Sigurd i Adoth błyskawicznie skoczyli do drzwi po obu stronach korytarza. Aesir wylądował w garderobie, zaś cymmeryjczyk przebił się przez drzwi do jednej z sypialni. Derrick również nie czekał na dalszy rozwój wypadków, tylko chwycił czarownika za kołnierz i rzucił nim o ziemię, samemu również padając i kryjąc się za szczątkami kredensu, który demon wysadził w powietrze razem z korytarzowymi drzwiami.
Garro skoczył na schody i pognał do góry, gdyż walczące przerażające bestie blokowały mu jedyną drogę ucieczki na zewnątrz domu. Przeskoczył przez dziurę w schodach i już wbiegł na pół piętro, gdy przed nim, zaledwie o dwa kroki, z głuchym brzdękiem w ścianę wbił się ogromny bełt, zanurzając się do połowy swojej długości.
Zielarz głośno przełknął ślinę i z dwojga złego, wolał pędzić na górę, niż dać się pożreć diabłom walczącym na dole.
Nehaher poczuł, jak tuż nad plecami przelatuje pocisk wystrzelony ułamek sekundy wcześniej. Gdyby nie pomoc bossończyka, czarownik skończyłby jak świnia wbijana na rożen. Stygijczyk padł głucho na ziemię, na chwilę tracąc oddech.
- Na nich! - wrzasnął jeden ze strzelców, a powietrze rozdarł syk mieczy wyciąganych z pochew.
Sigurd wstał. Ale zaraz jednak padł, gdyż nad głową świsnął mu miecz. Ukryty w garderobie łotr już nacierał na aesira. Widocznie czekał na sygnał do ataku.
Cymmeryczyk w pokoju na przeciwko stał na przeciw dwóm typkom w ciemnych kapturach i lekkich zbrojach, uzbrojonych zaś w nabijane żelazem pałki. Nie wyglądało to dobrze...
W międzyczasie Derrick wstał i nie myśląc długo, puścił pierwszą strzałę. Ta utknęła w gardle jednego z operatorów minibalisty. Jego kamrat z rykiem rzucił się szarżą, biegnąc z wysuniętą tarczą do bossończyka.
Pierwsza runda za nami, zaraz będą rzuty do rundy drugiej! Garro wbiegł na pierwsze piętro, a Nehaher wstał.