PBF - Krwawe wilki

maciej
Reactions:
Posty: 1374
Rejestracja: 29 marca 2012, 21:53

Post autor: maciej » 28 października 2013, 13:59

-Sardah-powiedział Gharik-jeśli trop będzie wiódł do katańskich znaczy że na pokładzie było dwóch zdrajców. Ale rozważ też i taką możliwość że my na wyspie się nie znamy,poleźć możem w każdą stronę. A jak bym spieprzał w nieznanym terenie to leciałbym nie patrząc gdzie,byle dalej. Mówię ci,znajdzie się tchórz jeden,a jak nie to go katańscy za jaja powieszą jako rabusia. Lepsze to dla niego niż z ręki braci zginąć którzy niesłuszne oskarżenia weń rzucają.
"Mieli do wyboru wojn? lub ha?b?, wybrali ha?b?, a wojn? b?d? mieli tak?e"

Awatar użytkownika
mastug
Reactions:
Posty: 1697
Rejestracja: 03 grudnia 2009, 23:24
Has thanked: 14 times
Been thanked: 12 times

Post autor: mastug » 29 października 2013, 01:23

- Teraz ty mi w głowie nie mąć, dość po słowach , trzeba się stąd wynosić. Trupa i rannego zabrać trzeba. Baktara jego kuzyni nieść będą. Ja pomogę ci nieść szkorbutnika - machnął ręką na jednego ze swoich ludzi - zbierz od ludzi cztery włócznie, cienką linę i trochę patyków , tylko szybko.

Chwilę później ten sam przyniósł mu to o co prosił. Szybko i fachowo dowódca powiązał wszystkie elementy tak aby powstały polowe nosze. We czterech delikatnie ułożyli na nich Nirgana. Po sprawdzeniu czy gnoli nie ma już w pobliżu wynieśli rannego pirata z wąwozu. Ciężar ciała pirata był równomiernie rozłożony na czterech, ale i tak było ciężko i niewygodnie. Ruszyli za własnymi cieniami. Wędrowali zupełnie inną drogą niż szli w tą stronę.

- Musimy iść inną drogą bo mało nas. Nie mamy sił aby przez tereny bestii się przedostać. - nie wiedzieć czemu Sardah zaczął się tłumaczyć z obranego kursu - Do wymarłego miasta idziemy. Tam odpoczniemy i nocleg zrobimy.

- Mus tam? Nie można by w skale gdzieś? - zapytał przerażony towarzysz podróży. Jego głos był tak emocjonalny, że aż idący przodem Burta odwrócił się aby zobaczyć o czym mowa.

- Co strach cię obleciał? Ha? - odpowiedział Sardah - Przodków się boisz? Głupot ta wiedźma ci naopowiadała i tyle. Jak chcesz się czegoś bać to żywych się bój a nie zdechłych.

Nastała cisza a atmosfera zrobiła się jakaś taka ciężka. Zapewne aby zmienić temat i zająć czymś myśli swoich ludzi Sardah zapytał:

- Piracie opowiedz nam o morzu i o statkach i o tym jak tam jest, no wiesz poza wyspą .. Poopowiadaj trochę gdzie byłeś? Jakie dziwy widziałeś? Nie często mamy o tym możność posłuchać.

maciej
Reactions:
Posty: 1374
Rejestracja: 29 marca 2012, 21:53

Post autor: maciej » 30 października 2013, 15:50

-Dziwy to w kazdym porcie spotkać można-usmiechnął się Gharik,wspominajac wszelkie uciechy cielesne jakich doświadczył podczas marynarskiego życia.
-Co tu opowiadać,morze jest szerokie jak okiem sięgnąć. Pływaliśmy wszędzie gdzie to było możliwe i łupilśmy co się dało. Kapitan obrotny był. Najlepiej idą ciężkie kupieckie statki bo ci upasieni głupcy są na tyle chytrzy że eskorty nie najmują. Raz nawet zlupilismy miasteczko ktore się nas kompletnie nie spodziewało bo było w głębi lądu. Oj,wesoła to była wyprawa. Zaraz nam pierwszego dnia tygrys zeżarł przewodnika przez dżunglę i kilka dni łazilismy w te i nazad,ale kapitan nie popuścił. i po tygodniu,o suchych pyskach,bo rum to się dawno skonczył,a gdzie to pić wodę jak zwierzaki,podeszlismy pod miasteczko. Oj,dalismy im popalić....
Techniczny-korzystam z zawodu marynarza,wrzucając do opowieści marynarskie terminy,zwroty i historie wtedy usłyszane. Ubarwiam kilkoma piosenkami.
"Mieli do wyboru wojn? lub ha?b?, wybrali ha?b?, a wojn? b?d? mieli tak?e"

Awatar użytkownika
mastug
Reactions:
Posty: 1697
Rejestracja: 03 grudnia 2009, 23:24
Has thanked: 14 times
Been thanked: 12 times

Post autor: mastug » 31 października 2013, 00:50

Opowieści Gharika rozweseliły kompanów podróży. Dało się jednak wyczuć, że Sardah miał jakiś ukryty cel prosząc o morskie opowieści. Śmiał się i żartował ale uważnie przysłuchiwał się każdemu słowu i dopytywał o szczegóły. Pomimo dobrych humorów Nirgan wydawał się być coraz cięższy. Marsz po stromiznach dawał się we znaki wszystkim. Od pewnego czasu szli na wschód pozostałościami jakiegoś starożytnego traktu. Nie był wprawdzie ubitych kamieni ale co jakiś czas był oznaczony głaz i co kilka metrów porośnięte trawą, ledwo widoczne kamienie wyznaczające skraj traktu. Niebo robiło się coraz bardziej czerwone zwiastując nadchodzący zmierzch. Niezbyt gęste chmury leniwe sunęły po niebie zapowiadając bezdeszczową noc.

- Nie zanosi się na deszcz - odezwał się idący obok Gharika Ragnar - róbmy obozowisko gdzieś tutaj, pod gołym niebem nie będziemy nadkładać drogi do ruin.

- Powiedziałem że idziemy do miasta - stanowczo, głosem nie akceptującym sprzeciwu odpowiedział dowódca.

- Sardahu złe przeczucia u mnie, nie idźmy tam - kontynuował pomimo dezaprobaty dowódcy - Tam w dzień strach a my tam na noc mamy zostać. Nie ma co licha budzić.

- Skończ bo zaraz mnie zeźlisz. Jak ci powiedziałem, że idziemy to nie dyskutuj - tym razem głos Sardaha był suchy i ostry, można było nawet wyczuć nutę groźby.

Im bliżej było zmierzchu i im bliżej ruin tym gorsze były humory u wszystkich. Wiatr coraz bardziej cichł ale w jego miejsce zaczęły hałasować kruki. Czarne ptaszyska towarzyszyły drużynie od niedawna, podfruwając i siadając na suchych gałęziach krzaków. Były dziwnie agresywne, kilka razy nawet podleciały i usiadły na Nirganie dziobiąc go dotkliwie. Dopiero celny rzut kamieniem, spłoszył stado.
Niedaleko później gdy wyszli za wzniesienia ujrzeli ruiny. Skryte pomiędzy górskimi szczytami czekające w całkowitej ciszy wydawały się być całkiem przyjazne. Cienie były już bardzo długie. Gdy dotarli do tego co zostało z głównej bramy słońce już było prawie za horyzontem. Wewnątrz stado kruków siedzących przy bielejących kościach przyglądało im się uważnie. Dopiero teraz Gharik zrozumiał o czym mówił Ragnar. To było dziwne miejsce. Stare ruiny przerośnięte dziką roślinnością, tysiące czaszek i wszędobylskie kruki. Najbardziej przerażające było jednak to że czaszki leżały tu najdalej od pokolenia może dwóch. Nie było to więc spuścizna starożytnej cywilizacji a miejsce masowego mordu.

- Skoro już tu jesteśmy to trzeba rozpalić ognisko i to szybko, zanim się do końca ściemni - spanikowanym głosem wybełkotał Ragnar
jakieś deklaracje?
ps. chciałem aby ilustracje oddały klimat tego miejsca
Ostatnio zmieniony 31 października 2013, 09:56 przez mastug, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
mastug
Reactions:
Posty: 1697
Rejestracja: 03 grudnia 2009, 23:24
Has thanked: 14 times
Been thanked: 12 times

Post autor: mastug » 02 listopada 2013, 01:52

Orkus czerwony 16/03/9455- noc
Góry kryształowe - Ruin starożytnego miasta


Ciemność bezksiężycowej nocy szybko zalała całą okolicę. Na szczęście kilka znalezionych gałęzi chrustu pozwoliło rozpalić małe ognisko. Nirghana ułożono blisko płomieni aby rozgrzać osłabione ciało. Harg, Ragnar oraz Banrak usiedli wokół rozcierając obolałe nogi a ci którzy nieśli rannego masowali jeszcze karki. Tylko Sardah stał plecami do ogniska wpatrując się w mrok. Stał na tyle długo, że w końcu Ragnar odezwał się do niego:

- Sardahu usiądź z nami, daj nogom odpocząć.

Dowódca spojrzał na niego i skinął głową, po czym usiadł koło ogniska. Zaczął grzebać patykiem w ognisku.

- Przed świtem wyruszamy- powiedział w końcu - nie marnujcie czasu na próżne gadanie.

- O ile dożyjemy do świtu, bo na pewno katańscy łapacze lezą naszym śladem - powiedział Harg zachrypniętym głosem na którym ślad pozostawił atak wściekłości Sardaha.

- Jeszcze raz się odezwiesz bez pozwolenia a jeszcze tej nocy umrzesz - Sardah powiedział to głosem tak zmienionym że wszyscy na niego spojrzeli.

Harg najwyraźniej zrozumiał, że nie powinien się już odzywać. Chcąc nie chcąc w milczeniu położył się przy ognisku. Podobnie uczyniła reszta, położyli się i oczekiwali na sen. Przekręcali się z boku na bok, poprawiali posłanie ale sen nie przychodził. Leżeli w milczeniu chłonąc mroczną atmosferę miejsca i wsłuchując się w odgłosy nocy. Słychać było znienawidzone kruki, pochukiwania sowy i ... włosy Gharika zjeżyły się na całym ciele ... płacz dziecka. Wszyscy zerwali się na równe nogi i dobyli broni.

- Niech Pana Gór ma nas w swojej opiece - wymamrotał Ragnar - co to było?

- Też to słyszałeś? To przeklęte miejsce , wynośmy się stąd!- bełkotał Banrak

Sardah wyciągnął z ogniska płonącą gałąź i ruszył w ciemność - Idę zobaczyć co to było kto idzie ze mną?
Ostatnio zmieniony 02 listopada 2013, 03:34 przez mastug, łącznie zmieniany 1 raz.

maciej
Reactions:
Posty: 1374
Rejestracja: 29 marca 2012, 21:53

Post autor: maciej » 04 listopada 2013, 06:06

Gharik wstał,zrzucając z siebie resztki dziwnego wrażenia.
-Ja pójdę-ruszył w stronę Sardaha.
Nie żeby ork przepadał za nawiedzonymi miejscami o podłej reputacji wśród miejscowych ale być może nadarzała się okazja by Sardah nabrał więcej zaufania do ''nowych''.
"Mieli do wyboru wojn? lub ha?b?, wybrali ha?b?, a wojn? b?d? mieli tak?e"

Awatar użytkownika
mastug
Reactions:
Posty: 1697
Rejestracja: 03 grudnia 2009, 23:24
Has thanked: 14 times
Been thanked: 12 times

Post autor: mastug » 04 listopada 2013, 22:12

Sardah skinieniem głowy przyjął propozycję Gharika.

- Jeszcze który? - zapytał , ale gdy popatrzył w przerażone oczy towarzyszy tylko machnął ręką. Wytatuowany łeb nawet się nie poruszył.

- Trzymaj - powiedział do Gharika dając mu płonącą gałąź, po czym ściągnął z pleców miecz i chwycił go oburącz - świeć wysoko, co byśmy widzieli gdzie leziemy.

Prowizoryczna pochodnia dawała bardzo mało światła. Ledwo było widać cokolwiek na wyciągnięcie miecza. Sardah bardzo ostrożnie stawiał kroki pomiędzy czaszkami.

- Patrz pod nogi, jak którąś rozkruszysz to pożałujesz, to... - zawiesił głos, szukał odpowiednich słów - tu nasi ojcowie leżą - powiedział w końcu śmiertelnie poważnie.

Każdy krok oddalający ich od prowizorycznego obozu , zagłębiał ich w mrocznej przestrzeni wypełnionej przez zwodnicze cienie. Szli po cichu , nasłuchując ale oprócz łopotu skrzydeł spłoszonych przez światło kruków nic nie było słychać. W pewnej chwili usłyszeli po raz wtóry płacz dziecka, tym razem było bardzo blisko, tuż za ich plecami. Odwrócili się gwałtownie. W mgnieniu oka z zagęszczającego się mroku, niczym z dymu utworzyła się półprzeźroczysta postać, po czym przybrała materialną formę. To co zobaczyli kłóciło się ze zdrowym rozsądkiem. Gharik wymamrotał do siebie "przecież ja cię.."

..

Nirgan obudził się chyba za sprawą przeraźliwego zimna przenikającego na wskroś jego ciało. Leżał na boku, skulony, chroniąc w ten sposób resztki energii które jeszcze posiadał. Skórzane portki i przesiąknięta zaschniętą krwią koszula to jedyne co miał na sobie. Jego ciało broniło się przed zamarznięciem krótkimi skurczami mięśni które powodowały że trząsł się cały. Muskuły z ledwością dawały się kontrolować. Bardzo powoli z wielkim trudem przewrócił się na brzuch, podciągnął kolana aż w końcu usiadł na piętach. Ostry ból barku i żeber natychmiast przypomniały mu o niezabliźnionych ranach. Nie rozumiejąc co się stało i gdzie jest rozejrzał się wokół. Był chyba świt ale nie mógł być tego pewien albowiem wokół była gęsta mgła całkowicie przysłaniająca niebo. Tuż obok jego nóg zauważył wygasłe pozostałości ogniska, trochę dalej kilka leżących na ziemi czaszek a za nimi kryjące się w mgle ruiny jakichś budowli. Nigdzie nie było widać jego towarzyszy. Wsłuchał się w ciszę. Ani rany , ani chłód, ani mgła nie odebrały mu tak odwagi jak ledwo słyszalny szept. Szept tak cichy że zdawał się być ostatnim oddechem umierającego. Włosy zjeżyły mu się na karku. Coś go przyzwało.

Awatar użytkownika
deliad
Reactions:
Posty: 3638
Rejestracja: 28 marca 2010, 10:24
Lokalizacja: Kostrzyn nad Odrą
Nickpage: https://krysztalyczasu.pl/profile/deliad
Has thanked: 5 times
Been thanked: 52 times

Post autor: deliad » 05 listopada 2013, 10:28

Nigran skulił się z bólu i trwogi.

- Na Katana
- syknął, a z jego ust wydostał się kłąb pary - co się dzieje.

Ponownie rozejrzał się po okolicy szukając wzrokiem swojej broni.
- Gdzie ja jestem. Co się stało - mówił szczękając zębami - muszę się ogrzać.
Skostniałymi dłońmi zaczął szukać hubki i krzesiwa. Starał się ignorować słyszane jęki.
Zostało jeszcze trochę opału? Nirgan chce rozpalić ogień. Szuka swojej broni. Nie ma zamiaru dobrowolnie podążać za słyszanym głosem.

Awatar użytkownika
mastug
Reactions:
Posty: 1697
Rejestracja: 03 grudnia 2009, 23:24
Has thanked: 14 times
Been thanked: 12 times

Post autor: mastug » 06 listopada 2013, 00:16

Nie tracił przytomności umysłu. Postawił sobie za cel aby nie ulec pokusie podążenia za wzywającym go głosem. "Zająć czymś umysł, nie wsłuchiwać się, nie dać się omamić" - myślał. Chwilę zajęło zanim wstał gdyż każdy ruch okupiony był bólem. Nie skręcając głowy, przestępując z nogi na nogę, bo tylko na tyle pozwalało ranne ciało, rozejrzał się wokół. Pomiędzy kamieniami dostrzegł swoją szablę położoną na tarczy, która z kolei leżała na zbroi. Nie było szans aby uniósł tarczę czy zbroję ale uznał szabla na pewno się przyda, chociażby po to aby podpierać się nią niczym laską. Podnosząc broń dostrzegł swój plecak. Podpierając się i drżąc niczym starzec, podniósł go i sprawdził jego zawartość. Hubka, krzesiwo, agaty, pierścień, sakiewka ze złotem, dobrze wykonany nóż - było wszystko. Był także owinięty wokół nadgarstka amulet. Parę rzeczy brakowało, nigdzie nie było widać łuku i kołczanu, bukłaków i jedzenia. Obłędny głos mącący ciszę nie dawał mu spokoju, wciskał się w umysł i myśli coraz bardziej natrętnie. Zasłonił dłońmi uszy ale to nie pomogło, wciąż było słychać przeklęty szept. Podszedł do resztek ogniska i niedopalonych gałęzi, były lekko wilgotne ale przy odrobinie cierpliwości mogło udać się je zapalić. Na samą myśl o ogniu uśmiechną się. Ostrożnie usiadł przy ognisku. Skrzesał iskry w hubkę, pojawił się dym a później ogień. Podłożył hubkę pod gałęzie i czekał. Po kilku minutach gałąź zapaliła się. Przyłożył dłonie do ognia aby je rozgrzać. Początkowo myślał że ma tak zmarznięte ręce, że nie czuje żaru, jednak po chwili było już pewne że coś jest nie tak. Nawet gdy włożył całą dłoń w ognisko nic nie poczuł, jego dłonie się okopciły ale nawet przez chwilę nie poczuł gorących płomieni ani nawet ciepła, nie poczuł absolutnie nic. Szept niczym kropla drążąca skałę wżerał się w jego wolę, miał wrażenie że każdy jego oddech zagęszcza mgłę, a każde uderzenie serca sprawia że ma coraz mniej siły aby walczyć z własnym umysłem.

Awatar użytkownika
deliad
Reactions:
Posty: 3638
Rejestracja: 28 marca 2010, 10:24
Lokalizacja: Kostrzyn nad Odrą
Nickpage: https://krysztalyczasu.pl/profile/deliad
Has thanked: 5 times
Been thanked: 52 times

Post autor: deliad » 06 listopada 2013, 06:13

Nirgan z szeroko rozwartymi oczami wpatrywał się w okopconą dymem dłoń.
- Katanie! - szepnął - czy to sen? Koszmar? Czy też umarłem?

Półork ponownie rozejrzał się po okolicy. Gdzie się wszyscy podziali? Ostatnią rzecz jaką pamiętał to płonące drzewo i atakujący korbaczem gnoll. Teraz natomiast znajdował się w jakichś przeklętych ruinach, między czaszkami... i jeszcze te uporczywe wezwanie...

- Umarłem i jestem w przedsionku demonów - szepnął do siebie.
- Katanie wskaż mi ścieżkę do Twojego, królestwa!

Nirgan opadł na kolana przyciskając grzbiet pięści do czoła i pogrążył się w żarliwej modlitwie.

Awatar użytkownika
mastug
Reactions:
Posty: 1697
Rejestracja: 03 grudnia 2009, 23:24
Has thanked: 14 times
Been thanked: 12 times

Post autor: mastug » 06 listopada 2013, 23:22

Spoiler!
rzut na wiarę: 52 - udany
Słowa żarliwej modlitwy tylko na chwilę zagłuszyły to coś co próbowało zdominować wolę półorka.
Spoiler!
rzut na odp.nr 2: 68 - nieudany
Niemożliwy do opanowania przymus poddania się wzywającej sile wygrał z wolą Nirgana. Poczuł ulgę. Nie musiał już walczyć. Siedząc z zamkniętymi oczami poczuł się lekki, leciutki jak piórko. Nic nie ważył. Ulamek sekundy później , każda cząsteczka jego ciała krzyknęła bólem. Niczym po tysiącu igieł wbitych w ciało i natychmiast wyciągniętych pozostał ból który gasł powoli. Ciało ponownie nabrało ciężaru. Nastała cisza .. zupełna cisza.. nie było już nakazu i przymusu .. nie było znienawidzonego szeptu. Nirgan powoli, niepewnie otworzył oczy, nie miał pojęcia czego się spodziewać.

Był w jakimś pomieszczeniu, wokół panował półmrok od magicznego błękitnego światła. Źródłem błękitnej poświaty była kula umieszczona nad kamiennym tronem. Trochę dalej stała kamienna figura jakiegoś mnicha z otwatą księgą. Nirgan siedział na okrągłej, kamiennej płycie, pokrytej magicznymi symbolami. Powoli obrócił się całym ciałem aby zobaczyć co ma za plecami. Dostrzegł kolumny podtrzymujące strop, trochę dalej kamienny stół ofiarny a na nim ... dziecko. Na stole leżało żywe niemowlę, które w zupełnej ciszy bawiło się swoimi stopami.
poniżej mapka pomieszczenia w którym jest Nirgan
[center]Obrazek[/center]
Ostatnio zmieniony 07 listopada 2013, 02:31 przez mastug, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
mastug
Reactions:
Posty: 1697
Rejestracja: 03 grudnia 2009, 23:24
Has thanked: 14 times
Been thanked: 12 times

Post autor: mastug » 07 listopada 2013, 22:56

Rughurowie szczycili się swoją odwagą. Członkowie tego rodu wielokrotnie udowadniali, że nie lękają się śmierci, stali mężnie nawet w obliczu wielokrotnie liczniejszego wroga. Ale to małe bezbronne dziecko wzbudzało w sercu półorka trwogę z której w żaden logiczny sposób nie był w stanie wytłumaczyć. Niestety był skazany na jego obecność, gdyż z komnaty w której się znajdował nie było żadnego wyjścia. Kamienne mury i sklepienie szczelnie zamykały całe prostokątne pomieszczenie. Nie było drzwi ani okien. Nagle dziecko zapłakało. Gdy Nirgan spojrzał na nie trzęsło z zimna i wyciągało w jego stronę malutkie rączki.
prośba o deklarację poczynań Nirgana
ps. razem Nirghanem przeniosła się tylko część jego ekwipunku: ubranie które miał na sobie, plecak z zawartością oraz amulet
Ostatnio zmieniony 08 listopada 2013, 00:34 przez mastug, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
deliad
Reactions:
Posty: 3638
Rejestracja: 28 marca 2010, 10:24
Lokalizacja: Kostrzyn nad Odrą
Nickpage: https://krysztalyczasu.pl/profile/deliad
Has thanked: 5 times
Been thanked: 52 times

Post autor: deliad » 08 listopada 2013, 06:07

Półork przełknął głośno ślinę. W cóż się wpakował? Czy to normalna droga po śmierci? Czy to jakiś rodzaj próby? Może od jego wyborów, zależy gdzie trafi jego dusza.

Leżące na ołtarzu dziecko zapłakało. Ludzka część duszy Nirgana, kazała mu się zająć się dzieckiem. Matka zawsze wpajała mu, że dzieci to istoty całkowicie niewinne i bezbronne, dlatego należy się im pomoc i wyrozumiałość.

Mimo bólu półork wstał, rzucając kose spojrzenia na posągi mnichów. Podniósł wysoko nogę, aby nie nadepnąć żadnego znaku magicznego i jednym okupionym bólem skokiem, starał się wydostać poza krąg.
Planował zedrzeć z siebie koszulę i zawinąć w nią dziecko.

Awatar użytkownika
mastug
Reactions:
Posty: 1697
Rejestracja: 03 grudnia 2009, 23:24
Has thanked: 14 times
Been thanked: 12 times

Post autor: mastug » 10 listopada 2013, 00:31

Spoiler!
rzut na zręczność 68 - udany
Nirghan zmusił mięśnie do wysiłku. Skok pomimo, że udany to został opłacony bólem tak silnym, że na chwilę pociemniało mu przed oczami. Płacz i świadomość, że niemowlak cierpi pomogły mu przezwyciężyć własną słabość. Podszedł do kamiennego, pokrytego magicznymi symbolami stołu. Jedyną wolną ręką rozdarł i ściągnął koszulę. Ostrożnie położył dziecko na przywiązanej do ciała ręce a drugą owinął niemowlaka ubraniem zapewniając ciepło.

- Ciiiii, już dobrze, już, cichutko - mówił cichym , spokojnym głosem.

Przestało płakać. Przyglądało się Nirganowi dużymi błękitnymi oczami. Coś jednak było nie tak. Ułamek sekundy później zrozumiał ... gdy mrugnęło drugą parą powiek a błękit zmienił się w czerń. Instynktownie chciał odrzucić coś co trzymał na rękach ale było za późno. Z ust i brzucha wystrzeliło czarne wici które boleśnie wbiły się w szyję i twarz Nirghana. Nim zdążył zareagować przenicowało swoje ciało i przyciągnęło się do jego twarzy. Półork złapał dłonią za coś co do niego przywaro ale z przerażeniem stwierdził że to coś asymiluje się z jego ciałem , przenikając w głąb jego czaszki. Wewnątrz swojej głowy usłyszał głos niczym własne myśli:

- Twój opór nie ma sensu. Nie broń się. Za chwilę staniemy się jednością.


Coś chciało dobrać się do jego jestestwa, do jego duszy i rozumu. Poczuł jak ciepłe stróżki krwi zaczynają płynąć mu z nosa i uszu. Nie poddawał się i walczył zarówno fizycznie jak i psychicznie. Ciało walczyło aby wyrwać to coś z siebie. Psychiczna walka była znacznie ważniejsza. Musiał obronić się przed potokiem obcych myśli, wizji mordu i pożarów, potężnych fal emocji gniewu, nienawiści i niepohamowanego pożądania. Lata nauki koncentracji i skupiania siły woli były jedyną bronią jaką posiadał, gdyż ciało już przegrało swoją walkę.
Nirganie czekam na deklarację czy będziesz się bronił ew. jeśli będziesz to prośba o to jakie myśli przywołujesz, jakich wspomnień bronisz i czy jest coś czego utrata równoważna była by dla ciebie ze śmiercią
Ostatnio zmieniony 10 listopada 2013, 00:44 przez mastug, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
deliad
Reactions:
Posty: 3638
Rejestracja: 28 marca 2010, 10:24
Lokalizacja: Kostrzyn nad Odrą
Nickpage: https://krysztalyczasu.pl/profile/deliad
Has thanked: 5 times
Been thanked: 52 times

Post autor: deliad » 10 listopada 2013, 07:51

- Nie! - Nirgan krzyknął z przerażenia odsuwając dziecko jak najdalej od siebie.
- Precz demonie! Za mną jest Katan Praworządca!- w tych słowach zawarł całą swoją wolę i pewność siebie.

Nirgan mimo, że był młody był bardzo precyzyjnie i dokładnie szkolony. Ojciec do w wyszkolenie swojego syna wkładał całe swoje wieloletnie doświadczenie i profesjonalizmy. Zawsze powtarzał, że wola gwardzisty musi być jak stal, aby nigdy, żadne podszepty nie spowodowały zdrady wobec pracodawcy. Trening był ciężki. Nirgan po wielokroć stał całymi dniami na baczność, w pełnym ekwipunku i w pełnym słońcu. Bywało, że mdlał ze zmęczenia, ale nie ruszył się nawet na krok. Ojciec symulował także próby przesłuchań. Brak snu, oblewanie zimną wodą, wystawianie w upał na słońce. Wielogodzinne prób namowy. Ojciec był twardy i wymagał tego samego od synów.

Matka natomiast uczyła go jak panować nad sobą. Jak oczyszczać umysł i odzyskiwać spokój i koncentrację. Matczyne metody nie były tak drastyczne jak ojca, ale równie skuteczne.

Nirgan właśnie teraz sięgnął po wspomnienia rodzinnej Wyspy Piramid. Wypierał z umysłu natarczywe wizje i zastępował wspomnieniami. Rodzinny dziedziniec będący jednocześnie placem ćwiczebnym. Roześmiani bracia kapiący się w oceanie po całodziennym treningu. Sparingi na kije. Pierwsze wspólne picie piwa. Wspólne jazdy konne. Pobieranie tajemnych nauk u matki. Pierwsze sukcesy ważenia eliksirów. Pierwszy prawidłowo rzucony czar. Powiewy bryzy na pędzącej szebece.

ODPOWIEDZ