- Brrrrr...adley... - odezwał się jąkając. - Westwood! Co się dzieje, gdzie są wszyscy? - zapytał przerażony Gioavnni.
Szczura na widok kłębka nerwów jakim był Gustavo, także ogarnęła krótka fala strachu. Ruszył nerwowo grdyką jakby próbując przełknąć ślinę i próbując czemukolwiek podziękować za większe szczęście niż rozum:
Ja pierdolę, ale masz farta Bradley. Chyba w niebie też są jacyś pedzie i czuwają nad tobą. Ten typ jest tak posrany, że aż dziw, że nie zrobił użytku ze swojej pukawki... - W końcu najspokojniej jak tylko potrafił wyjaśnił:
- Nie wiem signore Gustavo. Tremerka zmyła się zaraz po wejściu, Świr tak samo: poszedł kogoś śledzić, a ja z Karen poszliśmy go ratować i wylądowaliśmy jakimś porąbanym, surrealistycznym miejscu...
Nosferatu zrobił krótką pauzę i poklepał Karen po tyłku:
- A potem Karen troche nerwy poniosły i musiałem jej zaaplikować kołek. To miejsce jest popieprzone jak turecka lazania. Mam nadzieje, że też pan szuka wyjścia... a gdzie signore Scipione?
- Nie wiem, gdzie on jest. Ocknąłem się niecałą godzinę temu na posadzce w tym miejscu. Niczego więcej nie pamiętam... Nawet to jak tu się dostałem... - zrobił pauzę jakby się nad czymś zastanawiał. - Niedaleko znalazłem ciało jakiegoś starego trupa... Na górze nikogo nie ma, więc zszedłem tutaj... I na szczęście spotkałem ciebie. Bradley... co tu się dzieje? - zadał pytanie głęboko podłamany.
A skąd ja mam do chuja pana wiedzieć co tu się wyprawia?! Czy to że jestem pieprzonym szczurem nie oznacza, że wszystko wiem. Jakbym na czole miał plakietke Informacja Turystyczna Sorte Kirke... - pomyślał zdenerwowany. Oczywiście wolał nie ryzykować tak swobodnego przelewania myśli na słowa:
- Będę szczery signore Gustavo. Nie mam najmniejszego pojęcia co tu sie dzieje. Jakby to powiedzieć... Takie okultystyczne historie to nie moja działka. Ale domyślam się czemu nie pamietasz ostanich (tu Braldey wstawi przybliżony czas: kwadrans, godzine czy czas od momentu jak weszli do Sorte i Gustavo zostal przejety przez cos). Nie wiem czy będzie się to panu podobać...
Gustavi zacisnął zeby, a grymas na twarzy ukazywał wstyd. Szczur od razu zauważył, że jest mu głupio z powpdu tego co się stało. Giovanni trawił informacje przekazane od Brdley'a i w końcu przemówił:
- Brad... Ja kurwa prawie nic nie pamiętam!!! - krzyknał przerażony przyznająć się do swojej fatalnej sytuacji. - Nawet nie wiedziałem jak mam na imię. Ja pierdolę... Gustavo... Jestem Gustavo?!? Jedyne co kołacze się w mojej głowie, to obraz rosłego faceta o imieniu Scypion. Nie potrafię odpędzić myśli od tego imienia i prawie jestem pewien, że nie był sam przychodząc do tego miejsca. Właściwie to tylko on jest w mojej głowie pośrodku kompletnej czerni i pustki. Wyglądasz jakoś znajomo, ale kompletnie nie mogę przypomnieć sobie żadnego innego imienia. Nawet twojego nie kojarzę, ale jestem pewien że cię już widziałem... Kulejesz jak ktoś znajomy... Wiesz kim jest Scypion i co ja tu robię? - zadał pytanie mając iskrę nadzieji w oku.
Przez bardzo krótką chwilę Nosferatu myślał, że nekromanta robi sobie jaja, bo już kilkukrotnie rozponznał w przeciągu kilku chwil nazwał szczura z imienia i nazwiska, ale przerażenie w rozmówcy uświadomiło mu, że ego Gustavo chyba odpływało w odmęt szaleństwa:
To chyba przypadek dla Świra raczej... Pogiął kolesia nadmiar wrażeń jak nic. Lepsze to, niż jakby to była kolejna ułuda, próbująca nas wyruchać w kakao bez wazeliny...
- Tak jestes Gustavo z całą pewnością. Przyszedłeś tu z signore Scipione i Oskarem. Pamiętasz?
- Niczego nie pamiętam... Gdzie jestem, kim jestem, żadnych imion, nazw... Jakby wszystko zostało wessane w jakąś pieprzona czarną dziurę bez dna... Kim jest Scypion i dlaczego tylko jego pamietam? Na pewno jest kimś ważnym dla mnie, czuję to...
- Scipione nazywał cię swoim bratem, ale podobno w klanie Giovanni wszyscy są blisko...
- Giovanni... Coś sobie przypominam... Mówiłeś że wiesz, co mi się przytrafiło. Opowiedz mi o tym.
- No więc zaczęło się od tego, że ten fagas hrabia Algol, podjudził Scipione do ataku na nas. Szczęściem klan Giovanii ma łby na karkach i udało mi się wyjaśnić całe nieporozumienie z signiore Scipione. - Bradley na znak, że mówi prawdę, pokazał rozmówcy pistoletowy nabój, jaki dostał od bossa Giovannich.
Potem opowiedział zwięźle wydarzenia od ataku spektr, po wejście wszystkich do Sorte i o makabryczną rolę jaką odegrał Gustavo Giovanni. Nekromanta słuchał uważnie i starał się przykryć panikę jaka czaiła się za oczami nieumarłego. Gdy wszystko było powiedziane, Włoch zaproponował:
- To mnie przerasta. Muszę opuscić to miejsce, jak najszybciej. Odprowdzisz mnie do wyjścia?
- W zasadzie to tam sie kierujemy... - przyznał nie kłamiąc Westwood. Sam miał dość koszmaru tego miejsca i nie miał samemu zamiaru skończyć tu jako wariat, albo co gorsza jako wysuszony przez moce Czarnego Kościoła z krwi korpus.