[center]
[/center]
[center]Salon Myśliwski, przed północą, 13 maj 1996[/center]
Słuchając słów Gangrela Algol sięgnął do szuflady stolika, wyciągając z niej świecę, pałeczkę laku i osobliwy sygnet, przedstawiający pentagram w otoczeniu dwóch skrzydeł nietoperza. Złożył cyrograf na czworo, po czym zapieczętował go, używając wspomnianych przedmiotów.
- Cieszę się, że pan zapytał o ten szczegół - odezwał się, gdy skończył. - Myślę jednak, że moja odpowiedź stanie się bardziej zrozumiała w kontekście szerszego wykładu historycznego.
Spojrzał na amulet, trzymany przez Gangrela, nie wykonał jednak żadnego gestu, świadczącego o tym, iż chce go wziąć do ręki:
[center]
[/center]
- W takim razie, proszę za mną - powiedział jedynie, chowając cyrograf do wewnętrznej kieszeni na piersi. Po czym wstał, zapraszając pozostałych gestem, by udali się w jego ślady.
Goście spełnili prośbę gospodarza, wychodząc z salonu przez inne drzwi, które otworzyły się przed nimi równie bezszelestnie i nagle, co wszystkie wcześniejsze. Wkroczyli teraz do potężnej, zimnej komnaty, zalanej błękitnym światłem księżyca. Po chwili umocowane na ścianach kryształowe lampy zamigotały, oświetlając imponującą bibliotekę.
[center]
[/center]
[center]Biblioteka, przed północą, 13 maj 1996[/center]
- Proszę rozgościć się - rzucił hrabia, kierując się ku rzeźbionym półkom z ciemnego drewna, które uginały się pod ciężarem prastarych woluminów.
- Radzę jednakże nie brać niczego pochopnie do rąk - odezwał się po chwili, studiując tytuły na grzbietach zakurzonych książek - Niektóre z tych ksiąg mają naprawdę fatalną reputację. I nie to nie bez przyczyny.
Roześmiał się, jakby to co powiedział stanowiło jakiegoś rodzaju dowcip, najwyraźniej jednak zrozumiały tylko dla niego. Praktycznie jednak cieszył się, że goście nie są w stanie widzieć w tym momencie jego twarzy. W czasie, gdy w milczeniu wybierali miejsca, w których mogli spocząć, czarownik krążył po bibliotece nieomylnie wyławiając pozycje, których potrzebował. Wkrótce stworzyły one całkiem pokaźny stos, spoczywający na pobliskim biurku.
- Teraz pozwoli pan, że przyjrzę się temu talizmanowi - zwrócił się Algol do Gangrela. Klaus podał czarownikowi żądany przedmiot. Hrabia ujął go ostrożnie za łańcuszek, nie dotykając jednak. Przez chwilę przyglądał mu się, mamrocząc niezrozumiale, po czym począł przeglądać dwie z przyniesionych ksiąg. Jedna z nich obciągnięta była dziwną, łuskowatą skórą. Nikt z zebranych nie mógł wszakże przypomnieć sobie, by widział zwierzę, z którego mogłaby pochodzić. Drugą stanowił rozpadający się w szwach, cienki wolumin. Kolor atramentu na pożółkłych kartach dziwnie mocno przypominał krew...
- Nie jest to typowy artefakt Wysokiej Magii - mruknął czarownik, przerzucając pożółkły pergamin. Jego wzrok błądził przez chwilę wśród rudych linijek niezrozumiałych, poplątanych glifów. - Nie ma także nic wspólnego z chrześcijaństwem, choć tak mogłoby się wydawać niewtajemniczonym... Nie, ten amulet, panie Klaus, jest o wiele starszy - podniósł głowę wzbijając wzrok w Dzikusa. - Prawdę mówiąc wywodzi się z owych mrocznych i cudownych czasów, gdy ziemią rządziły czarownice... Nie będę się jednak wdawał w szczegóły. To w tej chwili nieistotne. Na razie wystarczy panu wiedzieć, iż gołąb był jednym z symboli Wielkiej Matki, zanim zawłaszczyło go chrześcijaństwo, by ukryć kapłańską godność Marii z Magdali, by uczynić z niej nierządnicę... Tak... Moc amuletu ochroni tego kto go nosi, przed wpływami wrogich mu duchów i emanacji. To cenna rzecz. Proszę ją szanować - zakończył, oddając wisiorek Gangrelowi.
- A teraz pozwólcie państwo, iż podzielę się wiedzą na temat Sorte Kirke - hrabia zamknął jedną z przeglądanych ksiąg i sięgnął po opasły, obity miedzią wolumin. W pośpiechu przerzucił kilka kartek, prezentując zebranym średniowieczną rycinę:
[center]
[/center]
- Sama budowla została wzniesiona dość późno, bo dopiero w XIV wieku, na polecenie Klemensa V - rozpoczął. - Papież ten zapewne nie cieszył się miłością Uzurpatorów, przyczyniwszy się do upadku ich ukochanych Templariuszy. Wybór miejsca budowy był oczywiście związany z zawłaszczeniem pogańskich miejsc mocy. Jak głosi legenda, do wzniesienia kasztelu użyto wielu kamieni z rozbitych kręgów kultowych, z których jedynie część zachowała się do naszych czasów. Pomimo okresu, w którym powstał kościół, jego architektura przedstawia styl późnoromański. Początkowo pełnił on nie tylko funkcje sakralne ale i taktyczne, stanowiąc schronienie dla okolicznej ludności w czasie najazdów od strony morza. Stąd nikogo nie powinien dziwić otaczający go kompleks murów obronnych, który zachował się po dziś dzień.
- Kościół został nadany Psom Benedykta. Tak, tym samym, którzy odpowiadają za powstanie i działalność Inkwizycji. Członkowie tej szacownej grupy - hrabia nie starał się nawet ukryć drwiny brzmiącej w jego głosie - wraz z Kundlami Ashapoli, niech będą przeklęci na wieki, wymordowali w tym miejscu wiele osób, oddanych dawnej wierze. W tym także członków rodów Szellem i Boszorkany - sięgnął po inną księgę, prezentując odpowiednie ryciny.
[center]
[/center]
- Zostało tam również zgładzonych kilku reprezentantów mojego klanu... - dodał z kamiennym spokojem, zamykając tomiszcze i sięgając po kolejne: czarne, pokryte szkarłatnymi literami.
[center]
[/center]
- W ten sposób Fekete Sziv dostało się w ręce profanów i zostało ukryte w trzewiach Sorte Kirke. Klątwa pojawiła się jednak dużo później. Gdy na te ziemie nadciągnął hymen Czarnej Śmierci, kościół zamknął swe podwoje. Niewiele ostało się zapisków z tamtych czasów. Większość została zniszczona na przestrzeni wieków. Nie wiadomo wiec, czy wewnątrz izolowano chorych, czy też przeciwnie - ukryli się tam zdrowi, aby odciąć się od zarazy?
[center]
[/center]
- Niestety nie znam odpowiedzi na to pytanie - potrząsnął głową. - Jednakże, gdy ludzie zebrali się wewnątrz, wrota kościoła zamknęły się po raz pierwszy, skazując uwięzionych na koszmar głodowej śmierci. Gdy otwarły się ponownie, po upływie stu lat, wewnątrz znaleziono stosy szkieletów. Niektóre z kości miały na sobie ślady ludzkich zębów, co pozwala wyobrazić sobie jakie piekło musieli przejść ci biedni chrześcijanie - wyszczerzył zęby, jakby myśl ta sprawiała mu ogromną przyjemność. - Z pewnością grzechy, których dopuścili się przed śmiercią skazały ich dusze na wieczyste męki - roześmiał się.
[center]
[/center]
- Tym razem drzwi pozostawały otwarte przez wiele dni - hrabia powrócił po chwili do przerwanej narracji, ciągnąc spokojnym głosem, jakby jego wcześniejszy wybuch nie miał najmniejszego znaczenia. - Lecz gdy do wnętrza kasztelu znów weszło wielu ludzi, chcąc uczcić pamięć zmarłych - zawarły się ponownie. Od tego dnia poczęto go nazywać Czarnym Kościołem i uznano za przeklęty.
- Sto lat później wrota znów stanęły otworem - palce czarownika przerzuciły kilka kartek, znajdując odpowiedni fragment dawnych zapisków, które wskazał gościom stukając w nie paznokciem. - Stało się to w niedzielę, a dzwon na wieży począł kołysać się, zwołując ludzi na mszę. Kilku głupców uznało to za cud boski i udało się tam, oczekując transfiguracji, światełek, aniołków i tym podobnych bzdur. Tym razem jednak śmiertelnych przejmowała groza, gdy tylko przekraczali próg przeklętego przybytku. Wasz Książę wysłał wtedy po raz pierwszy potomków Kaina, by zbadali sprawę. Wrota bowiem pozostawały otwarte przez trzynaście dni. Później znów zamknęły się, więżąc tych, którzy mieli pecha znaleźć się wewnątrz. Nie wiem, kto to był, ni z jakiego klanu. Jednak wiem, tak jak i wie to Książę Isdaggry, iż wewnątrz mogą znajdować się Starsi pogrążeni we śnie. A gdy powstaną, czynami ich kierował będzie gniew i potworny głód. Zważcie więc na moje słowa i na to, w jak wielkim możemy znaleźć się niebezpieczeństwie.
- Zważcie także na to, iż za tą wiedzę, wasz Miłościwie Panujący Pan każe ściąć wam głowy. Nie rozgłaszajcie jej więc dla swego własnego dobra, jest to bowiem owoc zatruty i gorzki - hrabia znów uśmiechnął się, jakby to, iż obdarzył swych gości brzemieniem niebezpiecznej wiedzy sprawiało mu szczególną radość.
- Od pierwszej wizyty dzieci Kaina Sorte Kirke otwiera swe podwoje jedynie na jedną noc. W czasie wieków, które przeminęły zdołał uwięzić wielu z waszej krwi. Wiem jednak, iż są również tacy, którzy w jakiś sposób zdołali opuścić to miejsce... Mogę jednak jedynie zgadywać kim są i dlaczego milczą, na temat tego co znajduje się wewnątrz... - pokręcił głową. - I to w zasadzie wszystko, co mogę powiedzieć o historii tego miejsca. Sądzę jednak, iż to dość by dać wam obraz nieprawości i zbrodni, które wydarzyły się w jego murach. Na zakończenie dodam tylko, iż wiem, w jaki sposób należy zdjąć klątwę. Sekret ten zresztą od wieków przekazywany jest w mej linii. Nie musicie więc martwić się o moją skuteczność, a raczej o bezpieczeństwo i powodzenie naszych działań. Czy mają państwo jeszcze jakieś pytania?
Obecni: Algol, Isabela, Morten, Claus