PBF - Ścigając samego siebie

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 03 maja 2015, 14:37

Primm, sektor RNK

Bart przybiegł na miejsce zbiórki ostatni, pocierając dłonią gładko ogolony podbródek i pusząc się niczym paw w pachnącej nowością skórzanej kurtce z krótkimi rękawami. Nowy skórzany pas opinał mu też biodra, lśniąc w promieniach słońca metalową klamrą w formie trupiej czaszki. W wiszącej u boku chudzielca kaburze tkwiła wypucowana na błysk Beretta, a na ramieniu noszony z dumą zdobyczny karabinek.

- A ty coś się tak odpierdolił? - mruknął John, który właśnie wrzucał na jedną z wojskowych ciężarówek swój plecak - Wyglądasz jakbyś zlazł z plakatu propagandowego. I kto cię ogolił?

- Żona Nasha - Simpson wypiął z dumą pierś - Ruby jest cudowna. Jak ona wywija brzytwą, chłopie, nie uwierzysz, póki nie zobaczysz.

- Jak myślisz, że zostaniesz w Goodsprings z Sunny, a my pojedziemy dalej, grubo się mylisz - Flanagan wyszczerzył zęby w uśmieszku - Nie jestem głupi. Wiem, dla kogo tak się odwaliłeś.

- To w życiu tego łachmyty jest jakaś kobieta? - Sue ściągnęła usta w prowokacyjny sposób, opierając się o burtę ciężarówki ze skrzyżowanymi na piersiach ramionami - Jezu, musi być ślepa! I pozbawiona węchu! Chudy, kim jest twa wybranka serca?

Bart zrobił obrażoną minę, ale poprzestał na wystawieniu w stronę snajperki środkowego palca, bo przy pojeździe pojawił się porucznik Hayes. Osadnicy z Primm, blisko czterdziestka ochotników uzbrojonych przez republikańskie wojsko i wyraźnie pałających żądzą odwetu na Kajdaniarzach, ucichli w jednej chwili spoglądając uważnie na oficera.

- Jest jedenasta dwadzieścia - powiedział porucznik zerkając wpierw na swój zegarek - Chciałbym, żebyście dotarli do Sloan do szesnastej. Macie zegarki?

- Oczywiście - Duncan Moore przystanął obok Hayesa upewniając się, że ich zegarki wskazują ten sam czas - O której zaczniemy atak?

- Najdalej o dziewiętnastej, ale to zależy od waszych postępów. Będziemy pozostawali w kontakcie radiowym. Życzę wam powodzenia i obyśmy wszyscy spotkali się ponownie w Primm.

- Powodzenia, poruczniku - Moore uścisnął podaną mu dłoń Kalifornijczyka, po czym wspiął się zwinnie na papkę ciężarówki. Jej kierowca uruchomił silnik pojazdu, w ślad za nim poszli następni.

- Miejcie oczy szeroko otwarte - dodał Hayes poklepując Flanagana po ramieniu - Pamiętajcie, o czym wam mówiłem.
Zakładam, że na akcję jadą John, Bart, Sue, David i Jim oraz bojówka osadników z Primm. Kto ma nosić przy sobie komunikator? (przypominam, w terenie przenosi się go na grzbiecie, jak plecak). Pojazdy przerzucą Was do Goodsprings, stamtąd pójdziecie do Sloan na piechotę. Macie na to cztery i pół godziny. Jakieś dodatkowe deklaracje?

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 03 maja 2015, 17:59

W drodze do Goodsprings

Zmotoryzowana kolumna składała się z dwóch ciężarówek oraz otwierającego szyk dżipa z Browningiem na dachu. Stłoczeni po dwudziestu na każdym pojeździe, osadnicy podróżowali ze zdjętymi plandekami, przez co słońce prażyło ich niemiłosiernie swymi promieniami. Nikt rzecz jasna nie narzekał, bo w zamian wszyscy widzieli otoczenie i byli przygotowani na ewentualną zasadzkę.

Niemal wszyscy okazywali też na różne sposoby swą ekscytację z tytułu nieoczekiwanej przejażdżki. John doskonale to rozumiał, wiedział o ewidentnym braku samochodów w Primm. Nie miał pojęcia, czy ktokolwiek prócz Kalifornijczyków miał jakieś sprawne wozy, żadnych w każdym bądź razie nie widział od chwili przebudzenia w domostwie doktora Mitchella. W oczach siedzących obok Flanagana osadników rysowała się radosna ekscytacja wywołana pędem wiatru na twarzach i podskokami jadących szybko wozów.

Szerokie opony ciężarówek wyrzucały w powietrze wielkie chmury pyłu i pamiętny tego John bacznie lustrował wzrokiem mijane skaliste wzgórza, ale nigdzie nie dostrzegał śladu zaalarmowanego obecnością pojazdów życia.

- Stara przepompownia - oznajmił podniesionym głosem Chris Butler wskazując zrujnowany niski budyneczek, który mignął na poboczu - Będziemy w Goodsprings za parę minut.

- Nie wiadomo, co się u nich teraz dzieje - wtrącił Duncan Moore - Pełna gotowość na wypadek kłopotów.
Za chwilę będziecie w Goodsprings. Jest 12:05. Jakieś deklaracje? (czekam też na info, kto się opiekuje radiostacją). A, Bart - skórzana kurtka, pas, kabura i tajemniczy prezent dla Sunny kosztowały Cię 100 dolarów.

Araven
Reactions:
Posty: 8334
Rejestracja: 13 lipca 2011, 14:56
Has thanked: 1 time
Been thanked: 1 time

Post autor: Araven » 03 maja 2015, 18:15

Sue, nie wyrażaj się tak o Chudym, może nie jest wzorem elegancji, ale to porządny kumpel i napierdala granatami jak nikt.

A właśnie Chudy masz te dodatkowe granaty?
Żadnych pytań, pełna gotowość bojowa.

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 03 maja 2015, 18:56

Słysząc słowa Johna, ktory niespodziewanie stanął w obronie małego chudzielca, Simpson zdębiał. Chwilę później po jego policzku popłynęła łza. Bart przytulił się do Flanagana niespodziewanie, obwoeszczając przez łzy:

- Stary... Jeszcze nikt się za mną nigdy nie wstawił... Przynajmniej odkąd pamiętam... Jestem Ci taki wdzięczny

Zdębiały snajper zrobił głupią minę, aby po chwili w tej niezręcznej sytuacji delikatnie odsunąć Simpsona:

- Weź mi się tu nie rozklejaj kolego.

Chudy otarł policzki i zaczął poprawiać nagle elementy uniformu:

- No masz racje John. Granaty... Kurwa... Mam granaty?
No właśnie mam przydzielone dodatkowe granaty? Co
Mogłem kupić Sunny w budżecie jaki wydałem? W zasadzie nie chce wiedzieć. Pozostawie tajemniczy prezent w gestii MG;)

Awatar użytkownika
Kargan
Reactions:
Posty: 1420
Rejestracja: 22 listopada 2012, 13:44
Has thanked: 8 times
Been thanked: 7 times

Post autor: Kargan » 04 maja 2015, 08:38

Sprawdzenie broni, wyposażenia...i do boju :)
]|[ Innocence Proves Nothing ]|[

Medea Trix: WS 28, BS 44, S 32, T 29, AG 41, INT 29, PER 40, WP 32, FEL 33 (12 wounds, 2 fate points)
Erias Kantar (Black Templar Marine): WS 53, BS 37, S 40, T 42, AG 51, INT 45, PER 45, WP 46, FEL 40 (23 wounds,4 fate points)

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 04 maja 2015, 08:59

Goodsprings, główna ulica

Trzymający wartę na wieży ciśnień mężczyzna w postrzępionym kapeluszu dostrzegł z daleka chmury pyłu wzbijanego przez koła ciężarówek. Nim kolumna pojazdów wyjechała zza zasłaniających drogę wzgórz, uzbrojeni mieszkańcy Goodsprings zdążyli zająć pozycje na dachach budynków i w oknach.

- Patrzcie, tam jest cmentarz, na tym wzgórzu! - podekscytowany chudzielec stanął na pace i oparty brzuchem o szoferkę wskazywał rękami na widziane z przodu obiekty - Tam nas wykopali z grobu, tydzień temu! A tam mieszka doktor Mitchell, spoko gość, uratował nasze dupska!

- Tylko nie spadnij, stary - mruknął John, który też podniósł się na nogi i pomachał dłonią do wychodzących z domostw mieszkańców - Jest Trudi, Chet też.

Bart ucichł natychmiast, świdrując wzrokiem gromadę witających pojazdy ludzi w poszukiwaniu jedynej osoby, na której mu w tej chwili zależało.

Popiskując klockami hamulcowymi samochody zatrzymały się na wysokości "Prospector Saloon", ich silniki zgasły po krótkiej chwili. Zeskakujący z ciężarówek bojówkarze z Primm wymieniali uściski dłoni z zaskoczonymi wizytą mieszkańcami Goodsprings. Początkowy niepokój rysujący się na twarzach Trudi, Cheta, Starego Pete'a i ich ziomków zniknął zastąpiony radością ze spotkania.

- Przynieście coś do jedzenia i picia! - zarządziła podniesionym głosem właścicielka baru - A wy chodźcie do środka, zapraszam!

- Obawiam się, że nic z tego - pokręcił głową stojący obok kobiety Moore - Musimy natychmiast iść dalej, do Sloan. To wojskowa operacja, trzymamy się harmonogramu. Piętnaście minut, nie więcej.

- Boże, Duncan, nie zdążymy wszystkiego obgadać - odparła wyraźnie rozczarowana Trudi, podnosząca głos na tyle, by jej słowa przebiły się przez wszechobecny gwar ludzkich głosów - Potrzebujecie pomocy? Co w Primm? W radiu mówili straszne rzeczy.

- Dziesięć minut postoju! - Duncan Moore zrzucił pod nogi niesiony na ramieniu plecak i przysiadł na nim sięgając po butelkę z wodą - Tylko na tyle możemy sobie teraz pozwolić. Co u was, Trudi?
Jesteście w Goodsprings, dziesięć minut postoju. Dalej pójdziecie na piechotę.

Araven
Reactions:
Posty: 8334
Rejestracja: 13 lipca 2011, 14:56
Has thanked: 1 time
Been thanked: 1 time

Post autor: Araven » 04 maja 2015, 10:08

John zeskoczył by rozprostować nogi przed marszem. No Chudy nie masz za wiele czasu na romantyczne gadki, streszczaj się bym Cię nie musiał szukać.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 04 maja 2015, 10:18

Goodsprings, główna ulica

Przepchnąwszy się pomiędzy ludźmi, doktor Mitchell dotarł w końcu do siedzącego na własnym plecaku Johna i poklepał go z szerokim uśmiechem po ramieniu.

- Chłopcze, jak się cieszę, że was widzę - oznajmił siwy lekarz lustrując Flanagana bacznym wzrokiem - Był u nas niedawno patrol RNK, opowiedzieli o tym, co wydarzyło się w Primm. Kawał dobrej roboty. Kajdaniarze muszą być przerażeni na samą myśl o tym, że się zbliżacie.

Mitchell przeciągnął spojrzeniem po otaczającym go rozgadanym tłumie, po czym mrugnął do Johna porozumiewawczo i ujął go za rękaw.

- Straszny tu tłok, a pozostajecie tylko kilka minut - powiedział lekarz wzmacniając uścisk palców na ramieniu kuriera - Chodźmy do baru, do stolika. Ja i Trudi chcielibyśmy zamienić z tobą kilka słów.
Sue i Jim rozprostowują nogi oglądając Goodsprings, chudzielec gdzieś zniknął, a John otrzymał oczywiste zaproszenie do dyskretnej rozmowy.

Araven
Reactions:
Posty: 8334
Rejestracja: 13 lipca 2011, 14:56
Has thanked: 1 time
Been thanked: 1 time

Post autor: Araven » 04 maja 2015, 13:08

Witam doktorze, miło pana widzieć, mamy u pana dług. Chodźmy pogadać, proszę mówić o co chodzi, zamieniam się w słuch.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 04 maja 2015, 14:02

Goodsprings, "Prospector Saloon"

Poprzedzany przez Trudi, John wszedł do przyjemnie chłodnego wnętrza baru i zajął miejsce przy wskazanym przez właścicielkę stoliku. Trudi przechyliła się nad kontuarem wyciągając spod niego trzy butelki piwa, dosiadła się do stolika razem z doktorem Mitchellem.

- Możesz spokojnie wypić, jest bardzo słabe - oznajmiła dostrzegając uniesione brwi Flanagana. Obok stolika przeszły pośpiesznym krokiem dwie kobiety, które chwilę wcześniej uwijały się na zapleczu baru, niosące na metalowych talerzach jakieś przygotowane naprędce przekąski.

- Jesteśmy ciekawi wieści ze świata - powiedział doktor Mitchell bawiąc się trzymaną w dłoniach butelką - Podobno Nipton poszło z dymem, a Legion okopał się w Nelson. Masz dobre kontakty z wojskowymi? Da się z nich wyciągnąć dokładniejsze informacje?

- Martwimy się, że patrole Legionu mogą prędzej czy później dotrzeć i do nas - dodała Trudi - Wygląda na to, że armia Cezara zaczęła ofensywę na Nevadę. Podobno RNK ciągle trzyma pod kontrolą Zaporę Hoovera. To prawda?
Trudi i doktor Mitchell desperacko pożądają wieści spoza Goodsprings...

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 04 maja 2015, 17:20

Goodsprings, główna ulica

Sunny oglądała zamontowanego na dżipie Browninga z wyrazem dziecięcej wręcz fascynacji. Kierowca terenówki, republikański kapral o krótko obciętych jasnych włosach, sprawiał w zamian wrażenie kompletnie zaaferowanego osobą uroczej dziewczyny, opowiadając jej o swej broni i komplementując na przemian.

Chudzielec poczuł na ów widok ogromną złość, chociaż nigdy wcześniej nie wszedł z tym Kalifornijczykiem w zwadę. Zacisnął kilka razy dłonie w pięści, po czym opanował swe wzburzenie i przywołał na twarz ćwiczony wielokrotnie uśmiech rasowego uwodziciela.

- Sunny, maleńka! - wyrzucił z siebie wyciągając jednocześnie z plecaka niewielkie tekturowe pudełko, które wyniósł ze sklepu Nasha Johnsona - Tutaj jesteś. Dziękuję wam żołnierzu za opiekę nad tą damą, teraz możecie odmaszerować. Popatrz, mam dla ciebie prezent.

Chudzielec zdjął z pudełka wieczko ukazując oczom zaskoczonej dziewczyny zawartość opakowania.
W środku jest koronkowy biustonosz oraz kryształowy delfinek z pokrętłem, który po nakręceniu wygrywa sentymentalną melodię. Talentowi Barta pozostawiam umiejętną prezentację tych cudów!

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 04 maja 2015, 18:20

Simpson spojrzał nie znoszącym sprzeciwu tonem na zaskoczonego kaprala, gapiącego się wielkimi oczami, to na zawartość pudełka, to na dziewczynę, a w końcu na pyskatego cywila, odstawionego niczym stróż w dzień nauczyciela:

- No na co czekacie sierżancie? Mówi do was, w zasadzie już pułkownik armii RNK. Dziękuję za opiekę nad damą. Zadbam o Was i załatwię wam dodatek do żołdu u Jacksona, za wzorową służbę. Zaraz wyruszamy, więc szykujcie się!

- Yyyyy... Yes sir...?

Calkowicie zbity z tropu żołnierz, niezdecydowanie odpalił motor pojazdu i odjechał, zostawiając Chudzielca "sam na sam" z całkowiecie zaskoczoną Sunny. Sam na sam, jeśli nie liczyć zaczynających przyglądać się zamieszaniu gapiom. Bart jednak zdawał się być zupełnie pogrążony w wytrzeszczonych oczach dziewczyny i zupełnie nie dostrzegał niczego innego:

- No masz kochana. Nie krępuj się. Ostatni krzyk mody kochana od Vegas po Kalifornię. Specjalnie dla Ciebie. Mam nadzieję, że będzie pasował. - Bart zupełnie nieskrępowany wyciągnął biustonosz, nieudolnie próbując go przymierzyć na piersi dziewczyny.

- Pogięło cię! Zabieraj łapska! - krzyknęła wciąż zaskoczona Sunny.

- no dobra, dobra. Nie miałem tych... Żadnych włochatych... kosmatych myśli... Powaga... Naprawdę moja droga... - Chudzielec zaczął czuć, że grubt pali mu się pod nogami. Spodziewał się, że traperka po zobaczeniu takich rarytasów rzuci mu się na szyję i będą żyli długo i szczęśliwie. Tymczasem dostało mu się po łapach. Pewność siebie ulatuwała z Simpsona niczym z pękniętego balona:

- No wiesz... M...mmmmam jeszcze wwwww...wielorrrybka grającego... Ppppopatrz... Tak od sssss...ssserca... Nnnnaprawdę...muszę lecieć. Jjjjadę rozpierdolić Kajdaniarzy.... Jak nie zginę... To... To... Może byśmy wyskoczyli na jakiś ten tego... Densing... Albo kolację...

Tłumek ludzi zaczynał podśmiewywać się, niewiadomo czy z lovelasa w skórze, czy zdezorientowanej Sunny. Chudzielec nie dostrzegał, ale widząc wzburzającą coraz bardziej w dziewczynie złość, wcisnął jej w dłonie prezenty i oznajmił najszybciej jak potrafił:

- T... T... Ttto ja już se pójjjjdę... Cz... Cz... Czekają na mnie...

Opuścił głowę i wpatrzony w ziemię odszedł powoli bez słowa...
Ostatnio zmieniony 04 maja 2015, 18:34 przez 8art, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 05 maja 2015, 20:34

Goodsprings, główna ulica

Zerknąwszy jeden raz ponad ramieniem chudzielec spostrzegł na twarzy Sunny wyraz kompletnego skonfundowania, przez co nie wiedzieć czemu poczuł jeszcze silniejsze wrażenie, że właśnie zrobił z siebie idiotę pierwszej klasy. Przyśpieszając kroku dosłownie wparował do ciemnego wnętrza baru, oblany wiśniową barwą i z trudem oddychający przez ściśnięte wzruszeniem gardło.

Siedzący przy stoliku John spojrzał mimowolnie w stronę przyjaciela, robiąc okrągłe oczy i podnosząc się z krzesełka.

- Stary, co ci się stało? - wyrzucił z siebie zaniepokojony blondyn - Czemu jesteś taki czerwony? Skorpion cię użarł?!
Bart przemieścił się do baru. Jakaś dalsza konwersacja?

Awatar użytkownika
8art
Reactions:
Posty: 6267
Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
Has thanked: 121 times
Been thanked: 81 times

Post autor: 8art » 05 maja 2015, 22:35

Świat Simpsona zapadł się pod ziemię. Miłosna tragedia wywarła na chudzielcu większe piętno, niż lata chlania i ćpania. Nawyków, które odstawił, mając nadzieję, że dziewczyna spojrzy przychylnym okiem na Barta. Rzeczywistość była zbyt brutalna i wszystkie jego starania, bohaterskie czyny, wstrzemięźliwość, poszły w błoto. Życie nie miało sensu. Nie pozostało nic innego jak walnąć sobie złotym strzałem...

- D...d...dawaj setkę! albo od razu t...t..t...t... - nie mogąc się wysłowić, chudzielec wyciągnął trzy palce w stronę barmana: - I wszystkie dragi jakie masz!
Taka tragedia! Chudy tego nie przeżyje... Zapije się na śmierć biedaczek...

Awatar użytkownika
Keth
Reactions:
Posty: 12615
Rejestracja: 07 kwietnia 2009, 20:37
Has thanked: 138 times
Been thanked: 84 times
Kontakt:

Post autor: Keth » 09 maja 2015, 12:50

Goodsprings, główna ulica

Nagłe pojawienie się chudzielca uwolniło Johna od konieczności składania kłopotliwych wyjaśnień. Jasnowłosy kurier nie wzbraniał się przed życzliwością wobec mieszkańców Goodsprings, wszak to im właśnie zawdzięczał najwięcej, bo dzięki ich pomocy uniknął o włos strasznej śmierci w bezimiennej zbiorowej mogile. Lecz z drugiej strony, będąc nieformalnym członkiem republikańskiego wojska w Nevadzie, nie do końca mógł się z miejscowymi dzielić całą swoją wiedzą na temat obecnej sytuacji politycznej i militarnej. Rozdarty pomiędzy obowiązkiem zachowania tajemnicy, a chęcią doinformowania osadników, Flanagan umiejętnie wykorzystał straszny stan emocjonalny swego druha kierując uwagę wszystkich właśnie na Barta.

Simpson wychylił jednym haustem szklankę kaktusowej wódki podaną mu przez Trudi, wyjął z rąk kobiety butelkę nalewając sobie do pełna silnego trunku. Stojący obok John nie mógł nie zauważyć, że czerwień oblewająca twarz chudzielca nie ma nic wspólnego ani ze słonecznym żarem ani zbyt mocno dociśniętym pasem. Po prawdzie, obecny wygląd Barta wprawił Johna w starannie ukryte zaskoczenie, albowiem wcześniej chudzielec nie przykładał praktycznie żadnej miary do swej prezencji. Oparty o bar w dopasowanej skórzanej kurtce, porządnie uzbrojony i sprawiający z grubsza groźne wrażenie, w niewielkim stopniu przypominał włoczęgę w brudnym stroju wymachującego pod Primm zdjętą z siebie nie pierwszej świeżości bielizną.

Lecz John domyślił się natychmiast, że dla Sunny to nie wystarczało. Założenie nowej kurtki i przypasanie do boku Beretty nie niwelowało braku muskulatury, bladej skóry, podniszczonych zębów czy przedwczesnych zmarszczek znaczących gęsta siateczką oblicze chudzielca. Flanagan nie pamiętał niczego sprzed czasów ocknięcia się w domu doktora Mitchella, ale podejrzewał, że Bart całymi latami zażywał tanie narkotyki i nie stronił od używek, które niemal doszczętnie wyniszczyły jego organizm.

Jeden tydzień nie mógł tego w najmniejszym stopniu zmienić.

- Panowie, ruszamy - w progu baru stanął Duncan Moore - To nie jest najlepszy moment na upijanie się, przed nami długa droga i z buta. Bierzcie swoje rzeczy, chyba że chcecie tutaj zostać.
Jakieś specyficzne deklaracje przed wyruszeniem z Goodsprings?

ODPOWIEDZ