PBF - Mistyczny Lotos

Awatar użytkownika
Sigil
Reactions:
Posty: 1972
Rejestracja: 08 stycznia 2015, 20:11
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: Sigil » 17 kwietnia 2016, 21:15

Koszal, odpowiem, jak odmedytuję. ;) Na razie możesz uznać, że Nehaher skinie głową i pójdzie do pokoju. Sorry, że przerwałem fajną sytuację, ale nie wiedziałem, że mam pewien problem. Tak więc proszę o przerwę w dialogu. Chyba, że MG uzna, że zrobiłem co chciałem i mogłem wrócić. Ale zajmie mi to godzinę, więc pewnie coś w tym czasie będziecie chcieli robić.
[center]No beast so fierce but knows some touch of pity. But I know none, and therefore am no beast.[/center]

Dobro
Reactions:
Posty: 2848
Rejestracja: 10 listopada 2012, 22:13

Post autor: Dobro » 20 kwietnia 2016, 20:13

Siedzący we własnym pokoju, dobre dwa poziomy wyżej od samej sali biesiadnej, Garro klęczał jeszcze przez chwilę, ściskając w dłoni symbol Mitry; krzyż na kształt litery "T" z łukiem nad ramionami wystrugane w drewnie i uwieszone na rzemyku. Zielarz otarł brudne od potu i kurzu czoło i wstał. Wyjrzał za okno i mrużąc oczy od oślepiającego słońca, spojrzał w stronę miasta. Gdzieś w oddali, na jednym ze szczytów świątyń dostrzegł posąg, którego szukał.

Posąg starca z długą brodą i w długich szatach, rozkładającego ramiona nad miastem, niby nad domeną, którą ochraniał. Posąg Mitry niechybnie oznajmiał, że stał na placu świątynnym. Z pewnością było tam wielu kapłanów jednego z bardziej cywilizowanych bóstw.

Garro uśmiechnął się pod nosem. Istniała jeszcze nadzieja...

[center]***[/center]

Nehaher nie czuł się najlepiej. Rozmowa przybierała niebezpieczny obrót i czarownik był niemal pewien, że łotry rzucą się sobie do gardeł, a on i barbarzyńska kobieta będą musieli interweniować... o ile wcześniej nie zrobią tego bywalcy tej dziwnej tawerny. Stygijczyk postanowił pójść w ślady zielarza, który ulotnił się chwilę wcześniej i zarezerwować własny pokój, by odpocząć choćby godzinę i potem pomyśleć, co dalej czynić. Póki co skinął głową Vanko na znak, że dokończą rozmowę, po czym udał się na medytację w spokoju.

Pokój był schludny i zadbany, ale od okna wychodzącego nieco ponad poziom ziemi, ciągnęło smrodem z kanałów. Nehaher dostał pokój jeden poziom nad główną salą. Tawerna była dosyć rozbudowana, ale - co dziwne - jedyne wyjścia znajdowały się z poziomu kanałów, jakieś cztery metry poniżej głównego chodnika. Budynek był szczelnie zamknięty z zewnątrz i niemożliwe było otwarcie okna bez jego uprzedniego wybicia. Stygijczyk nie widział wielu szklanych okien w swoim życiu ale te były wyjątkowe: grube i przeźroczyste. Ich jedyną słabością było mocowanie w ścianie; przez mikroszczeliny napływało niezbyt świeże powietrze, powodując słabą cyrkulację powietrza w środku. Zawsze to lepsze niż nic...

Stygijczyk usiadł na poduszkę, którą chwile wcześniej rzucił na podłogę. Siano wewnątrz zdawało się być świeże i dosyć miękkie. Czarownik zamknął oczy i pogrążył się w letargu...
Spoiler!
Chwilę po zamknięciu oczu wpadłeś w trans. Z początku czułeś błogie uczucie relaksu i rozluźnienia, by następnie przejść do stanu pełnej czujności. Słyszaleś każdy ruch w okolicy, wyczuwałeś każdą zmianę w powietrzu, zaś w oddali poczułeś lekkie powiewy magii przelatującej z miejsca na miejsce. Na chwilę otworzyłeś oczy i spod przymrużonych powiek zerknąłeś na amulet na szyi... który powinien być na szyi. Zamiast tego lewitował przed tobą, zataczając odwrócone ósemki w powietrzu. Chciałeś go złapać, ale nie byłeś w stanie się ruszyć. Naszyjnik nagle eksplodował jasnym światłem.

Obudziłeś się. Czujesz się wypoczęty i zrelaksowany, czujesz też, że wróciła twoja moc. Spoglądasz na amulet i widzisz, że nie ruszył się nawet o długość paznokcia.

*zakładam, że nikt z graczy cię nie budził w tymczasie.
[center]***[/center]

Na dole zaś pozostała piątka siedziała dalej przy stole i patrzyła na siebie groźnie. Morty nie ruszał się, od czasu do czasu wypijając jedynie nieco rozcieńczonego wina.
Nehaher i Garro są w pokojach na górze. Eyra, Galvat i Vanko siedzą przy stole z argossańczykami. Robicie coś? Zagadujecie do tubylców?
Prowadz? sesje: ?mier? i ?ycie kami Ryby (L5K) - zawieszona
Mistyczny Lotos (Conan na zasadach Fate)
Moje postacie:
Ahmed Assad Omar - audytor finansowy (PBF Wybawiciel)
Olaf Vilbergson - m?ody zwiadowca (PBF Cienie na ?niegu)
Mikulas Tichy - m?ody medyk z Pragi (PBF - Memento Mori)

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 20 kwietnia 2016, 21:46

Ja poproszę o przemieszczenie mego bohatera z karczmy do świątyni Mitry. Zamierzam działać dyskretnie, dlatego nie nalegam na towarzystwo któregoś z kompanów. Zabieram miecz, płaszcz i trochę złota. Jeśli dotrę szczęśliwie na miejsce, napiszę następną wstawkę.

Awatar użytkownika
lightstorm
Reactions:
Posty: 882
Rejestracja: 25 października 2014, 09:40

Post autor: lightstorm » 22 kwietnia 2016, 21:55

Karczma "Zbuntowany strażnik"

Galvat słysząc propozycję Vanko o wyjściu na zewnątrz parsknął śmiechem.

- Masz mnie za głupca? Przecie widziałem jak robisz żelazem... Nie mam szans z tobą w bitce jak ty nie masz ze mną w gadce. Jesteś cienki jak sik pająka. Widzisz, ja nie robię rzeczy na próżno, a ty orasz sobie majchrem łapy jakby to było pole do obsiania. Nie będę z tobą nigdzie wychodził, bo mamy ważniejsze rzeczy do załatwienia. Na przykład jednego czarownika.

- Idę zasięgnąć języka - powiedział złodziej wstając.
Spoiler!
Idę pogadać z miejscowymi. Przede wszystkim korzystam z Kontaktów i Uroku. Chcę się dowiedzieć co to za wieża z wężem. Oczywiście zapłacę za info i wybieram kogoś kto chętnie przyjmie złoto, bym się nie spotkał z podejrzeniem o czarno-magiczne klimaty.
[center]To rule in blood is to rule in truth. Ventrue Clan Motto[/center]

Zin-Carla
Reactions:
Posty: 162
Rejestracja: 06 maja 2015, 15:12
Kontakt:

Post autor: Zin-Carla » 23 kwietnia 2016, 00:11

Karczma "Zbuntowany strażnik"

- Fy faen!* - huknęła rudowłosa w swoim dziwnym, barbarzyńskim narzeczu, stawiając z rozmachem kolejny przyniesiony kufel - przestańcie w końcu kłapać na marne jadaczkami i spożytkujcie energie na coś lepszego!

- Idę zasięgnąć języka - powiedział złodziej wstając.

- No ! chociaż jeden myśli - Wyciągnęła zgrabne nogi na stołek na którym siedział Galvat i przeciągnęła się ziewając przeciągle jak leniwa kocica na zapiecku. - A wy co się tak gapicie ?! - zwróciła się do pozostałych, którzy patrzyli się na jej rozciągnięte wzdłuż siedzisk wcale nie brzydkie ciało. - Jakiś demon ciemności wyssał wam mózgi na obiad? Przydali byście się na coś! - Podniosła kufel i jednym haustem wypiła jego zawartość, utyskując przy tym na bezużyteczność rodzaju męskiego. Odstawiła kufel niedbale - Idę stąd bo jak się na was patrze, to się lękam, że to zaraźliwe.

Ruszyła z miejsca w stronę barmana. Tam zamówiła kolejne piwo i zarzucając burzą czerwonych włosów szukała wzrokiem kogoś, kto wydawał się choć trochę inteligentniejszy od pozostałych przy stole towarzyszy. Może czegoś się dowie o mieście i jego prawach od kogoś, kto ma więcej szarych komórek od tych małpoludów noszących się jak ludzie. Może i barman na coś się przyda. w końcu oni są zazwyczaj najbardziej poinformowani.

*for fuck
Rozglądam się i oceniam miejscowych. Szukam kogoś kto wygląda na ogarniętego, do kogo można się przysiąść z kuflem i pogadać, a przy okazji zaciągnąć języka.
The oldest and strongest emotion of mankind is fear, and the oldest and strongest kind of fear is fear of the unknown

H.P. Lovecraft

Dobro
Reactions:
Posty: 2848
Rejestracja: 10 listopada 2012, 22:13

Post autor: Dobro » 23 kwietnia 2016, 11:50

Garro wyszedł ze swego pokoju, zamknął drzwi i przechodząc przez sale biesiadną dał jedynie znać Galvatowi, że wychodzi się pomodlić i wróci tutaj jeszcze przed czasem zbiórki u Menkary.

Powiew kanałowych zapachów zaparł dech w piersi zielarza, który przeciskając się przez olbrzymich - jak dla zingaryczyka - kushytów wchodzących do "Zbuntowanego strażnika", wyszedł na główną ulicę Asgalun. PO kilkudziesięciu krokach na wybrukowanej ulicy Garro zadarł głowę do góry, patrząc na wznoszace się za wewnętrznymi murami miasta wysokie niemalże do nieba iglice wież i licznych świątyń. Próbując odnaleźć się w terenie, zielarz spojrzał na tabliczkę przy ulicznej latarni.

- Adakh - przeczytał, winszując, że jest to nazwa dystryktu, w którym obecnie się znajdował. Przypuszczenia potwierdzały piktogramy przedstawiające dwóch kupców przy wozie z towarem, namalowane złotą farbą pod nazwą dystryktu.

Przyśpieszając kroku, ruszył w stronę wewnętrznego miasta, przeciskając się między licznymi kupcami i niewolnikami niosącymi przeróżne towary, o których Garro wcześniej nawet nie śnił. W końcu zignarczyk doszedł do wewnętrznej bramy, gdzie bez problemu dostał się do dzielnicy rzemieślniczej - jak wywnioskował z kolejnego piktogramu na drewnianej tabliczce.

Kamienne, solidne domy stały ciasno zbite przy sobie, zaś głębiej, w odnogach dzielnicy, stały bogate małe pałacyki lokalnych magnatów. Przy kanałach zaś stało mnóstwo małych warsztatów włókniczych, farbiarskich i tekstylnych, wytwarzających lniane odzienie o różnych fasonach, kolorach i dodatkach. Smród stęchłego moczu używanego do barwienia ubrań był sprawnie przykrywany przez zapachowe dodatki oraz dziwne wonie używane do innych kolorów farb.

Kolejna uliczka wypełniona była stukotem drewnianych maszyn napędzanych niewolnikami kręcącymi kołowrotkami. Maszyny te - co z podziwem oglądał Garro - znacznie przyśpieszały szycie tkanin. Inne z kolei pracowały jak wielkie młoty: niewolnicy naciagali linę na specjalnych tłoczkach, podnosząc wielki żelazny młot, który chwilę potem spadał na kawałek blachy.

Kilka uliczek dalej hałas znacznie ucichł; tutaj z kolei rzemieślnicy wytwarzali biżuterie oraz inne, drogie produkty. Więcej też było najemników, którzy pilnowali dobytku bogatych rzemieślników i z podejrzliwością patrzyli na każdego biednie ubranego człowieka... w tym na Garro, który pewnie kroczył w stronę ogromnego pomnika Mitry, wyłaniającego się zza pobliskimi warsztatami.

Świątynia była bogata; marmurowe kolumny podtrzymywały strop, przy którym były niewielkie rzeźby Mitry i jego wyznawców w różnych pozach. Było też kilka posągów prastarych bohaterów walczących z ludźmi-wężami. Wnętrze zaś pachniało mitrą i innymi palonymi ziołami; ławy ustawione były frontem do ołtarza z kolejną, tym razem pozłacaną podobizną boga Mitry. W świątyni kilku wiernych na przemian klęczało i oddawało pokłony w stronę ołtarza, zaś gdzieś po bokach kręcili się kapłani, sprzątając boski przybytek tudzież rozmawiając z wiernymi. Ich białe szaty kontrastowały z marmurowymi ścianami i posadzkami, które błyszczały i odbiały światło wewnątrz tak, że było całkiem widno mimo nielicznych, wysokich okien z witrażami.

Garro stanął oniemiały, gdyż nigdy jeszcze nie widział tak bogatej świątyni Mitry.

[center]***[/center]

Rudowłosa rozejrzała się po wnętrzu, szukając kogoś na tyle ogarniętego, że będzie w stanie z nią rozmawiać, a nie tylko rozbierać ją w myślach.

Wybór padł na dwóch shemitów siedzących na skraju przybytku i rozmawiających wesoło; mężczyźni pociagali z rurek przymontowanych do wazonu dziwny dym o jabłkowym zapachu. Co chwilę puszczali w powietrze biały dym, śmiejąc się przy tym. Eyra wzięła ze sobą trzy kufle piwa i przysiadła się do mężczyzn, którzy skinieniem głowy potwierdzili ochotę na rozmowę.

Przemówili do niej w ichnym języku, ale widząc, że rudowłosa nie rozumie, spróbowali po argossańsku.

- Ty być bardzo waleczna, skoro przybyć tutaj - rzucił jeden, szczerząc pożółke - ale całe - zęby. - Jaka jest twoja cena? - dodał, a gdy Eyra szykowała się, by przywalić zuchwalcowi w zęby, drugi natychmiast podniósł rękę i przemówił.

- Murenowi chodziło o to, za ile można wynająć twój miecz, nieznajoma z północy - powiedział płynnie po argossańsku. - Bo wiesz, że tutaj wynajmuje się ludzi do brudnej roboty, prawda? - zapytał retorycznie, gdyż mężczyzna doskonale zdawał sobie sprawę, że Eyra nie znała przenzaczenia tej karczmy.

- Tutaj rekrutuje się najlepszych ludzi do najtrudniejszych zleceń - dodał objaśniająco. - Jeżeli jesteś tu przypadkiem ze swoimi kompanami, to lepiej opuścice to miejsce.

- Nie ma dla mnie trudnych zleceń - odparła zadziornie, pociągając łyk piwa.

- Dobrze, dobrze! Spróbować? - wtrącił Muren, przekazując wężyka z wazonu czerwonowłosej kobiecie.
Eyra: o co chcesz konkretnie popytać? Może być w formie listy.
[center]***[/center]

Galvat również opuścil tawernę i udał się w stronę miasta, szukając dzielnicy o podejrzanym wyglądzie, jednocześnie dokladnie zapamiętując każdy szczegół miasta, po którym złodziej poruszał się jak ryba w wodzie.

W końcu trafił do dzielnicy uciech i rozrwyki, a tam wiodła prosta droga do szulerni i zamtuza pod jednym dachem. Wnętrze przepełniał dziwny aromat; wielu ludzi pociągało coś z wielkich wazonów i wypuszczało z ust pary białego lub szarego dymu. Galvatowi przez chwilę kręciło się w głowie, ale wkrótce przyzwyczaił się do dziwnego zapachu. Złodziej od razu zabrał się do celu swojej misji; zamówił rozwodnione wino i zagaił rozmowę z wybranymi osobami. Rozmowy na ogół szły płynnie i się całkiem kleiły; zwłaszcza z pijanymi kupcami i rzemieślnikami, przewalającymi cały swój zarobek na cielesne uciechy.

- Haszysz? - zagaił jeden z pijanych, podając Galvatowi niewielki przedmiot w kształcie wałka, z żarzącym się końcem.
Spoiler!
Informacje, jakie zebrałeś:
Wieża z oplatającym jej dach wężem należy do ponurego czarownika, który od czasu do czasu przybywa do miasta. Często też przyjmuje tam innych stygijczyków, a nawet i lokalnych bogaczy, lecz nikt nie zna jego dokładnego imienia. Tutaj mówią na niego Munkra, ale słyszał też inne odmiany: Monkara, Menkara, Murkara. Nikt dokładnie nie wie, bo jego sługi rzadko wychodzą poza bramę, zaś do środka nikt o zdrowych zmysłach i bez zaproszenia nie wchodzi. Powiadają też, że od pewnego czasu w nocy słychać złowieszczy śmiech oraz krzyki pełne bólu.

Czy chcesz się dowiedzieć czegoś jeszcze? Lub spróbować dowiedzieć się wiecej o wieży Menkary?
Wszyscy: minęła godzina od czasu rozstania się z Menkarą. Macie jescze niecałe dwie godziny do stawienia się w wieży. Informacje w spolerach i odpwiedzi na nie traktuje, że wydarzyły się jeszcze w ciagu tej pierwszej godziny.
Spoiler!
Poniższy wpis was nie dotyczy, zignorujcie go; to senna wizja Nehahera.
Nehaher budząc się z odprężającego snu przemył twarz w misce wody i biorąc łyk słabego wina z poszczerbionego, glinianego kubka, zszedł na dół. Irytujący go amulet, który jakimś cudem ciągle znajdował się na jego szyi, drgał niebezpiecznie to pulsował i wił się, niczym ryba wyciągnięta na brzeg. Czarownik chwycił amulet by go zdjąć: po chwili szarpania się, w końcu wytargał go i schował do kieszeni. Nehaher zszedł ze schodów i ujrzał, jak wszysyc jego towarzysze siedzą przy stolikach i głośno pijąc przechwalali się, kto ilu zabił i jakie wspaniałe przygody mieli w życiu.

- A ja, dajcie sobie wiarę, wyruchałem raz sześć dziewek na raz! - krzyknął zadowolony Vanko, a jego krzykowi towarzyszył akompaniament niedowierzania i pomruków powiątpiewania.

- Jasne jasne! A były chociaż ciepłe? - dodała kąśliwie Eyra.

Coś tu bardzo nie pasowało Nehaherowi. Raz, że nagle w ciagu godziny spadła cała wrogość; dwa, że przez gęsty biały dym unoszący się w pomieszczeniu nie widział twarzy.

Nehaher podszedł bliżej i z trwogą zobaczył, że wszyscy ludzie nie mają skóry i mięśni twarzy; zamiast tego ich biale kości wystawały na zewnątrz, szczerząc się radośnie, zaś z oczodołu wychodziły paskudne robactwa.

- No co jest, Nehaherze? Nie dołączysz do nas? - Zasyczał wężowo Garro, wstając od stołu.

Wszystkie czaszki odwróciły się w stronę czarownika, zaś biały dym opadł na ziemię, przykrywając kamienną podłogę białawym dywanem utkanym z mgły.
Prowadz? sesje: ?mier? i ?ycie kami Ryby (L5K) - zawieszona
Mistyczny Lotos (Conan na zasadach Fate)
Moje postacie:
Ahmed Assad Omar - audytor finansowy (PBF Wybawiciel)
Olaf Vilbergson - m?ody zwiadowca (PBF Cienie na ?niegu)
Mikulas Tichy - m?ody medyk z Pragi (PBF - Memento Mori)

Awatar użytkownika
Sigil
Reactions:
Posty: 1972
Rejestracja: 08 stycznia 2015, 20:11
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: Sigil » 23 kwietnia 2016, 12:38

[center]Wizja karczmy "Zbuntowany strażnik"[/center]
[center]Obrazek[/center]
- Ależ dlaczego? Chętnie skorzystam z zaproszenia przyjaciela - odrzekł spokojnie czarownik, siadając na pobliskiej ławie.

Rozejrzał się dookoła, konstatując, iż poza nimi w karczmie nią ma nikogo. A może się mylił? Zasnute oparem ściany zdawały się tak dziwnie odległe. Skupił z powrotem wzrok na ucztujących szkieletach, starając się zauważyć, co działo się z zawartością kufli, którą wlewali w swe paszczęki? Znikała, czy rozlewała się po podłodze...?

- Powinniście uważać, na miejscowe specyfiki - rzekł po chwili, wskazując palcem dym, snujący się po podłodze - Potrafią namieszać w głowie. Choć widzę, że humory wam dopisują i nastroje nieco zelżały... Co do mnie, sądzę, że każda wizja ma jakieś znaczenie... Nawet tak szalona, jak ta... Czasami, wystarczy tylko poczekać na to, co przyniesie...
Mimo wszystko siadam w rozsądnej odległości od szkieletów.
[center]No beast so fierce but knows some touch of pity. But I know none, and therefore am no beast.[/center]

koszal
Reactions:
Posty: 2787
Rejestracja: 15 marca 2012, 13:35
Been thanked: 1 time

Post autor: koszal » 23 kwietnia 2016, 12:56

Wyszczekany młokos podkulił ogon... -pomyślał Vanko, gdy Galvat w spiesznych krokach oddalił się od stołu. Vanko powolnym ruchem wyjął zza pazuchy własnoręcznie spreparowany amulet, który jak wierzył przynosił mu szczęście. Rząd dyndających na rzemieniu uszu i języków pokonanych wrogów przywołał na moment odległe wspomnienia, po czym złowróżbny
uśmiech zagościł na twarzy Zamorańczyka gdy powrócił do sytuacji sprzed chwili. Nie planował zabijać tego cwaniaka, choć czuł wielką pokusę, by jego język dołączyć do kolekcji. W końcu, by wypełnić zadanie, nie musiał przy tym mieleć ozorem. Zadanie... -i tu pojawiał się poważny problem. "Kompani" nie wsparli jego przysięgi, albo zwyczajnie nie dali się na nią nabrać. Jeśli jednak po prostu się z niej wymigali, oznaczało to wątpliwą lojalność wobec którejś ze stron. Niby ten Nehaher przechwalał się, że może zdjąć moc z jego naszyjnika, jednakże żadnej nie dał gwarancji Vankowi, że rzeczywiście zechce mu w tej mierze dopomóc, gdy pozbędą się Menkary. Nadto, choć to obiecywał, to był przecież zakłamanym czarownikiem, w dodatku z najgorszego ich, stygijskiego rodu. Tfu!- splunął siarczyście obok stołu, w momencie gdy ruda zaczęła prężyć się niczym kocica prezentując całą rozciągłość swoich wcale niezgorszych wdzięków. Przez moment Vanko próbował jeszcze rozsądnie myśleć o przyjęciu strony Menkary i sposobach na zratowanie siebie i Zoriana, gdy Eyra na powrót wydudniła cały kufel.
Ścisnęło go w żołądku. Bardziej na widok kolejnego opróżnianego kufla jednak, niż na wdzięki rudowłosej. Najwyraźniej to w jakiś wyczuła sposób, bo gwałtownie zerwała się od stołu sunąc niczym wygłodzony krokodyl ku mięsistym najemnikom. Vanko jęknął ciężko z kwaśną miną. Miał ochotę po prostu napełnić łeb winem, gdyż wówczas lepiej mu się myślało a i rozwiązania znajdował najlepsze. Tymczasem ich obecny pracodawca niezbyt był hojny w swojej ofercie. Ofercie nie do odrzucenia. Mieszek dzwonił więc pustkami, gardło ściskała potrzeba, a i perspektywa głodu niezbyt podobała się Zamorańczykowi. Ruda tymczasem niosła dwa kufle na zmarnowanie obcym.
Ciężko było coś wymyślić na głodniaka, lecz umysł Vanka kierował się powoli ku innej możliwości. Wstał od stołu niedbale żegnąjąc pozostałych towarzyszy i ruszył ku wyjściu.
Spoiler!
Idę na targ niewolników, by dowiedzieć się, czy Menkara jakowyś kupuje i jak ich traktuje. Podaję się za handlarza, któremu mag zaproponował mało atrakcyjną stawkę.
Następnie idę w jeszcze jedno miejsce. Szczegóły na pw, bo tu zaglądają te łobuzy współgracze.
Vanko szuka sposobności, by nachlać się na krzywy ryj, bo wszystko przegrał z Eyrą jeszcze na statku.
Ostatnio zmieniony 23 kwietnia 2016, 17:23 przez koszal, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 23 kwietnia 2016, 17:35

Świątynia Mitry w Asgalun

Świątynia robiła oczywiste wrażenie swym bogactwem i aurą duchowego dostojeństwa. Wciągając w nozdrza zapach kadzideł Garro przyklęknął przed olśniewającym posągiem Mitry i nie robiąc sobie nic z podejrzliwych spojrzeń miejscowych zaczął odmawiać modlitwę. Raz za razem pochylał się w przód na zingarską modłę, dotykając czołem gładkiej i chłodnej marmurowej posadzki.

Upiorny amulet poruszał się na jego szyi niczym żywe stworzenie, ocierał się w trakcie ukłonów o twarz budząc w uzdrowicielu lodowate ciarki. Żarliwe wersy błagalnej modlitwy spływały z ust Garro niczym wartki nurt górskiego potoku.

Duchowe doznania towarzyszące wizycie w tak pięknym i przesyconym mocą Mitry miejscu uspokoiły uzdrowiciela, pokrzepiły go dodając otuchy. Skończywszy się modlić Zingarczyk podniósł się z klęczek i złożywszy dłonie w pełnym szacunku geście ukłonił się najbliższemu z kapłanów. W jego głowie zrodził się zamysł rozmowy z mitriańskim duchownym, oparty na wielkiej ostrożności - było nie było, Menkara mieszkał w tym mieście, a Garro nie wiedział jak daleko sięgały jego plugawe wpływy.
Zamierzam najpierw się przedstawić jako żeglarz z Zingary. Jako gorliwy mitrianin na pewno znam stosowne słowa i gesty, by udowodnić swą przynależność do kultu. Po przedstawieniu się poproszę o pomoc bądź wstawiennictwo u bóstwa, albowiem padłem ofiarą złych mocy. Jeśli kapłan nie ucieknie w tym momencie z wrzaskiem grozy, zademonstruję amulet Menkary opowiadając o jego działaniu, a następnie wyjawię, że zostałem w ten sposób ukarany, ponieważ odkryłem prawdę o mordzie na arcykapłanie Mitry w Zingarze. Powiem tyle i dokładnie tyle. Ciąg dalszy po reakcji MG, ponieważ mam zamiar bardzo ostrożnie prowadzić konwersację. Liczę na to, że po słowach o mordzie w Zingarze zostanę zaprowadzony przed oblicze wyższych kapłanów.

Dobro
Reactions:
Posty: 2848
Rejestracja: 10 listopada 2012, 22:13

Post autor: Dobro » 24 kwietnia 2016, 17:40

Garro po chwili uspokojenia poczuł ulgę i poczucie bezpieczeństwa. Podszedł do jednego z kapłanów, który wycierał witraż zrobiony ze szkła pomalowanego na różne kolory i przedstawiającego Mitrę trzymającego słońce w prawej dłoni, zaś księżyc w lewej. Z pewnością było to drogie dzieło sztuki.

- Chwała Mitrze, opiekunowi Jasności - Garro zagaił po zingarsku.

- Po wszech czas, bracie. Co sprowadza zingarczyka do odległego Asgalun? - Kapłan przerwał pracę i odłożył brudną szmatkę, wycierając dłonie w drugą, czystą, leżącą na pobliskiej ławie.

- Przybyłem tu prosić o łaskę i pomoc, gdyż padłem ofiarą złych mocy - powiedział przyciszonym głosem Garro, ponieważ nie chciał, by ktokolwiek poza kapłanem słyszał o jego kłopotach.

- Cóż to za straszliwe moce, bracie? - zapytał duchowny, wkładając ręce w rękawy długiej, białej szaty.

Garro bez słowa wyjął naszyjnik otrzymany od Menkary i zaprezentował go. Jego czerwony odcień pulsował, zaś w środku kamienia zdawał się płonąć żywy ogień.

- Na potęgę Mitry! - wrzasnął kapłan, cofając się o krok. - Toż to plugawa pułapka podstępnego Seta!

Wszyscy w świątyni jak jeden mąż wpatrywali się w przerażonego kapłana. Inni duchowni zaś podbiegli czym prędzej i wpatrywali się w amulet, gładząc się po brodach. Byli wyraźnie starsi od swego brata w wierze.

- Szybko, do katakumb - rzucił najstarszy z nich, chwytajac zielarza za rękę i prowadząc za ołtarz.

Zejście do katakumb było ukryte tak, że żaden z postronnych świadków nie mógłby sam go znaleźć bez pomocy przewodnika i znajdowało się w przejściu między świątynią a domem, w którym mieszkali kapłani. Schody pokryte były grubą warstą kurzu, zaś wnętrze cuchnęło wilgotnym powietrzem piwnic i palonych ziół.

Wraz z Garrem i najstarszym kapłanem do katakumb schodziło jeszcze kilku innych mężczyzn; wszyscy szli w milczeniu i nieśli różne księgi oraz przedmioty używane podczas nabożeństw.

Po przejściu przez wąskie korytarze, wszyscy w końcu dotarli do otwartej komnaty, z której wychodziło jeszcze sześć innych tuneli. Tam wszyscy się zatrzymali na środku niewielkiego pulpitu. Najstarszy kapłan ułożył nań księge, Garrowi zaś polecił uklęknąć. Dookoła ustawili się pozostali mężczyźni, czekając na dalszy rozwój.

- Amulet-pułapka Seta to prastary artefakt. Skąd go masz? Jesteś rabusiem grobów? Przyznaj się i mów prawdę! - zagrzmiał kapłan, wskazując palcem na klęczącego Garro.

[center]***[/center]

Nehaher siedział i przypatrywał się szkieletom, którzy bawili się całkiem nieźle. Żarty, picie i jedzenie zdawały się trwać bez końca, zaś mgła oplatała nie tylko podłogę, ale i pobliskie ściany. Stół, przy którym wszyscy siedzieli zdawał się być jedynym na świecie. Wokoło istniała tylko biel, utkana z grubej, wełnistej mgły.

- Wiesz, że zginiemy? - spytał Vanko, kłapiąc przy tym zębami.

- Prowadzisz nas na śmierć - dodał Garro, któremu robak wyszedł z oczodołu i prześlizgnął się do dziury, w której powinien być noc.

- Nie dożyjemy narodzin swoich dzieci - dodała Eyra.

- To będzie twoja wina - podsumował Galvat, wydłubujący nożem resztki jedzenia spomiędzy zębów.

- Będziesz przeklęty po wszechczasy - zawołali wszyscy chórem i śmiejąc się, chwytali się za boki, nie mogąc wytrzymać ze śmiechu.

Nehaher obudził się z krzykiem. Wnętrze pomieszczenia wyglądało niezmiennie od wtedy, gdy zamykał oczy. Ubranie lepiło mu się od potu, zaś echem w głowie odbijał mu się śmiech jego towarzyszy, który milkł z czasem, aż umilkł ostatecznie. Za oknem tłum się rozrzedzał; nadchodziła pora największego skrawu i wszyscy szukali schronienia od słońca. Według obliczeń Nehahera, do spotkania z Menkarą zostały jeszcze dwie godziny...
Spoiler!
Amulet masz tam, gdzie go zostawiłeś. W drugiej kieszonce zaś wibruje ci inny przedmiot, którego niedawno używałeś, a który zdawał się być nieaktywny.
Pozostali gracze mają swój udział na PW. Po deklaracjach wrzucimy fabularkę.
Prowadz? sesje: ?mier? i ?ycie kami Ryby (L5K) - zawieszona
Mistyczny Lotos (Conan na zasadach Fate)
Moje postacie:
Ahmed Assad Omar - audytor finansowy (PBF Wybawiciel)
Olaf Vilbergson - m?ody zwiadowca (PBF Cienie na ?niegu)
Mikulas Tichy - m?ody medyk z Pragi (PBF - Memento Mori)

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 24 kwietnia 2016, 18:36

Świątynia Mitry w Asgalun

- Nie mam nic wspólnego z rabusiami grobów i szczerze nimi gardzę - odparł uzdrowiciel pozostając w pełnej pokory pozie - Jestem obrońcą wiary, żarliwym wyznawcą Pana naszego Mitry. Padłem ofiarą gniewu podłego czarnoksiężnika, albowiem odkryłem spisek wymierzony w mitriański kult w Zingarze.

Garro odważył się unieść wzrok, spojrzał w badawcze oczy przesłuchującego go kleryka.

- Arcykapłan Mitry w Kordawie, czcigodny Valbrosso, został podstępnie zamordowany przez czarnoksiężnika, który mnie ciemięży. Jeszcze w Zingarze zdemaskowałem jego osobę i zmusiłem z pomocą serdecznych druhów do ucieczki w popłochu poza granice królestwa. Poszliśmy jego śladem gotowi pomścić tak niewysłowiony grzech, lecz zgubiła nas nadmierna śmiałość. Pojmał nas i zmusił do uległości z pomocą tych amuletów, przemocą założonych na szyje.

- Mitra prawdziwie musiał nade mną czuwać, skoro trafiłem do miasta, w którym tak wielką oddaje mu się cześć. Lecz radość miesza się z lękiem o dobro naszego kultu. Jeśli ten podstępny zbrodzień knuł w Kordawie w zamiarze zamordowania arcykapłana Mitry, jakie są jego plany w Asgalun? Wybaczcie, że nie wypowiem swych obaw na głos, jednakoż trwoga mi nie pozwala.

Klęczący z przejętą miną Garro skierował wzrok z powrotem ku posadzce.
Ciekawe, czy w Asgalun już wiadomo o śmierci Valbrosso? Tak czy owak ufam, że tutejszy mitriański kler potraktuje mnie poważnie, w końcu jestem prawdziwym obrońcą wiary (w potrzebie)!

Dobro
Reactions:
Posty: 2848
Rejestracja: 10 listopada 2012, 22:13

Post autor: Dobro » 25 kwietnia 2016, 20:37

Fala oburzenia podniosła się w podziemnej komnacie. Szeptający kapłani na chwilę jakby zapomnieli o klęczącym przed nimi Garro. Zielarz dopiero teraz dostrzegł szczegóły świątynnych katakumb. W każdej ścianie wydrążone były skalne półki, na których spoczywały drewniane trumny. Pod nimi zaś przybite były do skały drewniane tabliczki oznajmiające któż zacz spoczął w trumnie. Każdy korytarz zaś oświetlany był przez kopcące się czarnym dymem pochodnie; jednakże ich dym nie był dokuczliwy, bowiem wylatywał przez szczeliny pełniące pewnie rolę wentyacji.

Sieć korytarzy musiała się ciągnąć na dobre kilkaset kroków we wszystkie strony i Garro podejrzewał, że same katakumby muszą być stare i budowane przez lata.

Z rozmyślań wyrwał go głos starszego kapłana stojącego przy pulpicie.

- Valbrosso nie żyje. Mój przyjaciel, mój przewodnik, mój mistrz. Tak, słyszeliśmy o tej smutnej nowinie. To prawdziwy cios dla wszystkich wyznawców Mitry. Valbrosso przewodził kapłanom w Zingarze i jego strata z pewnością osłabi wiarę w wszechmocnego Mitrę. Lecz wysłaliśmy tam swoich misjonarzy, by wspomogli naszych braci w wierze. Co do zaś czarownika, który przyczynił się do śmierci Valbrosso... jakie masz na to dowody? Jeżeli bowiem faktycznie byłeś świadkiem zbrodni i masz mocne dowody, tedy będziesz pod naszą protekcją i obiecujemy, że ten przeklęty naszyjnik-pułapka obróci się przeciwko jego twórcy.
Prowadz? sesje: ?mier? i ?ycie kami Ryby (L5K) - zawieszona
Mistyczny Lotos (Conan na zasadach Fate)
Moje postacie:
Ahmed Assad Omar - audytor finansowy (PBF Wybawiciel)
Olaf Vilbergson - m?ody zwiadowca (PBF Cienie na ?niegu)
Mikulas Tichy - m?ody medyk z Pragi (PBF - Memento Mori)

Awatar użytkownika
Sigil
Reactions:
Posty: 1972
Rejestracja: 08 stycznia 2015, 20:11
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: Sigil » 26 kwietnia 2016, 12:51

Karczma "Zbuntowany strażnik"

Czarownik skrzywił się i przetarł ręką czoło. Sen, choć krótki nie przyniósł ukojenia, okazując się koszmarnym majakiem. Sięgnął do kieszeni, wyciągając na dłoń niewielki, pękaty posążek. Przez chwilę obracał go w rękach, zastanawiając się, czy nie jest on odpowiedzialny za owe wizje... Czy naładowanie go mocą mogło doprowadzić do tego rodzaju nieprzyjemnych efektów ubocznych? Czy też była to prawdziwie wieszczy sen? Znak, który miał ostrzec go przed konsekwencjami wyprawy?

Jakkolwiek się jednak sprawy nie miały, Nehaher nie był w stanie odpowiedzieć sobie na kłębiące się w głowie pytania. Schował więc posążek na powrót, mając nadzieję, iż tego typu manifestacje wyczerpią zawartą w nim energię. Mógłby wtedy spróbować użyć go ponownie, by uwolnić kogoś z towarzyszy, nie ryzykując iż skumulowana moc eksploduje mu w twarz. Zdjął okrycie wierzchnie i umył się w stojącej w pokoju misie. Woda była zimna, lecz czarownik przyjął ten fakt z ulgą. Chłód pozwalał otrząsnąć się z resztek koszmarnego widzenia, pomagając oczyścić nie tylko ciało, lecz i umysł.

Ubrał się i zszedł na dół, by odnaleźć towarzyszy. Przy stoliku siedział niezmordowany Morty, wraz z swym druhem. Obaj w równym rytmie opróżniali stojące przed nimi kufle, zdając się nie mieć aktualnie większych problemów, niż ich systematyczne napełnianie. Nieco dalej zauważył rudą grzywę barbarzyńskiej niewiasty, zajętej aktualnie rozmową z jakimiś mężczyznami. Reszty nie widział i zaczynał się zastanawiać, gdzie się podziali? O ile nie martwił się zupełnie o ścieżki Garro i Galvata, mając do nich pełne zaufanie w kwestii Menkary, to zastanawiało go zniknięcie Vanko... Oraz to, co porabiał ów krętacz i niedoszły morderca w czasie swojej nieobecności...
Spoiler!
Jeszcze w pokoju badam chwilę posążek, chcąc sprawdzić czy koszmarny sen nie rozładował części jego energii.
[center]No beast so fierce but knows some touch of pity. But I know none, and therefore am no beast.[/center]

koszal
Reactions:
Posty: 2787
Rejestracja: 15 marca 2012, 13:35
Been thanked: 1 time

Post autor: koszal » 26 kwietnia 2016, 13:18

Rezerwacja- możecie lecieć dalej, bo to będzie opis spacerku.
Spoiler!
MG- w wolnym czasie chcę sprawdzić jakie są najszybsze drogi ucieczki z miasta. Taka informacja może się wkrótce przydać, będę się rozglądał raczej za nielegalnymi opcjami. Szukam zgodnie z naturą Vanka czegoś w rodzaju- "jakby stąd skroić kobiece kiecki, to do bramy już niedaleko", a może udawać bezdomnego i zwiać za kilka dni? Myślę o tym dlatego, że gdyby udało się Menkarę ukatrupić to zaraz nam się straże dobiorą do dupy. Poza tym chcę jeszcze włamać się do jakiegoś chlewika, albo zwędzić ze straganu krwisty świński ozór i schować go do sakwy owinięty w coś, by nie przesiąkał.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 26 kwietnia 2016, 22:19

Mistrzu, daj mi troszkę czasu na przygotowanie konwersacji z kapłanami. Garro na pewno wszystko pamięta, bo to dla niego kawał życiowych doświadczeń, ale ja muszę dla odświeżenia pamięci przeczytać na nowo "Dom pełen łotrów" i jego kontynuację. Postaram się z tym jak najszybciej uwinąć! ;)

ODPOWIEDZ