PBF - Błogosławiona Krew

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 16 kwietnia 2019, 22:16

Dom pielgrzyma, noc 1 lipca 2595

- Myślę, że spokojne powstrzymanie ich przed wtargnięciem do tej komnaty całkowicie wystarczy by przygotować rannego. Kapitanie, proszę zając się Anabaptystami i kupić nam choćby nieco czasu.

Abdel odprowadził wzrokiem Perraulta. Plan był zgoła innych. Widział właśnie kapitana Perraulta jako ofiarę, a to wszystko w związku z karą jaką planował wymierzyć za umieszczenie ambasadora w tej ruderze. Miał wielką ochotę patrzeć jak tenże kroi się nożem do mięsa, sam sobie wymierzając sprawiedliwość. Celny argument sierżanta pokrzyżował mu jednaka te plany i dalsze naleganie byłoby dosyć podejrzane w tej sytuacji.

Niestety, zemsta będzie musiała poczekać. A to wszystko przez tego głupca.

Spojrzał ukradkiem, nienawistnym spojrzeniem na sierżanta i postanowił niezwłocznie dodać go do lity osób które już dziedzicowi podpadły, a których to nastrój już wkrótce planował zburzyć.

Dziedzic spojrzał na Dumasa trzęsącego się niczym galareta, który już gorączkowo myślał jak gładko wyjść z tej sytuacji bez upuszczenia kropli krwi.

- Wiem co chce pan powiedzieć panie Dumas. Jak wielki to zaszczyt będzie dla pana i et cetra. Ale naprawdę nie mamy teraz czasu na górnolotne mowy. Z góry dziękuję w imieniu Ventricule i mojego rodu. Panie Barthez. Proszę niezwłocznie pomóc naszemu skarbnikowi. Obawiam się że nasz dobrotliwy Dumas, mimo jakże szczerych chęci, nie będzie miał dość umiejętności by zadać sobie profesjonalną ranę. Lokację pozostawiamy panu do wyboru. Spieszmy się Panowie, kapitan nie kupi nam dużo czasu, ma ich tylko spowolnić, a nie zatrzymać.
Ostatnio zmieniony 16 kwietnia 2019, 22:28 przez Suriel, łącznie zmieniany 1 raz.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 17 kwietnia 2019, 10:33

Dom pielgrzyma, noc 1 lipca 2595

Dumas patrzył wielkimi ze zdziwniemnia oczyma na dziedzica. Nie spodziewał się chyba, że Abdel skłonny będzie powierzyć mu takie szlachetne zadanie. Jemu, osobie, która piastowała w delegacji najważniejszą funkcję. Bez niego przecież nikt nie będzie w stanie ogarnąć biurokratycznych i finansowych niuansów!

Rzucił okiem na najemnika, który tylko beznamiętnie przytaknął dziedzicowi niczym wytresowany pies i wziął ze stołu szpikulec do lodu i płócienną chustę.

- Do usług jaśnie panie. – poweidział tylko Nathan z miną, a której można było wyczytać śmiertelną powagę.

Dumas przełknął ślinę przerażony. To działo się naprawdę. Alpejczyk schował przykrył szpikulec płótnem i ruszył spokojnie ku skarbnikowi. Resztki odwagi jakie miał miał Dumas zniknęły ulegając panicznemu strachowi zwierzyny łownej. Skarbnik odwrócił się na pięcie i chciał skoczyć ku drzwiom, lecz nie wiadomo w jaki sposób Barthez już przy nim był i schwytał mężczyznę w żelaznym uścisku szeptając cicho:

- Nie wierzgaj jaśnie panie bo jeszcze naruszę witalne narządy.

Dumas chciał ryknąć z bólu, gdy szpikulec wbijał się z chirurgiczną precyzją w jego bok, ale dłoń najemnika na jego ustach całkowicie stłumił krzyk. Potem stracił przytomność.

- Będzie wyglądać jak rana postrzałowa ze skałkowej broni palnej – oświadczył oschle najemnik, delikatnie osuwając Dumasa na podłogę. Zdjął płótno ze szpikulca i przycisnął do rany, dodając : - Choć lekarz z prawdziwego zdarzenia może mieć wątpliwości co do tego.

Dumas leżał z wywróconymi oczyma, przedstawiając dośc makabryczny widok, ale Nathan z trudem utrzymywał poważną minę. Rana jaką uczynił była ledwo draśnięciem na boku, tuż nad miednicą i nie mogła sięgnąć żadnych witalnych organów. Skarbnikowi nie groziło żadne poważne niebezpieczeństwo. Ot kilka szwów i dezynfekcja. No chyba że służba przed podaniem szpikulca na pański stół wpierw nim gnój przerzucała.

- Mam przypalić ranę, czy jaśnie pan woli pozostawić kwestie leczenia Szpitalnikowi?
Nathan przebija bok Dumasa na wylot szpikulcem powleczonym płótnem (kule z prochowej broni palnej są owijane płótnem). Staram się to zrobić tak żeby to była rana jak najbliżej krawędzi ciała i wyglądała na postrzał z broni palnej. Myślę, że dobór narzędzi temu sprzyja.

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 17 kwietnia 2019, 16:38

Dom pielgrzyma, noc 1 lipca 2595

Dziedzic początkowo przyglądał się temu jak potraktował szef ochrony skarbnika. Wpierw z z zaciekawieniem, szybko jednakże stracił zainteresowanie. Dumas okazał się zbyt mało odporny na ból co spowodowało, że niemal od razu zemdlał. Takiego zachowania Abdel nie tolerował, a nawet nim gardził. Brakowało w nim bowiem jakiejkolwiek samczej godności w znoszeniu cierpienia.
Większość męskiej populacji miała tolerancję bólu na znacznie wyższym poziomie niż jegomość Dumas, co całą zabawę czyniło znacznie bardziej ciekawą. Choć oczywistym dla Abdela było, że mimo wszystko to jednak kobiety potrafiły znieść znacznie więcej bólu niż mężczyźni, i więcej by się mogło zdawać sądząc po ich słabszej posturze. No i cierpiały przy tym jakoś tak piękniej, wytworniej jakby. Dziedzic odkrył to w ramach swoich indywidualnych obserwacji prowadzonych przez ostatnie lata. Pod jego rózgą przewinęła się wystarczająca ilośc niewiast i mężczyzn by mógł śmiało stwierdzić, że znalazł pewną prawidłowość cierpienia. Natura przyzwyczaiła kobiety do porodów i bólów z tym związanych. Wieki ewolucji, na które składały się także liczne razy wymierzane przez kolejne pokolenia mężów, również dodawały im umiejętności w odpowiednim przyjmowaniu katuszy. Ich twarze były jakby stworzone do epatowania cierpieniem, w wyrazie który Abdel śmiało określał jako ekscytujący i podniecający za razem. Oddawały pełen bukiet otrzymywanych tortur. Nienawistnie wykrzywione twarze od pierwszych uderzeń rózgi z czasem przemieniały się w pełne napięcia oczekiwanie na kolejene razy rózgi, które tylko doświadczony kat i oprawca potrafił dobrze wymierzyć. Do tego była zaś potrzebna pewna wyrafinowana empatia. Podobno już starożytni odkryli, iż wówczas sam ból stawał się uczuciem najbardziej zbliżonym do orgazmu. Dumas zaś, doszedł zaś zbyt szybko. Nieelegancko ponieważ łapczywie.

Podobno istniały kobiety, które potrafiły czerpać przyjemność z odbierania tego co Abdel tak hojnie rozdawał w kazamatach Montpelliere przy pomocy rózgi, kagańca i innych bardziej już wymyślnych utensyliów. Jak dotąd nigdy jednak nie spotkał takowej kobiety.

- Nie, nie... proszę zostawić, nieumiejętnie tamując.
Niech naz doktor się wykaże.

Zamyślił się. Wizja przypalenia rany była bardzo przyjemna. Nieświadomy niczego Dumas niestety psuł jednak całą przyjemność więc dziedzic powiedział odwrotnie niż pomyślał.

- Przypaloną ranę doktor musiałby raz jeszcze rozciąć by upewnić się że w środku nie ma kuli. Myślę, że nie ma sensu ofiarować więcej cierpienia niż trzeba skoro nie potrafi go dzielnie znosić. I tak będzie jej poszukiwał obcęgami w ranie i jej nie znajdzie co mnie martwi bo bije to w nasza wersję, musimy zatem... jakoś to rozwiązać, żeby nie wyjść na niewiarygodnych. Proszę popracować jeszcze nad wersją wydarzeń, którą za chwilę działając jako o szef ochrony przedstawi pan Furorowi, tak by była w pełni spójna. To kluczowe...

Kiedy dziedzic podszedł bliżej by przyjrzeć sie co uczynił Barthez, obawy szybko go opuściły.
Wszystko było dobrze przemyślane, dziura bowiem wychodziła na przestrzał boku skarbnika.

- Hmmm... - Dziedzic uśmiechnął się do swoich myśli.
Ostatnio zmieniony 20 kwietnia 2019, 13:05 przez Suriel, łącznie zmieniany 1 raz.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Awatar użytkownika
Nanatar
Reactions:
Posty: 641
Rejestracja: 04 sierpnia 2009, 11:38
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 155 times
Been thanked: 116 times

Post autor: Nanatar » 17 kwietnia 2019, 20:58

Dom pielgrzyma, noc 1 lipca 2595

Z początku pomysł Abdela okaleczania własnej świty wydał się wynalazcy niesmaczny, choć gotów by i boku nadstawić, ale szybko pojął, że to całkiem sprawny wybieg, nie zdążył jeszcze uprzątnąć instrumentarium, gdy szef ochrony zamknął skarbnika w żelaznym uścisku i wymierzył pewne pchnięcie wykonując rozkaz. Coś w całej sytuacji wydawało się jednak Leonowi niestosowne. Najemny żołnierz ranił bezkarnie Frankońskiego szlachcica, zbyt łatwo, a może za mało było w postawie Dumasa poświęcenia, gotowości, zaś omdlenie obnażało niepotrzebną słabość.

Leon Thibaut pośpiesznie ukrył kuriozum i własne instrumentarium. Nachylił się nad skarbnikiem.

- Ranę jednak trzeba opatrzyć i ułożyć rannego na łóżku, w takiej sytuacji, położyłbym skarbnika na własnym łożu i opatrzył tym co mam pod ręką - tak właśnie czyniąc, przeniósł skarbnika na swe łoże i drąc prześcieradła, zakładał prowizoryczny opatrunek, polewając ranę wcześniej mocnym alkoholem z piersiówki. - Gdzie postrzelono pana Dumasa? To ważne. Powinna być krew na schodach, tą zaraz tam dostarczę - pokazał krew na palcach - Jeszcze jedna kwestia, czy powiemy o szpiegu, czy zataimy ten fakt i winnym będę ja, którym mógł pomylić skarbnika z niedźwiedziem?

- Nim Pan jeszcze wyjaśni nam okoliczności, które zamierza pan przedstawić Furorowi, musicie wszyscy wiedzieć, że znalazłem w dronie mechanizmy szpiegowskie do podglądania na odległość. Jeśli jakiś zapis pozostał, to jest zaklęty w mechanizmie tegoż.

Zdał ostatecznie raport Leon Thibaut i gotowym był wyjść z Barthezem by pozostawić domniemane ślady krwi, które powstałyby podczas transportowanie Dumasa na górę.
Mam pytanie: Kto ostatecznie nosi pierścień Bensato? Nie żeby Leon go chciał, tym bardziej, że Abdel dawał go komuś do całowania na własnej dłoni.

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 17 kwietnia 2019, 22:07

Sorry, tylko w technicznym: Dumas został postrzelony gdy stanął i otworzył okno, aby odetchnąć świeżym powietrzem. Potem. Barthez zaczął strzelać. Zapewne ktoś pomylił Dumasa z kimś bardziej znaczącym.
Rana jest na wylot, więc kuli nie ma co szukać, chyba że w ścianie ;)

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 17 kwietnia 2019, 22:50

Zrobiłeś dziurę w biodrze na wylot; za pomocą ostrza i płótna? Myślałem że tykko dziurę ake tak to... :o Zgroza!
A właściwie Abdel będzie zachwycony.
Korekta posta 423 o ostatni akapit wynikajacy z powyyszch ustalen.
Ostatnio zmieniony 20 kwietnia 2019, 13:06 przez Suriel, łącznie zmieniany 1 raz.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 22 kwietnia 2019, 14:48

Dom pielgrzyma, noc 1 lipca 2595

Trzem obecnym przy okaleczeniu Dumasa najemnikom nawet nie drgnęła powieka, kiedy nieszczęsny szlachcic został poświęcony dla dobra misji. Przyjąwszy do wiadomości rozkazy szlachetnie urodzonych pryncypałów, wrócili do swoich obowiązków. Barthez sprawdził, czy zabezpieczony pistolet swobodnie porusza się w kaburze, po czym wyjrzał za otwarte na oścież okno. W łanach kukurydzy ponownie rozległy się wrzaski i płacze, bo poinstruowani przez Helwetę najemnicy natychmiast zaczęli łapać ukrywających się tam potencjalnych świadków.

- Trzeba w odpowiedni sposób powitać jego wysokość Furora - szef ochrony skłonił się zdawkowo dziedzicowi, po czym zbiegł po schodach piętra i pokonawszy kilkoma krokami pełną poruszonych ludzi główną izbę wychynął na zewnątrz budowli. Ciepłe nocne powietrze przesycone było wyczuwalnym poruszeniem, przerażoną ekscytacją i obietnicą dalszego rozlewu krwi w przypadku popełnienia najmniejszego choćby błędu. Wyrwane ze snu Lucatore skojarzyło się Barthezowi z gniazdem rozdrażnionych szerszeni - czy raczej świętojańskich robaczków, do złudzenia naśladowanych przez morze zbliżających się od miasta pochodni.

Pocięci starymi bliznami żołnierze Krzyża, rośli i odziani w nabite metalowymi płytkami skórznie, dzierżący w rękach włócznie, długie miecze i najeżone szpikulcami pałki, weszli na dziedziniec domu pielgrzyma z budzącym respekt złowieszczym milczeniem, pozostając w dalekim kontraście do rozkrzyczanych miejscowych, wyganianych pośrodku lamentu z połamanych kukurydzianych łanów. Depczący anabaptystom po piętach miejscy strażnicy czym prędzej jęli obchodzić domostwo z flanek, pokrzykując do siebie nerwowo i zdradzając swym zachowaniem dyscyplinę dalece niższą od czarnych zbrojnych.

- Na świętą Pneumę i pamięć Miecza, co tu się dzieje? - ubrany w ciężką skórznię Furor wychynął zza pleców swych żołnierzy, zbliżył się ostrożnym krokiem do czekającego na progu Bartheza - Kto strzelał i z jakiego powodu? I co robicie z tymi nieszczęśnikami?!

Srogi wzrok dowódcy garnizonu Lucatore zatrzymał się na postaci wrzeszczącej histerycznie kobiety, wynoszonej z pobliskiego pola przez ogromnego afrykańskiego najemnika Sanglierów.
Bastardo przybył do domu pielgrzyma w otoczeniu kilkudziesięciu weteranów wojsk Krzyża oraz strażników miejskich, a w tyle widać już nadbiegających mieszczan. Wygląda na to, że na nogi postawione zostało już całe miasteczko. W międzyczasie zgodnie z Waszymi rozkazami najemnicy zaczęli łapać i zaganiać z powrotem na podwórze przerażonych pielgrzymów. Arystokracji pilnuje kapitan Perrault oraz jego trzej Sangowie. Co dalej?

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 24 kwietnia 2019, 22:30

Dom pielgrzyma, noc 1 lipca 2595

Abdel obmyślał dalszy bieg wydarzeń kiedy do pokoju wejdzie Furor, a właściwie przewidywał wszelkie możliwe scenariusze, by zostawić jak najmniej przypadkowi podczas oficjalnych rozmów, tak jak nauczał go Ventricule i jak wypadało dziedzicowi wielkiego i krwawego rodu Sanguine. Im więcej opcji rozważał, tym więcej scenariuszy przechylało tok rozmowy na jego niekorzyść, a na to nie mógł sobie pozwolić.

- Leon, schowaj to latające ustrojstwo tak by Furor go nie zobaczył. Zostaw jedynie niewielki, najmniej wartościowy kawałek. Prędko!

Zdziwienie odmalowało się na twarzach osób z pokoju. Abdel założył ręce za plecy i ruszył do okna skąd padały strzały by spojrzeć to co się za nim działo. Idąc wyjaśniał.

- Jeśli Furor ma coś z tym wspólnego na pewno będzie chciał zabrać nam owego drona. Jeśli się na to zgodzimy stracimy dowód rzeczowy, który może nam być potrzebny później w śledztwie. Jeśli zaś mu odmówimy, w najlepszej sytuacji będziemy mieli nieciekawy impas kompetencji pomiędzy Furorem a powiernikiem namiestnikowskiego pierścienia, który zapewne szybko zaogni się w spór dyplomatyczny i w krótkim czasie rozwinie się w sposób trudny do przewidzenia. Powiemy, mu zatem że nie mamy nic więcej nad ten skromny kawałek. Jeśli Furor zarzuci kłamstwo ambasadorowi, by nie spowodować kryzysu dyplomatycznego z Frankami będzie musiał to poprzeć bardzo mocnymi dowodami, a to... - dziedzic zachichotał - ...wcale nie będzie takie proste.

Abdel świadomie pominął w swej wypowiedzi jeszcze jeden istotny fakt. Mianowicie, szczątki owego drona były kapitalną kartą przetargową dla jego rodu w negocjacjach celnych z Helwetami, która umożliwiła by uzyskanie korzystniejszych warunków przewozu dóbr, dla stałych kontraktów handlowych jakie niedawno podpisali w liście intencyjnym z Bergamo. Oczywiście, tylko wówczas jeśli Abdelowi nie uda się ukręcić jakiegoś mniejszego kontraktu na boku, dającego niewielki proficik na jego skromne potrzeby, których Ventricule zdawał się nie dostrzegać. Tak, tak, opłacone dronem cło na rozruchu interesu i drobny traktat handlowy, choćby z zapyziałymi rodami Lucratore, mógłby dawać całkiem ciekawą sumkę na wszelkie te drobne przyjemności jakie dziedzic sobie w zyciu cenił najbardziej.

Pierścień ma cały czas i wyłącznie Leon. Dziedzic oddał go przy stole biesiadnym i nic się nie zmieniło od tego czasu. Tak, tak całowano rękę właśnie owego jaśnie dobrodzieja nie Abdela.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Re: PBF - Błogosławiona Krew

Post autor: 8art » 07 maja 2019, 23:12

Dom pielgrzyma, noc 1 lipca 2595

Barthez zaklął pod nosem cicho widząc jak najemnicy bezpardonowo ściągają potencjalnych świadków z okolicy. Dla kogoś postronnego mogło to nawet wyglądać, jakby najmici zmienili się nocą w żądną zabawy tłuszcze. Ufał jednak, że ujdzie to uwadze Furora. Jak się chwilę potem okazało nie uszło.

Stanął przed wejściem pewnie, sam przeciw Anabatystom. Bez agresji, ale tak ażeby wiedzieli, że bez jego zgody do Domu nie wejdą. Zbrojni zatrzymali się a zza ich pleców wychynął Furor.

- Na świętą Pneumę i pamięć Miecza, co tu się dzieje? Kto strzelał i z jakiego powodu? I co robicie z tymi nieszczęśnikami?!

- Tego do końca nie wiem. Ja strzelałem, jednakże nie jako pierwszy. Ktoś śmiał się targnąć na życie Ambasadora. Boskim zapewne tylko zrządzeniem pomylił go z rękodajnym w tej ćmicy i ranił jedynie... - Zaczął Barthez pewnym tonem, obserwując reakcję Bastardo.

- Ambasador został zraniony? - Bastardo sapnął otwierając szeroko oczy i jeśli jedynie miarkował zdziwienie, to w opinii Bartheza musiał być naprawdę dobrym aktorem - Seppe, biegiem do klasztoru. Niech mistrz Abacus wyśle tutaj któregoś ze swoich uzdrowicieli, natychmiast!

Jeden z lżej uzbrojonych anabaptystów odmruknął coś karnie, przepchnął się między poruszonymi towarzyszami zmierzając z powrotem ku bramie Lucatore.

- Całym szczęściem ambasadorowi włos z głowy nie spadł. Chcemy odstawić rannego na kwatery doktora Ferro, niemniej jednak przyjmiemy każdą pomoc.

- Kim był ten zamachowiec i czy został pojmany? - Furor opuścił trzymaną w dłoni buławę ku ziemi, postąpił kilka kroków w stronę Helwety zadając pytanie pełnym zdecydowania i stanowczości tonem.

Barthez zastanawiał się ile wyjawić Furorowi. W końcu na liście Alpejczyka Bastardo był bardzo wysoko w rankingu podejrzanych. Z jednej strony miał ochotę zagrać va banque, gładko skłamać, że złapali zbrodzienia i obserwować reakcję. Wiedział jednak, że nie kłamstwo miało krótkie nogi i byłoby od razu zdemaskowane. Przecież Helweta nawet nie wiedział kto ich podsłuchuje. Jeśli zielonooki pracował dla Furora, to ten bardzo szybko zorientowałby się w gambicie Nathana. Stwierdził więc tylko nadwyraz pewnym tonem:

- Moi ludzie są na tropie. To tylko kwestia kwadransu aż złapią zbrodzienia.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Re: PBF - Błogosławiona Krew

Post autor: Keth » 08 maja 2019, 20:55

Dom pielgrzyma, noc 1 lipca 2595

- Znajdujecie się na terytorium podległym władzy Złamanego Krzyża - oznajmił nie znoszącym sprzeciwu tonem Furor - Na tych ziemiach to kult Rybaka strzeże porządku i sprawiedliwości. Przejmuję dowodzenie nad akcją poszukiwawczą. Proszę wycofać swoich ludzi i kazać im schować broń, zanim przez przypadek nie dojdzie do jakiegoś nieszczęścia. Natychmiast! I proszę strzec posłów, za chwilę wejdę do środka, aby się spotkać z ambasadorem.

Wygłosiwszy swą przemowę, dowódca garnizonu Lucatore odwrócił się do rozmówcy bokiem, w sposób okazujący mu w zamierzony sposób przeświadczenie o wyższości swoich kompetencji. Zasypani krótkimi zwięzłymi rozkazami, uzbrojeni anabaptyści rozsypali się po dziedzińcu przed domem pielgrzyma, przeskoczyli ogrodzenie znikając w łanach kukurydzy. Strażnicy podlegli namiestnikowi natychmiast poszli w ich ślady, pokrzykując na siebie wzajemnie oraz na spędzanych coraz gromadnie pod budowlę pielgrzymów.

- Nikogo nie puszczać wolno, nawet tych, którzy są wam znajomi! - rozkazał Bastardo - Mogli coś widzieć, mogli zauważyć zamachowca! Obcych sadzać pod ścianą i dobrze pilnować!

Czy Nathan pozwoli Furorowi wejść do środka czy też dziedzic wychynie wcześniej sam na dziedziniec?

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Re: PBF - Błogosławiona Krew

Post autor: 8art » 08 maja 2019, 22:36

Dom pielgrzyma, noc 1 lipca 2595

- Rozumiem Furorze, odwołam swoich ludzi. - gładko zgodził się najemnik. Po pierwsze nikt z jego ludzi już nie gonił intruza jaki naruszył spokój ambasadora, po drugie chciał obserwować reakcję Bastardo. Czy jego ludzie rzeczywiście będą pomagać, czy też torpedować śledztwo w sprawie zielonookiego?

Helweta uznawał, że szpieg mógł być na usługach Lucio, lub kogoś z Lucatore, ale mógł być też jakąś trzecią siłą w wydarzeniach związanych z zabójstwem Altaira. Kogo mógł reprezntować, tego nie wiedział. To co widział przez okno nasuwało kogoś obeznanego z technologią, a taką dysponowali jego pobratymcy z alpejskich twierdz (ale tę opcję odrzucał jako niepoważną) i Kronikarze. Czego jednak mogli chcieć tu tajemniczy druciarze? Tego nie wiedział.

Wiedział jednak, że Furor nie przestąpi kwater ambasadora, a przynajmniej nie bez wyraźnego zaproszenia dziedzica. Nie chciał też spowodować aby delegacja wyszła na kogoś wrogiego czy nieprzychylnego anabatystom, dlatego wpuścił Bastardo do środka, ale jedynie do hallu:

- Wejdźcie i spocznijcie furorze. - wskazał ręką na krzesło: - Poślę po ambasadora.

Po czym stanął w drzwiach do komnat, dając do zrozumienia, że nikt, niezależnie od rangi i godności dalej do strzeżonego przez niego domostwa nie wejdzie. Barthez fuknął gniewnie na jednego ze stojących obok Sangów:

- A lećże czym prędzej do jaśnie pana rzec, że mości Furor stoi i na rozmówienie czeka na dole!

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Re: PBF - Błogosławiona Krew

Post autor: Suriel » 10 maja 2019, 23:52

Dom pielgrzyma, noc 1 lipca 2595

Do pomieszczenia w którym oczekiwał Abdel wpadł nagle jeden z sangów. Witając się pospiesznie w krótki, wojskowy sposób streścił polecenie jakie wydał mu szef ochrony.
Dziedzic wziął to za dobrą monetę. Przeprowadzenie rozmowy na zewnątrz dawało więcej czasu by uprzątnąć drona, którego zresztą nie zamierzał koniecznie pokazywać ani tym bardzie oddawać Furorowi. Treść i sposób dyskusji miała zadecydować o tym, jaka wiedza zostanie przekazana ostatecznie Furorowi. Oczywiście wyjście na dziedziniec był też dużym ryzykiem gdyby się jednak okazało, że nie kto inny jak Furor właśnie dybie na życie emisariuszy. Byłaby to dobra sytuacja by dokończyć dzieła pod pretekstem kontynuacji zamachu przez nieznanego sprawcę.

- Kupię nieco więcej czasu Leonie, byś mógł sobie poradzić z uprzątnięciem tego mechanizmu nim tu wrócimy w szerszym gronie.

Abdel ruszył w dół schodami za prowadzącym go szkarłatnym gwardzistą, zatrzymując się w zaraz za wyjściem na dziedziniec.

- Witaj szlachetny Furrorze! - powiedział bezbarwnym tonem, celowo pozostawiając mu pole do rozpoczęcia dyskusji wedle tego co przygotował w myślach reprezentant klasztoru.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Awatar użytkownika
Nanatar
Reactions:
Posty: 641
Rejestracja: 04 sierpnia 2009, 11:38
Lokalizacja: Kraków
Has thanked: 155 times
Been thanked: 116 times

Re: PBF - Błogosławiona Krew

Post autor: Nanatar » 12 maja 2019, 18:52

Dom pielgrzyma, noc 1 lipca 2595

Leon z ulgą przyjął fakt, że Abdel nakazał mu pozostać w pokoju na poddaszu i oszczędził kolejnego spotkania z Luciano. Miał przekonanie jakoby wyczerpał już w tym dniu cierpliwość furora do własnej osoby, poza tym ciążący mu na palcu sygnet Bensato nie nastrajał Purgijczyka przyjaźnie. Upewniwszy się, że skarbik jest dobrze opatrzony, a kuriozum skrzętnie schowane, odczekał aż drzwi za dziedzicem zatrzasnęły się z głuchym plaśnięciem, zdjął pierścień i poddał dokładnym oględzinom pod powiększającym szkłem.

Miał ochotę ukoić nerwy konopnym cygaretem, doszedł jednak do wniosku, że mogłoby to przytępić jego zmysły, a zapowiadało się jeszcze tego wieczoru na delikatną i niebezpieczna misję rozpoznania reakcji i tajemnic czerwonokrzyżowego doktorka. Oddychał zatem regularnie zatapiając wzrok w szczegóły złotej biżuterii, uszy zaś łowiły wszelkie dźwięki z dołu. Z niepokojem powierzył zdrowie Abdela umiejętnością najemnika, mając nadzieję, że tamten gotowy jest jak i on osłaniać dziedzica własnym ciałem.
Coś jeszcze wypatrzy Leon w niechcianym złotym brzemieniu?

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Re: PBF - Błogosławiona Krew

Post autor: Keth » 13 maja 2019, 16:22

Dom pielgrzyma, noc 1 lipca 2595
Zauważalnie spięty i niespokojny, dowódca garnizonu nie skorzystał z zaproszenia Nathana do zajęcia miejsca na krześle. W zamian stanął w rozkroku opodal schodów, z założonymi za plecy rękami. Alpejczyk obserwował mężczyznę spojrzeniem, które nie miało w sobie nic z dyskrecji, a które na Furorze nie robiło żadnego wrażenia. Mowa ciała anabaptysty, jego wyraz twarzy, stare blizny i przypasany do boku oręż jawnie świadczyły o tym, że Bastardo wiele lat spędził na bitewnych polach Adriatyku. Jego metalowa buława posiadała piękne wykończenia i łudzące delikatne kształty maskujące morderczą naturę broni, zupełnie nie pasujące do pragmatycznej prostoty oręża anabaptystów.

- Wojenny łup – odezwał się Furor podchwyciwszy taksujące spojrzenie Helwety – Wiele lat temu ktoś roztrzaskał mi nią głowę. We właściwym czasie odpłaciłem mu tym samym jego własną bronią. Noszę oręż jehammedan, by przypominał o błogosławieństwie Rybaka.

Barthez skinął głową w geście niemej aprobaty, przenosząc jednocześnie wzrok na schodzącego z piętra Abdela. Pierworodny Domu Sanguine poprzedzany był przez Jaquesa Perraulta, trzymającego prawicę na kolbie wsadzonego w olstro rewolweru.

- Witaj, szlachetny Furorze – odezwał się doskonałą mową Purgaryjczyków dziedzic, potem zaś zastygł w wyczekującym milczeniu świdrując oficera Krzyża wieloznacznym wzrokiem.

- Jako dowódca garnizonu Lucatore odpowiadam osobiście za ład i porządek na ziemiach Neognostyka. Wystrzały wywołały ogromne poruszenie w całym mieście, dlatego przybyłem wraz z moimi podwładnymi, aby wyjaśnić przyczyny tego incydentu. Wasz przyboczny, ambasadorze, poinformował mnie już o skrytobójczym zamachu, który dzięki łasce Stworzyciela się nie powiódł. Moi ludzie przejęli poszukiwania skrytobójcy, przetrząsają okolicę i zatrzymują wszystkich, którzy mogli mieć z tym haniebnym zamachem coś wspólnego albo mogą stać się świadkami. Ja sam potrzebuję więcej informacji o samym ataku. Czy widzieliście sprawcę bądź sprawców? Jak wyglądali? Jakiej broni bądź fortelu użyli? Nalegam, aby ekscelencja niczego nie pominął ani nie uznał za zbyt błahe, by się tym ze mną podzielić. Jeśli istnieje choć cień podejrzenia, że za zamachem stoi ten sam zbrodniarz, który zamordował Altaira Benesato, musi on odpowiedzieć za wszystkie swoje występki.

Zdałoby się wiedzieć, co w trakcie konwersacji zechcecie Furorowi wyjawić, a co zamierzacie zataić dla siebie. Możecie to zaznaczyć w trybie technicznym, jeśli chcecie, ja to przerobię później na fabularkę.

Dla jasności, na parterze jest Abdel z Nathanem, kapitan Perrault, sierżant Blanchard oraz Furor. Dwaj Sangowie są na piętrze pilnując Angeline oraz Leona Thibauta wspólnie z parą polańskich najemników. Pan Dumas jest z nimi, nadal nieprzytomny. Reszta świty na dziedzińcu, pilnuje domu pielgrzyma z zewnątrz.

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Re: PBF - Błogosławiona Krew

Post autor: Suriel » 13 maja 2019, 22:44

Dom pielgrzyma, noc 1 lipca 2595
- Wielkie dzięki zatem łasce Stworzyciela, która miała nas w swej opiece. - Abdel wyrzucił w górę ręce w teatralnym geście z nabożnym . W głębi zastanawiając się czy nie znokautować słownie Furora od razu następnym zdaniem. Po szybkim namyśle postanowił jednak po pastwić się nad nim przez chwilę i zrobić to dopiero na koniec wypowiedzi. Wprawdzie pierwotnie plan miał zgoła inny, jednakże spotkanie z tym prostakiem bez manier zadziałało na nerwy dziedzica tak, że mimo planu uelgł swoim emocjom. Przybrał jednak maskę uprzejmości.

- Oczywiście Furrorze, opowiemy jak było jako, że nie mamy nic do ukrycia przed zacnym reprezentantem Klasztoru, który szanujemy i poważamy. Trudno mi jednak powiedzieć jaka była kolej następstw zdarzeń, nie jestem zawodowym żołnierzem a wszystko działo się dla mnie nad wyraz szybko. W szczegóły na pewno wtajemniczy cię mój szef ochrony. On to bowiem uratował nas od niebezpieczeństwa dostrzegając je szybciej od innych. Ja usłyszałem jedynie nagłe jego ruchy, i zanotowałem otwarcie ognia. Dzięki tej znamienitej akcji nasz biedny skarbnik doznał minimum bólu jaki być może gotowano z przeznaczeniem dla nas wszystkich. To pan Barthez właśnie zaoszczędził mu cierpienia. - Dziedzic z serdecznym uśmiechem podzięki spojrzał na szefa ochrony. Albowiem w pewien sposób był faktycznie zadowolony z jego czynów. - Cieszę się, że twoi ludzie Furrorze również rozpoczęli poszukiwania i mam nadzieję, że wkrótce będziesz mógł nam powiedzieć co takiego odkryliście w tej sprawie. Proszę tedy o niezwłoczne przekazanie owej wiedzy do mojego szefa ochrony, który dzisiejszego wieczora okazał się dzisiaj wprost nieoceniony i uświadomił pewną ważną rzecz....

Twarz Abdela nagle schłodniała, wyrachowane oczy świdrowały Furora.

- I dlatego właśnie, będę musiał prosić ciebie oraz twoich ludzi by w miarę niezwłocznie, dano nam wkoło tego domostwa enklawę, której będą pilnowali tylko i wyłącznie moi ludzie. Ufam moim ludziom bezgranicznie, a dzisiejszej nocy dowiedli swej czujności, poświęcenia i wierności. Jak sam zaś powiedziałeś, ty jesteś dowódcą garnizonu Lucatore i ty zatem odpowiadasz osobiście za ład i porządek na ziemiach Neognostyka, których przed chwilą mieliśmy okazję doświadczyć. Powiem wprost Furorze bo wiem żeś dzielny żołnierz, gdyby nie wielki szacunek jaki mamy do neognostyków, władz, a nade wszystko rodziny Benesanto, to zapewne całe to dzisiejsze zajście skutkowało by teraz silnym incydentem dyplomatycznym, niosącym zagrożenie zerwania rozmów przez twoje i moje wielkie rody, które przecież obaj reprezentujemy.

Szybki ruch ręki ambasadora, przerwał wciąganie powietrza przez Furora, który już gotował się do odpowiedzi.

- Wierzę, żeś zrobił wszystko co było w twej mocy, lecz proszę cię... - zaczął niemal błagalnie dziedzic - nie zmuszaj mnie tylko do tego, by ową enklawę nałożyć mocą namiestnikowskiego pierścienia, którym nas obdarowano. Nie zniósł bym bowiem kolejnego gwaltownego pogłębienia tej i tak już niezręcznej sytuacji.

Abdel spojrzał na czerwieniącego się od zduszonej złości Furora i dorzucił szybko.

- A teraz wybacz jeśli łaska Furrorze, jednakże doznania dzisiejszego wieczora tak straszliwie rozkołatały moje nerwy, że zamierzam niezwłocznie wrócić do siebie by odetchnąć.

To mówiąc, obrócił się na pięcie i pozornie przygnieciony brzemieniem zaistniałej sytuacji, niezwłocznie wycofał się do swoich kwater.
Spodziewam się ugrać nieco przestrzeni, pozbawionej czujnych oczu żołdaków Furora, która pozwoli nam na nieco więcej swobody w działaniach. Zostanie nam tylko służba domostwa do ogarnięcia.

Ps. Wcale bym się nie zdziwił jak na ciele neognostyka znajdziemy ślady tej pały co ją Furor nosi.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

ODPOWIEDZ