Post
autor: Keth » 02 stycznia 2014, 23:25
Ludzie Immorenu
"W khurzicu słowo kos oznacza wilka. Zaprawdę, niczym nienasycone wilki Kossyci przemierzali niegdyś odległą północ, lecz kiedy zdecydowali się ruszyć w stronę południa, Khardowie byli już przygotowani na ich przybycie. Początkowo obchodzili się ze sobą okrutnie, wyrzynając w pień, grabiąc i paląc wzajemnie swe sadyby, lecz po dziesięcioleciach wojen wodzowie Kossytów uznali, że dużo bardziej opłaci im się sojusz z południowymi sąsiadami. Złożyli wówczas przysięgę lojalności w geście zjednoczenia ze znacznie liczniejszym w ich oczach narodem i zaiste szybko poczęli czerpać z tego sojuszu profity, wiodąc wiele khardyckich wypadów na wspólnych wrogów. Po krótkim czasie zyskali przydomek "wilczych braci", nadany im przez władców koni" - Gameo Ortmin, astrometrycjusz i czciciel Cyriss.
Niewiele jest krain dzikszych od Khadoru i niewielu ludzi bardziej oddanych swej ziemi od Kossytów. Potomkowie dawno upadłego narodu Kos unikają innych nacji, żyjąc w oddaleniu od spraw wielkiego świata wśród drzew, do których tak bardzo są pod wieloma względami podobni: wysocy i krzepcy niczym północne dęby, odporni i uparci niczym zimowe sosny, a przy tym kąśliwi dla intruzów na podobieństwo ciernistych krzewów. Chociaż zalicza się ich w poczet najwyższych ludzi zachodniego Immorenu, wyróżniają się niebywałym talentem do skrytości i podchodów, przemierzając gęste poszycie puszcz Khadoru na podobieństwo niemych zjaw. Niezliczoną ilość razy niepożądani goście wkraczali na ich terytorium po to tylko, by zginąć od strzał słanych zza pni wielkich drzew i z wykrotów.
Podobnie do elfów z wschodu, Kossyci są samotnymi wilkami północy. Nie lubią, kiedy ktoś miesza się do ich spraw, nawet jeśli są to ich własni krajanie. Otaczani są reputacją ludzi nieprzyjaznych i zamkniętych w sobie, unikających przemysłowej rewolucji i wielkich miast i przedkładających ponad nie puszczańskie życie w niewielkich leśnych sadybach. Po prawdzie równie często występują przeciwko sobie samym jak przeciwko obcym.
Lecz nade wszystko znają północne krainy jak nikt inny, a to czyni z Kossytów doskonałych myśliwych i tropicieli. Ci, którzy decydują się wyruszyć w szeroki świat zaciągają się najczęściej do kompanii najemników lub do armii królowej, jako zwiadowcy i przepatrywacze. Ci niechętnie nastawieni do służby wojskowej zostają zazwyczaj myśliwymi i traperami. Nieważne, czym się w życiu trudnią - gdzie ku niebu strzelają korony gęstych khadorskich lasów, a kolczaste zarośla zbijają się w cierniste żywopłoty, tam można Kossytów znaleźć, jeśli będą chcieli zostać odnalezionymi.
"Zanim nadeszli Orgoci, unicestwiając tak wiele narodów i kultur, dwa tysiące lat temu zrodziło się w prastarym Khardovie inne ogromne mocarstwo. Jego mieszkańców zwano Khardami i kiedy nadciągali pośród huku końskich kopyt stepami, budzili swoim widokiem słuszny przestrach. W czasach swego początku musieli zmierzyć się z wieloma regionalnymi państewkami, by narzucić im zwierzchność. Na dalekiej północy przez pięćdziesiąt lat łamali karki Kossytom, ale w końcu zgięli je ku swym stopom, potem zaś podbili zdziczałych barbarzyńców zwanych Skirami, chociaż potrzebowali aż stu lat, aby ich w końcu wyprzeć z niedostępnych gór" - Gameo Ortmin, astrometrycjusz i czciciel Cyriss.
Khardowie są ludźmi o słusznej posturze oraz długiej pamięci. Powiada się - najczęściej przez samych Khardów - że w ich żyłach płynie krew pradawnych olbrzymów. Przechwałki te mogą skrywać cień prawdy, ponieważ kolebką Khardów jest sroga kraina, gdzie tylko silni mogą przetrwać. Lecz mniejsza o to, czy mają w sobie domieszkę krwi gigantów, gdyż pewne jest dla odmiany, że w ich żyłach płynie krew khardyckich władców koni sprzed wielu wieków. Po dzień dzisiejszy potomkowie tamtego prastarego mocarstwa żywią mistyczny wręcz szacunek do koni, a khardycka jazda otaczana jest pełnym lęku szacunkiem.
Chociaż przywiązanie do tradycji wciąż silnie przesyca khardycką kulturę, ludzie ci nie mają oporów przed sięganiem po nową wiedzę i wynalazki. Wciąż przedkładają prosty topór ponad miecz oraz łuk w miejsce karabinu, ale bynajmniej nie odrzucą pistoletu, jeśli ten jakimś sposobem wejdzie w ich posiadanie.
Dumni, porywczy i bardzo przywiązani do swej ojczyzny, ludzie ci są gotowi uczynić wiele w imię patriotyzmu, a przy tym są niezwykle liczni, zwłaszcza na północy, gdzie człowiek musi dowieść własnej wartości wydzierając ziemi jej skarby i broniąc swego majątku. Ta duma własna i zawzięty upór w połączeniu z gwałtownym i porywczym charakterem czynią z Khardów wyśmienitych wojowników. Być może stąd rodzi się powszechne wśród nich przekonanie, że to właśnie Khardowie ucierpieli najbardziej w czasach Okupacji Orgothów. Jeśli można to przyjąć za słuszność, nie powinna dziwić stara wrogość Khardów wobec południowców. Prawda czy nie, Khardowie chętniej nachylą ucha ku opowieści o tym jak ich lud zrzucił z siebie własnymi rękami jarzmo niewoli Orgothów niż zechcą wysłuchać opowieści o zjednoczonej wojnie wyzwoleńczej spisanej przez wiarołomnych ludzi z południa.
Khardowie zwą prastarych olbrzymów mianem bogatyri. Dawne epickie legendy, przekazywane ustnie z pokolenia na pokolenie, opisują bogaryti jako lud niebywale przystojny, roztropny i obdarzony wielką krzepą. Olbrzymi potrafili jakoby urosnąć do niemowlęcia do dorosłego człowieka w przeciągu kilku dni, zapadali też w sen tak głęboki, że wybudzić ich mogła jedynie zadana do krwi rana. Bardzo silnym Khardom często przypisuje się związek z prastarymi przodkami i garstka obdarzonych takimi talentami ludzi wydaje się naprawdę pochodzić żywcem z prastarych legend. Powiada się, że kiedy Immoren najechali Orgoci, bogatyri walczyli w obronie swego ludu z wielkim męstwem i oddaniem, ale w końcu ulegli pozornie niezliczonym hordom najeźdźców. Pokonani, uszli w odległe góry i obrócili się w kamień. Nikt nie wie jakie to miałyby być góry, ale legenda głosi, że pewnego dnia wielcy herosi Khadoru powrócą między swoich ziomków.
"Kwestią dyskusyjną pozostaje odpowiedź na pytanie, czy Skirowie kiedykolwiek naprawdę zostali ucywilizowani, jeśli bowiem miałbym wybrać nację najbardziej związaną kulturowo z mrokami przeszłości, wskazałbym właśnie na nich. Ci porywczy ludzie hołdują swym wartościom z dziką pasją. Ci, którzy próbowali uczynić z nich kogoś lepszego wygrali zaledwie w pewnym stopniu. Przodkowie Skirów składali ludzkie ofiary Żmijowi i malowali się krwią pomordowanych. Dzisiaj owo prastare bóstwo zostało zastąpione boskimi osobami Menotha i Morrowa, ale nie sposób oprzeć się wrażeniu, że część krwawych rytuałów pozostała w niezmienionej formie" - Gameo Ortmin, astrometrycjusz i czciciel Cyriss.
Na obrzeżach Ojczyzny, wysoko w górskich masywach Khadoru, mieszkają barbarzyńscy Skirowie. Nigdy nie stanowiący jednolitego społeczeństwa, w odległej przeszłości przybierali postać dzikich hordach zstępujących z gór na osiadłe ludy zamieszkujące niziny kontynentu. W tych zamierzchłych czasach Skirowie czcili Żmija, lecz kiedy cywilizowany świat zwrócił się w końcu przeciwko nim, miast walczyć do końca przeszli na menotyzm lub w znacznie mniejszym stopniu na wiarę morrowiańską unikając tym samym zagłady.
Dzisiaj ich wiara wydaje się wyjątkowo ortodoksyjna, a sami Skirowie nie mają skrupułów przed zwalczaniem wrogów swej religii z dzikością i okrucieństwem przystającym dużo bardziej ich barbarzyńskim przodkom.
Skirowie to dobrze zbudowani ludzie, w przypadku mężczyzn często noszący wąsy lub brody. Mają bladą karnację, wielu zaś obnosi się z tatuażami lub bliznami po samookaleczeniach. Są to elementy dawnych obyczajów, które przetrwały do dni dzisiejszych i pewne rody wyróżniają się w ten właśnie sposób, nawiązując być może do okrutnych praktyk Orgotów sprzed wieków, wypalających niewolnikom piętno lub też do klanowych tatuaży Nyssów. Nadmienić należy, że w czasach Okupacji zawiązały się pewne haniebne więzi pomiędzy Skirami i Orgotami. Niektórzy Skirowie dołączyli wówczas do najeźdźców i podczas rebelii walczyli przeciwko swym khadorańskim braciom. Nawet dzisiaj zdarza się, że lojalność Skirów wobec korony jest skrycie kwestionowana.
W oczach cudzoziemców Skirowie wciąż jawią się prymitywnymi barbarzyńcami, zwłaszcza w kontekście ich odrazy do magii. Coraz częściej w ostatnich dziesięcioleciach zdarza się widywać okaleczone, naznaczone poparzeniami ciała wiedźm i czarowników zwisające z pomostów nad bramami górskich sadyb. Niektórzy zadają sobie pytanie, czy owo skrajnie konserwatywne podejście do Starej Wiary jest jedynie chęcią przypodobania się boskiemu Praworządcy czy też ma dowieść wierności Skirów wobec Khadoru - a może to tylko ukryta w duszach tych ludzi pozostałość po znacznie mroczniejszych i okrutniejszych czasami z ich dawnej przeszłości.
c.d.n.