Oceaniczna głębia, 217.815.M41
Wpatrzona w ekran celowniczego kogitatora niczym mniszka w hologram Złotego Tronu, Medea słyszała jedynie przybierający na intensywności pisk systemu naprowadzania oraz łoskot bijącego szaleńczo serca. Jaskrawozielona sygnatura układu śledzenia celów zespoliła się pod wpływem jej operujących drążkiem dłoni z ikonką symbolizującą nieprzyjacielski batyskaf.
Z zakratowanego głośnika popłynął jednostajny nieprzerwany pisk.
- Odpalaj, teraz! - krzyknął ze swego miejsca Glorion.
Medea usłuchała go niemal bezwiednie, jej palec drgnął bez świadomego udziału umysłu zabójczyni, opadł na niewielki przycisk wprawiony w wierzch drążka. Łódź zadygotała wyczuwalnie, kiedy z jakiegoś zewnętrznego zasobnika pod jej brzuchem wystrzeliła ożywiona dotykiem Trix torpeda.
- Zawraca, zawraca! - krzyczał skupiony na przyrządach Glorion - Uderzy od frontu, tam nie ma wyrzutni wabików!
Rozpłaszczony na dnie kopułki Nathan krzyknął mimowolnie, kiedy z wiecznej ciemności oceanu wychynął rosnący w oczach obły kształt nadpływającego batyskafu. Nieprzyjacielska jednostka przyśpieszała z każdym uderzeniem serca, ścigając łódź agentów Tronu.
- Są za nami, za nami! - wrzasnął na całe gardło Silvanus, porażony wszechmocnym wrażeniem kompletnej bezsilności - Za nami!
Jakiś srebrzysty kształt przemknął tuż obok pancernego szkła kopułki, ciągnąc za sobą strumień bąbelków powietrza. Nathan otworzył szerzej oczy chcąc pojąć, na co spogląda i zaraz przymknął je ponownie.
W czerni oceanu zapłonęła na ułamek chwili niewielka kula światła, zduszona w ułamku sekundy masami wody. Fala uderzeniowa rzuciła batyskafem niczym zabawką, na wszystkich pulpitach zapłonęły natychmiast czerwone lampki. Kadłub zaczął trzeszczeć jeszcze głośniej niż dotychczas, a wydawane przez udręczone wręgi odgłosy wydały się Hosterowi dziwną melodią wygrywaną przez nadciągające anioły śmierci.
- Dostali!? - krzyknął Glorion - Dorwaliśmy ich?!