PBF - Pokusa Nieskończoności

Awatar użytkownika
deliad
Reactions:
Posty: 3638
Rejestracja: 28 marca 2010, 10:24
Lokalizacja: Kostrzyn nad Odrą
Nickpage: https://krysztalyczasu.pl/profile/deliad
Has thanked: 5 times
Been thanked: 52 times

Post autor: deliad » 14 czerwca 2017, 10:40

[center]POKUSA[/center]
[center](trzecia część Sureliady)[/center]


Akolitów zgromadzono w dormitorium, czyli wilgotnym zasłanym jedynie siennikami kamiennym pomieszczeniu. Kilkunastoletni chłopcy z wygolonymi głowami i poszarzałych szatach pacnęli na swoje legowiska bez sił. Minął kolejny ciężki dzień. Malcy z ulgą wyciągnęli obolałą lewą ręką zakutanych w szatę - temblaków - rękawów. Do celi wszedł stary przygarbiony jegomość. Szedł z trudem szurając nogami starając się w miarę prosto trzymać niesiony świecznik. Gdy doczłapał do ściany z trudem siadł na zydlu.

Jeden z akolitów rozcierając lewą dłoń wpatrywał się w starca z zaciekawieniem. W końcu ciekawość zwyciężyła nieśmiałość i zapytał.

- To prawda Starszy, że widziałeś na własne oczy Wszech-Sureliona ?

Dziadek w odpowiedzi kłapną bezzębną szczęką, aż broda dotknęła nosa.

- Opowiedz nam o nim? Jaki był. Tak naprawdę, nie jak o nim piszą - nalegał akolita, a coraz więcej jego rówieśników świdrowała starca wzrokiem.

- Śpijcie już jutro czeka was ciężki dzień. Będzie próba smrodu, taka jaką przeszedł Surelion przed wstąpieniem w niebiosa - odparł sepleniąc starzec.

- Opowiedz na o tym. Opowiedz o próbie. Skąd się wzięła. To było w 37 orakt-ranie, tak? - drążył coraz bardziej młody.

- 32! Nawet tego nie możecie spamiętać? Niedługo po zakończeniu nauk u
..... - zrzędził starzec i zaznaczył pauzę.

- U tego... No! Wiedziałem. U tego fałszywego boga! Co zwał się Ogridoda od koszmarów! - szybko odpowiedział akolita.

- Nie! Ogidariona, patrona ze strony Boga Snów - poprawił starzec - zresztą posłuchajcie jak to było ....

- Była noc, nad Ranhan-garem błyszczały miriady gwiazd, niczym małe diamenciki zawieszone gdzieś nad granatowym nieboskłonie. Śpiących w domach, snem sprawiedliwych, muskał ciepły wiaterek nasycony słodkim zapachem kwitnących lip i czarnego bzu. Ich uszy pieściła ulotna muzyka elfich harf... - mówił starzec, a akolici odprężali się na swoich posłaniach.

- Nie dupy wołowe - wrzask starca poderwał młodych na równe nogi - To był Ostrogar w którym szalała taka burza, że jak ktoś się nie schował w domu do wiatr tak dął, że go zatykał, wlatywał do płuc i wyciskał gałki z oczodołów. Wody spadło tyle, że uliczkami płynęły rwące rzeki zabierając wszystko co nie ważyło tyle co antar. A pioruny biły tak mocno, że było jasno jak w dzień! Tak wyglądał noc 32 orakt-ranu! Wtedy to Surelion ocknął się w nocy i powiedział pamiętne słowa, stanowiące motto naszej wiary aż po dziś dzień ...
Ostatnio zmieniony 17 września 2018, 20:26 przez deliad, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 14 czerwca 2017, 22:01

Baszta Galerników; 32 orakt-ran

Nad Ostrogar nadciągała nielicha burza. Ketras nie musiał znać się na druidycznych arkanach, by widok sunących po niebie granatowoczarnych chmur przejął go dreszczem lęku. Studiując swego czasu w dagonickiej świątyni podstawy magii olf zgłębił nieco podstaw czarostwa elektrycznego i perspektywa krążenia po ulicach miasta w blasku przecinających nieboskłon błyskawic napawała go na równi przestrachem i ekscytacją.

Ciągnący od jeziora zimny wiatr skutecznie wypłoszył z Baszty przesiadujących tam często z gąsiorkiem strażników miejskich. Wszyscy oddalili się w głąb portowego dystryktu zawinięci szczelnie w płaszcze, pobrzękując bronią i tupiąc podkutymi butami. Odczekawszy chwilę Ketras wychynął z tajemnego domostwa we wnętrzu portowego muru, wspiął się zwinnie na szczyt budowli i podążył bardzo szybkim krokiem w stronę nabrzeża.

W dokach wrzało, bo kiepska aura wieściła sporo kłopotów tym, którzy nie zdążyliby się do burzy przygotować. Setki żeglarzy i dokerów zwijały żagle zakotwiczonych w basenach statków, dociągały cumownicze liny, kończyły rozładowywać ostatnie partie ładunku. Ketras wmieszał się bez trudu w ten tłum, trzymając się blisko ścian kupieckich kantorów i magazynów ruszył ku Placowi Karczemnemu.

Kielich mu świadkiem, że wolałby spędzić nachodzącą noc w bezpiecznym wnętrzu przytulnej kryjówki, ale miał w mieście do załatwienia sprawy tak pilne, że nawet coraz bliższa burza nie mogła go zmusić do pozostania w schronieniu.
Takie małe wprowadzenie dla Ketrasa - mam nadzieję, że w żaden sposób nie koliduje z wizją scenariusza Deliada!

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 14 czerwca 2017, 23:39

Sekretna kryjówka surelian w dzielnicy Chłopskie Krocze, 32 orakt-ran

Gromy swobodnie raz za razem uderzały w ziemię, a echo dudniących ciosów jakie zadawała narastająca burza były odczuwalne nawet tu głęboko pod ziemią. Surelion czuł jak nadchodziła. Sharami, władczyni wiatrów, pani burz.

Obrazek

Grzmot pioruna przechodził w dudnienie idące korytarzem w dól i w dół aż do sekretnego miejsca, okultystycznej siedziby sekty. Słabe światło łojowych lamp rozświetlało niedużą komnatę. Zahuśtały się lekko od uderzania gromu. Pomarańczowa poświata padała migotliwie na zgromadzonych surelian i niknęło w zadawało by się pochłaniającym światło, czarnym jak onyx, sarkofagu przed którym siedział mistrz parząc zioła dla zebranych. Zapach parzonego wywaru mieszała się z zapachem dziwnych kadzideł jakie zwykle paliły się podczas medytacji. Ich osobliwy zamorski zapach nadal był wyczuwalny w pomieszczeniu. Mieszał się z wilgocią jaką wnosili kolejni pojawiający się uczniowie.

- Burza ma wywołać w sercach strach. Wolę oddania się w opiekę komuś znacznie potężniejszemu, kto w zamian zatroszczy się o swego wiernego sługę. Oto kolejna manipulacja, jedna z wielu jaką ci których imion nigdy nie wypowiadam używają by mamić i rządzić umysłami maluczkich. Owszem, nie da się nie bać będąc śmiertelnikiem. Lecz da się kontrolować swój strach, ukierunkować go i w końcu spożytkować do kreatywnego wykorzystania.

Kolejny grom, uderzył niosąc dudnienie. Surelion przerwał wypowiedź. Ktoś z uczniów, spóźniony i do cna przemoknięty wchodził właśnie do sekretnego przybytku. Mistrz od razu poznał znajomą postać.

- Jesteście w końcu wszyscy, którzy dzisiaj mieć byliście - mistrz rozłożył dłonie jakby obejmował całe zebrane bractwo - tedy zapamiętajcie te słowa. Rzeczywistość jest tylko iluzją, aczkolwiek bardzo trwałą. Ma zasłonić wiedzę i ukryć prawdy przed wzrokiem śmiertelnych istot. Prawdziwa rzeczywistość to to, co nie znika, gdy przestajesz w to wierzyć odkrywając to co było dotąd umyślnie ukryte przed twoim wzrokiem przez tych którzy chcą tobą manipulować. Reszta... - mistrz skrzywił się - reszta jest nic nie wartym kłamstwem jak ta burza...

Kolejna błyskawica rozszczepiła Ostrogarskie niebo waląc z siłą gdzieś w jezioro. Surelion odczekał spokojnie aż kolejny grom umilknie po czym podstawił kolejna drewnianą czarkę dla nowo przybyłego. Niespiesznym eleganckim ruchem dłoni wlał do niego wrzątek z małego czajniczka, jakby to była jakaś mała ceremonia.

- Napij się a rozgrzeje cię... - podsunął czarkę z podejrzanie pachnąca ziołami nowo przybyłemu. Uśmiechnął się słabo. - Niech strach cię nie więzi, nie bój się skosztować.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 15 czerwca 2017, 14:33

Ślepak dobrze wiedział o czym prawił mistrz. Wszak sam miał oczy zakryte skrawkiem płótna i zdawać się musiał na wyostrzony słuch. Reczywistość zaiste była jeno iluzoryczną, a wielu sorawach i rzeczach dopiero zaczynało się zdawać sobie sprawę gdy oczy zasłaniała mgła zaćmy. Od pozornie niesłyszalnych ludzkich oddechów, po wyobraźnie, potrafiącą wyolbrzymić odgłos skrzydeł wróbla do łopotu smoczych skrzydeł. A Milcarr w swojej ułomności potrafił dostrzec jedynie mały tego co mistrz. Jakież niezbadane tajemnice kryli zazdrośnie bogowie przed zmysłami śmiertelnych? Twego mógł się jedynie domyślać, ale wiedział, że gdzieś w tych sekretach, które można było czasem wyrwać z delikatnej tkaniny iluzji była zapisana tajemnica jego ślepoty, a także tego jak ją naprawić.

Piorun uderzył po raz kolejny, wyrywając Milcarra z zamyślenia.

Wyobraźnia podpowiadała zabójcy, że grom chyba trafił w przepełniony ustęp, bo strasznie coś tu śmierdziało, ale może to była utkana przez bogów iluzja...
Ostatnio zmieniony 15 czerwca 2017, 14:58 przez 8art, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
deliad
Reactions:
Posty: 3638
Rejestracja: 28 marca 2010, 10:24
Lokalizacja: Kostrzyn nad Odrą
Nickpage: https://krysztalyczasu.pl/profile/deliad
Has thanked: 5 times
Been thanked: 52 times

Post autor: deliad » 16 czerwca 2017, 14:32

Wyjście z sekretna kryjówka surelian w dzielnicy Chłopskie Krocze, 32 orakt-ran, ranek


Grzmot błyskawicy z trudem przedarł się przez grubą warstwę ziemi i kamienia, z powały posypał się kurz. Mimo, że na zewnątrz ścierały się oszalałe żywioły w trzewiach kryjówki Surelian panował spokój. Pogrążeni w ciszy wyznawcy kontemplowali słowa swojego mistrza, obracając je na wiele sposobów, szukając wielowątkowego sensu i drugiego dna. Mądrość ich mistrza była niezgłębiona i byli świadomi, że do nich docierają jedynie pojedyncze promyki jego światłej wiedzy.

Biorąc pod uwagę, że burza osiągnęła swoje apogeum wyznawcy postanowili przeczekać ją w bezpiecznej kryjówce. Wpatrzenie w pogrążonego w letargu Mistrza po kolei zamykali oczy i przenosili się do świata snów.
Burza nad ranem wyładowała swą wściekłość i przeszła w ulewę, zmywającą z ulic bród i odchody. Nadmiar wody zmienił ulice w potoki i rwące rzeki zabierające swym nurtem wszystko co stanęło im na drodze. Większość ze ścieków trafiało wprost do kanałów, skąd pędziło do portu i Dan Ugar. Dlatego też wychodzących tajnym wyjściem do kanału burzowego wyznawcy natknęli się ryczącą rzekę cuchnących odmętów utrudniającą wyjście na stały grunt. W wodzie wśród piany płynęły resztki kapusty, drewniane drzazgi, a nawet kosz z trzema miałczącymi kociakami.

Zza zakrętu ulicy graniczących z dokami magazynów wyskoczył całkowicie i definitywnie przemoczony dzieciak. Rozgarnął długie włosy opadające na twarz i popędził w stronę kanału. Na jego twarzy rysowało się przerażenie i okrutne zmęczenie. Wtem mały poślizną się i chlusnął w wodę. Była tak zmęczony, że nie miał siły wstać, jedynie z trudem na czworakach wcisnął się między beczkę, a kamienny murek.. Skryci chmurą bryzgającej wody surelianie, stali u ujścia rzygającego ściekami kanału burzowego. W tym miejscu byli praktycznie niewidoczni dla dzieciaka jak i podążającego jego śladami osobnika, który wybiegł ciężkim truchtem zza tego samego zakrętu co dzieciak. Był nim przygarbiony mężczyzna o zadartym świńskim nosem. Ów, prawdopodobnie półork, nie krył zbytnio swoich zamiarów ściskając w ręku nóż ruszył w stronę słabo ukrytego chłopca.

Zapraszam do wpisów. Zobaczymy kto gra.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 16 czerwca 2017, 16:58

Chłopskie Krocze, 32 orakt-ran

Pogoda była tak paskudna, że Ketras uznał ją natychmiast za przejaw nienawiści wrogich bóstw. Stary panteon przeczuwał nadejście tego, który miał wstrząsnąć posadami wszystkich światów, a bijące w spienioną taflę jeziora pioruny jednoznacznie symbolizowały bezsilną trwogę rywali Sureliona. Lecz co w przypadku nauczyciela było jedynie cielesnym utrapieniem, dla jego wyznawców mogło się skończyć bardzo źle, toteż konieczność wyjścia w ciętą nitkami błyskawic ulewę zwarzyła magowi kompletnie humor.

Ketras nie czuł wstrętu do wody, starał się myć przynajmniej raz w tygodniu albo częściej, jeśli wdepnął przypadkiem w jakieś łajno. Lecz żywioł wody był niejako z natury jego elementalnym wrogiem, przez wzgląd na niszczycielski wpływ cieczy na magiczną esencję. Nic nie mogło bardziej przerazić adepta sztuk czarodziejskich od zawilgocenia umagicznionych, a pozbawionych specjalnych zabezpieczeń obiektów. W myśl formuły arturiańskiej, opracowanej u zarania dziejów przez szalonego mistrza magii zwanego Szufladnikiem, cząsteczki wody wchodzące w kontakt z cząsteczkami magicznych peemów dosłownie rozpuszczały te drugie unicestwiając fizyczny ładunek mocy. Gdzie te ładunki na zasadzie równowagi świata trafiały, nikt nie wiedział, choć Ketras pewien był, że najtęższe umysły Orchii głowiły się nad tą fascynującą zagadką od całych tysiącleci.

Ulewny deszcz wydawał się przybierać na sile, co przyprawiło Ketrasa o ciarki. Przed oczami maga pojawił się znienacka niesiony nurtem deszczówki kosz z małymi kociętami, błyskawicznie przez olfa wyłowiony. Przemoczone stworzonka piszczały rozpaczliwie, a ich oklejone mokrą sierścią ciałka sprawiały wrażenie przeraźliwie chudych, ale mieszaniec nie miał w zwyczaju zaglądać uwiedzionej centaurzycy w zęby. Faszerowane gniecionymi ziemniakami i liśćmi agawy, kocięta wystarczyłyby w sam raz na smakowitą kolację. Lecz kilka uderzeń serca później olf zapomniał o piszczącym jedzeniu, skupił swą uwagę na dwóch nieoczekiwanych gościach przy burzowym kanale: na wyczerpanym ucieczką malcu oraz ścigającym go półorku. Wcisnąwszy kosz w ręce Ślepaka surelianin wychynął z wylotu kanału, ruszył naprzeciw mieszańcowi.

Ketras był istotą oddaną nauce, fascynatem czarodziejskich arkanów - lecz zarazem miał głowę do przyziemnych interesów, a jako ubogi adept magii nie mógł sobie pozwolić na przepuszczenie najmniejszej okazji do zrobienia korzystnego interesu. I nie dbał wcale o złośliwe docinki tych współwyznawców, którzy przyrównywali go do niemal doskonałego w tej dziedzienie Saara Sansara. Niebywale skąpy reptillion był dla olfa wzorem, z którego Ketras starał się czerpać garściami, a nauki te szybko się spłacały. Olf gotów był pójść w zakład, że tylko on i rozumny jaszczur mieli dość rozumu w głowie, aby delektować się pieczonymi na ruszcie faszerowanymi kociakami miast wydawać na podobieństwo reszty koterii ciężko zarobione złoto na strawę w karczmach.

Istniało pewne prawdopodobieństwo, co prawda tak niskie jak prezencja Saara Sansara, ale wciąż istniało: że malec pochodził z bogatej rodziny gotowej sowicie wynagrodzić tych, którzy go ocalili. Gdyby było inaczej, a półorkowi z nożem bardzo zależało na zdobyczy, można było złapanego w potrzask chłopca spróbować mieszańcowi odsprzedać po dobrej cenie.
Ketras spróbuje odgrodzić chłopca od mieszańca. Płaszcz odrzucony tak, by widać było na biodrze pochwę ze sztyletem, w lewej dłoni ściśnięty amulet (olf nosi amulet z PM na grubym rzemyku na nadgarstku, w razie potrzeby tak ustawia dłoń, by rzekoma ozdoba wpadała mu prosto w dłoń, to o niebo bardziej praktyczne od wisiorka na szyi).

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 16 czerwca 2017, 21:06

Wyjście z sekretna kryjówka surelian w dzielnicy Chłopskie Krocze, 32 orakt-ran, ranek

Noc zeszła szybko. Miarowe uderzenia piorunów ucichły nad rankiem i dobrze bo czas był po temu. Surelion zamierzał nie na przekór bogom nie przejmować się nadto pogodą i wyjść z sekretnej kryjówki jak czynił to zresztą każdego poranka. Zazwyczaj wyruszał na rynek by uczynić gest łaskawy względem swego ciała, czyli by nakarmić je. Potem zwykle siadał w pozycji medytacyjnej przy zniszczonej fontannie na placu karczemnym skąd spod półprzymkniętych powiek obserwował tłum. Czasem udawało mu się wyłowić kogoś kogo uznał za wartościowego, zagadnąć, zmienić jego życie napełniając zdaniem prawdy.

Tym razem miało jednak być inaczej. W nocy była burza. Nie licha, lecz solidna, miażdżąca miasto. A kiedy taka ulawa spadnie w towarzystwie gromów to cała ziemia ugina się od uderzeń, natomiast majestatyczne Dan Ugar kołysze się całe zalewając portowe nabrzeża Ostrogaru. Surelion widział to już wielokrotnie. Potrzaskane sztormem nadbrzeżne części dzielnicy, zawalone nadmorskie domy których konstrukcja okazała się tym razem zbyt słaba by przetrwać kolejną burzę, zabrane przez wodę łodzie, odebrany majątek całego lichego życia. Zabite ofiary, płacz matek które straciły dzieci, przekleństwa rybaków którzy właśnie stracili źródła swego utrzymania, słowem liczne małe dramaty które raczej mało obchodziły bogów.

Idealny czas by siać swe słowo.

Świadectwo prawdy o tym kim na prawdę byli bogowie w takich dniach było aż nazbyt widoczne. Surelion zamierzał więc wykorzystać okazję. Przemówić, wyciągnąć zdrową pomocną rękę do opuszczonych, zrozpaczonych i wskazać im właściwą drogę. Półbóg czuł wyraźnie, że ogół istot rozumnych potrzebował go w tych momentach bardziej. Bez niego byli jak te kocięta, miotane kaprysami bogów po meandrach rwącej rzeki zwanej życiem, w której oprócz ich wiklinowego kosza płynęła cała kloaka bogów. Jednak, dziek Surielionowi wszystko to przecież mogło by się zmienić. Miast przeraźliwie miauczeć otrzymali by od niego wiosła, których można by użyć aby płynąć wiklinowym koszykiem również pod prąd woli nieśmiertelnych. Wystarczyło jedynie uwierzyć.

Tym razem nie dane mu było dotknąć osamotnionych. Przeznaczenie zesłało mu coś pod samą kryjówkę i nie sposób było nie zauważyć okazji. Myśli przepłynęły w ciągu jednego uderzenia serca.

Chłopiec, uciekinier od porywaczy, przypadkowy świadek którego należało się pozbyć, niepotrzebny spadkobierca a może... może coś co nie do końca było tylko zwykłym chłopcem.

Lekki grymas gniewu przeszedł po twarzy półboga. Kto śmiał szafować życiem ww pobliżu jego świętego przybytku? I to bez jego zgody!

- Chce ich żywych, obu - syknął tylko, lecz a mimo to w dziwny sposób słowa były wyraźnie słyszalne na przekór szumu deszczu. Jego głos był jak strzał z bata, który w jednej chwili zwalnia do działania sforę wygłodniałych psów.
Już. Właśnie uratowałem chłopca, chcę pedeki i witam na sesji panowie :/uklon
Ostatnio zmieniony 16 czerwca 2017, 23:54 przez Suriel, łącznie zmieniany 1 raz.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 17 czerwca 2017, 22:26

Milcarr przycisnął kosz do siebie i jął dłonią głaskać wystraszone kocięta. Niewiele mógł teraz zresztą uczynić ponadto, bo choć ciemność mu nie przeszkadzała, to tfamicka klątwa już jak najbardziej.

Poprzez szum wściekłej burzy słyszał dobrze głos łkającego dzieciaka, charakterystyczny odgłos wyciaganej ze skórzanej pochwy stali, po dogłosie którego slepak oceniał iż musiał to być nóż lub sztylet i sapanie zdenerwowanego humanoida.

- Chcę ich żywych, obu... - szept mistrza był aż nadto głośny dla półorka. Milcarr zareagował odruchowo. Kosz z kociakami poszedł prosto w ręce półboga, a Milcarr bezszelestnie dobył sztylet i odgrodził napatnika od ofiary. Oddech atakującego nagle skrócił się w nieudawanym zaskoczeniu.

Ślepy żebrak zagrodził mu drogę. Nic dziwnego że się zdziwił. - Czasem było to dla niektórych ostatnie zaskoczenie w życiu. Milcarr agresywnie syknął w orklashu, choć nie wiadomo czy było to skierowane do młodego czy idącego jego śladem mężczyzny:

- Kurva muthra. Mukthar! Ma pimp hathron pikatha pika hauhau!
próbka umiejętności negocjacyjnych w wykonaniu Ślepaka:D
Spoiler!
- Kurwa mać! Stój! Mój pan chce cię żywcem psie!

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 17 czerwca 2017, 23:18

Wyjście z sekretna kryjówka surelian w dzielnicy Chłopskie Krocze, 32 orakt-ran, ranek

Surelion poczuł ból. Półbóg otworzył na chwilę szerzej oczy ze zdziwienia. To wiklinowy koszyk boleśnie wbił mu się w żebra rączką przypominając o nędznej ludzkiej egzystencji jaka nadal była jego udziałem. Zareagował instynktownie. Z dużym trudem przechwytując w dłonie kosz pełen futrzastych stworzeń, o których jeszcze uderzenie serca wcześniej medytował w przenośni biorą je za ludzkość. Z uwagi na chromą rękę złapał nader krzywo, i niezgrabnie. O mały włos nie wypuścił ciśniętego weń kosza. Trudno było schwytać cokolwiek mając zaledwie jedną dłoń w pełni sprawną. Czuł że scena ta była w istocie lekcją otrzymaną właśnie od przeznaczenia jako przestroga. Jego kalectwo go spowalnia, niepotrzebnie komplikuje i grozi całemu planowi. Musi się zatem go pozbyć.

Spojrzał w dół na małe wystraszone kocięta, przemoczone i drżące jak kiedyś jego uczniowie. W spojrzeniu była litość. Potem ściskając pod pachą wiklinowy koszyk ruszył w kierunku pochwycanych przez jego uczniów. Nagle zdał sobie sprawę jak absurdalnie musi wyglądać. On szara eminencja tego zamieszania, wychodzący nagle z półmroku celem przesłuchania ewentualnych pojmanych. Z kikutem dłoni, dzierżąc pod pachą kosz z mokrymi miauczącymi kociętami. Każdy normalny pojmany wybuchnąłby w takiej chwili spazmatycznym śmiechem, widząc wariata jego pokroju.

Tylko blask stali w rękach uczniów stanowił cienką czerwoną linię pomiędzy brutalną rzeczywistością a absurdem, nakazując jednak wziąć całą tą scenę zupełnie na poważnie. Dla półorka błysk ten stanowił także linię pomiędzy życiem a śmiercią. Chłodny wzrok półboga przeskoczył z obcego na wartko płynąca nieopodal breję. Bystry nurt płynącego obok rynsztoku był silny i nadal porywał wszystko ze sobą. Wielu nieuważnych tej nocy się utopiło, jeden półork więcej w tą czy tamtą stronę nie zrobiłby różnicy dla miejskich strażników, którzy za jakiś czas będą odnajdywać ciała.

Surelion z poważną miną, trzymając pod pachą wiklinowy kosz z miauczącymi kociętami ruszył zdecydowanym krokiem w kierunku nieznajomych. Nie było to szczególnie wybitne wejście, musiał to przyznać.
Ostatnio zmieniony 17 czerwca 2017, 23:35 przez Suriel, łącznie zmieniany 1 raz.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

koszal
Reactions:
Posty: 2787
Rejestracja: 15 marca 2012, 13:35
Been thanked: 1 time

Post autor: koszal » 19 czerwca 2017, 13:03

Kolejny grom rozświetlił nocne niebo przy wtórze piekielnego śmiechu chytrego karczmarza. Śmiech ów głeboki i ponury znienacka przeszedł w straszliwe wycie niejako zlewając się z wyjącym wiatrem i kolejnymi uderzeniami piorunów. Gromy trzaskały na prawo i lewo, kiedy chudy jak szczapa śnieżny elf poczuł lecącą wprost ku niemu dachówkę, tuż po tym, jak w kuriozalno finezyjnej akrobacji zleciał na łęb na szyję z dachu przybytku będącego własnością tłustego jak wieprz potwora w ludzkiej skórze. Wciąż śmiał się wytykając palcem Jareha i szydzą z jego niezręczności. Czarne jak mrok, z którego wyszły postaci wokół powoli zacieśniały pętlę otaczając surelianina. Śmiejąc się wyciągały do niego ręce mocno zaciskając dłonie na jego ramionach.
- "Pójdziesz z nami... złożymy Cię w ofierze Pradawnemu Wężowi.... ssss..."- wyszeptałą wytatuowana.
- "Nie! Obetnijmy mu jaja."- zawyrokował opasły kupiec o goręjących czerwienią oczach..

Złowrogi cień przemknął za plecami Jareha chłodnym oddechem mierzwiąc włosy na jego karku.

-Aaaaaaa!!!- zerwał się błyskawicznie z posłania uderzając głową o nisko zwieszony, skośny dach nad pryczą. Zwykle sypiał na strychu. Nawet podczas burzy. Dla pewności rozwarł szeroko oczy szybko omiatając zamglonym jeszcze wzrokiem otoczenie. Zła mara minęła, lecz wciąż pozostawał nieco roztrzęsiony wspomnieniami niedawnych wydarzeń, które kaprysem nieprzychylnych bogów dręczyły go tejże nocy. A właściwie wczesnego poranka.
Jareh rozprostował nogi sięgnąwszy po spodnie. Wciąż jeszcze nie wyschły, podobnie jak onuce. To jednak nie dawało żadnego pretekstu, by zaniechać swoich obowiązków wobec kultu.
Ubrał się więc pospiesznie, jak to miał w zwyczaju i nie tracąc dnia zszedł po wąskiej, trzeszczącej drabinie na dół. Potem kilka kroków na pamięć po zagrzybionej podłodze. Odchylił prowizoryczną zbitkę z desek służącą za drzwi i stanął przed porzuconym domostwem, siedziba którą Kielich Światła wybrał na swoją była lw budynku położonym edwie 15 kroków dalej. Ruszył, głodny i przemoknięty.
Ostatnio zmieniony 19 czerwca 2017, 15:02 przez koszal, łącznie zmieniany 1 raz.
Malauk winien mie? opisan? w bestiariuszu cech? specjaln?- Malauckie szcz??cie.
Opis- masz szcz??cie, jeste? Malaukiem.

Awatar użytkownika
dretch
Reactions:
Posty: 660
Rejestracja: 07 czerwca 2010, 13:24
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 1 time
Been thanked: 7 times

Post autor: dretch » 19 czerwca 2017, 16:26

Wyjście z sekretna kryjówka surelian w dzielnicy Chłopskie Krocze, 32 orakt-ran, ranek

Eco, który bacznie pilnował jak cień pleców swojego boga stawiał żwawe kroki by być tuż za Surelionem.

Jednak gdy do jego uszu dobieg znany mu dźwięk kociąt, staną tuż obok ramienia wszechwiedzącego i szybko wymamrotał:

- Panie kociaki uchronię i zabiorę w bezpieczne miejsce!
Kociaki i Eco ;) zabieram do kolekcji o ile Półbóg nie ma nic przeciwko, przynajmniej będzie jakies wytłumaczenie czemu Eco nie bierze udziału w tej części
Ostatnio zmieniony 19 czerwca 2017, 20:27 przez dretch, łącznie zmieniany 1 raz.
Rudzielec z Koronapan o imieniu Gerard (Anabaptysta, Borka)
http://www.degenesis.com/character-en/i ... a6aa74c071

**
ECO - Stra?nik miejski Ostrogaru
http://www.krysztalyczasu.pl/nickpage.php?user=353

--
Je?eli pad?e?, szybko wsta?, bo jeszcze Ci dokopi?.

maciej
Reactions:
Posty: 1374
Rejestracja: 29 marca 2012, 21:53

Post autor: maciej » 20 czerwca 2017, 06:37

Wyjście z sekretna kryjówka surelian w dzielnicy Chłopskie Krocze, 32 orakt-ran, ranek

Ortin martwił się.Nad Ostrogarem w nocy była nadzwyczaj silna burza,nawet w sekretnej komnacie było ją nadzwyczaj wyraźnie słychać. Lub przynajmniej tak mu się wydawało. Po nocy spędzonej z resztą współwyznawców na medytacjach chciał teraz jak najszybciej znaleźć się w swoim sklepie u boku małżonki,powykładać towary,policzyć kochane monety.Martwił się tym czy owa burza nie wyrządziła żadnych szkód bo będzie musiał zatrudnić rzemieślników do napraw.Owszem,mógłby to zrobić samemu,wszak Lubba siłą dorównywała dwóm rosłym mężczyznom więc wszelkie deski miałby kto dzwigać,jednak Ortin na ciesielstwie znał się o tyle o ile,a dach jednak był o tyle ważny że chronił i sklep i domowe pielesze.
Stojąc niemal z tyłu grupy kupiec usłyszał jakieś zamieszanie u wylotu kanału burzowego,miauczenie kociaków a także głos swego mistrza - Chcę ich żywych, obu... -
"Mieli do wyboru wojn? lub ha?b?, wybrali ha?b?, a wojn? b?d? mieli tak?e"

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 21 czerwca 2017, 15:37

Chłopskie Krocze, 32 orakt-ran

Życzenie nauczyciela było dla Ketrasa niekwestionowalnym rozkazem. Olf nie miał pojęcia jakie plany półbóg przygotował dla obojga innowierców, co więcej, wolał o nich nawet nie myśleć, by przypadkiem nie zgrzeszyć opaczną interpretacją woli Sureliona.

Nie bacząc na strugi lejącej się z niebios deszczówki mag wyciągnął prawą ręką sztylet z pochwy, oplótł jego rękojeść długimi smukłymi palcami. Uwięziony pomiędzy stalą broni i ciepłą skórą mieszańca amulet wbijał się boleśnie w dłoń olfa, ten jednak nie zwrócił na ów dyskomfort najmniejszej uwagi - praktykował tę łamiącą ustanowione przez dagonitów zasady praktykę od dość dawna, by do niewielkiego bólu przywyknąć.

Fanatycznie przestrzegane reguły rzucania zaklęć ustanowione dawno temu przez arcykapłanów Boga Magii wymagały od adeptów sztuk czarodziejskich trzymania wiszącego na szyi amuletu w jednej dłoni, w celu jak najpłynniejszej absorbcji ładunków peemu poprzez ciało maga. Wiedziony zgubną pokusą kwestionowania dziwnych praktyk swych wykładowców, Ketras zaczął dość szybko potajemnie eksperymentować ze sposobami korzystania z amuletów i odkrył ku swej ekscytacji, że proces czerpania mocy z nośnika pozostawał identyczny bez względu na to, czy amulet wisiał na szyi maga, na jego nadgarstku, na plecach bądź też był umiejętnie wciśnięty pomiędzy pośladki. W każdym z tych przypadków wystarczał kontakt z odsłoniętą skórą nosiciela, by wibrujące czystą energią cząstki peemów przepływały z amuletu do umysłu czarodzieja.

W paskudnych ulicznych utarczkach na noże i pięści heretycka praktyka Ketrasa sprawdzała się wyśmienicie, bo trzymając w jednej dłoni i sztylet i amulet mieszaniec bardzo zyskiwał na elastyczności działania, a przy tym do ostatniej chwili sprawiał wrażenie zwykłego nożownika, nie zaś adepta sztuk magicznych.

Czynnik zaskoczenia mógł się sprawdzić i tym razem. Słysząc polecenie mistrza oraz ostrą reakcję Milcarra, Ketras postąpił krok do przodu chcąc wyprzedzić nieznacznie Ślepaka. W rywalizacji o względy Sureliona dopuszczalne były wszelkie metody działania, byle tylko nie narażały na szwank kultu jako całości - w dodatku istniała szansa, że posunięcie olfa zostanie wzięte przez współwyznaców za próbę ochrony nieporadnego z powodu ślepoty nożownika, a nie wyprzedzenia go w wyścigu po żywą zdobycz.
Sam ich załatwię, sam!

koszal
Reactions:
Posty: 2787
Rejestracja: 15 marca 2012, 13:35
Been thanked: 1 time

Post autor: koszal » 01 lipca 2017, 12:38

Nie zdążywszy jeszcze dobrze wyschnąć w drodze do kryjówki Jareh załapał się na orzeźwiającą bryzę, która niczym znak od samego Świetlistego spłynęła nań z pękniętej rynny. Zaklął pod nosem, lecz nie dał sobie czasu na użalanie nad sobą, z pobliża dobiegały hałasy i podniesiony głos Najwyższego. Świetlisty zazwyczaj bywał oazą spokoju i zrozumienia, toteż zasłyszane zajście mogło oznaczać nieliche kłopoty. Tymczasem poranne zaniedbania w połączeniu z mokrą, zimną deszczówką coraz bardziej dawały o sobie znać. Mistrz był w opałach. Może walczył o życie? Pęcherz zaś cisnął, domagając się swoich praw.. Mistrz krzyczał, niechybnie groziło mu niebezpieczeństwo.. ale.. co wybrać? Dość tych rozważań!- Jareh w głos zeźlił się sam na siebie. Wszak wybór jest oczywisty. Podszedł do muru bacznie rozejrzawszy się, czy nikt go nie przyuważył i pofolgował palącej potrzebie. Zerknął jeszcze ziewając na tylną ścianę sekretnej siedziby kultu. A może by tak wymalować swoje imię strumieniem porannej przychylności? Zawahał się. W dół zerknął i popadł w zamyślenie, jak też radzi sobie z podobnym procederem Światły Surelion? Spuszcza portki niżej, czy jednym ramieniem jednocześnie odciąga gacie i ...
- Brednie i głupoty!- warknął. Poranne rozterki minęły wraz z malejącym ciśnieniem. Zastanawiał się, czy bluźniercze myśli są wynikiem ingerencji wrogich bogów, czy też wynikiem prostego, elfiego myślenia. Przegnał precz kiełkujące rozterki groźnie podążające ku innym aspektom stosowania ważnych organów przez Kielich Magii. Szybko podciągnął spodnie i wybiegł przed front siedziby kultu dostrzegając Mistrza. Surelion spoglądał właśnie wprost w oczy małego, wystraszonego chłopca. Położył mu na ramieniu swoją ciężką dłoń. W zamieszaniu Jareh wychwycił jedynie kilka spośród szeptanych do znajdy słów-
....powiesz, jak się dostać... zapomnę.... ekstrementach... należały do mnie...

A więc tak sobie radzi Świetlisty... pomyślał.
Malauk winien mie? opisan? w bestiariuszu cech? specjaln?- Malauckie szcz??cie.
Opis- masz szcz??cie, jeste? Malaukiem.

Awatar użytkownika
dretch
Reactions:
Posty: 660
Rejestracja: 07 czerwca 2010, 13:24
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 1 time
Been thanked: 7 times

Post autor: dretch » 22 lipca 2017, 18:19

[center]Surielada Pokusa[/center]

[center]PROLOG[/center]

Chłopskie Krocze, 32 orakt-ran

Ciemne tafle oczu półboga i małego chłopca spotkały się. Niemy chłopak skrył swoje ręce za czarnym pikowanym kaftanem. Bogato zdobione ubranie opaskudzone były błotem i nieczystościami, wskazywało jednoznacznie na wyższe pochodzenie młodego człowieka. Pomimo tego, że chłopak bardzo szybko oddychał i telepał się z zimna Surielon mocno chwycił go za ramiona i skierował w stronę wylotu ulicy.

- Skąd się tu wziąłeś chłopcze? Zapytał strapiony półbóg odciągając młodego od widoku martwego opresora. W tym czasie reszta zgrai stała w okręgu nad młodym orczym mieszańcem. Jego szary gruby płaszcz w kilku miejscach przesiąknął szkarłatem krwi. Rzucający po sobie szybkie spojrzenia wyznawcy zgubili się w swoich czynach, jak jeden mąż skierowali wzrok w kierunku Klucza Mądrości.

- Przypłynęliśmy dziś przed wschodem słońca. Jechaliśmy powozem i wtedy jakiś Pan wskoczył przez okno. Mama kazała mi uciekać i ona tam zostałaaaaa, łeeeee. Młodzieniec w wieku, w którym większość z was już myślało o ucieczce z domu i rozpoczęciu własnego życia zdawał się być dzieckiem które nie odeszło jeszcze od matczynego cycka.

- Uspokój się i powiedz gdzie jechaliście? Niewzruszony jak skała półbóg patrzył z stoiskom spokojem w oczy młodzieńca. Pomimo tego wyznawcy wiedzieli, że w świadomości Światła Magi obejmowała nie tylko to co widział, ale również to co było w najbliższej okolicy. Surielon pchany przez jemu tylko wiadome pobudki uklęknął przed młodym chłopakiem, sięgnął ręką za rękawem brudnego kaftana i macała za jego koniec, szukając dłoni chłopca. Ku jego zdziwieniu natrafił na jemu podobny kikut. - Widzisz jesteśmy do siebie podobni, wszystko jest częścią większej całości.

- Ma, maaa, maaaamaaaa. mmmmmm ..óó ...wił .... a coś o o o o o Ooooookkkkk uu u, a a a a le e jaa a a nieeeee wie eeee m co to byłooooo - Wypowiedz chłopca była nie zrozumiała zgromadzonych przez płacz i łapanie powietrza, które na zmianę przerywało wypowiedź chłopca. Chyba tylko najwyższy zdawał się w pełni rozumieć wypowiedź płaczącego, ponieważ zastygł bez ruchu a jego oczy zrobiły się nad wyraz duże i otwarte ze zdziwienia.

Umysł półboga przemknął przez ostatnie wspomnienia związane z szkoleniem u Ogidariona, wiedział że nie mógł zbagatelizować tej informacji i wewnętrzna zaszczepiona pokusa zbadania tego tematu stała się dla niego najwyższym pragnieniem.

- Co z nim zrobimy? Zapytał Olf. Jako jeden z apostołów ośmielił się przerwać milczące przemyślani Wyższego, nie mógł już znieść szlochania i zawodzenia młodego człowieka. - Nie możemy mu zaufać, kontynuował. Półbóg zwrócił w końcu wzrok w kierunku maga, który wystąpił z okręgu zbudowanego z współwyznawców.
- Jego mama pewnie go szuka, odnajdźmy ją. Skwitował na końcu, wstając. - Zaufaj mi i zamknij oczy chłopcze. Młody bez wahania wykonał rozkaz dając wyznawcom więcej czasu na posprzątanie po ostatnich wybrykach.
Witam, was wszystkich w tej części naszej wspaniałej Surielady. Mam nadzieje, że nie będzie to kolejny SoK. Mam dla was małą i ciekawą intrygę, podkradając nieco wątek Oczu stworzonych przez Ketha. Proszę was zatem o pierwsze wpisy. Surielon che zabrać chłopca do środka razem z zabójcą, jednakże dobrze wam zalecam aby zrobić to w sposób w którym mały nie będzie świadomy drogi. Licho wie kto to jest :o:o
Ostatnio zmieniony 24 lipca 2017, 13:06 przez dretch, łącznie zmieniany 1 raz.
Rudzielec z Koronapan o imieniu Gerard (Anabaptysta, Borka)
http://www.degenesis.com/character-en/i ... a6aa74c071

**
ECO - Stra?nik miejski Ostrogaru
http://www.krysztalyczasu.pl/nickpage.php?user=353

--
Je?eli pad?e?, szybko wsta?, bo jeszcze Ci dokopi?.

ODPOWIEDZ