słoneczny - Otrząśnij się, mineło już z tysiąc lat. Nazywam się Ardagal ale Ceen a nie Drakis.
-Kłamiesz - ryknął martwiak wchodząć w okrąg magicznego światła i ponownie atakując Ceena. Potężne kopnięcie posłało w posadzce w kierunku osuwiska z którego wyszli.
-On nie kłamie -powiedział ciężko Rekio, próbując skupić wzrok na ogromnej sylwetce z gorejącymi oczyma.
-Imperium już nie ma, teraz żądzą orki. -na dowód czego rzucił pośpiesznie wygrzebaną monetą.
-Nieeeeee-ryknął martwiak znikając.

Ceen podniusł się ciężko, pośpieszony dźwiękami dochodzącymi zza osuwiska. Dźwiękami, jakby coś wielkiego i ciężkiego zaczynało się przekopywać. Złapał Rekio, toporomiecz i ruszyli w pierwszy lepszy korytarz. Po chwili doszli do kolejnego osuwiska, takiego które ktoś już próbował rozebrać, żeby przedostać się na drugą stronę. Ceen, rozpaczliwie rzucił się do jego szczytu i zaczął wyciągać kamienie, nie słysząc że martwiak pojawił się ponownie, tuż za Rekio, ani rozmowy która się wywiązała między nimi.

Po pewnym czasie zrezygnowany zszedł na dół i oznajmił że trzeba spróbować w kolejnym korytarzu.

Kiedy wrócili do reduty, zobaczyli jażące się oczy klęczącego martwiaka, a szum przekopującej się bestii, był już ogłuszający.

Ceenowi zrobiło się przykro, kiedy patrzył na tego wiernego reptilliońskiego wojownika, którego nie złamała nawet śmierć.
-Naprawdę nie jestem Drakisem. Nie wiem kim on był, moze moim praprapradziadkiem albo może kimś obcym. My też walczymy z orkami. Chcemy wyzwolić reptillionów z pod ich jarzma. Trafiliśmy tu, uciekając kiedy trafili za znami do świątyni Reptexa. Pogódź się ze swoim losem, wojowniki, przedstaw nam swoje imię, abyśmy mogli je zapamiętać. A jeśli chcesz zemsty, to zabierz moje życie, a ocal mojego towarzysza.

-Jestem tan Yorus Razas i oddaj mi moją broń.

Ceen bez zastanowienia klęknął przed nim i położył broń na wyciągniętych dłoniach martwiaka. Tyle tylko że toporomiecz przez nie przeleciał.

Martwiak wydawał się bardzo zagubiony i samotny. Smutnym głosem powiedział:
-Oczyść rękojeść.
Kiedy Ceen to zrobił, zauważył że zdobi ją napisany starożytnym alfabetem napis Ardagal.
-Broń jest Twoja - mówiąca to Yorus wstał i ruszył w kierunku osypispa, na swoją ostatnią walkę.
Na odchodnym powiedział.
-Brakło nam tylko 1,5 metra rzebyśmy się przebili. Tylko tyle i udałoby się nam przeżyć, idźcie, macie jeszcze szansę.

Ceen wstał i zakrzyknął-Za ród, za kła, za reptiliony. Przecinając sobie skórę na dłoni skropił ziemie wokół siebie krzycząc. Nie zapomnimy o Was wojownicy.

Odprowadzany odgłosamy bitwy między bestią a Yorusem, bohaterowie przedarli się przez osuwisko i po długiej wspinaczce szybe wydostali się na zewnątrz, w górach pokrytych pierwszym śniegiem.

Przeżyli, choć Rekio stracił posturę młodzieńca, a broda i włosy jego stały się całkiem siwe.

Awatar użytkownika
Oggy
Reactions:
Posty: 766
Rejestracja: 13 lipca 2009, 15:05
Nickpage: https://krysztalyczasu.pl/profile/Oggy
Has thanked: 24 times
Been thanked: 10 times

Post autor: Oggy » 15 czerwca 2015, 00:40

Koniec części pierwszej.

Bardzo dziękuję za grę, wspaniałe się dla Was prowadziło. Dzięki za update avnar.

Wraz z początkiem części drugiej nieco uzupełni się skład drużyny (osoby spoza portalu) ale zasadniczo rekrutacja jest otwarta. Tak jak poprzednio nie oczekuje długofalowej deklaracji, można zagrać raz, zobaczyć jak będzie się podobało. Ewentualnych chętnych proszę o info na priv.
Ostatnio zmieniony 15 czerwca 2015, 00:52 przez Oggy, łącznie zmieniany 1 raz.
astrolog/alchemik 10/10 POZ

avnar
Reactions:
Posty: 1137
Rejestracja: 29 kwietnia 2009, 20:39
Has thanked: 2 times
Been thanked: 6 times

Post autor: avnar » 28 czerwca 2015, 00:33

Po chwilowym odpoczynku i przezimowaniu, Rekio i Ceen ruszyli dalej. Udali się do pobliskiego miasta gdzie postanowili zarobić trochę kasy i zmienić torzsamość. Niestety nie wszystko poszło po ich myśli. Ktoś ich rozpoznał. Okazało się że był to przywódca gildii złodziei o imieniu albo może tytule Toho. Zaprosił ich na rozmowę gdzie zapoznał bohaterów z propozycją zarobienia niezłej kasy, korzystając z ich zdolności bycia niewykrywalnym dla magii boskiej. Po krótkim zastanowieniu zgodzili się, choć cała ta sprawa była dla nich ryzykowna. Do ich ekipy dołączył półolbrzym, zabójca na usługach Toho i gościa który ich szukał. Głupawy to był koleś i nie zachęcał do bliższych kontaktów. Dlatego podróż morska na miejsce spotkania upłyneła dość leniwie i milcząco. Na miejscu poznali reptilliona, który chciał żeby dostali się do Sarassum i odprawili rytuał który miał uwolnić to miejsce od klątwy. Problem był ciekawy, więc chłopaki się zgodziły i z werwą wzięły się do organizowani wyprawy. Udało się im rozszyfrować ukrytą pierwszą wskazówkę i zaczeli się męczyć nad drugą. Ta jednak okazała się dużo trudniejsze. Może uda się ją rozwiązać na nastepnej sesji.

ODPOWIEDZ