Post
autor: Sigil » 15 kwietnia 2016, 21:05
Karczma "Zbuntowany strażnik"
- Widzę, o mój niedoszły zabójco, że jednak uważasz nas za głupców - odezwał się Nehaher spokojnie. - Nie jestem tak wielkim specjalistą w dziedzinie anatomii, jak obecny tu Garro, jednak wydaje mi się, że to gdzie spoglądasz nie może żadną miarą wpłynąć na fakt, czy amulet na twej szyi będzie widziany przez innych, czy nie. Daruj więc sobie takie kiepskie wykręty, bo zaiste obrażasz jeno moją inteligencję.
- Zresztą, wpierw zasłaniasz się głupstwem, a następnie próbujesz podważyć me słowa... Jakże typowe dla kogoś kto nadal skrywa swe prawdziwe cele, starając się odwieść od nich rozmówcę. Zważ jednak, że nie rozmawiasz z barbarzyńcą nie znającym takich sztuczek, zamorańczyku. Widzę, w jaki sposób grasz i teraz mam pewność, że ukrywasz wiele... Tak oto polityką swą nie zyskałeś niczego, a straciłeś nasze zaufanie. Już na początku. Gratuluję.
Uśmiechnął się zimno patrząc na Vanko ze spokojem węża. Odczekał chwilę, a następnie zaś skierował wzrok na pozostałych słuchaczy.
- Co do mnie jednak, to możecie być pewni tego, co tu rzekłem. Skoro sam zdjąłem przeklęty wisior, mogłem pozostawić was w nieszczęściu, nie bacząc na los jaki zgotował wam Menkara. A jednak nie uczyniłem tego, a co więcej mogę obiecać wam wyzwolenie. I to nie takie, którego pragnąłby ten czerw występny... Wraz z obecnym tu Garo tropimy tego psa już od Zingary, skąd uciekł sromotnie przed nami i naszymi druhami. Moc zła jakie wyzwolił w tym mieście była jednak tak wielka, iż choć po prawdzie nienawidzę przemocy, to ślubowałem, że go dopadnę i plugawego życia pozbawię. Widzę wszakże, że zdołał przygotować się na nasze spotkanie... I teraz, ufny w pomoc demonów mniema, iż zwyciężył i ma nas w garści. Niechaj tak myśli, a my skupmy się na tym, jak go zwyciężyć mamy.
- Przysięga na krew to zacna rzecz - dodał patrząc na czerwień spływającą z dłoni zamorańczyka. - I warto prawdziwie, byśmy jej dokonali przed Bogami i przed sobą. Jednak w twej przysiędze nie słyszałem słowa o tym, byś nam, jako przyszłym swym towarzyszom ślubował, iż tajemnicy dotrzymasz. Umiem sobie wyobrazić sytuacje, w których wierząc, iż coś na tym zyskasz, bez mrugnięcia okiem sprzedasz nas wszystkich tej larwie. Tak więc czekam, aż wypowiesz te słowa. Chyba, że znów zasłonisz się jakimś głupstwem, zamorańczyku? - dodał, uśmiechając się samymi wargami.
- Poza Menkarą tylko ja mogę ci zdjąć ten amulet. Ciekaw więc jestem względem kogo zechcesz okazać się lojalny?
W półmroku karczmy utkwione w Vanko oczy stygijczyka lśniły dziwnym blaskiem, przywodzącym na myśl raczej chłód i twardość kamienia, niż spojrzenie żywego człowieka. A ostatnie pytanie czarownika zawisło nad stołem jak ciężki topór Aesirów.
[center]No beast so fierce but knows some touch of pity. But I know none, and therefore am no beast.[/center]