Groza w Świecie Mroku

koszal
Reactions:
Posty: 2787
Rejestracja: 15 marca 2012, 13:35
Been thanked: 1 time

Post autor: koszal » 17 listopada 2015, 21:53

Zamykaj! Bo Lightstorm i inni marnują tyle czcionek zamiast poświęcić je na fabularyzowane opisy w pbfach. Zamykaj na litość boską! :o

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 17 listopada 2015, 22:08

Chciałem tylko dodać, że wątek ciężarnej Vivien w BaM miał być bardziej zaakcentowany, ale się rozmył nieco z różnych przyczyn. Pamiętam jak Lightstorm napisał do mnie pw, że Xavier chce porozmawiać na ten temat z postacią Koszala (która widziała ducha ukochanej Xaviera). Niestety zbieglo się to z absencją Koszala, a ja nie chciałem proksować BG w tak ważnej kwestii. A teraz postać Koszala leży na marach... Szkoda, bo mogła z tego wyjść naprawdę niesamowita scena.

Awatar użytkownika
Suriel
Reactions:
Posty: 3733
Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
Lokalizacja: Wawa
Has thanked: 87 times
Been thanked: 150 times

Post autor: Suriel » 17 listopada 2015, 22:16

Inspirująca myśl z tym tabu. Zastanawiam się czy jest takie tabu którego jeszcze nie złamałem i nic mi do głowy nie przychodzi.

Nie neguję niczyjej wiedzy w zakresie zawodowym, w tym Sigila. Moje podejście rozmija się na zasadach generalnych a nie literackich. O tym drugim a zwłaszcza warsztacie nawet nie dyskutuję bo nie mam wiedzy tak jak z innymi zawodowcami na ich polach. Piszę o swoim indywidualnym odbiorze trzech przytaczanych dzieł oraz o podejściu do tematu wizerunku zła a raczej tego czy może być piękne. Co ciekawe kiedyś miałem ekstremalnie relatywne podejście do tych wartości ale chyba z czasem dorosłem.

Spięcie było największe wokół offtopu w postaci uniwersalnej idei dobra i zła oraz jeszcze jednej rzeczy. Mniejsza z tym. Jak Sigil będzie chciał się dowiedzieć to może dopytać ale pewnie szybciej i łatwiej będzie mu mnie zaszufladkować i dać sobie spokój.

I jeszcze jedno co się rozmija z prawdą, bo reszta jakby gra. Nie przekonuję nikogo do swoich racji, już od dawna. Mam to zwyczajnie gdzieś. Nie zależy mi by komuś narzucić swój punkt myślenia.

Ps. Z Hektorem chybiłeś zupełnie, zajrzyj do źródła.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein

Zin-Carla
Reactions:
Posty: 162
Rejestracja: 06 maja 2015, 15:12
Kontakt:

Post autor: Zin-Carla » 17 listopada 2015, 22:19

Zwykle czytam I sie nie odzywam no ale nie mogę juz. Przecie to kurde zarąbisty opis jest. Kawał dobrej literatury nadający sie na osobne samodzielne opowiadanie. Morderca wybiera metodycznie ofiary, ta nie, tu za dużo ludzi etc. Porusza się wiedziony instynktem, szaleństwem związanym z zetknięciem się z relikwią która podbiła jego klanową "wadę". Namtar jest wyrachowany, wypełnia bezbłędnie kontrakty etc. Nagle spotyka sie z czymś co wpływa na jego ogar sytuacjy.... Ma blanki, slasze z tego co robi, jest pchany pewnego rodzaju obłędem który jest zajeb** Opisany. Czytając czułam jak sie mi gardło ze strachu ściska i przestaje oddychać z wrażenia. To chyba super osiągnięcie w manipulowaniu emocjami czytelnika nie? Chyba o to chodzi. Troche nie rozumiem niektórych wywodów państwa zebranych tutaj na temat, który jest ciekawy. A co do kultur które są niedualistyczne to troche ich jest... A wiele osób niestety nakłada na nie swój jednotorowy, europocentryczny pogląd i im sie wydaje dużo.. Szczególnie jak są z zachodu. Ale tu sie zamilknę bo jako etnolog i antropolog z tytułami jeszcze się za mocno zacznę wymądrzać i będzie nowy sajgon ;). Dobranoc.
Ostatnio zmieniony 17 listopada 2015, 22:25 przez Zin-Carla, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Sigil
Reactions:
Posty: 1972
Rejestracja: 08 stycznia 2015, 20:11
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: Sigil » 18 listopada 2015, 11:20

[offtopic]Suriel, proszę daruj sobie już te wycieczki osobiste, bo to źle się czyta i psuje temat, dobrze?
Sigil nie będzie o nic pytał bo wychodzi z założenia, że jeśli rozmawiamy i coś chcesz mi powiedzieć, to mi to powiesz. A jeśli nie chcesz, to nie powiesz. Jesteśmy dorośli, tak? Nie oczekuj, że będę się dopytywał co miałeś na myśli. masz klawiaturę, monitor i wszystko co potrzeba by się zwerbalizować, więc do dzieła. ;)[/offtopic]

Oczywiście, że chodzi o przekroczenie tabu. Zabawne to jest bo pisałem o tym już innymi słowami: groza wynika z transgresji. Czyli z porzucenia dawnych granic i przekroczenia ich.

Dlatego też walkę opisuję inaczej niż morderstwo. Walka nie jest tematem na horror (często go zresztą transformuje w jakiś rodzaj fantastyki. vide: Wojownicy Nocy Mastertona), więc nie posługuję się w niej technikami grozy, a raczej technikami właściwymi dla np. powieści sensacyjnej. Miło, Lightstorm, że wymieniłeś Thomasa Harrisa - jego książki są jednym ze źródeł mej inspiracji. Styl tego autora cechuje doskonałe wyważenie tematu, połączone z lekkością i idealnym wyczuciem napięcia. Wciąż wiele się od niego uczę.

Inną inspiracją jest dla mnie Illiada (która stanowi jedną z mych ulubionych książek, tak na marginesie i Suriel, nie masz racji jeśli idzie o scenę z Hektorem. Proponuję przeczytać ponownie Pieśń XXII). Zwłaszcza czyny Achillesa (który klasycznym przykładem psychopaty, ale kolejny truizm dla każdej osoby zorientowanej w temacie) i opis jego działań w walce pokazuje mi w jaki sposób opisywać walkę z wieloma przeciwnikami. Spójrzcie choćby na poniższy cytat pochodzący z pieśni XX:

[center]Ale gdy już, demonowi podobny, raz czwarty nacierał,
(Achilles) krzyknął donośnie, a potem te słowa powiedział skrzydlate:
"Teraz wymknąłeś się śmierci, psie! A już była tak blisko
ciebie zagłada. Ocalił cię dzisiaj Fojbos Apollon.
Modlisz się pewnie do niego, gdy świst oszczepów usłyszysz!
Ale rozprawię się z tobą w przyszłości, gdy spotkam gdzieś ciebie,
jeśli i mnie któryś z bogów wśród walki pośpieszy z pomocą.
Teraz na innych wnet Trojan uderzę, gdy kogoś przydybię".
Tak powiedział i Dryopa w sam środek szyi ugodził.
Ten wprost przed jego nogami upadł. Tam zwłoki zostawił
i Demuchosa dzielnego, wielkiego Filetoridę,
włócznią w kolano zraniwszy, w biegu zatrzymał. A potem
mieczem potężnym zadając mu cios, wyszarpnął zeń duszę.
Na Laogona z Dardanem następnie, synów Bijanta,
natarł i razem obydwóch na ziemię z wozu postrącał:
przeszył jednego z nich włócznią, drugiego ciął mieczem z bliska.
Potem na Alastoridę Trosa uderzył. Do kolan
przypadł mu ten, myśląc, że go oszczędzi, żywego wypuści,
nie zamorduje, daruje jego młodemu wiekowi.
Głupiec! Nie wiedział, że jego błaganie będzie daremne,
gdyż nie o słodkiej to duszy był mąż ani sercu łagodnym,
ale niezwykle zawzięty. Tros objął jego kolana,
prosząc o litość. Ów jednak miecz mu utopił w wątrobie,
co wypłynęła wnet z ciała, a krew obfita i czarna
łono rannego oblała i ciemność mu oczy zakryła,
gdy uchodziła zeń dusza. Wtedy Achilles Muliosa
włócznią pchnął w ucho. Przez drugie ucho na wskroś się przedarło
ostrze spiżowe. Więc syna znów Agenora, Echekla,
mieczem pchnął o rękojeści srebrzystej w sam środek głowy.
Cały miecz gorzał posoką, a oczy ugodzonego
śmierć purpurowa objęła zaraz i Mojra potężna.
Potem znów Deukaliona rękę, gdzie wiążą się ścięgna
w łokciu przy zgięciu, Achilles ostrzem spiżowym przeorał
na wskroś. A tamten bezsilnie czekał nań z ręką bezwładną,
patrząc w twarz śmierci. Więc mieczem ciął go napastnik po szyi,
głowę strącając mu z karku z hełmem. Aż rdzeń z przerąbanych
kręgów wytrysnął. Zabity na ziemię padł rozpostarty.
Wtedy Achilles Rigmosa jął ścigać. Pejreos bez skazy
ojcem był jego i z Tracji szerokoskibej pochodził.
Tego oszczepem pchnął w środek piersi. Spiż w płucach mu utkwił.
Z wozu poległy spadł. Wówczas Arejtoosa woźnicę,
kiedy ten konie zawracał, pchnął ostrym grotem swej włóczni
w plecy i strącił go z wozu. Spłoszone konie poniosły.
[/center]

Ten opis jest perfekcyjny. Żadnych upiększeń - tylko śmierć. Każdy cios jest tutaj przedstawiony dokładnie, z wyszczególnieniem broni i anatomii ofiary (w postaci detali o np. zalaniu krwią gałek ocznych, tryskającym szpiku, czarnej krwi z wątroby etc.) Mniej więcej tak samo staram się opisywać walki Namtara: przyświeca mi tu prostota i wyważenie. Opis anatomiczny także jest istotny, daje czytelnikowi odczuć realizm walki. Zresztą dzięki np. opisom anatomicznym sceny grozy u Mastertona są tak dobre...

Morderstwo to inna para kaloszy. Czyn, który łamie tabu. Należy więc opisać go tak by budził grozę. Czyli stosując zupełnie inne techniki. Ale o tym mówiliśmy już.

Zapewne jeszcze inne techniki zastosowałbym opisując grozę o tematyce duchowej. Czasami nawiązuję do tego wątku w przemyśleniach i wewnętrznych wizjach Namtara. Stosuję tu często też metodę krajobrazu wewnętrznego. Ma to pewien liryczny posmak i chyba mniej w tym grozy a więcej poezji - niemniej nie mogę w kółko malować jednym kolorem. Opisy morderstw będą mocne tylko jeśli je zrównoważę odpowiednią ilością innych tematów. Generalnie przemyślenia postaci i jej szaleństwo dają mi okazję do posługiwania się bardziej subtelnymi metodami: przedstawiania pewnych koncepcji filozoficznych czy etycznych, które z racji swojej obcości lub też implikacji są przerażające. Jednak by to zauważyć potrzeba zapewne dociekliwego czytelnika - a nie każdy przecież czytając PBFa ma ochotę zagłębiać się w tak ciężkie tematy.
Być może więc ćwiczę głownie dla siebie, ale to nie szkodzi.
W pewnych chwilach są osoby, z którymi da się nawiązać ciekawy dialog na tej płaszczyźnie i które stanowią przeciwwagę dla Namtara. Przede wszystkim osoba taką jest Frater Terry. Czasami też bywa nią Horacy.

Zabawne jest zresztą porównanie tych dwóch postaci, które są jak teza i antyteza. Tam gdzie Namtar ma zalety tam Horacy jest pełen wad - i odwrotnie. Namtar jest ofiarny, pozbawiony ego, odważny i przyzwyczajony do ryzyka a przy okazji niezbyt przywiązany do własnego życia. Nie manipuluje innymi dla korzyści, brzydzi się kłamstwem, jest fanatycznie honorowy - Horacy zaś jest egocentrykiem, którego obchodzi tylko on sam i projekcje jakie rzutuje na świat (więc JEGO syn, JEGO miasto, JEGO ojciec etc). Poza tym jest także paranoicznie przywiązany do swojego sposobu widzenia świata i zamknięty na inne możliwości. Manipuluje innymi dla własnej korzyści i do pewnego stopnia jest hipokrytą.
Z drugiej strony Horacy stara się powstrzymywać chaos kiedy się z nim konfrontuje, zabezpieczyć i uratować to, co uratować może. Często szczerze troszczy się o innych, potrzebuje towarzystwa i bliskości, nawet gdy temu zaprzecza. W zasadzie jest tak naprawdę dość społeczną osobą, co stara się jednak ukryć. Wierzy w jakąś wizję dobra i zła, odczuwa gniew gdy komuś dzieje się krzywda. Namtar z kolei jest idealnie aspołeczny, nie zna wartości życia i nieżycia, poddaje się chaosowi niemal zawsze, jeśli tylko chaos "przemawia jego językiem". W sumie ten facet bywa chodzącym chaosem! Poza tym nie zapominajmy tez o tym: Horacy jest normalny, Namtar jest szaleńcem.

I dlatego np. relacja tych dwóch postaci nie opiera się dla mnie na bezpośrednim dialogu, lecz raczej na prezentowaniu tak odmiennych życiowo postaw. Poprzez zarysowanie sprzeczności możemy sobie nawzajem dać przestrzeń, która pozwoli nam lepiej odegrać własnego bohatera. A do daje tysiące możliwości do odegrania ciekawych scen i interakcji. Jest to i zawsze było dla mnie kwintesencją Wampira, czymś, za co kocham ten system. Uwielbiam ta odmienność, która pozwala tak naprawdę zaprezentować cała gamę sposobów na nieżycie. Konflikty i przemyślenia, które rodzą się w wyniku rożnego rodzaju spięć, ale i kompromisy, do których bohaterów zmusza wspólne działanie są elementami pozwalającymi na przemianę postaci. Nie oszukujmy się. Wampir sam w sobie nie ma potencjału transformacyjnego, jak żywy człowiek. pozostawiony sam sobie tetryczeje i osiada na swym ego (co myślę znakomicie zarysowujesz Suriel w postaci Horacego). Jedynie postawiony przed trudnymi wyborami, zmuszony do wspólnego działania z osobami, które najchętniej omijałby szerokim łukiem ma szansę coś zmienić, przejść jakiś proces wewnętrzny. Nie zawsze oczywiście proces ten musi prowadzić do Golkondy - może równie dobrze wieść go ku bestii lub w jakąkolwiek inną stronę. Niemniej to interakcje w Wampirze generują przemiany i zapewniają odczucie pewnej dynamiki. Warto sądzę pamiętać o tym i korzystać z tego.
Ja się staram. :)

A tak na marginesie - nie uważacie, że właśnie opisywanie morderstw bez przekroczenia tabu, jako czegoś fajnego i wesołego (na co zwracał uwagę Koszal) jest etycznie śliskie i świadczy kiepsko o wrażliwości autora? Nie mówiąc o tym, że można je uznać za zachętę do przemocy lub dowód na totalny brak empatii. Więc niektórzy rzucają we mnie kamieniami za to, iż odważyłem się pokazać im, że to nic miłego i że morderstwo jest morderstwem? I to ja staję się dla nich potworem? Hmmm... Coś tutaj zdecydowanie szwankuje w dialektyce, którą posługują się moi adwersarze. Niemniej pozostawię to ich sumieniu, bowiem nie lubię narzucać swojego tunelu rzeczywistości na czyjś. Jeśli więc uspokoi to Wasze serca, potraktujcie powyższą wypowiedź jako luźną dygresję jedynie i nie przejmując się nią zbytnio, odkurzcie stojący w salonie portret Goethego. ;)
Ostatnio zmieniony 18 listopada 2015, 11:41 przez Sigil, łącznie zmieniany 1 raz.
[center]No beast so fierce but knows some touch of pity. But I know none, and therefore am no beast.[/center]

Awatar użytkownika
Kargan
Reactions:
Posty: 1420
Rejestracja: 22 listopada 2012, 13:44
Has thanked: 8 times
Been thanked: 7 times

Post autor: Kargan » 18 listopada 2015, 11:47

Zabawne. Mógłbyś zacytować te posty, w których "niektórzy rzucali w Ciebie kamieniami za to, iż odważyłeś się pokazać im, że to nic miłego i że morderstwo jest morderstwem" ?? Najlepiej wymieniwszy wszystkich "niektórych" z wyraźnym wskazaniem, w którym momencie zarzucili Ci, że nie pokazujesz morderstwa tak jak wygląda, ale że je gloryfikujesz, albo jeszcze coś innego.

Mój pierwszy post w temacie brzmiał:
Kargan napisał(a):

Biorąc pod uwagę, że "granie" w gry typu RPG wymaga wcielania się w jakąś postać i jak najwierniejsze jej odtwarzanie co wiąże się ze sposobem myślenia, czucia i działania takiej postaci...
To tak się zastanawiam kto chciałby grać postacią z tego Sabatu - Hanibbal Lecter ? /EVILS/


Oczywiście trochę podpuszczam, a trochę żartuję...a jednocześnie trochę się zastanawiam bo kiedy patrzysz w Otchłań... sami wiecie :o

Być może pisanie książki jest tym samym co odgrywanie roli w RPG. Nie wiem, nie jestem pisarzem. Mnie się zawsze wydawało, że odgrywanie roli to przejęcie cech bohatera, którego gramy - bez dystansu jaki może mieć pisarz do swoich bohaterów bo nie może się przecież utożsamiać z każdą postacią ze swojej książki. Nie będę się jednak sprzeczał bo jak napomknąłem - z pisaniem nie mam nic wspólnego.
W moim odczuci robisz z siebie zaatakowaną ofiarę Sigil a IMHO nikt Cię nie atakował. Jak dla mnie EOT.
]|[ Innocence Proves Nothing ]|[

Medea Trix: WS 28, BS 44, S 32, T 29, AG 41, INT 29, PER 40, WP 32, FEL 33 (12 wounds, 2 fate points)
Erias Kantar (Black Templar Marine): WS 53, BS 37, S 40, T 42, AG 51, INT 45, PER 45, WP 46, FEL 40 (23 wounds,4 fate points)

Awatar użytkownika
Sigil
Reactions:
Posty: 1972
Rejestracja: 08 stycznia 2015, 20:11
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: Sigil » 18 listopada 2015, 12:19

[offtopic]Karagan - nie, nie mogę. To popsułoby całą zabawę w tym momencie przecież. Napisałem, że to sprawa sumienia każdego. Czujesz, że rzucałeś, czy nie czujesz? Odkurzasz staruszka Goethego, czy nie odkurzasz? Sam sobie odpowiedz. Przed sobą, nie przede mną.

Ale tak cichutko pozwolę sobie zasugerować, że chyba jednak coś czujesz, skoro tak szybko zareagowałeś, prawda? Przynajmniej niepokój o to, że mógłbyś być posądzony o atak... ;)
Inaczej przecież po prostu zignorowałbyś zaczepkę... Ech paskuda z tego Sigila. Zastawia czasami takie podstępne pułapki... ;)

Tak naprawdę nie przejmuję się, traktuję to luźniej niż ci się wydaje. Przyznam Ci tak szczerze, że cała sytuacja trochę mnie nawet w tym momencie zaczyna bawić. Oczywiście z zachowaniem zasady decorum. ;)

Widzisz, jestem artystą z projektu ErroS, jestem członkiem działającego aktywnie Estetycznego Ruchu Oporu. Radykalnego do tego. Moje wiersze to metafizyczne granaty, moje teksty to etyczne bomby, a mój talent i mój obłęd, który przekuwam w sztukę, jest moim pasem shahida.

I zważ, że wielokrotnie pisałem, że do PBF podchodzę jak do działań literackich. Dla mnie to sztuka. RPG to dla mnie teatr. Owszem utożsamiam się z postacią, tak jak czyni to artysta na scenie. Tak, utożsamiam się z seryjnym mordercą i psychopatą odgrywając Namtara.
I co z tego? :P

Poza tym większość życia patrzę w Otchłań. A ona patrzy we mnie. To się nazywa talentem. Poczytaj moją poezję. Może więcej zrozumiesz. A może nie? Ach, któż to wie? Tylko potwory, cienie we mgle...

Artysta ma prawo czynić sztuką każdą dziedzinę życia jaką zechce. I od początku wyraźnie komunikowałem, że tak właśnie robię. Więc pewnie inaczej patrzysz na sprawę. Masz do tego pełne prawo. Ale ja patrzę inaczej i miło by było, gdybyś jednak wreszcie zechciał wziąć to pod uwagę.

Dobra, koniec tego offtopu, bo znów schodzimy z tematu. A temat jest fajny i chcę do niego wrócić.[/offtopic]
Ostatnio zmieniony 18 listopada 2015, 12:27 przez Sigil, łącznie zmieniany 1 raz.
[center]No beast so fierce but knows some touch of pity. But I know none, and therefore am no beast.[/center]

koszal
Reactions:
Posty: 2787
Rejestracja: 15 marca 2012, 13:35
Been thanked: 1 time

Post autor: koszal » 18 listopada 2015, 13:01

Odbiegnę nieco korzystając z okazji, że i tak już jesteśmy na marginesie. Zainteresowało mnie to zdanie w Twoim wpisie Kargan:

"Mnie się zawsze wydawało, że odgrywanie roli to przejęcie cech bohatera, którego gramy - bez dystansu jaki może mieć pisarz do swoich bohaterów bo nie może się przecież utożsamiać z każdą postacią ze swojej książki".

Chciałbym, by tak było w moim przypadku, natomiast często zdarza się, że jest dokładnie odwrotnie. Wszystkie odgrywane przeze mnie postaci chciał- nie chciał w podobnych sytuacjach, zwłaszcza tych emocjonujących czasami zachowują się bazując jakby na identycznym schemacie.
I taka jest prawda. Bazują na mnie. Zatem choć życzyłbym sobie, by było odwrotnie z uwagi na bezpieczeństwo mojej psychiki promieniuję raczej siebie na odgrywaną postać, niż odwrotnie
(Suriel nawet prosił o coś takiego przy tworzeniu postaci do Wybawiciela- by miały coś z naszego realnego życia, co pozwoli lepiej się w nie wczuć). W najlepszym wypadku moje postaci są miksem moich zachowań i możliwości odgrywanej osoby, balansuję na linie odchylając się to w jedną, to w drugą stronę a największą satysfakcję sprawiają mi właśnie te momenty, w których wychylam się bardziej ku wykreowanej postaci.
Potem po sesji wciąż myślę o jakimś wyimaginowanym świecie i "swoich" przeżyciach, zamiast naprawić klamkę w kuchni. Skądś to wszyscy znacie, jestem pewien.

Jednak każdy jak sądzę czuje, w którym świecie jest rzeczywiście zakorzeniony. W tym miejscu zatem powrócę do głównego wątku grozy. Czy przypadkiem pytanie o smak w przekroczeniu granic nie jest pytaniem o to, czy Sigil wzbudził niepokój idąc tam, gdzie JA bym nie poszedł, bo to za dużo i za daleko dla mnie?
I wcale nie będę tu Cię gloryfikował Sigilu, ani potępiał innych. Wolę nie odgrywać morderców, bo nie zrobiłbym tego uczciwie. Pobawię się szaleńcami bo tam moja smycz jest wystarczająco długa. Inaczej mówiąc uważam, że to co ktoś robi ze swoją postacią, o ile ma to sens i spójność z tym kogo się odgrywa- jest właściwe i służy jego zabawie. Zastanawiam się zatem, gdzie leży główny odbiorca wzbudzonego poruszenia- w samym pbefie, w świecie mroku, w opisywanej postaci, czy też może w nas samych kierowanych obawą:
Co by było gdybym tak bardzo się wczuł w postać, by opisywać takie bezeceństwa? Chyba byłbym chory psychicznie, a skoro JA bym był, to ten, kto tak pisze już napewno jest (w końcu zabrnął tam, gdzie JA nie chcę). Dalej skoro gram z kimś, kto jest psychopatą, to ktoś może uznać, że i ja jestem. To także jest elementem wzbudzającym grozę w samym "rpgowym" odbiorcy.
W tym miejscu to już naprawdę pojechałem po bandzie, ale zaskoczę część z Was wewnętrznym przekonaniem, że Sigil się na mnie za to nie obrazi. Dobrze myślę Sigilu?

Awatar użytkownika
Sigil
Reactions:
Posty: 1972
Rejestracja: 08 stycznia 2015, 20:11
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: Sigil » 18 listopada 2015, 14:29

Nie tylko nie obrazi, ale i przyklaśnie temu co napisałeś. Istotnie o to tutaj chodzi a ja trochę bawię się w ciuciubabkę udając, że nie do końca jestem tego świadomy. :)

Trochę pozwoliłem sobie zasugerować to, ale głownie czekałem, aż ktoś to powie wprost. I odnajdzie prawdziwą przyczynę grozy w opisywanej przeze mnie scenie.

I to pytanie, które każdy sobie zadaje w tym momencie pozostawię bez odpowiedzi. Albowiem właśnie taka jest moja rola. Artysta moim drodzy jest tym, który przekracza tabu. Z pewnego punktu widzenia patrząc, od szalonego psychopaty różnię się tylko jedną jedyną rzeczą: on tnie ludzi w realu, a ja to robię na płaszczyźnie sztuki. Z innego punktu widzenia patrząc: różnię się aż tym i właśnie tym - a więc wszystkim. I w ten sposób docieram tam, gdzie większość nie odważa się dotrzeć, eksploruję miejsca, których nie chcielibyście widzieć - a potem wracam z garścią słów i obrazów, które pokazuję Wam, po to byście wiedzieli co czai się po drugiej stronie.

Dlaczego to robię? To długi temat, którego nie chce mi się tu rozwijać. Przyjmijcie więc, że tak jak Namtar, nie mam wyboru. Artysta istnieje bowiem po to, by nieść niepokój i wywoływać trudne pytania. Powodować pewnego rodzaju zamęt, od którego przeciętny człowiek ucieka. Bezpieczny artysta to artysta martwy. Dopóki żyjemy każdy z nas jest potencjalnym źródłem zagrożenia dla spokoju dusz naszych odbiorców. Miejcie więc to na uwadze, gdy zaczynacie czytać moje słowa... ;)

Co do wniosków Karagana o pisaniu - trochę to tak, jakbym ja pisał o tym, co sądzę o metodach wydobywczych w Afryce. Zapewne Karagan czytając to położyłby się ze śmiechu - tak więc myślę, że może nie będzie miał mi za złe tego, że uśmiechnąłem się. I to kilka razy.
Być może tak jest, jeśli ktoś prowadzi postać RPG albo pisze coś intelektualnie (co dla mnie jest dowodem na kastrację ducha), lecz sprawa zmienia się, gdy masz talent. Pisanie samo w sobie staje się wtedy aktem duchowym, który doprowadza mnie do stanów silnego nieraz transu. Mogę to porównać do gorączki lub obsesji. Czasami nie jestem w stanie spać ani jeść dopóki nie napiszę tekstu, który we mnie tkwi. Nie umiem nie przeżywać wszystkich postaci o których piszę. Gdy piszę o ofiarach zwykle mam łzy w oczach. Jednak to się dzieje tylko w momencie pisania tekstu. Gdy go wymyślam, planuję, koryguję etc. widzę postacie z boku - z dystansu. Wczuć się muszę jedynie pisząc, bo tylko w ten sposób zaklnę emocje w słowach. I te emocje muszą być prawdziwe: ból i rozpacz ofiary, szaleństwo psychopaty, ulga i radość jaką odczuwa po fakcie.
Jeśli nie byłyby prawdziwe nie czulibyście nic czytając tekst. Tak więc pisanie jest dla mnie ciężkim często i wyczerpującym procesem, podobnym chyba trochę do umierania a trochę do vivisekcji. Jednocześnie jest oczyszczeniem, bo gdy wyrzucę to wszystko - pozostaje cisza. Gdy piszę nie ma we mnie "ja", ono pojawia się dopiero później. Gdy piszę staję się tym, o czym piszę: pustymi ulicami, cieniami we mgle, szaleńcem na motorze, ćmą na drzwiach (zastanawialiście się, czy ona naprawdę tam była? A może mordercy tylko zdawało się?), kobietą w ciąży i jej mężem idącym zalać herbatę, jestem krwią na ścianach i cieniem w mroku, rozpaczą, bólem, wybawieniem... Wszystko to jednak mija, gdy stawiam ostatnią kropkę. Zwykle siedzę wtedy w półmroku przed komputerem, czując się tak, jakbym właśnie wziął udział w maratonie. Czytam wtedy tekst jeszcze raz - już jako ja. I poprawiam go, myślę o nim, analizuję obrazy i słowa... Czytam go tak, jak wy go czytacie. Często nawet nie czuję wtedy z nim związku. Jakbym nie ja do końca go stworzył... I chyba w pewien sposób tak jest.

Ten fenomen, który opisuje jest normalny dla psychiki artysty. Chodzi o chwile transpersonalne, które osiągamy tworząc. Wychodzimy wtedy poza ramy swojej osobowości i psychiki. Tak więc, gdy wracamy czasem mamy problem z tym, co zobaczyliśmy tam, poza nami. Dlatego tak wielu artystów miewa depresje, próby samobójcze lub popada w megalomanię. To wszystko są sposoby kompensacji nadszarpniętego kompleksu ego. Ja także musiałem nauczyć się sobie z tym radzić. Gdybym tego nie zorbił, nie rozmawialibyśmy tutaj.

Myślę więc, że od szaleńca różni mnie to, że umiem pójść na drugą stronę i wrócić bez wielkich strat. Zresztą ten proces ma także terapeutyczny sens: pisanie pozwoliło mi przerobić wiele moich problemów emocjonalnych, poukładać sobie pewne priorytety, uzyskać wewnętrzną spójność. Można nawet powiedzieć, że nie pozostawiło mi wyboru - musiałem się ogarnąć, zwariować lub umrzeć. I nie boję się ciemności we mnie, bowiem jest ona źródłem, z którego czerpię pisząc. To właśnie miałem na myśli mówiąc, że człowiek ma wybór odnośnie tego w jaki sposób może przejawić swój cień - może to robić krzywdząc innych, a może to robić tworząc...

A gdyby wszyscy robili to, tworząc, nikt nie biegałby z nożem po ulicach, prawda?
[center]No beast so fierce but knows some touch of pity. But I know none, and therefore am no beast.[/center]

koszal
Reactions:
Posty: 2787
Rejestracja: 15 marca 2012, 13:35
Been thanked: 1 time

Post autor: koszal » 18 listopada 2015, 14:50

"A gdyby wszyscy robili to, tworząc, nikt nie biegałby z nożem po ulicach, prawda?"


A tego to już nie wiemy, bo ktoś mógłby chcieć złamać kolejne tabu. Chciałbym wrócić do tematu, krótką, choć okrężną drogą.

Groza w Świecie Mroku- morderca zabija, coś co widzieliśmy w filmach, a niestety i w wiadomościach, a czasem w książkach.
Odrywamy się więc od tego i zasiadamy do Warhammera. Tamże wędrując wesołą gromadką napotykamy rodzinę, w której najmłodszej córce wyrosła druga głowa i próbuje pożreć swego ojca karczmarza.
Gdzie tu groza, prawda? Ucinamy łeb, palimy wioskę i rozwijamy WW.

Zdaję sobie sprawę, że już o tym pisałem, ale powstrzymać się nie mogłem, poza tym ta wersja jest dla leniwych.

Awatar użytkownika
Sigil
Reactions:
Posty: 1972
Rejestracja: 08 stycznia 2015, 20:11
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: Sigil » 18 listopada 2015, 15:02

Jak dla mnie jest to różnica nie tylko na poziomie realizmu, ale także (a właściwie przede wszystkim) dotycząca poziomu estetycznego i artystycznego.

O ile widzę potencjał dla realizowania tych wartości w Świecie Mroku, to nie umiem dostrzec ich w Młotku (możliwe, że jestem uprzedzony, ale naprawdę, trudno mi...). Młotek działa raczej na poziomie rozrywki, prostej, ludycznej i niezbyt zaawansowanej intelektualnie. Właściwie można go uznać za popkulturowy kicz. Dlatego być może zaczął mnie nudzić, gdy skończyłem naście lat. :P
Nikt w tego rodzaju systemie nie będzie przecież rozwodził się nad tragedią rodziny dotkniętej przez chaos, czy dziecka dotkniętego przez mutacje. Nawet byłoby to w sumie nie na miejscu i psułoby wszystkim dobrą zabawę. Bo Młotek nie jest stworzony do ciężkich, moralnych rozkmin, tylko do walenia po łbie i rozwijania WW.

Chyba dlatego właśnie nie chce mi się grać w niektóre systemy. Zwłaszcza takie, które są pozbawione tej psychologicznej głębi. Zasnąłbym chyba z nudów na sesji. No bo ile razy można mówić: "To ja go tnę?"
[center]No beast so fierce but knows some touch of pity. But I know none, and therefore am no beast.[/center]

koszal
Reactions:
Posty: 2787
Rejestracja: 15 marca 2012, 13:35
Been thanked: 1 time

Post autor: koszal » 18 listopada 2015, 15:20

Sigil opisy walki i pewnych sytuacji nie do końca moralnych w świecie Młotka nie sprowadzają się przecież do "to ja go tnę". Jest mnóstwo książek, które poprawiają nam humor, gdy czytamy choćby przygody Gotreka. Tym razem pozwoliłem sobie na tę prostą prowokację, by pokazać, że niektóre systemy lepiej pasują do trudnych emocji, inne mniej. Natomiast na pewnym poziomie nie rozumiesz kontrargumentów tych osób, które Świat Mroku wrzucają do tej samej beczki z rpgami. I w tej sytuacji odbierają Twój opis w ten sam, co i Ty sposób:

"Nawet byłoby to w sumie nie na miejscu i psułoby wszystkim dobrą zabawę"

To jest właśnie odpowiedni moment, by powrócić do głównego tematu- Groza w Świecie Mroku. Bez względu na to, co ktokolwiek z nas myśli o tym uniwersum każdy gracz odbiera dowolny system, w który gra na swój własny sposób. Każdy go modyfikuje w którąś stronę, a jego ostateczny obraz w każdej prowadzonej przez MG koterii jest inny. Zatem wracając do wątku głównego pytanie brzmi, czy ta groza faktycznie istnieje w świecie mroku, czy też jest jej tam tyle, ile jako gracze w nią wepchniemy? Warhammera przytoczyłem specjalnie zadając sobie proste pytanie- mając wybór, w którym z tych światów chciałbym żyć? Middenheim, czy Chicago są lepszym miejscem do egzystowania? Pokusiłbym się nawet o sformułowanie tezy, że Stary Świat jest dużo podlejszym miejscem, jednak tu dochodzimy do sugestii autorów. Znajduje się ona w podręcznikach podstawowych i dodatkach i jest najbardziej dostrzegalna w tym, na czym skupiają się autorzy opisując swoje światy. Tak, czy owak, są to tylko wskazówki, do których możemy (lub nie) się stosować.

Awatar użytkownika
Sigil
Reactions:
Posty: 1972
Rejestracja: 08 stycznia 2015, 20:11
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: Sigil » 18 listopada 2015, 15:36

Świat Mroku jest opisywany przez autorów jako system grozy. Sam go też zwykle prowadziłem w tej konwencji i grając, zawsze w tej konwencji w niego grałem (u zupełnie różnych MG). Więc chyba nie do końca rozumiem Twoje pytanie, Koszal.

Jeśli ktoś sobie z tego nie zdaje sprawy, to chyba tylko dlatego, że czegoś na ten temat nie doczytał w podręcznikach. Nie widzę innego wyjaśnienia. Jasne, można sobie grać w jakiś system niezgodnie z jego konwencją, ale po co? Skoro do tego Świat Mroku jest by była w nim groza i tak jest pomyślany, a co więcej świetnie się sprawdza w tym klimacie. Więc po co komplikować?

Nigdy nie uważałem by WoD był dobrym settingiem dla osób początkujących czy niedojrzałych. To jest trudne RPG, wymagające wiele od gracza i MG. Więc jeśli ktoś wchodzi w nie nieprzygotowany i budzi się w środku horroru, to chyba sam sobie jest winien, prawda?
[center]No beast so fierce but knows some touch of pity. But I know none, and therefore am no beast.[/center]

Awatar użytkownika
czegoj
Site Admin
Reactions:
Posty: 3837
Rejestracja: 18 listopada 2008, 23:34
Has thanked: 5 times
Been thanked: 10 times
Kontakt:

Post autor: czegoj » 18 listopada 2015, 17:04

Generalnie mam wrażenie, że temat się nie układa bo ktoś przesadza z egocentryzmem. Sigil to że jesteś jaki jesteś (znaczy dobry w gatce i zupełnie inny niż większość) nie oznacza, że masz monopol na prawdy. Powiem tak - kiedyś normą był ogół a nie margines. Osobiście mam wrażenie, że jeśli zejdziesz trochę piedestału będzie znacznie łatwiej czytać ten temat. Mówisz o artyzmie, o tym, że przekraczasz granicę, o tym, że ktoś Cię atakuję i tak dalej. Zejdź trochę niżej i zacznij z nami rozmawiać jak z równymi sobie. A dlaczego? Bo nie będziemy mieli o czym gadać. Masz swoich fanów i super, znaczy się, że potrafisz porwać. Ale artysta musi umieć też swoje dzieło sprzedać bo inaczej zostanie potraktowany jako wioskowy głupek, a myślę, że nie takiej roli dla siebie szukasz. Wydaje mi się, że jeśli wreszcie zejdziesz do tematu rozmowy do poziomu maluczkich, którzy w nim uczestniczą zobaczysz, że jednak oni też są fajni i nie walą kamieniami bo jeśli to robią to tylko dlatego, że Ty jesteś wyżej.

Wracając do tematu grozy - przypomniało mi się, że miałem jakiś epizod w Wampirze i był to jakiś tępy Gangrel oraz sesja na ostatnim Kryształkonie gdzie znów starałem się grać tępym osiłkiem. Gram zazwyczaj postaciami prostymi, bo jest łatwiej i dla mnie groza to klimat sesji. Grałem kilkukrotnie w Ravenlofta i chociaż to jeden ze światów D&D to groza wylewała się z niego. Tam było po prostu strasznie. Miałem wrażenie, że zaraz wyjdzie ktoś ze ściany i mnie zadźga. Byłem już wtedy dorosłym facetem a schizę miałem taką jakbym był po ostrych środkach odurzających. Także, czy Wampir jest lepszy czy gorszy do zależy od klimatu, a klimat tworzą ludzie. Wydaje mi się, że będą tacy, którzy zagrają w Wampira na wesoło i tacy co zagrają w Kryształy Czasu jakby były najmroczniejszym ze światów.

I wracając jeszcze do artysty - mam wrażenie, że o artyście mówią inni, że jest artystą a póki co Sigilu w Twoim kontekście usłyszałem tylko od Ciebie, że jesteś artystą. Dla mnie na razie jesteś Sigilem z portalu KC i owszem pióro masz całkiem zgrabne, ale to poziomu artyzmu Ketha brakuje Ci jeszcze bardzo dużo, a On jeszcze na tym portalu nie nazwał się artystą. Także trochę pokory, a jeśli masz talent to zaczniesz od innych słyszeć, że jesteś Artystą przez duże A.

koszal
Reactions:
Posty: 2787
Rejestracja: 15 marca 2012, 13:35
Been thanked: 1 time

Post autor: koszal » 18 listopada 2015, 17:14

Owszem Świat Mroku jest opisywany jako narracyjny system grozy. Rozumiem, że prowadziłeś go i grałeś w tej konwencji, ale zwracam uwagę na to, że nie istnieje coś takiego jak jedyny i słuszny wizerunek świata. Spotkałem opinie, że Wampir to gra polityczna, lub zabawa w ponurych X-men. Dlatego po kolei postaram się odpowiedzieć na pewien skrót myślowy- moim zdaniem zbyt szybki, który właśnie zastosowałeś.

Jeśli ktoś nie gra zgodnie z konwencją to niekoniecznie dlatego, że czegoś nie doczytał, bądź nie zrozumiał. Może po prostu chcieć się skupić na innych elementach settingu, które sprawiają mu więcej radochy w grze. Posiadasz wysoką empatię, więc nie omijaj tego faktu idąc na skróty i pisząc, że nie widzisz innego wyjaśnienia. Jeśli dalej nie widzisz po co miałbyś grać w jakiś system niezgodnie z jego konwencją to nie znaczy, że inni tego nie widzą- skoro grają, to widzą i czerpią z tego coś, czego nie dostrzegasz. Piszesz o łamaniu tabu i przekraczaniu granic trzymając zarazem łańcuch na grzbietach innych. Bez względu na to, co Ty, lub ja o tym myślimy każdy będzie grał i odkrywał świat w sposób, jaki lubi czy nam się to podoba, czy nie.
Teraz z kolei zgodzę się z Tobą w kwestii tego, żę ŚM jest opisany na tyle dobrze, że nie trzeba go komplikować, a nieuzgodnione wcześniej w gronie graczy zmiany ryją zabawę. W tym miejscu rzucę ciężką rękawicę prowokując nie lada awanturę- konwencja ŚM w BAM ustanowiona przez 8arta już po rozpoczęciu scenariusza usadziła koterię w roli obojętnego na wydarzenia widza. Zrobił się cyberpunk (którego naprawdę lubię), ale możliwości narracyjno fabularne graczy uległy wypaczeniu, bowiem nikt nie jest pewny fundamentów, na których bazował kreując postać.

Zostanę w tym miejscu na moment pozwalając tym, którzy mają ochotę na oburzenie to uczynić. Ciąg dalszy za chwilę. Liczcie do dziesięciu, jeśli kogoś to spięło.

Ok, idźmy dalej- WOD nie jest systemem dla wybrańców, lecz systemem dla każdego. Kwestia polega na tym, by drużyna odpowiednio się dobrała co i tak następuje w sposób samoistny w realu (nie lubię tego słowa). W przypadku pbf niekoniecznie wiemy, z kim mamy do czynienia i właśnie dlatego odbiór pewnych treści może być inny dla osób znających Ciebie Sigil spoza monitora i z sieci, co widać w postach. Dlatego nikt nie jest niczemu winien za to, że zasiadł do rpg w nieodpowiednim gronie.
Kwestia sprowadza się dla mnie po raz kolejny do drużyny i jej wewnętrznych ustaleń, czy wspólna gra im pasuje, czy też coś w niej sprawia dyskomfort i ewentualne przegadanie tego.

Jednakże chciałbym wrócić do głównego wątku, czyli czynników grozy w Świecie Mroku. Ta groza tam występuje, lecz odczuć ją można dopiero przy zastosowaniu pewnych technik. Kainici i tak są potworami przeczącymi naturze. Cokolwiek robią, by temu zaprzeczyć i tak sprowadza je do tej smutnej prawdy. Różnica jest zauważalna wtedy gdy zadamy sobie pytanie, czy naprawdę ktokolwiek z nas chciałby wieść taką egzystencję?

ODPOWIEDZ