Dziedzictwo Ashlaka

1438 dzień wyprawy Nadziei

Nadzieja – okręt księcia Saek’heasa – nie spełniła niestety swego zadania. Najszlachetniejszemu spośród wybranych przez Musagę Duru dowódców ostatniej wyprawy powierzono zadanie niezwykle odpowiedzialne. Oto bowiem najlojalniejszy spośród sług Musagi wywieźć miał z Archipelagu Centralnego nie dobra i spuściznę reptiliońskiejgo ludu, lecz przeklętą Księgę Demonów, na kartach której przed wiekami wyklęta i zapomniana istota spisała krwią smoków sekrety narzucania demonom swej woli. Musaga Duru wiedział, że zawarte w niej treści nie mogą dostać się w ręce pozbawionych wroga, gdyż nie tylko imperium reptilionów ale i cały cywilizowany świat upadnie. Saek’heas, rycerz wielkiego serca, powiernik księgi i ręka Ashlaka choć niechętny ponuremu zadaniu, przyjął je bez wahania.

Rozpaczliwa misja dotarcia możliwie najdalej od Archipelagu Centralnego przebiegała początkowo nad wyraz pomyślnie, a pomyślne wiatry tchnęły w serca załogi wiarę w opatrzność Bogów, którzy najwyraźniej błogosławili Nadziei.

Przyszedł wszak dzień, który ową fortunę miał odmienić, a skutki pechowego zejścia na ląd jednej z nieznanych wysp Archipelagu Pajęczego miały odbić się echem w odległych czasach, ponownie zmieniając tory historii.

Niewielki oddział wysłany w poszukiwaniu wody nie powrócił okrywając resztę załogi ponurym cieniem niepewności. By podnieść morale załogi, zarazem z powodu konieczności uzupełnienia zapasów przewodzący wyprawie książę Saek’heas zdecydował wyruszyć w głąb dżungli w większej sile, zapowiadając kapitanowi by wyszedł w morze i oczekiwał umówionych znaków z wybrzeża. Przebywszy ledwie kilkaset metrów oddział księcia zaatakowany został przez prymitywne, jadowite istoty przypominające ludzi- pająków, a wyniku nagłego, niezwykle brutalnego ataku reptilioni zostali pozbawieni najważniejszego wsparcia w powierzonej im misji, gdy niosący opiekę i ukojenie w niedoli kapłani i kilkunastu członków załogi zmarło niemal natychmiast od ukąszeń fali jadowitych pająków, jaka zaatakowała ekspedycję. Saek’heas, stanął przed trudnym dylematem- oto przed nim rozciągała się złowroga otchłań najdzikszej z dżungli, jaką dane mu było poznać, a jednocześnie o drodze powrotnej nie mogło być mowy, by nie narazić Nadziei na zgubę. Zarazem i dalsza podróż nie wchodziła w grę nie tylko z powodu wyczerpania zapasów. Pozbawieni ochrony kapłanów Reptilioni szybko ulegliby mocy księgi, a on sam, nawet wspierany mocą Ashlaka nie zdołałby długo być jej powiernikiem.

Ostrożni członkowie wyprawy podążyli więc w głąb nieprzyjaznego lądu, wycinając sobie toporomieczami drogę, walcząc z nieznanym im terenem przypominającym prastare opisy krain, z których pochodzili ich przodkowie. Saek’heas osobiście dzierżył demoniczną księgę, a duch jego był silny. To właśnie z tego powodu w ostatnich dniach imperium reptilionów Musaga duru osobiście wybrał go na strażnika – protektora zawartej na mrocznych kartach księgi, pełnej obrzydliwych rytuałów, zaklęć i wiedzy spisanej ręką spętanego demona jeszcze w czasach, gdy Lahagan stąpał po ziemi. Zło zawarte w księdze nie mogło wpaść w ręce zdradliwych, pozbawionych moralności ludzi, czy też barbarzyńskich orków, które nie zawahałyby się uwolnić owych mrocznych sił dla uzyskania większej władzy nad światem.

Wiedza ta przez wieki była bezpieczna – ukryta głęboko w reptiliońskich świątyniach, do czasu, gdy orki rozniosły w pył dumne miasta reptilionów i ich kulturowy dorobek.
Tragedia powierzonej mu misji polegała na tym, że ograniczał ich czas. W wyprawie wzięło udział zbyt mało kobiet, by zapewnić przetrwanie gatunku, musiał więc uczynić co w jego mocy, by ukryć księgę przed obliczem świata, póki starczy mu sił witalnych.

Głęboko w czeluściach żywej bestii, jaką wydawała się dżungla oddział Saek’heasa natknął się na porośnięte mchem ruiny jakiejś dawno upadłej cywilizacji, tamże zdołał postawić opór coraz liczniejszych siłom prymitywnych pajęczych istot jakie nękały ich od czasu zejścia na ląd. Nieodzownie dręczyła go myśl, że pająkoludzie bardziej walczą między sobą niż z jego towarzyszami, jak gdyby walczyły o upolowaną zdobycz, czy tereny łowieckie. Gdyby w którymś momencie połączyły siły, tu- na ich macierzystej ziemi reptilioni nie mieliby żadnych szans.

Oto jednak z łaski bogów ruiny prastarej budowli zapewniły im schronienie, w której salach Saek\’heas ubolewał nad stratą wielu przyjaciół i modlił się o lepszy los dla okrętu.

Jedna z licznych wysp Archipelagu Pajęczego, około roku 6070 KI

Ponury, przechodzący w ryk bestii śmiech spłoszył liczne ptactwo ukrywające się w potężnych koronach drzew gęstej, wilgotnej dżungli. Triumfujący rycerz o głowie kozła uniósł okrwawiony, pajęczy łeb właśnie pokonanej istoty. Z głęboką satysfakcją wypiął dumnie pierś przed swym panem oczekując pochwały za swoją waleczność. Ciężkie sapanie trudno znoszących duchotę otoczenia kozłogłowych wojowników umilkło na moment, gdy budząca grozę, otoczona chmurą robactwa mroczna postać o sylwetce humanoidalnego jaszczura wstąpiła między zgromadzonych.

Ashlak przerywa swą kilkusetletnią konwersację z dendrodiem Otomaku wyczuwając dziwną aurę zbliżającej się istoty łączącej w sobie cechy reptilionów i istot z demonicznych otchłani. Cel jego wyprawy jest dla Ashlaka oczywisty. Odruchem próbuje zbudzić swego towarzysza – Saek’heasa zdając sobie w tym samym momencie sprawę z faktu, że z dzierżących go niegdyś dłoni dawno już uszło życie. Zepsuta istota sięga chciwie po bluźnierczą księgę, lecz mimo nadnaturalnej woli natura jej jest zbyt mroczna, by pochwycić również pradawne ostrze. Ashla’k bezsilnie dostrzega, jak spieszący mu z pomocą Otomaku pada pod ciosami wielkich toporomieczy odzianych w czarne pancerze towarzyszy Upadłego. Splugawiony mrokiem reptilion zrywa chroniące księgę pieczęcie otwierając pierwsze strony potępionej księgi. Cienie okolicznych drzew niczym w rytm złowieszczej melodii zaczynają tańczyć spowijając okolicę mrokiem.

Niespodziewanie pojawiają się prawowici władcy tych ziem, a wiedziony wątłą szansą Ashlak upatruje w nich ocalenie. To właśnie wojny między miotami poszczególnych samic, których potomstwo nieznacznie różniło się cechami gatunkowymi, były przedmiotem wieloletniej konwersacji Ashlak’a z dendroidem, gdy spekulowali nad przyszłością nieco prymitywnych szczepów. Dochodzi do brutalnej walki, w której drapieżna natura pająkokształtnych ze szczepu sha-aran zwiera się w starciu z wcielonym złem rozkoszującym się zadawaniem bólu. Przyparty do muru, przeklęty reptilion recytuje słowa księgi, by odpędzić od siebie falę pająkoludzi, jaka zalewa ruiny, w których od wieków pośród zniesionych tu przez pająki łupów spoczywał Ashlak. Od dnia, w którym pająkoludzie przynieśli tu księgę i okrwawione trofea uczynione z załogi Nadziei legendarny toporomiecz uznawał to miejsce za swój wieczysty grobowiec. Pohańbiony reptilion przerywa ten sen kalając owe miejsce upodlonym, zawartym w księdze słowem, gdy jego pazur zatrzymuje się przy wypisanych krwią, plugawych znakach:

„…Sengha Thaer…”

Mroczne światło zwala z nóg kilkadziesiąt dzikich istot, a wcielone zło dumnie krocząc pomiędzy nimi uchodzi z ponurą księgą. Mrożący duszę śmiech triumfu wznosi się ponad dżunglą, gdy pośród ruin świątyni powoli, leniwie rozpełza się gnijące robactwo.


Tan Milos pogrążony w długiej medytacji z nabożnością odłożył święte, prastare ostrze przodków na należne Ashlakowi miejsce. Niezwykłej wagi wizje zesłane mu przez artefakt nie pozostawiły wątpliwości. Na skropionym cierpieniem, umęczonym obliczu reptiliona pojawiła się gorycz i smutek. Ukrywane przed obliczem Katana doniesienia o mroku, jaki naznaczył jego gatunek należało raz jeszcze omówić z wiernymi sprawie braćmi.

Bookmark the permalink.

One Comment

  1. Kilka rodzynek uzupełnienia. Oczywiście Saek z tekstu Powrót Ashlaka jest nieświadomym (jeszcze) potomiek księcia Saek'heasa. Sengha Thaer to TEN Sengha Thaer, w części trzeciej pojawi się więcej światła w kwestiii… a w zasadzie to niech to pozostanie tajemnicą. Póki co zakładam jeszcze 2 teksty dotyczące tej historii, teksty już w zasadzie są, ale będę dozował napięcie 😉
    Sposób pisania mój wiem, że nie należy do najlepszych, nadto skrobię to w zwykłym notatniku, bo innego edytora nie mam i nie pytajcie dlaczego, bardziej chciałem się z Wami podzielić treścią, która daje sporo furtek, niż popisem stylu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *