Ludzie

Ludzie to jedna z najmłodszych rozumnych ras. Są dziełem ponownie zebranego Wielkiego Zgromadzenia bogów, którzy tym razem postanowili pójść na ilość, a nie na jakość. Stworzone dotąd rasy dysponowały długowiecznością i władzą nad poszczególnymi elementami przyrody, a niektóre także nad magią. Były wszakże pod jednym względem ułomne – rozradzały się w powolnym tempie, kobiety mogły rodzić co najwyżej trzy razy w życiu po jednym potomku. Ludziom poskąpiono długowieczności – osiemdziesiąt lat to dla nich już bardzo sędziwy wiek, nieliczni dożywają setki. Za to kobiety ludzkie mogą urodzić nawet kilkanaścioro dzieci, dzięki czemu w stosunkowo krótkim czasie można odnowić stan liczebny przetrzebionego wojnami plemienia. Ulepiono ludzi z gliny (materiału pośledniejszego od kamienia czy drewna), ale za to dodano żelaza, by wytrwale dążyli do celu. Postanowiono dać im wolną wolę, równo rozdzielając dobro i zło w duszach. By przetrwali nawet w najgorszych sytuacjach, napełniono ich nadzieją i pragnieniem wolności. Na końcu dołożono ciekawość świata, dzięki czemu sława ludzi jako podróżników i odkrywców nie ustępuje sławie elfów. Od samego początku gromady ludzkie wyróżniały się wielką mobilnością, penetrowały wszelkie dostępne zakamarki północnej części Górolądu. Dlatego też szybko nauczyły się, że lasy i góry to siedziby groźnych potworów i niechętnych obcym przybyszom rozumnych ras. Pozostawały przeto równiny, na których można było zawczasu dostrzec zbliżające się niebezpieczeństwo. Tamtędy wędrowały nieprzeliczone stada dzikich zwierząt, jakby same proszące o odstrzał. Tam też istniały najżyźniejsze ziemie uprawne. Tak więc przed ludźmi otworzyło się kilka dróg życia. Z czasem zaczęli wykorzystywać każdą z nich. Jedni tworzyli ruchliwe gromady, sezonowo przemieszczające się za wędrującymi zwierzętami. Inni przenosili się tylko dwa razy do roku, kiedy trzeba było zmieniać pastwiska udomowionych zwierząt. Jeszcze inni budowali stałe, umocnione siedziby i nie mieli zamiaru się z nich ruszać – w okolicy leżały ich pola uprawne, a niewielkim stadom bydła przez cały rok starczało paszy. Niejednokrotnie dochodziło do ostrych walk pomiędzy grupami osiadłymi a koczującymi – o pastwiska, o zgromadzone w grodach zapasy. Nie było reguły – raz jedna strona, raz druga, na zmianę, wychodziły zwycięsko. W tym czasie uzbrojenie i formy rządów były podobne u wszystkich ludzi, toteż o wiktorii decydowało zaskoczenie i determinacja walczących. Przełomem okazało się, inaczej niż u reptillionów czy elfów, nie wynalezienie nowej broni, a udomowienie wielce pożytecznego zwierzęcia – konia.

Wojna

Jednym ze zwierząt, które stadami przebiegało stepy Górolądu był koń. Istniały jego dwie odmiany. Stepowa, rosła i delikatna, bardzo szybka, ale tylko na krótkich dystansach. Druga odmiana żyła na pograniczu lasów i stepów – niska, silnie zbudowana, dość wolna, ale za to zdolna do równego, wielokilometrowego biegu. Jak twierdzą wiarygodne opowieści, do udomowienia konia doszło jednocześnie w dwóch ośrodkach. Jedno z plemion koczowniczych obłaskawiło odmianę stepową, zaś pewien ród rolniczy – stepowo-leśną. Powstały dwa efemeryczne, błyskawicznie rozrastające się państewka. Po pewnym czasie stanęły naprzeciw siebie: zjednoczone plemiona koczownicze przeciw połączonym rolniczym. Siły były mniej więcej równe, przeto doszło do krwawej wojny, która zakończyła się zwycięstwem nomadów. Ich wódz wykazał się niespotykanym rozumem – doprowadził do ścisłego współżycia obu grup społecznych, i w ten sposób uniknięto jakże oczywistego konfliktu między cywilizowanymi rolnikami a dzikimi nomadami. Wódz ten nazywał się Magon i od niego bierze początek sławna linia Magonidów. Wraz z powszechnym użyciem konia, zarówno do prac gospodarskich, jak i wojennych, zaczęła się zacierać przewaga obu ośrodków, w których je udomowiono. Po kilkudziesięciu latach doszło do rozpadu państwa Magonidów, strukturalnie nie przygotowanego do władania tak olbrzymimi obszarami. Na jego gruzach wyrosło kilkanaście innych władztw, z czasem coraz bardziej rozdrabnianych, zgodnie ze zwyczajem podziału schedy po ojcu przez synów-następców. Zachowane zostało w każdym razie pojęcie wspólnoty rasy ludzkiej – sąsiednie państwa wielokrotnie wspomagały się w razie najazdów stworów Ciemności lub innych rozumnych ras.

Prześledzimy teraz rozwój uzbrojenia i sposobów walki, stosowanych przez ludzi. Zobaczymy, że rasa ta, jako jedyna, potrafiła się dostosować do wszelkich warunków i pełnymi garściami czerpała z doświadczenia innych ras. U zarania swych dziejów ludzie stosowali różne typy prymitywnej broni obuchowej – pałki, maczugi nabijane kamieniami, krzemienne siekierki. Nie trwało to długo, jedynie do czasu, gdy pierwsze gromady dotarły do gór i nauczyły się docierać do pokładów żelaza (krasnoludy twierdzą uparcie, że od nich). Nie wiadomo dlaczego, ale pewne jest, iż ludzie nie zamienili dawnej broni, np. krzemiennych toporków, na ich metalowe odpowiedniki. Stare uzbrojenie nadal było w użyciu, a dołączyła do niego włócznia z metalowym grotem. Żelazem zaczęto też umacniać drewniane hełmy i tarcze. Stosowano również żelazne noże bojowe z krzyżową rękojeścią – w zależności od plemienia, osiągały one długość od piętnastu do trzydziestu centymetrów. W owym okresie wojownicy walczyli w luźnej grupie – wódz dawał znak, na który wszyscy odpowiadali okrzykiem, potem biegli przed siebie, żeby jak najszybciej dosięgnąć wroga. Bitwa polegała na szeregu niezależnych pojedynków, z których najważniejszy, często decydujący o przebiegu starcia, odbywał się pomiędzy wodzami (jeśli zdołali natrafić na siebie w chmarze przemieszanych wojowników). Od czasu oswojenia konia wiele się zmieniło. Początkowo skórzano-drewniane oporządzenie wierzchowca szybko zamieniono na metalowo-skórza. Szczególne znaczenie miało zastosowanie ciężkiego, żelaznego wędzidła – umożliwiało powodowanie koniem na polu walki jedynie za pomocą lekkich pociągnięć wodzami. W walce z konia przestała wystarczać broń obuchowa. Przedłużono więc drzewce włóczni, a zaraz potem zastosowano dalszą innowację: noże bojowe zamieniły się w dwusieczne miecze o ponad metrowej długości, idealnie nadające się do cięć z wysokości końskiego grzbietu. Miecz w krótkim czasie stał się bronią, z którą inne rasy zaczęły kojarzyć ludzi. Miał dwie podstawowe odmiany. Obie dwusieczne, z prostym jelcem. Typ konny charakteryzował się brakiem strudzin i tępym sztychem. Pierwsza cecha zwiększała jego ciężar, co powodowało, że uderzenie było mocniejsze. Tępy sztych uniemożliwiał pchnięcia, ale konna walka mieczem polegała przede wszystkim na cięciach. Dopiero później, kiedy przeciwnicy też zaczęli używać konia, pojawiła się konieczność stosowania pchnięć – przybył więc ostry sztych. Drugi typ miecza był zwykle krótszy (60-80 cm), ze strudzinami i ostrym sztychem. Zarówno długość, jak i strudziny zmniejszały ciężar broni, umożliwiając swobodniejsze posługiwanie się nią. Takie miecze stosowali piesi wojownicy, mający w swym arsenale środków cały zestaw pchnięć mieczem (ostry sztych). Koczownicy postawili na jak największy rozwój jazdy, w owym czasie jeszcze tylko lekkiej, posługującej się mieczami i włóczniami, ochranianej pancerzami z kilku warstw utwardzanych skór. Rolnicy zaś tworzyli konnicę (niemal identyczną jak nomadzka), złożoną z zamożniejszych obywateli (wcześniej już bowiem doszło wśród nich do rozwarstwienia struktury rodowej) i piechotę (cała reszta plemienia), wyposażoną w broń obuchową, włócznie, czasem miecze i okrągłe tarcze. Zarówno jazda, jak i piechota stosowała drewniano-metalowe hełmy i skórzano-metalowe zbroje. Uległa też zmianie taktyka przy spotkaniach piechoty przeciw jeździe – piechota ustawiała się w mur tarcz i… czekała na wsparcie własnej konnicy. Z drugiej strony wroga jazda uderzała w rozproszeniu, co rzadko było dobrym sposobem na rozbicie muru tarcz. Dlatego też koczownicy zwykle starali się atakować znienacka, kiedy piechota rolników nie zdołała jeszcze stworzyć zwartej formacji. Czasy ciężkiej jazdy, zdolnej sforsować opór piechoty, jeszcze nie nadeszły.

Następnym przełomowym momentem był czas przymierza rozumnych ras przeciw stworom Ciemności. Ludzie byli jedyną rasą, która przejęła od innych tak wiele rodzajów broni. Łuk, stosowany odtąd przez lekką jazdę i pewne oddziały piesze; krasnoludzki topór, wykuwany w ludzkich kuźniach w dziesiątkach odmian – od małego, przeznaczonego do rzucania, po ogromne, podwójne topory przypominające krasnoludzki pierwowzór. Zbroje stały się ciężkie od żelaznych obić, także kolczugi znalazły uznanie w oczach ludzi. Upowszechniły się w pełni metalowe hełmy. Naśladując inne rasy, ludzie stosowali całą gamę szyków bojowych – czy to reptilioński czworokąt, czy krasnoludzki podwójny szereg. Z powodzeniem udało im się zgrać współdziałanie przeróżnych formacji na Polu walki, czego inne rasy wcześniej nie próbowały. Pozornie wojska ludzkie przypominały pstrokatą mieszaninę różnie uzbrojonych wojowników, dopiero w czasie działań zbrojnych okazywało się, że każdy zna swoje miejsce w szyku, a wodzowie z łatwością doprowadzali do współpracy różnie uzbrojonych oddziałów.

Każdy rodzaj broni przechodził długotrwałe ewolucje, których opis zabrałby zbyt wiele miejsca, dlatego też skoncentrujemy się na efekcie końcowym – czasach współczesnych. Równocześnie doszło do dalszego rozwarstwienia społeczeństw ludzkich, co też odbiło się na konstytuowaniu rodzajów formacji – na przykład ciężka jazda rekrutuje się ze szlachty, a najlżejsze formacje piesze z biedoty. Teoretycznie we wszystkich państwach ludzkich każdy wolny obywatel ma obowiązek służby w wojsku, ale w praktyce pozycja wielu niższych warstw społecznych wyklucza je z udziału w wojnie. Powszechnie stosuje się praktykę płacenia przez panów feudalnych wykupnego za zależnych od nich chłopów. Daje to jednocześnie środki na zatrudnianie zawodowych żołnierzy, którzy w tej chwili tworzą trzon piechoty. Pospólstwo miejskie i część chłopstwa garnie się do lekkich formacji pieszych: procarzy, łuczników, służb inżynieryjnych i pomocniczych. Ich żołd jest mierny, ale po skończeniu dziesięcioletniej służby dostają przydział ziemski lub mogą, pozostawszy w wojsku, dochrapać się niższych stopni podoficerskich, czyli stają się najemnikami dowodzącymi biedotą z poboru – taką, jak oni sami kiedyś.

Zarówno procarze, jak i łucznicy nie posiadają uzbrojenia ochronnego, chyba że zmajstrują sobie coś na własny koszt. Sformowani są w oddziały dwudziestopięcioosobowe. Zwykle na polu walki ustawieni są na czole lub skrzydłach, by w dalszych fazach bitwy wycofać się na tyły. W czasie oblężeń to oni stanowią mięso armatnie, które ma za zadanie podstawiać drabiny czy przyciągać wieże oblężnicze wprost pod wrogie mury. Zamożniejsze chłopstwo ma prawo zaciągać się, za niezłą opłatą lub krótkotrwałym zwolnieniem z podatków, na dwa do pięciu lat do włóczników i pikinierów. Ci pierwsi mają po dwie włócznie do miotania i jedną do walki wręcz, której używają w razie niespodziewanego kontrataku wrogiej lekkiej jazdy lub piechoty. Pikinierzy to żywy zasiek przeciw atakowi ciężkiej jazdy – stają w poczwórnym szeregu i nastawiają bardzo długie piki w kierunku pędzących konnych.

Cięższe formacje piesze składają się z najemników, którzy są dobrze opłacani, ale też muszą wyposażyć się na własny koszt. Są to topornicy i tarczownicy. Obie formacje ubrane są w metalowe hełmy i kolczugi lub skórzane kubraki obszywane żelaznymi płytkami. Jedyną bronią topomików jest potężny topór, najczęściej dwuręczny. Niektórzy używają małych, okrągłych tarcz, które zawieszają na plecach. Tarczownicy walczą mieczem, a w drugiej ręce dzierżą prostokątną tarczę metrowej wysokości. Siła obu tych formacji polega na jednolitym froncie uderzeniowym – idąc bark w bark są w stanie zagrodzić przejście nawet ciężkiej jeździe. Tutaj też wszakże kryje się ich słabość. Jeśli ich szyk zostanie rozerwany, praktycznie wypadają z gry. Uczeni do walki w oparciu o pomocne ramiona sąsiadów, niewiele potrafią zdziałać, mając przeciwników z więcej niż jednej strony.

Lekka jazda formowana jest z mieszkańców okolic chlubiących się pochodzeniem od najwaleczniejszych plemion koczowniczych. Ubrani są oni w metalowe hełmy i filcowe przeszywanice. Wojują mieczem, ale tak naprawdę do perfekcji doprowadzili sztukę posługiwania się łukiem. Potrafią celnie strzelić w pełnym galopie. Używani są do nagłych wypadów oraz ataków na piechotę. Posyła się ich przeciw jeździe przeciwnika jedynie w ostateczności, gdyż zarówno delikatne stepowe koniki, jak i słabe uzbrojenie ochronne nie nadają się do morderczego starcia z zakutą w żelazo jazdą. Lekka jazda o tradycjach koczowniczych odznacza się przesadnie kolorowym, niemal jarmarcznym ubraniem, oznaczającym przynależność do danego plemienia. Co bogatsi lubują się też w złoceniach i srebrzeniach uprzęży końskiej, a już szczytem elegancji są srebrne ostrogi, najlepiej potężne i sporo ważące.

Ciężką jazdę tworzą przedstawiciele szlachty i arystokracji. Na własny koszt sprawiają sobie konie i zbroje. Ich wierzchowce są rasą sztucznie wyhodowaną – mieszanką obu naturalnie występujących ras. Z odmiany stepowej odziedziczyły rosłość i szybkość, z leśnej – silną budowę i wytrzymałość. Są to wielkie zwierzęta, tresowane do walki od źrebaka, na polu bitwy potrafiące szkodzić przeciwnikowi na równi z właścicielem. Zbroja rycerza składa się z długiego kolczego kaftana, czasem dodatkowo okrytego luźną zbroją płytkową. Do tego dochodzi metalowy hełm i niewielka, żelazna tarcza z herbem. Hełmy niejednokrotnie posiadają wymyślne zasłony w kształcie twarzy ludzkich lub zwierzęcych pysków. Tradycyjną bronią rycerza jest długi miecz o szerokiej głowni. Ponadto rycerze posiadają grubą, długą włócznię używaną podczas szarży. Przy pasie umieszczają długi sztylet, najczęściej bogato zdobiony. Jest on tylko wyjątkowo wykorzystywany w czasie walki, za to przydaje się w honorowych pojedynkach pomiędzy przedstawicielami stanu rycerskiego. Taktyka ciężkiej jazdy jest bardzo prosta – szarża, ławą gniotąca szeregi przeciwnika. Przy pierwszym starciu wykorzystuje się włócznie, potem w ruch idą miecze. Oddziały są tak szkolone, by nawet po wdarciu się w głąb pozycji wroga zachowany został względny porządek i klin jazdy nie rozerwał się na małe grupki. Jednakże przy współczesnym wyszkoleniu pieszych najemników, ciężkiej jeździe coraz trudniej zachować zwartość, toteż wykorzystuje się ją raczej do oskrzydlania i ataku na boczne lub tylne pozycje wroga.

Formacją, która w ostatnich latach zdobywa sobie coraz większe uznanie są kusznicy. To też zwykle najemnicy, używający kusz ciężkich, o dalekim zasięgu. Bełty z takiej broni potrafią przebić pancerz najlepiej uzbrojonego wojownika. Gdy książę Palamor, trzydzieści lat przed upadkiem Imperium Reptillionów, jako pierwszy sformował regularne oddziały kuszników, okazało się, że formacje ciężkiej jazdy i nieruchliwych toporników nie są w stanie nawet podejść do pozycji jego wojsk. Były po prostu dziesiątkowane już w czasie szturmu, co kończyło bitwę przed czasem. Odpowiedzią na kuszników stało się wzmacnianie pancerzy poprzez pogrubianie ich podszewkami materiałowymi, które lepiej od metalu zatrzymywały bełty. Dzisiaj skuteczny ostrzał kuszników jest możliwy dopiero przy niemal bezpośrednim starciu, gdyż na większe odległości pociski nie są w stanie pokonać metalowych pancerzy.

Kilka słów należy poświęcić gwardiom obu współcześnie istniejących państw ludzkich.

Księstwo Tabadanu chlubi się unikatową formacją – Jeźdźcami Pegazów. Pegazy to rzadko występujące, latające konie wielkiej urody, zwykle białe. Tylko ludzie z Orcusa Wąskiego nauczyli się je oswajać i przyuczać do walki, nikomu innemu nie zdradzili tej sztuki. Pod względem uzbrojenia jest to ciężka jazda. Szarża następuje zwyczajnie, po ziemi, po czym w ostatnim momencie pegazy unoszą się w powietrze i wpadają w sam środek wrogiego zgrupowania. Dalej następuje typowa walka naziemna. Jeźdźcy Pegazów to formacja niezwykle efektywna, ale rzadko używana w starciach, gdyż zarówno cena zwierzęcia, jak i koszt jego przyuczenia są niebotyczne, toteż Jeźdźcy stanowią raczej oddział reprezentacyjny niż operacyjny.

Natomiast w królestwie Osmundu, gdzie ludzie lubują się w złocie, gwardia królewska nosi miano Złotych Nieśmiertelnych. Złotych, gdyż ich zbroje są powlekane pozłotą, a Nieśmiertelnych, ponieważ z bitwy wychodzi ich tylu, ilu do niej poszło. Oczywiście niektórzy giną, ale na ich miejsce są od razu podstawiani zmiennicy, którzy w liczbie stu są zabierani na wyprawy wojenne. Nieśmiertelnych jest tysiąc, a rekrutują się z najszlachetniejszych rodów. Rywalizacja jest ogromna, gdyż Osmund posiada około trzystu czołowych rodów, z których każdy ma kilkunastu młodzieńców, pragnących znaleźć się w gwardii.

Społeczeństwo

Istnieją jeszcze gdzieniegdzie odosobnione plemiona ludzkie, które rządzą się prawami rodowymi, przez innych są one pogardliwie nazywane barbarzyńcami. Uprawiają rolę, bądź hodują bydło, zaś główną zasadą ich życia jest kult wojny. Wciąż walczą między sobą lub organizują rabunkowe wypady na inne rasy. To wśród nich narodziła się wiedza na temat Magicznych Runów (nie są one spokrewnione z runami elfimi).

W chwili obecnej ludzkość cywilizowana jest silnie rozwarstwiona społecznie. Niektóre warstwy wprawdzie nadal kultywują więzy rodowe, ale związane jest to z potrzebami polityczno-finansowymi, a nie z przebrzmiałymi już dawno układami społecznymi.

Na wsi najniższą warstwę tworzą chłopi. Niektórzy są wolni, większość jednak to przypisańcy – pole, na którym pracują, większa część zbiorów, a nawet oni sami należą do wielkich obszarników. Wielmoża ma prawo przenieść chłopa wraz z rodziną w dowolny zakątek swej posiadłości, oddawać jego dzieci na sprzedaż i karać go w dowolny sposób. Nie ma jednak prawa go zabić – taki wyrok musi być przedtem potwierdzony przez sądy królewskie, które mają siedziby w stolicach obwodów. Przestrzegania tego i jemu podobnych przepisów pilnują komisje królewskie, co trzy lata przeprowadzające spis ludności w każdej wsi. Wolni chłopi pracują na własnych polach, albo na dzierżawach, płacąc podatki. Stoi przed nimi otworem droga do prestiżowego odbycia służby wojskowej. Wolny kmieć teoretycznie ma takie same prawa przed obliczem sądu jak szlachcic, jednak wyroki są zwyczajowo cięższe dla niżej urodzonych. Na przykład: szlachcic za zabicie wolno urodzonego płaci główszczyznę w wysokości równowartości dwóch krów, wolny kmieć – daje gardło. Wolni rolnicy żyją we wspólnotach rodzin trzypokoleniowych, dalsze więzy rodowe są przestrzegane, ale nie mają zbyt wielkiego znaczenia w życiu codziennym. Za to chłopi czują silną więź w obrębie swojej wsi. Niejednokrotnie zdarzało się, że uzbrojeni w topory i widły rolnicy skutecznie bronili własnych interesów przed zakusami panów feudalnych. Potem sprawa zwykle była rozpatrywana przez najbliższy sąd królewski, a te znane są ze sprawiedliwości, więc niejednokrotnie stroną płacącą odszkodowania byli możni. Z powodu owych waśni spotyka się dość często umocnione wsie – otoczone ostrokołem lub wałem drewniano-ziemnym. Szlachta to warstwa zamknięta, przyjmująca w swe szeregi nowych członków jedynie sporadycznie, na podstawie uroczystego nadania królewskiego (za jakieś zasługi dla państwa). Stanowi ona około 5 procent całego społeczeństwa. Dzieli się na rody zupełnie niezależne, osiadłe na własnej ziemi i za suwerena uznające jedynie króla oraz na osiadłe na ziemi możnowładcy i jego uznające za patrona. Każdy szlachcic, niezależnie jak przedstawia się jego stan majątkowy, jest równy w prawach z najbogatszym z możnych. Oczywiście tak jest w teorii, zaś w praktyce liczy się polityka czynów dokonanych lub (jeśli biedniejszy ma szczęście) w porę wydany wyrok sądu królewskiego. Kwestią honoru jest odbycie przez młodego szlachcica służby wojskowej, a przez resztę życia dobrowolne przyłączanie się do zbrojnych kontyngentów, ciągnących na wojnę. Wojna to źródło sławy i bogactwa, a także rozrywka – jedyna rozrywka godna prawdziwego mężczyzny. Szlachta posiada herby wspólne dla całego rodu – jest to właśnie ta warstwa, która z dawien dawna kultywuje pokrewieństwo rodowe, odnawiane podczas corocznych zjazdów. Należący do rodu mają obowiązek wspierać orężnie i finansowo zagrożonego krewnego, i dlatego czasem dochodzi do prawdziwych wojen domowych, gdyż za zwaśnionymi po pijanemu dwoma rozrabiakami staje murem po kilkudziesięciu krewnych i powinowatych. Dochodzi do morderstw, zasadzek, zajazdów i podpaleń, aż sprawa zostanie zakończona nadejściem wojsk królewskich lub śmiercią jednego z winowajców.

Największym autorytetem cieszą się możnowładcy, posiadający olbrzymie majątki ziemskie z wieloma wsiami, a nawet miastami. Mieszkają w luksusowych posiadłościach czy zamczyskach, utrzymują dwory z setkami służby, niektóre mogące się równać nawet z dworem królewskim. Aby ukrócić wpływy tej warstwy, państwo zostało podzielone na prowincje, których namiestnicy wyznaczani są nie z miejscowej arystokracji, ale spośród zaufanych ludzi króla. Mają oni do dyspozycji sądy królewskie i zbrojne garnizony.

Możni posiadają tytuły nadawane przez władcę, ale są one jedynie honorowe i nie niosą ze sobą władzy administracyjnej czy wojskowej. Nie są też dziedziczne. Majątki arystokracji obciążone są znacznymi podatkami, z których dochód jest przeznaczony wyłącznie na obronę wybrzeży danej prowincji, utrzymywanie miejscowej administracji i wojska królewskiego. Wielokrotnie zdarzało się, że możni odmawiali płacenia podatków. W takiej sytuacji stosowano dwa rozwiązania – zdobywano siedzibę arystokraty i ściągano należność za następne dziesięć lat, albo wycofywano straż wybrzeża z jego posiadłości. Natychmiast korzystali z tego piraci i bez przeszkód łupili, co się da. Nie zwracali specjalnej uwagi na lenników możnego, gdyż ci nie byli w stanie im się przeciwstawić. Niemal zawsze efektem wycofania straży wybrzeża były błagania arystokraty o ponowną ochronę rozgrabianego majątku, poparte natychmiastową wypłatą zaległych świadczeń. Mimo tak dużych ograniczeń, rody arystokratyczne tworzą silne stronnictwa polityczne, które wprawdzie nie są w stanie wywierać wpływu na politykę zagraniczną państwa, ale nie raz dały się władzy centralnej we znaki w polityce prowincjonalnej.

W miastach istnieje podobna drabina społeczna. Sam jej dół zajmuje liczna rzesza pospólstwa, wykonującego najcięższą pracę. Teoretycznie wszyscy oni są wolni, ale nie mają ani środków, ani ochoty na wpływanie na rządy. Nigdy nie doszło do ukierunkowanego działania tysięcy najbiedniejszych, a jeśli już, to ich niezadowolenie było dobrze wykorzystywane przez rządzące miastami cechy i gildie. Warstwę średnią tworzą rzemieślnicy i drobni kupcy. Zrzeszeni są w organizacjach, których celem jest zabezpieczanie stałych rynków zbytu, wyznaczanie cen minimalnych i maksymalnych, ograniczanie dopływu nowych członków, obrona wyznaczonego fragmentu murów obronnych, opieka nad wdowami i sierotami po współbraciach itp.

Najbogatsi są wielcy kupcy, armatorzy i przedsiębiorcy, do których należą pracujące dniem i nocą manufaktury. W każdym mieście władzę sądowniczą i wykonawczą sprawuje rada miejska, złożona z najzamożniejszych obywateli oraz przedstawicieli cechów i gildii. Czuwa nad tym wszystkim, z rzadka tylko się wtrącając, urzędnik królewski, odpowiedzialny za bezpieczeństwo miasta, i stacjonujący tam garnizon. Wpływową warstwą są kapłani, szczególnie czuwający nad kultem Asteriusza Wielkiego i Dagonina Białego. Kapłani tworzą konfraterie, zrzeszające nawet po kilkuset członków w jednym ośrodku. Mają pod swoją opieką olbrzymie biblioteki, w których przechowuje się ludzkie i elfie dzieła, potrzebne do zgłębiania religijnej, filozoficznej i magicznej wiedzy. Teoretycznie czarna magia jest zabroniona, ale kapłani czasem wkraczają na jej teren, by – jak twierdzą – znać możliwości ciemnych sił. Ze zdaniem arcykapłanów poszczególnych kultów musi się liczyć nawet władca, gdyż, zgodnie z tradycją, król jest synem i powiernikiem planów Asteriusza. Zaś owe plany poza królem przeniknąć może jedynie… arcykapłan. Prowadzi to nieustannie do zadrażnień między władcą a kapłanami, z czego korzystają stronnictwa możnych.

Ród królewski wywodzi się od Kirana Błyskawicy, na wpół mitycznego władcy z czasów Lahagana Białego. Jak przekazują niezbyt wiarygodne źródła, Kiran miał być spokrewniony z ostatnimi przedstawicielami Magonidów, co tym bardziej dodaje blasku królewskiemu rodowi. Książęta Tabadanu to też potomkowie Kirana, należący do jednej z bocznych linii, która zawsze uważała się za co najmniej równie godną sprawowania władzy zwierzchniej, co linia do dziś dzierżąca władzę w Osmundzie. Ich ambicje zostały zaspokojone po zdobyciu Orchii przez Kartana i wydzieleniu odrębnego państwa ludzkiego na Tabadanie.

W obu ośrodkach ludzkich władca jest najwyższym autorytetem, którego woli mają być posłuszni wszyscy poddani. Nie jest to władza absolutna, ale niewątpliwie system rządów dąży w takim kierunku. Jest to zresztą korzystne dla gospodarczego rozwoju państwa oraz dla jego wewnętrznego spokoju. Dawni królowie mieli mnóstwo kłopotów z możnymi, dzisiaj wszelkie niepokoje są szybko i skutecznie uciszane przez wojska królewskie i administrację centralną.
Król otoczony jest swoistym nimbem świętości z powodu usynowienia przez Asteriusza. Pozwala to na zażegnywanie sporów religijnych, w których ludzie gustują. Każdy z nich jest kończony dekretem religijnym króla, uprawomocnionym przez arcykapłanów. Jeśli komuś taki werdykt się nie podoba, traci majątek i dostaje się do kopalni. Nadrzędnym celem jest bowiem spokój wewnętrzny i umacnianie potęgi gospodarczej i militarnej państwa.

Władztwa ludzkie posiadają status państw niezależnych, sprzymierzonych z imperium orków. Katanowie rzeczywiście szanują tę niezawisłość, co niekoniecznie musi się skończyć z korzyścią dla orków, gdyż ich imperium cały czas słabnie, podczas gdy królestwa ludzkie rosną w potęgę. Władcy ludzi zdają sobie z tego sprawę i starają się nie zadrażniać stosunków z katanami, by wszystko toczyło się właściwym, to znaczy korzystnym dla ludzi trybem. Upadek znaczenia orków, a wywyższenie ludzi, to tylko sprawa lat. Nikt jednak nie wie ilu.

Przykład społeczeństwa ludzi z frakcji zła – Hargara Czarna.

Przykład społeczeństwa ludzi z frakcji dobra – Hargara Biała.

Religia

Ludzie oddają cześć praktycznie wszystkim bogom, poczynając od takich strażników dobra jak Asteriusz, a kończąc na ucieleśnieniach zła – Secie i Morglicie. Posągi i świątynie wystawia się jedynie bogom dobra, wyznawcy Ciemności nie odważają się publicznie uprawiać swoich kultów. Najprawdopodobniej istnieją i ich świątynie, ale są one tak dobrze ukryte, że nie kłują w oczy wyznawców dobra. Istnieje sporo świąt religijnych, które są jednocześnie państwowe. Najważniejsze z nich to obchody Narodzin Jasności – uroczystość na cześć Asteriusza i Dagonina (w pierwszym miesiącu roku), Dzień Miłości – orgiastyczne święto ku czci Arianny (w czwartym miesiącu) oraz najweselszy dzień roku – bachanalia, urządzane pod egidą boga przyjemności Piana (w siódmym miesiącu roku).

Świątynie Asteriusza odznaczają się wysokimi wieżami, zwieńczonymi złotymi kopułami – jest to forma oddawania czci temu bogu. Wewnątrz też mienią się złotymi ozdobami i ofiarami wotywnymi. Asteriusz wyobrażany jest jako starzec z siwą brodą i dobrodusznym obliczem. Jego głowę wieńczy korona z diamentową gwiazdą. Spośród innych świątyń wielkością i bogactwem odznaczają się poświęcone Dagoninowi, Oriakowi, Ariannie i Graamowi. Zwykle wznoszone są z najbielszego piaskowca lub wapienia, aby mogły lśnić w słońcu na chwałę boską. W darze składa się Asteriuszowi złoto i dobre czyny, Dagoninowi – precjoza z metali szlachetnych, Oriakowi – złote monety i odpisy własnych dzieł (jeśli ktoś je pisze), zaś Ariannie płody rolne, zwierzęta, a ponadto młode pary mają prawo do publicznej kopulacji na ołtarzu świątynnym.

Wprawdzie państwa ludzkie zaakceptowały równouprawnienie wszystkich religii, ale każdy wyznawca Ciemności wie, że jeśli zostałby ujawniony, rozszarpano by go na strzępy, zaś straż miejska nawet by nie zareagowała. Aby zaś kościoły Ciemności nie prowadziły zbyt szerokiej działalności, istnieje tajna służba królewska, która bada i likwiduje zbyt śmiałe przedsięwzięcia sług Setha.

Oprócz Setha i Morglitha, wyznawcy Ciemności kłaniają się też Hasar-Grunowi i Nata-Krancie, zaś złodzieje i mordercy – Bellowi.

Kultura

Ta sfera życia jest szczególnie hołubiona w społeczeństwach ludzkich, gdyż ludzie lubują się w pieśniach, malowidłach, ozdobach, a niektórzy – w nauce. Istnieje kilka uniwersytetów, z których największym i najsławniejszym jest Uniwersytet Królewski z siedzibą w stolicy Osmundu. Naucza się w nich dziedzin zarówno humanistycznych, jak i technicznych. Najwyższa kadra uniwersytecka stanowi zarazem naukową elitę państwa – ich rozprawy i księgi są cenione nawet przez elfy. Na dwóch uniwersytetach istnieją też katedry magii – wyłącznie białej. System szkolnictwa jest płatny, a więc niedostępny dla biedoty. Najzdolniejszym przyznawane są stypendia królewskie, umożliwiające studia, a nawet prowadzenie później samodzielnej pracy naukowej. W powszechnym użyciu jest elfi alfabet runiczny. Utrwala się w nim nie tylko dzieła naukowe czy religijne, ale też pieśni bardów i bardzo popularne w kręgach szlacheckich opowieści rycerskie. Bardowie są mile widziani w każdym towarzystwie, nie może się bez nich obejść żadna knajpa ani uczta. Śpiewają bądź recytują pieśni i opowieści różnej długości i treści – od popularnych piosenek ludowych po kunsztowne wiersze poezji miłosnej. Używają harf trzy-, pięcio- lub siedmiostrunnych. Spotyka się też wędrownych śpiewaków, grających na gitarze, ale ta nie jest uważana za instrument godny prawdziwego barda.

Układaniu opowieści rycerskich i wierszy miłosnych oddają się też przedstawiciele możnowładztwa, w tym i kobiety. To właśnie utwór kobiety, Saffo z Aurazji, pt. Strofy o Maliesinie uważany jest za najpiękniejszy romans rycerski wszechczasów. Wszystkie odmiany malarstwa i rzeźbiarstwa trzymają się realizmu, choć w niektórych obowiązują pewne szczególne kanony. Na przykład artyści malujący portrety ukazują człowieka w pełnej postaci, zwykle z półprofilu, zaś w tle dyskretnie zostają umieszczone symbole charakterystyczne dla warstwy społecznej, z której pochodzi portretowana osoba.

Większa część pałaców i świątyń posiada gigantyczne freski lub płaskorzeźby na ścianach. Opiewają one sceny mitologiczne lub historyczne o różnorakiej tematyce. Nie należą do rzadkości przedstawienia erotyczne, czasem dość śmiałe.

Rzeźbiarze tworzą posążki i posągi różnej wielkości – od małych podobizn bogów, które można zmieścić w domowej kapliczce, po monumentalne, wieloosobowe przedstawienia (np. rodziny królewskiej czy zwycięskiego wodza i jego wojów), które stają później na placach bądź zdobią wnętrza pałacowe.

Ludzie są jedyną rasą, która uznaje teatr za formę prawdziwej sztuki. W specjalnie do tego celu wzniesionych amfiteatrach grane są sztuki o tematyce zarówno tragicznej, jak i komediowej. Aktorzy cieszą się poważaniem i zarabiają niemałe pieniądze. Istnieją też wędrowne trupy aktorskie, które po wsiach i na rynkach miasteczek wystawiają komiczne sztuki, zwykle opowiadające o codziennym życiu mieszczan i chłopstwa.

Praktycznie każde rzemiosło wykształciło swą odmianę artystyczną. Istnieją złotnicy i jubilerzy, których wyroby, choć nie tak delikatne jak elfie, przecież są filigranowe w porównaniu z krasnoludzkimi. Z drewna wytwarza się przedmioty codziennego użytku, z których wiele jest zdobionych płaskorzeźbami czy antropomorficznymi rytami. Wyroby ze skóry są wytłaczane i malowane. Broń – grawerowana, posrebrzana lub pozłacana. Książki – bogato iluminowane.

Popularny jest mecenat artystyczny – wielu bardów, aktorów czy rzemieślników żyje na dworach magnackich i spełnia wszelkie zachcianki możnego. Mecenat zapewnia godziwe utrzymanie, a także możliwość zaprezentowania własnych talentów innym możnym, co powoduje, że rośnie sława artysty. Aktorzy są szczególnie adorowani przez panie z wyższych sfer – czasem nawet brani przez nie na kochanków.

Do perfekcji została doprowadzona sztuka przemawiania przed tłumem oraz przekonywania oponenta w rozmowie indywidualnej. Powstały nawet specjalne szkoły demagogii, w których nauki pobierają ludzie myślący o karierze politycznej, potomkowie sławnych rodów czy prawnicy.

O kulturze ludzi można by pisać całe tomy, jednak nie ma to sensu, gdyż ludzie wykonują bardzo dobrze wszelakie sztuki i rzemiosła, z których każde wymagałoby osobnego omówienia. Z drugiej zaś strony, nie posiadają dziedziny, w której osiągnęli takie mistrzostwo, jak elfy w obróbce drewna czy krasnoludy – kamienia.

Bookmark the permalink.

6 Comments

  1. Jak zwykle fajnie zrobione, choć z tego co pamiętam to przedstawiony na rysunku rycerz to Tan Cedrik o charakterze dobrym i skórę smoczą to chyba nosiłby jakiegoś dobrego smoka 😉
    Wiem, wiem, czepiam się ale jak zwykle chylę czoła nad kunsztem Hansa 🙂

  2. Haha, wiesz myślałem nad tym jaki kolor wybrać. Wydaje mi się jednak że dobre smoki nie tryskałyby szczęściem widząc skórę swojego współziomka użytkowaną jak ubranie przez kogokolwiek. Inna sprawa gdy wygląda to jak trofeum, dlatego bardziej realne wydaje mi się wykorzystanie przez dobre postacie skór złych smoków i vice versa. Z drugiej strony taka np. złota skóra mogła być darem od dobrych smoków bądź po prostu pozostałością z wylinki opisanej w MiM'ach, tak więc rozumiem twój punkt widzenia;)

  3. Ta skóra była zdobyta dzięki statusowi społecznemu rycerza (książę) i jego koneksjom kolekcjonerskim. Ciekawe jak długo w warunkach bojowych jej stan by się utrzymał? Na ilustracjach, którymi są okraszone przygody w początkowych numerach MiM pancerz wygląda na nieuszkodzony. Tak, jakby rycerza nikt nigdy nie trafił. Interesujące…

  4. Bo to jest rycerz na 0 POZ. Jeszcze zdąży go coś trafić:D

  5. Ale mi chodziło o ilustracje towarzyszące przygodom "Demoniczna Horda", czy "Pułapki w Pułapkach". Niemożliwe, żeby w obu brał udział jako zupełny nowicjusz.

  6. Masz racje to co innego. Zresztą naprawianie takiej skóry wydaje się być częstą koniecznością. Gruba skóra smocza ma wytrzymałość 38. To jakieś 160% wytrzymałości zwykłego futra. Koszty i częstotliwość napraw sprawiały że zbroja ta pewnie była dostępna tylko dla najbogatszych. Ewentualnie sensowne byłoby umagicznienie takiej skóry.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *