Barbarzyńca odzyskiwał siły, czuł jak z każdym dniem rany zabliźniają się coraz szybciej. Choć musiał dbać o ich czystość, w piekielnym słońcu, pośród inwazji insektów fruwających chmarami gdy nastawał zmrok, starał się nie zaniedbywać zmiany opatrunków. Na tych pustkowiach, każda jątrząca się rana mogła stać się przepustką na drugą stronę, ku zaświatom. Nie miał jednak chęci spotykać Cymeryjskich bóstw, nie czuł się na to gotowy. Poza tym, śmierć w łożu miast w chwalebnej walce? Nic pochlebnego o czym można prawić peany...
Zaglądał co jakiś czas do chaty Szamana zajmującego się kuracją Venko, niby najgorsze minęło, jednak wciąż majaczył w gorączce trawiącej ciało i obawa czy wróci do zdrowia czaiła się gdzieś na granicy podświadomości. Było nie było, zwiedzili kawał świata i mimo jakichś animozji, sprawdzali się w boju. Utrata doświadczonego woja nigdy nie była czymś przyjemnym.
Wieść o oprzytomnieniu rannego i jego pierwsze słowa wlały odrobinę radości do codzienności przerywanej pieczeniem gojących się ran.
***
Kolejny wieczór pośród czarnoskórych. Siedząc przy ognisku miał dosyć natarczywości mieszkańców, małych łapek dzieci biegających dokoła, co odważniejszych starających się go dotknąć, odganiania się od nich. Wojowników zaczepiających i mających chęć napicia się z nim wioskowego trunku. Smakował ohydnie, ciepły, z niewielką ilością alkoholu. Ani to smaczne, ani sprawiające miłe otumanienie. Co prawda, na brak zainteresowania ze strony płci przeciwnej nie musiał narzekać, jednak każda noc z inną "przytulanką" zaczynała się rychło chylić się ku końcowi. Te w stanie wolnym powoli zaczynały się kończyć, a świadomość, iż i tak część jego krwi pozostanie zmieszana z miejscowym ludem w połączeniu z animozjami jakie mogą powstać gdy zabierze się za zamężne, powoli budziły niechęć do dłuższego pozostania w wiosce. Nie miał zamiaru pozostać tu aż pojawią się żądania do uznania ojcostwa, ani tym bardziej użerać się z mężatkami. I tak już musiał pozbyć się kilku, prawie siłą. Niby wolna a okazuje się zamężna.
- Pffft... - splunął rozdrażniony w ognisko - Trzeba podjąć jakieś decyzje...
Chyba trzeba by się wyleczyć i w końcu ruszyć na Tajemnicze miasto... Kanibalami można zająć się ewentualnie później.