Lokacja - Posiadłość Fekete Hat

Awatar użytkownika
Sigil
Reactions:
Posty: 1972
Rejestracja: 08 stycznia 2015, 20:11
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: Sigil » 04 marca 2018, 16:00

[center]Salon Myśliwski, przed północą, 13 maj 1996[/center]
Hrabia obserwował wymianę zdań pomiędzy dwoma kainitami z zainteresowaniem, które miłośnicy sportu przejawiają zwykle względem tenisa. Wydawało się, że nie odczuwał potrzeby wtrącania się, dopóki Gangrel i Brujah nie zakończyli swej krótkiej dysputy.

- Cieszę się, że doszliśmy do konsensusu- uśmiechnął się. - A teraz, skoro zasady naszej współpracy zostały ustalone, proponuję zadbać o to, by były także przestrzegane.

Odstawił pusty kielich i spojrzał w stronę drzwi. Zebrani podążyli za jego wzrokiem, odnosząc wrażenie, że czarownik kogoś oczekuje. Istotnie, po kilkunastu sekundach do salonu weszła Jaśmine, ubrana tym razem w luźną, czarną szatę, przewiązaną pasem w formie srebrzystego węża, który podkreślał talię dziewczyny. Zarówno obszerny dekolt jak i zwiewność materiału zdradzały, że pod spodem była zupełnie naga. W rękach niosła wschodnią tacę z laki, na której znajdowało się kilka przedmiotów. Jej bose stopy stąpały cicho, po posadzce nakrytej skórami zebr i gepardów, gdy zbliżyła się z gracją do oczekujących. Postawiła swe brzemię na stoliku obok, skłaniając się lekko, co sprawiło, iż szata ujawniła nieco więcej, niż wprzódy. Morten przywołał się do porządku, łapiąc się na tym, iż gapi się w rozcięcie materiału. Podniósł wzrok, a jego spojrzenie napotkało oczy Jaśmine, przyglądającej mu się prowokacyjnie.

[center]Obrazek[/center]
- Dziękuję ci, moja droga -odezwał się hrabia, spoglądając nie na nią, lecz na Brujah. Metalowiec przeniósł wzrok na czarownika, orientując się, iż tamten przygląda mu się z pewnego rodzaju satysfakcją. Przez chwilę miał dziwne wrażenie, że tych dwoje dzieliło ze sobą jakiś sekret... No ale przecież musieli mieć wiele wspólnych tajemnic - uświadomił sobie, pozwalając ulecieć temu osobliwemu odczuciu.

Algol skierował uwagę gości ku tacy, wskazując ją dłonią. Leżały na niej dwa kawałki pergaminu, cztery czarne, kogucie pióra zakończone stalówkami i kałamarz. Czarownik odezwał się:

- Zgodnie z ustaleniami, jakie poczyniliśmy tej nocy, spiszemy cyrograf. Będzie on zawierał zasady naszej współpracy w Sorte Kirke. Jego moc wejdzie w życie od chwili podpisania go, sprawiając, iż każdy, kto zechce zdradzić naszą koterię, ściągnie na siebie gniew demonów, ujeżdżających wichry nocy.

Gdy tylko wypowiedział ostatnie słowa, od strony kominka dobiegło łomotanie. Po chwili coś trzasnęło i wewnątrz paleniska pojawiły się języki ognia. Algol nie zwrócił jednak na te fenomeny najlżejszej uwagi, tak jakby stanowiły najzupełniej naturalną oprawę jego słów.

- Uprzedzam państwa, cyrograf, który zamierzam sporządzić jest potężnym narzędziem Sztuki. Wszyscy podpiszemy go krwią, co sprawi, iż duchy zemsty bez trudu odnajdą wiarołomcę. Wszakże nie jest mym celem zyskanie więcej, niż mi obiecaliście. Dlatego proponuję, by madame Isabele zechciała obejrzeć zarówno pergamin jak i pióra, upewniając się, dzięki mocy Nadwrażliwości, że nie kryją one żadnych niespodzianek. Pergamin wykonano z dziewiczej skóry dziewięciomiesięcznego kozła, zabitego na nowiu. Atrament zaś z mandragory, dragonsblood i ludzkich kości. Stalówki są na tyle ostre, byście zdołali zranić się bez przeszkód. Później możecie cisnąć je w ogień. Nie dbam o to.

- Postanowienia nasze spiszę na waszych oczach, byście mieli pewność, iż tekst nie skrywa niczego, nad to, cośmy ustalili. Tak, nie mam powodu by wam ufać i nie oczekuję, iż wy zaufacie mi. Potomkowie Kaina mają zdradę we krwi. Wierzę jednak, że ten dokument powstrzyma klątwę obecną w waszych żyłach, tak, byśmy mogli wykonać zadanie.

- Proponuję, by cyrograf zakończył swe działanie godzinę po tym, jak wszyscy opuścimy Sorte Kirke. Chciałbym móc bezpiecznie wrócić do domu - uśmiechnął się lekko, sięgając po pióro.

- Ach i jeszcze jedno. Nie przyjmę w tym momencie odmowy. Wszelką próbę uniknięcia podpisania cyrografu uznam, za przyznanie się do oszustwa. A cena za oszustwo w Fekete Hat bywa niezwykle bolesna...

[center]Obrazek[/center]
Obecni: Algol, Isabela, Morten, Claus
[center]No beast so fierce but knows some touch of pity. But I know none, and therefore am no beast.[/center]

zmarly
Reactions:
Posty: 239
Rejestracja: 10 maja 2015, 20:56

Post autor: zmarly » 04 marca 2018, 22:50

[center]Fekete Hat, przed północą, 13 maj 1996[/center]

-Cóż, skoro tak stawiamy sprawę... Isabelo?

Pytanie zawisło w powietrzu i młody Gangrel zaczekał na sprawdzenie przygotowanych materiałów przez artystkę. Upewniwszy się, iż wszystko jest w porządku i nie ma tutaj ukrytej pułapki, zaczekał, aż hrabia napisze to, co ustalili. Potem wziął do ręki stalówkę, a następnie dokładnie, z ciekawością obejrzał. Zdobienia jednak, choć wytworne, nie przywodziły na myśl Clausowi niczego, co znał. Były równie egzotyczne jak reszta posiadłości.

Szybki ruch, punktowy dreszcz i szkarłatna czerwień ukazała się na czubku palca wskazującego dzikusa. Czuł narastającą moc w systematycznie powiększającej się kropli. Zamaszystym ruchem po pergaminie nakreślił swój podpis, którki i wyrazisty jak on sam. Na koniec obejrzał jeszcze raz dokładnie stalówkę, podszedł do kominka i cisnął przedmiotem w ogień patrząc jeszcze przez moment, jak ten jaśnieje i po chwili zaczyna się nadtapiać. Odwrócił się do pozostałych:

- Na co jeszcze czekacie? Czas jest teraz cenniejszy niż złoto...
Obecni: Algol, Isabela, Morten, Claus
---

If history is to change, let it change! If the world is to be destroyed, so be it! If my fate is to be destroyed... I must simply laugh.

Ferre
Reactions:
Posty: 60
Rejestracja: 14 czerwca 2015, 19:42

Post autor: Ferre » 05 marca 2018, 14:40

[center]Fekete Hat, przed północą, 13 maj 1996
[/center]
Isabela pochyliła się nad przedmiotami uważnie się nim przyglądając. Następnie musnęła palcami pióra i pergamin opuszczając swe ciężkie od rzęs powieki.

- Zarówno pióra i pergaminy są czyste, wręcz dziewicze - rzekła spoglądając każdemu po kolei w oczy - Ja nie zamierzam się wycofać.

Sięgnęła pióra i delikatnie przebiła opuszek palca lewej ręki, następnie ostrożnie złożyła podpis. Po podpisaniu wstała, podeszła do kominka na bezpieczną odległość i rzuciła pióro w płomienie.
Obecni: Algol, Isabela, Morten, Claus
Sanity is for the weak!

Mystic
Reactions:
Posty: 155
Rejestracja: 31 stycznia 2016, 16:36

Post autor: Mystic » 05 marca 2018, 14:43

[center]Fekete Hat, przed północą, 13 maj 1996[/center]

Pojawienie się Jasmine, w tak... kuszącym stroju pobudziło zmysły Brujaha. Kąpany w gorącej wodzie Morten musiał ściągnąć wodze swoich zmysłów i przywołać się do porządku. Nie był tu przecież, żeby wyrywać jakieś cizie. Szczególnie takie, które mogą urwać mi łeb jak modliszka. Spotkanie się wzrokiem z panem tego domu należało do tych dziwnych doświadczeń, gdy nie wiadomo czy tamten odbrał to zdarzenie jako obelgę czy pochlebstwo.

Sprowadzony na ziemię, błyskawicznie powrócił do omawianego tematu. Choć wrażenie grozy i mroku biło ze słów hrabiego, Brujah czuł raczej ekscytację niż strach. Gdy tamten skończył odparł tylko:

- Tak, panno Isabel, proszę sprawdzić te przedmioty. Zasady mają przecież być czyste, czyż nie?

- W tej kwestii samego ...cyrografu nie mam nic do ukrycia i nie zawaham się złożyć swojego podpisu pod dokumentem - rzekł do Algola - choć pańskie słowa godzą w dobre imię mego klanu, udowodnię, że jest pan w błędzie w tej materii.
Obecni: Algol, Isabela, Morten, Claus
"Kors i roven" - bo czemu by nie obrazi? kogo? jednocze?nie profanuj?c krzy?? - Morten Madsen

Awatar użytkownika
Sigil
Reactions:
Posty: 1972
Rejestracja: 08 stycznia 2015, 20:11
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: Sigil » 05 marca 2018, 20:23

[center]Salon Myśliwski, przed północą, 13 maj 1996[/center]
- Doprawdy, panie Morten, niemal zazdroszczę panu tej niewinności, wynikającej z braku odpowiedniej perspektywy historycznej. Niestety, wiedza, którą posiadam odarła mnie z romantycznych iluzji tego rodzaju. Proszę jednak nie brać sobie do serca mojego narzekania, wszakże idealizm jest przywilejem młodości - hrabia uśmiechnął się i zanurzył pióro w atramencie czarnym, niczym tysiąc grzesznych nocy.

Przez jakiś czas w pokoju rozbrzmiewało jedynie poskrzypywanie stalówki i ciche mamrotanie ognia w kominku. Trzy pary oczu z uwagą śledziły każde słowo, pojawiające się na bladym ekranie pergaminu. W końcu Algol wyprostował się i obrzucił swe dzieło krytycznym okiem.

[center]Obrazek[/center]
Spoiler!
[center]My, niżej podpisani, sporządzamy tą umowę w imieniu Ahrymana, biorąc na świadków Siedem Dev Ahramana i pieczętując ją krwią na znak czystości naszych intencji. Mając na względzie zdjęcie klątwy ciążącej na Sorte Kirke, ustalamy, przy dobrowolnej zgodzie wszystkich zainteresowanych, iż:[/center]
[olist=1]Decydujemy się stworzyć koterię, której celem jest zdjęcie klątwy z Sorte Kirke, oraz udzielenie pomocy hrabiemu Algolowi Boszorkany w odzyskaniu relikwii rodowej, zwanej: Fekete Szív.
Uroczyście przyrzekamy, uczynić wszystko co w naszej mocy, by osiągnąć wymienione cele.
Jednocześnie nikt z nas nie uczyni krzywdy żadnemu z niżej podpisanych, lecz zgodnie z naszymi kompetencjami, będziemy chronić i wspierać się nawzajem w sprawach dotyczących wymienionych wyżej kwestii. Uczynimy to stosownie do talentów i darów, jakimi zostaliśmy obdarzeni: wiedzy, zdolności czy siły.
Nikt z nas nie wycofa się także z umowy i nie zdradzi zaufania innych, informując o niej osoby trzecie. Nie posłuży się także żadną istotą: żywą lub umarłą, zamieszkującą w tym, lub w innym świecie, by zagrozić lub przynieść szkodę innym członkom koterii.
Uroczyście przyrzekamy także, iż zachowamy istnienie tego dokumentu w sekrecie i nie zdradzimy go nikomu, ani w mowie, ani w myśli, ani w piśmie, ni żadnym znakiem, które mogłoby wykonać nasze ciało.
Uznajemy, iż Członkowie Koterii, których w czasie zadania spotka Śmierć Ostateczna wyłączeni są z postanowień cyrografu.[/olist]

[center]Mając na względzie powyższe ustalenia, postanawiamy wspólnie, iż:[/center]
[olist=1]W zamian za pomoc w zdobyciu Artefaktu, hrabia Algol Boszorkany, potomek Lilith, zrzeka się wszelkich roszczeń do posiadania Sorte Kirke czy ziem do niego przylegających, zarówno teraz jak i w wiekach, które nadejdą.
Hrabia Algol przyrzeka także, iż zniszczy cyrograf w czasie kolejnego nowiu, w taki sposób, by nikogo z podpisanych nie spotkała w wyniku tego żadna nieprzyjemność czy krzywda, zarówno na ciele, umyśle jak i na duchu.
Zgadzamy się, iż Domena Sorte Kirke przypadnie: Mortenowi Madsenowi z klanu Brujah lub Clausowi Johansenowi z klanu Gangrel.
Domenę otrzyma ten z wymienionych wyżej potomków Kaina, którego zasługi w Sorte Kirke będą na tyle istotne, iż wszyscy pozostali członkowie koterii, jednogłośnie zgodzą się mu ją przyznać. Jeśli zaś taka sytuacja nie nastąpi, sprawę rozstrzygnie pojedynek honorowy pomiędzy wymienionymi gentelmanami.
Ten, który otrzyma domenę obiecuje uroczyście, iż ród Boszorkany będzie mógł korzystać z kręgów pogańskich w celach rytualnych, o ile nie będzie to naruszało interesów innych pogan.
Pani Isabela Kare z klanu Torreador będzie miała prawo zatrzymać wszelkie dzieła sztuki chrześcijańskiej, znajdujące się w Sorte Kirke, które będzie można usunąć stamtąd bez naruszania struktury budynku. My, niżej podpisani, gwarantujemy przy tym, iż nikt z nas nie dopuści się ich uszkodzenia, zniszczenia czy profanacji, chyba, że wymagać tego będzie realizacja nadrzędnych celów koterii. Nie będziemy także utrudniać zabrania dzieł sztuki z wymienionego miejsca.[/olist]

[center]Zgadzamy się i zachowujemy w pamięci, iż:[/center]
[olist=1]Każdy, kto dopuści się zdrady spisanej tutaj umowy, bądź słowem, bądź czynem, bądź poprzez otwartą wrogość, jak i przez podstęp lub współpracę osób trzecich, zapłaci cenę swojej duszy, która zostanie wydana na żer demonom nocy i cierpieć będzie aż do końca czasu.
Cyrograf zyskuje moc od chwili jego podpisania. Utraci ją po godzinie od chwili, gdy wszyscy członkowie koterii opuszczą Sorte Kirke.[/olist]


[center]Poprzez Pradawne Imiona:
IDRA, SAURU, TAURVI, AESHIMA, ZAIRISTSHA, NAONHAITHYA, AKA MANAH
Niniejszy pakt jest związany i zapieczętowany.
[/center]
- Czy ktoś ma jakieś zastrzeżenia?

Zastrzeżeń nie było.

Hrabia uśmiechnął się i wbił stalówkę w wewnętrzną część lewego nadgarstka, a później powolnym ruchem, będącym swoistą celebracją tej krótkiej chwili cierpienia, rozciął skórę poniżej dłoni. Ciemna krew spłynęła na papier. Algol jednym ruchem pióra połączył powstające na nim plamy, w kształt liter smukłych, drapieżnych i dumnych.

Poczekał, aż inni złożą swe podpisy, po czym ponownie pochylił się nad pergaminem, wyciągając nad nim dłonie.

- ithyejanghô mareshaonahe ýazamaide, temascithranam daevanam ýazamaide* - zaintonował. - Idra, Sauru, Taurvi, Aeshima, Zairistsha, Naonhaithya, Aka Manah. edun bât!

Z dłoni czarownika poczęła płynąć krew. Jej ciemne krople spadały na papier, rozkwitając na nim na podobieństwo potwornych maków z żywego mięsa. Zebrani patrzyli w zdumieniu. Po chwili krew poczęła lać się strumieniem, topiąc pergamin w czerwieni. Było jej dużo, o wiele więcej, niż mogło przynieść jedno tylko cięcie. Gęsty szkarłat rozprzestrzeniał się po blacie stolika ciemną plamą. Nagle zalane viatae litery rozbłysły jasno, na ułamek sekundy, gorzejąc niczym piekielne ognie. Algol cofnął dłonie. Na oczach gości hrabiego krew poczęła wsiąkać w pergaminową kartę. Wyglądało to tak jakby cyrograf - lub coś co żyło wewnątrz niego - spijało ją. Po chwili na stole leżała znów biała karta, zapisana równym, strzelistym pismem i zabarwiona czerwienią jedynie w miejscach, w których Nieumarli złożyli swe podpisy.

- Teraz - powiedział cicho Algol - umowa została zawarta.

Ogień na kominku strzelił w górę, gdy tylko czarownik powiedział te słowa. Kilka iskier upadło na kamienną posadzę przed paleniskiem i zgasło, pozostawiając po sobie zielone i błękitne powidoki.

- Odejdź w płomienie! Nie potrzebuję cię już- odezwał się Starszy, nie odwracając nawet głowy.

- Tak, umowa została zawarta - powtórzył, spoglądając ponownie na swoich gości. Przez tą jedną, krótką chwilę wydawał się, iż ten szczupły, blady mężczyzna stał się jeszcze bledszy i chudszy. Tak jakby to, co przed chwilą uczynił kosztowało go więcej, niż byli w stanie przypuszczać.

- Powiem państwu teraz, co wiem o Sorte Kirke. Chyba, że mają państwo jeszcze jakieś pytania dotyczące sprawy, na które wypadałoby odpowiedzieć najpierw?

[center]Obrazek[/center]
Obecni: Algol, Isabela, Morten, Claus
OD MG: Całość robi na was ogromne wrażenie. Jesteście wstrząśnięci widokiem sztuki jaką włada Algol. Nikt z was wcześniej nie widział czegoś podobnego, a jesteście wampirami już dość długi czas. Proszę o uwzględnienie tego w następnych postach i wczucie się w postacie. Scena powinna budzić w was duże emocje.
* s.pers. - Składamy ofiarę skradającej się śmierci, składamy ofiarę devom, potomstwu ciemności.
[center]No beast so fierce but knows some touch of pity. But I know none, and therefore am no beast.[/center]

Mystic
Reactions:
Posty: 155
Rejestracja: 31 stycznia 2016, 16:36

Post autor: Mystic » 07 marca 2018, 07:03

[center]Fekete Hat, przed północą, 13 maj 1996[/center]

Kwaśna uwaga tylko bardziej podburzyła młodego Krzykacza. Brhbrh, bla, bla - sparodiował w myślach Starszego. O co mu biega? Mimo wszystko postanowił zapamiętać słowa Algola. Kiedyś do nich wróci i sprawdzi co też wampir mógł mieć na myśli. Oczywiście zewnętrzna fizjonomia pozostała nieskalana i Morten tylko delikatnie, acz grzecznie skłonił się szlachcicowi.

W chwilę potem hrabia przystąpił do spisywania dokumentu, który niebawem wszyscy mieli podpisać. Mogło to trwać kilka minut, albo godzinę. Albo i pół nocy... Poczucie czasu zupełnie się rozmyło, a cienie w pokoju jakby nabrały głębi i dodatkowej faktury. Młody Brujah z lekkim niepokojem obserwował zmiany otoczenia, w którym zdawała się czaić jakaś dziwna, obca mu energia.

Gdy czarownik skończył pisać, zdecydowanym ruchem zranił się stalówką. Ciemna vitae poczęła obficie kapać na pergamin, a poziom wibracji znacznie wzrósł. Nastała kolej Mortena na złożenie podpisu. Krótkim ruchem rozciął sobie skórę we wnętrzu lewej dłoni tak, że jej zagłębienie służyło za swoisty szkarłatny kałamarz. Wtedy też pojawiły się silniejsze odczucia, a krew w jego nieumarłym ciele jakby zaczęła buzować. Nie bacząc na chwilowe wrażenia szybkim ruchem postawił parafę.

Poczuł jakby coś wewnętrznie go schwyciło. To było dziwne wrażenie, odczucie uległości wobec jakiejś obcej, potężnej siły. Gdy hrabia zaczął inkantować słowa obco brzmiących zaklęć eter zaczął nie wyć. Po chwili wszystko się uspokoiło, a w Brujahu pojawiło się dziwne poczucie spętania, bycia obserwowanym w sposób tak przenikliwy i doszczętny, że wzdrygało to nim do głębi. Były to zupełnie nowe doświadczenia, tak biegunowo odmienne od tego co z obecnej perspektywy mógł nazwać względnie bezpieczną codzienną egzystencją.

Choć starał się pozostać niewzruszonym, to zapewne jego nieumarłe oczy zdradzały stan jego ducha.
Obecni: Algol, Isabela, Morten, Claus
Ostatnio zmieniony 07 marca 2018, 16:06 przez Mystic, łącznie zmieniany 1 raz.
"Kors i roven" - bo czemu by nie obrazi? kogo? jednocze?nie profanuj?c krzy?? - Morten Madsen

zmarly
Reactions:
Posty: 239
Rejestracja: 10 maja 2015, 20:56

Post autor: zmarly » 07 marca 2018, 15:55

[center]Fekete Hat, przed północą, 13 maj 1996[/center]

To, co się wydarzyło po złożeniu podpisów przez wszystkich obecnych w sali przerosło najśmielsze oczekiwania Clausa. Nawet jego żelazna dyscyplina wyniesiona z wojska nie mogła go przygotować na ten widok.

Krwi się nie bał, to akurat zrozumiałe. Ale już jej ilość wydobywająca się z ręki gospodarza zdziwiła go mocno. Nie przypominał sobie, by kiedykolwiek w jego karierze tak mała rana, nawet w tętnicę, spowodowałaby taką ilość krwi w tak krótkim czasie.
W pewnym momencie w sali był tylko Algol i pergamin. Wypowiadane przez niego słowa wibrowały w całym pomieszczeniu w pewien sposób dodatkowo sprawiając, jakoby cała lokacja była znacznie większa i znajdowała się głęboko pod ziemią. Zupełnie, jak gdyby wszystko, co widzieli delikatnie wibrowało... A potem hrabia i pergamin stali się całym pokojem. W momencie, gdy przedmiot wsiąkał w siebie vitae Johansen nie widział nic innego, dookoła była tylko nieprzenikniona ciemność.

Jeśli tak wygląda okultyzm - pomyślał w duchu Gangrel - To bardzo dobrze, że jestem w klanie, który nie ma z nim związku.

Starał się pozostać opanowany, jednak był bledszy niż zwykle, podobnie jak i Boszorkany. Różnica polegała między nimi na tym, iż ten pierwszy ze strachu, a drugi prawdopodobnie z wyczerpania. Pewne było teraz jedno - nikt nie odważy się złamać podpisanego paktu po tym, co zobaczył. A to była poniekąd pokrzepiająca wiadomość.

Po wszystkim sięgnął ponownie po kieliszek z krwią, wziął szybki i głęboki łyk, po czym odstawił naczynie i rzekł:

- Skoro już mamy za sobą formalności, możemy przejść do szczegółów. Jestem oto w posiadaniu takiego oto amuletu - dzikus mówiąc to zdjął wisior z szyi i pokazał pozostałym, choć rękę wyciągnął w kierunku starszego - możesz mi o nim powiedzieć coś więcej, szanowny panie? Wiem tylko tyle, że lepiej bez niego nie wchodzić do pomieszczenia z namalowanym na podłodze białym gołębiem. Możesz coś więcej powiedzieć o tym przedmiocie? I jak właściwie przedmiot rodowy twego klanu znalazł się w Sorte Kirke?

Obecni: Algol, Isabela, Morten, Claus
---

If history is to change, let it change! If the world is to be destroyed, so be it! If my fate is to be destroyed... I must simply laugh.

Ferre
Reactions:
Posty: 60
Rejestracja: 14 czerwca 2015, 19:42

Post autor: Ferre » 07 marca 2018, 21:22

[center]Fekete Hat, przed północą, 13 maj 1996[/center]

Isabela nie spodziewała się tego, co zobaczyła. Zimny dreszcz przepłynął po plecach, nie potrafiła się nie wzdrygnąć. Cały rytuał zrobił na niej ogromne wrażenie. Z pewnością Hrabia wiedział, co robi. W jego ruchach nie było krztyny niepewności. Niemniej jednak powaga sytuacji, w której się znalazła sprawiła, że nie była w stanie zachować spokoju. Zdawało jej się, że oddała na pergamin o wiele więcej krwi, niż chciała. Wiedziała już, że musi dotrzymać warunków umowy i nie zamierzała jej łamać, jednakże dopiero teraz dotarła do niej groźba możliwej konsekwencji. Nastrój panujący w pomieszczeniu przed rozpoczęciem rytuału spotęgował to uczucie.

Nigdy się nie przyzwyczaję. Nigdy więcej. - pomyślała przestraszona Toreadorka - Jak dobrze, że należę do klanu, do którego należę.

Po zakończonym rytuale z ulgą szybko usiadła, gdyż nogi odmawiały jej posłuszeństwa.
Obecni: Algol, Isabela, Morten, Claus
Sanity is for the weak!

Awatar użytkownika
Sigil
Reactions:
Posty: 1972
Rejestracja: 08 stycznia 2015, 20:11
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: Sigil » 13 marca 2018, 14:45

[center]Obrazek[/center]
[center]Salon Myśliwski, przed północą, 13 maj 1996[/center]
Słuchając słów Gangrela Algol sięgnął do szuflady stolika, wyciągając z niej świecę, pałeczkę laku i osobliwy sygnet, przedstawiający pentagram w otoczeniu dwóch skrzydeł nietoperza. Złożył cyrograf na czworo, po czym zapieczętował go, używając wspomnianych przedmiotów.

- Cieszę się, że pan zapytał o ten szczegół - odezwał się, gdy skończył. - Myślę jednak, że moja odpowiedź stanie się bardziej zrozumiała w kontekście szerszego wykładu historycznego.

Spojrzał na amulet, trzymany przez Gangrela, nie wykonał jednak żadnego gestu, świadczącego o tym, iż chce go wziąć do ręki:

[center]Obrazek[/center]
- W takim razie, proszę za mną - powiedział jedynie, chowając cyrograf do wewnętrznej kieszeni na piersi. Po czym wstał, zapraszając pozostałych gestem, by udali się w jego ślady.

Goście spełnili prośbę gospodarza, wychodząc z salonu przez inne drzwi, które otworzyły się przed nimi równie bezszelestnie i nagle, co wszystkie wcześniejsze. Wkroczyli teraz do potężnej, zimnej komnaty, zalanej błękitnym światłem księżyca. Po chwili umocowane na ścianach kryształowe lampy zamigotały, oświetlając imponującą bibliotekę.

[center]Obrazek[/center]

[center]Biblioteka, przed północą, 13 maj 1996[/center]
- Proszę rozgościć się - rzucił hrabia, kierując się ku rzeźbionym półkom z ciemnego drewna, które uginały się pod ciężarem prastarych woluminów.

- Radzę jednakże nie brać niczego pochopnie do rąk - odezwał się po chwili, studiując tytuły na grzbietach zakurzonych książek - Niektóre z tych ksiąg mają naprawdę fatalną reputację. I nie to nie bez przyczyny.

Roześmiał się, jakby to co powiedział stanowiło jakiegoś rodzaju dowcip, najwyraźniej jednak zrozumiały tylko dla niego. Praktycznie jednak cieszył się, że goście nie są w stanie widzieć w tym momencie jego twarzy. W czasie, gdy w milczeniu wybierali miejsca, w których mogli spocząć, czarownik krążył po bibliotece nieomylnie wyławiając pozycje, których potrzebował. Wkrótce stworzyły one całkiem pokaźny stos, spoczywający na pobliskim biurku.

- Teraz pozwoli pan, że przyjrzę się temu talizmanowi - zwrócił się Algol do Gangrela. Klaus podał czarownikowi żądany przedmiot. Hrabia ujął go ostrożnie za łańcuszek, nie dotykając jednak. Przez chwilę przyglądał mu się, mamrocząc niezrozumiale, po czym począł przeglądać dwie z przyniesionych ksiąg. Jedna z nich obciągnięta była dziwną, łuskowatą skórą. Nikt z zebranych nie mógł wszakże przypomnieć sobie, by widział zwierzę, z którego mogłaby pochodzić. Drugą stanowił rozpadający się w szwach, cienki wolumin. Kolor atramentu na pożółkłych kartach dziwnie mocno przypominał krew...

- Nie jest to typowy artefakt Wysokiej Magii - mruknął czarownik, przerzucając pożółkły pergamin. Jego wzrok błądził przez chwilę wśród rudych linijek niezrozumiałych, poplątanych glifów. - Nie ma także nic wspólnego z chrześcijaństwem, choć tak mogłoby się wydawać niewtajemniczonym... Nie, ten amulet, panie Klaus, jest o wiele starszy - podniósł głowę wzbijając wzrok w Dzikusa. - Prawdę mówiąc wywodzi się z owych mrocznych i cudownych czasów, gdy ziemią rządziły czarownice... Nie będę się jednak wdawał w szczegóły. To w tej chwili nieistotne. Na razie wystarczy panu wiedzieć, iż gołąb był jednym z symboli Wielkiej Matki, zanim zawłaszczyło go chrześcijaństwo, by ukryć kapłańską godność Marii z Magdali, by uczynić z niej nierządnicę... Tak... Moc amuletu ochroni tego kto go nosi, przed wpływami wrogich mu duchów i emanacji. To cenna rzecz. Proszę ją szanować - zakończył, oddając wisiorek Gangrelowi.

- A teraz pozwólcie państwo, iż podzielę się wiedzą na temat Sorte Kirke - hrabia zamknął jedną z przeglądanych ksiąg i sięgnął po opasły, obity miedzią wolumin. W pośpiechu przerzucił kilka kartek, prezentując zebranym średniowieczną rycinę:

[center]Obrazek[/center]
- Sama budowla została wzniesiona dość późno, bo dopiero w XIV wieku, na polecenie Klemensa V - rozpoczął. - Papież ten zapewne nie cieszył się miłością Uzurpatorów, przyczyniwszy się do upadku ich ukochanych Templariuszy. Wybór miejsca budowy był oczywiście związany z zawłaszczeniem pogańskich miejsc mocy. Jak głosi legenda, do wzniesienia kasztelu użyto wielu kamieni z rozbitych kręgów kultowych, z których jedynie część zachowała się do naszych czasów. Pomimo okresu, w którym powstał kościół, jego architektura przedstawia styl późnoromański. Początkowo pełnił on nie tylko funkcje sakralne ale i taktyczne, stanowiąc schronienie dla okolicznej ludności w czasie najazdów od strony morza. Stąd nikogo nie powinien dziwić otaczający go kompleks murów obronnych, który zachował się po dziś dzień.

- Kościół został nadany Psom Benedykta. Tak, tym samym, którzy odpowiadają za powstanie i działalność Inkwizycji. Członkowie tej szacownej grupy - hrabia nie starał się nawet ukryć drwiny brzmiącej w jego głosie - wraz z Kundlami Ashapoli, niech będą przeklęci na wieki, wymordowali w tym miejscu wiele osób, oddanych dawnej wierze. W tym także członków rodów Szellem i Boszorkany - sięgnął po inną księgę, prezentując odpowiednie ryciny.

[center]Obrazek[/center]
- Zostało tam również zgładzonych kilku reprezentantów mojego klanu... - dodał z kamiennym spokojem, zamykając tomiszcze i sięgając po kolejne: czarne, pokryte szkarłatnymi literami.

[center]Obrazek[/center]
- W ten sposób Fekete Sziv dostało się w ręce profanów i zostało ukryte w trzewiach Sorte Kirke. Klątwa pojawiła się jednak dużo później. Gdy na te ziemie nadciągnął hymen Czarnej Śmierci, kościół zamknął swe podwoje. Niewiele ostało się zapisków z tamtych czasów. Większość została zniszczona na przestrzeni wieków. Nie wiadomo wiec, czy wewnątrz izolowano chorych, czy też przeciwnie - ukryli się tam zdrowi, aby odciąć się od zarazy?

[center]Obrazek[/center]
- Niestety nie znam odpowiedzi na to pytanie - potrząsnął głową. - Jednakże, gdy ludzie zebrali się wewnątrz, wrota kościoła zamknęły się po raz pierwszy, skazując uwięzionych na koszmar głodowej śmierci. Gdy otwarły się ponownie, po upływie stu lat, wewnątrz znaleziono stosy szkieletów. Niektóre z kości miały na sobie ślady ludzkich zębów, co pozwala wyobrazić sobie jakie piekło musieli przejść ci biedni chrześcijanie - wyszczerzył zęby, jakby myśl ta sprawiała mu ogromną przyjemność. - Z pewnością grzechy, których dopuścili się przed śmiercią skazały ich dusze na wieczyste męki - roześmiał się.

[center]Obrazek[/center]
- Tym razem drzwi pozostawały otwarte przez wiele dni - hrabia powrócił po chwili do przerwanej narracji, ciągnąc spokojnym głosem, jakby jego wcześniejszy wybuch nie miał najmniejszego znaczenia. - Lecz gdy do wnętrza kasztelu znów weszło wielu ludzi, chcąc uczcić pamięć zmarłych - zawarły się ponownie. Od tego dnia poczęto go nazywać Czarnym Kościołem i uznano za przeklęty.

- Sto lat później wrota znów stanęły otworem - palce czarownika przerzuciły kilka kartek, znajdując odpowiedni fragment dawnych zapisków, które wskazał gościom stukając w nie paznokciem. - Stało się to w niedzielę, a dzwon na wieży począł kołysać się, zwołując ludzi na mszę. Kilku głupców uznało to za cud boski i udało się tam, oczekując transfiguracji, światełek, aniołków i tym podobnych bzdur. Tym razem jednak śmiertelnych przejmowała groza, gdy tylko przekraczali próg przeklętego przybytku. Wasz Książę wysłał wtedy po raz pierwszy potomków Kaina, by zbadali sprawę. Wrota bowiem pozostawały otwarte przez trzynaście dni. Później znów zamknęły się, więżąc tych, którzy mieli pecha znaleźć się wewnątrz. Nie wiem, kto to był, ni z jakiego klanu. Jednak wiem, tak jak i wie to Książę Isdaggry, iż wewnątrz mogą znajdować się Starsi pogrążeni we śnie. A gdy powstaną, czynami ich kierował będzie gniew i potworny głód. Zważcie więc na moje słowa i na to, w jak wielkim możemy znaleźć się niebezpieczeństwie.

- Zważcie także na to, iż za tą wiedzę, wasz Miłościwie Panujący Pan każe ściąć wam głowy. Nie rozgłaszajcie jej więc dla swego własnego dobra, jest to bowiem owoc zatruty i gorzki - hrabia znów uśmiechnął się, jakby to, iż obdarzył swych gości brzemieniem niebezpiecznej wiedzy sprawiało mu szczególną radość.

- Od pierwszej wizyty dzieci Kaina Sorte Kirke otwiera swe podwoje jedynie na jedną noc. W czasie wieków, które przeminęły zdołał uwięzić wielu z waszej krwi. Wiem jednak, iż są również tacy, którzy w jakiś sposób zdołali opuścić to miejsce... Mogę jednak jedynie zgadywać kim są i dlaczego milczą, na temat tego co znajduje się wewnątrz... - pokręcił głową. - I to w zasadzie wszystko, co mogę powiedzieć o historii tego miejsca. Sądzę jednak, iż to dość by dać wam obraz nieprawości i zbrodni, które wydarzyły się w jego murach. Na zakończenie dodam tylko, iż wiem, w jaki sposób należy zdjąć klątwę. Sekret ten zresztą od wieków przekazywany jest w mej linii. Nie musicie więc martwić się o moją skuteczność, a raczej o bezpieczeństwo i powodzenie naszych działań. Czy mają państwo jeszcze jakieś pytania?
Spoiler!
Test Percepcji ST:7 = 3 sukcesy. Rozpoznajesz, że ten sam symbol, którego użył Algol do pieczętowania cyrografu, widziałeś już na bramie wjazdowej do posiadłości.
Spoiler!
Test Percepcji ST:7 = 2 sukcesy. Rozpoznajesz, że ten sam symbol, którego użył Algol do pieczętowania cyrografu, widziałeś go gdzieś na terenie posiadłości. Nie pamiętasz jednak gdzie.
Obecni: Algol, Isabela, Morten, Claus
[center]No beast so fierce but knows some touch of pity. But I know none, and therefore am no beast.[/center]

zmarly
Reactions:
Posty: 239
Rejestracja: 10 maja 2015, 20:56

Post autor: zmarly » 14 marca 2018, 19:51

[center]Biblioteka, przed północą, 13 maj 1996[/center]

Z każdą kolejną chwilą spędzoną w posiadłości Claus był coraz bardziej wdzięczny w duchu, iż jego klan nie zajmował się magicznymi rzeczami na co dzień. Choć zapewne inni stojący z boku uznawali zmianę kształtu za to samo. Odebrał od gospodarza wisior, by po chwili poczuć jego chłód na swojej klatce piersiowej. Ciekawość jednak zaczęła brać górę, odezwał się zatem:

- Drogi hrabio, nie wątpię, że potrafisz uwolnić kościół od klątwy. Choć jedna rzecz mnie zastanawia - skoro ta wiedza jest przekazywana w linii twego rodu, dlaczego nikt wcześniej tego nie zrobił, skoro miejsce otwiera się co sto lat? I kto właściwie nałożył tę klątwę?

- Nie mieliśmy takiej potrzeby - Algol wzruszył ramionami. - Właściwie Sorte Kirke było mi obojętne. Miasto, na mocy układu, należy do waszego Księcia. Dopiero niedawno dowiedziałem się, gdzie ukryto Fekete Sziv. Nie będę się wdawał w szczegóły, w jaki sposób zdobyłem tą wiedzę. Zgaduję, że wciąż chcecie spać spokojnie za dnia - roześmiał się cicho. - W każdym razie, teraz mam konkretny powód, by się angażować. Ponadto...

Sięgnął po tom obity czymś, co nader nieprzyjemnie przypominało ludzką skórę i przerzucił kilka kartek, prezentując tajemniczy diagram:

- Jutro Księżyc osiągnie pełnię w Skorpionie, Saturn przesłoni Syriusza, a Lilith stanie w Byku, w koniunkcji z jego Okiem - rozpoczął stukając paznokciem w splątane linie, a w jego spojrzeniu zapalił się dziwny płomień. - Oczywiście, dla tych którzy potrafią widzieć... Ale to nieistotne, este bebeloi. Oko Gwiazdy Demona będzie otwarte. Ten unikalny układ sprawia, iż zdjęcie klątwy stanie się dziecinnie proste, dla kogoś kto nosi na sobie znak Lilith. Dlatego właśnie całe to przedsięwzięcie ma sens. A ja, z zasady nie lubię angażować się w rzeczy, które nie dają mi pewności zwycięstwa.

Johansen czuł się jak dziecko zagubione we mgle. Jakieś astrologiczne mumbo-jumbo. A co w tym właściwie istotnego dla mnie? Zastanawiał się w głowie.

- A co właściwie wiemy o zabezpieczeniach tego miejsca? Muszę wszak wiedzieć jak najwięcej, jeśli mam zapewnić wam bezpieczeństwo. Czego możemy się spodziewać w środku poza wspomnianą już sztuką sakralną i trupami?

- Głodnych zmarłych - odparł poważnie hrabia. - Bardzo głodnych, starych i zdeterminowanych. Jednakże nie mając krwi, nie będą w stanie korzystać ze swych Dyscyplin. Ważne jednak, by nas nie zaskoczyli. Oprócz tego, jak podejrzewam, Giovani też tam będą. Osobiście nie mam z nimi żadnych zatargów i wolałbym, by tak zostało. Nie możemy jednak wiedzieć, czy nasze ścieżki nie skrzyżują się niefortunnie. Poza tym będziemy mieć na głowie Tremerów i ich pacynki. Do tego dojść mogą zagrożenia na poziomie duchowym, trudno powiedzieć jakie tajemnice kryje w sobie Czarny Kasztel... Byłbym jednak nad wyraz ostrożny poruszając się po nim. Nadwrażliwość może być tutaj bardzo pomocna - rzekł, spoglądając znacząco na Isabelę.

- Klątwę nałożyli na to miejsce Inkwizytorzy, ze Stowarzyszenia Leopolda - dodał po chwili, odchylając się na krześle, jakby dopiero teraz przypomniał sobie zadane wcześniej przez Clausa pytanie - Myślę, że przynajmniej kilku z nich było członkami przeklętej Ratriseny, niech imię Ashapoli zgnije w trzewiach Węża. Jeśli mam rację możemy natknąć się wewnątrz na kilka nieprzyjemnych... niespodzianek. Te psy wiedziały jak utrudnić życie istotom z naszego rodzaju.

- A więc dobrze. - odparł medyk - zatem i ja mam kilka rzeczy do przygotowanie tej nocy! - Gangrel rozejrzał się po twarzach pozostałych zdziwiony. - Naprawdę nikt nie ma tutaj nic do dodania? Przypominam, że od tego może zależeć nasze nie-życie...
Post pisany wspólnie z Sigilem.

Prośba - C-C-C-Claus - widzę, że często to imię jest pisane z błędem.
Obecni:Algol, Isabela, Morten, Claus
---

If history is to change, let it change! If the world is to be destroyed, so be it! If my fate is to be destroyed... I must simply laugh.

Mystic
Reactions:
Posty: 155
Rejestracja: 31 stycznia 2016, 16:36

Post autor: Mystic » 15 marca 2018, 11:53

[center]Biblioteka w Fekete Hat, przed północą, 13 maj 1996[/center]

Morten słuchał słów hrabiego Boszorkany z coraz to większym zdumieniem, gładząc się lewą ręką po brodzie. Spodziewał się rywalizacji z innymi zaproszonymi do eksploracji Sorte Kirke. Liczył się z niebezpieczeństwami czyhającymi wewnątrz budynku, ale nie spodziewał się starszych i Kain wie czego jeszcze. Czarów?! I wszystkich tych mrocznych i popapranych rzeczy. Szlag by to - zaklął w duchu.

- Jaki jest plan na spoczywających w kościele Starszych? - przemówił po chwili - Jeśli się obudzą musimy mieć jak ich ...zneutralizować. I myślę, że dobra pałka teleskopowa nie załatwi tematu.

Choć co do zasady gardził większością nieumarłych albo miał ich w dupie, to wiedział z jakimi konsekwencjami musi się liczyć jeśli ostatecznie pozamiata kilka wampirów. Poza tym zakołkowanie starszego - na ch*j mnie ten Czarny Kaplic jak kilku zgredów będzie chciało zetrzeć mnie na pył?! Brujah przeczuwał, że nie ma dobrego wyjścia dla tego problemu, jest tylko kiepskie i w twarz fatalne.

Podrapał się chwilę po brodzie, zrobił kwaśną minę krzywiąc się przy okazji i zapytał ponownie:

- I co robimy z tą bandą przebierańców, których widzieliśmy na audiencji u księcia? Pewne jak 2+2 to 4, że napatoczymy się na nich na miejscu. Tu potrzebny jest jakiś plan, bo nie możemy się wykrwawić na walce z nimi.

Teraz poczuł się już bardziej swobodnie. Myśl o spuszczeniu kilku łajzom solidnego łomotu była niczym miód na jego nieumarłe serce.

- Jakby co - kontynuował po tylko chwili namysłu - to znam się na broni. Całkiem - dodał robiąc przy tym zawadiacką minę. Pytanie, czy jest sens brać ją na robotę - rzekł spoglądając na hrabiego. - Załatwiłbym też jakąś extra-vitae, bo czuję, że małe doładowanie może się przydać...

Skończył wyczekująco spoglądając na pana tego domu. Zaczynał już czuć się nieswojo w ten mrocznej bibliotece. Cały czas miał wrażenie jakiejś bliżej niesprecyzowanej obecności, zdawało mu się jakby obserwowały go setki małych oczu...
Obecni: Algol, Isabela, Morten, Claus
"Kors i roven" - bo czemu by nie obrazi? kogo? jednocze?nie profanuj?c krzy?? - Morten Madsen

Ferre
Reactions:
Posty: 60
Rejestracja: 14 czerwca 2015, 19:42

Post autor: Ferre » 15 marca 2018, 14:50

[center]Biblioteka w Fekete Hat, przed północą, 13 maj 1996[/center]

Uważnie słuchając, co przedmówcy mieli do powiedzenia Isabela doszła do wniosku, że cała sytuacja zaczyna ją przerastać. Starsi? Pogięło? I co jeszcze... Inkwizycja? Co tam takiego zamknięto? Powaga sytuacji coraz bardziej uświadamiała Toreadorce, że już nie chodzi o zwykłą konkurencję, czy też o to kto sobie zajmie kościół... To będzie walka o przetrwanie.

- Czyli możemy mieć do czynienia ze starszymi, którzy mogą się przebudzić, następnie pułapkami zastawionymi przez inkwizycję. Kto wie, może inkwizycja sama się tam pojawi... Mam nieodparte wrażenie, że jest coś jeszcze. Jak hrabia wspomniał, wcześniej zamknięci zostali tam ludzie, kainici dołączyli dopiero później... Dodatkowo po pierwszej wizycie przedstawicieli rodziny czas otwarcia się zmienił, znaczy coś lub ktoś tym steruje. Nie jestem specjalistką, wręcz przeciwnie, lecz takie wnioski mi się nasuwają. Ja ze swojej strony zaoferuję swoje umiejętności. Moje zmysły pozwalają mi wiele wykryć, zwłaszcza działającą magię. O zdolnościach Prezencji nie muszę chyba wspominać.

- Co do osób, które pozostały w pałacu... Najbardziej mnie martwi obecność dwóch Malkavian. Jeżeli ich szaleństwo dotknie nas wszystkich, to nikt z tamtąd nie wyjdzie.
Obecni: Algol, Isabela, Morten, Claus
Sanity is for the weak!

Awatar użytkownika
Sigil
Reactions:
Posty: 1972
Rejestracja: 08 stycznia 2015, 20:11
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: Sigil » 15 marca 2018, 19:21

[center]Biblioteka w Fekete Hat, przed północą, 13 maj 1996[/center]
Algol obserwował przez chwilę zebranych, słuchając ich wypowiedzi z całkowicie nieruchomą twarzą. Wiedział, że czas dojrzał do tego, by przemówił strach, przekształcający się w litanię pytań i domysłów. Czekał więc, aż ich procesja, maszerująca przez umysły potomków Kaina dotrze wreszcie do końca. Rozumiał bowiem doskonale, że gdyby przemówił wcześniej, przedłużyłby tylko tą żałosną prezentację nędznych, ludzkich słabości.

- Widzę, że mocno zaniepokoiło państwa to, co powiedziałem - odezwał się w końcu, gdy w bibliotece zapadła cisza, przerywana jedynie zawodzeniem wiatru hulającego za oknem. - To dobrze. Strach pozwala zapamiętać istotne sprawy. Nie powinien jednak powstrzymywać istot Nieśmiertelnych.- uśmiechnął się samymi wargami.

- Wspominałem już, że Nieumarli, budzący się z letargu nie mają w sobie wiele krwi. Nie są w stanie używać Dyscyplin a ich ciała ją słabe i zawodne. Ich czynami kieruje Bestia, a nie rozum, czy doświadczenie. Wszystko to sprawia, że nie stanowią poważnego zagrożenia. O ile nie uda im się posilić... A to mogą uczynić jedynie pokonując nas, lub drugą grupę. Nie można na to pozwolić. Sugerowałbym użyć kołków. Jeśli jednak sytuacja stanie się zbyt gorąca, potrzebna nam będzie broń. Zgaduję, że pan Claus z powodzeniem użyje szponów. Dla pana, panie Morten, mogę wykonać specjalny sztylet, zdolny ranić naprawdę skutecznie i boleśnie.

- Oczywiście będzie to pożyczka, na czas wspólnego zadania. Później... Cóż, zdecydujemy co będzie później, gdy owo później nadejdzie - w wypełnionej cieniami bibliotece cichy śmiech czarownika brzmiał dziwnie niepokojąco.

- Spieszę także rozproszyć pani lęki, madame - Algol zwrócił się bezpośrednio do Isabeli. - Ani Inkwizycji ani Ratriseny nie napotkamy w Sorte Kirke. Czasy, gdy mogli swobodnie kalać tą ziemię swymi stopami, minęły wiele wieków temu. I nie powrócą już - uśmiechnął się, nie kryjąc satysfakcji. - Na miejscu możemy więc jedynie odnaleźć ich próchniejące kości.

- Tak jak wspomniał pan Morten, będziemy potrzebować wyposażenia - kontynuował po chwili. - Kołków, krwi, broni i wszystkich tych nowomodnych rzeczy, które ułatwiają tego typu wyprawy. Ja niestety mógłbym zaoferować jedynie stare, dobre kusze i latarnie. Sądzę więc, że ktoś młodszy nada się o wiele bardziej, by zapewnić zaopatrzenie - jego wzrok spoczął na Gangrelu i Brujahu.
Spoiler!
- Ja sam używam sztyletu jedynie w celu kreślenia sigili Sztuki. Jednakże nie będę całkowicie bezbronny na polu walki - roześmiał się w sposób, który sprawił, że zebrani poczuli nagły dreszcz. - Moja moc daje mi pewne... Możliwości... Jeśli jednak idzie o wybór broni dla tych, którzy jej używają - mam tutaj przede wszystkim na myśli broń palną, to przyznam, że zupełnie się na tym nie znam. Proponuję więc, by decydował o tym ktoś bardziej kompetentny.

- I tak, potrzebna nam będzie krew. To bardzo ważne. Jeśli więc potraficie ją skądś zdobyć, uczyńcie to. Ja także będę musiał przygotować się do ceremonii. Wykonać kilka artefaktów Sztuki. To z pewnością zabierze mi dziś czas, jaki pozostał do świtu.

Przejechał palcami po włosach, odrzucając do tyłu ich zbłąkane pasmo. Najwyraźniej zastanawiał się, co jeszcze mógłby dodać.

- Sugeruję nie martwić się także pozostałymi potomkami Kaina - dorzucił. - Będą bardziej przerażeni i zdezorientowani, niż my. Jeśli są mądrzy, pojmą, że walka między nami osłabi ich szanse na osiągnięcie celu, nawet w przypadku wygranej. Mądrość podpowiada, by wykorzystać ich w potyczce z tymi, którzy się przebudzą. Lepiej, by wykrwawili ich, niż nas. Proponuję więc przestać postrzegać ich jako zagrożenie, a zacząć widzieć jak opcję do wykorzystania. Tym w istocie są... A sami Uzurpatorzy - przejechał językiem po zębach. - Bywają żałośnie niekompletni we wszystkich dziedzinach Sztuki, które wymagają czegoś więcej, niż wyrysowania pentagramu na podłodze zacisznej pracowni. Nie musicie się nimi przejmować. Ich magia to kpina.
Zza wysokich okien dobiegło odległe wycie psa, lub jakiejś innej istoty, o której nie chcieli myśleć. Wiatr znów wzmógł się, uderzając w budynek na podobieństwo ogromnych, bezgwiezdnych skrzydeł.

- Niedługo nadejdzie północ - odezwał się hrabia, cichym głosem. - Nie marnujmy więc czasu. Sugeruję ustalić kto z nas zajmie się zdobyciem wyposażenia i zapasów. Później... - spojrzał w okno. Przez chwilę jego oczy zdawały się jednolicie czarne, niczym studnie prowadzące do świata umarłych. - Później weźmy się do roboty - dokończył po chwili, spoglądając ponownie na zebranych. - Grzechem byłoby tracić tak piękną noc.
Obecni: Algol, Isabela, Morten, Claus
[center]No beast so fierce but knows some touch of pity. But I know none, and therefore am no beast.[/center]

zmarly
Reactions:
Posty: 239
Rejestracja: 10 maja 2015, 20:56

Post autor: zmarly » 17 marca 2018, 12:23

[center]Biblioteka w Fekete Hat, przed północą, 13 maj 1996[/center]

- Innymi słowy jeśli włożę kołek odpowiednio szybko, to nic nam nie grozi? To świetnie. - Claus odrobinę pocieszył się w duchu, był pewien swych umiejętności i lubił sprawną, precyzyjną robotę.

- Panie Morten, jaka jest pańska broń z wyboru? Postaram się coś wyczarować, choć wydaje mi się, iż w zamkniętym pomieszczeniu wystarczy pistolet. Zaznaczę jednak od razu, że naboje mam tylko zwykłe.

Po czym odwrócił się w stronę Degeneratki:

- Isabelo, jestem pewien, iż klan Toreador dysponuje zasobami krwi i możemy choć w tym zakresie liczyć na pani pomoc? Moje zapasy niestety są zbyt skromne, by wystarczyły dla wszystkich... - medyk nie mógł się oprzeć wbiciu tej drobnej szpili w tak odkryty cel.

Spoiler!
Johansen stanął tak, by widzieć wszystkich w sali, po czym rzekł:

- Drodzy państwo, przejdźmy teraz do konkretów. Ze swojej strony zapewniam kilka jednostek krwi, ochronę miejsca dookoła Sorte Kirke przez moich, oczywiście wykwalifikowanych przyjaciół wliczając w to obserwację jeszcze dzisiejszej nocy. Jedyne, czego oczekuję, to nie odzywanie się do nich. Nie muszą wiedzieć, w jakim celu faktycznie tam będziemy. W środku jednak jesteśmy zdani wyłącznie na siebie.
- A co do pana, panie Morten, co jeszcze może nam zaoferować przedstawiciel klanu Brujah?
Ostatnio zmieniony 17 marca 2018, 13:37 przez zmarly, łącznie zmieniany 1 raz.
---

If history is to change, let it change! If the world is to be destroyed, so be it! If my fate is to be destroyed... I must simply laugh.

Mystic
Reactions:
Posty: 155
Rejestracja: 31 stycznia 2016, 16:36

Post autor: Mystic » 17 marca 2018, 16:49

[center]Biblioteka w Fekete Hat, około północy, 13 maj 1996[/center]
Klimat w posiadłości hrabiego Algola robił się coraz bardziej po sępie. Wiejący za oknami wicher, przeciągłe ujadanie, zdaje się, psa... to był pies przecież, ta? Długie, cienie kładące się mrocznymi pasmami na umeblowaniu librarium. W powietrzu unosiło się coś osobliwego, coś w odczuciu i smaku kompletnie nieznanego zmysłom Krzykacza. Gdyby wiedział czym jest strach, to pewnie właśnie by go przeżywał.

Jednakże Morten z uwagą przysłuchiwał się monologowi hrabiego na Fekete Hat, później tego, co miał do powiedzenia przedstawiciel klanu Bestii.

- Nie, panie hrabio, kusze może i są noble, ale zorganizujemy coś o większej mocy. I bardziej praktycznego. Tak na marginesie, to cenił sobie dyskrecję broni miotających, lecz w tym wypadku nie musieli o nią dbać. - Latarnie definitywnie odpadają, dobre latarki załatwią sprawę.

Zastanawiało go też co Claus może mieć na myśli mówiąc o obserwacji przez wykwalifikowanych przyjaciół. Sprawy robiły się coraz bardziej popieprzone, jak w mordę ciepłego Torreadora strzelił...

- Panie Claus, skoro oferuje pan swoje usługi - rzekł kierując się w stronę Gangrela - to przyda się strzelba. Dubeltówka. Im silniejsza tym lepsza. No i amunicję do niej. Zróbmy jakby to była wypożyczalnia kaset wideo, tyle że z bronią - strzelbę zwracam po robocie. Trzeba tylko wyłożyć siano na pestki.
Spoiler!
Tylko dla członków Koterii[/b]]- Na siebie biorę liny i sprzęt: kilka dobrych latarek z mocnymi bateriami. Łom, bo zawsze może się przydać. No a w ostateczności można nim i walczyć, to plus. Pan Claus załatwi nam osinowe kołeczki, bo ma bliżej do lasu, nie?

- Vitae niech załatwi ktoś z lepszymi dojściami - poskrobał się chwilę po brodzie unosząc brew - Wezmę też kilka narzędzi i przydatnych fantów.
- A panienka Isabel może by wspomogła swym dobrym sercem, a zwłaszcza portfelem? Czy może będzie pani tylko
pachnieć i ładnie wyglądać? - począł naciskać Torreadorkę. - Jakby były problemy, to znam Jorga, co ma komis i da dobrą cenę za ta przewspaniałą kolię.

- Ah, na koniec - znów zdobył się na odprasowaną w kancik stylistykę - czy mogę liczyć na transport do miasta? Żeby mieć graty na jutro, dziś muszę zacząć działać.
Obecni: Algol, Isabela, Morten, Claus
"Kors i roven" - bo czemu by nie obrazi? kogo? jednocze?nie profanuj?c krzy?? - Morten Madsen

ODPOWIEDZ