Wspinaczka na klasztorne wzgórze okazała się dla dziedzica wyzwaniem większym niźli cała dotychczasowa podróż na wschód. Kamienista, wijąca się niczym żmija droga przeznaczona była dla odzianych w sandały prostaków i ich hałaśliwe osły, nie zaś szlachetnie urodzonych przedstawicieli cywilizowanego świata. Abdel przez cały czas wspinaczki starał się zachować powściągliwy wyraz oblicza, w swym wnętrzu gotował się jednak z nadmiaru emocji. Chociaż niebiosa szczęśliwie oszczędziły mu deszczu, wysoko ponad miasteczkiem powietrze było przejmująco zimne, a silny wiatr jeszcze pogłębiał wrażenie upiornego przemarznięcia do szpiku kości.
- Spójrz na tę zachwycającą panoramę, kuzynie - powiedział zdradzającym ekscytację głosem Leon Thibaut, stojący na zdradliwej krawędzi stoku i gapiący się cielęcym wzrokiem w dół na odległe dachy Lucatore - Czy to nie przepiękny widok?
Dziedzic wymamrotał coś w odpowiedzi pod nosem, coś mogącego uchodzić za cokolwiek. Jego spojrzenie powędrowało dla odmiany w górę, ku niedalekiej już na szczęście bramie klasztoru.
- Nie rozumiem jak ktoś chciałby dobrowolnie gnić w tym miejscu? - żachnął się nie kierując swego pytania do nikogo konkretnego i nie oczekując odpowiedzi - Zionie chłodem i dam głowę w zastaw, że nie mają tutaj porządnej kanalizacji.
Zaciskając zęby Abdel pokonał ostatnie kilkaset metrów dzielących go od wielkiej klasztornej bramy, uświadamiając sobie z rosnącym podziwem wobec samego siebie, iż nie uległ wyzwaniu, które złamałoby niejednego butnego arystokraty z Montpellier.
Leciutki uśmieszek tryumfu zniknął z ust Franka na widok stających w bramie mieszkańców klasztoru.
Lucio Bastardo, Furor Lucatore, powitał nadchodzącą kawalkadę gości bardzo oszczędnym skinięciem głowy. Towarzyszący mu wojownicy kultu, noszące długie płaszcze z kapturami miecznicy, sprawiali wrażenie gotowych na wszystko fanatyków, na jedno słowo przywódcy zdolnych do podniesienia ręki nawet na nietykalnego w cywilizowanych kręgach posła.
- Żelazna Emisariuszka oczekuje waszego przybycia - oznajmił nieszczególnie przyjaznym tonem Bastardo - Nim jednak staniecie przed jej obliczem, oddacie nam w depozyt swoją broń oraz wszelkie inne przedmioty mogące stanowić zagrożenie dla czcigodnej wdowy.