PBF - Bournemouth after Midnight

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 25 listopada 2015, 21:14

- Jak sobie życzysz Primogenie tak się stanie. Miałem zamiar na chwilę pozostawić ją w bagażniku samochodu a po sprawdzeniu cmentarza i tropu bestii wywieźć ją w bezpieczne miejsce. Jeśli jednak taka twoja wola oczywiście możemy usunąć ostrze z jej piersi tu i teraz, jednak tak jak mówiłem...

Langer podniósł lekko brwi oczekując na dyspozycję. Nauczył się tego tutaj w Anglii od pewnego podstarzałego majordomusa, który brzydko pachniał a jeszcze gorzej smakował. Choć nie przepadał za odgrywaniem tego typu zmanierowanej usłużności, reakcja wydała mu się stosowna w stosunku do dużo wyższego statusem Vallo, którego klan przykładał jak na gust Tomasa o wiele za dużą uwagę do takich nie istotnych szczegółów.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 02 grudnia 2015, 15:15

Bournemouth, Cmentarz przy St. Peter's Church; 26/11/2014 około 04:30

Vallo zupełnie ziignorował zmanierowaną usłużność Tremere. Albo było to dla niego zupełnie normalne, albo nic nie znaczące. Kiwnął jedynie beznamiętnie ramionami:

- Nie odkładajmy zatem tego zbyt daleko w czasie. Póki jestem oficjalnie martwy wolę nie narażać się na przypadkowe rozpoznanie więcej niż to potrzebne. Bagażnik mojego SUVa powinien być wystarczająco bezpieczny i wygodny dla Elzy. - Ventrue niemal zdecydował za Tomasa: - Nic tu po nas. A jeśli mamy znaleźć bezpieczne miejsce, gdzie będę mógł zamienić kilka słów z twoją matką, to dzisiejszej nocy nie zostało już wiele czasu.

W istocie do świtu pozostało nie więcej niż dwie godziny. Ventrue, nie czekając na reakcję Steinbacha odwrócił się i ruszył w stronę swojego auta, gestem zapraszając wciąż rozmawiającego przez telefon Xaviera.
Czekam jeszcze na reakcję Xaviera na rewelacje Andersona.

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 02 grudnia 2015, 15:23

A ciała ghuli, a maskarada? Taki burdel zostanie? Czy nie powinniśmy ogarnąćtego tatu przed odejściem?
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 02 grudnia 2015, 15:51

Zastrzelony przez Xaviera ghul bez głowy nie stanowi problemu. Ot zwykłe ciało (no teraz bez głowy). Langer nabrudził drugim wsysając go do ostatniej kropli. Skoro Langer nabrudził, to niech posprząta:P

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 02 grudnia 2015, 16:01

Tomas pozostawił matkę tam gdzie ją położył i zajął się uprzątnięciem ciał jej sług. Miał nadzieję, że tej nocy będzie jeszcze padać przez co zatrą się ślady krwi jakie pozostawały na cmentarzu.

Czuł lekki niepokój po tych kilku słowach z Vallo i przez chwilę się zastanawiał, czy to aby na pewno jest on. Kiedy do gry wchodzili Tzimisce i Sabat który był ich pełny wszystko było możliwe. Nie mógł też pojąć dlaczego nie poszli tropem krwi tego kruka. Jeszcze pod elizjum myślał, że to mogła być kpina, żart, niematerialna ułuda stworzona przez Koroviewa, czy kogoś kto zasiadał za sterami Malkaviana. Teraz jednak wszelki jego myśli były skierowane w stronę Elzy.

Czy ona mnie pozna, czy mnie wyczuje? A może już wyczuła. Może już wie... - poczuł jak lęk w nim zaczyna narastać.

Po co Vallo ją potrzebuje, żeby zrobić z niej kozła ofiarnego? Kwestie między mną a jej osobą to jedna kwestia. Zupełnie inna sprawą jest cały ten chaos. Nawet nie sprawdzili tropu krwi tego kruka. Czemu strateg nie był chętny podążyć tropem? A co jeśli leży gdzieś blisko a co jeśli on i Vallo to wspólna sitwa?

Wlokąc ciało jednego ze sług przeklinał Xawiera i jego telefoniczne rozmowy.

- Xawier do diaska, potrzebuję cię. Tylko my dwaj się ostaliśmy.
No a ci zadziobani. Chyba nie zrobila tego wielka cmentarna kura. A jak się pojawi policja to pobiorą standardowo próbki krwi ze wszystkich miejsc w tym z tego gdzie leżała Elza. Czy bardzo to miejsce jest zdemolowane po walce? Czy da się uprzątnąć ?
Czy grób jest otwarty? Wrzucę tam wszystkie ciała i zakryje pokrywę grobowca jeśli nie jest strzaskana. Jak nie to do bagażnika samochodu matki, kluczyki zabieram ghulowi, tak czy siak będę potrzebował zabrać samochód.
Zaraz wyrwe komórke Xawierowi i roztrzaskam o nagrobną płytę bo już drugi tydzień dzwoni :P

Ps. Jak uprzątniemy ciała chcę jeszcze szybko rzucić okiem czy nie leży gdzieś niedaleko ten cholerny ptak. Chcę też zabrać na chusteczkę próbki jego krwi.
Ostatnio zmieniony 02 grudnia 2015, 18:12 przez Suriel, łącznie zmieniany 1 raz.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 02 grudnia 2015, 23:06

Bournemouth, Cmentarz przy St. Peter's Church; 26/11/2014 około 04:35

Obcy zniknął. Pozostawił po sobie jedynie trupy i plamy krwi. Zabici leżeli już w otwartym wciąż grobowcu. A krwawymi śladami Tomas przestał się przejmować, bo pewnym było dla Spokrewnionego, że jest tylko kwestią kilku minut i deszcz nie pozostawi najmniejszego śladu po tajemniczej tragedii jaka się wydarzyła na spokojnym cmentarzu przy kościele Świętego Piotra. Tremere zebrał tyle próbek ile tylko zdołał. Nie potrafił czy którakolwiek mogła należeć do obcego, którego obsesyjnie chciał zabić Price, ale szczerze na to liczył. Musiał tylko znaleźć kogoś parającego się odpowiednią ścieżką Taumaturgii, a wtedy pozna odpowiedzi na cisnące się na usta pytania. Do głowy przychodziła mu tylko jedna osoba:

- Milos...

Ale czy mógł mu zaufać? Miał się spotkać z Tremerem następnej nocy, ale teraz nawet nie był pewien czy Czarodziej jeszcze żyje.

Langer z pomocą Vallo i Xaviera zamknął granitowe wieko grobowca Mary Shelley. W środku spoczęły ciała ochroniarzy Elzy i wszystko co mogłoby spowodować naruszenie Maskarady. Jak do tej pory w poblizu nie pojawił się żaden radiowóz. Tremere był pewien, że policja w związku z zamachami bombowmi w hotelu Marriott i klubie Xaviera miały co robić i nawet jeśli ktokolwiek rozpoznał i zgłosił wystrzały na cmentarzu, to miną wieki nim ktoś się tu zjawi.

Vallo potarł dłońmi jakby ścierał z nich niewidzialny kurz lub brud. Ku zdziwieniu Solomona nie oponował jednak, gdy Tremere zaniósł nieprzytomną matkę do bagażnika auta jakie zostało się w spadku po martwej ochronie Elzy, a nie do Range Rovera Ventrue.
Ok. Gdzie udaje się Tomas z Czarną Matką? Co robi Xavier? Jedzie z Tremerem czy big bossem?

PS: A Xavier tymczasem: - Ty... a wiesz no Gabrycha gdzie ja jestem? A jeszcze słuchaj to... Dziwczyno heloł!;)
Ostatnio zmieniony 02 grudnia 2015, 23:17 przez 8art, łącznie zmieniany 1 raz.

koszal
Reactions:
Posty: 2787
Rejestracja: 15 marca 2012, 13:35
Been thanked: 1 time

Post autor: koszal » 02 grudnia 2015, 23:09

Leżę jakby co.

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 04 grudnia 2015, 15:34

Bournemouth, Cmentarz przy St. Peter's Church; 26/11/2014 około 04:35
Spoiler!
- Możesz mi sprawdzić Rundstedta?

- Wiedziałem, że o to zapytasz. Znam parę osób z bristolskiej policji. Sprawdzili co mogli. Tak w duzym skrócie, ustalili, że wymknął się z lotniska z bagażem. Potem zapewne srodkami komunikacji publicznej dotarł do dworca autobusowego w centrum. Tam mamy jeszcze trop z CCTV. Ostatni obraz wskazuje, że wsiadł w autobus na Victoria Station w Londynie, ale bilet miał kupiony do Travel Interchange w Bournemouth. Niestety nie jestem w stanie powiedzieć czy dojechał.

- Czemu? Przecież dworce w Bournemouth są naszpikowane kamerami. Wysiadł wcześniej?

- Nie mogę tego potwierdzić. Dziś w nocy jak zaczęły się zamachy, przyszedł rozkaz z samej góry. Zamrożono wszystkie dane CCTV do celów śledztwa. Nikt nie ma wglądu do danych...

Pauza jaką zrobił Anderson była bardzo wymowna i Price zrozumiał, że jego kontakt naprawdę nie mógł nic zrobić. Bardziej jednak niż niewiedza przerażał go fakt, że ktoś bardzo szybko podjął stanowcze kroki blokując dane z kamer przemysłowych. Kroki, które ze względu na sytuację Spokrewnionych w mieście mogły mieć niewyobrażalne skutki. Kto za tym stał? Sabat? Służby specjalne? Macierewicz? (Sorry za offtopowego Antka, nie mogłem się powstrzymać ;))

- OK. Dzięki Glbert. Daj znać jakbyś coś wiedział.
Xavier rozłączył się i widząc, że Solomon i Vallo taszczą ciałą ochroniarzy do krypty Shelley, ruszył im pomóc. Głupio mu było stać bezczynnie, gdy sam Strategoi zakasał rekawy i zabrał się do brudnej roboty.

Upewnili się, że Tremere bezpiecznie odjechał z swą matką i Vallo ruszył Range Roverem. Przez chwilę panowała niemal zupełna cisza, jeśli nie brać pod uwagę pracującego na jałowym biegu motoru oraz syren służb ratowniczych. Xavierowi rysował się w głowie plan, ale cierpliwie czekał, aż pierwszy odezwie się Strategoi. Nie wypadało wychodzić przed orkiestrę i przeszkadzać Starszemu. Michael zerknął kątem oka na Eire, jakby dostrzegł, że słowa cisną się na usta Eire i zapytał:

- Chcesz coś powiedzieć? Śmiało. Mamy kilka spraw do omówienia.

- Dziękuję Strategoi - Price kiwnął głową: - Może to nie jest pytanie na miejscu, ale dręczy mnie to od pewnego czasu... Czy spodobał ci się Michaelu skromny prezent związany z Rhino?

- Wiesz jak rozładować atmosferę Xavierze. - Vallo uśmiechnął się szczerze kiwając głową: - niemniej jednak powiedz mi jaki związek ma ten iście królewski zestaw szachów z twoim klubem, oczywiscie pomijając twoją osobę. Czyżbym coś przeoczył? Jeśli tak to musisz mi wybaczyć. Nawet nie miałem czasu zbytnio nacieszyć oka twym podarkiem. Jak już będzie wszystkim zapraszam cię na partię.

- To bardzo uprzejme z twojej strony Michaelu.
No to gdzie udaje się Tremere?
Ostatnio zmieniony 04 grudnia 2015, 15:42 przez 8art, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 04 grudnia 2015, 23:31

Kierunek villa Vallo, najciemniej pod latarnią. Ta w której są rysunki odszczepieńców tyle tam już osób było, że mało prawdopodobne żeby tam kogoś zastać.
Podczas wrzucania ciał zabieram pistolet jednemu z ghuli, Na wszelki wypadek.
Może jest tu coś zamykane na łańcuch i kłódkę? Nie wiem brama lub wrota kościoła może? Chciałbym go zabrać korzystając z otwierania zamków. Potrzebuję czegoś by skrępować Elzę.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

koszal
Reactions:
Posty: 2787
Rejestracja: 15 marca 2012, 13:35
Been thanked: 1 time

Post autor: koszal » 05 grudnia 2015, 04:47

Suriel, jak chcesz skrępować Elzę to może zamieść jej nagie zdjęcia w "Mamo to ja"?

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 06 grudnia 2015, 23:18

Bournemouth, Centrum; 26/11/2014 około 04:35

Zadzwonił telefon primogena i w melodii dzwonka Xavier od razu rozpoznał charakterystyczny motyw przewodni z Ojca Chrzestnego. Vallo mruknął do Price'a:

- Proszę... To ktoś z waszej Koterii. Achile czy Tomas? - po czym odebrał telefon:

- Słucham... Witaj Tomasie... Myślę, że jak tylko znajdziesz odpowiednie miejsce... Nie, moja willa może być zbyt ryzykowną lokacją... Tak, schronienie Koroviewa wydaje się dyskretnym i odpowiednim miejscem. Spotkamy się za tym na miejscu.

Krótka rozmowa zakończyła się i auto pomknęło w kierunku nieznanego jeszcze Xavierowi miejsca, które zapewne Marcus uznawał za swą domenę. Vallo nie zamierzał już marnować czasu:

- Pozwolę sobie przejść do meritum: - Vallo zmienił ton na poważny: - Jest kilka spraw, które musisz wiedzieć i wiesz o tym jako pierwszy po starszyźnie. Francis wezwał do miasta Dianę Ladanza...

- Justycjariusza klanu Toreador... - Xavier spodziewał się wszystkiego, niemniej jednak przybycie wysłannika Wewnętrznego Kręgu do Bournemouth w takim momencie brzmiało niezmiernie niebezpiecznie. Tym bardziej po tym jak w tajemniczych okolicznościach zginął kilka lat temu justycjariusz Nosferatu. Sprawa musiała być zaprawdę poważna.

- Rozumiesz, że sprowadzenie kogoś o takiej pozycji w takim momencie jest nadzwyczaj ryzykowne. - kontynuował Vallo: - Ale chwila jest też znamienna. Odkryłem szpiega i w interesie całej domeny leży aby sprawiedliwości stało się zadość. Nim się to jednak stanie miasto musi być bezpieczne. I tu bede potrzebować twojego wkładu.

- W takim wypadku chciałbym wiedzieć więcej. Kto jest szpiegiem i dla kogo pracuje?

- Myślę, że już się domyślasz. - Vallo zrobił krótką pauzę, ale Xavier wiedział, czyje imię zaraz usłyszy: - Kathrine. Lata trwało eliminowanie z listy kolejnych podejrzanych. Kosztowało to bardzo wiele, nie tylko mnie. W końcu jednak wpadła w sidła. Tylko ona wiedziała, że wróciłem do miasta i gdzie mogła mnie znaleźć. Wiedziała że stałem się zagrożeniem i postanowiła mnie wyeliminować. W zasadzie udało się jej i niech tak myśli. Ona kieruje rajdem Sabatu. Francis już o wie o wszystkim i zdecydował żeby ściągnąć Ms Ladanza.

- Rozumiem. Co mam zrobić?

- Znam lokalizacje gniazd gdzie kryją sie Sabatnicy. Zasadniczo dysponuje wystarczającymi środkami z zewnątrz aby temu zaradzić, ale dla dobra klanu lepiej będzie jeśli weźmie w tym udział ktoś z domeny, a konkretnie ty Xavierze. Jest to szczególnie istotne w przypadku jeśli chciałbyś wypełnić wakat jaki powstanie po tym jak zabraknie opiekuna Elizjum, a nie mam wątpliwości, co do tego jaki los czeka zdrajczynie. Wracając do meritum. Będę potrzebował kilku ghuli lub gotowych na wszystko śmiertelnych, aby podpalili za dnia schronienie Sabatu w przedszkolu Montesorri przy Lansdowne Avenue.

Xavier przez chwilę przestraszył się ciężaru jakim chciał obarczyć go starszy. Krew dzieci miała już potem na zwsze plamić ręce wampira. Nie dał po sobie nic poznać, zachował pokerową twarz, ale wiedział, że zadanie przerosłoby niejednego twardziela. Vallo jakby wyczuł rozterkę w jakiej znalazł się Price i spokojnie wytłumaczył:

- Nie martw się. W związku z zamachami w mieście wprowadzony zostanie stan wyjątkowy. Sądzę, że przedszkole, podobnie jak wszystkie inne budynki przynależnosci publicznej będą zamknięte. Z drugiej strony, to co ułatwi akcję w samym budynku, może być sporym utrudnieniem. Wojsko i policja będą reagować szybko. Uruchomię kilka swoich kontaktów i spróbuję opóźnić służby, ale to nic pewnego. Kluczem jest aby zniszczyć wszystkie wampiry z sekty. Pamiętaj, że nawet za dnia mogą być niebezpieczni, szczególnie przyparci do muru. Tu masz numer do mężczyzny, który zabezpieczy teren, upewni się, że nikt związany z Sabatem nie wydostanie się z pułapki i ewenetulanie pomoże. Skontaktuj się z nim ustal szczegóły. Masz bardzo niewiele czasu, a do świtu zostało niewiele czasu.

Telefon Vallo znów zadzwonił. Wampir odebrał połączenie i po krótkiej zdawkowej rozmowie rozłączyl się. Xavier bardzo chciał wiedzieć z mkim mógł rozmawiać Strategoi i jego ciekawości stało się zadość. Michael ku zdziwinieniu Price'a wytłumaczył się z tajemniczej konwersacji:

- Nie zdołam dziś przesłuchać matki Steinbacha. Dzwonił Francis. Mamy ważne sprawy do omówienia. Byłbyś tak łaskaw i porozmawiał z nią w moim imieniu? Chcę znaleźć odpowiedź na pytanie, jaki był udział Elzy w wydarzeniach na cmentarzu. Bądź ostrożny, to może być chytra tremerka. I pamiętaj, że priorytetem jest jednak jutrzejszy dzień. Domena ponad wszystko. Mogę na Ciebie liczyć? - Kainita zapytał z naciskiem, które nie umknęło uwadze Xaviera.

- Proszę cię , zadzwoń do Tomasa, niech zatrzyma się i dalej jedźcie sami. Muszę spotkać się z Księciem niezwłocznie.
Vallo wzywają inne obowiązki. Czy Xavier podoła rzuconym wyzwaniom?
Ostatnio zmieniony 08 grudnia 2015, 14:02 przez 8art, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 08 grudnia 2015, 23:18

Bournemouth, Centrum 26/11/2014 około 04:35

Kiedy samochód Vallo zatrzymał się, zwolnił też i Tomas. Poczekał chwilę aż Xawier przesiądzie się do jego auta. Bez słowa przyjął nowego pasażera. Nie silił się na rozmowy. Milczenie mu nigdy nie przeszkadzało. Wręcz odwrotnie, był do niego przyzwyczajony a wszelkie zachowania społeczne, gesty i sposób wypowiadania czerpał garściami z osób które spotykał. Nauczył się, że tak jest lepiej. Mało kto rozumiał jego tok myślenia, większość ludzi uznawała go za dziwaka w najlepszym przypadku. Brak ochoty na pogaduszki z Ventrem nie wynikały jednak tylko z tego. Xawier być może myślał, że zwykłe przepraszam po tym co się stało pod Rhino załatwia sprawę. Nic podobnego. Dla racjonalnego umysłu Niemca, jego zachowanie było o tyleż niewybaczalne co dziecinne w swym braku kontroli. Od Tomasa biło lekkim chłodem.

Cóż, kto jak kto ale obrzydliwie bogaci Ventrue rozumieją chyba nawet lepiej niż inni, iż za niektóre rzeczy należy zapłacić. Teraz tylko muszę poczekać by we właściwym czasie i miejscu wręczyć grzecznie ów rachunek. Spory rachunek...

Tremere zatrzymał się na krzyżówkach niedaleko zakładu. Rozejrzał się w poszukiwaniu kamer lub zapalonych świateł ale tym razem nie dostrzegł nic takiego. Wcisnął więc przycisk otwierający bagażnik i wysiadł zostawiając silnik a nachodzi i otwarte drzwi kierowcy. Po czym zwrócił się do Xawiera rozglądając się czujnie po okolicy.

- Zaparkuj proszę jej auto gdzieś indziej, najlepiej jak najdalej. Mało prawdopodobne by tak luksusowa limuzyna nie posiadała GPSu na wypadek kradzieży. Poza tym być może ma też "inne" zabezpieczenia o których nie mamy pojęcia. Uważaj na kamery.

Rozglądając się uważnie po okolicy wyjął Elzę z bagażnika. I zarzucając jej ramię na swoje barki niósł w stronę lokum Koroviewa. Liczył, że w przypadku pecha byłaby niewielka szansa, że ktoś weźmie ją za pijaną. Co prawda nieco odstawał zakryta rękojeść od noża w sercu ale cóż, nic więcej w sumie nie mógł zrobić. Liczył na łut szczęścia.

Bournemouth, Gabinet fryzjerski Korviewa 26/11/2014 około 04:45

Podkręcony ponad ludzkie zrozumienie słuch Tomas wychwycił cichy szczęk drzwi. Zbiegł cicho na dół z pistoletem w ręku ale przekonawszy się, że to jedynie Xawier wsunął go za pasek. Tomas nie miał wierzchniego okrycia był jedynie w koszuli o podkasanych rękawach.

- Obawiam się, że musisz spać w innym pokoju niż sypialnia na górze. Jest zajęta przez damę...

Z pomieszczenia na piętrze słychać było szum wody. Tremer spojrzał w oczy Xawierowi i rzekł wyjaśniająco.

- Właśnie bierze kąpiel. - Xawier drgnął lekko na dźwięk tych słów - Ale spokojnie, poczekamy nacałego tego twojego Vallo, żeby mógł pozadawać te wszystkie swoje pytania. - zakończył z wyczuwalnym chłodem w głosie.

Upewniwszy się, że Ventrue nie zrobi niczego głupiego, rozejrzał się po gabinecie fryzjerskim i wybrał sporą szczotkę do włosów po czym ruszył na górę. Na schodach odwrócił się w kierunku Xawiera jakby chciał coś jeszcze dodać ale ostatecznie zrezygnował posyłając mu jedynie chłodne powłóczyste spojrzenie, po czym zamknął drzwi.

[center]***[/center]

W sypialni Koroviewa paliły się tylko subtelne światła z lamp, tworząc przyjemny półmrok. Za oknem widniała pomarańczowa łuna bijąca od płonących budynków. Gdzieś w oddali słychać było nikłe wycie syren. To miasto konało. Tomas stał odwrócony plecami do Elzy, manipulując smukłymi palcami pokrętłem od sporego radia jakie ślepy muzyk miał w domu. Nie skorzystał jednak z jego sporej kolekcji płyt. Szukał po kanałach czegoś przypadkowego i pasującego nastrojem do intymnego klimatu jaki się wytworzył. Wierzył w przypadek, a raczej wierzył że nie jest tylko li przypadkiem.

Tak, myślę że to będzie idealne...

https://www.youtube.com/watch?v=x2AOjb9HW2E

Przez chwilę Tomas wsłuchiwał się w ten cichy i ciepły kobiecy głos, który w jego nadludzko wyostrzonym zmyśle słuchu przypominał atłas kiedy go lekko dotykać opuszkami palców. Płynąca przez półmrok pomieszczenie muzyka niosła słowa, które uwalniały w Tomasie wspomnienia. Kolejne i kolejne, wszystkie ciepłe i wszystkie związane z jego Elzą.

[center]"There's a love between us still
but something's changed and I don't know why
And all I want to do is go home with you
But I know I'm out of my mind"[/center]


Obserwował jak kolorowe słupki wyświetlacza w radiu podskakują w takt tej subtelnej melodii melodii. Uśmiechnął się do swoich wspomnień nie odwracając nadal w kierunku matki.

- Wiesz... - zaczął cicho - ...tak na prawdę to nigdy nie mieliśmy chyba czasu, by powiedzieć sobie parę słów prawdy na temat naszych relacji. Myślę... myślę, że gdybyśmy to zrobili, atmosfera mogłaby się wtedy oczyścić. Tak zalecają parom dzisiejsi psychologowie. - westchnął - Ale cóż, mądrość często przychodzi post factum. Czy możemy to jeszcze jakoś nadrobić? - zapytał łagodnie.

Podszedł do okna trzymając za zasłony przez chwilę spoglądał na złowrogą łunę. Na to chore miasto które dogorywało niczym człowiek trawiony gorączką, która zaraz miała posłać go do grobu. Powoli zaciągnął ciężkie zasłony by ten widok nie psuł im chwili spokoju. Bowiem tutaj, dla tych dwojga, to co się działo w mieście nie liczyło się zupełnie.

- Dobrze, zatem skoro nie chcesz mówić jako pierwsza, moja droga, to ja zacznę. Nigdy... nie potrafiłem zrozumieć... pogodzić się z tym, że... nie nauczyłaś mnie Taumaturgi. Nawet podstaw Ścieżki Krwi. - pokręcił z dezaprobatą głową - Teraz to jakby jasne czemu ale przez te lata czułem się niczym jaki kaleka. To tak jakby wszyscy mogli biegać i grać, a ja... na wózku inwalidzkim. To było dla mnie przez te wszystkie lata takie... takie uwłaczające. - zakończył z żalem. - Czy nie pomyślałaś nigdy, że ktoś ci kiedyś za to może... wystawić rachunek.

Mówiąc to zbliżała się w kierunku łoża na którym leżała. Gęsto gestykulował by ukryć drżenie dłoni jakiego dostał poruszając ten najbardziej bolesny dla niego temat. Moc bowiem dla Tomasa zawsze znaczyła bardzo wiele, jeśli nie wszystko.

- No i ten cały postrzał. Przez te wszystkie samotne noce myślałem, że mnie odtrąciłaś i już nigdy nie będziemy mogli być razem. Ale kiedy zobaczyłem cię tam na cmentarzu... Leżącą i bezbronną. I tak okrutnie pokiereszowaną... - głos mu zadrżał.

Tomas przysiadł na łóżku obok Elzy i zacisnął szczęki z gniewu. Po chwil się odprężył, kontrola wróciła na jedną myśl którą wypowiedział na głos.

- Ale przecież, to wszystko już nie istotne już za nami. Jesteśmy teraz razem i mamy w końcu nieco czasu tylko dla siebie. - zamyślił się. - Wiesz, mimo wszystko... chciałbym zachować cię w pamięci taką jaką byłaś niegdyś. Chciałbym też cię poprosić byśmy uwiecznili się razem na tą okoliczność wspólnego spotkania...

Nie doczekawszy się słowa sprzeciwu ostrożnie położył się obok Elzy i wyciągnąwszy komórkę, zrobił wspólną selfie. Po krótkim namyśle zrobił jeszcze jedno zdjęcie lecz tym razem już samej twarzy ukochanej Elzy.

- Cóż zatem dalej z nami będzie, moja droga... - zapytał na koniec cicho, nie podnosząc się z łóża.

Potem leżeli dłużą chwilę ciesząc się swoją obecnością. Wsłuchując w muzykę... Czuł zapach jej perfum, jej ciała... Drażnił mu nozdrza wspomnieniami, działał na niego nieco oszałamiająco a za razem pożądliwie.

[center]"You want to touch me but you're too late
You want to touch me but there's too much history
Starting to lift the lie we tell ourselves"[/center]


- Wiem, że nie usłyszałaś ani jednego słowa moja ukochana. Ale wiem, że słowa są nie potrzebne między nami. - zrobił pauzę. - I wiem też, że jesteś gotowa... mnie przyjąć. Czuję to.

Jego ręka powoli wylądowała na zgrabnym kolanie, okrytym atłasowym materiałem drogiej sukienki. Przez chwilę leżeli tak w milczeniu, napawając się tą magiczną chwilą przed. Muzyka płynęła w powietrzu subtelną nutą.

- Wiesz... myślę, że jeszcze nie jest za późno by nas uratować. Może znów nazwiesz mnie naiwnym dzieckiem ale sądzę, że ten proces można jeszcze odwrócić. Musisz się tylko zgodzić, a razem na pewno nam się uda...

Przez chwilę oboje milczeli.

Jego palce zaczęły powoli podsuwać materiał sukienki w górę. Opuszki palców delikatnie muskając odzianą w koronkową pończoszkę nogę. Zaczęły sunąć po zgrabnym udzie, wyżej i wyżej. Tomas zsunął się całym ciałem w dół i powoli ucałował jej kolano. Powtórzył pocałunek nieco wyżej. W nozdrzach czuł aż nazbyt wyraźnie jej oszałamiający zapach w połączeniu balsamem jaki znalazł w łazience Koroviewa.

Nawet nie wiedział kiedy jego kły się wysunęły przebijając drogą pończoszkę na udzie. Pił długo i powoli. I ten jeden, jedynym raz pił właściwie do woli. Nie odciągany siłą jak zwykle. Nie zrzucany. Nie zdzierany za karki niczym odsuwane szczenię. Sycił się powoli i z czułością rozsmakowywał się całym jej szkarłatnym bukietem.

W końcu oderwał się, uświadomiwszy sobie że mógłby ją przecież niechcący zabić. Spełniony wylądował głową tuż przy jej głowie. Otarł usta z krwi i oblizał z cichą rozkoszą rękę. Leżał bez ruchu napawając się przyjemnym rozluźnieniem . W ustach nadal czuł jej smak. Do doskonałości tej sceny brakło mu jedynie róż. Patrzył na okno, skąd zza kotary pobłyskiwała krwawa łuna, odległa i nie wyraźna.

Zachowam cię. Będziesz tylko moja. Jedynie ten trzonek noża w sercu jakoś strasznie psuje mi estetykę. Będę musiał coś z nim później zrobić. I to koniecznie. Chyba go po prostu... spiłuję.
Zastrzegam sobie możliwość zmiany pierwszej części posta jeśli w samochodzie się odezwie Xawier. Puszczam go w takiej formie ponieważ nie dużo mam czasu na pisanie postów i nie wiem kiedy bym go puścił jeśli nie dzisiaj.

Jakby dużo mówił to przypominam, że mam jeszcze pistolet i miejsce w bagażniku :P
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Awatar użytkownika
lightstorm
Reactions:
Posty: 882
Rejestracja: 25 października 2014, 09:40

Post autor: lightstorm » 11 grudnia 2015, 23:39

Bournemouth, Centrum; 26/11/2014 około 04:35

- Nie zdołam dziś przesłuchać matki Steinbacha. Dzwonił Francis. Mamy ważne sprawy do omówienia. Byłbyś tak łaskaw i porozmawiał z nią w moim imieniu? Chcę znaleźć odpowiedź na pytanie, jaki był udział Elzy w wydarzeniach na cmentarzu. Bądź ostrożny, to może być chytra Tremerka. I pamiętaj, że priorytetem jest jednak jutrzejszy dzień. Domena ponad wszystko. Mogę na Ciebie liczyć? - Kainita zapytał z naciskiem, które nie umknęło uwadze Xaviera.

- Proszę cię , zadzwoń do Tomasa - dodał po chwili. - niech zatrzyma się i dalej jedźcie sami. Muszę spotkać się z Księciem niezwłocznie.

- Oczywiście uczynię to o co prosisz - odparł młodszy Arystokrata - Chciałbym aby klan Ventrue był silny i abyśmy pokazali wszystkim w mieście, że władza nie jest nam dana za sprawą przypadku. Wiem, że nadszedł czas próby dla nas wszystkich i czasami trzeba wejść do gry z większą ilością ciężkich argumentów - Xavier spojrzał na chwilę na swojego naładowanego casulla, którego miał za pasem.

- Już dzwonię do Thomasa - to powiedziawszy sięgnął po telefon i wybrał numer do Tremera.

- Thomas zatrzymaj się. Dalej jadę z Tobą.

- Już się zatrzymuję - odparł Thomas.

Price rozłączył rozmowę i schował telefon. Spojrzał na starszego Ventrue i zanim wysiadł pomyślał nad nagrodą jaką obiecał mu Michael. W bardzo niebezpieczną grę mnie wciągnąłeś, a teraz obiecujesz mi coś zupełnie innego niż to, czego chciałbym naprawdę... Chyba nie do końca znasz się na innych, i źle oceniasz swoje pionki, bo ja wolę zostać przy swoim. Pracowałem na to przez lata i włożyłem dużo serca w Rhino. To moja dusza, dlaczego miałbym ją sprzedać za stanowisko? Dlaczego chcesz był opuścił wszystko, co sprawia że mam do czego wrócić? Dlaczego chcesz był zostawił za sobą to, co trzyma moją Bestię w ryzach?

Nagle samochód zatrzymał się, a zamyślony Xavier podniósł wzrok, spojrzał na Primogena i wzdrygnął się lekko. W oczach Strategoi zobaczył, coś co mówiło mu, że stary Ventrue słyszał jego ostatnie myśli. Szybko i kulturalnie pożegnał się z Vallo.

- Dobrego snu Starszy. Do zobaczenia jutro Primogenie.

Price wysiadł pospiesznie z samochodu i udał się w kierunku Thomasa. Gdy wsiadł do środka spojrzał na Thomasa i powiedział krótko:

- Jedź.

Przez całą drogę się prawie nie odzywał, myśląc o tym co starszy Ventue może o nim wiedzieć. Czy potrafi czytać w myślach? A może jest taki sam jak Robert i skończę ponownie związany krwią. Przejmę bagno, które stworzył okryty złą sławą poprzedni opiekun i w nim ugrzęznę. Od dziś żadnej krwi z opakowania, tylko soczyste żyły pięknych kobiet. Nagle Xavier zdał sobie sprawę, że jest dość głodny, a jutro będzie jeszcze gorzej. Kontroluj się, jesteś Ventrue. Wtem Thomas odezwał się:

- Zaparkuj proszę jej auto gdzieś indziej, najlepiej jak najdalej. Mało prawdopodobne by tak luksusowa limuzyna nie posiadała GPSu na wypadek kradzieży. Poza tym być może ma też "inne" zabezpieczenia o których nie mamy pojęcia. Uważaj na kamery.

- Poradzę sobie - odparł Ventrue.

Gdy tylko Thomas wyjął z ciało z bagażnika, Xavier nacisnął pedał gazu. Doskonale wiedział gdzie jechać, by zaspokoić pragnienie. To właśnie tam zaczął swoje pierwsze polowania tuż po przemianie. Aleja profesjonalnych kurtyzan. Swojego pierwszego terenu polowań nie zapomina się nigdy. Ciekawe, czy inni z Rodziny mają podobnie. Hmm... Powinienem kiedyś zapytać o to Thomasa, Korovieva i Achille. Ciekawe... Czuję się jakbym zdradzał swoje żywicielki.

Pochłonięty rozterkami jechał szybko, nie tracąc czasu. Świt zbliżał się a Ventrue musiał załatwić jeszcze wiele spraw. Znał miasto równie dobrze jak transakcje na swoim głównym koncie bankowym, co pozwoliło mu wybrać korzystny skrót, który znało jedynie kilku dealerów, uciekających samochodami przed policją. W niecałe pięć minut dotarł na Złotą Aleję. Spojrzał na stojące tam kobiety i wzdrygnął się - Chyba jest już za późno i zostały jakieś krokodyle, albo to miejsce obniżyło swój poziom. Nie miał jednak czasu by szukać kolejnych miejsc. Wtem z od strony pasażera ktoś zapukał w okno. Price nacisnął przycisk, a mokra od deszczu szyba zsunęła się na dół, ukazując twarz znajomego, który mierzył do niego z krótkiego pistoletu.

- Price?! Kurwa, że to musiałeś być ty. Całe pół godziny już czekam na fart.

- Dobrze cię widzieć Jason. Zabierz tą pukawkę, bo nie chcę się czuć, jakbym rozmawiał z żółtodziobem.

Jason Hedge schował broń za pas i wsiadł do samochodu od strony pasażera.

- Dobra Xavier do rzeczy. Czego ci potrzeba?

- Cholernie potrzebuję świeżego i ciepłego towaru. Takiego, co pracuje nad tobą przez pięć minut, a masz wrażenie że minęła cała wieczność. Kapujesz?

- Jedna to jakieś 500, a za trzy po zniżce 1000 funtów.

- Biorę trzy. Gdzie to jest? - Xavier zadał pytanie.

- Tutaj - wskazał palcem przez okno na drugie piętro, na którym w wszystkich pokojach paliło się światło. - Leżą tam i czekają na ciebie. Jakieś pół godziny temu bawiła się z nimi lokalna mafia. Widziałem ich wózki i rejestracje. To poważni ludzie Price. Chcesz dymać ich towar?

- Nie tylko dymać Jason - Ventrue uśmiechnął się szyderczo nie ukazując ostrych kłów. Prawo Maskarady nie pozwoliło mu na to. Sięgnął po portfel i wyciągnął kilka setek.

- To za wskazanie miejsca, gdzie mogę poczuć że naprawdę żyję. Weź ten wóz i go najlepiej zutylizuj. Ma czarną przeszłość, taką która położy każdego. Masz tutaj kolejne dwie stówki, byś nie mówił na ulicy, że Xavier Price to skąpy skurwiel.

- Się zrobi.

- Pilnuj wozu, będę szybciej niż myślisz. Muszę z niego jeszcze dziś skorzystać, a potem zabierzesz go i złomujesz.

- Taaa. Dzięki Xavier za kasę. Mam alimenty kurwa.

- Dbaj o swoje potomstwo Jason. To jedyne, co tak naprawdę mamy - rzekł Xavier filozoficznie i wysiadł z samochodu, po czym udał się do wskazanej kamienicy. Gdy zbliżył się do bramy wejściowej, okazało się że na podwórku stoi dwóch typów, najwyraźniej stanowiących ochronę lokalu. Gdy Ventrue zbliżył się, wyższy mężczyzna odezwał się:

- To teren prywatny...

- Jestem od Roberta Jacksona. Jest pilna sprawa do omówienia - Ventrue odezwał się pełnym charyzmy i wdzięku głosem, a ochroniarz nie wiedząc co ma powiedzieć, w końcu wydusił:

- Przedstaw się i możesz wejść.

- Jestem Price - odrzekł Venture, a gdy podszedł do ochroniarza dał mu do ręki swoją wizytówkę, po czym dodał:

- Jak będziesz szukał dobrze płatnej roboty, to zadzwoń. Podobasz mi się - Xavier dodał w swoim głosie nutę pochwały.

Osiłek spojrzał na wizytówkę zdając sobie sprawę z tego kim jest Xavier Price. Po chwili młody Ventrue cicho wspinał się po schodach domu, aż w końcu dotarł na drugie piętro. W pokoju który był przedsionkiem siedziało trzech typów grających w karty na małym okrągłym stoliku. Dookoła na podłodze leżały puste butelki po luksusowym alkoholu, co dało Xavierowi do zrozumienia, że panowie są dużo mniej groźni, niż zwykle. Wkraczając do pomieszczenia, odezwał się spokojnie:

- Płacę tysiąc funtów za trzy najpiękniejsze okazy jakie macie, a dodatkowo kładę na stół drugie tysiąc przy następnym rozdaniu.
Wszyscy trzej jak zahipnotyzowani odwrócili głowy w stronę Xaviera. Jeden z nich spojrzał na stój zdając sobie sprawę z faktu, że kończy mu się gotówka, po czym odezwał się:

- Płacisz gotówką z góry, a ja pozwolę ci wejść do pokoju po lewej. Jasne?

Ventrue kolejny raz sięgnął po swój portfel nawet na chwilę nie pokazując panom, że za jego plecami, za pasem wisi ciężki pistolet. Podszedł do stołu i wyrzucił na stół dwa tysiące funtów.

- Nie znam cię, ale wiedz jedno. Jak je uszkodzisz to jesteś trupem - odezwał się ten, który przemówił wcześniej.

- Dziękuję za przypomnienie o oczywistych sprawach - odrzekł Xavier swobodnym tonem i ruszył w stronę drzwi po lewej.
Gdy złapał za klamkę poczuł zapach perfum, którymi wypełnione było kolejne pomieszczenie. Otworzył je, a jego oczom ukazały się trzy niezwykle urodziwe kobiety, siedzące przed lustrem i dyskutujące o czymś ściszonymi głosami. Ich kształtne piersi były odkryte. W miękkim świetle padającym z lampki w kącie pokoju, wydawały się wykute z alabastru. Na jego widok przerwały rozmowę i uśmiechnęły się. Nie tracąc czasu wszedł więc do środka:

- Teraz drogie panie zajmiecie się mną - odezwał się. - Ale zanim zaczniemy nasza grę... Zamknijcie oczy i nie otwierajcie ich, aż wam na to pozwolę.

- Ale nam się przyjemniaczek na koniec trafił... - zachichotała najpiękniejsza. Pozostałe zawtórowały jej i wstały.
Półnagie dziewczyniny podeszły razem do Price, po czym zamknęły oczy. Ventrue wybrał najpiękniejszą, szepcząc do jej ucha:

- Chodź ze mną.

Kurtyzana bez słowa ruszyła, prowadzona za rękę przez Xaviera. Ventrue zaprowadził ją w pobliże obok łózka i zaczął pić. Gdy kobieta wpadła w orgazm spowodowany jego pocałunkiem, Ventrue przytrzymał jej osuwające się ciało, po czym ułożył je delikatnie na wielkim, luksusowym łożu. Nachylił się nad nią i szepnął.

- Rozbierz się...

Kobieta zamruczała w odpowiedzi, wampir zaś skierował się ku kolejnej...

Powtórzył to samo z pozostała dwójką. A gdy wszystkie leżały nagie przed nim, czekając na moment w którym rozepnie spodnie, Xavier zapytał, zdając sobie sprawę, iż czuje się inaczej:

- Brałyście coś?

- Ecstazy - odparła rozmarzonym głosem jedna z nich.

Pod Ventrue ugięły się lekko nogi, gdy zdał sobie sprawę, jaki narkotyk właśnie krąży w jego żyłach.

- Jeszcze się spotkamy... Teraz już na mnie czas...

Wyszedł pospiesznie z pokoju. Gdy tylko znalazł się w pokoju z pokerzystami, natychmiast podszedł do stolika i podniósł swoje karty.

- Sprawdzam - powiedział do pozostałych.

Po chwili karty wszystkich leżały na stole. Price miał zaledwie jedną parę, gdzie pozostali mieli silniejszy rozkład.

- Cóż, moja przegrana - uśmiechnął się przyjaźnie. W pewien sposób czuł do nich sympatię. - Żegnam panowie i dziękuję za życzliwość- dodał na koniec, po czym zniknął na schodach.

Wrócił do Jasona i powiedział mu gdzie ma jechać. Podał adres Koroviewa.

[center]***[/center]
Bournemouth, Gabinet fryzjerski Korviewa 26/11/2014 około 04:45

Wchodząc do domu zorientował się, że nadal jest pod wpływem narkotyku. Myśli zdawały się nieco bardziej mętne i płynne. Pamiętał, że Thomas powiedział, że Matka bierze prysznic i musi spać w innym miejscu, niż sypialnia na górze. To go ucieszyło, gdyż tylko przytomną Tremerkę można było przesłuchać. Pomyślał, że bez problemu znajdzie coś dla siebie.

Poszukując miejsca na dogodny spoczynek, zauważył, że jego uwagę przyciąga światło żarówek, a także inne doznania związane z działaniem zmysłów. Nawet skrzypienie podłogi wydawało się dziwnie melodyjne... I przyjemne... Poświęcił dobre kilka minut by dokładnie zorientować się w nowej lokacji. Wzorki na tapetach były niezwykle gustowne... Gdy skończył przyglądać się im spojrzał na zegarek i zdał sobie sprawę, że pozostało mu bardzo mało czasu. Udał się natychmiast do sypialni na górze, w celu wypełnienia zadania jakie zlecił mu Primogen. Gdy stanął przed drzwiami usłyszał jakiś głos. Jeszcze nie śpi. To dobrze - uśmiechnął się czując jak narkotyk odrywa go od kolejnego kawałka rzeczywistości. Złapał za klamkę, po czym wkroczył do środka. Odruchowo zapalił światło, po czym od razy zauważył dwójkę Tremerów.

- Thomas?! Jesteś jakimś nekrofilem, czy o co chodzi? Masz więzy krwi?! - powiedział zaskoczony Price. Być może nie było to grzeczne, ale zorientował się, że Thomas najwyraźniej ma poważny problem i chyba powinien mu pomóc...
W poście korzystam z Cech Pozycji: Kontakty.
[center]To rule in blood is to rule in truth. Ventrue Clan Motto[/center]

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 12 grudnia 2015, 15:49

Bournemouth, Gabinet fryzjerski Korviewa 26/11/2014 około 05:30

Xavier był całkowicie zaskoczony i wpatrzony w stare łóżko z parą nagich kochanków: Langera wtulonego w nagie ciało Elzy z makabrycznie wystającym z serca trzonkiem noża.

Noża, którego podarował Steinbachowi. O dziwo nie skupiał wzroku na alabastrowych ciałach martwych kochanków. Całą uwagę przykuwał koc na którym spoczywałą para kainitów. Próbował z trudem odwrócić wzrok od chaotycznych meandrów tkaniny układającej się w fantasmagoryczne kształty. W nozdrzach kłuł zapach wilgoci i stęchlizny od dawna nie wietrzonego zakłądu Koroviewa, ale nade wszystko słodki zapach vitae nieumarłej. Była taka podobna do tej którą kiedyś tak mocno pokochał...

Pasowała mu. Młoda kobieta, bezbronna, uwodząca aromatem krwi. Musiał tylko podejść i złożyć swój pocałunek, tak jak to uczynił Tremere. Dostrzegł strużkę krwi zastygającą wysoko na udzie kobiety, tuż przy linii bikini. Na twarzy Xaviera przez chwilę można było wyczytać cień bladego uśmiechu, gdy wyobraźnia wampira przywołała mimowolną wizję wyuzdanego miłosnego aktu jaki musiał być przed sekundami udziałem Steinbacha.

Opanował się. Przed oczyma wyobraźni mignęła mu zwiewna sylwetka kobiety jego życia.

Vivien...

Czy może to była krążąca w żyłach Ecstasy? Może opatrzność? A może głos rozsądku?

Czy tego by chciała? Abym został pacynką tej wiedźmy? Nie...

Zniknęła, a barwy nabrały innego odcieniu. Wraz z Vivien zniknęła kobieta z rozłożonymi zachęcajaco udami i śladem vitae. Teraz była to tylko przebita nożem spokrewniona. Jak mógł porównać tę wywłokę do Vivien? Sam nie wiedział...

Umysł znów zaczał pracować chłodno. Swoim zwykłym torem. Nie zostało mu wiele czasu. Miał porozmawiać z Czarną Matką w imieniu Ventrue. Do świtu zoorganizować grupę uderzeniową dla Vallo. Już wiedział, że jesli chce spędzić najbliższy dzień w Rhino, to nie zdąży dziś przesłuchać Elzy. Cokolwiek by nie postanowił, to pozostawał tu Langer...

- Thomas?! Jesteś jakimś nekrofilem, czy o co chodzi? Masz więzy krwi?! - powiedział zaskoczony Price. Być może nie było to grzeczne, ale zorientował się, że Thomas najwyraźniej ma poważny problem i chyba powinien mu pomóc...
Panowie naprawdę napawacie mnie zarazem dumą swoimi ostatnimi postami i wstydem, że ja piszę tak cieniutko:o

Pozwoliłem sobie przesunąc czas do przodu o niecałą godzinę. Zakładam, że zarówno romantyczne te-a-te Steinbacha, jak i wyprawa Price'a zabrała nieco więcej niż 10 minut.

Czekam z niecierpliwością na ciąg dlaszy, bo scena jest naprawdę zarąbista.

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 13 grudnia 2015, 00:11

Bournemouth, Gabinet fryzjerski Korviewa 26/11/2014 około 05:30

Jego oczy wodziły po pomieszczeniu nie przystając dłużej na żadnej z rzeczy. Po misce dla Pinkiego. Po starej zepsutej lodówce z równie zepsutą musztarda w środku. Po napisach na wszystkich ścianach. Napisach czy może raczej szaleńczym wzorze spisanym musztardą przez chorego psychicznie? Słowa były ułożone w kręgi, strzałki. Wyraźnie widział tam imiona wszystkich członków koterii, a także wiele, których nic mu nie mówiły jak papa Midnite, Mamcia- Mamcia, Lindsey, Pinky w opałach. Niektóre słowa były w połowie urwane i nic nie znaczące. Gdzieniegdzie chory umysł wymalował rysunki wyglądały niemal jak naskalne malowidła prehistorycznych ludów, gdyby nie fakt że te wykonał szaleniec musztardą "Kielecką" jakiej pustych słoików było tu pełno.

W myślach błądził po wszystkich przedmiotach z jej torebki. Szukał klucza do poskładania tego wszystkiego w jedną całość... Nagle zestrzygł uszami. O tej porze panował niemal śmiertelna cisza, więc nie było problemu dla niego by wyostrzone nadludzko ucho wyłapało kogoś otwierającego drzwi do salonu na dole. Tomas cały stężał i zacisnął rękę na broni. Nie zamierzał się stąd wynosić zostawiając Elzę na pastwę Sabatu.

Oczami wyobraźni widział jak ten ktoś mija częściowo sprawny neonowy szyld. Jak wchodzi do gabinetu fryzjerskiego mija kilka starych foteli i odcięty od linii telefon w formie retro. Ten sam odgłos eleganckich butów, ten sam rozmiar kroków... Tomas rozluźnił się nieco z dużą pewnością była to ta sama osoba co ostatnio. Xawier.

Słyszał jak wchodzi po schodach, jak zatrzymuje się przy drzwiach. Tomas zacisnął w tym momencie mocniej szczęki i rękę na broni.

Po co ten tu lezie. - Nie poruszał się, leżał i czekał. Drzwi otworzyły się bez pukania. Poczuł jak irytacja tym młodym Ventrue sięga zenitu.

- Thomas?! Jesteś jakimś nekrofilem, czy o co chodzi? Masz więzy krwi?!

Kiedy Xawier kończył pierwszą część swojego pytania tłem był mu odciągany kurek pistoletu. W przewlekłej ciszy jaka się pojawiła po pytaniu dźwięk ten nadal zdawał się brzęczeć w uszach śmiertelną powagą.

Tomas mierzył na wysokość głowy Ventrue i z nie ukrywaną złością na twarzy oczekiwał przez chwilę odgłosów sprowadzonych tu przyjaciół Xawiera czyli Sabatników. Nie doczekawszy się ruszył w kierunku radia, które brzęcząc koło okna, cicho niemal na granicy słyszalności ludzkiego ucha, przesłodzoną nutą przeszkadzało wyczulonym zmysłom. Przemieszczając się Tomas sączył słowa przez zaciśnięte szczęki i z wyraźnym trudem opanowując gniew. Nie przestawał mierzyć do Xawiera.

- Puka się do cholery jasnej! Panie Price, właśnie drugi raz tej nocy zaskoczył mnie pan swoimi manierami. Rozumiem, że za chwilę znów pan przypomni sobie z jakiego jest klanu i zachowa się jak na niego przystało. Przeprosi pan i wyjdzie. Ale zanim pan to zrobi, pozwoli pan że się zrewanżuje i także zapytam o coś, równie nieelegancko. Co się naprawdę stało w Rhino? I co z Korwievem?
Thomas się nie rozbierał, proszę to poprawić z poprzedniego posta. Patrzysz przez pryzmat potrzeb śmiertelnika. :P Tymczasem jego interesuje już tylko soczysta krewka.
Pytanie czy miała komórkę? Jeśli tak to chciałem przepisać wszystkie ostatnie telefony jakie wykonywała.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

ODPOWIEDZ