PBF - Memento mori
-
- Reactions:
- Posty: 6267
- Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
- Has thanked: 121 times
- Been thanked: 81 times
- Myślał żeście zakneblowani, ale widać kmiecie niepewne waszej facjaty byli i wam omyłkowo onuce w uszy wepchnęli parchy sucze, żeście nie dosłyszeli. Ano to się dzieje, że pachołkom imć Alfonso i Konrada na krotochwile się zebrało i kmieci posłali po nas. Grzech byłoby z gościny nie skorzystać i obu podziękować.
-
- Reactions:
- Posty: 3733
- Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
- Lokalizacja: Wawa
- Has thanked: 87 times
- Been thanked: 150 times
Templariusz rozejrzałs ie wkoło wprzódy nieprzytomnie jeszcze. Potoczył okiem jakby nie do końca gdzie jest jeszcze nie rozeznał. A potem, uświadomił sobie że na pwrówt na ziemski paduł powrócić musiał rzek cicho i z wolna.
- Straszny sen jakowyś miałem... zdawało mi się, że kogoś jak i ja przeklętego we śniem w ciemności piekielnej obaczył. Zdawało mi się jakoby to jakiś mój przodek alboli krewny jakowyś być musiał. Do teraz jego obraz w pamięci widzę. I czuję jakby w nas obu ta sam krew rodzinna płynąć miała. Czy to za jego grzech żem przeklęty... - powiedział patrząc w przód jakby z zamyślenia wielkiego. Potem wzrok na Niemca obrócił ze smutkiem.
- I po cóż, żeście mnie wypuścili. Tom ja sobie przyobiecał przed Bogiem składając przysięgę przed chwilą, że tym capom dam się podusić jak jagnię białe i bez winy. Ale jeśli mnie Pan łaskawy wypuści to znak to wiadomy, iż biczem bożym mnie przeznaczona. Plagą i śmiercią dla bezbożnych i dla tych co pomylę. Bo przecie jak pomylę, a i tak się stać musi to Najwyższy swoich rozpozna. - patrzył w oczy Rundstedtowi - Biczem i plagą najgorszą na wszystkich. Rozumiecie? To i o was przecie chodzi i wasza rodzinę. - spojrzał na gotującego się w sobie starostę kłodzkiego, to znów na medyka wzrok przerzucił, którzy to jakby zgrozy jaka miała się niebawem w Czechach objawić jeszcze do końca nie pojmowali.
- Straszny sen jakowyś miałem... zdawało mi się, że kogoś jak i ja przeklętego we śniem w ciemności piekielnej obaczył. Zdawało mi się jakoby to jakiś mój przodek alboli krewny jakowyś być musiał. Do teraz jego obraz w pamięci widzę. I czuję jakby w nas obu ta sam krew rodzinna płynąć miała. Czy to za jego grzech żem przeklęty... - powiedział patrząc w przód jakby z zamyślenia wielkiego. Potem wzrok na Niemca obrócił ze smutkiem.
- I po cóż, żeście mnie wypuścili. Tom ja sobie przyobiecał przed Bogiem składając przysięgę przed chwilą, że tym capom dam się podusić jak jagnię białe i bez winy. Ale jeśli mnie Pan łaskawy wypuści to znak to wiadomy, iż biczem bożym mnie przeznaczona. Plagą i śmiercią dla bezbożnych i dla tych co pomylę. Bo przecie jak pomylę, a i tak się stać musi to Najwyższy swoich rozpozna. - patrzył w oczy Rundstedtowi - Biczem i plagą najgorszą na wszystkich. Rozumiecie? To i o was przecie chodzi i wasza rodzinę. - spojrzał na gotującego się w sobie starostę kłodzkiego, to znów na medyka wzrok przerzucił, którzy to jakby zgrozy jaka miała się niebawem w Czechach objawić jeszcze do końca nie pojmowali.
Miałem cichą nadzieję na dalszą część snu ale wiedzę, że nici z tego. Szkoda zryłoby to psyche templarowi.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein
-
- Reactions:
- Posty: 6267
- Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
- Has thanked: 121 times
- Been thanked: 81 times
Słuchał raubritter słów Alfonso, z początku ciekawie, ale potem go konfuzja ogarnęła. Patrzył Rundstedt to na Czecha, to na krzyżowca i nagle srogi gniew go wziął, bo świadom lub nie, Templariusz go w miękkie uderzył, a nie lubił Erchard gdy kto jemu familii groził, choćby i samym ojcem świętym na stolcu piotrowym był. Ale pomiakował się szybko, gdyż doszło do niego, że pewno Buenafiorri nie doszedł jeszcze do siebie, alboż struty bardziej został kmiecą onucą niźli przypuszczać można było, albo co gorsza siłą nieczystą opętan.
Zakiełkowała myśl o opętaniu w Rundstedtowej głowie i lękiem zdjęła duszę. Bo zważywszy na to, że serca ich nie biły, to pewnikiem łacniej było szatańskiemu pomiotowi zło w martwe serce wlewać. Wykoncypował raubritter obić krzyżowca, bo jako że uświęconego stanu po spowiedzi był, to może złego pokona jako święty Jerzy i ducha Alfonsowego zratuje.
Przeżegnał się nabożnie Rundstedt, Pana Boga litościwego przepraszając, że zdzielić będzie duchownego musiał, jako wcześniej sobie umyślił. W ostatniej chwili zdanie zmienił i jeno potrząsnął Italijczykiem, przypomniawszy sobie egzorcyzm, któren mu pewien braciszek zakonny przekazał w mądrości swojej:
- In nomine patrie et spiritus sancti!
Salve, Regina, Mater misericordiae, vita, dulcedo et spes nostra, salve.
Ad te clamamus, exsules filii Hevae.
Ad te suspiramus, gementes et flentes in hac lacrimarum valle.
Eia ergo, advocata nostra, illos tuos misericordes oculos ad nos converte.
Et Jesum, benedictum fructum ventris tui nobis post lioc exsilium, ostende.
O clemens! o pia! o dulcis Virgo Maria!
V.: Ora pro nobis, sancta Dei Genitrix*
Amen!
A kysz siło nieczysta! Zbuudźże, się Bueanafiorri bo jawy od mar nie rozróżniasz!
Witaj, Królowo, Matko Miłosierdzia, życie, słodkości i nadziejo nasza, witaj. Do Ciebie wołamy wygnańcy, synowie Ewy. Do Ciebie wzdychamy jęcząc i płacząc na tym łez padole. Przeto wiec, Orędowniczko nasza, one Twoje miłosierne oczy na nas zwróć. A Jezusa, błogosławiony owoc żywota Twojego, po tym wygnaniu nam okaż. O łaskawa, o litościwa, o słodka Panno Maryjo.
V.: Módl się za nami, święta Boża Rodzicielko.
Amen
Zakiełkowała myśl o opętaniu w Rundstedtowej głowie i lękiem zdjęła duszę. Bo zważywszy na to, że serca ich nie biły, to pewnikiem łacniej było szatańskiemu pomiotowi zło w martwe serce wlewać. Wykoncypował raubritter obić krzyżowca, bo jako że uświęconego stanu po spowiedzi był, to może złego pokona jako święty Jerzy i ducha Alfonsowego zratuje.
Przeżegnał się nabożnie Rundstedt, Pana Boga litościwego przepraszając, że zdzielić będzie duchownego musiał, jako wcześniej sobie umyślił. W ostatniej chwili zdanie zmienił i jeno potrząsnął Italijczykiem, przypomniawszy sobie egzorcyzm, któren mu pewien braciszek zakonny przekazał w mądrości swojej:
- In nomine patrie et spiritus sancti!
Salve, Regina, Mater misericordiae, vita, dulcedo et spes nostra, salve.
Ad te clamamus, exsules filii Hevae.
Ad te suspiramus, gementes et flentes in hac lacrimarum valle.
Eia ergo, advocata nostra, illos tuos misericordes oculos ad nos converte.
Et Jesum, benedictum fructum ventris tui nobis post lioc exsilium, ostende.
O clemens! o pia! o dulcis Virgo Maria!
V.: Ora pro nobis, sancta Dei Genitrix*
Amen!
A kysz siło nieczysta! Zbuudźże, się Bueanafiorri bo jawy od mar nie rozróżniasz!
Rundstedt jest utwierdzony w przekonaniu, że diabeł opętał księdza, dlatego zaczyna znanymmu egzorcyzm.
*Część XXwiecznego egzorcyzmu co prawda, ale chyba nie będziemy się o takie rzeczy obrażać. Wpisuje po łacinie, bo modlono się tylko w tym języku wtedy:Witaj, Królowo, Matko Miłosierdzia, życie, słodkości i nadziejo nasza, witaj. Do Ciebie wołamy wygnańcy, synowie Ewy. Do Ciebie wzdychamy jęcząc i płacząc na tym łez padole. Przeto wiec, Orędowniczko nasza, one Twoje miłosierne oczy na nas zwróć. A Jezusa, błogosławiony owoc żywota Twojego, po tym wygnaniu nam okaż. O łaskawa, o litościwa, o słodka Panno Maryjo.
V.: Módl się za nami, święta Boża Rodzicielko.
Amen
Ostatnio zmieniony 03 marca 2016, 09:54 przez 8art, łącznie zmieniany 1 raz.
- Amen, amen... - Buonafiori powtórzył za Rundstedtem dziwnym nieco głosem. Poderwał się na raz i jakiś dziwny ogień nienawiści w oczach mu się z nagła zapalił. - Powiedzcież mi Starości Kłodzki, bo wy wszak mądry człek jesteście i już nieco wiekowy, jak to jest że za służbę wierną Bogu, za krzywdę w niewoli saraceńskiej jaką żem wycierpiał, taka to oto nagroda teraz mnie spotyka? Cóżem, takiego zrobił by mi pic krew ludzką kazano teraz, za jakie grzechy spotyka mnie teraz odtrącenie od stołu niebiańskiego?! Gdzie jest tu sprawiedliwość na koniec dusze nieśmiertelną za wierną służbę utracić. Jakaż to sprawiedliwość się pytam. Czemuż to mnie opuszcza kiedym ja się go nigdy nie wyrzekł? Drugi to raz ja przy nim wiernie jak pies stoję a on mnie na poniszczenie zostawia. A wiecie wy dwaj dlaczego?! Bom ja... ja Buonfiorri wytrwalszy od Boga!! - wykrzyczał i nagle pomiarkował z przerażeniem jaką herezyję wyrzekł, lecz za późno już było dla duszy i tak zatraconej.
https://youtu.be/IphwFXCjbFQ- krótki podkładzik
Zawtórował słowom tym grom odległy, potężny. Wiatr nagły szarpnął odzieniem zwiastując zbliżającą się nawałnicę, templariusz przeto wewnętrznym afektem niesion wbił wzrok stalowy w Rundtstedta nie zważając na to; kontynuował.
- Może wam dwóm to i w smak, ludzką krwią się krzepić, w siłę piekielną obrastać, na prawdę zamykać oczy. Ale za prawdę powiadam wam jak tylko w dom wrócicie wy i medyk to żadnej żywej duszy nie przepuścicie. Ni sąsiadom, ni służbie, ni rodzinom waszym nie będzie bezpieczno przy was! Bo niewiele wody w rzece upłynie nim kły w nich zatopicie, na wieki potępienia tym samym ich skazując! Taka to i nagroda was jak i mnie spotkała. A może myślicie, że to nagroda jest?- Zakpił.
-.. Przebóg.. -wyszeptał chłop zduszonym głosem słuchając diabłów rozmowy i pędem się puścił na oślep ku knieji. Na złamanie karku, w mrok i ciemność, byle dalej od szatana i sług jego straszliwych.
Pierwsze krople deszczu chciwie przytuliły okolicę.
Templariusz stał napięty, niczym struna w jednej chwili gotów skoczyć na Niemca, lub pierwszego co się poruszy i rozedrzeć gołymi rękami. Poznał się na tym Rundstedt, widząc wyzwanie w oczach. Było w onych ślepiach coś jeszcze, dzikość jakaś skryta, cień niezmierzony. I przysiągłby Rundstedt, że ujrzał przez moment dostrzegł w nich coś z Arpad. Głęboko zakorzenione, majestatyczne, drwiące zarazem ponurym śmiechem w żałobną nutę po chwili przechodząc..
https://youtu.be/aEMMMi8WsUc?t=55 -podkładzik dla obu spoilerów
https://youtu.be/IphwFXCjbFQ- krótki podkładzik
Zawtórował słowom tym grom odległy, potężny. Wiatr nagły szarpnął odzieniem zwiastując zbliżającą się nawałnicę, templariusz przeto wewnętrznym afektem niesion wbił wzrok stalowy w Rundtstedta nie zważając na to; kontynuował.
- Może wam dwóm to i w smak, ludzką krwią się krzepić, w siłę piekielną obrastać, na prawdę zamykać oczy. Ale za prawdę powiadam wam jak tylko w dom wrócicie wy i medyk to żadnej żywej duszy nie przepuścicie. Ni sąsiadom, ni służbie, ni rodzinom waszym nie będzie bezpieczno przy was! Bo niewiele wody w rzece upłynie nim kły w nich zatopicie, na wieki potępienia tym samym ich skazując! Taka to i nagroda was jak i mnie spotkała. A może myślicie, że to nagroda jest?- Zakpił.
-.. Przebóg.. -wyszeptał chłop zduszonym głosem słuchając diabłów rozmowy i pędem się puścił na oślep ku knieji. Na złamanie karku, w mrok i ciemność, byle dalej od szatana i sług jego straszliwych.
Pierwsze krople deszczu chciwie przytuliły okolicę.
Templariusz stał napięty, niczym struna w jednej chwili gotów skoczyć na Niemca, lub pierwszego co się poruszy i rozedrzeć gołymi rękami. Poznał się na tym Rundstedt, widząc wyzwanie w oczach. Było w onych ślepiach coś jeszcze, dzikość jakaś skryta, cień niezmierzony. I przysiągłby Rundstedt, że ujrzał przez moment dostrzegł w nich coś z Arpad. Głęboko zakorzenione, majestatyczne, drwiące zarazem ponurym śmiechem w żałobną nutę po chwili przechodząc..
https://youtu.be/aEMMMi8WsUc?t=55 -podkładzik dla obu spoilerów
Spoiler!
Spoiler!
Spoiler!
P.S. Post przy współpracy z Surielem.- Moje zioła nic tu wskórają... - szepnął przerażony Tichy widząc, jaką złowieszczą przemianę przechodzi templariusz. Przerażony, acz zafascynowany patrzył chwilę, wypierając z umysłu obraz mu bliższy: szal, jaki Łamignat miał w swej podróży, podarowany przez żonę Mikulasa...
Jitka... pomnik przeszłości, relikt miłości, dawno zapomniany obiekt pożądań... cóż. Teraz się nie liczyła... Liczyła się kara za zuchwałość dla Alfonsa. Fala perwersyjnej satysfakcji zatoczyła się przez ciało medyka, falując i mieszając się z rosnącym podnieceniem człowieka, który w końcu odnalazł drogę do skarbu...
...skarbu, który uczyni go potężnym i wyśle jego wrogów prosto do piekła.
- Von Runsted. A jeśli i nas to spotka? - szepnął Mikulas, gdyż ta nowa myśl, że i jego ciało zamieni się w potwora, wydawała mu się coraz bardziej realna...
Jitka... pomnik przeszłości, relikt miłości, dawno zapomniany obiekt pożądań... cóż. Teraz się nie liczyła... Liczyła się kara za zuchwałość dla Alfonsa. Fala perwersyjnej satysfakcji zatoczyła się przez ciało medyka, falując i mieszając się z rosnącym podnieceniem człowieka, który w końcu odnalazł drogę do skarbu...
...skarbu, który uczyni go potężnym i wyśle jego wrogów prosto do piekła.
- Von Runsted. A jeśli i nas to spotka? - szepnął Mikulas, gdyż ta nowa myśl, że i jego ciało zamieni się w potwora, wydawała mu się coraz bardziej realna...
Prowadz? sesje: ?mier? i ?ycie kami Ryby (L5K) - zawieszona
Mistyczny Lotos (Conan na zasadach Fate)
Moje postacie:
Ahmed Assad Omar - audytor finansowy (PBF Wybawiciel)
Olaf Vilbergson - m?ody zwiadowca (PBF Cienie na ?niegu)
Mikulas Tichy - m?ody medyk z Pragi (PBF - Memento Mori)
Mistyczny Lotos (Conan na zasadach Fate)
Moje postacie:
Ahmed Assad Omar - audytor finansowy (PBF Wybawiciel)
Olaf Vilbergson - m?ody zwiadowca (PBF Cienie na ?niegu)
Mikulas Tichy - m?ody medyk z Pragi (PBF - Memento Mori)
-
- Reactions:
- Posty: 6267
- Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
- Has thanked: 121 times
- Been thanked: 81 times
- Ale jakże to!? Boskie wyroki śmie kwestionować! Prsebacz mu Boże dobrotliwy w miłosierdziu swym bo nie wie co czyni... Przecież stoi w piśmie iż wyroki boskie niezbadane są! Nie godzi się tych herezji słuchać! Nie!
Ledwo słyszał Rundstedt bluźnierstwa owe któren Alfonso wygadywał, bo rozsierdzon był ponad miarę znaną. Zaszły mu oczy czerwienią i już był gotów sztychem w pierwszym gniewu odruchu templariusza przebić, ale tedy Alfonso przemiany straszliwej doznał, gdy szatańskie pazury z palcy jego ujście znalazły i jął się drapać i skórę swą kaleczyć.
Patrzył raubritter nie wiedząc co czynić, gdy Tichy cicho wydusił:
- Von Runsted. A jeśli i nas to spotka?
I wziął w garść się starościc kłodzki, bo bał się iż bluźnierstwa owe straszliwe sprawdzić się mogą i Erchard kiedyś przeciw własnych lędźwi latorośli wystąpi a grzechu takiego śmiertelnego bardziej niźli piekła się bał. Krzyknął na czeskiego medyka:
- Bełt! Dawaj bełt i złap żywcem kmiota którego! Żywcem Tichy, bo łeb utrące!
Ledwo słyszał Rundstedt bluźnierstwa owe któren Alfonso wygadywał, bo rozsierdzon był ponad miarę znaną. Zaszły mu oczy czerwienią i już był gotów sztychem w pierwszym gniewu odruchu templariusza przebić, ale tedy Alfonso przemiany straszliwej doznał, gdy szatańskie pazury z palcy jego ujście znalazły i jął się drapać i skórę swą kaleczyć.
Patrzył raubritter nie wiedząc co czynić, gdy Tichy cicho wydusił:
- Von Runsted. A jeśli i nas to spotka?
I wziął w garść się starościc kłodzki, bo bał się iż bluźnierstwa owe straszliwe sprawdzić się mogą i Erchard kiedyś przeciw własnych lędźwi latorośli wystąpi a grzechu takiego śmiertelnego bardziej niźli piekła się bał. Krzyknął na czeskiego medyka:
- Bełt! Dawaj bełt i złap żywcem kmiota którego! Żywcem Tichy, bo łeb utrące!
Chcę "zakołkować" Alfonso, póki jakiejś rady na jego samookaleczanie nie [/znajdziemy. Oczywiście na razie Rundstedt myśli, że tylko "magiczny bełt" może spełnić takie zadanie. Widział przecież jak Feuchtwagen dostał i potem wstał po tym jak bełt mu serca wyjęto.
Tichy wściekły już miał coś odburknąć aroganckiemu rycerzykowi, gdy wtem nadszedł go pomysł wielce wspaniały i na prędce rzucił się wykonywać rozkazy von Runsteda.
- Tak, panie! - dodał, niemal dławiąc się do swoich myśli.
- Tak, panie! - dodał, niemal dławiąc się do swoich myśli.
Spoiler!
Prowadz? sesje: ?mier? i ?ycie kami Ryby (L5K) - zawieszona
Mistyczny Lotos (Conan na zasadach Fate)
Moje postacie:
Ahmed Assad Omar - audytor finansowy (PBF Wybawiciel)
Olaf Vilbergson - m?ody zwiadowca (PBF Cienie na ?niegu)
Mikulas Tichy - m?ody medyk z Pragi (PBF - Memento Mori)
Mistyczny Lotos (Conan na zasadach Fate)
Moje postacie:
Ahmed Assad Omar - audytor finansowy (PBF Wybawiciel)
Olaf Vilbergson - m?ody zwiadowca (PBF Cienie na ?niegu)
Mikulas Tichy - m?ody medyk z Pragi (PBF - Memento Mori)
-
- Reactions:
- Posty: 3733
- Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
- Lokalizacja: Wawa
- Has thanked: 87 times
- Been thanked: 150 times
Spoiler!
Ostatnio zmieniony 06 marca 2016, 02:28 przez Suriel, łącznie zmieniany 1 raz.
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein
- Tak panie! -praski medyk rzucił odpowiednio usłużnym tonem, po czym zeskoczył z wozu. Ostatni z chłop uszedł już tymczasem daleko w pole, kroków swych odważnych nie oszczędzając, a z wielkim oddaniem korzystając z osłony nocy, jako i nasilającej się słoty.
- Rozejrzał się wokół, lecz wzrok jego nie przywykł jeszcze, a upuszczona przez jednego z uciekinierów pochodnia rzadki ledwie dawała już płomień. Podnieść ją chciał w odruchu, lecz srogie poczuł ukłucie w sercu, jakoby rękę miał we wnyki wetknąć, albo ku wygłodzonemu wilkowi siegnąć. Przemógł się jednak i po chwili uniósł światło gasnące, wzrok wytężył ponad miarę. Wreszcie bełty zoczył. Podniósł garść podobnych, obserwując spode łba, jak się Rundstedt wgapia w oną templariusza piekielną ascezę.
Odczekał chwilę, aż się raubiter odwróci, po czym na oczach jego bełty wszystkie kolejno począł łamać w pośpiechu, szczerząc się przy tym szeroko:
- A całujże się w dupę, przeklęty! -rzucił kłodzkiemu starościcowi, gdy ten oczy w słup ze zdziwienia postawił.
W tejże chwili samej Buonafiori odjął wreszcie z siebie; wyciągnąwszy je naprzód na klęczkach pozostał.
- Światło...- wychrypiał jeno..
- Rozejrzał się wokół, lecz wzrok jego nie przywykł jeszcze, a upuszczona przez jednego z uciekinierów pochodnia rzadki ledwie dawała już płomień. Podnieść ją chciał w odruchu, lecz srogie poczuł ukłucie w sercu, jakoby rękę miał we wnyki wetknąć, albo ku wygłodzonemu wilkowi siegnąć. Przemógł się jednak i po chwili uniósł światło gasnące, wzrok wytężył ponad miarę. Wreszcie bełty zoczył. Podniósł garść podobnych, obserwując spode łba, jak się Rundstedt wgapia w oną templariusza piekielną ascezę.
Odczekał chwilę, aż się raubiter odwróci, po czym na oczach jego bełty wszystkie kolejno począł łamać w pośpiechu, szczerząc się przy tym szeroko:
- A całujże się w dupę, przeklęty! -rzucił kłodzkiemu starościcowi, gdy ten oczy w słup ze zdziwienia postawił.
W tejże chwili samej Buonafiori odjął wreszcie z siebie; wyciągnąwszy je naprzód na klęczkach pozostał.
- Światło...- wychrypiał jeno..
Spoiler!
.. po czym otwarł oczy.Wszyscy w komplecie. Przytomni. Deszcze się tymczasem nasila, macie jedną gasnącą pochodnię, a widoczność z uwagi na aurę drastycznie spada. Koń ciągnący wóz o dziwo nie uciekł, chyba za głupia na diabła uroki ta szkapa. Z odpaloną nadwrażliwością da radę jakoś się poruszać, podejrzewam jednak, że w wyniku dziarskich słów Tichego, wyprawy wgłąb duszy Alfonso jak i egzorcyzmów Rundstedta będziecie jeszcze chcieli to i owo omówić.
Ostatnio zmieniony 13 marca 2016, 20:38 przez koszal, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Reactions:
- Posty: 3733
- Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
- Lokalizacja: Wawa
- Has thanked: 87 times
- Been thanked: 150 times
- ..."w krwi tej zrozumienia szukaj"... - powtórzył na głos Buonafiori.
Zaciągnął się powietrzem co w nocnej mżawce lichą woń chłopstwa zostawiało. Zmysły wyostrzały mu się z każdą kroplą deszczu co na ziemię padała. Czuł wilgoć i lasu zapach, prócz tego dobrze znajomy zapach gnoju od parobków ciągnący i ten drugi koński co go zupełnie nie interesował. Wszystkie kontury widział teraz znacznie dokładniej, niby drapieżnik jakowyś. A wszystko to w ciągu niespełna paru chwil krótkich się stało, ze przeżegnać byś się nie zdążył.
Templariusz szarpnął rękami resztę z przeciętych postronków zrzucając. Chlupnęło błocie, kiedy Alfonso jednym skokiem z woza zeskoczył. Broń swoją co nieopodal na koźle leżała chwycił żwawo. I pędem się puścił pachołka ostatniego tropem. Zdziwionych kompanów zostawił za sobą przy wozie.
Biegnąc nie zważał nic a nic na gałęzie co chłostały go po twarzy.
Jedno było tylko dla niego ważne teraz. Dowiedzieć się pragnął jednego.
Kimże jest ten co ich spętać i dowieźć kazał. Diable kolejne, czy li może człek co na nie poluje. Może to człek co wie co się nam tu wszystkim przytrafiło?
Przedzierał się przez gęstwinę słowa nie wypowiedziawszy żadnego, choć w uszach brzmiały mu ostatnie słowa straszliwe.
...zaraza ja i plaga.... przysięgałem... mglistość jeno nieuchwytna i rzeka krwi com ją wytoczyć muszę... ooo nie utopisz mnie jeno ja cię... w krwi tej zrozumienia szukaj... złap żywcem kmiota...
Zaciągnął się powietrzem co w nocnej mżawce lichą woń chłopstwa zostawiało. Zmysły wyostrzały mu się z każdą kroplą deszczu co na ziemię padała. Czuł wilgoć i lasu zapach, prócz tego dobrze znajomy zapach gnoju od parobków ciągnący i ten drugi koński co go zupełnie nie interesował. Wszystkie kontury widział teraz znacznie dokładniej, niby drapieżnik jakowyś. A wszystko to w ciągu niespełna paru chwil krótkich się stało, ze przeżegnać byś się nie zdążył.
Templariusz szarpnął rękami resztę z przeciętych postronków zrzucając. Chlupnęło błocie, kiedy Alfonso jednym skokiem z woza zeskoczył. Broń swoją co nieopodal na koźle leżała chwycił żwawo. I pędem się puścił pachołka ostatniego tropem. Zdziwionych kompanów zostawił za sobą przy wozie.
Biegnąc nie zważał nic a nic na gałęzie co chłostały go po twarzy.
Jedno było tylko dla niego ważne teraz. Dowiedzieć się pragnął jednego.
Kimże jest ten co ich spętać i dowieźć kazał. Diable kolejne, czy li może człek co na nie poluje. Może to człek co wie co się nam tu wszystkim przytrafiło?
Przedzierał się przez gęstwinę słowa nie wypowiedziawszy żadnego, choć w uszach brzmiały mu ostatnie słowa straszliwe.
...zaraza ja i plaga.... przysięgałem... mglistość jeno nieuchwytna i rzeka krwi com ją wytoczyć muszę... ooo nie utopisz mnie jeno ja cię... w krwi tej zrozumienia szukaj... złap żywcem kmiota...
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein
-
- Reactions:
- Posty: 6267
- Rejestracja: 13 stycznia 2011, 17:38
- Has thanked: 121 times
- Been thanked: 81 times
- Coś narobił kpie! Co reraz w wąpierzowe miękkie wrażym głupcze!
Wzniósł Rundstedt miecz w góre by karę pańską i zasłużoną wymierzyć Czechowi co sromotnej głupoty sę dopuścił i bełty co razić wąpierzy mogły w niwecz obrócił. W chwili pierwszej łeb chciał durny zamachem jednym ściąć, ale się pomiarkował injeno opłazować Mikulasa postanowił. Zastygł na mgnienie oka jeno w pół ruchu zooczywszy jak Alfonso z wozu skoczywszy w mrok dąbrowy pobieżył krokiem bardziej rysiowi podobnemu niźli rozumnej istocie. Potem płaz miecza spadł z boską karą.
Wzniósł Rundstedt miecz w góre by karę pańską i zasłużoną wymierzyć Czechowi co sromotnej głupoty sę dopuścił i bełty co razić wąpierzy mogły w niwecz obrócił. W chwili pierwszej łeb chciał durny zamachem jednym ściąć, ale się pomiarkował injeno opłazować Mikulasa postanowił. Zastygł na mgnienie oka jeno w pół ruchu zooczywszy jak Alfonso z wozu skoczywszy w mrok dąbrowy pobieżył krokiem bardziej rysiowi podobnemu niźli rozumnej istocie. Potem płaz miecza spadł z boską karą.
Rundstedt zdzieli płazem medyka złości dając upust. Potem weźmie księgę i popędzi za Alfonso
Czech pomiarkował, że Rundstedt wystąpił przeciw niemu z bronia obnażoną w ręku, więc czym prędzej porzucił połamane drzewce i począł czmychać przez las żwawo, co by uciec przed mściwym zakutym łbem. Po cichu liczył też, że Alfonso zdoła uciec...
Prowadz? sesje: ?mier? i ?ycie kami Ryby (L5K) - zawieszona
Mistyczny Lotos (Conan na zasadach Fate)
Moje postacie:
Ahmed Assad Omar - audytor finansowy (PBF Wybawiciel)
Olaf Vilbergson - m?ody zwiadowca (PBF Cienie na ?niegu)
Mikulas Tichy - m?ody medyk z Pragi (PBF - Memento Mori)
Mistyczny Lotos (Conan na zasadach Fate)
Moje postacie:
Ahmed Assad Omar - audytor finansowy (PBF Wybawiciel)
Olaf Vilbergson - m?ody zwiadowca (PBF Cienie na ?niegu)
Mikulas Tichy - m?ody medyk z Pragi (PBF - Memento Mori)
Rundtstedtowa sprawiedliwość płazem opadła na bezbożnego głupca, lecz ku zdziwieniu wielkiemu raubittra w pustkę jedynie natrafiwszy. Ledwie się po owym zamachu na nogach utrzymał naprędce szukając równowagi, gdy medyka praskiego, co przydomkiem "Chyży" wzgardzać odtąd nie powinien wzrokiem jedynie odprowadzić zdołał ku knieji uchodzącego.
Tymczasem templariusz, niby zwierz drapieżny już gęstwiny dopadł wypatrując tropu. Woń wilgotną wciągnął przekląwszy siarczyście. Przeto wiatr i krople deszczu coraz gwałtowniejsze wszystko przepaściły. Nadstawił uszu jeszcze wytężywszy zmysły, lecz szum rzeki bliskiej nadto zmącił ciszę..
Tymczasem templariusz, niby zwierz drapieżny już gęstwiny dopadł wypatrując tropu. Woń wilgotną wciągnął przekląwszy siarczyście. Przeto wiatr i krople deszczu coraz gwałtowniejsze wszystko przepaściły. Nadstawił uszu jeszcze wytężywszy zmysły, lecz szum rzeki bliskiej nadto zmącił ciszę..
Spoiler!
Spoiler!
Spoiler!
Ostatnio zmieniony 21 marca 2016, 12:48 przez koszal, łącznie zmieniany 1 raz.
- Do stu diabłów! - sapnął Mikulas, łapiąc oddech i rozglądając się za rozwścieczonym rycerzem. Wielką mu satysfakcję mściwą dostarczył ów mąż, gdy z tym wyrazem nienawiści ruszył na niego. Jednakże medyk pomiarkował, że mógł zaczekać nieco ze swoją zemstą i dogodniejszy wybrać moment.
Druga strona czeskiego dukatu zaś podpowiadała, że gdyby błędny rycerz usiekł Alfonsa strzałem w serce, to coś złego wydarzyło by się dalej; jakoweś przeczucie miał, że przeklęty ugra jeszcze wielką rolę w tym diabelskim przedstawieniu.
Rozmyślanie przerwał szal, który wcześniej widział Mikulas. Pojął nadto, że szal ten ważnych wskazówek mu dostarczy; a raczej jego złodziejaszek, który obnosił się ze swoją zdobyczą...
.. którą właśnie chciał pożreć mości Alfonso!
Biada, biada, głupi Mikulasie!
- Von Rundstedt, zakuty łbie! Później się porachujemy, teraz bacz na Alfonsa i pomóż mi go okiełzać! - wrzasnął, wskazując palcem na węszącego wyklętego templariusza.
[offtopic]Ten oddech to chyba z przyzwyczajenia złapał, ewentualnie wbiegł prosto na czyjś bezpańsko porzucony w lesie [/offtopic]
Druga strona czeskiego dukatu zaś podpowiadała, że gdyby błędny rycerz usiekł Alfonsa strzałem w serce, to coś złego wydarzyło by się dalej; jakoweś przeczucie miał, że przeklęty ugra jeszcze wielką rolę w tym diabelskim przedstawieniu.
Rozmyślanie przerwał szal, który wcześniej widział Mikulas. Pojął nadto, że szal ten ważnych wskazówek mu dostarczy; a raczej jego złodziejaszek, który obnosił się ze swoją zdobyczą...
.. którą właśnie chciał pożreć mości Alfonso!
Biada, biada, głupi Mikulasie!
- Von Rundstedt, zakuty łbie! Później się porachujemy, teraz bacz na Alfonsa i pomóż mi go okiełzać! - wrzasnął, wskazując palcem na węszącego wyklętego templariusza.
[offtopic]Ten oddech to chyba z przyzwyczajenia złapał, ewentualnie wbiegł prosto na czyjś bezpańsko porzucony w lesie [/offtopic]
Ostatnio zmieniony 21 marca 2016, 21:33 przez Dobro, łącznie zmieniany 1 raz.
Prowadz? sesje: ?mier? i ?ycie kami Ryby (L5K) - zawieszona
Mistyczny Lotos (Conan na zasadach Fate)
Moje postacie:
Ahmed Assad Omar - audytor finansowy (PBF Wybawiciel)
Olaf Vilbergson - m?ody zwiadowca (PBF Cienie na ?niegu)
Mikulas Tichy - m?ody medyk z Pragi (PBF - Memento Mori)
Mistyczny Lotos (Conan na zasadach Fate)
Moje postacie:
Ahmed Assad Omar - audytor finansowy (PBF Wybawiciel)
Olaf Vilbergson - m?ody zwiadowca (PBF Cienie na ?niegu)
Mikulas Tichy - m?ody medyk z Pragi (PBF - Memento Mori)
-
- Reactions:
- Posty: 3733
- Rejestracja: 19 września 2010, 22:20
- Lokalizacja: Wawa
- Has thanked: 87 times
- Been thanked: 150 times
Buonafiroi pędził przez knieje na karku załamanie. Poprzez ostęp dziki, gdzie wykroty i drzewa pokraczne rosły. Gałęzie siekły go nie miłosiernie po twarzy. Na raz się zatrzymał. Nic nie słyszał w puszczańskiej gęstwinie. Szmer jeno wody. Zapachów nijakich też nie było. Wilgoć w powietrzu woń wszelką zatarła.
Przez chwilę nie dłuższą niż kilka uderzeń serca ludzkiego nasłuchiwał jeno. Lecz nic nie posłyszał prócz szemrzącej wody co wszystek dźwięk tłumiła. Rzucił się tedy w kierunku drożyny co ją wcześniej obaczył kiedy z woza zeskakiwał. Bo choć wiedział, że pachołek skrótem przez gęstwinę mknie, to nie miał rozeznania którędyż za nim bieżyć. Mus mu jednak go wartko doścignąć było i to pierwej nim do wsi kmiot dobiegnie. A wszak więcej ich było.
Dalejże, żwawiej duszo ty potępiona za kmiotem! - warknął sam do siebie w myślach i pędem się puścił do przecinki a nią dalej aż do wsi gdzie zapewne prowadziła.
Przez chwilę nie dłuższą niż kilka uderzeń serca ludzkiego nasłuchiwał jeno. Lecz nic nie posłyszał prócz szemrzącej wody co wszystek dźwięk tłumiła. Rzucił się tedy w kierunku drożyny co ją wcześniej obaczył kiedy z woza zeskakiwał. Bo choć wiedział, że pachołek skrótem przez gęstwinę mknie, to nie miał rozeznania którędyż za nim bieżyć. Mus mu jednak go wartko doścignąć było i to pierwej nim do wsi kmiot dobiegnie. A wszak więcej ich było.
Dalejże, żwawiej duszo ty potępiona za kmiotem! - warknął sam do siebie w myślach i pędem się puścił do przecinki a nią dalej aż do wsi gdzie zapewne prowadziła.
Skoro nie przez gęstwinę to drogą. Byle szybciej, szybciej...
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Albert Einstein