Lokacja - Sorte Kirke

Awatar użytkownika
lightstorm
Reactions:
Posty: 882
Rejestracja: 25 października 2014, 09:40

Post autor: lightstorm » 12 listopada 2018, 11:31

[center]Katakumby pod Sorte Kirke, Północ 14 maj 1996[/center]
Dla Bradley'a i Karen przygoda w katakumbach zaczynał przybierać zły obrót. Nieczęsto znajdowali się w podobnej sytuacji. Mówiąc prawdę, to właściwie... Nigdy. Nie posiadali wiedzy, która pomogłaby im zrozumieć, co właściwie dzieje się na ich oczach, a przede wszystkim pojąć mroczne i pokręcone prawa, panujące w tym miejscu. Mimo to zebrali się do działania. Rezygnacja z niego byłaby w końcu porażką. Przyznaniem się do tego, że Sorte Kirke przerasta ich możliwości. A na to nie zamierzali sobie przecież pozwolić...

[center]Obrazek[/center]
Karen pierwsza podeszła bliżej przyglądając się uważnie elementom kościanej ściany, aby po chwili jednym celnym kopniakiem uderzyć w miejsce, które wyglądało na najbardziej osłabione. Twarda podeszwa buta z łatwością zmiażdżyła kawałki białych szczątków. Charakterystyczne chrupnięcie i trzask wypełnił pomieszczenie wywołując ciarki na grzbiecie zarówno Brujah jak i rozglądającego się za czymś ciężkim Braley'a. Szczur spojrzał nerwowo w stronę zablokowanego wyjścia zdając sobie sprawę, że działania Karen przyniosły pożądany skutek. Fragment ściany rozsypał się, a część odłamków wypadła na drugą stronę. Krzykaczka zawahała się chwilę, lecz po chwili uderzyła jeszcze raz, zaciskając zęby. To nie było przyjemne uczucie. Jednak jej wysiłki przynosiły rezultaty. Cios za ciosem przejście powiększało się, a wszelkiego rodzaju piszczele, żebra i inne części ludzkich kości roztrzaskiwały się pod uderzeniami jej ciężkiego buta. Ostatecznie przejście było na tyle duże, iż pozwalało przedostać się na drugą stronę, pochłoniętą w kompletnych ciemnościach. Nosferatu w tym czasie nie znalazł nic, co okazałoby się przydatne, dlatego widząc że Krzykaczka radzi sobie sobie z problemem, postanowił do niej dołączyć. Przyświecił świecą, aby zobaczyć co znajduje się po drugiej stronie i z przerażeniem odkrył, że nie nigdzie nie widzi posadzki, ścian, ani sufitu. Wydawało mu się, że przed nim rozpościera się nieskończona czarna przestrzeń, bez dna. Było w niej coś niepokojącego i niepojętego. Spokrewnieni wychylili głowy za krawędź przejścia, na próżno szukając stałych elementów. Spojrzeli w bok, lecz ściany po lewej i prawej stronie wydawały się ciągnąć w nieskończoność... Pomimo faktu że ich wzrok sięgał nie dalej niż pięć metrów. Wyobraźnia jednak działa sama, napędzana paliwem, jakim stały się ostatnie, niesamowite wydarzenia.

Szczur złapał kawałek piszczela i rzucił go w smolistą ciemność, wytężając przy tym słuch. Gdy do ich uszu nie dotarł nawet najmniejszy dźwięk, spojrzeli na siebie z niedowierzaniem... Bradley odwrócił się za siebie jakby chciał upewnić się, że dalej znajdują się małej komnacie. Gdzieś z tyłu jego czaszki poruszyło się niepokojące przeczucie, że oto znaleźli się w pułapce bez wyjścia. Niemal czuł, jak rośnie, zaczynając domagać się coraz większej uwagi. Przełknął ślinę i spojrzał na Brujah. Jednakże to nie pomogło. W oczach Karen ujrzał jedynie odbicie własnych obaw. Droga, którą dostali się tutaj bezpowrotnie zniknęła... Krzykaczka nadal próbowała zrozumieć jak to wszystko jest możliwe, starając się nie poddawać narastającej paranoi. Bradley już otwierał usta, by coś powiedzieć, jednak nagle zamknął je, przypominając sobie jeden nad zwyczaj prosty i niepokojący fakt: Dwójka Giovanni... Oni również zniknęli, a przecież jeszcze niedawno słychać było strzał z broni Scypiona...
Co robicie?
Obecni: Karen i Bradley
[center]***[/center]
Kapitan Galaktyka złapał za rękojeść ostrza wbitego w plecy i jednym ruchem wyciągnął je z martwego ciała. Rzucił przedmiot na posadzkę, a następnie zaczął regenerować rany. Martwe serce zaczęło pompować krew przez żyły do uszkodzonych partii ciała. Regeneracja trwała przez kilka minut, podczas których stał nieruchomo przyglądając się uważnie całemu otoczeniu. Starał się ignorować ból, skupiając uwagę na działaniu zmysłów. Nagle, jego wzrok penetrujący otoczenie, zatrzymał się. Świr zmrużył oczy i postawił pierwszy krok w kierunku dziwnego znaleziska.
Spoiler!
Krew Cezara płynie w żyłach Kapitana. Teraz Twoje nadnaturalne zmysły widzą więcej. Dzięki wysokiej Nadwrażliwości widzisz jaśniejący symbol. Znajduje się on po lewej stronie od kamiennych wrót, których nie dałeś rady podnieść. Pamiętasz, że Giovanni przeszli na druga stronę.

Gdy podejdziesz bliżej, ujrzysz że jaśniejący błękitnym światłem symbol przypomina kształtem ten na kamiennych wrotach. Test Oczu Chaosu wypadł pomyślnie, dlatego Kapitan będzie wiedział jak aktywować niewidzialną dla zwykłych oczu pieczęć. Odruchowo przejdziesz palcem wzdłuż kilku linii z których składa się symbol, a wrota zaczną się podnosić.
Obecni:Kapitan Galaktyka
[center]***[/center]
Koteria Algola zajęła się sprawdzaniem nowego znaleziska. Dla dwójki obserwatorów klucz wyglądał normalnie. Nie posiadał magicznych śladów. Bystre oczy Algola dostrzegły jedną rzecz: był cały ze srebra i miał nietypowy układ ząbków. Było więc oczywistym, że pasuje do nietypowego zamka. Nie miał jednak żadnych symboli lub jakichkolwiek wskazówek odnośnie swego przeznaczenia. Po oględzinach, Algol schował go do kieszeni. Chwilę później wszyscy zorganizowali się i byli gotowi ruszyć w stronę schodów prowadzących w niższe poziomy katakumb. Pierwszy szedł Morten, Claus ostatni. Brujah był przygotowany i skoncentrowany. Unoszące się przed nim światła rozświetlały każdy kamienny stopień, ułatwiając poruszanie się po nieznanym terenie. Wahadło Algola ruszało się coraz mocniej wskazując, że cel znajduje się coraz bliżej.

[center]Obrazek[/center]
W końcu dotarli do większego pomieszczenia z którego odchodziły dwa korytarze: w lewo i prawo oraz szerokie na dwa metry schody prowadzące do niższych poziomów katakumb. Hrabia spojrzał na wahadło. Ruch niewielkiego kamyczka wskazywał zejście. Nim jednak zdążył coś powiedzieć, do pozostałych dołączył Claus, wychodząc jako ostatni z wąskiego przejścia. Chwilę po tym przez cały kompleks przeszedł lekki wstrząs. Wszyscy odruchowo skulili się, zasłaniając rękoma głowy, na które sypnął się hojnie gruz. Zginiemy tu! - pomyślała w panice Isabela. Na szczęście wstrząs był pojedynczy i trwał kilka sekund. Gdy ponownie zrobiło się cicho, członkowie koterii zaczęli otrzepywać się z kurzu. Jedynie Morten nie podążył za tym naturalnym odruchem. Stał nieruchomo wpatrując się w korytarz po prawej stronie, a jego prawa dłoń powoli podążała w kierunku broni przy pasie.
Spoiler!
Wchodzisz pierwszy do nowego pomieszczenia. Gdy światła rozpraszają się, aby oświetlić jak najwięcej przestrzeni usłyszałeś jakiś dźwięk w korytarzu po prawej stronie. Test Spostrzegawczości wypadł pomyślnie. Zauważysz jakiś ruch w odległości około pięciu metrów. Cokolwiek tam było, oddaliło się kierując się w ciemność korytarza po prawej stronie. Pomimo zalewających ciemności, udało ci się przez chwilę zobaczyć kontury tej istoty. Jesteś pewien, że nie posiadało nóg, tylko odnóża, poruszało się po suficie i było większe od człowieka.
Zarządzam Test Odwagi ST:7 = 3 sukcesy po dwóch rundach opanowania. Opanujesz Bestię i będziesz mógł podjąć działania.
Obecni: Algol, Isabela, Morten oraz Claus.
[center]To rule in blood is to rule in truth. Ventrue Clan Motto[/center]

Mystic
Reactions:
Posty: 155
Rejestracja: 31 stycznia 2016, 16:36

Post autor: Mystic » 16 listopada 2018, 15:07

[center]Katakumby pod Sorte Kirke, Północ 14 maj 1996[/center]

Wrrrrrrghhh... - Morten cicho warkął, gdy fasadą Sorte Kirke poruszył niewyjaśniony wstrząs. Spiął tylko mięśnie i wzmożył czujność. Był niczym wilk podczas łowów. Gotowy do ataku ...ale nie do ucieczki. Obrzucił wzrokiem pozostałych członków ekipy, wyglądali tylko na nieco przykurzonych. Dobra, olać.

Na powrót przeniósł swoją uwagę na otoczenie, które powoli zaczęło rozjaśniać się za sprawą magicznych ogników.

Wtem jego spojrzenie przykuł ruch gdzieś na krawędzi pola widzenia. Odruchy drapieżnika zadziałały bezbłędnie - błyskawicznie odwrócił głowę w tamtym kierunku. To co zobaczył sprawiło, że włos zjeżył mu się na karku.

Informacja trafiła bezpośrednio na ten najniższy, pierwotny poziom. Niczym kropla wpadająca do podziemnego, czarnego jeziora. Groza zaczęła pukać od wewnątrz jego czaszki. Brujah podjął walkę by opanować Bestię. Zwarł się z nią w żelaznym uścisku swej woli, a jego ręka spowolnionym ruchem zaczęła kierować się do kabury.

Wygrał to starcie. Wciąż pod wrażeniem tego doznania, stanowczym głosem zwrócił się do koterii:

- Słuchajcie, tam coś jest - wydudnił. - I zapierdala po suficie.

Nieznacznym ruchem zwrócił swoją głowę na resztę ekipy, nie tracąc z pola widzenia podejrzanego korytarza.

- Ja bym to sprawdził Claus.
Obecni: Algol, Isabela, Morten oraz Claus.
"Kors i roven" - bo czemu by nie obrazi? kogo? jednocze?nie profanuj?c krzy?? - Morten Madsen

Awatar użytkownika
Sigil
Reactions:
Posty: 1972
Rejestracja: 08 stycznia 2015, 20:11
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: Sigil » 16 listopada 2018, 20:01

[center]Katakumby pod Sorte Kirke, Północ 14 maj 1996[/center]
Po suficie? - chciał przez chwilę zapytać. Szybko jednak uznał, że bawienie się w tego typu retoryczne gierki to zupełna strata czasu. Miast tego wiec obrzucił szybkim spojrzeniem strop nad swoją głową, po czym dopiero podążył wzrokiem za gestem Brujaha, starając się dojrzeć coś w smolistej ciemności. Dwa niewielkie płomyki oderwały się od reszty świetlistego roju i drżąc, ruszyły w głąb korytarza. Czymkolwiek więc było owo coś, miało kiepskie szanse na ukrycie się w mroku...

- Nie widzę sensu rozdzielać się - zaoponował. - Jeśli ta istota zechce zaatakować, zapewne ruszy za nami sama... Jeśli zaś nie, cóż... Światło powinno ją spłoszyć. Proponuję więc ruszyć dalej i obserwować, co się stanie... Nie traćmy czasu na uganianie się za zjawami w tym miejscu.
Używam Nadwrażliwości:1 podbijając wzrok, by dojrzeć czy w ciemności istotnie coś się czai.
Od tego momentu zawsze patrzę strop nad sobą!
Obecni: Algol, Isabela, Morten oraz Claus.
[center]No beast so fierce but knows some touch of pity. But I know none, and therefore am no beast.[/center]

Mau
Reactions:
Posty: 12
Rejestracja: 17 lipca 2018, 21:26

Post autor: Mau » 17 listopada 2018, 20:28

[center]Katakumby pod Sorte Kirke, Północ 14 maj 1996[/center]

Isabela stała jak sparaliżowana, jeszcze nie doszła do siebie po wstrząsie, który o mało nie pochował jej żywcem w tym okropnym ponurym miejscu, a tu jakaś kreatura znów zagraża jej nieżyciu.

-Zginiemy tu, zginiemy... - powtarzała w kółko drżącym głosem jednocześnie otrzepując się nerwowo z pyłu.

Myśl o rozdzieleniu się przyprawiała ją o ciarki, nie czuła się pewnie z całą koterią u boku, a co dopiero w zmniejszonym składzie.
A jakbym została tu zupełnie sama?! - zrobiło jej słabo.

-Zgadzam się z Hrabią, rozdzielanie się nie ma sensu i może być dla nas niebezpieczne w takich okolicznościach. Trzymajmy się razem - jej głos przybrał niemal błagalny ton - Chodźmy szybko jak najdalej od tego czegoś, może zostawi nas w spokoju i nie zechce za nami pójść... - z nadzieją, ściszając coraz bardziej głos zaproponowała przerażona Toreadorka, a jej wzrok błądził nerwowo po suficie.

Spojrzała na Algola i wahadło, które trzymał w ręku.
-Z tego co widzę wahadło prowadzi nas - chwila ciszy - w dół... - już nie wiedziała co gorsze.
Obecni: Algol, Isabela, Morten oraz Claus.

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 18 listopada 2018, 21:42

Sorte Kirke, Katakumby północ, 14 maj 1996

Gdyby ktoś powiedział Bradleyowi w poprzednim życiu, że po śmierci spotka takie koszmary, to pewnie by go wyśmiał i wysłał do psychiatry po skierowanie do wariatkowa. Ale teraz nie było mu do śmiechu, horror umykający jakiejkolwiek logice był śmiertelnie prawdziwą jawą i przez myśl Nosferatu po raz pierwszy poczuł naprawdę grozę sytuacji w jakiej się znalazł. To co do tej pory kołatało gdzieś w głowie mówiąc, że może się nie udać, a co zbywał śmiechem i hardą miną, teraz strzeliło go we wnętrzu czaszki z siłą hutniczego młota.

Kurwa, dlaczego ja tu musiałem wpaść? No ale nie było teraz pory na dociekanie tego. Jak nic nie zrobi to skończy się to w najlepszym razie tak, że będzie miał całe sto lat na roztrząsanie tego drobnego szczegółu. Teraz musiał coś zrobić. Skupił się, próbując przejrzeć, czy cała fantasmagoryczna dekoracja z kości nie jest jakąś iluzją, ale coraz bardziej utwiedzał się w przekonaniu, że nie była. Stało się to gdy zabrał spod pasadzki szkaplerz, od którego czuł teraz dziwną aurę. Wolał tego nie mówić Osie. Jeszcze by mu nawtykała szpiców w dupę, zresztą miałaby do tego pełne prawo. Spojrzał na nią, na opinające się na pośladkach spodnie, gdy wyglądała poprzez dziurę w mrok.

Ach, jakby to był teraz zadek jaśnie hrabiego, to bym go zapiął jak nic...

Karen wychylała się coraz bardziej niebezpiecznie i Szczur zareagował łapiąc ją i wciągając do środka:

- Uważaj, chyba nie zostawisz mnie tu samego, daj popatrzeć.

Wyjrzał i dostrzegł coś w smoliście czarnej ciemności. Jakiś dziwny fragment czegoś. Odruchowo rzucił jedną z kości, których akurat nie brakowało. Ciśnięta piszczel zatrzymała się w powietrzu, wbrew logice. Westwood zgarnął trochę pyłu i sypnął w ciemność. mgłą z kurzu opadła i rysując niewidzialną, lub może szklaną kładkę.

Odkrycie dodało mu otuchy. Niemal zadowolony odwrócił się do Krzykaczki:

- Będziemy potrzebować czegoś sypkiego... Zobacz sama, nie jesteśmy w pułapce bez wyjścia.
Obecni: Karen i Bradley
Ostatnio zmieniony 18 listopada 2018, 21:54 przez 8art, łącznie zmieniany 1 raz.

zmarly
Reactions:
Posty: 239
Rejestracja: 10 maja 2015, 20:56

Post autor: zmarly » 19 listopada 2018, 20:33

[center]Katakumby pod Sorte Kirke, Północ 14 maj 1996[/center]

Odnalezienie klucza i otwarcie następnego przejścia już tak bardzo nie zdziwiły Gangrela, jak wcześniejsze wydarzenia. Zdawało mu się, że przyzwyczaja się już powoli do iście szalonej atmosfery. Wstrząs, który nastąpił po chwili szybko jednak uświadomił medykowi, iż ten nie ma racji.

Odruchowo zasłonił się ręką starając się jednocześnie obserwować otoczenie, tąpnięcie jednak skończyło się równie szybko, jak zaczęło. Gdy czekał, aż kurz opadnie, usłyszał słowa Brujah. Wygląda na to, że mamy dodatkowy aspekt do obserwacji, pomyślał. Oczy Johansena powędrowały za gestem Krzykacza, nabierając jednocześnie czerwonego koloru. Wciąż obserwując wskazany korytarz powiedział:

- Rozdzielanie się teraz to głupota. W grupie łatwiej się będzie bronić, choćby kosztem wolniejszej eksploracji. Zresztą i tak znamy kierunek, a to spore ułatwienie. Prowadź Morten, ale rozglądaj się wszędzie. Ja zaś będę pilnował, by to coś nas nie zaatakowało od tyłu. Ruszajmy, czasu coraz mniej.
Idę ostatni co chwilę zerkając za siebie, czy aby na pewno nic nas nie goni. Sprawdzam przy tych okazjach wszystkie ściany, podłogę i sufit. Broń przygotowana do użycia i pod ręką.
Spoiler!
Używam Oczu Bestii. Czy widzę postać, o której wspominał Morten? Jeśli tak, to chcę zobaczyć jak najwięcej szczegółów i w którą stronę się porusza. Jeśli nie, sprawdzam wszystkie ściany dookoła, podłogę i sufit. Coś nietypowego, ukrytego?
Obecni: Algol, Isabela, Morten oraz Claus
---

If history is to change, let it change! If the world is to be destroyed, so be it! If my fate is to be destroyed... I must simply laugh.

Fobetor
Reactions:
Posty: 106
Rejestracja: 24 marca 2016, 11:03

Post autor: Fobetor » 19 listopada 2018, 23:34

[center]Katakumby pod Sorte Kirke, Północ 14 maj 1996[/center]

Kapitan w magiczny sposób spojrzał jeszcze raz na wrota i odnalazł sposób by otworzyć je nie używając siły. Przejście otwierało się powoli, przy tym rozmaite zakamarki psychiki Świra również przechodziły zmiany.

Kurcze mogłem je otworzyć wcześniej, gdybym poświęcił trochę czasu, może by się udało. A tak... .

Nim skończył zdanie, w myślach odezwały się jego halucynacje.

- Nic byś nie zrobił, nie miałeś takiej mocy udało ci się dlatego, że moja krew płynie w twoich żyłach.

- Wiem co teraz się dzieje. Jesteś moją halucynacją zbrodni, którą popełniłem.

- Bądź duchem zeszłorocznych świąt! A tak na poważnie wiem co teraz sobie myślisz. Co by było gdybyś... .

- Przestań! Zamilcz! Wiem! Może i byś żył gdyby nie moje błędy. Musze skupić się na zadaniu. - Kapitan widział, że duch ma racje, że gdyby nie jego reakcje, wszystko potoczyło by się inaczej. Ręka trzymająca świeczkę zadrżała.

[center]Obrazek[/center]

- Twoim jedynym zadaniem jest zdechnąć tutaj. - Zjawa nabrała iście złowrogiego wyglądu, a z oczu bił jad nienawiści.

Malkavian wkroczył w nieznane, tam gdzie nawet jego urojenia lękały się wkroczyć. Mając nadzieje, że jeszcze może coś zmienić, nim Kościół pochłonie jego duszę do końca. W słuchawkach szaleńca zaczęła grać kolejna melodia, którą tylko on słyszał. Która napawała go lękiem...

https://www.youtube.com/watch?v=4zLfCnGVeL4
Nadwrażliwość 1 nasłuchuje wypatruje i czujny jestem na wszelkie reakcje z strony tego co czai się w ciemności.
Obecni: Kapitan Galaktyka i jego halucynacje.
Ostatnio zmieniony 05 grudnia 2018, 23:52 przez Fobetor, łącznie zmieniany 1 raz.

Mystic
Reactions:
Posty: 155
Rejestracja: 31 stycznia 2016, 16:36

Post autor: Mystic » 25 listopada 2018, 17:10

[center]Katakumby pod Sorte Kirke, Północ 14 maj 1996[/center]

Brujah stał ze zdziwieniem w oczach wysłuchując gadaniny, która natrętnie atakowała jego umysł. Dobra.

- Nie chciałem się rozdzielać. Wolałem zapolować to do pojebane diabelstwo, zanim to zapoluje na nas.

Poprawił plecak i sprawdził broń, jeszcze raz rozejrzał się wokół.

- Ale nie ma problemu, idziemy. To ty Claus powinieneś bardziej się rozglądać, żeby to upiorne stworzenie nie odgryzło nam dupy. To co z przodu biorę na siebie.
Spoiler!
Proszę o test spostrzegawczości: Morten bacznym wzrokiem zmierzył otoczenie, czy dostrzegł coś nietypowego lub budzącego jego niepokój?
Obecni: Algol, Isabela, Morten oraz Claus
"Kors i roven" - bo czemu by nie obrazi? kogo? jednocze?nie profanuj?c krzy?? - Morten Madsen

Awatar użytkownika
lightstorm
Reactions:
Posty: 882
Rejestracja: 25 października 2014, 09:40

Post autor: lightstorm » 25 listopada 2018, 22:24

[center]Katakumby pod Sorte Kirke, Po Północy 14 maj 1996[/center]
Krew zaczęła szybciej krążyć w żyłach Clausa, a po chwili jego oczy zalśniły blaskiem krwistej czerwieni. W jego spojrzeniu można było dostrzec Bestię, dzikiego nieumarłego potwora, który ukrywa się pod maską opanowanego żołnierza. Dzikus i Krzykacz rozglądali się uważnie po otoczeniu wypatrując jakiegokolwiek ruchu. Korytarz, w którym jeszcze chwilę temu Morten widział coś monstrualnego, teraz rozświetlały lewitujące dwa magiczne ogniki. Sunęły powoli, ukazując porozrzucane ludzkie kości i czaszki pokryte pyłem wieków i zszarzałą pajęczyną. Gdy oddaliły się na odległość około sześciu metrów ich światło w ułamku sekundy przygasło i nagle znikneło. Hrabia poczuł delikatne mrowienie w lewej ręce, a trzymane w drugiej dłoni wahadło całkowicie zwariowało, odchylając się w chaotyczny i nielogiczny sposób. Natomiast przez umysł Isabell przetoczyły się strzępki wizji, urwanych obrazów ostrzegających o nadchodzącym niebezpieczeństwie. Coś potwornego i zabójczo niebezpiecznego obserwowało ich. Wiedziała to! Z niewiadomych przyczyn poczuła wielki, niewyobrażalny głód, którego nie ugasiłby nawet ocean krwi! Zanim jednak to wrażenie do reszty zawładnęło Toreadorką, zorientowała się, że to uczucie nie należy do niej. Nie potrzebowała przecież vitae. Odetchnęła z ulgą rozluźniając napięte mięśnie. Jednak szybko naszła ją konkluzja, iż używanie Nadwrażliwości w tym miejscu może być wielce ryzykowne... Morten i Claus odruchowo sięgnęli po broń, jakby w tym samym momencie dostrzegli coś w pochłoniętym przez mrok korytarzu. Wyuczone odruchy ponownie dały o sobie znać, gdy niespodziewanie z ciemności, z dużą prędkością wyleciała ludzka czaszka zamierzająca trafić Mortena w głowę. Gangrel i Brujah zrobili perfekcyjny krok w bok, unikając lecącego przedmiotu, który roztrzaskał się na ścinanie za nimi.

- O kurwa! To jest wielkie! - krzyknął przerażony Claus, który jako jedyny widział w ciemnościach i miał okazję przyjrzeć się czającemu się w mroku potworowi.
Spoiler!
Widzisz dokładnie wielkiego pająka o krwistym odwłoku. Jest tak wielki, że zajmuje prawie całe przejście, ale z łatwością się porusza i przemieszcza. Na razie siedzi w ciemności i zajmuje się, przeżuwaniem kości, żeber, czaszek itd. W chwili obecnej nie zamierza atakować, tylko czeka i obserwuje. Zdjęcie poniżej:

[center]Obrazek[/center]
Obecni: Algol, Isabela, Morten oraz Claus
[center]***[/center]
Bradley i Karen zaczęli sypać pył i fragmenty kości na szklistą przezroczystą powierzchnię. Przed ich oczyma pojawił się zarys mostu, przerzuconego nad bezkresną przepaścią. Przejście było dość wąskie, liczyło nie więcej niż metr. Jasnym było więc, że najlepiej będzie poruszać się po nim ale najlepiej na czworaka, aby z zminimalizować szansę przejścia do wieczności. Pierwszy szedł Bradley, badając przed sobą każdy fragment śliskiej powierzchni. Za nim podążyła Karen. Żmudna wędrówka trwała ponad piętnaście minut, a jedyne źródła światła, które posiadali paliły się resztkami sił. Dziwna kładka prowadziła na lewo od małego pomieszczenia, z którego wyszli. Udało im się pokonać względnie sporą odległość, mimo, iż nie mogli mieć przecież pojęcia ani jak daleko znajduje się koniec ich wędrówki. Wypchane pyłem kieszenie stawały się powoli coraz bardziej puste, przypominając Szczurowi, iż oszczędność jest cnotą. W końcu jednak niewiele w nich zostało. Bradlej szedł więc gownie po omacku, badając krawędzie mostu. Karen szła za nim uważając, aby się nie poślizgnąć na zdradliwej powierzchni. Jej rolą było przyświecanie Bradleyowi, który przez cały czas na czworaka badał podłoże. Wszechogarniająca ciemność i delikatne powiewy wiatru, zaczęły działać na percepcję Spokrewnionych, powodując kłopoty w określeniu odległości. I wtedy coś latającego uderzyło w plecy Karen, sprawiając iż świeca trzymana przez Krzykaczkę natychmiast zgasła. Wyostrzone zmysły Bradley'a pozwoliły na zorientowanie się, że w Karen coś uderzyło i gdyby nie jej nadludzkie zdolności, niechybnie spadłaby w przepaść. Brujah z łatwością utrzymała balans przenosząc ciężar ciała na drugą stronę, z kocią gracją odzyskując równowagę. Chwilę później kucnęła martwiąc się, że to latające "coś", znów będzie chciało zaatakować. Sytuacja zaczęła robić się coraz bardziej beznadziejna i wtedy oboje ujrzeli lecącą nad ich głowami czerwoną kometę rozświetlającą mrok. Flara szybowała pozostawiając za sobą bladą łunę, opadając łukiem w nieprzeniknioną otchłań.

Kapitan Galaktyka nie był pewien, czy to co widzi jest tym, co widział gdy wchodzili tutaj Giovanni. Mógłby przysiąc, że wcześniej znajdowało się tutaj przejście. Wszystko było pochłonięte przez całkowite ciemności, których nawet jego przenikliwy wzrok nie był w stanie przejrzeć. Odpalił jedną z flar jakie posiadał przy pasie i rzucił ją mocno przed siebie. Ku jego zaskoczeniu flara poszybowała w dół rozświetlając ciemności. Stało się jasne, że stoi przed wielką przepaścią, która ciągnęła się... Diabli wiedzą jak głęboko...
Obecni: Kapitan Galaktyka i jego halucynacje, Bradley oraz Karen.
[center]To rule in blood is to rule in truth. Ventrue Clan Motto[/center]

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 26 listopada 2018, 15:19

Katakumby pod Sorte Kirke, Po Północy 14 maj 1996

Kurwa mać! Co to było?! - Nosferatu zalała fala gorąca, gdy zorientował się, że nie są w tej całej kosmicznej pustce sami. Coś tu było I w dodatku postanowiło zaatakować kainitów. Może nie byłoby to tak straszne, gdyby znajdował się w otoczeniu w jakimkolwiek sposób znanym. A pustka w jakiej byli powodowała, że Bestia w sercu nieumarłego dostawała do głowy tak samo jak I Westwood.

Spieprzaj cioto! Spieprzaj stąd jak najszybciej! - szept w głowie Szczura brzmiał niczym wrzask.

Przez, krótką, naprawdę krótką chwilę spanikował niemal tak bardzo, że miał ochotę rzucić się do ucieczki, ale zdążył dopuscić logikę do głosu. Wiedział, że jeden nieostrożny ruch I zostałby tu już na zawsze.

- Jesteś cała? Tylko spokojnie kochana. Damy rade. Trzymaj się mnie, tylko bez żadnego macanka! Ja ci mówie, że damy rade... - spróbował podnieść na duchu Krzykaczkę

Wtedy dostrzegł kometę... Leciała szerokim łukiem wypuszczona, gdzieś z oddali z kilku metrów nad nimi. Wyostrzone zmysły Nosferatu zanotowały nie tylko jak wyglądała kometa, ale też charakterystyczny zapach I dźwiek jaki wydawała.

Flara... Znaleźliśmy go...

Wiedział, kto to był, gdy tylko zorientował się, że przeleciała koło nich flara:

- Kapitanie! - rzucił w pustkę i mając nadzieje, że gdzieś niedaleko stąd musi być wyjście, chyba że Malkavian też znalazł się w tym samej bajce...
Obecni: Kapitan Galaktyka i jego halucynacje, Bradley oraz Karen.

zmarly
Reactions:
Posty: 239
Rejestracja: 10 maja 2015, 20:56

Post autor: zmarly » 27 listopada 2018, 11:10

[center]Katakumby pod Sorte Kirke, Po Północy 14 maj 1996[/center]

- O kurwa, to jest wielkie! - zdołał z siebie wydusić Claus na widok stwora. Gdyby miał teraz na sobie futro, z pewnością całe zjeżyłoby się z całą swoją siłą.

Był przygotowany na zagrożenie ze strony ludzi, wampirów, a nawet pułapek, ale to, co zobaczył, wzbudziło w nim strach. A szczególnie szczegóły, które widział dzięki Wzrokowi Bestii. To było zdecydowanie nawet gorsze niż afgańskie solfugi, które kiedyś ustawiali naprzeciw siebie w ringu dla zabicia czasu w bazie i patrzyli, jak te walczą.

Ten pająk wzbudził nawet już nie niepokój, co strach w medyku. Nigdy nie przepadał za pająkami, ale to już było przegięcie.

- Morten miał rację - wydusił z siebie po dłuższej chwili - w przejściu jest pająk z krwistoczerwonym odwłokiem żujący kości ludzkie... Jebany jest prawie tak wielki, jak sam korytarz! Ale na razie siedzi w miejscu i obserwuje. Niemniej jeśli tylko się zacznie zbliżać, strzelam i wam radzę zrobić to samo. Brujah, przygotuj sobie broń, bo będzie nieciekawie. Wiem, jak walczyć z humanoidami, ale takie niespodzianki to trochę inna liga. W każdym razie chodźmy, będę go mieć cały czas na oku. Pytanie tylko, czy to aby na pewno jedyny taki...mieszkaniec tutaj... No, to pełna koncentracja i ruszamy, chop chop!

Ostatnie zdanie pozwoliło mu się nieco uspokoić przypominając służbowy dryl z przeszłości. Miał nadzieję, że nie okazał zbyt mocno swojego strachu, byłoby to bowiem niebezpieczne dla morale pozostałych, ale i wstyd dla samego wojownika...
Od tej pory staram się utrzymać Wzrok Bestii, odbezpieczam i wyciągam broń, by nie tracić czasu w razie ewentualnej konfrontacji i cały czas uważnie obserwuję tyły nasłuchując jednocześnie co się dzieje z przodu.
Obecni: Algol, Isabela, Morten oraz Claus
---

If history is to change, let it change! If the world is to be destroyed, so be it! If my fate is to be destroyed... I must simply laugh.

Awatar użytkownika
Sigil
Reactions:
Posty: 1972
Rejestracja: 08 stycznia 2015, 20:11
Been thanked: 1 time
Kontakt:

Post autor: Sigil » 27 listopada 2018, 13:05

[center]Katakumby pod Sorte Kirke, Po Północy 14 maj 1996[/center]
- Ciszej, na demony! - syknął czarownik, słysząc zawołanie Dzikusa. - Nie chcemy zirytować głodnego stawonoga, prawda?

- Skoro coś żuje, to niech sobie żuje na zdrowie - zauważył z filozoficznym spokojem, spoglądając ponownie w ciemny korytarz. - My możemy zająć się swoimi sprawami. Proponuję minąć go cicho i dyskretnie. Nie ma po co się z nim szarpać. Uważam, że zawsze warto szanować lokalną faunę... Jeśli polezie za nami to inna sprawa. Więc bądźmy czujni po prostu. Także na wypadek, gdyby było tu takich więcej... I postarajcie się chodzić ciszej, te stwory są niezwykle czułe na wibracje.

Stosując swą radę podszedł ostrożnie do schodów:

- Panie Morten, pan przodem - zachęcił szeptem, wskazując zejście zakończeniem laski.
Obecni: Algol, Isabela, Morten oraz Claus
[center]No beast so fierce but knows some touch of pity. But I know none, and therefore am no beast.[/center]

zmarly
Reactions:
Posty: 239
Rejestracja: 10 maja 2015, 20:56

Post autor: zmarly » 27 listopada 2018, 13:13

[center]Katakumby pod Sorte Kirke, Po Północy 14 maj 1996[/center]

- Skoro coś żuje, to niech sobie żuje na zdrowie - zauważył z filozoficznym spokojem, spoglądając ponownie w ciemny korytarz hrabia.

Czy to tylko on jest pierdolnięty, czy to wszystkie stare wampiry tak mają? A może jest ukrytym Malkavem?! Ale byśmy byli wtedy w ciemnej dupie... zastanawiał się w duchu Gangrel. Nie przeszkadzało mu strofowanie, że jest głośno. Nie miał nigdy bowiem większego problemu z cichym poruszaniem się, ale informacja o spożywaniu mocno zdziwiła medyka.

Cóż, pozostało mu się tylko pogodzić z faktem, że być może będzie musiał oddać życie za wariata. Wytężył zatem swoją koncentrację i ruszył za pozostałymi szukając możliwych niebezpieczeństw.
Obecni: Algol, Isabela, Morten oraz Claus
---

If history is to change, let it change! If the world is to be destroyed, so be it! If my fate is to be destroyed... I must simply laugh.

Fobetor
Reactions:
Posty: 106
Rejestracja: 24 marca 2016, 11:03

Post autor: Fobetor » 27 listopada 2018, 14:26

[center]Katakumby pod Sorte Kirke, Po Północy 14 maj 1996[/center]

Kapitan Galaktyka ujrzał bezmiar otchłani za bramą. Jego bestia kazała mu się zatrzymać, przed wkroczeniem w pustkę. Jedyne dźwięki wydawał wiatr, oraz dla samego bohatera, jego halucynacje, muzyka i oddech jego niedawnej ofiary.

- Zaraz tam powinien być korytarz. Może to jakaś halucynacja? - Zapytał sam siebie Świr.

- Sam jesteś halucynacją idioto, czujesz ten powiew wiatru? To bezmiar. - Odezwał się truposz o nienagannym wyglądzie, stojący tuż koło niego.

- Może jest po prostu ciemno? - Kapitan odpalił flarę i cisnął nią w mrok. Po chwili zorientował się, że ta z leciała w dół i usłyszał znajomy głos wydobywający się z przepaści.

- Kapitanie! - To Deadpool! Kurczę, otchłań go pochwyciła. Odpalił kolejną flare krzycząc:

[center]Obrazek[/center]

- Tu jestem! Przy wyjściu!

- Jesteśmy niżej - Odezwał się znajomy głos.

- Rzucę wam linę! pPczekajcie chwilę! - Szybko zaczął działać w tym kierunku. Wyciagając ją za paska superbohatera.

- A co jeśli to pułapka? Może otchłań chce cię zabrać jak w twojej wizji w twoim strasznym śnie?

- Jestem już duży, a umiem rozpoznać moich przyjaciół! Zamknij się! - Warknął przez chwile w obłok swej halucynacji. Rozkładając line po czym rzucił końcówkę w ciemność. Próbując znaleźć swych towarzyszy po omacku, niczym wędkarz rybę w oceanie.

- Jeszcze raz bardziej na lewo - Odezwał się głos z ciemności po czym dodał kobiecy głos - Twoje prawo.

Wciągając line usłyszał znów swoją halucynacje - A co powiesz o nim? Znaczy się pardą, o mnie? - Po czym wskazał na lezące nieopodal ciało.

Przez chwile wciągał line i znów ją rzucił według wskazówek. Dodał do swego rozmówcy smutnym głosem.

- Prawdę powiem.

- Myślisz ze to zaakceptują? - Zaśmiał się. - Skłam! Ja bym tak zrobił...

Makowianin poczuł, że coś trzyma linę naprężył mięśnie i uaktywnił swoją nadludzką silę. Zaparł się i przygotował do zabrania towarzyszy.

- Nieważne czy zaakceptują. Ważne że będę z nimi i powiem im prawdę.

- Porzucą cię. - Odparła zjawa.

- Nie znasz ich. Zamknij się wreszcie.
Potencja i wciągam ich nadwrażliwość i jestem czujny by coś mnie nie naszło od tyłu i nie wypełzło z przodu.
Obecni: Kapitan Galaktyka i jego halucynacje, Bradley oraz Karen
Ostatnio zmieniony 27 listopada 2018, 15:18 przez Fobetor, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 30 listopada 2018, 21:24

Katakumby pod Sorte Kirke, Po Północy 14 maj 1996

Przez krótką chwilę Szczur obawiał się, że to może być kolejna majaka, że Sorte znów sobie z nimi pogrywa w koszmarny sposób, ale zapalane gdzieś nagórze lampki natchnęły go nadzieją. No poza krótkim zawahaniem, czy lina Świra nie okażę się kolorowymi sznurówkami. Na szczęscie superbohater był dobrze przygotowany. Spuszczona lina nie była może gruba ale wydawała się porządna, przynajmniej jak dla wspinaczkowego laika takiego jak Bradley. Sprawdził linę delikatnie, domyślając się, że pewnie dałby ją rade rozerwać używając nadludzkiej siły, ale powinna była utrzymać martwe ciała kainitów.

- Panie przodem... - przepuścił Karen w gentlemańskim odruchu i podając jej koniec liny. Nie bał się że Galaktyka coś spieprzy. Prawde powiedziawszy nie miał pojęcia co ma zrobić i wolał wpierw popatrzeć jak sobie radzi Karen, żeby nie wyjść na głupka: - Nic się nie bój. Obiecuje, że nie będę obceniał twojego tyłka z dołu.

Zachichotał. Tak jakby nie był w kosmicznym koszamrze, tylko w pubie otoczony przyjaciółmi, lub jakby oglądał swoją ulubioną sagę i Obi Wan Kenobi właśnie mówił do szturmowców, że to nie są droidy których szukają.

Karen wkrótce znalazła się u wyjścia. Westwood podpatrzonym ruchem zabezpieczył się i po chwili znalazł się w wąskim przejściu.

- Dzięki Galaktyka. Kto wie gdzie byśmy byli, gdybyśmy nie musieli pójść twoim śladem - stwierdził z przekąsem. Jakby nie patrzeć, to ruszjąć za świrem aby mu ratoweać życie, prawie sami je stracili: - ale grunt, że póki co wszystko jest ok. Myśleliśmy, że cie już Giovanni odstrzelili...

- Ciesze się że was w końcu znalazłem. Nie nie zauważyli mnie gdy ich śledziłem. Chciałem wrócić z tego miejsca do was ale - przeciągnął słowo jak by zastanawiał się dłuższą chwile: - Sporo się w między czasie wydarzyło. Gdzie jest Zatanna?

Ja pierdole, ma nasrane pod klapą jak w kiblu w metrze... Że nas niby szukał? No kurwa nie wierze w to co słysze... - Tekst świra nieco podniósł ciśnienie Szczurowi, ale znów logika podpowiedziała, że z wariatami się nie dyskutuje, tylko się im przytakuje:

- No tak Kapitanie. Dobrze, że nas szukałeś, bośmy nie nadążyli za tobą. Także piękne dzięki. Tremerka zdecydowałą iść swoją ścieżką, także ten temat jest zamknięty.
Obecni: Kapitan Galaktyka i jego halucynacje, Bradley oraz Karen
Ostatnio zmieniony 30 listopada 2018, 21:31 przez 8art, łącznie zmieniany 1 raz.

ODPOWIEDZ