Uroczyste spotkanie z legatami inkwizytora Arksesa odbyło się następnego dnia o zmroku, w rodowym pałacu LaGrando w luksusowej dzielnicy Patronium. Promieniująca bogactwem rezydencja wzniesiona została na masywnej półce zawieszonej na zewnętrznej ścianie metropolitalnego walca, wysoko ponad szmaragdową powierzchnią oceanu. Mieszkańcy pałacu, od patriarchy rodziny po szeregowych członków służby, zostali w międzyczasie aresztowani i osadzeni w kazamatach Oka, gdzie śledczy Magistratum i Adeptus Arbites dwoili się i troili zbierając obciążające arystokratyczny ród dowody herezji. Sama posiadłość na mocy dekretu gubernatora przeszła na własność inkwizytora Arksesa, jako forma zadośćuczynienia za zaniedbania miejscowego wymiaru sprawiedliwości i doznane przez Inkwizycję uszczerbki w zasobach ludzkich.
Na pełniącym rolę ogrodu tarasie widokowym rezydencji zebrało się kilkudziesięciu przedstawicieli Świętego Oficjum. Przeważali wśród nich podwładni legata Garradona Wanga, nie tylko agenci polowi pokroju Gloriona, ale i klerkowie bądź analitycy skupiający uwagę na analizie monumentalnej dokumentacji finansowej LaGrando. Eleganckie czarne stroje z dyskretnymi naszywkami w postaci anielskich skrzydeł na rękawach pozwalały odróżnić członków Angelicusa od specjalistów Divisio Analiticus. Ci ostatni, w przeważającej mierze kobiety i mężczyźni w zaawansowanym wieku, częstokroć wspomagani cybernetycznymi implantami, podlegali bezpośrednio pod inkwizytora Arksesa i przybyli na Enkaidon wraz z Angelicusem Wanga na pokładzie Pana Jasności.
Przechadzający się pomiędzy uczestnikami zamkniętej ceremonii Nathan Silvanus dowiedział się szybko, że Pan Jasności był szybkim frachtowcem należącym do scintillijskiej Inkwizycji, dalece zmodernizowanym pod kątem błyskawicznych transferów międzysystemowych. Jak się szybko okazało, był też dobrze uzbrojony, dzięki czemu zdołał zaskoczyć ostrzałem niezidentyfikowaną jednostkę próbującą zatopić z wysokości niskiej orbity Spectoris platformę R-313. Nieprzyjacielski okręt niemal natychmiast zerwał kontakt z jednostką Ordo i wykorzystując potężniejszy napęd oddalił się od planety na odległość umożliwiającą skok w Osnowę.
Uprzejmi i równie elegancko ubrani członkowie załogi Pana Jasności krążyli pomiędzy gośćmi legatów roznosząc orzeźwiające napoje i przekąski. Wielka karmazynowa kula słońca opadała powoli ku widnokręgowi. Przyjemnie chłodna morska bryza pieściła skórę ludzi, pozwalała przynajmniej po części rozluźnić napięte nerwy. Legaci jeszcze się nie pojawili, toteż Nathan nie nie potrafił wyzbyć się wrażenia rosnącej ekscytacji. Otoczony ludźmi należącymi do Ordo, były regulator po raz pierwszy w czasie swej służby u Arksesa poczuł autentyczną przynależność do egalitarnej grupy wybrańców Imperium. Stał na krawędzi tarasu oparty plecami o chromowaną poręcz, ze szklanką napoju w dłoni i z wzrokiem przesuwającym się po rozmawiających niezobowiązująco towarzyszach sekretnej służby.
Wśród pozostałych gości Silvanus rozpoznał Gloriona, utykającego na jedną nogę, ale starającego się dotrzymać kroku członkom swej sekcji. Towarzyszyła mu nienaturalnie blada Atella, milcząca i dokładająca starań, by nie zwracać uwagi na wiszący wzdłuż boku pusty rękaw czarnego kostiumu. Oboje otoczeni byli kręgiem innych mężczyzn i kobiet należących do Angelicusa, wypytujących ich o zajścia na platformie LaGrando.
- Niezwykła atmosfera - zauważyła Medea, która zbliżyła się do Nathana w towarzystwie Hostera. Podobnie jak Silvanus, agenci ubrani byli w dostarczone im kilka godzin wcześniej eleganckie czarne stroje, przyozdobione naszywkami z godłem Inkwizycji oraz emblematem stylizowanego uskrzydlonego oka - Nie podejrzewałam, że tak wielu naszych brało udział w tej operacji.
- Według szacunków Gloriona na Enkaidenie wylądowało do tej pory dwustu pięćdziesięciu agentów Oficjum - odpowiedział Nathan nie omieszkając wpierw prześlizgnąć wzrokiem po dyskretnie, ale kusząco wyeksponowanym dekolcie kostiumu Medei - Dolicz do tego marynarzy z Pana Jasności. Ten tutaj tłumek to zaledwie niewielka część naszego kontyngentu.
- Niewielka, ale najważniejsza - oznajmił oblizujący spierzchnięte usta Hoster - Wang jest w pobliżu, wyczuwam jego aurę. Widzieliście gdzieś Septimusa?
Medea i Nathan zaprzeczyli jednocześnie ruchami głów, wymienili spojrzenia. Od czasu rozstania na platformie nie spotkali się ani z Septimusem ani z ojcem Kazadim i chociaż wcześniej nie przyznaliby się do tego dobrowolnie, nieobecność obu mężczyzn budziła w nich pewien dyskomfort. Potwierdzone wieści informowały o spotkaniu z legatem Ishamelem Luddem, pierwszym spośród czterech przybocznych śledczych Arksesa i bezpośrednim zwierzchnikiem Septimusa.
Gazowe lampy ukryte pośród gałęzi ozdobnych drzew zapaliły się jednocześnie, skąpały taras w swym łagodnym bursztynowym świetle przepędzając półmrok zmierzchu. Niczym na umówiony sygnał, lokaje dzierżący tace z przekąskami wycofali się w głąb tarasu, zniknęli za drzwiami rozświetlonej sali balowej, gdzie kończono przygotowania do uroczystej kolacji.