Część IV - Otchłań bluźnierstwa[/center]
Oceaniczna głębia, 217.815.M41
Glorion nie kłamał twierdząc, że zna się na prowadzeniu podwodnych statków. Odnalezienie się pośród rozlicznych pulpitów, ekranów i dźwigni zajęło mu ledwie minutę, potem poprzez kadłub batyskafu przebiegła fala wibracji sygnalizujących uruchomienie napędu jednostki.
- Uszczelniam właz - rzucił ponad ramieniem, wciskając jakieś okrągłe guziki na swej konsolecie. Żaden z pozostałych akolitów nie odezwał się słowem, wszyscy jak jeden mąż wpatrzeni byli w wykonaną z grubego pancernego szkła przednią szybę kokpitu łodzi.
Wnętrze rozświetlonego iskrzeniem przewodów hangaru nagle zniknęło, zastąpione płynną ciemnością, która gęstniała z każdą sekundą; sprawiającą wrażenie bezkresnej pustki. Batyskaf opadał szybko w dół, ale Medea potrafiła to stwierdzić jedynie dzięki wskazaniom głębokościomierza.
Zagubiony w czerni wód ogromnego oceanu, zamknięty w ścianach łodzi świat skurczył się do poziomu, który zabójczyni ledwie tolerowała. Trix nie mogła się oprzeć wrażeniu, że została uwięziona w pułapce, z której nie było drogi ucieczki.
Glorion włączył jakieś urządzenie, które zaczęło emitować krótkie ponawiające się dźwięki. Na jego pulpicie ożyło kolejnych kilka ekraników.
- Mam ją - wycedził przez zęby mężczyzna - Lokalizator od razu ją namierzył. Widzicie ten punkt?
Nathan przechylił się ponad oparciem siedzenia Gloriona, wbił wzrok w jaśniejący na największym ekranie zielony punkt.
- Ciągle się zanurza - dodał akolita Wanga - Najpierw myślałem, że po prostu chce uciec z koordynatami wraków, ale teraz sądzę, że ona chce do nich dotrzeć.