Warsztaty PBF

Awatar użytkownika
czegoj
Site Admin
Reactions:
Posty: 3837
Rejestracja: 18 listopada 2008, 23:34
Has thanked: 5 times
Been thanked: 10 times
Kontakt:

Post autor: czegoj » 01 października 2011, 10:07

Na wyraźną prośbę Keth'a otwieram nowe forum. Pozdrawiam i owocnej pracy.
Ostatnio zmieniony 01 października 2011, 10:18 przez czegoj, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 01 października 2011, 10:18

Moi drodzy, ten topik jest w pierwszej kolejności skierowany do tych portalistów, którzy chcieliby kiedyś samemu poprowadzić sesję PBF, ale naturalnie każdy zainteresowany jest tu mile widziany. Chciałbym pokazać od strony Mistrza Gry przebieg takiej zabawy w oparciu o najnowszą na portalu sesję PBF, osadzoną w settingu Neuroshimy. Gdybyście mieli jakieś pytania, uwagi lub komentarze, zapraszam do postowania. W kilku przypadkach na pewno odniosę się do sesji innych portalistów (czyli Dretcha i Tzeentcha) po to, by zaznaczyć, co w ich przypadku rozegrałbym inaczej lub co bym im doradził jako MG pomocniczy, ale zastrzegam, że jest to tylko i wyłącznie moja subiektywna opinia, a nie uniwersalna mądrość i nadrzędna zasada.

I jeszcze jedna ważna prośba. Mając dostęp do tego topiku będziecie o krok przed graczami, więc bardzo bym Was prosił o zachowanie pełnej tajemnicy na temat moich planów w publicznych topikach, aby nie zdradzić graczom przypadkiem czegoś, czego nie powinni przedwcześnie wiedzieć.

Tak sobie pomyślałem, że może warto byłoby zebrać kluczowe dla mnie reguły w kilku punktach, takich dziesięciu przykazaniach opisujących mój sposób na sesję PBF (chociaż może będzie ich więcej lub mniej niż dziesięć, naturalnie). Poniżej pierwsze z nich.


Nie zabijaj BG w prologu przygody!

PBF różni się od klasycznej sesji pod wieloma względami. Już sam etap przygotowania postaci wymaga znacznie większego nakładu czasu i rozbity jest na więcej kroków niż standardowe tworzenie współczynników (. Trzeba konsultować wiele rzeczy z MG przez e-maila lub SMS, trzeba częstokroć przesyłać kartę tam i z powrotem, aby nanieść jakieś poprawki. Zamiast godziny z kalkulatorem i kartką papieru otrzymujemy tydzień lub dwa komunikacji internetowej. Tak długi czas obróbki bohatera sprawia, że gracz siłą rzeczy bardziej się z nim zżywa już na starcie niż w przypadku postaci wygenerowanej na szybko kwadrans przed rozpoczęciem sesji - I NIC nie budzi w większości graczy PBF takiej frustracji jak zgon swej postaci w prologu przygody! Wyobraźcie to sobie na przykładzie mojej postaci do przygody Mordimera. Stworzyłem za pomocą kilku osobnych e-maili i PW postać Astara Kethera, rzeźbiąc ją przez co najmniej dwa tygodnie w oczekiwaniu na rozpoczęcie sesji. Gra jeszcze się nie zaczęła, a ja już miałem dość czasu, by sobie zaplanować do przodu tysiąc niezwiązanych z bieżącą sesją rzeczy, które Kether powinien zrobić, na dodatek z powodu nadmiaru wolnego czasu mam w głowie drobiazgowe wyobrażenie swego pupila. Czas dalej płynie, sesja z braku dyspozycyjności MG wciąż jest przesuwana, a mój apetyt rośnie. Jeśli w końcu w przyszłym tygodniu wystartujemy z grą, nie daj Boże, żeby MG w trzecim poście fabularnym wpakował drużynę w opresję wymagającą rozrysowania bijatyki w trybie technicznym na tydzień konsultowania z graczami, po czym po tygodniu czasu rzeczywistego (oraz trzech rundach walki czasu gry) dowiem się, że Astar Kether właśnie zginął.

Tzeentch zrobił w swojej przygodzie coś, czego ja starannie unikam - zabił aktywnego gracza na samym początku zabawy! W PBF winno się tego bezwzględnie wystrzegać, bo to autentycznie nieszczęśliwe rozwiązanie. Co innego papierowe RPG przy stoliku, gdzie zabity BG zostaje w następnym tygodniu zastąpiony nową stworzoną w 15 minut postacią i gracz dołącza z powrotem do drużyny pod nowym imieniem. Co innego PBF, gdzie zabity po miesiącu aktywności (tworzenie postaci, obsuwy w starcie sesji, rozbite na tydzień zaglądania na forum trzy rundy walki) gracz wypada z gry z nikłą nadzieją, że może MG włączy go do zabawy w dogodnym momencie biegu fabuły jako nową postać (co zważywszy na tempo klasycznego PBF może nastąpić po jednym lub dwóch miesiącach bezczynnego oczekiwania!). Doświadczenia ostatnich pięciu lat dowiodły mi, że taki gracz po jednorazowej przygodzie z PBF ukoronowanej śmiercią swej postaci w prologu albo NIE wraca już więcej do winnego sytuacji Mistrza Gry albo NIGDY więcej nie zawraca sobie głowy PBF-em (bo przekonany jest - i zresztą słusznie - że nakład czasu i aktywności w tej formie zabawy nie był wcale warty efektu końcowego).

Fajnie się zaczęło - pierwszy post i zaraz krytyka kolegi Mistrza Gry! Obiecuję, że się poprawię, ale to naprawdę bardzo ważna sprawa, żeby NIE ZABIJAĆ postaci gracza na samym początku przygody.

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 01 października 2011, 12:53

Czytamy Mistrzu i wszystko skrzętnie notujemy:)

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 01 października 2011, 13:23

Dobra, teraz kilka słów o samym scenariuszu do rozegrania. Nie będzie to dla mnie nic świeżego, bo poprowadzę przygodę, którą już raz rozegrałem jako PBF na innym forum. Trójka bohaterów (w oryginale, u nas zgłosiło się czterech chętnych) rozwoziła pocztę po postapokaliptycznych obszarach Wschodniego Wybrzeża, pakując się w trakcie tej wyprawy w spisek i działania wojenne na skalę regionalną. Idea opiera się na w miarę zgranej paczce znających się BG, którzy działają razem i nie knują względem siebie (ewentualnie ich knucie ogranicza się do kombinowania jak wychlać na boku flaszkę bez dzielenia się z kolegami). W oryginalnej przygodzie ważna była rola żeńska i tutaj też mi na niej zależało, bo wiąże się z nią pewien istotny wątek erotyczny.

Tu jednak pojawia się nowa kwestia i w zasadzie nowe przykazanie. Mirta jest zainteresowana udziałem w sesji, ale martwi mnie jej dyspozycyjność. Czasami jest na forum codziennie, a czasami ma tygodniową (albo i dłuższą) przerwę. Omawialiśmy to na samym początku i właśnie ze względu na chęć posiadania w ekipie dziewczyny gotów byłem przymknąć na pewne lagowanie oko, teraz jednak widzę, że sprawi to spory problem w grze. Ponad tydzień temu wysłałem do czwórki graczy instrukcję dotyczącą tworzenia postaci i zareagowali trzej, Mirta do dzisiaj nie. Tak długi lag w kwestii wyłącznie odpowiedzi na pytanie, czy stworzy postać sama czy z moją pomocą zamyka się w przykazaniu drugim.

Mistrzu Gry, szanuj siebie i swój czas!

Zasadniczo tylko ten wie, ile czasu i wysiłku wymaga prowadzenie sesji PBF, kto sam tego spróbuje (a myślę, że Tzeentch wiele by teraz mógł na ten temat powiedzieć). Ja sam przyznam szczerze, że czasami poświęcam do trzech godzin dziennie na aktualizacje w PBF-ach (zwłaszcza, jeśli prowadzę kilka na raz i przygotowuję obszerniejsze updaty fabularne). Tego rodzaju obciążenie czasowe (odbywające się niestety zawsze kosztem rodziny czy innych przyjemności) oznacza, że stawiam też pewne wymagania wobec graczy. Jeśli ja angażuję tyle czasu w prowadzenie przygody, niezmiennie irytują mnie gracze, którzy hurraoptymistycznie deklarują chęć zabawy, a później znikają na całe tygodnie pozostawiając po sobie bezwolną postać. Czymś innym jest tutaj zapowiedziana wcześniej absencja, omówiona z MG, bo wówczas BG taki otrzymuje na określony czas status NPC i jest prowadzony przeze mnie w myśl ogólnych wytycznych gracza, który oddał postać na przechowanie (coś w stylu "jadę na dwa tygodnie w góry, jeśli przez ten czas chłopaki zdecydują się zejść do jaskini, ja z nimi nie idę, do usłyszenia".). Czymś innym jest natomiast gracz, który znika bez ostrzeżenia na długi czas i często blokuje tym samym jakiś krytyczny moment w biegu fabuły (gdzie reszta graczy uzależniona jest od jego reakcji). W takich sytuacjach bywam bezwzględny właśnie w myśl zasady, że powinienem siebie samego szanować. Jeśli gracz bez usprawiedliwienia wypada poza grę nie racząc mnie o tym uprzedzić, wypada z niej definitywnie (zazwyczaj po jednym ostrzeżeniu). Rozwiązanie takie nie tylko dyscyplinuje resztę graczy, ale i pozwala zachować płynność aktualizacji (bo czasami człowiek ma gotowe updaty, ale czeka dzień albo i trzy z ich publikacją w próżnej nadziei na to, że nieobecny z jakiegoś powodu gracz jednak się jeszcze pojawi).

I teraz w nawiązaniu do powyższego punktu decyzja ostateczna: jeśli Mirta nie odezwie się do niedzieli, zostanie poinformowana o mojej rezygnacji z jej roli. Nie ma tu znaczenia fakt, czy ją lubię czy nie, tylko czysta konieczność wprowadzenia do gry graczy, którzy będą grali, a nie tworzyli lagi. A jak rozwiążę wspomniany wcześniej wątek erotyczny? Cóż, będzie ostrzej niż w oryginale, ponieważ zamiast dziewczyny rolę obiektu wielkiego pożądania przejmie najprzystojniejszy z BG-mężczyzn, występując (najpewniej wbrew swej woli) w układzie relacji męsko-męskich!

Treant
Reactions:
Posty: 1867
Rejestracja: 05 stycznia 2009, 10:15

Post autor: Treant » 01 października 2011, 17:09

Tak, tu jest poruszona bardzo istotna sprawa także z punktu widzenia innych graczy. Poza awaryjnymi przypadkami mam bardzo wysoką dyspozycyjność i wszelkie takie lagi ze strony innych uczestników odbieram jako utratę zainteresowania wspólną zabawą, gdyż nie wierzę, że nie da się wygospodarować jakieś pół godziny na przeczytanie update'ów i dalsze deklaracje po przemyśleniu sytuacji, które może przecież odbywać się podczas dowolnej czynności nie wymagającej zbytniego angażowania mózgu (jazda autobusem, stanie w kolejce, jedzenie, itp.).
Mój skromny dorobek jako gracza w PBF: http://www.krysztalyczasu.pl/nickpage.php?user=35

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 01 października 2011, 20:03

Problem jest znacznie poważniejszy, kiedy prowadzisz sesję dla graczy, których nie znasz, bo najczęściej nie wiesz wówczas, czy autentycznie nie mają czasu czy też Cię ignorują mając na głowie ważniejsze sprawy. Ja sam miałem na początku spory problem z Venarem i jego Skelą, ponieważ nie przywykłem do aż takiego stopnia pasywności gracza. Daleki jestem od twierdzenia, że chłopak gra źle, ale czasami wyciągnięcie z niego deklaracji kosztuje wiele dodatkowego wysiłku. Teraz już wiem jak się z nim obchodzić i nie blokuję biegu fabuły tylko po to, by czekać cierpliwie (kosztem innych graczy) na jego deklaracje. Jeśli będzie chciał, odezwie się, jeśli nie będzie na czas reagował, jego BG będzie miewał z tego tytułu drobne nieprzyjemności (ominie go jakaś nagroda albo nie załapie się na dodatkowe pedeki) - i rozwiązanie takie nie jest wcale formą kary dla niego za pasywność, tylko nagrodą dla pozostałych graczy za ich aktywność.

Za środek zaradczy w przypadku pasywnego gracza uznaję także takie pokierowanie fabułą, aby niejako w naturalny sposób odseparować go od reszty drużyny i pozostawić na czas gry w neutralnym dla rozwoju scenariusza miejscu, gdzie nie będzie musiał często postować, a reszta ekipy ciągle na niego czekać - tu przykład Skeli, który podczas rozmów innych BG ze starszyzną siedział na własne życzenie w kuźni drzemiąc tam nad nową włócznią.

Jeśli chodzi o komentarz Treanta odnośnie kwestii dyspozycyjności i możliwości znalezienia czasu chociażby na jednozdaniową deklarację, podzielam takie przekonanie w pełnej rozciągłości. Dobrze jest tak wychować sobie graczy, by reagowali na nowy zwrot w fabule chociażby jednym, dwoma słowami postu technicznego - po to tylko, by MG wiedział, że zwrot akcji został w ogóle zauważony!

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 01 października 2011, 21:19

Neuroshima - bohaterowie

W zeszłym tygodniu wysłałem wszystkim graczom linki do rapidowej wersji podręcznika NS z prośbą o stworzenie własnej postaci oraz odesłanie jej do mnie do dwóch tygodni. Wszyscy prócz Mirty potwierdzili, że zrobią to własnoręcznie (chociaż nie było to obowiązkowe, gdyby nie dali rady, zrobiłbym postać za nich). Po pierwsze, zaoszczędzili mi czasu, który mogłem zainwestować w nadal trwające sesje PBF, po drugie, tworząc samemu bohatera mogli się z nim lepiej zżyć.

Na tę chwilę wszedłem w posiadanie karty Deliala. Ebenezer Radeford, Kaznodzieja Nowej Ery, samozwańczy misjonarz głoszący na postapokaliptycznych bezdrożach dziwaczną wersję wierzeń chrześcijańskich wymieszanych w sporym stopniu z naukami islamu. Co ciekawsze, miast liścia palmowego i osiołka posiada obrzyna i motocrossowy motor. Bardzo mi się ten koncept spodobał, ponieważ wnosi trochę świeżości do raz już granego scenara (poprzednim razem BG nie przejawiali żadnych zainteresowań sprawami duchowymi). Co więcej, jestem już pewien, że to właśnie jego uczynię obiektem pożądania głównego Złego w tej przygodzie!

Rozpisując swój dobytek Delial zaznaczył, że wydał kilka gambli (środków płatniczych w NS) więcej niż posiadał - niemal nigdy nie robię w takich przypadkach szumu (podobnie jak w przypadku Trehanta i jego cennego ciężkiego łuku). W trakcie przygody zawsze pojawi się okazja, by gracz odpłacił się Mistrzowi za jego gest, jeszcze się o tym przekonacie! :)

Jestem ciekaw, jakie profesje wybiorą sobie pozostali dwaj gracze (Mirta dotąd nie odpowiedziała na PW, z bólem serca skreślam ją dla dobra całej zabawy).

Treant
Reactions:
Posty: 1867
Rejestracja: 05 stycznia 2009, 10:15

Post autor: Treant » 02 października 2011, 17:29

Trochę zofftop'uję, ale poznacie powód, dla którego postanowiłem wyposażyć półorka w ten drogi sprzęt - wyjątkowo nie poszczęściło mi się podczas losowania SZ postaci i chciałem uniknąć sytuacji, w której będzie konieczne przenoszenie ataków do kolejnej rundy. Zwiększony zasięg i siła rażenia mają z założenia skompensować pewien "flegmatyzm" Trehanta. W świetle tego, co przeczytałem, czekam na cenę, którą przyjdzie mi zapłacić...

A'propos Mirty - w końcu to RPG i nie widzę przeszkód, aby któryś z panów zagrał postacią kobiety. Sądzę, że chętni do gry, którzy się ze względu na liczebność drużyny jeszcze do żadnego PBF-a nie załapali, mieliby jeszcze dodatkową możliwość uczestnictwa w zabawie.
Mój skromny dorobek jako gracza w PBF: http://www.krysztalyczasu.pl/nickpage.php?user=35

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 02 października 2011, 21:24

Mam dla Was małą łamigłówkę do rozstrzygnięcia. Prowadzicie PBF, jest początkowy etap przygody, w fabule pojawia się tzw. folklor (terminem tym określam wydarzenia poboczne niezwiązane bezpośrednio z celem scenariusza). W tym przypadku dochodzi do sytuacji, kiedy jeden z BG dopędza w zaułku przypadkowego złodzieja i deklaruje z nim walkę. Sięgacie po kostki świadomi tego, że gracze co chwila zaglądają na forum żądni updatów, rzucacie i wychodzi Wam krytyk w siebie samego (istny pech dla BG): powiedzmy, że obrażenia x4 (biedak potknął się, upadł na własny nóż i się nim cztery razy przebił). Co jako MG zrobicie w takiej sytuacji?

I osobno uwaga odnośnie folkloru właśnie. Takie aranżowane co chwila scenki poboczne stanowią doskonałą okazję, by wybadać graczy, zwłaszcza nowych, pod kątem osobowości i motywów postępowania odgrywanej postaci. Tzeentch mimowolnie wkomponował ciekawy folklor w post #10 sesji "Droga donikąd", gdzie w opisie umieścił scenę pobicia dzieciaka-złodzieja na ostrogarskiej ulicy. Ten wątek aż się prosi, aby zawiesić właśnie na nim końcówkę postu po to, by zobaczyć jak zareagują gracze - była dobra okazja, żeby sprawdzić czy którykolwiek z naszych milusińskich się za dzieciakiem ujmie.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 02 października 2011, 22:45

A teraz nadeszła ta chwila, abym wszem i wobec ogłosił siebie Cielęciem Roku! Wiem, że przepracowanie i kilka projektów prowadzonych jednocześnie to nie usprawiedliwienie, ale mam teraz za swoje. Poprosiłem Czegoja o włączenie do tego wątku Deliada pomimo faktu, że jest on przecież równocześnie BG w rzeczonej przygodzie! Tym samym już zdążyłem ujawnić przed nim samym jeden z ważnych wątków, w którym miał odegrać kluczową rolę!

Cielątko Roku! Teraz będę musiał się nieźle nakombinować, by wykorzystać jego wiedzę przeciwko jemu samemu i myślę, że się to uda, jeśli dobrze rozegram intrygę! Tak, teraz ta przygoda będzie dla mnie znacznie większym wyzwaniem :o

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 02 października 2011, 23:14

HAHAHA, A ja już myślałem, że nazywałeś go Delialem w którymś z PW, ale żeby miał dostęp do tego wątku... No tego nie podejrzewałem. Grunt, że możesz to przekuć na coś jeszcze lepszego.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 02 października 2011, 23:42

Muszę to przekuć, nie mam wyjścia - przecież nie ukarzę go wykluczeniem z sesji z powodu mojego cielęctwa! :(

Dobrze, czas brać się do roboty. Istnieją dwa sposoby na rozpoczęcie przygody: pierwszy zakładający zebranie BG do kupy w ramach jednej drużyny, poinformowania ich o celu działania (oraz nakłonienia ich do podjęcia się misji, a nie zawsze idzie to gładko), a następnie przejście do realizacji zadania ORAZ drugi, lokujący ich bezpośrednio w pierwszym poście na etapie realizacji misji (co pozwala oszczędzić czas potrzebny na wzajemne obwąchiwanie się BG czy targi ze zleceniodawcą).

Otwierający zabawę post zlokalizuje naszych listonoszy w drodze do pierwszego z dwóch celów podróży, małego miasteczka na granicy Zachodniej Wirginii. W ten sposób gracze będą niejako postawieni przed faktem dokonanym, jeśli o cel misji idzie i najpewniej zajmą się od razu realizacją zadania.

Mam już stosowny post fabularny, chociaż brakuje w nim wszystkich imion (czekam wciąż na dwie karty postaci)
.


Zachodnia Wirginia, pogranicze Federacji Appalachów, 3 maja 2055

Zdezelowany pikap GMC wydawał z siebie złowieszczy charkot przegrzanego silnika, ale parł zniszczoną stanową pięćdziesiątką dwójką z niesłabnącą werwą, wyrzucając z rury wydechowej kłęby czarnych spalin. ABC sprawdzał co chwilę temperaturę chłodnicy podejrzewając, że wysłużony samochód wywinie pasażerom nieprzyjemną niespodziankę gdzieś pomiędzy Blush Fork i Simmons. Obydwa miasteczka były opuszczonymi przez ludzi ruinami, gdzie bujna roślinność brała we władanie rozpadające się domy, sklepy i zakłady rzemieślnicze, ale między nimi znajdowało się zamieszkane Bluefield, cel ich podróży.

ABC oderwał na chwilę wzrok od popękanej nawierzchni stanówki, spojrzał szybko na siedzenie pasażera jakby się chciał upewnić, że przyciśnięta załadowanym HK MP5 skórzana aktówka o wytartych ze starości bokach wciąż spoczywa bezpiecznie w fotelu. Chociaż sama z siebie nie budziła większego zainteresowania, dla ABC była cenniejsza od samego pikapa, rozlatującego się kawałek po kawałku i mogącego w każdej chwili rozkraczyć się definitywnie pośrodku pustkowi.

Przewożone w niej opieczętowane listy, zaadresowane starannym charakterem pisma przez wielkiego konstabla Vincenta Clarka z Peterstown, przeznaczone były do rąk własnych samozwańczych burmistrzów Bluefield i Anawalt. Mike nie miał pojęcia, jakie zawierały treści i niezbyt go to interesowało - ważne było paliwo, konserwy i tabletki do odkażania wody, którymi przedstawiciel władz Federacji Appalachów opłacił kurierską usługę trójki najemników - zwłaszcza zaś bezcenne paliwo. I ważna była reputacja tychże najemników, ponieważ Clark nie omieszkał podkreślić, że pomyślność tej kurierskiej misji mogła się przełożyć w wymierny sposób na kolejne dobrze płatne zlecenia.

ABC skrzywił gniewnie usta słysząc narastający w tyle ryk motocyklowego silnika. W popękanym tylnym lusterku pikapa mignął mu przez ułamek chwili jakiś kształt, po czym pędzący z zawrotną prędkością motor śmignął z ogłuszającym hukiem na wyciągnięcie ręki od opuszczonego bocznego okienka w szoferce samochodu i pomknął przodem lawirując pomiędzy rozrzuconymi gdzieniegdzie na poboczach rdzewiejące wraki porzuconych lata wcześniej pojazdów. Siedzący na pace DEF kciukiem uniósł rondo kapelusza, oderwany od dokładnego studiowania wytłuszczonej niemiłosiernie mapy Zasranych Stanów, odprowadził wzrokiem męską sylwetkę dosiadającą ryczący motor.

I tak to się zaczyna :)

tzeentch
Reactions:
Posty: 466
Rejestracja: 05 czerwca 2009, 12:51

Post autor: tzeentch » 03 października 2011, 10:02

Czytam z uwagą co napisał Keth i w całej rozciągłości się z nim zgadzam - odnośnie nakładu czasu i pracy zarówno ze strony graczy jaki i MG.
Zacznę niejako od końca - kwestia skopania złodziejaszka miała na celu podkoloryzowanie świata i pokazania naocznie brutalności sytemu rządów Katana. Musiałem w pewien sposób unaocznoć graczom, że to co przenoszą od innych MG nie musi sprawdzać się w tym konkretnym przypadku. A czasu na interwencję nie dałem im specjalnie... bo nie chciałem, żeby się za nim ujmowali :p
Odnośnie zabijania aktywnego gracza - co racja to racja. Drużyna bez namysłu wybrała najgorszy możliwy wariant i rozpoczęła zadymę zupełnie bez zwracania uwagi na konskwencje, ale takie jest życie - nie zawsze gracze postępują tak jak MG by sobie tego życzył. Trzeba być przygotowanym na niekoniecznie przemyślane zagrania graczy.
RHN ma specyficzny sposób prowadzenia postaci. Chciał udowodnić coś drużynie, ale miał naprwdę gigantycznego pecha na kostkach. Reptilion żyje. On i Mordi stali się ofiarami, którymi próbuję scemetować współpracę w drużynie i skłonić ją do myślenia nad tym co postacie robią i jakie to może mieć konsekwencje zanim napiszą posta. W przypadku graczy, których nie znasz czasami takie działania mogą okazać się konieczne. Czy kosztować nas to będzie utratę aktywnego gracza... mam nadzieję, że nie.

Chociaż fakt faktem, że potwierdza się to co wiedziałem o sobie wcześniej - lepiej mi idzie granie niż prowadzenie :D

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 03 października 2011, 10:56

Tzeentch, Mistrz Gry rozwija się przez cały czas, bo nabyte doświadczenie jest bezcenne!

Dumałęm wczoraj nad kłopotem z Deliadem, który sam sobie ściągnąłem na głowę i zamierzam rozwiązać go następująco: w trakcie gry co najmniej dwaj NPC płci męskiej będą przejawiali względem niego głębsze zainteresowanie, obaj jednak będą tylko niewinnymi statystami. Główny Zły będzie starannie skrywał swe uczucia do finałowej sceny. Muszę to tak ułożyć fabularnie, by Deliad skoncentrował się na dochodzeniu do tego, który z tej pary jest Złym - wówczas łatwiej go będzie zaskoczyć.

I nie daliście mi jeszcze odpowiedzi na pytanie zawarte w przykładzie o pechowym krytyku w siebie samego :)

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 03 października 2011, 11:36

Co do zlodziejaszka, to mialbym kilka wyjsc:
1. Odwleklbym tego krytyka do finalowej sceny (co innego zginac na koncu przygody). Tyle ze w takim przypadku ustalam los postaci.
2. Zmienilbym na cos innego - tak zeby bg sie osmieszyl w danej scenie, zostal wystrychniety na dudka i obrabowany lub zostal ranny ale nie koniecznie tracil zycie
3. Rozbilbym tego krytyka na "kilka mniejszych" w trakcie przygody

ODPOWIEDZ