PBF - WARSAW 2055

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 21 marca 2019, 23:22

Praga, 27 lipca 2055, piątek koło godziny 17:00

Solo sam nie wiedział, czemu nie pomyślał od razu o wężu. Chyba lata łojenia wódy trochę mu jednak przetrzebiły szare komórki. A pomysleć, że kiedyś był mistrzem Polski juniorów w szachach... Solo czule objął ręką klatkę z wężem i zaczął się bawić w przystawianie lufy gnata prętów terrarium. Nu uderzyła raczej w czułą nutę. Z Bibliotekarzem nie było żartów i Wojski wiedział, że jesli stuknąłby gada, to tak samo stuknięto by nie tylko Angola, ale i pasażerów. Załatwiono by ich zapewne w bardzo bolesny i długi sposób. Tyle, że pasażerowie mogliby chociaż spróbować się gdzieś zakitrać, uciec z kraju i przeczekać awanturę, ale sparaliżowany taksówkarz... Tu sprawa wyglądała dużo mniej kolorowo.

- Widzisz, kolo, młoda ma rację. Stary może się lekko podwkuriwć jak mu dajmy na to wąż się zagazuje, a Praga wie co się dzieje z typami, którzy zawiedli szefa wszystkich szefów. Dobra słuchaj ziomuś. Powiedz gdzie zawiozłeś niggasa, zapłacimy za kurs i rozjedziemy się w pokoju i wzajemnym respekcie. Ty zawieziesz Bibliotekarzowi całego i zdrowego gada, zarobisz pare zybli za kurs, a my sobie dalej poszukamy czarnuszka. Jak to mawiają w twoim kraju: win to win situation.
Kuuurde, jak mogłem zapomnieć o wężu!!! :o:o:o

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 22 marca 2019, 17:09

Wąż jedzie w bagazniku, do którego wkladal go Berghar z Robalem by upewnić się że nie ma niespodzianki w postaci gnata czy czegoś innego w środku, którą to chłopak w przypływie skrajnej glupoty mógłby chcieć użyć. Post nr 172 ostatni akapit.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Awatar użytkownika
Nanatar
Reactions:
Posty: 641
Rejestracja: 04 sierpnia 2009, 11:38
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 155 times
Been thanked: 116 times

Post autor: Nanatar » 22 marca 2019, 21:24

Praga 27 lipca 2055, około 17tej
A z tego co Lenu wie to bagażnik może być pancerny?
Jakie wieści od Ketarskiego, lub Sary?
Jaka jest szansa na włam do pamięci auta, żeby sprawdzić historię kursów?
Dziewczyna wciąż tkwiła w ukryciu własnej grzywy ze wzrokiem w ekranie, który pieściły biegle paluszki.

- Kurwa szafujemy życiem głupiego zwierzaka, bo ty się uparłeś, że nie powiesz gdzie zawiozłeś negra. Ten psychol odpierdoli go z ćwiercią pojazdu. Nie mam tyle ile chcesz, możesz zarobić stówę i mieć ekscytujące wspomnienia z dnia, możesz nawet zeskanować sobie moje ciałko i wyjebać mnie w virtualu, ale się kurwa uparłeś. I myślę, że to dlatego, że ty nas wpuszczasz, podpięty do sieci możesz kontrolować nawet kilka podobnych skorup, może jesteś nawet monopolistą na Pragę, w ten sposób szybko zarobiłbyś na nowy szkielet i nawet na rekonstrukcję rdzenia. - przerwała na chwilę dramatycznie - Jeździsz sobie i wszystko piszesz, posiadasz całą bibliotekę nagrań z Pragi. - zawiesiła - Jeśli nawet jesteś nim, jeśli jesteś Bibliotekarzem, to wiesz, że nie życzymy negrowi źle. I nie narobiliśmy tu żadnego bałaganu, przecież nikt nie lubi bałaganu. Szczególnie w bibliotece powinno być - podniosłu główkę przytykając paluszek do lśniących ust.
Przypominam, że usta kuszące. Ludzka biologiczna harmonia musi robić wrażenie nawet na SI.

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 24 marca 2019, 20:25

Praga, 27 lipca 2055, piątek koło godziny 17:00

Przez chwilę słychać było jedynie dźwięk cicho pracującego hybrydowego silnika poloneza. Za oknem sunęli ludzie, spiesząc do swoich spraw po pracy. Uciekając w maskach przed cieknącą z nieba śmiercią oraz przed duchotą betonowej dżungli w samym środku lata.

- Nie, nie jestem Bibliotekarzem. Szkoda nie? Życie mnie nauczyło... - zaczął z namysłem głos z wydobywający się z głośnika - ...że na Pradze bierze się to co się da. Coś mi się wydaje, że teraz mnie w końcu nie kiwasz. Ok, mamy Deal. Kasa za jazdę według taryfikatora, stówa extra i... rypanko w wirtualu. Fuck, trzeba ci przyznać że jak przyjdzie co do czego to potrafisz negocjować dziewczyno. Ruszamy jak tylko kasa wpłynie na moje konto, numer jest na naklejce przy szybie. W międzyczasie możesz mi podać swój nick na Asshole. Żebyśmy się mogli dodać do przyjaciół. Dobrych przyjaciół...

Kiedy szybki przelew wylądował na koncie taksiarza, auto zawarczało nieco głośniej i wbiło się w uliczny ruch sprawnie wpasowując w jego tempo. Jechali chwilę.

- No to powiesz nam w końcu gdzie do chuja wafla jedziemy? - zapytał spokojnym głosem Berghar.

- Oczywiście, że nie. Powiem tylko, że jedziemy na głęboką Pragę. Chyba was to nie przeraża, co? - Zachichotał. Głęboka Praga budziła w umysłach wszystkich Warszawiaków jedno przeważające skojarzenie. Strefa walki, chaos i bezprawie.

- Zawiozę was do kogoś na kogo mówią Locked, mówi wam to coś?

Wojski i Berghar spojrzeli na siebie rozumiejąc się bez słów. Obaj wiedzieli co to oznaczało.

- To kapitan Bibliotekarza... - powiedział w końcu przez zęby O.D. Fixer był na siebie zły. Zastanawiał się jak mógł dać się w to wjebać. Tylko Nu, korpo laska ze śródmieścia, jechała nie zdwajając sobie sprawy w jaką czeluść bezprawia właśnie zmierzali. W jej myślach największym problemem było teraz virtualny seks. Wkrótce miał to być ich najmniejszy kłopot.
Zakładam, że poszliście na ten deal. To był dobry biznes. Jeśli Nanantar kliknie pod ppstem "pełna akceptacja" to lecimy dalej.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Awatar użytkownika
Nanatar
Reactions:
Posty: 641
Rejestracja: 04 sierpnia 2009, 11:38
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 155 times
Been thanked: 116 times

Post autor: Nanatar » 24 marca 2019, 20:58

Alem się wjebału. Oczywiście wszystko czego się dowiaduję ślę przez Sarę do Krzyśka. Przesyłam też namiary aktualnej trasy, jak głos nie zacznie protestować.

Jak to stanie się możliwe, Lenu chciałoby wypłacić nieco gotówki (około połowy), chętnie opiszę tą scenę, bo mam pomysł na jej wygląd. Znaczy gotówki.

Musimy faktycznie ustalić Mistrzu jak ów virtual sex ma wyglądać, bom myślału że se chłop tylko zeskanuje i Lenu nie będzie miału w tym dalszego udziału. Tosz to virtualna prostytucja. :D

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 26 marca 2019, 23:40

Praga, 27 lipca 2055, piątek koło godziny 17:30

Neony i kolorowy korowód ludzi ubranych w ostre jarzeniowe stroje przemijał za szybą faerią chemicznie skondensowanych barw, jakby był ślizgiem w otchłań synthkoki. Z każdą sekundą oddalali się od rzeki i od realności, wprost na wschodnią stronę Wawy.

- Wszystko już was ustawiłem. Chce się z wami spotkać. Musicie tylko gada mi z bagażnika zabrać i go oddać. To nawet ładniej będzie wyglądało. Że niby taki dar mu w zębach przynosicie. Tylko kurwa, żeby mi nie upuścić terrarium, bo jak wąż spierdoli to dym będzie na całą Pragę... Ma go dostać Hodowca. No wiecie, ten najbardziej znany warszawski hodowca gadów. Jest na całkowitym garnuszku u Bibliotekarza i chodzi jak mu tamten zagra. To jego ulubiony pupil jest. Bo grę mu podobno pisze. No wiecie, smoki, lasery i półnagie dziwki na motorach. Czarnorynkowy hit to ma być. English version only. Pół Europy w to będzie grało. Z trajelrów jasno wynika... No, coście tak posmutnieli i się nie odzywacie? Obraza jaka za tą stówkę?

Odpowiedziała mu głucha cisza.

- Nooo, zaprzyjaźnić się tylko chciałem, żeby tak koleżeńsko było.... A, chuj z wami... i waszymi nastrojami.

Z głośnika uderzyły dźwięki remiksu starego hitu z ubiegłego wieku.

[center]I'm taking a ride
With my best friend
[/center]

Auto nie zatrzymywało się. Za to coraz bardziej oddalało się do Wisły kierując w stronę mroczniejszej części miasta. 4art już się więcej nie odzywał. Ruch kołowy na ulicy coraz bardziej malał, aż w końcu jedynym pojazdem jaki jeszcze przemieszczał się po coraz bardziej dziurawej nawierzchni drogi było ich auto. Mijali zniszczone datatermy. Wyglądały jakby ktoś odrąbał im metalową głowę, z szyi wystawały pęki porwanych kabli jakby tryskała z nich krew.

[center]He knows where he's taking me
Taking me where I want to be
[/center]

Przechodniów było coraz mniej, a i ich wygląd zmieniał się jakby gwałtowniej. Coraz częściej widać było jedynie pochmurne twarze. Pracowników od najbrudniejszy miejskich zadań, styranych przez życie, bezdomnych albo jaskrawo odzianych ulicznych boosterów. Z czasem ulice niemal opustoszały i na ulicach można było spotkać wyłącznie te ostatnie dwie grupy.

[center]We're flying high
We're watching the world pass us by
[/center]

Betonowy las. Nie było ani jednego nowego budynku. Stare bezduszne blokowiska z wielkiej płyty, które pamiętały jeszcze czasy początku obecnego wieku. Betonowe mrówkowce o licach pooranych bliznami od kul, których już nawet nikt nie zadawał sobie trudu naprawiać. Wiele okien ziało ciemnością ograbionych dawno wnętrz, a poprzez wybite szyby gwizdał beztrosko wiatr który szedł wraz ze smolistym deszczem. A przecież, na pewno w tych squatach ktoś nadal mieszkał. Bloki różniły się tylko od siebie stopniem rozkładu i kolorowymi graffiti oznaczającymi koniec domeny jednego gangu, lub początek dominium innego. Auto niebezpiecznie zwolniło, tocząc się z wolna przez okolicę. Zrobiony z szyny kolejowej zderzak poloneza destruktora zgrzytnął cicho kiedy zderzył się pozostawionym na środku drogi śmietnikiem. Silnik zawarczał nieco głośniej kiedy autko bez problemu zepchnęło spory pordzewiały kawał stali nie zwalniając nadto swego biegu. Porządna maszyna.

[center]Promises me I'm as safe as houses
As long as I remember...
[/center]

Grupa bezdomnych paliła coś w kuble na śmieci na samym środku chodnika, organizując sobie doraźnego grilla. Spoglądali spod brudnych kapturów łakomym wzrokiem na jedyne sunące po pustej ulicy auto. Jeden z nich sięgnął po przewieszony przez ramię automat ale taksówka błysnęła jakimś podejrzanym zielonkawym światłem i tamci szybko odpuścili. Od tego momentu broń długa coraz częściej pojawiał się w krajobrazie mijanych ulic, ale taksiarz za każdym razem reagował w ten sam sposób. Samochód jechał teraz wolniej jakby się już nie spiesząc. Często zmieniał trasę i nie łatwo było odkryć, że z jakichś sobie tylko wiadomych powodów taksiarz wybierał bardziej zawiłą trasę. Szosa miała coraz więcej dziur, a i walało się na niej trochę zbędnego szmelcu lub zbrojonego stalą gruzu. Samochód zręcznie omijał kolejne dziury w asfalcie, teraz już o wielkości fortepianu. W końcu polonez stanął.

[center]Never want to put my feet back down
On the ground

Never let me down
Never let me down...
[/center]

- Koniec waszej jazdy. Ej, dziewczyno... udostępnij mi swoje focie i filmiki na Asshole i jesteśmy kwita, zrobię sobie z twoich danych wirtualnego bota, na wypadek gdybyś już nigdy więcej nie... ten.... A, zapomniałbym. Mam dla was przesłanie od Lockeda. Ekhem... "podążaj za króliczkiem". Pierdolnięte jak wszystkie hasła u bibliotekarzowych. Dobra, starczy dobrego, zabierać mi gada z bagażnika i wypierdalać. Żwawo, bo nie chcę stać bryką w tej dzielni.
Pora rozprostować nogi. Ostatnia szansa na zrobienie makijażu przed wyjściem, czy coś...
Ostatnio zmieniony 26 marca 2019, 23:48 przez Suriel, łącznie zmieniany 1 raz.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 27 marca 2019, 13:34

[bPraga, 27 lipca 2055, piątek koło godziny 17:30

Wojski wysiadł z auta wręcz zrelaksowany. Otoczenie slumsów było dla niego zdecydowanie bardziej przyjaznym środowiskiem, niż galerie handlowe i korpo biurowce Mordoru. Nie było mu jednak do śmiechu. Wiedział, że kapitan Bibliotekarza może ich odstrzelić dla pieprzonego kaprysu i lepiej, żeby nie spierdolili kurtuazyjnej wizyty w jego dominium.

Zastawniał się, czy ktokolwiek z ekipy wliczając taksówkarza skiminił kontekst króliczka. Solo odebrał w dzieciństwie bardzo staranne wykształcenie i pewnie połączył zwierzę z napisaną niemal dwieście lat temu powieścią Lewisa Carolla. To co dla Wojskiego było czytelną informacją, mogło nie mieć znaczenia dla innych. Ale samo hasło zamknięte w kręgu ludzi od Biliotekarza budziło uśmiech na twarzy bezdomnego.

- Tia, podążymy za białym króliczkiem - odpowiedział pewnie Solo i otworzył bagażnik, żeby wyciągnąć przenośne terrarium.

***

Gdy auto już odjechało, syknął do swoich:

- Dobra, nie możemy tego spierdolić tutaj, bo wyjdziemy stąd w plastikowych worach nogami do przodu. Nu pozwól gadać Bergharowi, bo Locked może nie zakumać korposlangu, ok?
Dobra, Wojski niczego większego nie planuje, luka na okolicę, oceniając potencjalne drogi ucieczki, jakby doszło do takiego rozwiązania. Zostawiam furtkę otwartą dla innych BG, jeśli chcą jeszcze coś zrobić sam Anglik odjedzie.

Awatar użytkownika
Nanatar
Reactions:
Posty: 641
Rejestracja: 04 sierpnia 2009, 11:38
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 155 times
Been thanked: 116 times

Post autor: Nanatar » 27 marca 2019, 22:06

Praga 27 lipca 2055; głęboka Praga około 17.30


Dziewczyna na powrót skryła się za grzywą i manipulując supportem jaja żonglowała danymi. Do Krzyśka, przez Sarę, do angielczyka przez asshole, jako Larwa. Przez chwilę zastanawiału się, którą wersję siebie podesłać obleśnemu taksiarzowi, postanowiłu jednak kontynuować grę i przesłać robocze holo własnej produkcji, które powstało kiedy planował przepoczwarzenie. Uznału, że i tak ich nie użyje, a rzeźbiarze z pewnością wykonają lepsze.

Asshole pozwalało pozostać anonimowym jeśli ktoś nie dysponował dobrymi lodołamaczami, powstało jako wolna społeczność poza wielkimi koncernami. Na początku adminowały małpy, tak nazywali siebie, później oddali władzę w ręce ludu, teraz każdy coś dodawał i był po części administratorem. Lenu zastanawiału się na jakim rdzeniu powstał program, będąc tak odpornym na niestabilność i informatyczny chaos. Ktoś tam przecież zbierał wszystkie brudne bity.

Mruknęłu do pustej kabiny - Jak byś faktycznie był przerwany to możesz to przekazać przez portal, mogę cię zobaczyć i sprawdzić co się da zrobić, ale jak kłamałeś to powiedz od razu i nie zawracaj pupy.

Stali w mroku, mroku ciężkiego nieba bez koloru, mroku ludzkiej egzystencji. Lenu nie miału nadziei na wypłacenie tu gotówki. Małych plastikowych kwadracików z podobizną polskiego rewolucjonisty Lecha Wałęsy, perforowanych w 25 mniejszych kwadracików. Każdy po cztery pln.

Skinełu na słowa Wojskiego, nie mogli tego spierdolić, bo zapłaciłu już za informacje.

- Spoko, byle nie zapomniał języka w gębie. To wezmę przynajmniej zwierzaka, ty miej ręce wolne. Tylko nie naciągaj tego gangstera od razu na wódę.

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 28 marca 2019, 19:56

Praga 27 lipca 2055, Głęboka Praga około 17.30

Taksiarz odjechał z piskiem opon pozostawiając ich zupełnie samych na ulicy. Nu przechwycił z rąk Wojskiego akwarium. Drobne palce zacisnęły się mocniej na szklanej obudowie by jej nie upuścić. Była dość śliska więc dziewczyna przycisnęła je do swojego ciała by mieć pewność, że się jej nie wymsknie z delikatnych dłoni. Pod falą piachu w terrarium przez chwilę było widać pancerną łuskę nie podobną do żadnego znanego naturze węża na świecie. Coś w żółtym piasku poruszyło się, przysuwając bliżej do tafli szkła od strony jej brzucha. Jakby stworzenie wyczuło ciepłotę ludzkiego mięsa. Berghar przechwycił zaniepokojone spojrzenie Nu. Wyjął z kieszeni grzebień, oblizał go językiem nadając mu odpowiedniej wilgotności i zaczesał to co mu jeszcze zostało z czarnych włosów. Do tyłu, raz i drugi, żłobiąc bruzdy "na mokrego Włocha". Na ulicy styl i poza była wszystkim. Fixer uśmiechnął się szpetnie do Nu*. Jego paskudna gęba dobrze pasowała do tej cholernej dzielni.

- Tylko się z tym nie wypierdol mała, bo jak ci to pudło pęknie, to będzie to twoje największe zmartwienie. Chyba tego nie wiesz ale one są zajebiście jadowite. Jakby cię upierdolił, to zdechniesz w potwornych bólach, bankowo. Ma tyle tego towaru, że złożyłoby słonia. Gdyby jakiś jeszcze żył. W ich gruczołach jadowych znajduje się gen odpowiedzialny za nieustanną wariację składu trucizny. To dlatego na ich ukąszenie nie wynaleziono jeszcze odtrutki. Nie da się. Zresztą, nawet gdyby istniała to i tak żadna karetka nie dojedzie w ten rejon, żeby ci ją zapodać mała...

Ręce Nu zaczęły się mimowolnie pocić na obudowie terarrium, co jeszcze dodatkowo dodawało stresu do sytuacji. Tak jak myśl, że to stworzenie znajdowało się zaledwie parę milimetrów od jej brzucha, oddzielone od jej ciała wyłącznie przez cienką ściankę szkła przez którą już wyczuwało swoją ofiarę.

- Kurwa... jak się ciesze, że nie muszę tego nosić. - powiedział mocno ściszonym głosem fixer przechylając się konspiracyjnie do Wojskiego. - Jak by przyszło co do czego, to Nu i tak nie da rady. No i jak szybka pęknie to gad ją w mig wykończy. Byle odłamek czy zabłąkana kulka i po szybce a wtedy gadzina... Z tym pudłem w rękach nie da się za bardzo spierdalać więc, jakby co to... - mrugnął porozumiewawczo do solosa i zaczął rozsuwać kevlarową kurtkę pokazując podświetlane pomarańczowymi nićmi wnętrze, szyte ściegiem według najnowszych ulicznych trendów ala Lanss TM.

- Mam automat, jakby co... - poorana bliznami dłoń fixera potrąciła ciemny kształt H&K skryty pod kevlarem w skórzanej kaburze tuz pod lewą ręką. Przy pasie miał dodatkowe dwa magazynki w typowym bananowym kształcie, a w każdym z nich siedziało kilkudziesięciu ołowianych pasażerów gotowych rozwiązać każdy ewentualny problem fiksera.

- Ale to ostateczność... bo jak go choć raz użyjemy, to te chujki już nie wypuszczą nas z dzielni żywych, więc... będziemy musieli na wstępie rozmawiać inaczej.... - Fixer przez chwilę oglądał swoje ciężkie dłonie. Nie miały widocznych kostek, były stłuczone, od ciągłych ulicznych bójek w jakie się niegdyś wdawał. Zacisnął je parę razy jakby chciał sprawdzić czy po tylu użyciach jeszcze potrafią się złożyć w pięści. Potrafiły.

- Tam na końcu ulicy. Grafitii jakieś... - Rzucił Wojski używając LowLite by przebić cienie. - Wielki paskudny pitbul z logiem praskich szalikowców, rozpierdala na kawałki królika. I coś nabazgrane ale za cholerę nie znam się na czytaniu tagów tych gówniarzy co to je malują.

Berghar uśmiechnął się kwaśno.

- No to śmigamy tam, i... Będzie dobrze, nie przejmujcie się... - klepnął pojednawczo Wojskiego w ramię z uśmiechem. W oddali słychać było jakąś domową kłótnię z płaczem dziecka i tłuczeniem szkła w tle. Gdzieś dudniła muzyka. Poza tym cisza. Wprawdzie na ulicy nikogo nie było, jednakże Wojski wiedział że wielką naiwnością było by myślenie, że ich pojawienie się przeszło bez zauważenia. O.D. Wyszedł spokojnym krokiem na sam środek ulicy. Widoczny dla wszystkich miejscowych, jak celebryta stojący na psutej estradzie, sięgnął za pazuchę po pistolet i ostentacyjnie go wyjął. Odgłos odbezpieczanej dłoni rozdarł ciszę ulicy. Dźwięczał w uszach.
Berghar zarechotał cicho i ostentacyjnie włożył broń za pasek od spodni. Postawił kołnierz osłaniając się przed pierwszymi kroplami deszczu które zaczęły wirować w powietrzu i podświetlił jego zajebiście markowe wnętrze.
Poza i styl jest wszystkim.

- Niech nie myślą fiuty, że z nami łatwo pójdzie. - Splunął.

Obrazek

Przeszli pustą ulicą pod grafiti. Słychać było tylko chrzęst ich butów na zetlałej od słońca nawierzchni i stukot pantofli Nu, która dzielnie kroczyła obok dźwigając akwarium na które zaczął już padać smolisty, śliski deszcz. Rysunek faktycznie wyglądał jak go opisał stary solos. Kawałki królika walały się na boki szarpane przez psa. Szarak miał w oczach strach paniczny strach ale było już za późno. Praski pitbul już rozrywał go na strzępy w obroży z zaczepionym nieśmiertelnikiem lokalsów, boosterów. Podpisu na obrazku nie dało się odczytać.

- To musi być gdzieś tutaj... - powiedział cicho O.D. - Nie wiem tylko czy chce mi się podążać za królikiem, skoro już wiem jak skończył.

Przez chwilę podziwiali okrutne grafiti.

Cichy stukot deszczu.

Wojski nie wytrzymał i zaczął rozglądać się wkoło jako pierwszy. Obok była tylko jedna alejka, ciasna i nierówna, w większości skryta przez cienie. LowLite na podzespołach Samsunga znów na siebie zarobił. Po bokach ulicy były jakieś stare szyldy ale żeby rozszyfrować trzeba było wejść w uliczkę. Na samym końcu, w poprzek, uliczka zasypana była śmieciami, plastikowymi meblami i kawałkami betonu z pordzewiałą stalą. Nie dało rady przejść przez koniec tej ulicy inaczej niż wspinając się na tą górę. Nie była to jedyna barykada w okolicy. Wojski już wcześniej zauważył, że kilka pomniejszych bocznych uliczek jakie mijali, choć oczywiście nie wszystkie, miało podobne barykady. Być może to by właśnie powód dla którego taksiarz kluczył ostro jak w jakimś labiryncie aby tu dojechać. Szybkie danie nogi z tego rewiru mogło być problemem.

Obrazek

Coś zaszurało w uliczce w którą zaglądał właśnie Wojski. LowLite pozwalał mu dostrzec wszystkie szczegóły jakie były mu potrzebne.
Na początek niezdarnie. Podnosiło się z pomiędzy starych kartonów. Miał rozmierzwione włosy, długą siwą splątaną brodę i nie miał nogi. W miejscu gdzie powinna się znajdować swobodnie dyndały pourywane kable. Szedł o kulach w ich stronę. Powoli, szurając o śmieci kulasami. Na twarzy starego malował się jakiś trudny do określenia obłęd. Wciąż mamrotał do siebie. Usta sklejała ciągnąca się flegma. Patrzył na nich ale jakby ich nie widział. Spoglądał przez nich na wskroś.

Obrazek

- Nnnieee... - zaczął skrzeczącym głosem - ...nie idźcie tą drogą.... Oni.. oni mogą nadjeść w każdej chwili... To zły czas jest na to, nie teraz.... Nie! Cholerni Ormianie! - Splunął gęstą flegmą pod nogi. Czuć było denaturat. - Czego tu. No czego! Won mje stond!

Stary zaczął wymachiwać jedną z kul grożąc. Niebezpiecznie blisko terarrium.
* Przejmuję chwilowo postać O.D. Bo to nie ma sensu.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Awatar użytkownika
Nanatar
Reactions:
Posty: 641
Rejestracja: 04 sierpnia 2009, 11:38
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 155 times
Been thanked: 116 times

Post autor: Nanatar » 28 marca 2019, 22:53

27 lipca 2055; zadupie na Pradze, późne popołudnie

Jeśli mordęga tachania ciężkiego terrarium była warta stówy, to Lenu uznał, że Adobe będzie się musiał grubo tłumaczyć, po kiego zaszył się na tym opuszczonym przez Darwina zadupiu. Tajemnicze bydle zaklęte w krysztale mówiło na wesół z głosem taksy zagadkami. -Jebane smoki. - pomyślału Lenu.
Spodziewału się jakiegoś powitania, komuś przecież zależało na cennej przesyłce, zaś witał ich tylko spleśniały dziad machający kulą. Zdecydowału, że angielczyk zasłużył na złoty strzał zamiast pomocy.

Dziewczyna ostrożnie odsunęła się poza zasięg niebezpiecznego przedmiotu i postawiła szklany cube na ulicy. Pozwoliła sobie na rozprostowanie ramion i skryła między rosłych facetów. Łypnęła na chłopaków, pamiętając, że ma trzymać ozorek za czarnymi usteczkami, ale jakoś nie mogła sobie darować.

- Cze kolego, a ty gdzie nosisz królika? White rabbit. - i wbiła oczka w jedno sprawne oko lumpa, widząc że twarz dziwoląga zdominował szeroki uśmiech. Oddech zaś zatruwał powietrze na tyle, że nasunęła na twarz maseczkę.

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 29 marca 2019, 16:15

Praga 27 lipca 2055, Głęboka Praga około 17:30

Twarz starego zdawała się ich nadal nie dostrzegać. Nie zareagował na pytanie Nu jakby jego kontakt z rzeczywistością nie obejmował ich osób.

- Uciekajcie dzieciaczki, żywo, żywo! Już słychać jak jadą... To ta ich cholerna Ormiańska muzyka!

Bergahar spojrzał to na Nu, to na Wojskiego. Rozpiął kurtkę, tak żeby było dobrze widać klamkę, którą miał za paskiem od spodni.

- Słuchaj no dziadu.... - zaczął z praskim akcentem, ostro, przez zęby - Lenu cię o coś grzecznie pytał, więc może do jasnej cholery, łaskawie nam...

Ręka O.D. musnęła kaburę, przelatując opuszkami po rękojeści czarnej beretty. Nie zrobiło to wrażenia na starcu jakby tego w ogóle nie dostrzegł.

- Ja pierdolę, to wariat jakiś... - rzucił fixer i zaciągnął zduszonym śmiechem. - Przypomina mi czarodzieja, z tego... no jak było temu filmowi, o tym pierścieniu... no...

Fikser urwał. Przecznicę obok wybuchła nuta. Tężała, co znaczyło że ktoś ją niósł w ich kierunku...

[center]...skreślali moje plany
to teraz chu* z wami!
kupuję jej pierwszy na palec
wiozę drogimi autami
one opierd*lały: Nie wolno gadać z naćpanym!...[/center]


Podkład:Tymek - Poza Kontrolą

- No i kurwa idą. Coś szybko się zorganizowali, ale chuj z tym. Dobra, zróbmy coś kreatywnego zanim za chwilę napadnie nas i przygniecie sześćdziesiąt kilo żywego hip-hopu... - O.D. nie wyglądał na przestraszonego, spojrzał porozumiewawczo na Wojskiego, ale nie zapinał już kurtki. Przez chwilę jakby coś rozważał w myślach.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 31 marca 2019, 23:04

Biurowiec Propak Polska, 27 lipca 2055, 17:00

Ketarski nie spodziewał się, aby dziewczyny odmówiły, a mimo to poczuł ulgę, kiedy Sara spytała go o adres. Wysłał jej dane bezpośrednim sprzęgiem neuralnym, w formie skompresowanej paczki zawierającej informacje tekstowe, zdjęcie budynku i właściwego korytarza oraz zmieniany co kilka dni kod dostępu do szyfrowanego zamka kawalerki. Cała operacja zajęła mu półtorej sekundy, drugie tyle potrzebowała Sara, by rozpoznać wrzucony na jej szynę plik i kiwnąć managerowi w odpowiedzi głową.

Wyszli z biurowca razem, prosto w cuchnący chemicznymi wyziewami hałaśliwy wieczór, przeraźliwie tętniący warkotem silników, klaksonami i rykiem wszechobecnych holograficznych reklam. Pamiętny napadu, którego ofiarami padły niedawno dziewczyny, manager odprowadził je do stacji kolejki trzymając prawą rękę pod połą kurtki, na rękojeści wsuniętego w magnetyczną kaburę Huzara. Otoczony przez korpów w eleganckich garniturach, wydawał się przez wzgląd na swoje uliczne ubranie zupełnie nie pasować do standardów Mordoru, ale wiedział, że najdalej za dwie stacje kolejki wtopi się doskonale w uliczne tło warszawskiego molocha.

Sara i Czarna wskoczyły po ostatniego wagonika kolejki, pomachały mężczyźnie na pożegnanie przez niemiłosiernie ubrudzoną tylną szybę składu. Upewniwszy się, że nikt ich nie śledził, puścił Sarze sprzęgiem życzącą powodzenia emotkę, a potem szybkim krokiem wspiął się po schodach dworca na najwyższy poziom, usytuowany bezpośrednio na dachu budowli.

Aerodyny taksówkarskich korporacji korzystały ze stacji postojowych na najwyższym poziomie dworca, świadcząc słono opłacane usługi dla tych dobrze sytuowanych klientów, którzy z jakiegoś powodu nie mogli podróżować własnym samochodem, a nie zamierzali tłoczyć się razem z pospólstwem i szeregowymi pracownikami Mordoru w wagonach kolejki.

Ketarski przeciągnął zbliżeniową kartą płatniczą po ekranie terminala przywołującego pojazd i ledwie sekundę później jedna z zaparkowanych w bocznej dobudówce aerodyn ożyła z wizgiem rozkręcanych błyskawicznie rotorów, uniosła się na metr nad powierzchnię parkingu. Nie chcąc tracić ani chwili Ketarski przeciął dach dworca, schylił się pod podnoszonymi w górę uchylnymi drzwiami pojazdu, wsiadł do środka.

- Dobry wieczór - ciemnoskóry kierowca z kulą poskręcanych dredów na głowie posłał klientowi olśniewający biały uśmiech - Dokąd pan sobie życzy?

- Na Pragę - odrzekł moszczący się w fotelu Ketarski.
Łączę się z Lenu, żeby dostać bieżącą lokalizację ekipy! Nie dzwonię, tylko po sprzęgu SMS!

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 01 kwietnia 2019, 17:07

Praga 27 lipca 2055, Głęboka Praga około 17:30

Wojski przez długą chwilę przyglądał się szyldowi z wdzięcznie prężącą się na białą panią z widocznymi białymi modyfikacjami cybernetycznymi podpisaną: Bits, babes in the shells. Rysunek kojarzył się bezdomnemu z białym króliczkiem Playboya. Może nie było to bezpośrednie nawiązanie do dziewiętnastowiecznej prozy, ale wcale nie było powiedziane, że musieli gonić za graffiti.

W pierwszym momencie, zaptrzony w uliczkę nie dostrzegł nawet menela cuchnącego dyktą i nim się spostrzegł, Nu i Berghar zagaili rozmowę z lokalsem, oczywiscie pierdoląc ją po królewsku, zamiast zostawić ją starszemu specjaliście od kontaktów z marginesem.

- Kurwa weźcie spierdalajcie! - rzucił do swoich i podszedł do menela szeptając cicho:

- Witaj mistrzuniu złoty. Poratuj no w potrzebie kolegę z ulicy. Jestem Bartkowski, Wojski w domenie pana Romana na Pradze przy Delikatesach Społemowskich. - przedstawił się oficjalnie. Nie przynoszę wiktuałów, jako tradycja nakazuje, ale mam złoty pinć i dwadzieścia siedem groszy, żeby poratować.

Solo wepchnał w dłoń pijaka wszystkie pieniądze jakie miał. Menel w sekundę ocenił bezbłędnie masę i wartość monet.

- Od pana Romana...

- Tak. Rzeknij no na prędkości jak tam się dostać? - Wojski wskazał z błagalnym wzrokiem zauważoną wcześniej reklamę.

Awatar użytkownika
Nanatar
Reactions:
Posty: 641
Rejestracja: 04 sierpnia 2009, 11:38
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 155 times
Been thanked: 116 times

Post autor: Nanatar » 01 kwietnia 2019, 23:48

Praga 27 lipca 2055, Głęboka Praga około 17:30

Ponure ruiny w środku wielkiego miasta, zdawały się zamieszkałe przez cienie i szaleństwo, można było jednak niemal wyczuć na sobie wiele ukrytych spojrzeń. Oczy cienia: Ciekawskie, nienasycone, pożądliwe. Bełkotliwy wariat nie był tu sam, o czym wkrótce przekonały zbliżające się dźwięki cyfrowych surm.

- Czy oni niosą królika? - zastanawiału się Lenu, wciąż wierząc, że miejscowy kacyk powinien odebrać cenną przesyłkę.

Tymczasem Wojski przyjaźnie przemówił językiem tubylczego szaleńca, to pozwoliło Lenu złapać na powrót ciężkie terrarium i prędko ukryłu za kontenerami pod świetlną reklamą.

- Weź Bartek załatw jakiś wózek na to cholerstwo bo kurwa dłużej nie wydolę. - patrząc jak fikser przeczesuje rzadką grzywę do tyłu i poprawia sportowy mundurek F, dorzuciłu - O.D. nie szpanuj, złap się za gada i się nie wypierdol. - odstawiwszy brzemię sprawdziłu kontakt z Sarą i Krzyśkiem.

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 02 kwietnia 2019, 00:07

Praga 27 lipca 2055, Głęboka Praga około 17:40

Stary spoważniał w jednej chwili. Kilka wciśniętych mu w dłoń drobnych zrobiło swoje, zapewne samą powagą orła wyciśniętego na bilonie. A może nie, może wizją szczęścia w płynie jaka pojawiła się skołatanym umyśle włóczęgi, przywracając go do rzeczywistości. Otarł wierzchem dłoni z monetami oczy jakby chciał przepędzić coś co widział tylko jego wzrok. Potem potoczył wzrokiem po zebranych jakby zobaczył ich po raz pierwszy. Zważył w dłoni monety raz jeszcze upewniając się, że faktycznie je dostał.

- Dzię... dzięki... królu mój ty złoty. Bo już mnie tak paliło, że... Tam... chcesz iść, Tam fumfel? - stary uśmiechnął się "Ach, na pewno tam się dostaniesz, jeśli tylko będziesz szedł wystarczająco długo. Opowiedział Kot-Dziwak." Ale... Żeby, żeby tam wejść musisz znać hasło, wiedzieć za czym idziesz, no wiesz... Ale może, może najpierw wychyliłbyś ze mną jaki kieliszeczek brendy*, hę?

Przeciągły gwizd z barykady przerwał chwilę rozmysłu Wojskiego. Od drugiej strony barykady, w kierunku w jakim mieli zamiar się udać, zeszło kilku młodych boosterów zamykając drogę. Kolejne gwizdy wraz z narastającą muzyką odcinały im powoli pozostałe wyjścia z sąsiednich ulic. Krąg się zaciskał.

- Wypierdalać! - wrzasnął stary na kilku boosterów na barykadzie. - Oni do ambasady idą. Wara wam od nich. Pod bibliotekarzowom egidom som. Jasne?!

Młodzi boosterzy zmarkotnieli na ten wrzask i jakby nagle stracili całe zainteresowanie. Jeden tylko gestem dwóch palców dłoni pokazał obcym na ich dzielni, że i tak oczy ulicy będą obserwować . Potem odgwizdał coś przeciągle. Nagle cała hip-hopowa nagonka ucichła, a chwilę później zniknęli także gangsterzy z barykady sprawnie przeskakując na jej drugą stronę.

Włóczęga, kierowany podstawowym instynktem ssącym, ruszył zaś z wolna w swoją drogę. Nie przestawał przy tym pokrzykiwać na całe zdarte gardło.

- Bibliotekarz! Bicz Boży na Ormian i ciapatych! Nasz jebany Wybawiciel i Obrońca! Tron Nasz Ukochany i zajebista Perła w Koronie! Pawilon Złoty i Monopolowy Całodobowo Czynny w jednym, świętym bibliotekarskim ciele... - Ochrypnięte wrzaski stopniowo cichły jak stary coraz żwawiej oddalał się w kierunku monopolowego, wyrzucając ze starczej piersi coraz bardziej wymyślne nazwy dla niekwestionowanego księcia Pragi. Przez chwilę stali zaskoczeni nieco obrotem spraw słuchając jak stary oddala się krzycząc w niebiosa i wznosząc buńczucznie starą pięć. Grożąc brudnemu niebu.

Zahuczało, ale to nie była zbliżająca się burza. Nie była to też kara boska, za żale i wygrażanie niebu pięścią.

Najpierw zaszurały w powietrzu trzy drony. Spuszczone z niebios przez niewidzialną rękę. Szybko skanowały okolicę zielonymi światłami swych cyberoczu. Były uzbrojone ale nie wyglądały na agresywne w swych ruchach. Poprzestały na orbitowaniu i szybkim skanowaniu otoczenia i znajdujących się na ulicy ludzi, zabezpieczając miejsce po środku jezdni.

Gwizd lądującej avki rozdarł się rykiem po praskiej dzielnicy. Faerii kolorów ze świateł limuzyny i warkotowi silnika towarzyszył silny podmuch powietrza. Jeden za drugim rozdmuchujących walające się po ulicy kolorowe śmieci. Ulica nie była przyzwyczajona do przyjmowania tak zacnego gościa. Szyby w budynkach szybko zaczęły dudnić od łoskotu decybeli wydobywających się z gardzieli silnika maszyny, za którą można bu tu było kupić nawet kilka mieszkań. WIiatr od ciepłego powietrza uderzał na boki kiedy avka lądowała. Podmuch uderzył także w postacie na ulicy owiewając ich z mocą.

Fixer oślepiony przez rząd świateł pojazdu, osłonił częściowo oczy ręką by mieć pogląd na sytuację. Avka wylądował ale silnik nie przestawał pracować. Drzwi avki uniosły się do góry z głośnym syknięciem a z eleganckiego pojazdu wyszedł Ketarski, szybko odstawiając kieliszek niedopitego szampana na blacie minibarku znajdującym się we wnętrzu limuzyn z charakterystycznym wiatraczkiem na masce. Wyszedł. Postawił kołnierz markowej kurtki high line, wzorowanej na punkowym ulicznym ubraniu ale przewyższający je stylem, klasą i ceną o dobre kilka poprzeczek.

- No i wylądował. Trzeba przyznać, ma rozmach skurwysyn. A nie jak my, we trójkę, zwykłym polonezem, z jakimś jebanym gadem w bagażniku tłuc się musieliśmy... - rzucił O.D. cmokając z niesmakiem na tak widoczną i rażącą dysproporcję.

Nim Ketraski zdążył się przywitać avka odleciała w nieboskłon. Szofer zamierzał zebrać się stąd najszybciej jak potrafił. Ten lot i tak był niebezpiecznym kursem, kierowca musiał uzyskać na niego specjalną promesę z wprost ze swojego head office'a. W nocy w ten rejon, rejsów avkami się nie wykonywało. Nigdy i pod żadnym pozorem. Zbyt dużo zestrzeleń. Nawet pancerna karoseria i niewielkie działki obrotowe nie gwarantowało bezpieczeństwa.

Nie zwlekając ruszyli pod neon. Ulica była ocieniona ale LowLite umożliwiał swobodne widzenie w pociemnionej rzeczywistości ciasnych blokowisk. Dzięki niemu sprawnie mijali kolejne niewielkie rumowiska unikając niespodzianek na ziemi. Im byli bliżej barykady, tym bardziej Wojskiemu kojarzył się z szańcem niż przypadkową górą śmieci. Idąc dosyć wąską, zaśmieconą alejką, mijali kolejne szyldy usług zawieszone po lewej i prawej stronie. Kilka nieciekawych reklam wisiało przygaszonych brudem i zmęczeniem jak wszystko w tej części Pragi. Odrapane napisy świadczyły, że owe biznesy już dawno splajtowały albo zwyczajnie nie były dzisiaj otwarte. Szli do jednego z szyldów w końcu przykuł ich uwagę. Obtłuczone neonowe logo przedstawiające króliczka playboya, w oczywisty sposób sugerujący jaki biznes znajduje się za pomazanym grafiti ciężkimi stalowymi drzwiami.

Stojący z przodu Barghar obrócił się w stronę pozostałych jakby chciał się upewnić, że dobrze robi. Przeczesał włosy jednym ruchem ręki, z przyzwyczajenia poprawiając wygląd przed wstępem do tego typu lokali i załomotał w ciężkie wzmocnione metalowymi ćwiekami drzwi. Po dłuższej chwili odpowiedziała mu przesuwana zasuwa stalowego wizjera, za którymi pojawiła się para subtelnie podkreślonych kredką damskich oczu.

- Za czym tu przyszliście?

- Za tym... no, jebanym królikiem... - wyburczał Fixer

Zasuwa się zamknęła. Drzwi szczęknęły. W otwartym przejściu stała młoda dziewczyna w prostej sukience do kolan, w kwiaty. Na gołe nogi z niebieskimi znakami, założone miała śnieżnobiałe bambosze z króliczkami.

- Cześć, jestem Alicja. Zapraszam. - Powiedziała uprzejmym ale nieco zmęczonym przez życie głosem.

Obrazek

- Świetnie się składa, że jesteście bo właśnie zaparzyłam cały czaj. Tyle was jest ojej , to dłużej potrwa... Będziemy zatem mieli trochę czasu żeby pogadać, o różnych rzeczach ale najpierw musicie kochani przejść przez lustro.

Alicja pochwyciła zakłopotane spojrzenie Bergahra, który stojąc pierwszy w wejściu żadnego lustra w przedsionku nie widział. Tylko akwarium gdzieś w głębi pokoju.

- Nie tu głuptasku... - powiedziała przechwytując spojrzenie fixera - Oczy, mówi się że to one są zwierciadłami ... Uśmiechnęła się uprzejmie a potem jej źrenice marki sony zwęziły się, nagrywając, przesyłając megabity danych, strumieniem zer i jedynek, gdzieś tam, na drugą stronę lustra.



* Slang, denaturat

Jesteście w komplecie. Drzwi za wami zawarte. Wewnątrz dwa fotele uszaki, szezlong i zastawa z porcelany. Ażurowa lampka w kolorowe kwiaty. Z drugiej strony akwarium z rybkami albo tylko hologram, trudno powiedzieć. Obok gramofon i biały damski kapelusz z rondem zawieszony na wieszaku wraz z śnieżnobiałą parasolką. Trochę książek, a w kącie Maryja Królowa Polski owinięta oczojebnym pomarańczowym światłem neonu. Pachnie herbatą.
Ostatnio zmieniony 02 kwietnia 2019, 08:48 przez Suriel, łącznie zmieniany 1 raz.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

ODPOWIEDZ