PBF - Skarb Acheronu - Conan na Fate

Araven
Reactions:
Posty: 8334
Rejestracja: 13 lipca 2011, 14:56
Has thanked: 1 time
Been thanked: 1 time

Post autor: Araven » 29 maja 2014, 12:35

Rozpoczęła się wasza walka z ochroną Aghli. jak się okazała także około 10 stygijskich najemników ochraniało wiedźmę, oprócz jej czarnoskórej gwardii.
Poniżej zamieszczam opis walki.
Ochroniarze Aghli, wzrost 2 metry i więcej, potężne maczugi, duże tarcze, tatuaże na ciele.
Atak 5, Obrona 5, Pancerz 2, zadawane rany 4, Presja 7, czyli 8 i więcej pada.

1 [ ] 2 [ ] 3 [ ] 4 [ ] 5 [ ] 6 [ ] 7 [ ] Eliminacja [ ]
TRANICOS, 2 miecze, zbroja kolcza, 172 cm. Inicjatywa 5, Wysportowanie 4 (5)
(Atak łuk 7 + rany 4) = 11 (Obrona 7 + pancerz 2) = 9
Atak miecze 4 + 3 = 7 (Obrona miecze 5 + pancerz 2) = 7
Presja fizyczna 1 [ ] 2 [ x ] 3 [ x ] 4 [ x ] 5 [ x ] 6 [ x ]
Rany fizyczne Lekka [ x ] [ x ] Średnia -1 testy [ ] Poważna -1 testy [ ]

Tranicos wystrzelił do Aghli ale magia ją ochroniła. Potem musiał zmienić plany, 4 Stygijczyków jacy obok osobistej gwardii wiedźmy ją ochraniali dodatkowo, zaczęło szyć ze stygijskich łuków do akwilońskiego zabójcy, kryjąc się i wzajemnie ostrzeliwując, ze stygijczykami, w 21 rund Tranicos zastrzelił ich 4, odnosząc sam 2 rany lekkie. Sama Aghla zaś zniknęła wam z oczu. Ale była co jakiś czas wykrzykując dziwne słowa.

Pierwszy Stgijczyk padł w 4 rundzie.
Drugi w 9 rundzie.
Trzeci w 15, a ostatni w 21 rundzie.
Sam Tranicos oberwał kilka trafień, otrzymując 2 rany lekkie.
CHEN SHU, 2 szable, zbroja skórzana, Inicjatywa 5, Wysportowanie 6
Atak szable 6 + 3 = 9 (Obrona szable 7 + pancerz 2) = 9
Presja fizyczna 1 [ x ] 2 [ x ] 3 [ x ] 4 [ x ] 5 [ x ] 6 [ x ] 7 [ x ]
Rany fizyczne Lekka [ x ] [ ] Średnia -1 testy [ ] Poważna -1 testy [ ]

Zadawana presja w rundzie: 2 +/- 4dF
Otrzymana presja w rundzie: 0 +/- 4dF

1 [ x ] 2 [ x ] 3 [ x ] 4 [ x ] 5 [ x ] 6 [ x ] 7 [ x ] Eliminacja [ x ]
1 [ ] 2 [ x ] 3 [ x ] 4 [ x ] 5 [ x ] 6 [ x ] 7 [ x ] Eliminacja [ x ]


Chen Shu nie cierpiał magii, szable w dłoniach kitajskiego zabójcy, nie wróżyły nic dobrego ochronie Aghli i jej samej. Kitajczyk uderzył:
I runda trafiasz za 2, otrzymujesz cios maczugą za 2
II runda trafiasz za 1, unikasz wrogich uderzeń
III runda trafiasz silnie za 5, unikasz wrogich ataków
IV runda trafiasz za 2, parujesz wraże uderzenie
V runda trafiasz za 1, unikasz
VI runda trafiasz za 4, parujesz
VII runda trafiasz za 3, obrywasz za 3
VIII runda trafiasz za 2, unikasz
IX runda trafiasz za 3, co wreszcie powala pierwszego z gigantycznych ochroniarzy Aghli, unikasz
X runda trafiasz za 3, obrywasz za 3
XI runda chybiasz, i unikasz
XII runda chybiasz, nie obrywasz
XIII runda chybiasz, obrywasz za 4
XIV runda trafiasz za 3, unikasz 3
XV runda trafiasz za 2, obrywasz za 4
XVI runda chybiasz, obrywasz za 2
XVII runda chybiasz, obrywasz za 1
XVIII runda trafiasz za 3, unikasz
XIX runda trafiasz za 4, unikasz
XX runda chybiasz, obrywasz za 2 dostając lekką ranę
XXI runda trafiasz i powalasz drugiego ochroniarza Aghli, coś jakby duch z niego uleciało.
Po trzy i pół minutowej walce, zmęczony i lekko ranny powaliłeś 2 potężnych wrogów.
DRUSS, Dw topór, zbroja kolcza, 190 cm. Inicjatywa 5, Wysportowanie 3
(Atak 6 + rany 6) = 12 (Obrona 5 + pancerz 2) = 7
Presja fizyczna 1 [ x ] 2 [ x ] 3 [ x ] 4 [ x ] 5 [ x ] 6 [ x ] 7 [ x ] 8 [ x ] 9 [ x ]
Rany fizyczne Lekka [ x ] [ x ] [ ] Średnia -1 testy [ ] Poważna -1 testy [ ]

Zadawana presja w rundzie: 5 +/- 4dF
Otrzymana presja w rundzie: 2 +/- 4dF

1 [ ] 2 [ x ] 3 [ ] 4 [ x ] 5 [ x ] 6 [ x ] 7 [ ] Eliminacja [ x ]
1 [ ] 2 [ ] 3 [ ] 4 [ ] 5 [ x ] 6 [ ] 7 [ x ] Eliminacja [ x ]
1 [ ] 2 [ ] 3 [ x ] 4 [ ] 5 [ x ] 6 [ x ] 7 [ x ] Eliminacja [ x ]



Druss nie cierpiał magii podobnie jak Kitajczyk, topór barbarzyńcy zatoczył krąg, Cymeryjczyk zaatakował:
I runda trafiasz za 5, unikasz
II runda trafiasz za 5, unikasz wrogich uderzeń
III runda trafiasz silnie za 5, unikasz wrogich ataków
IV runda trafiasz za 2, obrywasz za 1
V runda trafiasz za 8, ścinając wrogowi głowę, dostajesz za 2. Dochodzi trzeci do Ciebie.
VI runda trafiasz za 7, obrywasz za 3
VII runda trafiasz za 5, obrywasz za 3
VIII runda trafiasz za 7, powalając drugiego ochroniarza, dostajesz cios za 1
IX runda trafiasz za 3, dostajesz za 2
X runda trafiasz za 3, obrywasz za 2
XI runda chybiasz, i dostajesz za 3
XII runda trafiasz za 5, nie obrywasz
XIII runda trafiasz za 5, obrywasz za 4
XIV runda trafiasz za 5, dostajesz lekką ranę
XV runda trafiasz za 2, obrywasz za 4
XVI runda piękny cios topora zabija 3 ochroniarza, atakują cię 2 stygijczycy
Walczysz z nimi do 21 rundy, zabijasz ich obu, dostajesz 2 ranę lekką.
Powaliłeś 3 ochroniarzy Aghli i 2 ludzi Sethmesa jacy im pomogli.
VANKO, 2 sejmitary, zbroja lamelkowa, 193 cm. Inicjatywa 4, Wysportowanie 3
(Atak 7 + rany 4) = 11 (Obrona 7 + pancerz 2) = 9
Presja fizyczna 1 [ x ] 2 [ x ] 3 [ x ] 4 [ x ] 5 [ x ] 6 [ x ]
Rany fizyczne Lekka [ x ] [ ] [ ] Średnia -1 testy [ ] Poważna -1 testy [ ]

Zadawana presja w rundzie: 4 +/- 4dF
Otrzymana presja w rundzie: 1 +/- 4dF

1 [ ] 2 [ x ] 3 [ x ] 4 [ x ] 5 [ x ] 6 [ x ] 7 [ x ] Eliminacja [ x ]
1 [ ] 2 [ ] 3 [ x ] 4 [ x ] 5 [ x ] 6 [ x ] 7 [ x ] Eliminacja [ x ]


Vanko nie cierpiał magii, i chciał się dobrać do skarbu, a tu się trafiła wojna, Zamorańczyk uderzył sejmitarami:
I runda trafiasz za 7, parujesz
II runda trafiasz za 4, unikasz wrogich uderzeń
III runda trafiasz za 2, unikasz wrogich ataków
IV runda trafiasz za 2, parujesz wraże uderzenie
V runda trafiasz za 5, dostajesz za 3
VI runda trafiasz za 6, parujesz
VII runda trafiasz za 3, obrywasz za 3
VIII runda trafiasz za 3 i powalasz pierwszego ochroniarza, dostajesz za 1
IX runda trafiasz za 4, obrywasz za 2
X runda trafiasz za 4, obrywasz za 1
XI runda chybiasz, i unikasz
XII runda trafiasz za 3, nie obrywasz
XIII runda trafiasz za 3, obrywasz za 4
XIV runda trafiasz za 3, dostajesz za 3
XV runda chybiasz, obrywasz 1 ranę lekką
XVI runda chybiasz, unikasz
XVII runda eliminujesz ochroniarza
XVIII runda do XXI powaliłeś 1 stygijczyka sam nie odnosząc rany.
Po trzy i pół minutowej walce, zmęczony i lekko ranny powaliłeś 2 potężnych wrogów i 1 stygijczyka.
ZORIAN, Karoliński miecz + tarcza, zbroja kolcza, 181 cm. Inicjatywa 4, Wysportowanie 3
(Atak 6 + rany 3) = 9 (Obrona 6 + pancerz 3) = 9
Presja fizyczna 1 [ x ] 2 [ x ] 3 [ x ] 4 [ x ] 5 [ x ] 6 [ ]
Rany fizyczne Lekka [ x ] [ ] [ ] Średnia -1 testy [ ] Poważna -1 testy [ ]

Zadawana presja w rundzie: 2 +/- 4dF
Otrzymana presja w rundzie: 0 +/- 4dF

1 [ ] 2 [ x ] 3 [ x ] 4 [ x ] 5 [ x ] 6 [ x ] 7 [ x ] Eliminacja [ ]
1 [ ] 2 [ x ] 3 [ x ] 4 [ x ] 5 [ x ] 6 [ ] 7 [ ] Eliminacja [ x ]

Zorian podobnie jak Vanko, chciał się dobrać do skarbu, a tu się trafiła wojna, akwiloński weteran uderzył mieczem:
I runda trafiasz za 3, parujesz
II runda trafiasz za 4, unikasz wrogich uderzeń
III runda trafiasz za 1, dostajesz za 2
IV runda trafiasz za 2, parujesz wraże uderzenie
V runda trafiasz za 5, dostajesz za 2
VI runda trafiasz za 2, obrywasz za 1
VII runda trafiasz za 3, unikasz
VIII runda trafiasz za 4 i powalasz pierwszego ochroniarza, parujesz
IX runda trafiasz za 2, unikasz
X runda trafiasz za 2, obrywasz za 1
XI runda chybiasz, i unikasz
XII runda trafiasz za 3, nie obrywasz
XIII runda trafiasz za 3, obrywasz za 2
XIV runda trafiasz za 3, dostajesz za 2
XV runda chybiasz, obrywasz 1 ranę lekką
XVI runda chybiasz, unikasz
XVII runda eliminujesz drugiego ochroniarza
XVIII runda do XXI powaliłeś 1 stygijczyka sam nie odnosząc kolejnej rany.
Po trzy i pół minutowej walce, zmęczony i lekko ranny powaliłeś 2 potężnych wrogów i 1 stygijczyka.
Ostatnio zmieniony 29 maja 2014, 20:07 przez Araven, łącznie zmieniany 1 raz.

Araven
Reactions:
Posty: 8334
Rejestracja: 13 lipca 2011, 14:56
Has thanked: 1 time
Been thanked: 1 time

Post autor: Araven » 29 maja 2014, 12:40

Wiedźma widząc rzeź swej gwardii i przydzielonych jej do ochrony ludzi Sethmesa, zniknęła blisko końca walki. Ale wysłała wam telepatyczny przekaz, jasnoskóre psy, jakie wspieracie Gomę, wyzywam was na bój w świętej jaskinii. Stanę z wami do walki sama, jako córa bóstwa z jeziora. Przyjdźcie po bitwie, do jaskini blisko jeziora. Tam się rozstrzygnie nasza walka, jeśli nie przybędziecie sami, ja też nie stanę do walki. Wasza broń przeciwko mnie samej.
Czyli Aghla wyzywa was na swoisty pojedynek, ona jedna, kontra drużyna, bój ma być w podziemnej jaskini, częściowo zalanej, ale woda tam sięga do około 1 metra wysokości albo mniej.
Nim ruszycie na ew. pojedynek z wiedźmą w poście niżej daję opis bitwy.

Araven
Reactions:
Posty: 8334
Rejestracja: 13 lipca 2011, 14:56
Has thanked: 1 time
Been thanked: 1 time

Post autor: Araven » 29 maja 2014, 12:43

Bitwa o tron
Techniczny:
Aghla uciekła, wy po wybiciu jej gwardii i części stygijczyków, wróciliście do Gomy, o poszukiwaniu wiedźmy nie mogło być mowy ona zniknęła, a obok was nadal trwała bitwa sił Gomy z wojskami Nabo. Jako obdarzeni czarnymi piórami królewskiej straży wróciliście w pobliże króla Gomy.
Goma zaś rzekł
- Ustawiłem żółte pióra na przedzie - wyjaśnił Drussowi i reszcie z was. - Stanowią najsilniejszy pułk. Po nich idzie zielony. Jest mniejszy, ale w jego skład wchodzi wielu doświadczonych wojowników, którzy nie wpadną w popłoch, nawet gdyby pierwsza linia musiała się cofnąć. Za nimi czerwoni, gdyż są bliscy wyczerpania. Niebieskich ustawiłem daleko na lewej flance. Mają ściągnąć do nas swoich pobratymców.
Druss przyjrzał się fortyfikacjom miasta. Tłum oblegał mury, ale Cymmerianin nie dostrzegł swoich towarzyszy. Wyglądało na to, że Nabo nie zamierz bronić miasta, bowiem nie było widać wojowników, i nikt nie zabarykadował wejścia. Znad bramy sam Nabo obserwował nieoczekiwane widowisko. Po lewej stronie Naba stał wysoki Sethmes.
Kiedy zakończono przygotowania, Goma zwrócił się do Drussa.

- Rzucę teraz wyzwanie wujowi. Powie, że jestem oszustem, a ja udowodnię, że nie. Powołam się na prawo jednej bitwy i on się zgodzi. Gdy dojdzie do starcia, musimy zetrzeć jego armię na proch. Zabijajcie każdego. Nie może przeżyć nikt, kto walczy dla Naba. Ale nie wolno wam zaatakować jego samego. Tylko król może pokonać króla.
- Ale on nie jest królem - zauważył Gonan. - Jest uzurpatorem.
- Tym niemniej należy do mnie. Muszę go zabić i wszyscy muszą zobaczyć, że to zrobiłem.
- Jak chcesz, ale jeżeli mnie zaatakuje, to nie odpowiadam za siebie. Nikt, kto rzuca się na mnie z bronią, nie uchodzi z życiem.
- No to go unikaj - poradził ponuro Goma.
Kiedy wszystko było gotowe, król Goma przemaszerował przed armią. Wojownicy wznieśli okrzyk, od którego zadrżała ziemia. Zaczęli tłuc w tarcze włóczniami, a ich wrzaski zlały się w ekstatyczną pieśń oddania. Żołnierze z białymi piórami wyszli za bramę i uformowali szyk przed miastem. Za nimi ukazał się pułk błękitnych. Druss szybko ocenił stosunek sił. Biali i niebiescy, z żołnierzami Sethmesa liczebnie dorównywali wojsku Gomy. Dużo zależało od tego, po której stronie opowiedzą się błękitni. Ci z lewej flanki Gomy już pokrzykiwali do swoich byłych towarzyszy, którzy stali z kamiennymi twarzami.

Goma wzniósł topór i w szeregach zapadła cisza. Król zbliżył się do armii wroga na odległość rzutu włócznią i przemówił. Wtedy Goma zdjął swoją czerwoną szatę i obnażył się do pasa. Druss nie mógł zobaczyć, co pokazał, ale ludzie na murach sapnęli i śmiech urwał się jak ucięty nożem. Król potrząsnął toporem i zawołał do Naba. Ten odpowiedział coś wyniośle. Cymmerianin domyślił się, że uzurpator nie przyjął wyzwania. Widział, że zwróceni w jego stronę wojownicy mają nieszczęśliwe miny, szczególnie ci z błękitnego pułku, i domyślił się, że Nabo powinien był przyjąć wyzwanie na pojedynek o tron. Odmowa władcy nadszarpnęła ich morale, co działało na korzyść Gomy.

Przed bramą miasta stanęli stygijscy żołnierze. Druss nie widział śladu bumbana. Wszyscy czekali w nerwowym milczeniu na początek krwawej bitwy.
Goma odwrócił się plecami do króla i ruszył do swoich szeregów. W tej samej chwili stygijski żołnierz podniósł coś do ramienia. Druss ruszył biegiem, nim kusznik zdążył wypuścić strzałę. Cymmerianin szarpnął króla za ramię, odciągając go na bok, gdy bełt przemknął obok nich z furkotem. Rozległ się głuchy odgłos uderzenia i głośny jęk. Stojący w pierwszym szeregu wojownik szarpnął pierzasty pocisk, który utkwił mu w piersi. Niewielki otwór znaczył miejsce, w którym bełt przeszył skórzaną tarczę.
Goma zmarszczył czoło.
- Używają broni tchórzy przeciwko pomazańcowi?
- To najemnicy - powiedział Druss. - Jeden z nich dostrzegł szansę zabicia przywódcy wroga. - Obdarzył Gomę wilczym uśmiechem. - Też byłem najemnikiem. Sam bym tak postąpił.
Nabo wrzasnął coś i jeden z jego wojowników odwrócił się i przebił włócznią kusznika. Sethmes spochmurniał, gdy uzurpator go skarcił.
- Swary między sprzymierzeńcami - zauważył Druss. - Tym lepiej dla nas.

- Dość tego - zadecydował Goma. - Pora zaczynać. Pragnę zasiąść na tronie moich przodków. - Zamachnął się toporem i zwrócił ostrze w stronę wroga. Żółci wojownicy z wyciem skoczyli do przodu. Druss i król pędzili razem z nimi. Zaczęła się bitwa o dolinę.

Walka była bezpardonowa, jedna bezlitosna siła mierzyła się z drugą równie bezlitosną. Włócznie trafiały w tarcze albo wchodziły w ciało. Maczugi wojenne miażdżyły czaszki, a krótkie topóre odrąbywały kończyny. W powietrzu czuć było odór świeżo rozlanej krwi. Niektórzy ludzie śpiewali, inni wyli, wielu jęczało z bólu. Mieszkańcy zebrani na murach rzucali przekleństwa albo słowa zachęty. Na sąsiednich wzgórzach zgromadzili się przybysze z okolicznych wiosek, aby obserwować niecodzienne widowisko.

Druss ciął i rąbał, podobnie jak pozostali z was, szał bitewny narastał w nim jak przypływ. Po zabiciu wielu nieprzyjaciół drzewce jego włóczni pękło na ciężkiej tarczy. Chwyciwszy topór oburącz, zamachnął się ze zdwojoną siłą i jednym ciosem przeciął tarczę, a drugim rozpłatał jej właściciela.
W pobliżu Cymmerianina Goma kreślił toporem dzikie łuki, osłaniając się skutecznie niewielką tarczą. Wojownicy stawiający mu czoło jeszcze przed przystąpieniem do walki byli na wpół przegrani, taką grozę budziło w nich jego królewskie pochodzenie. Wokół Drussa i króla elitarni wojownicy z czarnymi piórami uwijali się niczym w ukropie.
Kiedy złamano szyki nieprzyjaciela, dowódcy Gomy wykrzyknęli rozkazy i do walki przystąpił zielony pułk. Biali byli bez szans, ale żaden wojownik nie próbował się poddać. Tego dnia nie było miłosierdzia.
Wtedy dowódca błękitnych podjął decyzję. Okazał się przemyślnym człowiekiem, gdyż nie kazał swoim ruszać do bitwy, gdzie w zamieszaniu obrywaliby od obu stron. Zamiast tego na jego komendę błękitni odwrócili się i przypuścili gwałtowny atak na stygijskich najemników, którzy blokowali bramę. Wyjąc z radości, błękitni z flanki Gomy skoczyli im z pomocą.

Tak więc toczyły się dwie niezależne bitwy: białych z pułkami Gomy i błękitnych ze Stygijczykami. Błękitni zaczęli ponosić ogromne straty. Dziki zapał wojowników spotkał się z zimną, metodyczną dyscypliną doświadczonych żołnierzy. Jak zwykle dzieje się w takich sytuacjach, dyscyplina żołnierzy znaczyła więcej niż ich liczba. W walce najemników chroniły nie tylko tarcze, ale i walczący po obu stronach kompani, dzięki czemu mogli się skupić na ataku. Błękitnym trudno było wyrządzić przeciwnikowi poważne szkody z powodu zbroi, które nosili Stygijczycy. Brama i mur uniemożliwiały okrążenie oddziału najemników. Starcie tych dwóch wojsk przypominało maszynę do mielenia mięsa: bezlitosna stal cięła na strzępy nagie ciała. Błękitni stracili po pięciu wojowników za każdego zabitego Stygijczyka.

Tymczasem porzuceni przez błękitnych, pozbawieni wsparcia Stygijczyków, biali zdecydowanie przegrywali. Niektórzy rzucali się do ucieczki, lecz czerwoni, którzy już nieco wypoczęli, dopędzali ich i zabijali bez odrobiny litości.
Zadowolony z przebiegu wydarzeń Goma wycofał się z walki. Odszukał Drussa, który wspierał się na stylisku topora. Ręce i ciało miał zlane krwią. Nadal nosił miedziany diadem, ale z trzech czarnych pióropuszy zostały żałosne strzępy. Odpoczywał, przypatrując się posępnie walce przy bramie.
- Widzę, żeś nie próżnował - rzekł Goma.
- Chyba nie, ale bitwa jeszcze nie jest skończona. Tamci dostają ciężkie baty.
- Tak, błękitni płacą krwią za popieranie Naba. To wystarczy. Ci, którzy przeżyją, zostaną hojnie nagrodzeni. - Potrząsnął głową. - Prawdziwi wojownicy nie powinni tak walczyć.

- Oni nie są wojownikami, a żołnierzami, wiernymi nie królowi czy generałowi, lecz żołdowi. Nieprzyjaciel nie zawsze wyświadcza grzeczność i walczy wedle twego upodobania.
- Jaka na to rada?
- Wstrzymaj walkę. Jak na razie tylko marnujesz siły. Zbierz ludzi i uderz dokładnie w środek szeregu najemników. Ludzie na przedzie ucierpią, ale w ten sposób złamiesz stygijskie szyki. Potem rozniesiesz ich na grotach włóczni.

- Rada brzmi rozsądnie. Zobaczmy, czy się sprawdzi. - Goma wezwał oficerów i razem z Cymmerianinem wdarli się między błękitnych. Oderwanie dzikich wojowników od walki nie było zadaniem łatwym, od czasu do czasu król musiał przylać jednemu czy drugiemu płazem topora, lecz wkrótce błękitni zostali odciągnięci i na polu bitwy chwilowo zapanował spokój.
Pod kierunkiem Drussa Goma uformował oddział w klin, który skierował prosto w Stygijczyków.

Błękitni stali na przedzie, aby jeszcze raz udowodnić swoją lojalność. Pomieszane pułki żółtych i czerwonych tworzyły resztę, czekała je bowiem nie bitwa w szeregach, ale wściekła walka na ograniczonej przestrzeni, mająca na celu rozbicie ostatniego ogniska oporu.
Na murze mieszkańcy miasta zamarli w milczeniu. Nabo z furią patrzył na pocięte ciała swoich wojowników, a Aghla miotała się z przeraźliwym wrzaskiem, bliska apopleksji. Po Sethmesie nie został nawet ślad.
Druss i Goma stanęli z boku. Wnieśli do walki wkład większy od innych i ten ostatni etap miał się rozegrać bez ich udziału. Zwycięstwo zależało od siły i szybkości, nie od umiejętności. Cymmerianin popatrzył na stygijskich oficerów. Byli ponurzy, ale zdeterminowani. Przeżyli wiele ciężkich bitew i nie zamierzali poddać się rozpaczy, kiedy przeciwko sobie mieli tylko dzikusów.

Na komendę Gomy wojownicy rzucili się do przodu. Szereg najemników cofnął się pod naporem przeciwnika. Ludzie padali po obu stronach, atakujący przeskakiwali nad ich ciałami. W środku powstał okropny zamęt, gdyż trawa zrobiła się śliska od przelewanej krwi i łatwo się było poślizgnąć. Pierwsi wojownicy zostali wycięci w jednej chwili, gdyż w takim szyku nie miał kto bronić ich boków. Gdy więcej ludzi wdarło się w utworzony wyłom, mogli się odwrócić i zaatakować wroga z boku. Zwarta obrona stygijska załamywała się. Dyscyplina straciła znaczenie i żołnierze, niezależnie jak doświadczeni, nie mogli się równać z hordą rozszalałych włóczników. Niedobitki stygijskiej formacji zostały zmiecione spod bramy i zwycięzcy wdarli się do miasta.

Za nimi podążyli Druss i król. Wojownicy ogarnięci szałem bitewnym siali spustoszenie i mieszkańcy umykali przed nimi w popłochu. Ludzie Gomy zabijali zarówno walczących, jak i cywilów.
- Lepiej weź swoich ludzi w garść - poradził Druss - bo nie będziesz miał kim władać.
Goma wzruszył ramionami.
- Mieszczuchy popierały Naba. Zabijanie wkrótce się skończy. Każdy władca, przyjacielu, uczy się jednej rzeczy: Zabici nie są niezastąpieni. Codziennie rodzi się wielu ludzi.
Druss nie znalazł odpowiedzi na tę brutalną filozofię.
Prawdę mówiąc, po paru minutach szaleństwa zwycięzcy wojownicy ochłonęli i mordercza furia wygasła. Goma nakazał dowódcom systematyczne przeczesanie miasta. Chciał dostać w swoje ręce Naba, Aghlę i Sethmesa, najlepiej żywych. Zwłaszcza należało oszczędzić Naba.
Druss obejrzał poległych najemników i nie znalazł wśród nich oficerów: rudobrodego Khopshefa i czarnobrodego Gęba. Jakoś udało im się uciec z miasta. Czy towarzyszyli Sethmesowi, gdziekolwiek on był?
Podczas przeczesywania miasta ludzie króla znaleźli paru stygijskich najemników i wielu popleczników Naba, którzy czerpali zyski z jego rządów i skorzystali na śmierci ojca Gomy. Zostali zabici bez cienia litości. Wreszcie wszyscy stłoczyli się na placu przed kamienną wieżą. Gdy zwycięzcy wojownicy wznosili triumfalne okrzyki, Goma wysunął się do przodu. Wspiął się na podium i skinął głową zebranym. Krzyknął coś, potem ponownie się obnażył do pasa. Znowu zapadła nabożna cisza, ludzie skłonili się i wznieśli ręce, skierowane wnętrzem dłoni w stronę króla.

Tym razem Cymmerianin zobaczył, co pokazał Goma. Była to lśniąca, czarna blizna: trójząb o falistych szpicach wpisany w półksiężyc. Wódz ruchem ręki wezwał Drussa na podium.
- Pokazałem swemu ludowi oznakę prawa do tronu. Przez sto pokoleń następcom króla wycinano na piersiach znak starożytnego strażnika przełęczy.
- Widziałem już taki - przyznał Cymmerianin.
- Teraz rzucę Nabowi ponowne wyzwanie. Tym razem musi je przyjąć, bo nie ma nic do stracenia. Chcę, żebyś pilnował, aby walka odbyła się uczciwie.
- Jak sobie życzysz. Ale zdobyłeś tron w bitwie. Dlaczego ryzykujesz jego utratę?
- Nabo, chociaż uzurpator, był jednak królem. Tylko król może zabić króla.
- Zatem każ swoim ludziom przywlec go tutaj, żebyś mógł mu ściąć głowę - podpowiedział Druss. - Bądź rozsądny, człowieku! Nie spałeś. Maszerowałeś całą noc i walczyłeś przez cały ranek, a potem brałeś udział w bitwie przed miastem. W tym czasie on tylko przyglądał się śmierci innych.

- Nieważne, taki jest obyczaj. Ludzie muszą zobaczyć, jak zwyciężam i zabijam Naba, bo inaczej moje panowanie nie będzie łatwe. - Goma wypowiedział te słowa zdecydowanie, równie stanowczo rzucił wyzwanie człowiekowi w wieży. Zapadła długa, pełna napięcia cisza, potem w budynku zaczął się jakiś ruch. Ukazał się sznur sług królewskich: tancerzy, służących i artystów, których Druss oglądał wcześniej, potem z mroku wyłonił się kat z twarzą wymalowaną na podobieństwo trupiej czaszki. Ostatni wyszedł sam Nabo, kroczący z dumą pokonanego lwa. Nigdzie nie było widać Aghli. Druss ujrzał Khefiego i skinął, by niewolnik stanął u jego boku.
- Musisz mi tłumaczyć, co mówią - rozkazał.
- A wstawisz się za mną u nowego króla? - zapytał Khefi z przerażeniem w głosie.
- Tak, służyłeś mi dobrze. Rób tak dalej, a przekonam Gomę, żeś spełniał tylko swój obowiązek. Myślę, że nagrodzi cię za twoje usługi.
- Dzięki ci, panie - rzekł Khefi z ulgą.
- A teraz powiedz mi, co z moimi przyjaciółmi?
- Sethmes i król wpadli w wielki gniew, gdy tak przemyślnie uciekłeś. Aghla wrzeszczała, że przybyszów z północy trzeba natychmiast rzucić bogu jeziora, lecz stygijski kapłan powiedział, że należy oszczędzić przynajmniej białą kobietę. Nabo też się sprzeciwił. Oznajmił, że nie panują już nad bogiem jeziora i że trzeba mu pozwolić się zanurzyć i uspokoić.

Zeszłej nocy przyprowadzono trzech białych mężczyzn, aby złożyć ich w ofierze, lecz bóg jeziora nie pojawił się, mimo wezwań Aghli. To bardzo rozwścieczyło ją, i starucha chciała zabić więźniów na miejscu, ale Nabo kazał oszczędzić ich na następny wieczór. Teraz myślę, że nie doczeka zachodu słońca.
- Też tak sądzę - mruknął Druss. - Gdzie jest Aghla?
- Nie wiem. Kiedy król zszedł z murów, wszyscy słudzy zebrali się w wielkiej sali, żeby poznać swój los. Wiedźma wróciła razem z królem, a potem zniknęła gdzieś w wieży.
- A kapłan?
- Przyszedł jeszcze przed królem. Byli z nim jego dwaj oficerowie. Ostatni raz widziałem ich, gdy biegli w kierunku lochów, w których są trzymani więźniowie.

- Oby Crom przeklął tego człowieka! Co on zamierza? - Cymmerianin był ogromnie ciekaw, co się stało z jego towarzyszami, ale najpierw musiał się zorientować, co się dzieje tutaj. Dwaj królowie uczestniczyli w skomplikowanym rytuale, który wyglądał prawie jak taniec, gdy przeciwnicy ze śpiewem krążyli wokół siebie. Druss zapytał, o co chodzi.
- Królowie rzucają sobie wyzwanie i śpiewnie recytują imiona przodków. Skoro są krewnymi, ich pochodzenie jest dokładnie takie samo. Nabo twierdzi, że tron należy do niego, Goma utrzymuje podobnie. Ceremonia jest czystą formalnością, skoro wszyscy wiedzą, że to Goma jest prawowitym władcą.
- A jeśli Nabo wygra? Co wtedy?
- Wówczas ludzie muszą mu złożyć przysięgę wierności.
- Co? - zapytał wzburzony Druss. - Po całym tym rozlewie krwi Nabo mógłby odzyskać tron dzięki wygraniu jednego pojedynku?
- Oczywiście. To oznaczałoby, że bogowie chcą, aby był królem. Wcześniej buntownicy wierzyli, że syn starego króla żyje i wyczekiwali jego powrotu. Jeżeli teraz Goma zginie, nie będą mieli nikogo, kto mógłby go zastąpić.
Druss potrząsnął głową.
- Nigdy nie zrozumiem tego ludu.

Rytuał dobiegł końca i sługa podał Nabowi oręż: małą tarczę i krótką włócznię. Jej drzewce mierzyło mniej niż dwie stopy, ostrze zaś, ostre niczym igła, było długie jak męskie przedramię i szerokie jak dwie złożone dłonie.
Na placu zapadła cisza.
Przeciwnicy stanęli naprzeciw siebie, potem podnieśli tarcze. Na ten znak rozległo się bicie w bębny. Dwaj mężczyźni krążyli czujnie, osłaniając się małymi tarczami. Nabo trzymał włócznię nisko, mierząc w brzuch przeciwnika. Wydawało się, że Goma niedbale zarzucił topór na ramię, ale Cymmerianin widział, że broń nie dotyka skóry, i że król jest napięty jak cięciwa.

Nabo z wyciem zaatakował. Goma zasłonił się tarczą i zadał trzy szybkie ciosy. Siekiera śmigała w powietrzu z niewiarygodną szybkością, przy czym król zdawał się poruszać jedynie nadgarstkiem. Uskakując i zręcznie osłaniając się tarczą, Nabo zdołał uratować skórę. Pot zrosił jego ozdobione tatuażami czoło, twarz wykrzywiła się we wściekłym grymasie.
Wyrzuciwszy tarczę w stronę twarzy przeciwnika, Nabo wycelował broń w jego nogi, posługując się włócznią jak krótkim mieczem. Goma uskoczył przed pierwszym cięciem, ale ostrze rozorało mu prawe udo. Nabo wyszczerzył zęby i krzyknął.
- Już głosi zwycięstwo - wyszeptał Khefi.
- Za szybko - odmruknął Druss. - To draśnięcie.

Król nie zwrócił uwagi na zranienie. Wyprowadził kolejną serię błyskawicznych ciosów, mierząc raz w głowę, raz w kolana przeciwnika. Po jednym niecelnym ciosie Goma nieoczekiwanie zaatakował drugim ostrzem topora. Uzurpator w ostatniej chwili nadstawił tarczę i broń wgryzła się głęboko w skórę hipopotama. Król chwycił stylisko oburącz i szarpnął ze wszystkich sił. Mało brakowało, a Nabo runąłby jak długi, ale Goma musiał uwolnić broń, co dało uzurpatorowi chwilę na odzyskanie równowagi.
Nabo ujął włócznię w obie ręce i rzucił się na przeciwnika, nie dając mu czasu na przystąpienie do ataku. Druss wiedział, że Goma ma przewagę, walcząc toporem o długim stylisku, i Nabo równie dobrze zdawał sobie z tego sprawę. Uzurpator z wrzaskiem zacisnął lewą rękę na prawym nadgarstku przeciwnika i wymierzył zdradliwy cios w brzuch.
Goma w ostatniej chwili zdążył obniżyć tarczę, potem odrzucił ją, żeby zewrzeć się z Nabem. Teraz trzymali się za nadgarstki i próbowali odsunąć broń przeciwnika jak najdalej od siebie. Druss bał się, że król jest bliski wyczerpania. Potem jego uwagę przyciągnął jakiś ruch. Za plecami księcia Gomy dyskretnie ustawiał się kat.

Cymmerianin zobaczył, że Nabo, świadom tego manewru, kieruje walką tak, by kark przeciwnika był zwrócony w stronę oprawcy. Druss widział, że uzurpator traci siły. Ten desperacki krok musiał być zaplanowany wcześniej. Najwyraźniej Nabo nie do końca szanował tradycję.

Kat skoczył i wzniósł broń. Był szybki, ale Druss dorównywał szybkością atakującemu tygrysowi. Jego topór zakreślił łuk, odrąbując po drodze ramię oprawcy wzniesione do ciosu. Drugi cios ściął głowę, która poleciała w tłum. Złapał ją jakiś wojownik i z szerokim uśmiechem podrzucił wysoko. Zebrani głośnym sapnięciem wyrazili niezadowolenie z podstępu Naba.
Teraz Goma wyszczerzył zęby w uśmiechu, gdy spychał przeciwnika w kierunku skraju podium. Twarz uzurpatora wyrażała najpierw wściekłość, potem niepokój, wreszcie bezbrzeżne przerażenie; przewracał oczyma i bryzgał śliną. Goma zebrał resztę sił i wykręcił do środka jego prawą rękę. Rozległ się głośny trzask pękającej kości. Uzurpator został przeszyty własną włócznią.

Goma rozluźnił uchwyt i się cofnął. Nabo stał jeszcze, z twarzą skurczoną w agonii. Z wyciem triumfalnej wściekłości Goma złapał topór oburącz, zatoczył w powietrzu wielki krąg i rozpłatał pierś uzurpatora. Ciało chwiało się przez chwilę, po czym runęło na podium, bluzgając naokoło krwią i wnętrznościami.
Goma wzniósł wysoko zakrwawiony oręż. Tłum wpadł w szał. Tancerze rzucili się do spontanicznego tańca, a muzycy zaczęli naraz grać. Naczelnicy i kapitanowie padli do stóp Górny i bili czołami w skrwawione kamienie, okazując swoje posłuszeństwo.

Dolina miała nowego króla.
Ostatnio zmieniony 29 maja 2014, 12:49 przez Araven, łącznie zmieniany 1 raz.

Araven
Reactions:
Posty: 8334
Rejestracja: 13 lipca 2011, 14:56
Has thanked: 1 time
Been thanked: 1 time

Post autor: Araven » 29 maja 2014, 12:51

Walka o tron dobiegła końca.

Kwestia czy idziecie zabić Aghlę, czy sprawdzacie co z Sethmesem i waszymi pracodawcami?

Co robicie?

Dobro
Reactions:
Posty: 2848
Rejestracja: 10 listopada 2012, 22:13

Post autor: Dobro » 29 maja 2014, 18:14

- Tfu! - Zorian spluną krwią zmieszaną z pianą i śliną. - Przysiągłem wystrzelić w ryj tej przeklętej wiedźmie i słowa dotrzymam! - krzyknął, ogarniajac wzrokiem towarzyszy. - Kto ze mną?! - krzyknął wznosząc miecz ociekający posoką. - Tedy naprzód! Zróbmy z niej trofeum dla Gomy... - dodał charkliwie, kierując się w stronę jaskini.
Idę, ale biorę ze sobą kuszę - albo łuk, jak nie mam kuszy. Reakcja na wiedźmę zależna od sytuacji w jaskini...
Prowadz? sesje: ?mier? i ?ycie kami Ryby (L5K) - zawieszona
Mistyczny Lotos (Conan na zasadach Fate)
Moje postacie:
Ahmed Assad Omar - audytor finansowy (PBF Wybawiciel)
Olaf Vilbergson - m?ody zwiadowca (PBF Cienie na ?niegu)
Mikulas Tichy - m?ody medyk z Pragi (PBF - Memento Mori)

Procjon
Reactions:
Posty: 1090
Rejestracja: 22 lutego 2012, 14:38

Post autor: Procjon » 30 maja 2014, 00:06

Idziemy po Aghlę, niech kilku czarnopiórych pójdzie sprawdzić co się dzieje z naszymi pracodawcami. Biorę łuk.

Araven
Reactions:
Posty: 8334
Rejestracja: 13 lipca 2011, 14:56
Has thanked: 1 time
Been thanked: 1 time

Post autor: Araven » 30 maja 2014, 16:51

Czekam na deklaracje Vanka i Chen Shu.

El Bragh
Reactions:
Posty: 58
Rejestracja: 31 października 2013, 21:54

Post autor: El Bragh » 30 maja 2014, 23:26

Walka z wiedźmą na jej terenie nie jest najlepszym pomysłem do tego po pas w wodzie. Dobrze by było obmyślić jakiś plan

Araven
Reactions:
Posty: 8334
Rejestracja: 13 lipca 2011, 14:56
Has thanked: 1 time
Been thanked: 1 time

Post autor: Araven » 31 maja 2014, 11:39

O Aghli, wiadomo, że ma podobno kilkaset lat, jest bardzo mocno związana ze stworem z jeziora, każdemu władcy wręcz narzucała obowiązek składania ofiar.
Niektórzy uważają tą jaskinię w jakiej macie walczyć za przeklętą, ponoć podziemiami można dojść z jaskini aż do jeziora.
Ale stwór z jeziora, jest o wiele za duży, by się tam zmieścić.

To jak próbujecie się coś dowiedzieć? Co robicie?
Zwycięska armia Gomy opanowała stolicę, wy jesteście poza murami jeszcze.

Dobro
Reactions:
Posty: 2848
Rejestracja: 10 listopada 2012, 22:13

Post autor: Dobro » 31 maja 2014, 15:59

W takim razie musicie zatrzymać Zoriana, bo ten jest wściekły i głuchy na rozsądne argumenty. Najemnik zebrał sporo nowych ran, do tego dawno nie ucztował i nic nie ruchał, więc ma prawo być w furii i jak najszybciej ubić wiedźmę i biesiadować z nowym królem.

Mistrzu, nie odbieraj tego jako moje dążenie do końca zabawy - po prostu wcielam się w rolę starego wygi po ciężkich tygodniach przygód i bliskości zejścia z tego padołu.
Prowadz? sesje: ?mier? i ?ycie kami Ryby (L5K) - zawieszona
Mistyczny Lotos (Conan na zasadach Fate)
Moje postacie:
Ahmed Assad Omar - audytor finansowy (PBF Wybawiciel)
Olaf Vilbergson - m?ody zwiadowca (PBF Cienie na ?niegu)
Mikulas Tichy - m?ody medyk z Pragi (PBF - Memento Mori)

Araven
Reactions:
Posty: 8334
Rejestracja: 13 lipca 2011, 14:56
Has thanked: 1 time
Been thanked: 1 time

Post autor: Araven » 31 maja 2014, 17:00

Wiele więcej to się już nie dowiecie, ani o Aghli, ani o jaskini.
Albo idziecie tam zabić wiedźmę, albo nie.
Jak nie idziecie to co robicie? Oddajecie się ucztowaniu i przyjemnościom po walce?
Nie wiecie co się dzieje z Sethmesem i Akwilończykami oraz Malią.

El Bragh
Reactions:
Posty: 58
Rejestracja: 31 października 2013, 21:54

Post autor: El Bragh » 01 czerwca 2014, 10:58

Sethmes pewno ruszył z małpoludami do miasta buntowników zabrać skarb. Ja bym się raczej zajął nim niż wiedźmą szczególnie że jesteśmy troszkę pokiereszowani. Zbierzmy jakiś doborowy oddział z ludzi Gomy i rozprawmy się ze stygijskim czarownikiem. Wiedźmą możemy się zająć później, a no i możemy też odnaleźć Akwilończyków najpierw jeśli nie zabrał ich ze sobą kapłan

Dobro
Reactions:
Posty: 2848
Rejestracja: 10 listopada 2012, 22:13

Post autor: Dobro » 02 czerwca 2014, 21:48

Zorian kontynuuje marsz do jaskini wiedźmy.

Zamierzam ją zabić na śmierć! Na skarby i uczty potem przyjdzie czas.
Prowadz? sesje: ?mier? i ?ycie kami Ryby (L5K) - zawieszona
Mistyczny Lotos (Conan na zasadach Fate)
Moje postacie:
Ahmed Assad Omar - audytor finansowy (PBF Wybawiciel)
Olaf Vilbergson - m?ody zwiadowca (PBF Cienie na ?niegu)
Mikulas Tichy - m?ody medyk z Pragi (PBF - Memento Mori)

koszal
Reactions:
Posty: 2787
Rejestracja: 15 marca 2012, 13:35
Been thanked: 1 time

Post autor: koszal » 03 czerwca 2014, 12:57

Krwi! -krzyknął Vanko wciąż rozemocjonowany bitewną zawieruchą.

Złoto i krew mają tę samą cenę! Dajmy Sethmesowi wynieść złoto, a my w tym czasie ubijemy wiedźmę. Mój... nasz skarb jest wielki i Stygijczyk szybko z nim nie ujdzie.

Jak ją teraz puścimy, to omota Gomę swymi zaklęciami. Wola władców bywa zmienna jak burza.


Zorianie! Idę z tobą! Zrobię sobie z czachy tej jędzy kufel na piwo! Wredny babsztyl oszalał, nie wie gdzie baby miejsce.

Araven
Reactions:
Posty: 8334
Rejestracja: 13 lipca 2011, 14:56
Has thanked: 1 time
Been thanked: 1 time

Post autor: Araven » 03 czerwca 2014, 15:00

Awanturnicy, skrwawieni i zmęczeni po bitwie, idąc za ciosem podjęli wyzwanie Aghli. Zamierzali to zakończyć, nawet jak to była pułapka, tym razem wpadną w nią tygrysy. Vanko zimno wykalkulował, że jeśli Aghla zyska wpływ na Gomę, np. dzięki czarnej magii, to możecie mieć problemy.

Przyjmuję, że ruszacie na wiedźmę. Druss pójdzie z Wami.
Chen Shu, o ile El Bragh nie zadeklaruje inaczej, też pójdzie.
Jutro rozegram starcie.

ODPOWIEDZ